Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 18.10.2018 in all areas

  1. 9 points
    Palim dalej, dzień 9, tym razem lecimy na błotne wulkany, dojeżdżamy już wieczorkiem, same wulkany postanowiliśmy zwiedzić pieszo, najpierw te pod które można dojechać asfaltem a następnie te za campingiem La Hangar: Spotykamy Pana który prowadzi stado owiec: Te drugie, tak jak pisała @moQoni faktycznie mają jakiś fajniejszy klimat i jest niemal pusto: Śpimy na campingu La Hangar, faktycznie mają tam dobre wino własnej produkcji jak zrozumieliśmy, podawany w karafce Cena campingu, w sumie nie pamiętam ale porównując do ceny z relacji Moniki to ok 10 lei w górę. Od tego też campingu mamy codziennie z rana problem z odpaleniem motocykla, niby wszystko jest a nie chce odpalić, no ale jakoś się udaje do końca wyjazdu z tym skutecznie walczyć A i jeszcze mapka z dnia dzisiejszego:
  2. 5 points
    DEJ FAJW Rano budzimy się bez żadnego kaca bo nam hultaje zamknęli bar o 22.00, a nie zrobiliśmy wcześniej żadnych zapasów. Jacek pakuje się i odjeżdża w stronę domu ponieważ ma jakieś sprawy do załatwienia w Polsce (jak się później okazuje jechał niepotrzebnie ). My z Dziadkiem jak to my, śniadanko, toaleta, papieros, kawa, papieros, kawa i tak jeszcze razy 12 i już o 11.00 jesteśmy zwarci i gotowi żeby zacząć nową przygodę. Wyruszamy w stronę Wierchowiny w związku z tym wyjątkowo ten dzień mamy w planie spędzić w większości na asfalcie bądź drogach uznawanych na Ukrainie jako "cywilizowane". Droga jest niby fajna bo wiedzie przez różne górki ale jakoś tak po ostatnich dniach nie chce nam się specjalnie zatrzymywać żeby robić foty. Tu jedna z przerwy na papieroska: Jedziemy sobie dalej po drodze skręcając na lekkie szuterki z widokami. Skręcamy na drogę wzdłuż Terebli na zakarpaciu, która to wg relacji Dziadka miała kiedyś znacznie więcej wody niż obecnie Dalej mkniemy przez wioski drogami gminnymi tak dziurawymi, że urywa się z zaczepów moja zajebista lampa touratecha i tracimy ponad dwie godziny na to żeby z powrotem ją zamontować (trytki wygrywają, wykonujemy nowe otwory do jej montażu w czaszy scyzorykiem Dziadka ). Później trochę krętych dróg asfaltowych i o zmroku wjeżdżamy znowu na szutrówki, które wiodą nad wprost Wierochowyny. Hotel jest całkiem ok, w cenie mamy zwierzęta domowe: Niewątpliwym plusem Wierchowyny jest to, że jako spory kurort górski jest trochę bardziej cywilizowana i wieczorem nie przyczepiają się "przyjaciele", którzy chcą za wszelką cenę zagadać, opowiadać historie swojego życia i zadawać dużo różnych pytań. Dla mnie po jakimś czasie stawało się to męczące, pewnie też z tego powodu, że ni w ząb nie rozumiem tego co mówią do mnie Ukraińcy. DZIEŃ SZÓSZTY Następnego dnia tradycyjnie nie spieszymy się i ruszamy zwiedzić sobie miasteczko za dnia i spożyć śniadanie w jednej z lokalnych knajpek. Na targu nabywam oryginalne Ukraińskie Ray Bany w przeliczeniu za 20 zł ponieważ moje poprzednie okulary tracę dzień wcześniej pod butami motocyklowymi (do dzisiaj nie rozgryzłem czy pod moimi czy pod Dziadka) . Pierwsze zdjęcie w takich okularach musiało być zrobione przy złotym żołnierzu Po powrocie do hotelu przebieramy się w ciuchy motocyklowe i postanawiamy, że zostajemy w Wierchowynie jeszcze jedną noc żeby na lekko móc pojechać offem na Burkut, a następnie wjechać na Połoniny. Do Burkutu wiedzie bardzo malownicza szutrowa droga wzdłuż Czarnego Czeremoszu Na końcu tej drogi znajduje się posterunek Policji lub kontroli granicznej, na którym trzeba pokazać paszporty. Później robi się bardziej wąsko, zaczynają się mini brody oraz więcej błota. Niestety nie mam zdjęć dojazdu do samego miasteczka, widać to natomiast na zamieszczonym przeze mnie filmie od ok 7 minuty. Ja tę drogę pokonuję bardzo spokojnie natomiast Dziadek szaleje i wjeżdża w kałuże z szybkością chyba 100 na godzinę co będzie miało pewne konsekwencje do końca wyjazdu ;-). Po pokonaniu tej fajnej ścieżki naszym oczom ukazuje się Burkut czyli wisienka na torcie. Miasteczko zupełnie opuszczone, dawny kurort wypoczynkowy i jednocześnie najdalej wysunięta na południe dawna większa miejscowość Polski (za czasów II Rzeczypospolitej), a obecnie "zielona" granica Ukrainy z Rumunią. Dziadek