Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 19.09.2017 in all areas

  1. 5 points
    A więc skoro już podobno wszystko hula, uzupełniłem foty w poprzednich postach i czas napisać coś więcej. A więc dotarliśmy do miejscowości Bystry koło Giżycka w terminie zlotu na twierdzy Boyen który postanowiliśmy ominąć dlatego mieszkaliśmy obok. Po piątkowym deszczu który nas odprowadził cały weekend był piękny więc bez zawahania postanowiliśmy się ruszyć, słuchając naszego navitela. W sobotę zrobiliśmy lot na Stańczyki nie sprawdzając wcześniej trasy tylko słuchając nawigacji i było tak: I dotarli do wiaduktów: Jeszcze szybkie sprawdzenie okiem aparatu czy wyjazd się podoba: Stwierdzam, hm na pewno się podoba I przyszedł czas wracać, po drodze natrafiamy na miejscowość o pięknej nazwie więc szybka fota: i lecimy dalej, po drodze jeszcze jedno miejsce: i na tym ten dzień kończymy Przychodzi niedziela i plan: Mamerki + wilczy szaniec. A więc mamerki, moim zdaniem mocno komercyjne miejsce, dość droga wejściówka i tak naprawdę dwa bukry, jakaś imitacja ubota i wieża widokowa. Odczucia średnie. Jak się okazało ciekawsze bunkry były po drugiej stronie gdzie wstęp był właściwie wolny. A tak to wyglądało: Plus bunkry do których wejście było wolne: I lecimy dalej na wilczy szaniec, to miejsce uważam dużo ciekawsze. Oczywiście jest to moje odczucie, a w każdym z tych miejsc byłem po raz pierwszy. Szkoda że wilczy szaniec niestety odczuwa mijający czas, obecnie nie ma już wejścia do żadnego z bunkrów, wszystkie powoli się rozkładają, ale z drugiej strony można zobaczyć naturalne pozostałości, odczucia świetne. Pierwsza fota już na wejściu bo jakbym mógł nie zrobić sobie foty z pojazdem, działem lub karabinem: I idziemy oglądać: przy robieniu powyższej foty w oddali było słychać głos dziecka: "mamo a prawda że tam nie wolno wchodzić?" ok ok wiem, nie wolno, nie zauważyłem napisu Zainteresowanie mojej żonki bunkrami wyglądało tak że w pewnym momencie słyszę: "patrz a ja chcę zdjęcie tutaj" patrzę no i ok robię, najciekawsza rzecz którą zobaczyła na wilczym szańcu: Później wracamy, jeszcze wieczorny spacer po Giżycku: A następnego dnia uciekamy nad naszą polską wielką wodę
  2. 4 points
    Z tego miejsca "lecim na szczecin", ale też nie tak od razu W pierwszej kolejności kierunek Łeba, lecimy a po drodze całkiem przypadkiem trafiamy na stolemy: Oczywiście najważniejsze żeby przybić żółwika: Po krótkim stopie lecimy dalej, niestety tego dnia również deszcz nas odprowadzał, trafiamy do Łeby, trochę zmoknięci więc pod wydmy podjeżdżamy melexem i mimo deszczu włazimy: Tego dnia jesteśmy umówieni z @Pszemo. Ustawiamy się w Koszalinie, ustawka idealna, na stację chyba BP jak pamiętam wjeżdżamy równocześnie. @Pszemo zabiera nas na wycieczkę do Kołobrzegu: Wieczorkiem walczymy przy grillu, a następnego dnia czas się zebrać i uciekać dalej: W tym miejscu jeszcze raz dziękuję za serdeczną gościnę Cdn.
