Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 23.09.2015 in all areas

  1. 8 points
    Po nocnym spacerze po Skopje śpimy jak dzieci. Rano prysznic (jak pozniej sie okaze Ania zostawia kosmetyczkę), kawa i śniadanie w hostelowym ogrodzie. Dolewam oleju do helgi...niech ma setę z rana Emotikon wink Jedziemy do Kanionu Matka. Droga wije sie wzdłuż rzeczki, lasu i skał. Piekna odskocznia od miast. Przebieram się w cywil i na cwaniaka idziemy kanionem. Uważamy na węże (jak kazali w przewodniku ;-)). Dochodzimy do miejsca gdzie można wynająć łódź dowożącą do jakskini...na piechotę 2,5 h. Odpuszczamy jedno i drugie. Wracamy do naszych maszyn i widzę kluczyki od Helgi w kufrze. 2 raz taki numer Piotr - Roztargnienie 0:2 Autostradą lecimy do Tetova...strzelali tu niedawno... jednak Kolorowy meczet motywuje nas do przyjazdu. Z zewnątrz jakby obklejony kartami do gry, w środku bogactwo zdobień i malowideł, przygniata, a taki niewielki jest. Idziemy do knajpy nad rzeką na lokalne jedzenie...tylko Dani wyskakuje z pizza. Tak czy siak wszyscy smacznie zjedli. Wracamy na autostradę. Daniel wyciąga kartę z tankbaga, która roluje mu się w palcach od temperatury. Kilka potarć o nogę i wyprasowana działa jak nowa ;) Autostrada nietypowa, bo na mapie nie ma ani jednego zakrętu. Płacimy mniej niż wczesniej bo tylk 40 den. chyba dlatego że rzeczywiscie nie ma nawet łuku drogi. Po zjeździe za to witają nas pierwsze konkretne winkle. Co przystanek sprawdzamy ile jeszcze do zamknięcia opon...jeszcze trochę Emotikon frown Spokojnie dojeżdżamy do Ohridu. Zwiedzamy fortecę , starowkę, monastyr św Sopfhi odpuszaczmy. Mrozona kawka nad jeziorem i dzida na camping. Jeszcze tylko zakupy.... Kupujemy pyszny ser...ale jego cena to 1/3 calych zakupów, a pozycji nie mało ...ale warto <mniam> Miejsce rozbicia tuz nad jeziorem. Wita nas pamiątka po rodakach - buraczanych cebulakach..no cóż. Odświeżam się w jeziorku i zasiadamy do kolacji. Dekustujemy lokalne specjały. grunt to wszystko zabezpieczyć ;) Kolorowy meczet - Tetovo Kolorowy Meczet Ohrid ocena sytuacji buraki cebulaki zostawiły pamiątkę...ale wstyd
  2. 8 points
    Dzień IV: Zaczynamy od pyszności z pobliskiej piekarni. Obsługa naszego hostelu stawia nam do tego kawkę. Pakowanie wszystkiego, pogaduchy z właścicielem White Tree Hostel o urokach starch budynków.. Doskwiera mu trochę kanalizacja ale te niewielkie braki wynagradza wspaniale urządzonym własnoręcznie ogrodem. Poznajemy jego psa Emotikon smile Wszyscy uśmiechnięci i radośni.. Znajomi barmana od rana chilluja przy kielonku... My niestety ruszamy dalej.. Do Macedonii.... Przed wyjazdem jeszcze spacer centralnym bulwarem i zakup magnesów. Tu zaczynam swoją przygodę z zostawianiem kluczyków w zamku centralnego kufra. Szczęśliwie nikt ich nie zabrał. Droga do Macedonii dłuży się niemiłosiernie. Połączenie sznurka aut których strach wyprzedzić bo zawsze któreś może nagle skręcić, z upałem i słońcem tak intensywnym że w pewnym momencie pod blende zakładam okulary przeciwsłoneczne. W Kosovie największe biznesy związane są z motoryzacja, szroty , felgi i stacje benzynowe. Jednak ludzie są niesamowicie uczynni i serdeczni . Granicą z Macedonia mija szybko i po chwili jesteśmy w stolicy. Zapada decyzja żeby zostać na noc, więc dzisiaj zrobiliśmy pozwalający dystans ok 70 km. Na początek wizyta w twierdzy...szału nie ma. Gabarytowo duża i pewnie kiedyś była niesamowita ale dzisiaj nie powala. Znajdujemy