Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 21.03.2019 in all areas

  1. 13 points
    Dzień 10 Rano budzi mnie niepokojący dźwięk... Jakby pszczoły czy co gorsza – szerszenie... Chwilę słucham, w końcu wyłażę z namiotu a tu jakiś kilkunastoletni Japończyk czy inny Wietnamczyk zabawia się dronem. Pospane. Nic, lezę z aparatem nad Drinę, bo skoro kamp nazywa się Drina – to chciałbym tą rzekę zobaczyć. Kilka fotek, wracam, sprawne pakowanko i jedziemy. Dziś objeżdżamy Park Narodowy Tary i uciekamy do Bośni. Dojazd „na górę” jest świetny. Pniemy się szutrowymi agrafkami, co chwila z coraz większej wysokości możemy widzieć Drinę. Na górze czekają nas piękne widoki, pozamykane tamami jezioro ma intensywnie niebieski kolor. Ostatnie zdjęcia to widoczki z tamy. A za tamą... jest ścieżka na brzeg z której skwapliwie korzystamy Ścieżek fajnych tam dostatek, niestety niektóre ślepe – ze 2x trzeba było zawrócić. W ten sposób żegnamy się z Serbią – czas na Bośnię. No to jedziemy na granicę na której okazuje się że.. jeden z tygrysów Bosni nie lubi. Zgaszony na granicy nie chce odpalić, łapie na pych, w oczach Harry'ego czai się panika.. Nic, jedziemy do najbliższego miasta. Droga świetna ale asfalt jakiś nieklejący.. łapię uślizg, but ratuje nogę. To najbliższe miasto to Srebernica – na centralnym placu rozbebeszamy tigera, czyścimy przekaźnik rozrusznika i sprzęt działa jak nowy. Cmentarz w Srebernicy który mijamy robi ponure wrażenie.. Każdy słyszał o masakrze.. Bosnia jest lepiej „ukampingowana” - obieramy miejscówkę nad jeziorem Bistarac. Jedyna uciążliwość to taka, że musimy przedostać się przez większe miasto, Tuzlę, ale jako że już wieczór – jakoś idzie. Kamp pozamykany ale widzimy że życie wewnątrz jest, więc czekamy i w końcu pojawia się gospodarz, oznajmia cenę (7,5 EUR/ osobę) a na uwagę że drogo – dumnie obwieszcza że kamp jest ADAC recomendation. Szkoda że ADAC nie sprawdził ciśnienia wody i bojlerów, ale od czego jest czyściutkie i ciepłe jezioro Miejscówka fajna, miejsca ogniskowe, stare drzewa dające cień, jest fajnie. Tyle że w ekipie czuć już wyjazdowe zmęczenie.. Tego się nie da uniknąć.. Wieczór upływa na kąpieli w jeziorze, przygotowaniu ogniska, wspólnym gotowaniu i (chcąc nie chcąc) uczestniczeniu w imprezie na drugiej stronie jeziora – muza grała do białego rana, akurat mnie i Monice to nie przeszkadzało, ale nasi towarzysze wstali jacyś tacy niewyraźni.. mapa i kamping:
  2. 3 points
    Dzień 9 Poranek tutaj jest chyba jeszcze piękniejszy niż wieczór. Leniwie rozpoczynamy dzień, latam z aparatem żeby zatrzymać choć trochę klimatu. Jakoś nikomu nie chce się stąd ruszać, no ale... droga wzywa, Wreszcie jedziemy... najpierw do góry do Rudnej, z niej „skrótem” do drogi nr 30. Skrót świetny, malowniczy, szutrowy, na jego końcu – monastyr. No cóż.. Odnotujmy, że jest, nawet ładny, ale my chyba lubimy naturalne widoki bardziej od stworzonych człowieczą ręką Dalszy ciąg dnia to bujanie. Nie, nie w obłokach. Bujanie się. Po zakrętach. Niezliczonej ilości zakrętów, na pustej drodze. Robimy sobie movie-day, jeździmy całą drogą, w różnej kolejności, bawimy się, upajamy drogą. Zmęczenie... ale fajne Dziś o spanie się nie boimy – w końcu mamy 2 kampingi koło siebie. Jedziemy do tego bliżej granicy z BiH mijając po drodze pierwszy który.. jest istnieje jest do niego tabliczka. Ale jedziemy dalej do miejscowości Perucac. No i... zonk. Kamping jest, tyle że zamknięty na 4 spusty a jego plac jest.. wybetonowany. I choć widzimy że jakaś rowerowa para jakby nigdy