  3. 3 points
    No to lecimy nad wielką wodę. Po drodze szybka fota w Elblągu podczas postoju spowodowanego niedoborem kawy: i dalej w stronę morza, zatrzymujemy się na rybkę w Kątach Rybackich: I lecimy szukać campingu bo orientacje mamy ale nic wcześniej nie załatwialiśmy, docieramy do Sobieszewa, chociaż właściwie okazało się że obecnie jest to Gdańsk ul. Lazurowa, wydaje mi się że kiedyś było to Sobieszewo. Trafiamy na http://camping69.com/ Obydwoje twierdzimy że jeden z najlepszych na jakie trafiliśmy, cena podobna to tego na mazurach, z tym że jest kuchenka, darmowa łazienka i właściwie wszystko co może być potrzebne i recepcja 24h, naprawdę godny polecenia. Do tego numer również ciekawy Rozbijamy się gdzieś w rogu jak zawsze: i jest morze, już obydwoje chcieliśmy je w końcu zobaczyć: Jeszcze patrzę co można zobaczyć w okolicy przez oczko aparatu: O kurde piach się przykleił i w dodatku palec mi zarasta Trójmiasto odpuszczamy, w tym miejsce przez kilka dni zajmujemy się nic nierobieniem. Zrobiliśmy sobie jedynie wycieczkę pieszą do rezerwatu nad ujściem Wisły, gdzie przez lunetę można było zobaczyć foki
  4. 3 points
    Kolejny dzień, czas na obiecane Rafowi motocykle Wybieramy najbardziej krętą dróżkę do granicy niemieckiej, przez dość odludną połoninę: Są nawet jakieś szuterki w bok, ale Jagna na Gertudzie odmawia zjeżdżania z asfaltu i w dół, na północną , niemiecką stronę: Kierujemy się na Annaberg-Buchholz, gdzie na przedmieściach znajduje się cudeńko techniki: Frohnauer Hammer, czyli zabytkowa (działająca!) kuźnia. warte zobaczenia nawet dla tych, co nie władają niemieckim, bo jak działa młot napędzany kołem młyńskim zrozumie każdy, który zobaczy na własne oczy Kuźnię zbudowano w 1621 i jest w rękach tej samej familii do dziś. Przewodnik trafił się nam bardzo miły, widząc nie-Niemców mówił wyraźnie i dawał mi czas na tłumaczenie Rafowi Na zewnątrz niewielkie podpiętrzenie strumyka, który zasuwą może być kierowany na koło młyńskie które następnie napędza ogromny, drewniany wał napędowy: wał ma wypustki, które podnoszą i opuszczają młoty, znajdujące się po drugiej stronie: wysokość podnoszenia, czyli siłą młota jest regulowana na tarczy z mnóstwem dziurek. Oczywiście koło oraz młoty zostają uruchomione – huk jest niezły po drugiej stronie, także napędzane wspomnianym wałem ogromne miechy – dmuchawy do pieców. oczywiście też działające prostota tych urządzeń jest aż piękna, podobnie jak motywy kwiatowe i inne wyszukane ozdóbki sprzed 300 lat. Na zewnątrz dużo młodsza maszyna, napędzana (chyba) parowo. Naprzeciw kuźni dom właścicieli, dziś muzeum i restauracja. Muzeum – dużo powiedziane – po prostu zachowane w pełni mieszkanie właścicieli kuźni sprzed ponad 100 lat. Robi dobre, autentyczne wrażenie Tu by się Raf nie wyspał, ale Jagna już tak Lokalny wyrób, czyli koronki dziergane za pomocą kilkunastu młoteczków: Jedziemy dalej. Saksonia to też raj dla miłośników wąskotorówek. Jest tu podobno zachowanych 11 czynnych linii. Przejeżdżaliśmy obok jednej: Przejeżdżamy jeszcze przez stare miasto w Annabergu, zaglądamy do katedry (w środku nie wolno robić zdjęć bez opłaty, więc rozumiecie krótki spacer po starym mieście bierzemy kurs na Zschopau, którą to nazwę powinniście znać. W miasteczku tym pewien Duńczyk w 1915 rozpoczął produkcję motocykli. Momentami fabryka ta produkowała najwięcej motocykli na świecie! Niestety, zakończyła swój żywot w 2013. Ale do dziś (stan na 1. stycznia 2017) po Niemczech jeździ dokładnie 86.919 sztuk tych motocykli. Ciekawe, ilu z Was jeździło MZtką
