Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 25.07.2017 in all areas

  1. 6 points
    W sumie sprytny pomysł na wybrnięcie z sytuacji, gdy się nie jest pewnym, czy pisać przez 'ż' czy 'rz'...
  2. 4 points
    O każdej marce słyszy się,że kiedyś to był sprzęt a teraz złom,ale na coś trzeba się zdecydować. Podobno ten model rzadko się psuje tylko serwis kosztowny.
  3. 3 points
    To do Kropki, a nie Mirka. Niestety tak to już nie działa. Oszustwa zaczynają się na etapie projektowania, a potem idzie już gładko do samego końca łańcuszka. Taką samą sytuację mieliśmy z pralką na gwarancji. Serwisant wymieniał falownicę do silnika i nie wnikał, dlaczego po dwóch dniach znowu jest to samo. Z tych powodów sam naprawiam wszystko. Dosłownie. Korzystam tylko z warsztatu samochodowego do osobówek, patrząc im na ręce. Wczoraj wracałem z Warszawy i prawie płakałem z wkurwienia, bo kilka urządzeń naraz szwankowało. W każdym przypadku z opisów internetowych wynikało, że to standardowe niedoróbki producentów, oprogramowania itd. Telefon gubił sygnał gps, apka do muzyki po aktualizacji żyła swoim życiem (tylko reklamy wyświetlała poprawnie) i jeszcze kilka drobiazgów. Taka kumulacja, ale naprawdę szlag mnie trafiał. Też ma błąd w oprogramowaniu. Powinna ten nóż miękką stroną gąbki pocierać.
  4. 2 points
    Spoko. Pralka ma 20 lat i też w końcu padnie.
  5. 2 points
    Ona go ostrzy, a nie myje. W przeciwnym razie to powinna przede wszystkim nóż trzymać odwrotnie, a nie gąbkę ;-)
  6. 2 points
    Pierwsza doba na telewizorze, ew. na parapecie żeby to był pierwszy look po przebudzeniu Wysłane z mojego Lenovo B8000-H przy użyciu Tapatalka
  7. 2 points
    A co, damskie kupił, bo nie świeci?
  8. 1 point
    Tysiące wspaniałych wspomnień utrwalone w krótkim klipie. Dokładnie za pół roku wracamy na te trasy ponownie - musimy wyrównać niektóre rachunki !
  9. 1 point
    Hej, Właśnie zaparkowałem forumowego Dakra w poznańskim garażu . Czekam na koniec deszczu i nowy łańcuch
  10. 1 point
    A sól masz w powietrzu? Pojedź do Irlandii, na przykład do Cork, tam rdzewieją już te, które jeszcze nie zostały wyprodukowane
  11. 1 point
  12. 1 point
    Jak to niedostępne Mi się wyświetla. Kurde faktycznie nieaktualne. Padre. Myślę że to jeszcze nie czas ale... oferta wygląda przyzwoicie Raczej kieruję swój wzrok na twina a może.... jakąś bieliznę? taptarapta
  13. 1 point
    @Cichy te 2 centy sa na wege zlota! @Moto Troter bycmoze ze damskie - mozna dokrecic szpilki (nowy model "2" ma szpilki w zestawie) , i wtedy zaden podniesiony Dakar z najwyzsza kanapa (!) mi nie straszny! @FALCON tak trzeba ochrzcic zaiste! wrazenie robia dobre, i niewiele roznia sie od modelu pierwszego ktory przymieraelm wczesniej. Mam nadzeje ze posluza dlugo!
  14. 1 point
    Ochrzczimy w czwartek Wysłane z garażu
  15. 1 point
  16. 1 point
    Wg mnie, poczekaj, bo kupisz, a za kilka miesięcy znowu wpadnie jakaś kasa i będziesz żałował, że byłeś zbyt napalony. Tylko spokój..... I chłodne czoło.
