Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation on 08.04.2022 in all areas

  1. 1 point
    Podepnę się pod @Piotrek Jeżeli nie jest to LC to lepiej kupić oryginał Garmina lub TomTom, bo Navigator ma wadę fabryczną wyświetlacza ja już mam 2 urządzenie.
  2. 1 point
    Wiedziałem o tym ciut wcześniej także już gratulowałem ale tero oficjalnie przy ludziach Niech się kolka kręcą i sąsiad zazdrości! [emoji3] Zajebisty! Wysłane z mojego SM-G970F przy użyciu Tapatalka
  3. 1 point
    Dzień III- pogubiłem się, nie wiem jaki to dzień. Jak mawiał mój ojciec i ojca ojciec i ojca ojca ojciec i ojca ojca ojca ojciec i zapewne wcześniejsi ojcowie ojców: "ranek panek" - zakołatało mi w głowie. Szybka pobudeczka, kąpiel w jeziorku, śniadanko z puszeczki, pakowanko ii w drogę. Kierunek Augustów i tankowanie maszyn, następnie tama na kanale Augustowskim w Studziennicznej. Tam spotykamy bardzo fajną parę z pod Białegostoku na motorku (pierwszy sezon), wymieniamy opinie, spostrzeżenia i odjeżdżają w siną dal. Ruszamy dalej wzdłuż kanału do następnej śluzy "Gorczyca". Jest to bardzo efektowna śluza, składająca się wyjątkowo z dwóch spiętrzeń wody. Po krótkim odpoczynku kierujemy się dalej na wschód do następnej śluzy w Mikaszówce. Na miejscu w Mikaszówce niemiła niespodzianka, śluza w remoncie. Zatrzymujemy się na skwerku by odpocząć w cieniu, w pobliży mało efektownego kościoła... jedni odpoczywają inni udają niemieckich turystów zaglądamy do środka a tam.... no..... cud miód malina, zresztą sami zobaczcie: Lecimy dalej na północ, po drodze zwiedzamy kościół w Gibach. Szybka akcja bo nie chcemy przeszkadzać w przed komunijnych przygotowaniach. Z Gib kierujemy się na Sejny, gdzie dla odmiany zwiedzamy synagogę na dzień dzisiejszy znajduje się w niej centrum kultury żydowskiej jedziemy dalej na Wiżajny, po drodze foto pamiątkowe dla : Dojeżdżamy do Wiżajn. Jest to punkt w którym nasza "czasoprzestrzeń" się załamuje, od tego momentu kierujemy się nieuchronnie w kierunku domu. Robimy szybkie fotki i obieramy kierunek na Węgorzewo, bo tam gdzieś czeka na nas nocleg u koleżanki forumowej "agawu" po drodze zatrzymujemy się na "trójstyku", gdzie schodzą się granice Litwy, Rosji i Polszy Stałym punktem programu Suwalszczyzny są wiadukty kolejowe w Stańczykach. Mimo iż bywałem tu jaszcze za czasów jak nie trzeba było kupować biletów wstępu, to nie mogliśmy się oprzeć żeby ponownie tu zajrzeć. Ze Stańczyk szutrami przejeżdżamy do następnego wiaduktu w Żabojedach Następnym punktem naszej tułaczki jest Rapa, gdzie znajduje się grobowiec rodzinny baronów von Fahrenheid w kształcie piramidy. Wnętrze grobowca to szara Polska rzeczywistość, ograbione i zrujnowane. Z Rapy ruszamy już prosto do "agawu". Po drodze jeszcze kupujemy coś do jedzenia w płynie (jak dobrze że zabrałem lodówki). Na miejscy wita nas przesympatyczna, uśmiechnięta (już nie "agawu") Agnieszka. I to wita nas tak, jak każda kobieta powinna witać mężczyznę powracającego do domy : żarełko na ogniu i wódeczka w lodówce... liczyliśmy na kawałek trawnika pod namiot i kałużę żeby umyć zęby, a tu: Nie będę tu się rozpisywał bo nam Agnieszka obrośnie w piórka, po prosty "JEDYNA TAKA". Słoneczko chyli się ku zachodowi, czyli biesiadę czas zacząć i tu ujawnia swoje kulinarne zdolności Dawid, zwany dalej Gesler Robi się chłodno, impreza przenosi się do domku, gdzie są śpiewy, tańce i inne zgadywańce. Im dłużej trwa biesiada, tym więcej się dowiadujemy o naszej gospodyni. Okazuje się że Agnieszka to tak naprawdę Agata, a tak naprawdę naprawdę to Renata :-D Objedliśmy i opiliśmy naszą chlebodawczynię z wszystkiego, nawet żywemu co po podwórku chodziło nie przepuściliśmy. Jak wszystko co dobre, to i na nasze nocne czuwanie nadszedł kres.Jako że kór zapiał po raz wtóry, a Agnieszka rano szła do pracy czas było przyciąć komara. Opowieść dnia III dobiegła końca... Stop, stop - jeszcze podziękowania. Agnieszka wielkie dzięki za gościnę, co złego to nie my, a za żyrandol pieniądze Ci oddamy (ale dopiero po pierwszym) ;)