nic zaczyna się tam rozkładać – co to to nie. Wrócimy sobie. Ale najpierw żarełko. Zaraz obok kampingu, klimatyczna knajpa z tarasami zbudowanymi nad wodospadami. Wodospady świetne, ale sama knajpa tłoczna a obsługa i samo żarcie... takie sobie. Nie polecamy. Koniec końców zjedliśmy i wróciliśmy na przyuważony wcześniej kamp, który okazuje się.. łąką za domem, ale jest grill, jest wiatka i jest prysznic (co z tego że w sąsiednim podwórku w innym domu). W wiatce znajdujemy gazetkę z kampingami w Serbii... Szkoda że tak późno Acha, ta granica co sobie upatrzyłem w Perucac to w rzeczywistości tama na rzece bez przejścia granicznego.. mapa: [/url] kamping (nie ma go w google maps):
  3. 1 point
    Tak, tak Weasel idzie na sprzedaż : Sprzedam BMW G650 GS r. 2015 - 26 100 km Motocykl kupiony w salonie BMW Inchcape Warszawa jako demo. Jestem jego pierwszym właścicielem. Mocno doposażony - właściwie unikat na Naszym rynku - maszyna ma wymienione zawieszenie na enduro firmy Wilbers (Amortyzator Wilbersa + sprężyny progresywne + pozostałe elementy). Całość wykonana w LTD34 (specjalizują się w zawieszeniach motocyklowych), oczywiście potwierdzona stosowną dokumentacją i gwarancją. Koszt takiej wymiany to ok. 3500 zł. Na życzenie kupującego z motocyklem mogę przekazać zestaw obniżający który był w standardzie. Do tego zamontowane: Autoalarm, Grzane manetki Wysoka szyba turystyczna GIVI Kanapa turystyczna Gmole silnika Touratech Gmole boczne typu "bunkier" HEED Płyta ochronna silnika Poszerzane podnóżki (idealne do jazdy na stojąco) Boczne stelaże kufrów Monokey (używałem do mocowania sakw) Osłona reflektora (kratownica) Płyta bagażnika centralnego w systemie Monokey Tłumik akcesoryjny GPR (oryginalny przekażę nabywcy) Eksploatacyjne: Mało używane opony Metzeler Karoo 3 (ok 2000 km) Nowy akumulator Exide (luty 2019) wymieniony cały napęd (czerwiec 2018) a dodatkowo przy 20 tysiącach w ramach gwarancji BMW wymieniło łożyska główki ramy (czerwiec 2018) wykonany tzw. duży przegląd i wymienione płyny eksploatacyjne - (czerwiec 2018) Wszystkie przeglądy dokonywane w autoryzowanych serwisach : BMW Inchcape, Liberty Motors a ostatnio Stajnia Motocyklowa. Posiadam dokumentację zakupów, przeglądów i modyfikacji. CENA: 22.000 PLN (do rozsądnej negocjacji) PS. Sorry za przekręcone zdjęcia - nie ogarniam tego...
  4. 1 point
    Pamiętaj o prowizji. Czytałeś regulamin?
  5. 1 point
  6. 1 point
  7. 1 point
  8. 1 point
    Powinienem mieć krótsze kości (standard). Sprawdzę dziś wieczorem w garażu....
  9. 1 point
    @Jarek, przykro mi to mówić.. Ale nie pogadacie w realu.. ich już nie ma.. co najwyżej w auchan..
  10. 1 point
  11. 1 point
  12. 1 point
    Kto to widział !!! Jakieś pierścionki, jakieś klękania - to takie zniewieściałe !!! Panowie a gdzie nasz męski szowinizm !!! Za moich czasów to się dopiero odbywało - robiło się zajazd, porywało białogłowę - moja ci ona i tyle, nie miała nic do gadania. Przy okazji spaliło się jakąś strzechę, zgrabiło jakiegoś drobiu albo i świniaka coby na ucztę weselną starczyło, pod żebro wsadziło kosę przeszkadzającym oj to były czasy ..... ps. Dobrze, że moja żonka tego nie czyta. ps2. Harry nie bierz sobie tego do serca, jakiegoś małpiego rozumu dostałem - gratuluję zaręczyn w tak wspaniałych okolicznościach przyrody.
  13. 1 point
    Witaj! Wysłane z mojego D2303 przy użyciu Tapatalka
  14. 1 point
  15. 1 point
    Cześć Wysłano na Berdyczów...
  16. 1 point
    U nas nie boli tylko czasem piecze bywa też mokro ale najgorszy jest wiatr - czuwaj !
