Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 07.03.2016 in all areas

  1. 4 points
    28.06.2014 Sobota Na dzisiejszy dzień wypada nam południowo zachodnia część wyspy ze stolicą i polecaną przez znajomych i przewodniki „błekitną laguną”. Trochę nam szkoda interioru, dlatego tak zaplanowaliśmy trasę, żeby go jeszcze troszkę zahaczyć. Drogą nr 52, wiodącą przez malowniczą dolinę wzdłuż strumienia, przebiliśmy się do „małego interioru dla ubogich - początkujących”, którym jechaliśmy kilka dni temu. Tym razem, przy słonecznej pogodzie, droga ta wyglądała zupełnie inaczej. Nie była posępna i surowa. Znane nam już krajobrazy były ciepłe, pogodne i przyjazne. Ta sama droga i widoki, z powodu słonecznej pogody nabrały zupełnie innego charakteru. Tak jak sobie poprzednio obiecałem, na przełęczy, na zakręcie, przed zjazdem do Pingeltonu zatrzymałem się na fotkę. Przemo troszkę marudził (zresztą słusznie), że miejsce troszkę niebezpieczne na zatrzymywanie (przełęcz, zakręt, ograniczenie widoczności, niewiele miejsca na dzikim parkingu), ale szybko cyknąłem fotkę i możemy jechać dalej. Tradycyjnie uważany na serpentynach w dół na konie. Tym razem olewamy Pingeton i asfaltem jedziemy na stolicę.
  2. 3 points
    Tym razem olewamy Pingeton i asfaltem jedziemy na stolicę. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę na punkcie widokowym, niestety skażonym kopczykami z kamieni. Sklepy ze świnką oferują najtańsze "korytko" na wyspie. Na „liście życzeń” Przemka był Reykjawik z białym „domem pokoju” w którym Gorbaczow z Reganem prowadzili rozmowy rozbrojeniowo-pokojowe. Przemek, żeby mnie zachęcić, wspomina o pomniku - wielkim szkielecie wieloryba na brzegu zatoki. Skutecznie mnie zaciekawił, chcę wieloryba. Przed Reykjawikiem wjeżdżamy na dwupasmówkę, która przechodzi w obwodnicę miasta, później prowadzi do lotniska. Na czuja zjeżdżamy z niej na inną dwupasmówkę prowadzącą wzdłuż zatoki i dojeżdżamy bez pudła pod sam biały domek. Stoi samotnie na skraju placu z widokiem na panoramę zatoki. Wszystkie pozostałe budynki wokół placu to same banki. Od razu widać, na „której półce stoją słoiki z konfiturą”. Jest sobota, pusto, nie ma żadnego problemu z parkingiem. Sam budynek jest zamknięty. Nie niepokojeni przez nikogo robimy sesję fotograficzną, po której jedziemy szukać szkieletu wieloryba. Daleko nie musieliśmy jechać, zaledwie kilkaset metrów wzdłuż nabrzeża w kierunku zachodnim(?). Na miejscu znacznie więcej ludzi, trafiliśmy na zmieniające się wycieczki. Przy bliższych oględzinach, okazało się, że pomnik mający wyobrażać „szkielet wieloryba” okazał się być pomnikiem wyobrażającym szkielet ale łodzi vikingów. Wycieczka z Polski Bunkrów nie było, ale też było fajnie i poczułem się usatysfakcjonowany. Ponieważ „zaliczyliśmy” obydwa interesujące nas w stolicy miejsca, jedziemy przez miasto „na skośkę” w kierunku dwupasmówki, na której skręcamy w kierunku lotniska.
  3. 3 points
    "I niech nie będzie, że na Islandii cały czas pada. Na przykład, w drugim tygodniu naszego pobytu, padało tylko dwa razy. Pierwszy raz przez trzy dni. Drugi raz przez cztery."
  4. 3 points
    To nie ma nic wspólnego z termostatem. Motek w każdej temperaturze powinien względnie równo trzymać obroty, zimny troszkę wyższe, ale nie gasnąć absolutnie. To raczej silniczek krokowy, albo inna przyczyna z wielu możliwych. Raczej się nie zagoi samo, chociaż fakt, w lecie może być mniej odczuwalne. Do czasu oczywiście.