  5. 2 points
    Swoją drogą, dzisiaj mija dokładnie rok
  6. 2 points
    Tak, tak, to szpindl. Tam tam mgla konie dusi i w rynny wciaga :-D Wysłane z mojego E6853 przy użyciu Tapatalka
  7. 2 points
    Bo to było na dzikim spindlerowym młynie Tam nie było przebacz
  8. 2 points
    No @ghost90widzę, że w końcu ogarnąłeś zdjęcia A poza tym jakbyś kiedyś był w okolicy, to zapraszam - poszerzyłem garaż na motocykle i wyremontowałem pokój gościnny - także jakby co, to wiesz, grill jest
  9. 2 points
    Wychodzimy z kopalni, ja bardzo zadowolona, Raf może ciut mniej - musiał polegać na moim marnym tłumaczeniem Zrobiła się piękna pogoda, więc postanawiamy pokręcić się miejscowymi ścieżkami w stronę Karlovych Var. Nie bardzo chciało się nam zatrzymywać na fotki. Drogi kręte, górskie, a ludzi niedużo, bo to raczej region narciarski. No i dobrze Karlove Vary (albo Karlsbad) to przepiękne uzdrowisko. Zaczynamy od porządnego, czeskiego obiadu. Kulajda, czyli czeska wersja grzybowej, a później tradycyjnie, czyli houskovy gulasz (Raf) oraz królik w sosie śmietanowym (Jagna). Może nie wygląda, ale jak smakuje! Przejazd przez dość snobistyczną dzielnicę sanatoryjną, na którą , obawiam się, nas nie stać Krętymi ścieżkami wracamy do Abertamy i tym razem na nogach zwiedzamy mieścinę (najważniejsze miejsce, czyli lokalną knajpę zaliczyliśmy już dzień wcześniej). Wrażenie szczerze mówiąc nie jest najlepsze. Choć wszędzie dookoła wyciągi i piękne góry, to chyba 75% budynków w mieście jest opuszczonych. Miejsce nadaje się do spania i punktu wypadowego wyłącznie pewnie dzięki temu nasz pensjonat był tak przyjazny cenowo Chyba najbardziej zamieszkały kawałek Abertamy, czyli rynek: Ale krajobrazy wynagradzają widok pustych budynków: Na łąkach niewiarygodne ilości wierzbówki kiprzycy: Wracając, zawadzamy o stary cmentarz, okazuje się, że w części poniemiecki. Każdy nagrobek zachowany, niektóre odwiedzane. Ciśnie mi się na usta jedno pytanie: dlaczego u nas z takich cmentarzy z reguły nie ostał się kamień na kamieniu?
  10. 2 points
    Ach ten Dave [emoji3] Wysłane z mojego PRA-LX1 przy użyciu Tapatalka
  11. 2 points
    A więc teraz już po kolei, jak to się zaczęło. W tamtym roku pojawiłem się na forum jako świeży motocyklista, wcześniej tylko simsonek i ok 10tys przejechanych na nim kilometrów teraz maszyna już duża i poważna, tak właśnie mi się wydawało jak zacząłem ją dosiadać. Wyprawa była jednym z moich większych marzeń a że staram się być konsekwentny to zacząłem myśleć o wyjeździe ale zanim miało do tego dojść wiedziałem że trzeba się solidnie przygotować tak więc poza motkiem od razu kupiliśmy zestaw ciuchów. Po jeździliśmy wcześniej też trochę razem żeby mieć jakikolwiek obraz tego jak to jest, muszę przyznać że żonka dzielnie dawała radę przez całą podróż Z przygotowań oczywiście nie mogłem zapomnieć o przygotowaniu motka który to dostał: - handbary, - deflektor z motoadv.pl - muszę przyznać że różnica jest duża, - nowe opony, - nowy akumulator, - boczne kufry od kolegi z forum @pawelST, - halogeny z alieexpres ledowe te U7 z ringami - przyznam że odczuwam że