  17. 1 point
    Po wczorajszej walce na Krasnej byliśmy naprawdę zmęczeni, do tego doskwierały mi porozbijane nadgarstki-kolejny dzień postanowiliśmy więc spędzić na luzie. Zanim jednak przejdę do widoczków chciałbym polecić Wam naszą metę w Kołoczawie-naprawdę fajne, spokojne miejsce z parkingiem dla motków, noclegiem dla kilkunastu osób w 2-osobowych pokojach, kuchnia świetnie wyposażona, wszystko czyste i schludne. Po kawie i śniadanku rozjuczyliśmy rumaki i na lekko wjechaliśmy na halę odległą od naszego noclegu o jakieś 800 metrów. Zero wysiłku a widoki....mniam... https://photos.google.com/share/AF1QipMwdW0NXpN1kQXq7N1_UfIuvyoJWfvkGKnTsQsTQoorQ6JUC2DUyVFC23L7uW0VjQ/photo/AF1QipPSCU6MX1Dqq51xMibd0OOPi_-y6AuBGwpgN_Vr?key=MGhnN3dWUU5DWFdiX3NJVjFOTGlKTExqcXFyMlFB Okazało się, że hala wcale nie jest taka mała, więc po kawce i godzince leżenia pośmigaliśmy sobie w te i nazad, Było naprawdę przyjemnie. Wczesnym popołudniem zwinęliśmy się na dół i po wizycie na stacji benzynowej skierowaliśmy się do jeziora Synewir. Ogólnie fajne miejsce, ale raczej nie w weekend, bo Ukraińcy traktują Synewir mniej więcej tak jak my Morskie Oko...ale i tak było fajnie. To był bardzo fajny, spokojny dzionek. Okazało się, że nie trzeba wspinać się na wysokie połoniny żeby cieszyć się pięknymi widokami... :-). Po powrocie dostałem sygnał, że moja Mama-Wojowniczka zaczyna radioterapię wcześniej niż planowano- w związku z tym musiałem rozpocząć przemieszczenie w kierunku domu. Następnego dnia spakowaliśmy się i po śniadanku ruszyliśmy w kierunku domu. Po 4 godzinach dojechałem do Krościenka i zaraz za przejściem granicznym skręciłem w prawo-chciałem sprawdzić, jak zmieniły się Góry Slonne w ciągu kilku lat od mojego ostatniego pobytu. Widoczki były do prawda piękne, ale szutry zostały wyasfaltowane niestety...więc bez większego żalu ruszyłem w kierunku autostrady. Nocowałem przy autostradzie w pobliżu Dębicy. Następnego dnia śmignąłem dalej na Wrocław i potem na Szczecin. Muszę tutaj dodać jeszcze jedną rzecz, która mnie przeraziła. Zbliżając się do Krakowa autostradą (chyba było to za Bochnią) widać było Kraków zanurzony w syfiastym, blado-żółtym smogu. Nad jednym miejscem (chyba nad hutą) smog przybierał postać grzyba, bo syf rozpędzony gorącymi gazami z kominów unosił się do góry, a następnie schłodzony opadał na okolicę. Mimo pięknej, słonecznej pogody miasto było ledwo widoczne w tym syfie. Współczuję ludziom, którzy tam mieszkają. Wieczorkiem dotarłem szczęśliwy do domku po to, by po praniu i myciu śmignąć następnego dnia rano do Gdańska i kibicować Mamie-Wojowniczce. Podsumowanie: Ukraina i Ukraińcy są wspaniali, więc CHCĘ TAM WRÓCIĆ!!! :-) pozdrawiam trolik
  18. 1 point
    No i stało się... mój kochany singiel wywędrował do świetnych ludzi z Krakowa, a ja śmigam na Twinie :) Jak w moim singlu byłam bezgranicznie zakochana, tak tutaj dopiero zaczynamy darzyć się ciepłym uczuciem i muszę przyznać, że przy każdym spotkaniu coraz bardziej ;) No i właśnie... wiem, że byłych i teraźniejszych nie należy porównywać, ale.... ;) Moje subiektywne porównanie singiel vs twin ( totalnie subiektywne, nie oparte o żadne dane techniczne...) Singiel jest wyższy i sylwetka na motocyklu jest bardziej wyprostowana, nogi w trakcie jazdy maja mniejszy kąt, wg mnie pozycja wygodniejsza ( nie wiem czy to nie kwestia przyzwyczajenia po prostu), bowiem jazda na Twinie jest równie przyjemna, natomiast na postoju jak w singlu trzeba było czasami użyć nieco siły, tak z Twinem idzie gładko jak po maśle... chociażby „wsteczny” - z palcem w.... ;) Po prostu w Twinie dotykam zdecydowanie większą częścią stopy podłoża ( mam 167 cm). Mam wrażenie, że Twin jest lżejszy i znacznie poręczniejszy od Singla. siedzisko: w singlu mięciutko, po przesiadce na twina – cholerka deska... ale to chyba tylko przy tym