  5. 2 points
    Jeszcze takie znalazłem Sprzed "białego domku" i z "wielorybem"
  6. 2 points
  7. 2 points
    A jednak Seb ma powód do zmartwienia i to z powodu swojej racji. Generalnie pierwsza jazda i już (przynajmniej) co do ubioru "wszystkie rozumy zjedzone" :(
  8. 2 points
    Zaległe zdjęcia z wymiany pompy paliwa : Oryginalna pompa: Oryginał w obudowie (nówka sztuka leży na stole): Porównanie stara- nowa: Nowa od spodniej strony: Supernova Wnętrzności osłony pompy: Oryginalny ssak wraz z jednorazową metalową podkładką - mnie udało się nie unicestwić całości przy ściąganiu: Złączka - przyczyna ambarasu:
  9. 2 points
    Pytanie z serii "killer". Jak się montuje oryginalny tankbag w bmw f650gs jednocylindrowym bo nie było mnie 3 miechy w obiegu i zapomniałem. Od dołu o plastik czy tę metalową obejmę? edit: już sobie przypomniałem o tyn metalowym czymś z przodu czego zapomniałem zamontować :-/
  10. 2 points
    Ojtam, skoro moto jeździło bez to znaczy, że nie był potrzebny ;)
  11. 2 points
    Ech Ci internetowi fachowcy z gimnazjum...:lol:
  12. 2 points
    Przemknęliśmy przez interior jakoś tak nie wiadomo kiedy. Wyjechaliśmy rano, w dalszym ciągu jest przed południem, a my znowu wylądowaliśmy na północnym brzegu wyspy. Skręcamy w lewo i jedziemy w kierunku na Reykjawik. Tradycyjne tankowanie wypadło nam w Blonduos, gdzie zjechaliśmy w kierunku dużej wody poszukać miejsca do łapania ryb. Jadąc wzdłuż nabrzeża, w oddali dostrzegamy idealne miejsce. Stary opuszczony port którego falochrony wychodzą w głąb zatoki. O tym, ze miejscówka jest dobra utwierdza nas obecność miejscowych dzieci (10-12lat), które łapią ryby. To znaczy z czwórki łapie tylko jeden, reszta raczej się obdzyndala. Dzieciak super połowów nie ma, ale co jakiś czas coś tam wyciąga z wody. Uzbrajamy nasz sprzęt. I kicha. U mnie zaraz na początku, dosłownie „w rękach” rozleciał się kołowrotek. Skutecznie. Poszedł na śmieci. Z multiplikatorem jednak mi jakoś nie po drodze. Albo niedoloty, albo splątana linka. Po godzinie rozplątywania żyłki mam już dość takiego łapania. Przemkowi też coś dzisiaj nie dopisuje. Jak niepyszni zwijamy bambetle. Dobijają nas dzieciaki, które proponują że sprzedadzą nam swoje ryby. Honorowo odmawiamy. Nie! Nie potrzebujemy. My tylko tak. Dla sportu. Dla zabicia czasu. Chyba nie do końca nam uwierzyli. Przejeżdżając przez miasteczko, zatrzymujemy się na chwilę przy banku i kupujemy pieniążki. Okazuje się, że w bankach faktycznie jest kawa za free. Jedziemy znanym nam już odcinkiem 1 w kierunku Reykjawiku. Widać, ze zbliża się wolne. Na drodze wyraźnie większy ruch. Dojeżdżamy w końcu do miejsca, w którym wczoraj rano skręciliśmy z 1 na 50. Wczorajszego ranka widzieliśmy tam kilka miejsc z parą buchająca prosto z ziemi. Znak, ze tu muszą być gorące źródła. Wczoraj