No i wróciłem. Cały, choć ze skręconą nogą ( o tym później) ale umordowany i szczęśliwy. Chciało by się krzyczeć, LUDZIE SIADAJTA NA MOTOCYKLE I JEŹDZIJTA. Gdzie się da i ile się da. Świat jest piękny !!!
Ale po kolei...
Ruszyliśmy w czwartek 26-go kwietnia w okolicach 16tej. Cel: okolice Kindberg w Austrii, u rodziny Kolegi.
Jedziemy we dwoje, droga w miarę spokojna, w okolicach Piotrkowa T. złapała Nas koszmarna ulewa i wichura. Przerwa, herbata i w drogę. Wieczorkiem dojechaliśmy do Mszany, gdzie był pierwszy nocleg (Leśne Runo). Całkiem przyzwoicie. Rano w drogę.
Dotarliśmy do Mikulova. Tam zbieramy po drodze ludzi z Bielska, Szczecina i Gorzowa. Jestesmy w komplecie.
Już w 6 maszyn grzejemy do Austrii. Po południu docieramy do Kindberg. Urocza alpejska wioska, nocujemy w gospodarstwie rolniczym.
Wieczorkiem kolacyjka w "wiejskim stylu"...
Rano śniadanko i smarowanie łańcucha, mamy polatać po okolicznych górkach.
Patrzę, a tu niespodzianka (pierwsza dzisiaj)...
O żesz Ty w mordę Po krótkiej dyskusji (jednak gwóźdź nie sterczał, ale nawet był dociskany) decydujemy nie ruszać ścierwa. I było OK. Przejechałem całą wyprawę z "goździkiem".
W trakcie smarowania przetaczałem motocykl, źle musiałem chyba ustawić nóżkę na trawie. Generalnie nie z tego, ni z owego maszyna poleciała na bok. Tak nieszczęśliwie upadła że owiewka uderzyła w betonową ścianę, wyłamyjąc czachę i szyby (wiem, wiem - nikt nie uwierzy, że to parkingówka ) . Załamka...
Po jakiejś godzince dłubania, klejenia taśmą, trytykowania, kombinowania, modzenia itp, itd. Coś tam zdziałaliśmy (przy pomocy kawałka widelca i dwoździków):
Ostatecznie mój "Weasel" (czyli łasica, bo to małe gówienko prawie wszędzie wjedzie), zyskał adwenczerowego stajla . Starczyło na całą wyprawę (nalepki tylko szkoda, przykro mi KaeSie - pójdzie do kosza razem z popękaną owiewką):
Ruszamy polatać po "górkach"
Szybka kawusia w MariaZell (ichniejsze sanktuarium). I pomału lecimy do domku na obiad.
Po obiadku pakowanie i w drogę. Dalej przez Austrię, Słowenię i do Chorwacji. Nocleg w Varażdin.
Rano ruszamy w kierunku BiH. Po drodze niespodzianka, uroczysta msza w Chorwacji. Postaliśmy i popatrzyliśmy, a potem po cichu wsiedliśmy na motki i odjechaliśmy...
Wjeżdzamy do Bośni i Hercegoviny. Zaczyna być coraz ciekawiej:
Docieramy do miejscowości Livno. Nocujemy w hotelu "Park". Hotel, jak hotel (trochę biedny) ale pierwszy raz mamy taki garaż Po opuszczonej dyskotece. Zamykany na kłódkę, a jakże...
CDN (zaraz, wrzucę kolejne fotki. Cierpliwości)...