Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 22.06.2021 in all areas

  1. 8 points
    Ten, tego, no - jedziemy. Bartek na plecaczka. Środa, godzina 15.05. startujemy z Warszawy. Piątek. Geometryczny środek Polski. Tum. Kolegiata, kościółek i skansen. Łęczyca. Zamek. Besiekiery. Wietrzychowice. Grobowce. i sarenka Lucień. Ruiny luksusowego ośrodka wypoczynkowego z czasów PRL. Nocujemy nad Jeziorem Białym k, Gostynina. Jesteśmy sami. CDN.
  2. 8 points
    Dzień kolejny, jako że wszyscy są zdecydowani na wjazd kolejką na Mont Blank, nie pozostaje mi nic innego, jak, dołączyć się do wycieczki. Na szczęście szczytu nie widać, o czym informuje Pani w kasie, dzięki czemu udaje się zaoszczędzić 67E za ta przyjemność .. ja nie płaczę Nie zastanawiamy się zbyt długo, dochodzi do podziału grupy, ja Vengosh, Wino i Paweł lecimy przez Francję kierunek na Albertville, chłopaki z Afryki kawałek wracają i przez Szwajcarię chcą przejechać przełęcz św. Bernarda, punkt zborny miał być w Val Di Sere, stamtąd razem mieliśmy przejechać najwyższą przełęcz Coll de Liseran. Co kawałek tej widokowej trasy musimy przystawać by pocykać fotki, bo ta część Francji tez jest widokowo zajebista, to zresztą początek naszego niezrealizowanego plany tego wyjazdu, bowiem tu miała się zacząć nasza tegoroczna przygoda, więc tym bardziej napawamy się widokami, a że się nie udało.. no cóż, jest gdzie wracać w punkt! Zjazd z przełęczy jest równie ekscytujący widokowo Odbijamy zupełnie spontanicznie na przełęcz św. Bernarda, gdzie praktycznie co do minuty spotykamy się z naszą porannie rozdzieloną grupą I już sama przełęcz Po akcji zdjęciowej ruszamy razem do Val di Sere, tam dowiadujemy się że jednak przełęcz Coll de Liseran jest nieprzejezdna, z powodu zejścia lawiny śnieżnej Jedziemy jeszcze pod szlaban, ale mijany Pan Policjant potwierdza nasze doniesienia, do tego znowu zaczyna padać deszcz Podejmujemy decyzję o powrocie na przełęcz Sw. Bernarda i przebicie się do Włoch, z zamiarem noclegu pod Matterhornem, żeby porobić zdjęcia szczytowi szczytów.. czy górze gór.. czy jakoś tak Późnym wieczorem dojeżdżamy do miejscowości Breuil-Cervinia, tam szukamy noclegu, 30 km niżej jest kemping, ale jest późno, zaczyna padać i jest decyzja grupy, że bierzemy hotel. Średnio mi to pasuje, biorąc pod uwagę cenę, no i dziwne szopki właścicieli hoteli, ale o 22 już nie wybrzydzam, bierzemy hotel za 55E od osoby Zanim wybierzemy jednak ostateczny hotel, szukamy jeszcze takiego jednego, gdzies u podnóża Matterhornu Wieczorem jeszcze tylko szybka bibka bo późna pora i rano czekamy na słoneczny dzień dla zdjęć Poranek kolejnego dnia jest jak zwykle słoneczny, więc jadę zrobić kilka zdjęć na tle tej góry i okolicy I sam Matterhorn I przybysze z Matplanety Zjeżdżamy 30 km niżej, gdzie dokonujemy kolejnego podziału, tym razem Paweł z Vengoshem jadą na Szwarcwald, a ja Dawid i Tomek Wino jedziemy w kierunku Insbrucka, tam planujemy nocleg na kempingu, by kolejnego dnia Wino uderzył przez Salzburg na Rzeszów, a my z Dawidem przez Monachium do Foch, gdzie Dawid kieruje się do siebie na chatę, a ja na Szczecin, bo na Radom też jadą Jeszcze tylko kilka klatek z powrotu przez Szwajcarię Do Insbrucka dojeżdżamy po ciężkim i gorącym dniu, w którym musieliśmy przeciąć nudną jak flaki z olejem część Włoch na wysokości Mediolanu, po przejechaniu miliona rond, przed Insbruckiem jeszcze zlewa nas deszcz, ale mamy to już w dupie, tak jak i robienie kolejnych zdjęć. Następnego dnia na niemieckiej autostradzie mijamy się dwa razy z guralem, który jak się okazało p[ocinał TIRolotem na północ, niestety chwilowy brak połączenia z kaskiem nie pozwala nam się spotkać, udaje się połaczyć dosłownie po 30km, więc nie ma mowy o zawrotce. Ja tego dnia mam do przejechania 1132km autobaną do domu, jestem koło 19, spijam, 4 browary i padam jak kawka. Przebieg dzienny Przebieg tej ekspedycji Koniec.
