Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 05.06.2017 in all areas

  1. 5 points
    no i temat do zamknięcia moje pierwsze moto odjechało do nowego właściciela, 4 lata razem .... piękne wspomnienia: Iran, Rumunia, Praga, kilka zlotów naszego forum, wiele wycieczek po Polsce, codzienne dojazdy do pracy, kilka niegroźnych gleb, wspólne serwisowanie u Jasinka w garażu nigdy nie sądziłem, że tak się zżyję z jakąś rzeczą, idę pić i płakać w tym roku raczej już nie pojeżdżę, zbieram kasę na coś większego
  2. 2 points
    Ale że jak? Czemu wklejasz czyjś filmik? No bo przecież to nie ty, mówiłeś, że teren nie, szutry nie, nie... Aaa, dobra, teraz kojarzę. Mówiłeś też że DL to zajebisty motocykl, że nie zmienisz, itd...
  3. 2 points
    Ty się lepiej dowiedz czy nie zlikwidowali linii PKSa co to nim chciałeś do Słupska... Albo zapytaj Seba...
  4. 2 points
    Qrde a już kupiłem bilet do Słupska i w poniedziałek jadę do Juli, a tu piszo ze wycofali... [emoji1] gdzie jest Seb ja sie pytam.. on to dokładnie sprawdzi, przymierzy, doradzi, podpowie ... [emoji1] Wysłane z mojego LG-H440n przy użyciu Tapatalka
  5. 1 point
    No to lecimy z tym koksem. Tak się kręcę i kręcę po tych moich przydomowych okolicach i co nóż coś nowego odkrywam, albo wracam w ulubione miejsca. Tym razem padło na Beskid Niski, a wycieczka zaplanowana w towarzystwie starego kompana z lat szkolnych który stał się od niedawna posiadaczem zacnego Dakar-a, i tym samym nowym kompanem do wycieczek ( szkoda ze z Tarnowa ), ale damy radę. Umawiamy się wiec tak mniej więcej dla każdego po drodze, w Jurkowie nad zalewem o jakże oryginalnej nazwie - Chorwacja. , na początek skoro dojechały naklejki to od razu robimy "inicjację" Dakara to ja tez skorzystałem z okazji i walnąłem sobie naklejkę która jeździ od prawie roku w tangbagu I lecimy. Żeby sobie urozmaicić dojazdówke fundujemy sobie przeprawę Potem chwila dla reportera z widokiem na zaporę w Czchowie i odwrót na pierwsze w tym dniu szuterki Jadąc dalej w kierunku Ropy trochę za późno skręcam, ale jakaś droga jest ( przynajmniej na mapie ) Niestety jak się później okazuje nie pierwszy raz na tej wycieczce zmuszeni jesteśmy do odwrotu, poza asfaltem i szutem jest tak mokro ze zawracam z leśnej drogi po 10 metrach, ale jazda w zaparte na ślepa drogę rekompensują widoki ... Kolejny punkt trasy - Zapora Klimkówka i podobno niedaleko są Łosie , tyle ze z parkingu z tzw. punktem widokowym nie wiele widać, trzeba by kawałek iść, a my chcemy jeździć, nie chodzić wiec jedziemy dalej. Kiedy tylko wyglada ze da się przejechać wybieramy alternatywne, ale ciekawsze drogi Plan jest taki żeby dojechać do Południowej granicy Polski, tam gdzie na mapie nie ma już drogi. i finalnie udaje się dotrzeć do niezwykle malowniczego miejsc na kocu Polski Bilans bardzo udanej niedzieli: 340 km, kilka miejsc w które warto było by kiedyś wrócić, sporo udanych fotek i jeszcze więcej niezapomnianych i nieuchwyconych widoków.
  6. 1 point
    Michał, przestań się mazać, w garażu czeka "zima"
  7. 1 point
    Gratulacje! Większego mówisz, kładę swoje żetony na cyce
  8. 1 point
    Trzy dni na GSiku.... sumarycznie ponad 1000km, piękne trasy i pewno z tysiąc zakrętów wiec postanowiłem się podzielić.... Plan był taki żeby pierwszego dnia zaraz po pracy pognać do Szarocina obok Kamiennej Góry (tam mój kolega kupił gospodarstwo rolne i zapraszał od dłuższego czasu). Oczywiście warunek taki żeby unikać głównych dróg, ludzi, samochodów etc.... Trasa przebiegała tak Aż do granicy całkiem średnio... tzn duży ruch... ale później ku mojej dużej radosze było już dużo lepiej....coraz lepiej... a później już nawet bosko. kawałek po przekroczeniu granicy widoki zaczęły być boskie. Od Zlotej Hory do Starego Mesta prawdziwy cymesik... Jakość drogi jakby dedykowana dla Trolika :). Samochodów za to z tego powodu zero. Bo co Trolikowe niech będzie Trolikowe a co asfaltowe niech będzie dla innych :). ... jeszcze z innego ujęcia i wspinamy się dalej aż do przełęcze Płoszczyna i wjeżdżamy do Śnieżnickiego Parku Krajobrazowego.... Pogoda również cymesik :). Przejazd przez przełęcz płoszczyna i znów strona polska... też urocza. Nooo i znany wszystkim kamyczek.... Trochę się bałem że runie przygniatając mojego rumaka