porównaniu, bowiem już 2 koleżanki ( Honda CBR600, Yamaha YBR250) w chwili gdy usiadły na Twina – pierwsze ich słowa to: „ ale mięciutko”... co ??? Zdałam sobie wówczas sprawę, że może być gorzej ? ;) Generalnie przeprowadziłam 2 testy siedzisk: owego czasu zakładałam obniżone siedzenie do singla i owszem na postoju pełna kontrola motocykla, ale w trakcie jazdy jakoś nie tak... nie było tak wygodnie jak przy oryginalnym siedzeniu ( głównie pozycja), zostało oryginalne siedzenie, do twina założyłam siedzenie „bardziej komfortowe” ( miększe), ale jest ono mam wrażenie szersze i jak w trakcie postoju automatycznie znowu dotykam podłoża palcami, co nie stanowi dla mnie problemu już z przyzwyczajenia to może „ uwierało mnie w udach” to za dużo powiedziane, ale było tam nieco za dużo... Zostaję przy oryginalnym siedzisku – zastanawia mnie tylko jak na dłuższe trasy moja szanowna się na to zapatruje, ale trzeba po prostu przetestować. Wyprostowana sylwetka w singlu to też zasługa kierownicy, generalnie mam wrażenie, że przód singla jest wyższy i kierownica jest nieco wyżej ( pewnego razu ustawiono mi ją wyżej na enduro i powiedziano, że nie będę chciała zmieniać i mieli rację – już nie zmieniłam). W twinie sylwetka jest bardziej pochylona, co początkowo było dla mnie problemem, ale po podwyższeniu kierownicy o 2 cm i ustawieniu jej na bardziej pionowo jest SUPER ( chociaż w dalszym ciągu nie tak prosto jak w singlu). Przy jeździe na stojąco w twinie bardziej muszę się pochylać, w singlu byłam bardziej wyprostowana. ZAKRĘTY: Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego, że motocykl może sam wchodzić idealnie w zakręt, chociaż jeżdżąc na singlu przyszedł moment, że myślałam, iż wiem jak to jest... no cóż... nie wiedziałam. Twin jedzie sam, po prostu totalnie poddaje się drodze – idealnie wchodzi w zakręty... ażżżżżż miło ;) Jakie zdziwienie mnie ogarnęło gdy będąc w zakręcie zerknęłam na licznik... w singlu tak sobie raczej nie pozwalałam, ale tutaj po prostu idziesz... on sam idzie... po prostu płyniesz... inaczej się nie da... Generalnie w singlu jadąc wiedziałam jaką mam prędkość ( nie musiałam patrzeć na licznik), chociaż po 2 latach związku to już się chyba wie... ( chociaż człowiek lubi być jednak zaskakiwany... ;)) natomiast twin: myślisz, że jedziesz wolno i ciągnie do przodu, a gdy zerkasz na licznik jest już 140... ( ach ten dreszczyk emocji w odkrywaniu nowości... ;) ) i czuję, że może zdecydowanie więcej... ale kurcze jakoś się boję i chyba nie potrzebuję... ;) Praca silnika: I tutaj jakby nie będę się rozpisywać bo singiel to singiel, a twin to twin. Twin pracuje pięknie, ma świetne brzmienie, nie używasz sprzęgła tak często jak w singlu ( mam wrażenie w stosunku do singla, że praktycznie wcale), ale jakoś brakuje mi tego drgania kierownicy przy wysokich obrotach, które czułam w dłoniach przy singlu i jak mocniej zadrgało to... aż... przechodziły mnie ciary... ;) Wiem, wiem... co niektórzy postukają się w głowę... ale to było naprawdę miłe ;) Kierunkowskazy: tak jak wiele osób mi pisało w przywitalni – można się przyzwyczaić . Jednak jak na blondynkę przystało... problemy z przyswojeniem są... ;) aaaa... i jeszcze tylni hamulec: jak w singlu moja małą stopą nie dosięgałam swobodnie, tak w twinie nawet moja mała stopa ogarnia :) I jakby to napisać... Twin jest BOSKI, ale brakuje mi w nim tej zadziorności... a zdecydowanie bardziej preferuję tych zadziornych, którzy gwarantują, że łatwo nie będzie... ;) I teraz szanowni koledzy i koleżanki – pytanie. Jakie macie porównanie BMW F650GS Twin vs BMW F800GS ? Pytanie na przyszłość, ale fajnie byłoby wiedzieć jakie macie odczucia. 800-ka jest wysoka i czy obniżenia ( jakie?) nie zubożają o jakość? I pytanie do girls – wiem, że dajecie radę, ale jakie myki zastosowane, aby sięgać do podłoża i swobodnie manewrować ?


×