jestem bardziej widoczny już na zaświeconych samych ringach, w nocy na przelotach używałem ich muszę przyznać że dają dużo mocnego światła, dzielnie wspierały moją przednią lampę która też dostała na wyjazd żarówkę philipsa która daje super dużo światła, - bagażnik - na kufer centralny z motoadv.pl - warto bo namiot i karimaty trzymał dzielnie i stabilnie, grawer też zrobili na nim z logo bmw, - nawigacja navitel g550 - muszę przyznać że zawsze doprowadza na miejsce i jest idealnym wyborem dla wszystkich posiadających GSy i nie lubiących jeździć głównymi drogami, ona zazwyczaj zna najkrótszą lub na przełaj, więcej opcji nie ma, przekonałem się o tym pod Tomaszowem Mazowiecki jadąc w nocy lasem po piachu przez 10km zamiast asfaltem - tankbag oxforda, jakiś tam 18 litrowy, na podręczne rzeczy idealny, I to chyba wszystko, przygotowania całą parą już kilka dni przed wyjazdem, wybieramy się jakbyśmy mieli jechać gdzieś gdzie cywilizacja nie istnieje, zabieramy garnki, grzałkę, gaz, chcemy wszystko wypróbować w terenie więc każda z tych rzeczy jest zasadna Nadchodzi dzień wyjazdu, jadę na działkę po motocykl i z tego miejsca mamy ruszać ok 17, wiem późno ale trudno, jest piątek, chcemy już w sobotę rano obudzić się na mazurach. Nagle godzinę przed wyjazdem taki widok: No cóż ale deszcz przechodzi i jedziemy, do granicy woj lubelskiego docieramy w pięknej pogodzie i zatrzymujemy się na szybkiego stopa żeby, no właśnie założyć membrany przeciwdeszczowe bo przed nami chmura która jak się później okazało odprowadziła nas nad samo jezioro Niegocin do Giżycka, gdzie dotarliśmy ok godz 1 w nocy przez deszcz i po frezowany asfalt, cóż trudno trochę się przeliczyliśmy. Ale cóż uśmiech na twarzy jest bo pierwsze takie wakacje w życiu, nigdy wcześniej nie byliśmy ani motocyklem ani pod namiotem Camping na którym się zatrzymujemy nazywa się Borowo, całkiem ok, cena średnia ale denerwują łazienki które są na monety: http://borowo.com.pl/ Na campingu trochę łódek, np taka: jak już się przeszedłem okazuje się że żonka znalazła idealne miejsce na szczotkę do włosów: I cóż trzeba ruszyć się i po zwiedzać okolicę
  12. 1 point
    Niemcy chyba mało komu kojarzą się turystycznie. A szkoda. To wymarzony cel podróży, szczególnie dla tych, co lubią wszystko wiedzieć wcześniej i dokładnie planować. Każda atrakcja jest dokładnie opisana, ma swoją stronę www oraz ulotki w pięciu językach No i muszę się przyznać - mam takie wrodzone skrzywienie, że po prostu lubię ten kraj Kiedy więc pojawiło się pytanie „gdzie na długi weekend”, pomyślałam sobie o Niemczech. Rafa przekonałam obiecanką „będę Ci wszystko tłumaczyć na polski” oraz kolekcją starych motocykli. Oraz oczywiście górkami, za którymi wiecznie tęskni Padło na Saksonię, a dokładnie na pogranicze niemiecko-czeskie czyli Erzgebirge inaczej Krušnė Hory tudzież Góry Kruszcowe, o których nasłuchałam się na wykładach z mineralogii oraz geologii złożowej. Ale o tym już Rafowi nie mówiłam Do tego zupełnie przypadkiem tuż przed wyjazdem wpadła w moje ręce mapa „Aktrakcje turystczne w Saksonii” – po polsku, za darmo – i utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest tam co robić przez miesiąc. Samych zamków jest tam prawie 50! Jedziemy więc na saksy! (jeśli nie znacie tego powiedzenia – na saksy (głównie do Niemiec, ale i ogólnie na Zachód) jeździło