  3. 6 points
    Budzę się w środku nocy, leje deszcz, czuję że jak za 5 sek zamek od tropiku nie puści, to puści mój pęcherz, nie było wyboru zakupione dzień wcześniej piwo.. w ilości 4 szt. puszkowcyh, po przeliczeniu na nasze za 80zł nie ma siły przwebicia i ani chwili nie pozwala zostać dłużej w moim ogranizmie trudno.. każdego szkoda Skoro świt zrywam się na równe nogi, nie pada, lecę więc już pod prysznic trochę się zagrzać, bo w nocy było trochębardziej rześko niż zwykle. Widzę brać afrykańską w ilości osób dwóch, jak walczy powoli z Afryką przy zdjęciu z niej koła, udaję że ich nie widzę, bo jeszcze będą czegoś ode mnie chcieli Poranna rosa momentalnie zamacza moje ciżemki, w kiblu nie można nabrać noralnie, jak biały człowiek, wody z kranu do butelki 1,5l, więc muszę się specjalnie przemieszczać w nieodkryte dotąd czeluście tego przybytku teochę mi to pasuje, bo na zewnątrz trwają przygotowania do operacji niemal na otwartym sercu No ale ile można lać i napełniać 1,5 litrową butelkę? Wychodzę, przebiega przez jezdnię i już widzę jak wykorzystanie stopki bocznej z Pawła GSa idzie na marne.. już wiem, że tylko ja mam najcięższy motocykl.. choć nadal udaję że ich nie widzę, w końcu śniadanie mistrzów jest ważniejsze od stania się jakimś superafrykanerem co to wszystko potrafi zrobić sam No ale dobra.. ciżemi i tak mam już mokre Co naturalne, z walki i tak nie ma zdjęć, niemniej sporo musieliśmy się napocić, żeby zrzucić oponę z rantu, potrzeba było super motocykla, plus ze 4 chłopa żeby się udało Finalnie chłopaki zakładają nową oponę, pożyczają ode mnie jedynie kompresorek a ja idę w końcu na zasłużone śniadanie mistrzów "A Grochów się budzi z przepicia.." czy jakoś tak to było Ktoś, nie wiadomo czego lata sobie helikopterem Pogoda wygląda na nieco lepszą, więc zbiermay się Plan jest na przełęcz Sw. Gotharda, która okazuje się być niestety zamkniętą więc pozostaje nam tylko taras widokowy nieopodal Obieramy kierunek na Passo della Novena, ciśniemy w dół, a później w górę, by odbić się od szlabanu, bo ta też jest zamknięta Nie pozostaje nam nic innego jak kierunek na Furka Pass.. Oczywiście korzystając już z portalu w internecie temu poświęconemu, dowiadujemy się, że ona też jest zamknięta, więc wpadamy na pomysł przejazdu koleją na drugą stronę góry bodaj za 23E o ile dobrze pamiętam Ornung muss sein .. był tam taki kierownik zamieszania, któy ustawiał wszystkich jak dzieci w przedszkolu, zrobiliśmy to I dyliżans dojechał, jeszcze tylko szybki załadunek i już można rozkoszować się jazdą pociągniem I to co bije od wszystkich jak widać na zdjęciach, to nta niesamowita radość w sercu! Po jakichś 15-20 minutach wysiadka Oczywiście szybki przelot do Francji, do Chamonix, pod Mont Blank, oczywiście końcówka w deszczu, żarcia tam w knajpie o tej porze nie dostaniesz, więc szybka decyzja, który kemping i już się rozkładamy z mandżurem i zupką chinską Na szczęscie po rozbiciu, lekko się rozpogadza Wieczorem trochę się powadziliśmy o maseczki, szczepienia i kto jest głupszy od kogo, ale i tak nie miało to większego znaczenia bo rano mieliśmy już wszyscy razem wjechać kolejką na Mont Blank
