Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 15.01.2020 in all areas

  1. 6 points
    Jak by ktoś szukał to za kilka monet w Juli >>> Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
  2. 3 points
    Dzień dwudziesty: jedziemy do Tbilisi. Po przebudzeniu w hotelu miliongwiazdkowymi i spiciu kawki pożegnaliśmy się z Niemieckimi Gieesiarzami , po czym ruszyliśmy w dół do wioski na śniadanko. To, co przygotowały dla nas obie Panie w małej restauracji było po prostu niewiarygodne - śniadanie królewskie przy tym to żarcie dla psów! Siergiej postanowił jechać z nami do Tbilisi, więc po wspólnym biesiadowaniu porannym jakimś cudem udało mi się przerzucić nogę przez siodło Gieni i ruszyć w dół. Było tak sobie... Wyjazd z Omalo zajął nam cztery piękne godziny życia. Pogoda nie była jednak tak ładna jak na wjeździe do Omalo - powyżej 2 tysięcy metrów jechaliśmy już w chmurach, ale nadal było po prostu wspaniale! Droga do Omalo moim zdaniem to obowiązkowy element dla każdego motocyklisty odwiedzającego Gruzję. Po zjeździe zalogowaliśmy się w super klimatycznym pensjonacie w wiosce Luhuri. Po dziennych temperaturach w granicach 20 stopni i nocnych około zera ciepełko Luhuri było dla nas błogosławieństwem. Zrobiliśmy małe pranie, odwiedziliśmy lokalny sklepik i toczyliśmy długie rozmowy z Siergiejem na temat motocykli, życia w naszych krajach i tak dalej. Ja tego popołudnia przede wszystkim "trawiłem" w głowie piękno natury, którego doświadczyłem w ostatnich dniach, doznania związane ze spotkaniami i w ogóle wszystko, co nam się przydarzyło w ostatnich dniach. Rano zebraliśmy się szybko i ruszyliśmy w kierunku Tbilisi. Mimo sporego ruchu jechało nam się dobrze i szybko. Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się na sesje dronowo - zdjęciowe w szczególnie ładnych miejscach. Po zbliżeniu się do Tbilisi pożegnaliśmy Siergieja, który zarezerwował nocleg w innym miejscu i zanurkowaliśmy w miasto w poszukiwaniu naszej miejscówki. Już sam wjazd do miasta zwiastował fajne popołudnie i wieczór! Po zalogowaniu się w hostelu zrobiłem coś, na co czekałem już prawie trzy tygodnie:-) O Tbilisi nie będę wiele pisał. Kto chce (a powinien chcieć każdy!!!) ten przyjedzie i zobaczy. Najważniejsze jest jedno - duszę tego miasta wyczuwałem od samego początku mojego pobytu w nim. Z Zwiedzanie Tbilisi było świetną przygodą, ale nadchodził wieczór...Na kolację udaliśmy się do dzielnicy restauracyjnej, która mieściła się niedaleko naszej miejscówki. Restaurację wybraliśmy z jednego powodu - była tam szisza:-). Później okazało się, że szisza była tylko dodatkiem do dobrego jedzonka i wspaniałej muzyki granej przez tych trzech Panów; Wojtuś podsumował to w ten sposób - ten koncert urywał dupę!! Od czasu do czasu wysyłaliśmy pocztówki filmowe naszemu pilotowi Radziowi. Oto jedna z nich: Mimo delikatnego chłodku zostaliśmy w tej knajpce do końca koncertu. Nie jestem jakimś wielkim fanem muzyki, ale to co tam doznałem zostanie na długo w mojej głowie. To był kolejny piękny, piękny dzień!
  3. 2 points
    Nadeszła wiekopomna chwila. Jest zgoda Królowej na zmianę.! Rocznik to polift 2010do 2013, nie wodniak z pewnego źródła. Budżet do 35 tysi. Wyposażenie: Kufry Gmole Chętnie ESA Reszta obleci. Jakby ktoś, coś to dzwonić lub pisać. 507 329 529. Wysłane z mojego TGX, a przy pomocy 460 koni.