się przed ’89 zarobić „prawdziwe” pieniądze. Wymawia się „zaksy” – ta jak „zaksen” czyli Sachsen/Saksonia) Niemcy to naród oszczędny, zatem my też podeszliśmy oszczędnie do wyjazdu i znaleźliśmy nocleg po stronie czeskiej, za to w cenie polskiej. Zresztą wioska Abertamy okazała się być poniemiecka, więc wielkiej różnicy nie było. Daleko nie mieliśmy – coś koło 350 km, trochę Niemcami, trochę Czechami. Na szczęście przestało padać tuż za polską granicą (ciekawe…). Pierwszy odcinek wzdłuż niemieckiego poligonu z polskimi tabliczkami „wstęp surowo wzbroniony” – ach, ci grzybiarze… Ciekawe, że po drugiej, polskiej stronie Nysy jest ogromny, „tajny” magazyn amunicji Pierwszy przystanek to zamek Stolpen na wschód od Drezna (51.048027, 14.083816). Zamek widoczny z daleka: Pewnie kojarzycie nazwisko hrabiny von Cosel. Ta kochanka polskiego (i saksońskiego) króla Augusta II Mocnego. Miała 36 lat, kiedy to znudzony nią król zamknął ją w twierdzy Stolpen. Na całe 49 lat – do śmierci. A teraz zamek reklamuje się hasłem „Stolpen. Już się nie uwolnisz”. Niemieckie poczucie humoru? Sam zamek liczy sobie około 800 lat. Góruje nad malutkim, sennym miasteczkiem, gdzie jedyna czynna knajpa była zarezerwowana na jakąś imprezę… Na rynku pomnik ze słupów bazaltowych, których w tej okolicy jest mnóstwo Co jest piękne w takich starych miasteczkach – ile widzicie reklam na budynkach?? Brama wjazdowa do zamku (z piaskowca): Dziedziniec dolny, ściany stanowią naturalne przedłużenie bazaltowych kolumn: a w ścianie kolumny pocięte na sześcioboczne plasterki (przepraszam, ale nie umiem w takich miejscach nie widzieć geologii ) od drugiej strony jak płotek: Dziedziniec górny: a do tego studnia o głębokości ponad 80 wykuta w bazalcie. Przez 4 górników, przez 28 lat. Gorzej, niż więzienie W lochach trochę rzeczy muzealnych, w tym całkiem przyjemna wystawa skał Podsumowując – dobrze wydane 6 EUR. Ale możecie się tam wybrać w swoje urodziny i będzie za darmo Wrzucamy na ruszt Kartoffelsalat i lecimy dalej. Może tam?
  13. 1 point
  14. 1 point
    Nic nie przeżyje telemarku w Szpindlu z tego co stoi pod skocznią , Kubelwagen /Viadro / również .
  15. 1 point
  16. 1 point
    Dostałem pozdrowienia z kraju Frankow Wysłane z mojego E6853 przy użyciu Tapatalka
  17. 1 point
    Ostresowanie przebiega i prawidłowo , śmiesznie tanie taryfy zawoza pana bez prawa jazdy w ładne miejsca .kuchnia kapitalna , piwko ok , hotel super . Szkoda że zaraz koniec .. Wysłane z mojego HUAWEI VNS-L21 przy użyciu Tapatalka Mniam [emoji2] Wysłane z mojego HUAWEI VNS-L21 przy użyciu Tapatalka
  18. 1 point
    Truizm, ale skutki nawet małej kolizji na motocyklu są nieprzewidywalne dla pasażerów, a samochodem duża szansa przetrwania bez szwanku. W trosce o dzieci nie podejmę tego wspólnego ryzyka. Niektórzy wierzą w przeznaczenie, a ja bardziej w suche fakty i chichot losu...
  19. 1 point
    Ku*wa! Dlaczego nie sprzedawałeś jak kupowałem?!?! Powodzenia w sprzedaży! Pozdro
  20. 1 point
  21. 1 point
    Wiadro ;-) Wysłane z mojego E6853 przy użyciu Tapatalka
  22. 1 point
    Jak patrzę jak jeździ autem, to taniej będzie inter city
  23. 1 point
    Jak ktoś da lajka pod tym postem, to może się okazać że ma problemy z logowaniem. Już prawie wróciłem do rzeczywistości... Więc niebawem zasiade do kompa i coś poklikam...
