Późnym popołudniem, ścigając się z deszczem docieramy do Tbilisi. Jeszcze w Stepancmindzie część grupy stwierdziła, że "wali" jazdę offem i wybiera opcję relax. W związku z tym zarezerwowaliśmy "na bogato" noclegi w całkiem luksusowym hotelu "Golden Palace". Cztery gwiazdki, a jakże
Ponieważ, jak już wcześniej pisałem rozdzieliliśmy się na podgrupy, ja z Kolegą Tomkiem dotarliśmy jako pierwsi do hotelu... Pierwsze wrażenie całkiem pozytywne:
Trzeba było zobaczyć miny panienek na recepcji - my uwalani błotem, po deszczu. W brudnych ciuchach motocyklowych. A z drugiej strony wychuchany , wymuskany hotel. Bezcenne
Oczywiście, jak światowo, to światowo. Znalazła się i pomoc przy bagażach:
Zalogowaliśmy się do pokoju, standard bardzo przyjemny.
Wypakowanie, pranie ciuchów, kąpiel. Tzw. administracyjne roboty. Potem, taksówką wyjazd "w miasto".
Z dużych miast (Batumi, Kutaisi, Tbilisi) to własnie Tbilisi podobało mi się najbardziej. Rozumiem, że to stolica kraju, jednak kontrast - szczególnie np. wobec Kutaisi był ogromny. Centrum miasta w bardzo ładnym stanie. Dużo bardzo ciekawej architektury, w porównaniu np. do konserwatywnej Warszawy to nie ma o czym mówić. W nocy przepięknie oświetlone, na tarasach budynków pełno restauracji, ogródków, muzyki na żywo.
Co warte podkreślenia, podczas całego Naszego pobytu czułem się w Gruzji bardzo bezpiecznie. Nie chodzi o naturalną sympatię Gruzinów do Polski, ale duża ilość policji, posterunków powoduje że po kraju przemieszczasz się bez obaw.
Oczywiście nie zabrakło przejażdżki kolejką linową, widok ze wzgórza zamkowego na panoramę miasta jest przepiękny.
Na drugi dzień część Naszej Grupy pojechała nad morze do Batumi. Część wróciła na drogę do Shatili, a my z Tomkiem zdecydowaliśmy zostać w Tbilisi jeszcze jedną noc i pozwiedzać okolice miasta.
CDN.