świetny hostel Hi Skopje gdzie pani wita nas kawką i lokuje w 6cio osobowym pokoju zastrzegając że innych będzie układać w pozostałych pokojach tak byśmy mieli swobodę. No i na spacer do miasta. Mijamy kolejne pomniki i miasteczko namiotowe manifestuje siłę Macedonii. Naszym celem jest skosztowanie lokalnej kuchni. Zamawiamy więcej niż głodni potrzebują Emotikon wink Miasto pełne jest pomników, budowli i mostów. Wszystko nowe stylizowane na stare. Pewnie za parę lat będzie nie do poznania. Imponująca jest turecka cześć miasta. Człowiek jakby przenosi się do Turcji. Bardzo klimatycznie. Powrót do hostelu, wino i spać Emotikon wink Jutro Ohryd Poranny chill Kolorowe stópki ;) Prisztina Przywódca...albański NEWBORN Welcome to Macedonia Już wiem gdzie, je Angole sprzedali Lokalesi z manifestacją w tle Jak zabytki się zawalą w czasie trzęsienia...to zbuduj nowe... Bałem się poprosić o lód do wina ;) takie tam wygłupy Olek Wielki Pomnik nr 3285 ;) Turecka dzielnia...tu alko nie kupisz
  3. 7 points
    Dzień III: Wstajemy trochę później niż chcieliśmy bo po 8... Ale co tam wakacje są. Na śniadanie burek z serem i burek z mięsem. Jeszcze tylko poszukiwanie magnesów, które doprowadza nas na piękny stary fort, z fantastycznym widokiem na miasto. Nowi Sad wart polecenia. Decydujemy się a drogę poza autostrada...i to był błąd. Serbowie uwielbiają chyba sygnalizacje świetlne bo jest na każdym skrzyżowaniu i przejściu dla pieszych. Pierwszy odcinek do Belgradu (80 km) pokonujemy w 2 godziny. Słabo. Belgrad ograniczamy do fortecy i jednego z największych w Europie monastyrow... Ten jednak jest dopiero w budowie więc poza wielkością nie ma co podziwiać. Dalej autostrada w kierunku Miasta Diabla. Po drodze przeczekujemy deszcz w knajpie przy autostradzie gdzie kelner gratisowo serwuje nam bułeczki i kotleta na sprobowanie (pomimo że go zamówiłem... Ale Dani i Ania też muszą) . Miły gest. W asyście tęczy przemierzamy kolejne kilometry trochę jeszcze moknac. Za przejechanie ok 150 km płacimy ok 10 zł. Dalej droga kręci wzdłuż sztucznego jeziora. Plan - Djavolija Varos... Miasto Diabla. Docieramy tam niestety po zmroku więc zwiedzanie polega na marszu z latarkami co Anię przyprawia o wizję psychopatycznych handlarzy pamiątek którzy nas zabiją i zjedzą Emotikon wink Niestety nasze czołówki dają za małe światło aby w pełni podziwiać formy skalne a Daniel i Ania zabraniają mi bawić się bezpiecznikami od oświetlenia... Trudno. Wracając kręcimy kilka ujęć do horroru. Emotikon grin Zatrzymujemy się na stacji...ale benzyny brak, kolejna zamknięta, a napotkani Serbowie mówią, że dalej to już żadnej nie ma....ryzykujemy dalszą jazdę na oparach (w końcu mam lekki zapas w zbiornikach) Lecimy do Kosova. Na granicy kupujemy konieczne ubezpieczenie 15 euro i dajemy sobie wbić pamiątkowa pieczątkę do paszportów. Trudno najwyżej już nigdy nas nie wpuszcza do Serbii Emotikon wink Za granicą trochę inny świat. Meczety, nowoczesne stacje benzynowe i otwarte sklepy. Rewelka. Szukanie noclegowa zajmuje nam trochę czasu ale ostatecznie lądujemy w hostelu z mega klimatycznym ogródkiem. Pan pozwala nam nawet wjechać do środka. Oczywiście degustacja winka, lokalnego piwka i lulu. Novi Sad Stary i Novi Sad ;) Belgrad Lokalesi Lokalesi 2 Serbski "Licheń" w budowie Koka Kola companieros :D Miasto diabła nocą :\ "zwiedzanie" w kondomach - zły pomysł ;) chyba najlepsze piwo na wyjeździe
  4. 4 points
  5. 3 points