  4. 5 points
    No spróbuję następnym razem, teraz już nie mam zdrowia tego poprawiać. Dla zainteresowanych odsyłam do relacji z wyjazdu na forum c-moto . Świetna relacja Danielu, czuję normalnie jakbym tam był
  5. 4 points
    Witam Wszystkich ! Po dłuższych poszukiwaniach i kilku rozterkach co do rodzaju moto, wczoraj kupiłem F650, wersja Funduro, rocznik '95 To pierwsza tego typu maszyna (do moto wracam po 30-tu latach, a jako wprawkę jeździłem ostatnio na Varadero 125). Zobaczymy jak będzie się spisywał :) Na razie jeszcze siedzi w busie - czekam na pomoc przy wyciągnięciu :) Pozdrawiam
  6. 4 points
    Poranek reśki, ale noc nie była aż tak bardzo zimna, co było lekkim zaskoczeniem. Rano jest plan zerwania się czymprędzje i ruszenia w drogę, dla realizacji opóźnionego planu. A plany są po to, żeby je zmieniać. Jurkowi w Afryce kończy się tylna opona, Rolowi pod koniec poprzedniego dnia rozklejają się zaklejone dnia poprzedniego łatki, więc jego Afryka nocuje na wulkanizacji, gość nie ma nowej dentki, więc jak się uda ją gdzieśzałatwić w okolicy to pojedziemy dalej. Jurek i Herflik ruszają szuakć opony i zapasowej dentki jakieś 100km w jedną mańkę, do innego miasta. Czekamy więc na Herflika, który z tą dentką wróci. Na szczeście wulkaniztor dałatał oryginalną dentkę Rola i jego Afryka była gotowa już koło 9, pozostało poczekać tylko na Herflika. Był przynajmniej czas zakupy w spożywczaku i pierdolenie o głupotach na parkingu W końcu dojechał, ale był głodny, a my zmęczeni czekaniem, wieć ustaliliśmy że spotkamy się na granicy Włosko - Szwajcarskiej Dojechaliśmy do granicy, nikt nic nie sprawdzał, anwet się na nas dówch celinków nie obróciło, zlali nas wzrokiem Stanęliśmy kawąłek za nią i czekaliśmy, ale nikt nie przyjeżdżał, więc jak w TopGear, nie czekaliśmy już na kolegów, ustalony został punkt zborny i przesłana pineska, gdzie mają dojechać Ciśniemy więc przez Szwajcarię , super widokową dróżką, pamiętam ją z 2017, tym razem jednak jest tylko trochę mniej słonecznie, ale też ładnie Kierujemy się na Passo della Spluga, która zaczyna się jeszcze w mieście bardzo krętą drogą i sporymi przewyższeniami w zakrętach, a zakręty mają niemal po 360* zakręty są oczywiście jedynkowe i zatrzymanie w nich jest sporym wyzwaniem dla utrzymania konkretnie załadowanego motocykla, więc.. nie stajemy Im wyżej, tym spokojniej, ale też i widokowo sporo lepiej Na górze okazuje się, ze gość zaraz za mną chce zamknąć szlaban, bo trwa remont na zjeździe, prosimy go zaby poczekał jeszcze na jednego Giermka, któy zafascynowany nadzwyczajnymi walorami