  17. 1 point
    No to teraz przybędzie Ci jakieś 2 centymetry wysokości
  18. 1 point
    Ja muszę iść sprawdzić ale od dwóch lat się nie zepsuła to chyba dobra i do zabudowy!. Ma takie światełko wyświetlające się na podłodze, które informuje czy jest w trakcie mycia czy nie i wszyscy znajomi co mnie odwiedzajo sie tym jarajo, a i ja lubie sobie czasem włączyć i popatrzeć. EDIT Łirpól 6th sense - teraz już wiem skąd to światełko - to duch!
  19. 1 point
    5 dzień, wyjeżdżamy z Mohylewa i ruszamy dalej na szlak, kierunek wschód… Pierwszy postój robimy gdzieś nad niewielką rzeczką Basią, tak oczywiście, dobrze się domyślacie, była tutaj bitwa . Jesteśmy bowiem dalej na szlaku Pana Paska, który uczestniczył i w tej potrzebie, barwnie opisując w swych pamiętnikach całe starcie (bitwa nad Basią odbyła się kilka miesięcy po bitwie pod Połonką -pierwszy nocleg). Wyniku bitwy pewnie też się domyślacie, tak wygraliśmy. Konsekwencją tej bitwy był carski rozkaz wydany moskiewskim dowódcom, zabraniający im przyjmowania bitew w otwartym polu z Polakami, gdyż zawsze kończyły się tak samo i robiło się to już powoli nudne… Po krótkiej pogadance i lekcji historii odbytej gdzieś na poboczu drogi, lecimy dalej do następnego punktu wycieczki. Tak, dobrze zgadujecie, to też będzie pole bitwy. Wiem, wiem, to też powoli robi się już nudne… Lenino. To tu w 1943 roku miała miejsce pierwsza bitwa LWP tworzonego u boku armii radzieckiej. W czasach PRL-u bitwa służyła za symbol polsko-radzieckiego braterstwa broni. Jako wychowanek tegoż PRL-u mam uraz i jednocześnie ugruntowany stosunek do tamtych czasów, podobnie jak i do Ludowego Wojska Polskiego, w związku z czym przez wiele lat zupełnie nie interesowałem się bitwą, gdyż wszystko co dotyczyło tamtych czasów pogrążone było w morzu kłamstw i przeinaczeń. Warto jednak spojrzeć na uczestników tamtych wydarzeń po odrzuceniu polityki. Niezwykły jest los i decyzje zwykłych żołnierzy, którym obca była polityka. Ci ludzie, którzy w wyniku represji Stalina znaleźli się w ZSRR mieli tylko jeden cel – wyrwać się z tego raju na ziemi jakim był ZSRR. W tej bitwie szafowano ich krwią, nikt nie robił tego specjalnie, taka była po prostu natura frontu wschodniego i Rosji – życie ludzkie nigdy nie było tam wiele warte… Ginęli tutaj tysiącami i to na stosunkowo niewielkim odcinku (ok. 2km linii frontu), warto w tym miejscu pochylić głowę. Ich śmierć nie miała żadnego wpływu na przebieg ogólnych zdarzeń, ot zwykły bez znaczenia epizod, w którym w ciągu niecałych dwóch dni walk ginie, bądź jest rannych lub zaginionych ok. 3 tys. ludzi… Chylę głowę tak nisko jak tylko mogę... Polacy atakowali z tego wzniesienia, atakując w dół w dolinę rzeczki Mierei… …a potem w kierunku w oddali leżących łąk. Zwiedzamy mauzoleum, cykamy foty. Dać chłopcom zabawkę. A tak się niektórzy oburzali, kiedy stwierdziłem, iż fakty z naszej 1000-letniej historii mówią, iż jesteśmy narodem zmilitaryzowanym i o zgrozo! lubiącym wojaczkę i podboje (o tej agresji wobec innych narodów to jeszcze będzie…). Obserwuję wprawne ruchy kanonierów i uśmiech na gębach. Sami