    Dzień II - Nowy Sad SERBIA Żegnamy się ze Słowacją odwiedzając zamek w Bratysławie skąd roztacza się fantastyczny widok na miasto. Red Bull akurat szykuje downhill na rowerach ale start popołudniu więc impreza nas ominie. Startujemy. Autostrada do Węgier...tu przejeżdżamy zjazd z autostrady A nie chcąc kupować winietki musimy uciekać techniczna droga ze stacji... Przejazd przez Węgry wygląda tak...prosta prosta prosta płasko dwa zakręty prosta płasko. nagle na środek wyjeżdża radiowóz... Hmmm pewnie z lornetka stał i nie podoba mu się nasze wyprzedzanie. Chodziło jednak o zablokowanie drogi dla przejazdu weselnych gości. Ciągnie się za kolumna prowadzona przez radiowóz jakieś 100-120 km/h przez pola wsie i miasta. Policja wszędzie ma prawa. Docieramy do Baja na Węgrzech gdzie szukamy gulaszu. Właśnie odbywa się triatlon więc pół miasta wyłączone z ruchu. W końcu znajdujemy knajpę nad Dunajem ale gulaszu nie ma...są zarówno ryby jak i zupy rybne. Daniel zachwycony bo ich nie lubi :? 2 x zupa mięsna i moja rybną z karpia który wraz z zupa ląduje obok na talerzu....Pycha Później jeszcze ciastko i kawa i dalej. Przed kawą Helga ma jakieś fochy z odpaleniem co troszkę mnie stresuje jednak okazuje się że to poprostu chwilowy problem ze znalezieniem luzu i czujnik otwarcia nóżki bocznej nie pozwala odpalić. Po kawie siadam odpalam znajduje luz i jest ok. Wyjeżdżamy z UE...są pierwsze pieczątki i kontrola graniczna . Panowie podziwiają naszą wyprawę i czujemy się fajni Emotikon wink Początkowo Serbia wydaje się zaniedbana i biedna ale to tylko w pasie przygranicznym. Dalej jest europejsko, na stacji Pan płynnym angielskim mówi nam jaka jest relacja dinara do euro. Dojeżdżamy do Nowego Sadu. Piękne miejsce...świetna starówka.. Śpimy obok knajpy gdzie delektujemy się plejskawicą i rewelacyjnym domowym winem...3 osoby litr wina to koszt ok 70 zł. Jest ok. Stare Miasto jest odnowione i naprawdę piękne...A na placu wita nas....festiwal wina :cool: Co zrobić..jeszcze jakis miły Pan daje nam kupony na dwa kubeczki winka :drinkbeer: Obsługa stoiska dopytuje mnie skąd jestem co i jak, gimnastykuje się swoim pseudo rosyjskim po czym okazuje się że młoda dziewczyna która tam pracuje świetnie mówi po angielsku... Ooooo jak łatwo. Spacer powrotny i lulu spać. Aaaaa jeszcze jedno. Komisyjnie orzeklismy że Serbki mają gen długich nóg ;-) Jako że wszyscy jesteśmy zajęci to za dziewczynami nie oglądamy się pojedynczo tylko wszyscy naraz ;-) gdzieś czytałem, że lubicie takie zdjęcia ;) (nasze super butki) zupka rybna (piwo bezalkoholowe! ) Novi Sad geny... festiwal wina
  6. 2 points
    Pomysł na wspólny wyjazd rodził się odkąd obaj zaczęliśmy jeździć na 2 o o. Ja i mój brat, z którym wiążą mnie dość mocne więzi. Jak to zwykle z takimi wyjazdami bywa koledzy, którzy chcieli nie wyrobili się z zakupem moto, pracą itd. itp. Zamiast kumpla na moto Daniel ma partnerkę na plecak :P Zamiast Turcji decydujemy się jednak na nawrotkę w Grecji, ostatecznie modyfikujemy trasę i umawiamy się na dzień i godzinę wyjazdu. Jeszcze tylko ostatnie zakupy (dętki, łatki, menaszka, butle, śpiworki, maty)...ten pierwszy wyjazd jest zdecydowanie droższy w organizacji ;) Kilka zapytań na forum i pakowanie. Klamka sprzęgła hmm (jest zapasowa to wezmę, choć ktoś się śmiał, że całe moto na części biorę ;) ) ZACZYNAMY: Daniela do Wałbrzycha dojeżdża z Poznania. Startujemy o 6 żeby spokojnie dolecieć na winko nad Balaton. 