W temacie wymaganych danych, zgodności papierków oraz nastroju osoby siedzącej w okienku i łatwości rejestrowania pojazdów:
* przerejestrowanie w Norwegii:
30 minut na cle, 1:30 na stacji diagnostycznej (przerwa obiadowa się załapała ^%$^@# ), 10 minut w okienku po tymczasowe papiery i tablice. Wcześniej dodatkowe 10 minut na telefonie żeby ubezpieczyć zdalnie auto i 30 sekund w banku online żeby to ubezpieczenie opłacić.
Czas łączny: 2:20:40, wizyta w dwóch miejscach (cło, stacja połączona z urzędem).
* przerejestrowanie tego samego auta z powrotem w PL (auto kupione w PL jako nowe w salonie osobiście przeze mnie, komplet polskich dokumentów):
- 4 wizyty w agencji celnej w PL, przy drugiej zmieniły się zeznania co do zawartości i wymagalności papierów. Ostatecznie oprócz kosztów tonalnych mandat za niedopełnienie procedury ;-)
- 2 wizyty na stacji diagnostycznej. Bo auto niby w Cepiku jest ale przecież świeżo sprowadzone. Wiec trzeba duży przegląd zrobić. Diagnosta poprosił o tłumaczenie homologacji. A ja mu daje oryginalna polską, z salonu. Gość robi wielkie oczy, wyraźnie nigdy takiej nie widział. Zaczyna panikować. Po czym stwierdza że może najpierw obejrzy auto. W 20 sekund wypatruje na szybkie stara naklejkę po rejestracji w PL. I z wyraźna ulga pokazuje drzwi - nie może zrobić przeglądu, bo nie wolno mieć starych nalepek. No to pojechałem do domu (na miejscu się pan nie zgodził), zdrapaniem i pojechałem jeszcze raz. Ostatecznie gość wklepał dane, oczywiście pomieszał masy pojazdu itp. Ale pani w urzędzie powiedziała ze bez znaczenia i oni wpiszą poprawnie. Żeby było śmieszniej - auto ma ważny przegląd norweski na dwa lata, ale on nie jest wpisany w dokumenty tylko siedzi w komputerze. Wiec żeby byk uznany musiałbym z Norwegii wydobyć osobny papier a potem go oczywiście przetłumaczyć.
- 3 wizyty w urzędzie komunikacji, niech będzie 2,5 bo pierwsza w innym temacie. Konieczność wyrejestrowania auta bo system nie przekazał ze auto wcześnie wyjechało. Opłata 10pln jako jedyna nie może być pobrana kartą wiec jeszcze szybki spacerek na pocztę. Szczęśliwie przed przerwą obiadową... na tejże wizycie dowiedziałem się informacji która padła już w temacie Anglika - dokumentów z Norwegii nie trzeba tłumaczyć, osoba obejrzała oba dowody rejestracyjne przed wydaniem tej opinii. Jupi. Tyle, że gdy radośnie poszedłem już z kompletem papierów inna pani stwierdziła, że bez tłumaczenia nie halo. Bo są niestandardowe wpisy. Dotarłem do kierownik urzędu, która to autorytatywnie potwierdziła , przepraszając ze ktoś wprowadził mnie wcześniej błąd. Jeśli więc kolejna pani będzie trytać, to od razu na dywan ją odsyłam. Pani w okienku generalnie też się zawiesiła kilka razy, bo skoro z importu to poprosi dowód zakupu. Ja jej daje fakturę z salonu PL, a ona pyta : co to jest? Powinien pan mieć umowę kupna sprzedaży oryginał zagraniczny i tłumaczenie ;-)
Trzecia wizyta przede mną. Liczę ze już ostatnia. Chyba, że np dowiem się, że mam źle wpisane masy pokazy na przeglądzie i będę musiał jechać jeszcze raz na poprawkę.
- 1 szybka wizyta w biurze tłumaczeń, druga szybka będzie żeby odebrać tłumaczenia. Natomiast samo tłumaczenie nieszybkie. Bo w Bydg nie ma tłumacza i musza wysłać skany gdzieś, a tłumacz odeśle papiery pocztą. A ż e już zahaczało o okres przedświąteczny to może będę miał te papiery po nowym roku i szybko wszystko załatwię. A może nie.
Do tego wszystkiego trzeba dodać ze będąc na codzień w Norwegii musiałem kombinować wolne dni żeby być w tygodniu w PL i popychać temat. Dwa dni urlopu brałem specjalnie. Pozostałe robiłem „przy okazji” z racji że jestem w PL w miarę często , chociaż głównie na weekendy, więc przesuwałem loty o pół dnia licząc, że rano szybko załatwię sprawę. Buaaahahahaha.....
Tłukę temat od października. Teoretyczne już witam się z gąską...
A najlepsze jest to że auto w zasadzie jest na sprzedaż (i tylko dlatego chce je z powrotem zarejestrować, bo inaczej to bym je trzymał na Norweskich blachach). Na początku chciałem przygotować zestaw dokumentów i niech sobie nowy właściciel zarejestruje od razu. Ale w miarę budowania historii stwierdziłem, że lepiej zarejestruje na siebie, zapłacę te trochę ubezpieczenia, oraz odczekam miesiąc na twarde dokumenty (bez nich nowy właściciel nie może przerejestrowanie na siebie).
Jakby to Linda powiedział: i co wy k...wa wiecie o rejestrowaniu pojazdu z zagranicy....