przyrodniczymi okolicznego regionu, niczym Makłowicz w podróży po prostu cyka foty za pięć złotych .. i ledwo "zdanża" Zjeżdżamy w dół, fakt roboty są ,a le bez przesady, żeby od razu przełęcz zamykać.. Zjeżdżamy w dół, jest czas na żarcie, własne żarcie, kawa i bułka z pasztetem.. problem że w tym kraju nie ma gdzie stanąc "na skraju" Trudno, znajduję jakąś drogę w bok i przy łączce działamy, zastanawiając się jak reszta eskapady trafi teraz do nas. A okoliczności przyrody... niepowtarzalne No i powoli zaczyna grzać, moment wychodzi słońce i temp. sięga już 26*C, to nie jest fajne W związku z problemami z możliwością połaczenia się znowu w grupę, ustalamy, że docelowo kierujemy się na Andermatt, tam się spotykamy, każdy z nieobecnych dostaje pineskę i w wio! Droga fajna, ją też pamiętam, pamiętam też że kiedyś tu nie padało Pawła zaczęło już smalić, dlatego już kilka kmprzed celem wyglądał mocno niewyraźnie Dojeżdżamy ndo Andermatt zgodnie z planem, trochę popaduje na dojeździe, zastanawiamy się czu tu rozbijać się na kempingu, an któym i tak nikogo nie ma, a wiemy że 30km dalej jest kolejny, być może jest tam sucho.. ale jak już pisałem.. człowiek nie koń, napić się musi, więc zostajemy Ładnie tu, dopóki nie zaczyna wiać i padać Chłopaki przyjeżdząją sporo później, Jurek jadący cay dzień osobno, w końcu nabywa gdzieś oponę, ale przywozi ją przytroczoną na siedzeniu, jutro rano będzie jej montaż
  7. 2 points
  8. 2 points
    Nic nie znika bez powodu, uwierz [emoji1] Teraz w Google jest tak, że najpierw dajesz lajka i dopiero wtedy możesz zobaczyć zdjęcia [emoji28] Wysłane z mojego SM-J730F przy użyciu Tapatalka
  9. 2 points
    Zdechły wszystkie - w sumie widzę kilka na sto . Poprawka - nic nie świeci ani Vena ani Twoje . Ktoś coś poblokował ??? Pewnie Paweł bo jego są OK
  10. 2 points
    Na krótko - wystawiłem swojego Dakara na sprzedaż z ceną dosyć wysoką 14 500 PLN. Poniżej moja korespondencja Januszem OLXa Apropos - jakby ktoś był zainteresowany - to jeszcze z 1500 opuszczę
  11. 1 point
    Czwartek. Noc była rześka i troszkę zmarzłem bo miałem tylko lekki kocyk. Następne dnie i noce sprawią że zatęsknię za chłodnym tyłkiem. Startujemy w kierunku Bydgoszczy gdzie jesteśmy umówieni z KaeS. Cześć, cześć i idziemy zwiedzać. FABRIK, Exploseum - muzeum na terenie DAG Fabrik Bromberg. Fabryka w czasie wojny produkowała ogromne ilości materiałów wybuchowych które w znacznej części pokrywały zapotrzebowanie na front wschodni. Ogólnie fajnie to jest zorganizowane, poruszamy się po zaadoptowanych budynkach, podziemnymi korytarzami i można się sporo dowiedzieć ale eksponaty nawiązujące do okresu średniowiecza lub temat bomb atomowych to coś chyba nie halo. Osobiście spodziewałem się czegoś więcej. Następny punkt to Runowo Krajeńskie gdzie znajdują się ruiny pałacu. KaeS ustawia Garmina przy pomocy Osmanda i dzida. Jedzie