wydawało nam się, że są i miejsca kempingowe i gorące źródła. Przy bliższych oględzinach, okazało się, że gorące źródła są w rowach, a noclegownia jest jedna, ale jakaś taka dziwna. Skręciliśmy w bok i zatrzymaliśmy się na płatnym polu namiotowym, obok którego są gorące źródła. Tyle że w rowie melioracyjnym. Miejscowy, wiejski basen owszem jest, tyle że nieczynny. Zaleta jest taka, ze właściciel kempingu prowadzi sklep, więc mamy co jeść. Cena za nocleg 1000pieniążków/osobę. Prysznice z ciepłą wodą gratis. Ale koedukacyjne. Nigdy nie wiadomo, co się komu trafi. Brunetka, blondynka, ruda, czy łysy. Przejechane GPS 399 KTM 415km https://www.google.pl/maps/dir/64.3132253,-20.2858842/64.314248,-20.1513885/65.0828772,-19.6346663/65.5240574,-19.8678039/64.6742214,-21.6666435/64.6957281,-21.4077781/64.6581721,-21.3984226/@65.0065329,-21.5783237,8z/data=!4m2!4m1!3e0
  13. 2 points
    27.06.2014 Piątunio Poprzedniego wieczoru pojeździliśmy palcami po mapie i wyszło nam, ze trzeba nam jechać kolejną, tym razem dłuższą drogą „interioru dla każdego”. Podczas wieczornych obserwacji przez okno – obczailiśmy, że z okien mamy widok na gejzer. Naszą uwagę przyciągnęła również pusta łąka naprzeciwko z jakimiś dziwnymi słupkami. Teza, że są to słupki ze skrzynką pocztową upadła. Po cholerę komuś na polu kilkadziesiąt skrzynek na listy. Ciekawość przeważyła. Łąka była przygotowana pod kemping, a owe „skrzynki na listy” były pojemnikami z doprowadzonym prądem elektrycznym. Przejeżdżamy obok zwiedzanego wczoraj wodospadu i grzejemy dalej. „Duży interior” jest taki sam jak ten „dla ubogich”, tylko dłuższy i więcej widoków. Pierwsze 18 km asfaltem, później szuter, momentami nieco kamienisty. Po 80 km jest „Dolina gorących źródeł”. Następne 114km do Blonduos (najbliższa stacja benzynowa przy 1) – ostatnie 24km asfaltem. Planowaliśmy w połowie drogi odbić w bok na jeden z opisanych w przewodniku i zaznaczonych na mapie kempingów. Przy drodze stoją, kierujące na poszczególne kempingi, tablice informacyjne. Marudni jesteśmy, każdemu czegoś brakuje. Jedziemy więc dalej, robiąc co jakiś czas przerwy na fotki. W punkcie widokowym robimy popas, kawka, jedzonko, fotki. Nawinął się Niemiec na Trampku. Załapał się na kawę i kabanosy. Udzieliliśmy kilku niewątpliwie bezcennych wskazówek odnośnie drogi i rozjechaliśmy się każdy w swoim kierunku. Zmiana krajobrazu i kolorów oznacza,ze wyjeżdzamy z interioru. Dojechaliśmy do 1.
  14. 1 point
    Mam taki sam efekt. Jak jest niedogrzany to przy schodzeniu z obrotów pierdzi w wydech do tego stopnia, że potrafi zgasnąć. Sprawdź sobie na dopiero co zapalonym. Odkręć gaz i puść. Efekt jest tylko jak jest zimno bo potrzeba więcej czasu, żeby go zagrzać. Strzelam, że termostat mi się nie zamyka i go nie dogrzewa. Ale nauczyłem się z tym żyć w sumie.