  4. 2 points
    Mariusz, podglądaj "duże" forum, tam dość często pojawiają się ogłoszenia o sprzedaży. Jasinkowi się udało złapać fajny egzemplarz
  5. 2 points
    Kiedyś myslalem, ze trzeba kupe sprzetu zabierac Teraz wiem ze trzeba wykonac jedynie 2 czynnosci: wbic jedynke i puscic sprzeglo:-). Cala reszta sama sie zalatwi po drodze:-) Pozdrawiam trolik
  6. 2 points
    Dzień dziewiętnasty: Niemieccy Gieesiarze. Po przebudzeniu w dolince i po śniadanku poszliśmy się pożegnać. Stado z Pasterzami już ruszyło - został tylko Baca, któremu jeszcze raz podziękowaliśmy za gościnę. Droga do Omalo zajęła nam około godziny. Sama wioska jest położona na takim śmiesznym pagórku znajdującym się pośrodku wielkiej doliny - żeby wjechać do wioski trzeba więc najpierw wjechać do doliny, a następnie wspiąć się kilkadziesiąt metrów w pionie na wspomniany pagórek. Dla nas oznaczało to fajne serpentyny w kopnym piachu Z tej dziwnej topografii wioski zdaliśmy sobie sprawę dopiero wieczorem, Kiedy rozłożyliśmy się na biwak. Po wjeździe do Omalo ukazały nam się widoki tego typu... Trudno było jechać dalej widząc takie cuda. Rozłożyliśmy się więc na pierwszej napotkanej polance i cieszyliśmy pięknem tego miejsca popijając kawkę. Po kawce ruszyliśmy dalej w kierunku twierdzy królującej nad wioską. Sama wioska nie zrobiła na nas większego wrażenia, ale nie była też jakoś szczególnie brzydka. Po sesji dronowo-zdjęciowej w twierdzy ruszyłem samotnie do Dartlo, a Wojtek został w Omalo ze względu na niewielką ilość paliwa pozostałą w brzuszku Efci. Droga do Dartlo zajęła mi może pół godziny, a na miejscu znalazłem wioskę klejącą się pięknymi budynkami do stromej ściany doliny. Poniższy film nie jest może najlepszy technicznie, ale widać na nim praktycznie całą dolinę Dartlo Po obiadku ruszyłem w drogę powrotną do Omalo Po powrocie do Omalo odnalazłem Wojtka i ruszyliśmy na poszukiwanie miejsca na nocleg. Po kilku minutach znaleźliśmy jedynie słuszne miejsce - małą łączkę położoną na krawędzi ponadstumetrowej przepaści...:-) W trakcie rozbijania biwaku usłyszeliśmy warczenie Afry - okazało się, że to Siergiej z Rosji również szukał noclegu Po kolejnych kilku minutach znów usłyszeliśmy warczenie - tym razem był to piękny dźwięk starych bokserów. Przybyli Niemieccy Gieesiarze!! Nie byli to jednak Niemieccy Gieesiarze, do których jesteśmy przyzwyczajeni - nie byli ubrani od stóp do głów w stroje beemwe, nie mieli tony gratów z turatecha, nie byli 70-cio letnimi dziadkami i babciami!!!:-). Zamiast tego byli młodymi, uprzejmymi i uśmiechniętymi chłopakami ujeżdżającymi piękne stare boksery, marznącymi w swych cienkich dżinsach i lekkich skórzanych kurteczkach, przeznaczającymi skromne zasoby pieniężne jedynie na paliwo i alkohol. Cała moja hierarchia wartości rozpadła się w pył!!!:-) Dobrze, że nie jestem gieesiarzem, bo mógłbym nie podnieść się po takim ciosie...:-). Po powitaniach i oglądaniach maszyn zapłonęło ognisko, znalazło się jakieś jedzenie i alkohol. Chłopaki byli naprawdę porządni - jeden z nich dbał o to, żeby obozowisko pozostało czyste, inny przygotował ognisko i okopał je, pozostali targali żarcie, czaczę i piwo ze wsi. Po imprezie poszliśmy spać około północy, a rano po przebudzeniu zastaliśmy takie widoki:
  7. 1 point
    Paweł, wodniak mi nie podchodzi, bo nie mam, zaufania do tego ustrojstwa. Skrzynia, sprzęgło, za dużo gratów do zjebania się. Olejaka sam naprawię cokolwiek by się nie padło. Dzięki.[emoji482] Wysłane z mojego TGX, a przy pomocy 460 koni.
  8. 1 point
    Z 35 tyś w kieszeni osobiście szukałbym wodniaka. W każdym razie trzymam kciuki


×