jak typowy Dziadek zatrzymuje sobie skarby z opuszczonych domostw Po beztroskim pikniku postanawiamy ruszyć na okoliczne Połoniny, celem jest zdobycie szczytu Popa Iwana przed zmrokiem. Niestety dzika jazda Dziadka doprowadza do zamokniecia jakiejś tam wtyczki w jego pojeździe i wieśniak nie chce współpracować co martwi nas niezmiernie z racji lokalizacji w jakiej się znajdujemy. W końcu po iluś tam razach w końcu odpala i możemy kontynuować jazdę. Ruszamy na okoliczne szczyty Niestety na górze jest zupełne mleko dlatego z podziwiania widoków nici, w dodatku na drodze na Popa Iwana znajduje się posterunek gdzie nie zostajemy przepuszczeni dalej ze względu na warunki atmosferyczne. Policjanci zabraniają nam robić zdjęć pod groźbą kary śmierci ale kto mnie zna to wie, że ja się niczego nie boję :-D Wracamy drogą, którą przyjechaliśmy, g...o widać i piździ Dziadek wymyśla, że musimy kupić ser od górali więc ruszamy jak nienormalni jakąś śliską drogą pod górę, zdjęć nie mam ale drogę widać na filmie w ok 8 minucie. Z biegiem metrów droga staje się coraz chujowsza i zaczynam się zastanawiać czy to aby był dobry pomysł. Oczywiście okazuje się, że we mgle totalnie się pogubiliśmy i znowu jesteśmy blisko posterunku na szczycie, tam spotykamy Polaków, którym udało się tego dnia dotrzeć na Popa Iwana (chyba ich dobrze zrozumiałem). Należą oni do tej grupy, która coś już w życiu dokonała ponieważ po tym jak z podziwem zauważyłem, że jeden z nich jedzie na Afryce na oponach typu Anakee2 on mi odpowiedział że "enduro to nie dyscyplina tylko styl jazdy". Pomyślałem sobie, że tego levelu nigdy nie osiągnę, z płaczem wsiadłem na Frankensztajna i pojechałem kupić sobie ser na pocieszenie Po tym zdarzeniu kupujemy sobie jeszcze wino do sera i udajemy się do hotelu. C.D.N. za dwa miesiące
  3. 4 points
    Dzień 4 i 5, zbieramy się z pensjonatu, a zapomniał bym, kota mają mega Zaliczamy po drodze Sybin, plany tego dnia mamy bogate ale skutecznie stopuje nas chmura za którą jedziemy i cały czas wjeżdżamy w deszcz, więc robimy postój i postój i postój, co by nie wjeżdżać w deszcz, a teraz parę fotek: I jeszcze postój gdzieś po drodze: Tego dnia mimo szczerych chęci na zwiedzanie docieramy jedynie na miejsce noclegu, gdzieś nad strumykiem pod górami. Co prawda jechaliśmy na camping znaleziony na googlach, jednak 5 kilometrów przed celem widzimy jakieś namioty więc podjeżdżamy, okazuje się że jakieś dwie różne rodziny rozbiły się nad strumykiem na łące. Przyłączamy się więc, jest miło przyjemnie, cały czas jesteśmy zdumieni tym że w Rumunii świetnie mówią po Angielsku, teraz znów foty: Tego dnia przejechane: Dzień 5, ruszamy rano przed południem jak co dzień, tego dnia odwiedził nas przyjaciel piesek: Najpierw trafiamy do Bran, ale stu metrowa kolejka skutecznie nas zniechęca, więc jedziemy do Rasnov: Tego dnia lecimy dalej do Bukaresztu, chcemy zobaczyć stolicę i tam zostajemy na jeden dzień, jeszcze postój przy lidlu: A wieczorkiem ruszamy na stolicę, jedyne co zauważam to ogromne budynki, ale samo miasto nie wciąga, idziemy coś zjeść i spać: Jeszcze lokalne żarcie w jakimś burgerze: I spać, tego dnia śpimy w Lory House w Bukareszcie, przystępnie cenowo, zamykana brama, właścicielka mówi po angielsku, jest wystarczająco Jeszcze mapka z tego dnia: Ok, i dzień 6, 7 i 8, lecimy nad morze, tam mamy ochotę trochę po leżeć i tak właśnie robimy: Wyposażamy się w nowego przyjaciela flaminga: Trafiamy na camping w Navodari, standard nie powala, ale co trzeba to jest, nam trzeba jedynie żarcia, wody, słońca i leżaka, wszystko jest i jest ok: Na rumuńskich plażach każdy znajdzie coś dla siebie, tak stwierdzam widząc takie okazy na plaży: Mapka z dnia 6:
  4. 3 points
    Nie, nie udało Nie przejmuj się, przecież dojechałeś do Theth na łysych metzelerach ... o tutaj jest dowód A poza tym weź coś zrób z tymi fotami, bo nie po to czekałem pół roku żeby czytać Twoją nudną, bezsensowną i nie wnoszącą niczego relację ... Foty se chciałem pooglądać, a głownie to te, na których ja jestem. A tu ch... A przy okazji zapytam. Jedziesz w grudniu na Popa Iwana ? Na samych felgach, bez opon ... Może udałoby się dołączyć do elitarnego grona Tych Co w Życiu Czegoś Dokonali ...