pacyfiści... Jeszcze chwilę rozmawiamy o wydarzeniach z minionych lat i lecimy dalej. Część drogi to oczywiście szuterki, trafiamy na jakiś długi, prosty odcinek na którym trudno się zgubić, więc odkręcamy manetki i kolumna rozciąga się w długiego węża, każdy jedzie swym tempem. W takich sytuacjach poszkodowanym jest zamykający, który ma obowiązek jechać na końcu, na tej pozycji zawsze był to artex, zbierał na siebie cały pył wszystkich uczestników. Artur - wielkie dzięki, dla Ciebie i taty. A pyliło się coraz bardziej, gdyż po kilku dniach ładnej pogody szutry zdążyły obeschnąć. Kolejny postój wypada pod Orszą w pobliżu zakola Dniepru. To na tych polach w 1514 roku doszło do bitwy pomiędzy wojskami Rzeczpospolitej, a Moskwicinami. Starcie było jednym z największych w ówczesnej Europie, na tym stosunkowo niewielkim terenie mordowało się tu w sumie ok. 100 tys. ludzi. Bitwa wygrana przez wojska Rzeczpospolitej. Wiem, że dużo tych pól bitewnych na naszym szlaku i zaczyna się to wszystko się mieszać (a to jeszcze nie wszystko), ale taki był zamysł, by pokazać uczestnikom wyprawy jak wiele się tu działo z naszym udziałem na tych terenach. Na przestrzeni kilku wieków było tu więcej walk niż w tym samym czasie na terenach centralnej Polski. To tutaj przez ponad dwa stulecia toczyliśmy rywalizację z Moskwą, którą to rywalizację przegraliśmy. I to sromotnie. Skończyło się zaborami. Lecz tak na prawdę nic się nie zakończyło, życie toczy się dalej, a piłka w grze... Gdzieś na trasie wita nas Lenin ze słowami: Towarzysze! Zapraszam do baru!” …a w barze: Jemy posiłek w przydrożnej knajpce i jedziemy dalej, oczywiście szutrami i bocznymi asfaltami. Po drodze agreSorek chwyta prawym okiem osę, czy pszczołę. Efekt wiadomy, twarz się powiększa, ale dobrze, że tylko na tym się skończyło… Robimy przymusowy postój. Wieczorem, już po zachodzie słońca docieramy na miejsce noclegowe nad jeziorem. Z tymi miejscami to nigdy nie jest do końca pewne co zastaniemy, gdyż wybierałem je na etapie planowania trasy, posiłkując się jedynie zdjęciami satelitarnymi z googla. Miejsce niby fajne, ale nigdy nie wiadomo, czy za kolejnym zakrętem nie znajdziemy czegoś lepszego. Szukanie taką zgrają motocykli było by kłopotliwe, więc na zwiady rusza zawsze szpica. Tu właśnie „szpica” wraca. Decyzja – na nocleg pozostajemy tutaj. Miejsce nie jest przypadkowe, przypadkom jak wcześniej napisałem trzeba trochę pomagać. Oczywiście będzie trochę historii, tym razem i przez następnych kilka dni motywem przewodnim będą kampanie Stefana Batorego (Batory, to nie tylko nazwa statku, mieliśmy kiedyś też takiego króla), lata kampanii to 1579-1581. Rys historyczny Moskwicini zawsze mieli i mają parcie na zachód, w 1564 roku Iwan Groźny postanowił przesunąć swoje granice nad Bałtyk (wiadomo nie od dziś, że kasiorę trzepie się dzięki handlowi i umożliwiającym go portom), na drodze stało jednak Wlk. Księstwo Litewskie. W zasadzie ówczesna Litwa, to był taki nadmuchany balonik, wystarczyła jedna kampania i praktycznie połowa Litwy (czyli i Białorusi) znalazła się pod skrzydłami Moskwy, tak z grubsza to tereny