6 czy 14 kto by liczył... My to nawet na urlop się spóźniamy. Ważne, że jedziemy. Zaraz za Wałbrzychem zaczyna padać, widząc przed nami liczne dziury w ciemnych chmurach olewamy przeciwdeszczówki i przez chwilę mokniemy. Po kilkunastu kilometrach jest już ok, a przebłyski słońca suszą nasze kurtki. Spokojnym tempem dojeżdżamy do Boboszowa, żeby dotankować do pełna. Ilość paliwa wlanego do Helgi jest o połowę mniejsza niż ta lana do transalpa - jak się okaże będzie tak niemal przez całą wyprawę (z wyłączeniem odcinków autostradowych ;) ). Fotka na granicy i dalej przez Czechy. Tuż za granicą, w słoneczku, mkniemy czeskimi zakrętami. Wpadamy na krajówkę Ołomuniec - Brno - Bratysława. Na tym odcinku zaliczamy trzy kolosalne korki spowodowane remontami i wypadkiem. Szczęśliwie udaje nam się prześlizgiwać, a to zamkniętym pasem, a to poboczem i trochę między autami. Mimo wszystko tempo spada. Relaksując się przy kawce rozważamy opcje zostania w Bratysławie. Gdy robi się nieco ciemniej, a niebo spowijają niepewne chmury stwierdzamy, że to jasny sygnał do zwiedzania stolicy Słowacji. Ogarniamy nocleg w hostelu Freddie close to Mercury (czyli hostel koło wskazanego hotelu ;) ) Blisko centrum, pokoje czyste, śniadanko za grosze. Fajny klimat. Jeszcze tylko spacer po mieście, smażony ser w bułce, jakieś piwko i winko. Starówka całkiem klimatyczna, sporo rzeźb wyłaniających się z kanałów, siedzących na ławkach itp. Niska, ciekawa zabudowa i oświetlony zamek górujący nad miastem. Wracamy do hostelu, winko i spać :) serek smażony na starym oleju :P jak w tytule ;) zaspał w pracy ... zamek
  7. 2 points
    http://www.realoem.com/bmw/enUS/showparts?id=0185-USA-08-2004-R13-BMW-F_650_GS_04_0175,0185_&diagId=77_0247
  8. 2 points
    Szczególnie w sytuacji jak chodzi o "branie" ;-) w przypadku "dawania" różnie to bywa ;-) :-D :beer:
  9. 1 point
    Witam koleżanki i kolegów ! Od niedawna jestem szczęśliwym posiadaczem bmw f 650 gs z 2003 r. Motocykl jest w wersji podstawowej ,więc czekają mnie małe modyfikacje. Mam nadzieję że pomocy i inspiracji na forum nie braknie. Po kilku latach latania na sportach i innych podobnych przyszedł czas na zjazd z gładkiego asfaltu . Zachęcony dziesiątkami relacji z wypraw , sam postanawiam wybrać się nieznane ..czy znajdę tu bratnie dusze ?? ;-) Pozdrawiam !
  10. 1 point
    A nie chodziło Ci przypadkiem o nadrzędnik? :-D
  11. 1 point
    Przepraszam, nie znalazłam wcześniej :)
  12. 1 point
    Było ;) http://f650gs.pl/topic/1069-nowosci-z-otomotopl-allegro-ebay%e2%80%a6/page__view__findpost__p__297952
  13. 1 point
    Kurde ceny dobre, tylko za duży jestem do tej rozmiarówki :)
  14. 1 point
    :o Bez właściciela będzie taniej, czy drożej?
  15. 1 point
  16. 1 point
    Ach jakie my kobiety potrafimy być zgodne :-D
  17. 1 point
    Biorę. Jak dają to trza brać :-D wytapatalkowano
  18. 1 point
    nie tylko na zachodzie... Awaryjnymi się nie dziękuję.. służą one do ostrzegania o niebezpieczeństwie. Chcesz dziękować to przerób to na kilka mignięc prawy, lewy i wtedy będziesz gościu :) ... Ogólnie pomysł bardzo fajny, i ładnie wykonany. Bardzo przydatny w momencie szybko powstałego korka,,,, tego brakuje mi w moim starym motórze :/
  19. 1 point
    aj Kropka czepiasz się strasznie ... Prawdziwy to prawdziwy ...nawet na 100% prawdziwy :)
  20. 1 point
    Przez 14 lat 20 tyś a następne 20 tyś przez jeden rok :shock: . No ale skoro pisze, że 100 % prawdziwy ...


×