  15. 1 point
  16. 1 point
    http://olx.pl/ofe...tml#:6108b35253 12,9 tys Moto na silniku xt660 Może się podobać :)
  17. 1 point
    hm... motocykl, piana, brakuje kogoś ;) wydech ma całkiem fajny, trzeba pokombinować by taki zrobić i nie było za głośno w między czasie: - rozrusznik i alternator zdany na przegląd, czyszczenie, itp, - dwie felgi, wahacz i kilka pierdół zaniesionych do piaskowania (na próbę), pokrywę zaworów i wału korbowego oddam do szkiełkowania, - zamówione łożyska do główki ramy i przedniego koła, - pojawił się problem z łożyskami do tylnego wahacza - tylko do kupienia przez serwis BMW, 180 zł/szt :( łożysko wałeczkowo-stożkowe 40x17x17, w wahaczu nie widać bieżni zewnętrznej, teoretycznie powinno dać się wyjąć wewnętrzną część łożyska - a jednak się nie da, dodatkowo rozmiarówka nietypowa, jedna szt była do ściągnięcia z UK ale za 300 zł :o http://www.bmwstore.pl/pl/katalog/produkt/1241546-lozysko-waleczkowo-stozkowe/v0192462
  18. 1 point
    To może uszyj coś Benowi... :lol: :beer:
  19. 1 point
    No to Seb muszę Cię zmartwić. Dziś została zakupiona Honda CBF 600 NA przycięta na A2. Serdeczne podziękowania dla mario2007 za pomoc. I podziękowania dla wszystkich za bezcenne rady. Czyta się Was lepiej niż Agathę Christie, czego najlepszym dowodem jest to, że Was czytałem a Agathy Christie nie.
  20. 1 point
    Może będzie ok, chociaż dziwne, żeby sprzedający nie wiedziałem co jest grane. Raczej coś chciał ukryć. Bo swoją drogą, jak może wyciec cały płyn z zamkniętego obiegu? Przy okazji, słyszałem dzisiaj na czwórce dowcip o promocjach u dentysty. Pacjent zapytał o cenę leczenia, a dentysta mówi, 50zł bezbolesne, 100zł z bólem. No to pacjent sprytnie wybrał promocję bezbólową i lekarz boruje. Ale boli jak cholera, więc mówi dentyście, że coś nie tak. Na to on, trudno, będzie w takim razie za stówę. Na promocje nie ma rady, ani mocnych.
  21. 1 point
    no tak, wiosna idzie, dziewczyny otworzyły szafy i...no co ja mam na siebie włożyć?! -propozycja model "enduro": tu model z blachami na przodzie:
  22. 1 point
    mguzzi świetna relacja i zdjęcia - byłem w 2015 ale w 4x4.. jak widziałem motocyklistów to przez 15 minut im zazdrościłem przez kolejne 15 min myślałem.. ku**a twardziele (w myśl powiedzenia "Nie podoba Ci się pogoda na Islandii? poczekaj 15 minut":) Na pewno warto odwiedzić - piękne widoki, drogi które dają mnóstwo adrenaliny, pare fotek w puszce tutaj - ku zachęcie. Wygooglowany film rodzimej produkcji (dla tych jeszcze nie przekonanych) :)
  23. 1 point
    Normalni ludzie to mają dwa kciuki ;-)
  24. 1 point
    Zaczynam nie rozumieć tego forum. Forum marki BMW, pacjent pyta co ma kupić z wyraźnym wskazaniem, że chodzi właśnie o tę markę. A jak na razie odpowiedzi dotyczą: tenery, tenery, DLa, Trampek I ktoś tylko skromnie wspomniał o serii G
  25. 1 point
    Gejzer trudno przeoczyć. Duża atrakcja turystyczna, robi się tłoczno, większy ruch. Po lewej stronie drogi kemping i wejście do gejzerowi, po prawej stacja benzynowa, hotele, motele i duży, oczywiście bezpłatny parking. Wejście do gejzerowi również bezpłatne. Przy wejściu są tablice informujące o wejściu na własną odpowiedzialność. Do gejzeru prowadzi ścieżka i przemieszczający się sznureczek turystów. Po drodze mija się kilka innych gorących źródełek. Nad łączką snuje się chmura z pary wodnej. Jeśli ktoś jest zapobiegliwy, może