dzisiejszej Estonii, Łotwy i części Litwy znalazły się w raju, czyli w Rosji. Pech chciał, że ówczesna Litwa była w związku (małżeńskim, ale luźnym i bardzo tolerancyjnym) z Koroną, czyli Polską. A w związku małżeńskim jaj wiadomo, partnera kochamy bardziej jak życie zagląda nam do dupy. Podobnie było z Litwą. Rzuciła się w nasze ramiona z okrzykiem: kochanie ratuj! Bardzo Cię kocham! Już nie będę miała nikogo na boku. Cóż było robić, trza było pomóc kobiecie. W Rzeczpospolitej uchwalono gigantyczne podatki, zgromadzono wojska i kolejno rok po roku ruszyły trzy wyprawy na Moskwę ( na Połock i Psków). Te wyprawy to arcydzieło umysłu ludzkiego w dziedzinie organizacji i logistyki, a przypominam, nie było wtedy telefonów komórkowych. Rosjanie, a raczej Moskwicini po wkroczeniu na ziemie Litwy, budowali bardzo sprawnie zamki, dookoła było dużo lasów, więc budulcem było drewno. Na terenach dzisiejszej pn-wsch Białorusi (czyli tam gdzie się szwędaliśmy) jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać moskiewskie fortece i to w miejscach bardzo przemyślnych- na wyspach wśród jezior, czy w widłach przy ujściu rzek. Poniżej zamieszczam zdjęcie z trasą dojazdu na biwak, tak nie mylicie się na tej wysepce na j. Susza zlokalizowana była rosyjska forteca wybudowana przez wojsk Iwana Groźnego. Wygląd ówczesnej fortecy Susza. Susza Wielka forteca z liczną załogą i do tego na wyspie, prawie nie do zdobycia. Ale prawie, robi wielką różnicę. Jaki wynaleźliśmy sposób na zdobywanie takich zamków? Bardzo prosty. Ówcześnie strzelano z dział kulami żelaznymi, no ale kule grzęzły w drewnianej budowli nie czyniąc żadnych szkód. Do czasu. Do czasu, aż wymyślono, że należy strzelać kulami uprzednio rozgrzanymi w piecu do białości. Nie muszę mówić jaki efekt dawało naszpikowanie drewnianej fortecy rozżarzonymi kulami…Po jakimś czasie wszystko stawało w ogniu, a obrońcy zamku myśleli tylko o jednym: znaleźć się jak najdalej od płonącej fortecy. Proste? Proste. W przypadku Zamku Susza nie trzeba było nawet strzelać, obrońcy sami uciekli pozostawiając cały dobytek i uzbrojenie Polakom. Kiedy przejeżdżaliśmy przez zabudowania wioski znajdującej się na wyspie zastanawiałem się ilu jej mieszkańców wie coś o jej historii… No biwaku: Niektórzy są przed… \ Inni już po… a\\ a niektórzy jak Przemek są akurat w trakcie…dmuchania. Miejscówka jest naprawdę przednia, nad samym jeziorem i z dogodnym zejściem do wody. Nawet komarów jak by ciut mniej. Zabieramy się za rozkulbaczenie motków i stawianie namiotów. Po kilkunastu minutach nad brzegiem jeziora wyrasta miasteczko namiotowe Wieczór to dobra pora na składanie raportów z całego dnia… Potem jest kąpiel. Jest moc . Raportów ciąg dalszy... Trafiamy na klimatyczny zachód słońca, jest naprawdę ładnie. Takie chwile to dla mnie kwintesencja motocyklowego szwędu. Sami zobaczcie. Humory nam dopisują. Potem kolacja. ...a na koniec ognicho i % Jest pięknie. c.d.n. Ostatnie zdjęcie ogniska, to jednak nie ten dzień i nie ten biwak, ale klimat oddaje...
  20. 1 point
    no bo ODO w f650gs jest tylko do 99999 km i dalej kręci od zera


×