Pierwszy mój długi urlop w tym roku zdecydowaliśmy spędzić na dłuższej wycieczce w dolinę (i zakola) Renu. Byłem tam ze 20 lat temu i co zapamiętałem (co prawda z okien pociągu) to przepiękne krajobrazy. Rzeczywistość to potwierdziła i nawet przerosła. Ale po kolei...
Za "bazę wypadową" obraliśmy miejscowość Rudesheim am Rhein, niedaleko Moguncji. Przepiękne średniowieczne miasteczko otoczone winnicami. Z Warszawy ponad 1100 km. Jako że jechaliśmy we dwoje z Anią trasę podzieliłem na etapy. W "tamte" stronę z noclegiem w Berlinie, z powrotem z noclegiem w Dreźnie. Trochę fotek z wypadu:
Porn food (a jakże), serdelek z kartoflami. Jak słodko...
Była też kawa z widokiem (a'la Makłowicz)
Były zameczki:
Były śliczne i klimatyczne budynki:
Na Renie ruch jak na A4...
No i rieslingowe pola...
Ogólnie polecam !
Przed sezonem dużo mniej ludzi (widać to po ilości infrastruktury dla turystów), no ale mniej pewna pogoda. My trafiliśmy na temperatury 5-8 C, co przy jeździe na motocyklu raczej nie jest przyjemnie. Szczególnie przy przelotach 500-600 km. Za to latem to pewnie tłumy "stonki"...
Ale jedźcie, bo warto.
Aha, na miejscu odwiedźcie koniecznie winiarnię u Filipa (dobre ceny, niezłe jedzenie i miły personel)
http://www.wein-philipp.de/index.html
(audycja zawierała lokowanie produktu)