się elegancko tyle że jak się okazuje zamiast pod pałacem lądujemy w szczerym polu z wiatrakami prądotwórczymi. Taki tam błąd w cyferkach. Nerw mi skoczył bo zrobiliśmy 55 km w zupełnie innym kierunku ale Bartek luzuje ,, tatuś taka przygoda,,. Sprawdzając trzy razy ustawiamy nowe koordynaty i jedziemy. Trasa inna to ,,po drodze,, zamek w Świeciu. Runowo Krajeńskie Jastrowie. Szczecinek. Bunkier muzeum, drugi bunkier, Cmentarz Ewangelicki, Wieża Bismarcka Plan na dziś zakładał dotarcie nad morze ale nie damy rady więc lądujemy w Borne Sulinowo. Nocleg znajdujemy za jakimś szóstym podejściem bo albo na jedną noc to nie, albo cena pewex, albo warunki gorsze jak pod namiotem, albo moto nocuje na ulicy. Ostatecznie trafiamy na nowy domek a w dodatku na działce jest basen. KaeS ogląda mecz a ja z Bartkiem kończymy dzień nocnym basenowaniem. CDN.
  12. 1 point
    Ja dałem lajka i wszystko dalej działa Wysłane z mojego
  13. 1 point
    No właśnie, tego się spodziewałem, odebralismy mu lajki na ten dzień [emoji28]Jeśli zniknęły, to już tylko wina googla, jutro sprawdzę na kompie z roboty .. generalnie nie powinny, chyba że gugiel ma inne zdanie [emoji6] a jak wiemy, tam nic nie trwa wiecznie [emoji6] Wysłane z mojego SM-J730F przy użyciu Tapatalka Edit: już wiem o co kaman [emoji2357].. przywrocilem wszystkie do folderu i mam nadzieję że nadal będą widoczne [emoji51][emoji28] P.s. I tak było mało lajków, więc gugiel zablokował [emoji28] Wysłane z mojego SM-J730F przy użyciu Tapatalka
  14. 1 point
    jak ktoś chciałby się dołożyć do szansy na powrót do zdrowia: https://zrzutka.pl/leczenie-marty-pomoz-marcie-wrocic-do-zdrowia-po-wypadku-motocyklowym
  15. 1 point
    Na komputerze jest lipa a na telefon to ja mam już za słaby wzrok
  16. 1 point
    Ja już nie wysiadam od chyba 20 lat - pewien pan mi dwa razy zajechał dużym śmierdzącym fiatem / 125p.../ drogę przed skrzyżowaniem bez kierunkowskazu , poszedłem "porozmawiać" ale w połowie drogi zobaczyłem jak gość się gramoli z fiaciska i czym prędzej wróciłem do pojazdu . Miał grubo ponad dwa metry wzrostu ważył około 150 kilo , zapyteł "czego" i już mnie nie było . Żona moja czasem wspomina tą sytuację . Z drugiej strony ze dwadzieścia lat temu jadę sobie Felicją przez miasto i chyba zajechałem panu w beemce delikatnie drogę , na światłach typ w dresie wysiada szarpie za klamkę /zawsze zamknięte / i bluzga - ja wyciągam ze schowka w desce klamkę Sig Sauera na kulki plastikowe , przeładowuję i ... gość już siedział w bawarce . Tak szybko spierdzielał że nie widziałem twarzy . Ale to inne czasy były i dzisiaj nie polecam
  17. 1 point
    Rejestrator nie widzi tylnego zderzaka. Musiałbyś wysiąść. Czyli zachować się jak kierowca Passata. Z mojej strony dość, podsumowując, dwano nie widziałem w akcji większego buraka niż motonita. Robię ok. 15 tys km miesięcznie.


×