Prawie 2 lata od wycieczki i rok od ostatniego postu, no ale my tu oceniamy mężczyzn po tym jak kończą.
To jedziemy, mamy nowy dzień, wstajemy z barłogu, za oknem szaro, zimno ale nie pada, ćwiczymy cieszenie się z małych rzeczy.
Szybkie śniadanko z kawą i w drogę
Cały czas nie pada, ale jest potwornie zimno (5 stopni), co jest dodatkowo potęgowane porywistym wiatrem, jesteśmy coraz bardziej na północy, więc z infrastrukturą kiepsko. Ratunkiem są przydrożne chatki, w którym można się trochę rozgrzać i rozprostować kości.
Oczywiście w środku jesteśmy zdani na to co mamy ze sobą, w Norwegii termos z gorącą herbatą robił robotę.
Mimo chłodu, wiatru i braku słońca, jest cudnie, widoki mają swój klimat, przypominają o tęsknocie za czymś utraconym…
Jedziemy dalej, tunel za tunelem, aż jeden z nich wita nas ochoczo mrugającymi czerwonymi światłami, które zdają się mówić „nie wjeżdżać”!
Podjeżdża do nas dwóch lokalesów i sprawdzają w swoich aplikacjach, że trzeba czekać, pomoc w drodze.
No to czekamy, a że zaczęło padać to w tunelu:
Przyczyną było oderwane koło w przyczepce, która utknęła tarasując przejazd. Wszystkie tunele są monitorowane i automatycznie wyłapują takie sytuacje, wzywają pomoc i informując o niebezpieczeństwie, nie było ono wyimaginowane, tunel szedł w dół i skręcał w lewo, nie było jak bezpiecznie wyminąć zawalidrogi, do najbliższego miasta kawałek, całość zamieszania trwała ponad godzinę.
Jakiś prom nam uciekł, ale złapaliśmy następny. Ostatni na dziś a właściwie na dłuższy czas
Z promu rzut beretem do naszej nowej bazy, która będzie naszym punktem wypadowym na Lofockie wycieczki
Dni tu długie, można łazić do nocy, więc wybraliśmy się na krótkie zwiedzanie
Dawać dalej?