w takim mniejszym „kociołku” - źródełku z gorącą wodą, w drucianym koszyczku ugotować sobie jajeczka (oczywiście kurzęce). Gejzer ogrodzony jest taśmą i wianuszkiem ciekawskich widowiska. Pośrodku kilkunastometrowego placyku jest zagłębienie wypełnione pulsującą wodą. Tworzy się bąbel, zapada, znowu uwypukla i znowu zapada, aż wodny bąbel zapada się bardziej niż zwykle i wtedy … . I wtedy przez dziurę w ziemi uwalnia się nadmiar ciśnienia, wyrzucający wysoki na kilka metrów słup wody. Zwykle następują po tym okrzyki radości i historia się powtarza. Gdy podziwiamy pulsujacą wodę w dziurze w ziemi, nad naszymi głowami lata śmigłowiec. Gdy już wracamy w kierunku parkingu mijamy pilota i jego pasażerów. Powiało luksusem. Było go naprawdę czuć. Takie niewymuszone, nie silące się na pokaz bogactwo. Przy gejzerze powstała miejscowość turystyczna Gejsir. Nastawiona na obsługę masowego turysty. Przepełniony kemping z mnóstwem kamperów i przyczep kempingowych, hotele (ceny wybitnie nieprzyjazne) i stacją benzynową – niestety przystacyjny sklep oferuje tylko souveniry – nie ma spożywki. Turystowozy. Robimy rekonesans w hetelach i jedziemy dalej. Około 500 metrów za gejzerem, po prawej stronie jest noclegownia. Ale nie dogadaliśmy się z nimi – jakieś abstrakcyjne ceny. Jedziemy dalej w kierunku wodospadu. Dosłownie po paru kilometrach (2?) po lewej stronie jest stadnina koni z pokojami do wynajęcia. Skręcamy. Na spotkanie wychodzi …… . Widać, ze dziewczyna dużo czasu spędza w siodle na świeżym powietrzu i ma kondycję. Błyskawiczne negocjacje i szybko dobijamy targu. Jeszcze tylko popatrzyła na nas i orzekającym tonem zapytała „ Oczywiście dwa oddzielne łóżka?”. Dwóch facetów na pomarańczowych motocyklach, to może budzić pewne skojarzenia. Do tej pory nie pomyśleliśmy o tym w ten sposób. Pokoje do wynajęcia znajdują się w przebudowanej stajni. Pokoiki niewielkie (były też większe, wielołóżkowe), kilka węzłów sanitarnych, jedna świetlica, ale bez kuchenki. Czysto i schludnie, a do tego ciekawa aranżacja wnętrza. Zostawiamy kasę za pokój i ponieważ jeszcze nie jest za późno a my jesteśmy niedojeżdżeni – jedziemy do pobliskiego wodospadu Gullfoss. Daleko nie musieliśmy jechać, raptem parę kilometrów. Znowu są dwa parkingi. Większy, przy centrum turystycznym, na górze. Drewnianymi schodkami schodzi się ze skarpy na poziom dolnego parkingu, a dalej ścieżką wzdłuż rzeki do wodospadu. Do tej pory byliśmy na sucho, po przejściu ścieżką do wodospadu – było już na mokro. Wielki, potężny wodny żywioł. Można podejść na skalna półkę- do samej krawędzi wodospadu. Ciekawe, że wodospad leży na prywatnej ziemi. Jeden z poprzednich właścicieli miał w planach zbudować w tym miejscu tamę i zlikwidować wodospad. Ale jedna z jego córek, zaszantażowała ojca. Że jeśli podejmie decyzję o zburzeniu wodospadu, to ona przedtem popełni samobójstwo skacząc w nurt rzeki. Mokrzy, z poczuciem spełnionego obowiązku udaliśmy się do stadniny na nocleg. Przejechane 224km https://www.google.pl/maps/dir/64.5672943,-21.988716/64.6747133,-21.6666793/64.7134562,-20.833435/64.3605774,-21.0001182/%C3%9Eingvellir/64.3132253,-20.2858842/64.314248,-20.1513885/@64.4467395,-21.3324188,9z/data=!4m19!4m18!1m0!1m0!1m5!3m4!1m2!1d-20.8659132!2d64.5341098!3s0x48d423651465ac1d:0x99cb08f04754a5ee!1m0!1m5!1m1!1s0x0:0x7b12e3a7b1a1e85!2m2!1d-21.079623!2d64.266283!1m0!1m0!3e0


×