Niby: Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Sprawa dawno nieaktualna, ale słyszę głosy: "Pani skończy!", "Pani skończy!", a ja wielokrotna złota medalistka i championka w braku asertywności, odpowiadam stanowczym głosem " no dobra...". Wracam więc wspomnieniami do pięcioraczków motocyklowego entuzjazmu: Po pobycie nad Balatonem, gdzie spotkali uroczą fankę motocykli, aż z Alaski, rozdzielili się na dwie grupy: dzielna reporterka Marta Chaliburda wraz super dzielnym kierowcą Ireneusz Chaliburda powrócili do domu i stęsknionych córeczek, a druga grupa, których karuzela wzajemnych szaleństw nie mogła jeszcze się zatrzymać wkręciła się do sympatycznego Waldusia. I przez ten rozłam przestały spływać dalsze wieści. Walduś swój człowiek ugościł na bogato, nie wiem jak mu się udało ich potem wygonić z takiego dostatniego domu, ale jakoś sobie z nimi poradził. I powrócili podróżnicy na łono rodziny, powrócili do swych codziennych zajęć i cicho już siedzą i już selfi nie robią, a ja porzuciłam to niedochodowe zajęcie jakim jest korespondent do zadań specjalnych i mam wolne od tej fuchy pewnie, aż do wiosny 2018.
Ja tylko dodam od siebie, że przenocowaliśmy i zostaliśmy ugoszczeni (jeszcze w piątkę) przez naszego forumowego Jarka i jego rodzinkę. Dzięki Jarek :-)