  5. 3 points
    W takim razie relacji nie będzie, będzie chór! Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka
  6. 3 points
    Na tym posterunku o tych zdjęciach to nie żartowali... Napromieniowani ci czymś aparat i teraz ze wszystkich niewątpliwie cudownych i artystycznie doskonałych zdjęć widać.. 3. Słownie trzy. Jakąś rzekę co to miało być w niej więcej wody, Afrykę i ser. Szkoda..
  7. 2 points
    Foty z relacji, chronologicznie do opisu;-) Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka [emoji3] Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka [emoji3] Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka [emoji3] Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka
  8. 2 points
    Też chciałem pomóc, ale skoro już pomogłeś to nie będę wchodził z butami ....
  9. 2 points
  10. 2 points
    Zapomniałem dodać że przed wyjazdem przeczytałem chyba wszystkie wasze relacje z Rumunii, odgrzałem też te starsze kotlety. Z tego co kojarzę to do pensjonatu trafiłem poprzez dane gps wrzucone w waszej relacji @Marcin N. A więc dzień trzeci, wyjeżdżamy skoro świt jest rześko, nie ma jeszcze ruchu na ulicy, robimy transalpine od strony północnej, później lecimy do Curtea de Argeş a następnie w górę i robimy jeszcze transfogaraską. Na mapie wydawało się że tych kilometrów jest mniej, jednak cóż do pensjonatu wracamy już po nocy ale widoki które mieliśmy przez cały dzień to coś pięknego. Ciężko jest na cieszyć oczy tym wszystkim, także zdjęcia, w pewnym momencie przestaliśmy je robić ponieważ próbowaliśmy się na cieszyć tym co widzimy Teraz trochę fotek z tego dnia: Na transalpinie mieli pysznego langosza: A tu poszukiwanie odpowiedzi na pytanie "gdzie się podział tylny hamulec?"... ta ugotował się trochę: Jeszcze sklep w Horezu: I jakoś tak trochę bokiem wjeżdżamy na trasę Transfogaraską: I mój osobisty sukces z tego dnia (w końcu kolejne cycki na oponie się wytarły): Wiem, za spamowałem trochę tymi fotami ale ten dzień był naprawdę pełny wrażeń. Pogoda piękna, cały dzień ciepło i słonecznie. Po tym dniu mogę śmiało polecić wszystkim wyjazd do Rumunii Jeszcze mapka z tego dnia:
  11. 2 points
    A więc po nie byle jakich przygotowaniach bo decyzja że w ogóle gdzieś jedziemy zapadła na tydzień przed wyjazdem pojechaliśmy do nudnego kraju w którym każdy motocyklista i tak już był więc co by tu można było napisać? Że to piękny kraj? Że warto? Że widoki zapierają dech w piersiach? No każdy to już wie ale że akurat nie my to startujemy Najpierw solidne przygotowania: zakładamy dwa dni przed bo zdążyły przyjść: stelaż + kufry Kappa KVE 37 K-Venture, dzięki którym ostatecznie upewniam się że kufry ładowane od góry to mistrzostwo świata:)+ kilka zabiegów kosmetycznych + uchwyt na telefon leoshi i śmigamy Dzień 01: Ruszamy z kopyta, plan to dotrzeć do miejscowości Oradea gdzie mamy zaplanowany jedyny hotel na całej naszej wyprawie: https://hotelimpero.eu/ Fajny standard, blisko centrum i dobrze go po prostu mieć po całym dniu jazdy Po drodze Tokaj: Trochę drogi przez Węgry: I mamy Rumunię: I Oradea, naprawdę fajne klimatyczne miejsce: To tak dzień pierwszy wyglądał
  12. 1 point