a ja będę musiał piechotką dymać do domu ale ostatecznie ludzie zabezpieczyli go patyczkami z lasu.... odetchnąłem z ulgą i pozwoliłem sobie pstryknąć fotkę Później znów strona czeska... kolejna granica i ostatecznie o 20 byłem w Szarocinie. Zwracam uwagę na kompleks pocysterski w Krzeszowie. Jak będziecie tamtędy przejeżdżać należy się tam zatrzymać. Ogromna bazylika, mauzoleum piastów śląskich, podziemia itd. Otwarte do 18stej. Jeśli chodzi o turystów to rozpracowane od a do z. Zajmą sie Wami profesjonalnie. W Szarocinie... no cóż. Nie wiedziałem się z kolegą z 10 lat. "Opowiadania" było dużo tak więc rano nie mogłem wyruszyć na pętlę karkonoską zbyt wcześnie :). Z drugiego dnia zdjęć nie ma zbyt wiele.... jakoś zawsze wolę się napawać widokami niż mącić sobie te chwile wyciąganiem czegoś na czym można uwiecznić te chwile. W każdym razie było tak... przełęcz Okraj, Mała Upa i aż do Szpindlerowego Młyna.... Zapora w Szpindlerowym to w zasadzie jedyna większa atrakcja.... Samo miasteczko to raczej kurort narciarski. Pogoda jak widać niezbyt ale na szczęście ani kropla deszczu na szybkę przez cały dzień nie spadła. Dalej przez wioskę Benecko, Vitkowice, Rokitnice później trasą 290 w Czechach aż do Nowego Miasta nad Smrekiem.... (nota bene trasa zaskoczenie.... baardzo malownicza). Później na Świeradów Zdrój.... na smaczną wodę.... Pijalnia wody bardzo ładna.... Po piciu powrót do Szarocina.... na picie. Niedziela rano... powrót.... trasą trochę inną (przez Nachod potem Ceska Cermna, Borova, Novy Hradek, Olesnice w Orlickich Horach do trasy 310 i tą jędziemy aż do 311).... i odziwo.... proszę..... Trasa 311 leci wzdłóż granicy..... w zasadzie to trasa równoległa do naszej Trasy Sudeckiej tyle tylko że duuużo dłuższa i wg mnie dużo ciekawsza i ładniejsza. Jedziecie, jedziecie i nic.... wąska droga, dużo zakrętów widoczki jak ta lala, samochodów zero i od czasu do czasu motocyklista. Aaaaa co kilkanaście kilometrów wioska i karczmą.... w jednej sam się posiliłem. Trasa 311.... Dalej do 312 i zadupiami w kierunku Głuchołazów..... aż tu nagle.....zakaz wjazdu. Chwila namysłu i jadę.... już wiem dlaczego był zakaz wjazdu:). Boczkiem po kamieniach oczywiście się udało.... Później już miało być prosto i raczej nudno.... na trasę 44 bo kupę serpentyn aż do Jesionika i dalej do domu. I kurde zaś zakaz wjazdu. Nauczony wcześniejszym doświadczeniem okrągły biały znak z czerwoną obwódką olałem i jadę dalej.... droga w remoncie... trochę maszyn drogowych i perfekcyjny nowy asfalt.... W głębi ducha śmieję się z innych że nie pojechali tak jak ja.... Kawałeczek dalej jednak już wiedziałem że pomysł jednak nie był za dobry..... Zabłyskało coś na niebiesko.... czeski punkt sprzedaży mandatów. Pan pyta czy nie znam że tutaj jest zakaz no to mu odpowiadam że znam i pytam czy będzie pokuta. On że będzie. Więc pytam ile. On 500 korun czeskich. Mówie że mam tylko 200 (zostawiłem na piwko które miałem kupić tuż przed granicą). Na co on machnął ręką i stwierdził "dwieście też je dobre". Pokuta jak widać zapłacona a dalszy powrót do domu obył się bez przygód. Niestety wieczorkiem musiałem się napić polskiego piwka. Ostatecznie też nieźle. Ten weekend uznaję za niezwykle udany. A jakby tak ktoś chciał ze śląska lub okolic się gdzieś karnąć w weekendy to zapraszam....map Ci u mnie do oporu... pomysłów mnóstwo chęci i zdrowie póki co dopisują.....
  9. 1 point
    A może nie o kaski tu chodziło
  10. 1 point
    w związku z pięknymi okolicznościami przyrody dzisiaj postanowiłem skoczyć na rybkę. Szybko złapałem gpsies i wyrzeźbiłem jakąs traskę. Postanowiłem zjeśc rybkę w Pobierowie. Było mniej więcej tak: I tak: w jakimś lesie trafiłem na drogę zmasarkowaną przez bobry. W ogóle w okolicach zalewu widziałem mnóstwo śladów bobrowej roboty. Gdzieś po drodze trzasnęło mi 8 koła: Gdzieś po drodze trafiłem na taki kwiatek: w języku myśliwych mówi się: ŚWINAUJŚCIE :-) Rybka w Pobierowie - Halibucik....mniammmm Gienia grzecznie czekała na zewnątrz Zaparkowałem też koło dużej kałuży: Przed powrotem zajechałem jeszcze do Mrzeżyna na lody gałkowe przy porcie. zaczęło zmierzchać, więc postanowiłem wrócić do domku asfaltem. Też było fajnie :-). Temperatura 21 stopni, słoneczko - normalnie raj :-) pozdrawiam trolik


×