Teraz trochę pojadę nie na temat... Jak zwykle zresztą... Cofnę się o dwie i pół dekady... W roku 1995 rodzice zakupili mnie pierwszy mój komputer... Pentium 75... Niestety w szkole miałem wymagającego informatyka, a bez ćwiczeń praktycznych nie dało rady... Za jakiś czas ,zapragnąłem mieć kontakt ze światem, ale niestety nikt nie był w stanie zainstalować mi modemu (niestety ciągle wywalało jakieś błędy), więc kontaktu ze światem sieciowo nie miałem... Mijały lata... Ciułałem... Ciułałem... I uciułałem... Nastał rok 1999... Zakup wypasionego Durona 800 z pełnym wyposażeniem i nawet posiadającym modem... Yes yes yes... Gadu gadu... Czaty... MP3... 30 godzin na miesiąc w abonamencie w telekomunikacji... Słodki Jezu co to były za czasy... Ta godzinka w zupełności wystarczała... I tak nigdy nie wykorzystałem całości mimo, iż znajomych miałem nawet więcej niż teraz... Ale piątki i soboty były lajwy... Szkoda było czasu na komputer... Mijały lata... Skończyłem kolejny etap nauki...2004... Przyszedł internet radiowy...wprowadzili bankowość elektroniczną, więc internet zaczął też służyć do płatności i zakupów... No i jakoś w tamtych latach pojawił się już internet w telefonach... Ale ja do 2017 używałem telefon tylko do dzwonienia...
Od czterech lat niestety mam smartfona i czuję się trochę jakby prześladowany, ale w zasadzie wygoda mnie zmusiła... Prawda jest taka, że jest dużo łatwiej... Wszystko szybko sprawdzisz... Dogadasz się w każdym języku... Zapłacisz... Ale niestety obraca się to przeciwko nam... Wiadomo gdzie jesteśmy... Co kupujemy... W zasadzie wszystko świadomie o sobie ujawniamy. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie gapią się w te elektroniczne smycze, a nie umiejo dobrego słowa powiedzieć drugiemu człowiekowi, ale za to napisać potrafio...
Ale co nas nie zabije to nas wzmocni...
Bo jak to poeta pisał... Nasz naród jako ława. Z zewnątrz sucha, twarda i plugawa, ale wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi. Plwajmy na te skorupę i zstąpmy do głębi.