    Hej wszystkim. Gandalf z Sieniawy koło Łagowa Lubuskiego się kłania. Dopełniłem forumowej formalności, to teraz może napiszę coś o sobie. Na innych forach znany pod nickiem Wojciech z Lechii, tutaj coś nie chciało mnie zarejestrować. A ze na paru innych forach stoi żem Gandalf(ksywka jeszcze z czasów liceum) to i oto jestem. Rocznik 87( ja, nie moto), podobno najlepszy. Od roku pasjonat szeroko pojetego adv, od zawsze milosnik błąkania się tu i tam. W kwesti motocykli. Były: Honda Hornet 600, Yamaha Fazer 600, Yamaha Tw 125, Honda Transalp 600 no i obecnie BMW F 650 GS, tadam..... A to ci niespodzianka.... Sie nie spodziewaliscie co nie...hyhyhy Nie lubie zbyt długo pisac o sobie, dlatego zapraszam na jakies ognisko z elementem baśniowym i zupką z kociołka. Mieszkam razem z cudowną małżonką i dwójką przekochanych szkrabów w domu na wsi z dużym ogrodem. Namiot jest gdzie rozbic, ławkę bujaną mam koło miejsca na ognisko. Full wypas. Ol inklusif. Gwarantuje klimat. Ehhh te przegadane noce przy ognisku. Świat przyspiesza, a tu u mnie zagina się czasoprzestrzeń i wszystko płynie wolniej. A i pojeździć jest gdzie. A przy ognisku, przy okazji, chętnie opowiem o sobie. Pozdrawiam i wysyłam dużo światla, jak na Maga przystało Ave
  13. 1 point
    W Luxemburgu zapłaciłem 500€ ,ale za to przed Donieckiem za przekroczenie prędkości o 50km/h dałem zapalniczkę i słoik klopsików z Biedronki
  14. 1 point
    Mi przyszły 3. Po odliczeniu błędu pomiaru 2 były na przekroczenie o 1 km/h. Podobno, ostatnimi czasy, bardzo dużo z Francji przychodzi.
  15. 1 point
    W skrócie: Szwajcaria, poza terenem zabudowanym czyli ograniczenie do 80, fotoradar zarejestrował 144. Mandat w wysokości 4000 CFF (15000 PLN) płatne na miejscu, zakaz kontynuowania jazdy i ban na 3 miesiące (czyli trzeba mieć kogoś kto zabierze motor, lub lawetę do granicy). Jeszcze dwa kilometry więcej i konfiskata pojazdu oraz areszt. U mnie to było tak: droga z dala od miast i wiosek, totalne zadupie, las, z górki i skitrany fotoradar. Pewnie zhamowałem do 120, na szczęście nie było blokady. Chyba lepiej, żebym w najbliższym czasie do Szwajcarii się nie wybierał :/ Kochajmy nasze fotoradary :/
  16. 1 point
    Mieliśmy jechać na czoperach bez kasków żeby udowodnić w internecie, że jesteśmy najbardziej ekstremalni ze wszystkich. Postaram się przerzucić foty do telefonu i podziałać coś z tapatalkiem bo widzę, że tu same nogi z googli albo specjalnie nie chcą pomóc w temacie bo zazdroszczą nam naszej ryzykownej wyprawy. Wysłane z mojego moto x4 przy użyciu Tapatalka
  17. 1 point
  18. 1 point
    Foty nie świeco Wysłane z mojego E6853 przy użyciu Tapatalka
  19. 1 point
    To juz wiem ze byliście po nas czyli: 17.07.208 Pytaliśmy właścicieli o poprzedniego kota i chyba uznali polaków za kociarzy i postanowili coś z tym zrobić
  20. 1 point
  21. 1 point
    Kto nie jest zmęczony w tych ciężkich czasach.
  22. 1 point
    Także ten teges, dzień 2, tutaj już nie robimy dużo kilometrów, cieszymy się krajem który postanowiliśmy tego roku odwiedzić. Przejechana tego dnia trasa: Tak mniej więcej: Cygańska miejscowość Huedin - Warto wjechać w boczne uliczki, tam też jest pełno takich domków: Dalej jakieś krajobrazy po drodze: Po drodze jeszcze Kluż-Napoka: I docieramy do celu dnia drugiego, pensjonat który niektórzy z Was dobrze znają: Zostajemy tu na dwa noclegi ogólnie ceny w Rumunii do góry względem tego co czytałem w waszych relacjach, tutaj obecnie dwie osoby + dwie doby - 200 lei. Miejsce odnalezione po wklepaniu w googlach adresu: 45.785976,23.609436 Na dziś to wszystko, bimberek i wiśniówka w cenie, właściciele przywitali nas kieliszkiem, miło, przyjemnie i klimatycznie


×