  24. 1 point
    Okolice Drezna są już przyjemnie pagórkowate, dojeżdżamy bardzo bocznymi drogami do drogi – widma (autostrada 172a) pod Pirną. Zaczyna się w szczerym polu, na GPSie brak, a znaki pokazują na Pragę Już za drugim razem udaje nam się pojechać dobrze. Wpadamy na dwupasmówkę, mamy jeszcze sporo km przed sobą, trzeba nadgonić. Za Teplicami i Mostem widzę śliczne stożki wulkaniczne, trzeba będzie się im przyjrzeć kiedyś bliżej Za Chomutovem w końcu zjeżdżamy na drogi boczne. Całkiem wysoko położone: Wieje straszliwie i temperatura spada chyba co kilometr o jeden stopień. Tylko czekam, aż przekroczy magiczne +10 Wjeżdżamy w region narciarski, wszędzie wyciągi i ratraki. Jesteśmy koło 1100 m n.p.m. Na szczęście Abertamy już niedaleko, bo zaczynam zamarzać Abertamy to wioska, ale coś nie możemy znaleźć naszego adresu, mimo krążenia. Nie zostaje nic innego, jak pytać miejscowych Dowiadujemy się, że Apartmany Agata są tuż za urzędem miejskim, a ten mi mignął przed chwilą. No tak, oczywiście było to tuż za rogiem i przejechaliśmy tam ze dwa razy już Taki mały budynek, można przeoczyć Dostajemy mieszkanko , ciepłe, ładne i wyposażone we wszystko co trzeba, a motki tulą się do siebie na podwórku: Jest 12 sierpnia, mży, i jest +11 stopni – na szczęście kaloryfery gorące ! Zakopani po szyję pod kołdrą, zastanawiamy się, co robić z tak rozpoczetym weekendem. Na szczęście (niech żyje wi-fi oraz meteo.pl) informacje pogodowe twierdzą, że będzie cieplej i słoneczniej z dnia na dzień. No dobra, ale co z jutrem? W szczególności przedpołudniem? - Raf, jedźmy do kopalni, na pewno nie będzie nam padać na głowę. I tak też zrobiliśmy, po uprzednim porządnym wyspaniu się, czyli mniej więcej w południe. Góry Kruszcowe to miejsce, gdzie od XII wieku wydobywano rudy metali, w tym srebro, cynę, cynk czy bizmut. A dziś każda większa miejscowość udostępnia swoją kopalnię. Ja wybrałam tę najbliższą czyli sztolnię Frisch Glück "Glöckl" w nadgranicznym mieście Johanngeorgenstadt. Kopalnia srebra z XVIII wieku, następnie po II wojnie przejęta przez Rosjan (tu było NRD) ze względu na towarzyszące złoża uranu. Po wstępie „teoretycznym” przewodnika kaski w dłoń i wchodzimy w podziemia. Komora, w której zainstalowane były ogromne „koła młyńskie” do odwadniania, kuta 28 lat („ale to i tak krócej niż lotnisko w Berlinie”, jak złośliwie zauważył nasz przewodnik) Jakoś nigdy nie zwróciłam uwagi na pochodzenie słówka „kibel”. A tu proszę. Toaleta, czyli „Kibelstation” dla górników: W sztolni rekonstrukcja fedrowania średniowiecznego, przedwojennego (młoty pneumatyczne) i powojennego (dynamit). Tempo średniowieczne było trudne do uwierzenia – kilka cm na dobę. i na koniec kolejka kopalniana: Jeśli ktoś nie był nigdy takiej starej kopalni, to naprawdę warto. Trzeba jednak znać niemiecki. Można jednak wybrać się do kopalni złota w Złotym Stoku w Kotlinie Kłodzkiej i będzie na podobnym poziomie W rejonie Gór Kruszcowych jest kilkadziesiąt takich kopalni udostępnionych turystom, w tym takie, gdzie płynie się łodzią, czy zjeżdża 100 m w dół. Ja polecam
  25. 1 point
    ostatni i jedyny mandat w Austrii zapłaciłem w 2008 roku , na wjeździe do Drasenhofen miałem dość grubo - wracałem cięgiem z Czarnogóry i trochę miałem dosyć . Śmiesznie było bo 20 euro promocja , ja nie mam euro , on nie ma wydać ze 100 pln - miał tabelkę że to 20x4=80 pln . Nie mógł uwierzyć że poprosiłem o 25 euro bo szkoda czasu . napisał /mam do dzisiaj .../ , zapłaciłem , do widzenia ... . moment , ale tego gołębia z atrapy to proszę usunąć . ok , jest gołąb , wyciągam rękawiczki z apteczki wywalam gołębia z auta i kieruję się do kubła . Halt ! nie jest pewne że to jest Austriacki gołąb ponieważ jedzie Pan z daleka , więc proszę go zapakować do worka i usunąć poza granice Austrii czyli wywalić do kubła w Czechach !!! zemdlałem . I wtedy jeszcze nie mieli terminali w radiowozach


×