  4. 1 point
    Dzień II - poniedzielnik Ranek dnia poprzedniego zawsze jest wykładnikiem wieczoru wcześniejszego. Z zasady im trudniej wstać tym lepiej się bawiłeś wieczorem. Nasi gospodarze pojechali do pracy, a my powolutku dochodzimy do siebie. Śniadanko (wcześniej przygotowane przez Janusza) - flaczki, stawia nas na nogi. Jeszcze tylko małe dmuchanko z rana..... i możemy jechać, to jedziemy. Jezier dosiada dwucylindrowca, silnik rzędowy: żegnamy się z "Borysówką" i ruszamy w stronę Narwi po drodze odwiedzamy urokliwą cerkiew w Łosince, gdzie nasi gospodarze Agnieszka i Janusz powiedzieli sobie "TAK" Przed Narwią(miasto) odbijamy w kierunku Rybak, gdzie nad brzegiem Narwi(rzeka) pozostawiamy nasze rącze maszyny i kładeczką dostajemy się na drugi brzeg do przeuroczej samotni "Ordynki" do samotni można również dojechać drogą szutrową od miejscowości o tej samej nazwie - Ordynki było coś dla ducha, teraz coś dla ciała - popas i to taki jak ZWIERZ lubi najbardziej i tu ujawnia się nasz Przemo któremu zaczęło się marzyć coś ciepłego, chociaż zupka. I od tego to momentu uzyskuje przydomek "Dziadziuś" pojedlim, pogadalim i ruszamy dalej na siagę w kierunku miejscowości Siemianówka (lasami tylko drogami wyznaczonymi ;-) ) z Siemianówki musimy dostać się na drugi brzeg zalewu Siemianowskiego do Cisówki. Najkrótsza droga to tory i most kolejowy przecinające zalew. Co tu będę "memłał wełnę", specjalnie po to tu przyjechaliśmy żeby się tym mostem przeprawiać. A więc ogień na tłoki wjechać na tory od strony Siemianówki było łatwo, ale zjechać po drugiej stronie było dużo gorzej. Tory znajdowały się na wysokim wybetonowanym nasypie. Ale my młodzi gniewni jakoś daliśmy rady. po trudach przeprawy kolejowej mały odpoczynek, a w tle słychać "zupki mi się chce" ruszamy dalej do Królowego Mostu, miejscowości znanej z filmu "U Pana Boga za piecem" niestety poza nazwą nic jej nie łączy z filmem, nie warte zawracania głowy. Cerkiew w Królowym Moście dalej kierujemy się na Supraśl (bardzo fajna droga przez las), potem Krynki i do Kruszynian. W Kruszynianach znajduje się meczet i cmentarz muzułmański. Jest to miejsce bardzo klimatyczne, godne polecenia. nasz przewodnik "Tatar" z krwi i kości, no może troszku wyrośnięty, ale za to przefantastyczny gawędziarz cierpliwość Przemka zostaje wynagrodzona, udajemy się na tatarskie jadło jadło jak jadło, ale ceny słuszne. Najedzeni ruszamy dalej w stronę Bohonik, gdzie dla odmiany jest następny meczet Noc depcze nam po piętach, trzeba się zorganizować. Dawid daje cynka że minął Grajewo, ustalamy spotkanie na 664 pod Augustowem. kto znajdzie dobre lokum na nocleg ten czeka na resztę. Lądujemy nad jeziorem Sajno. Za 2min. słychać a potem widać motonitę mknącego na swej nowej, lśniacej maszynie. rozbijamy obozowisko w pobliżu "młodzieży wszech...obecnej", co później okarze się bardzo przydatne opróżniamy "lodówki" i z Przemkiem lecimy po prowiant do picia po powrocie z prowiantem, kontynuujemy "zagospodarowanie przestrzeni" My tu już sobie powolutku przechodzimy w stan "jak mi dobrze", a tu cóż za niespodzianka: przyjechali goście i to jacy goście szybka sesja zdjęciowa, życzenia, pogaduszki iiii...... i nic, nasz chytry plan, że chociaż takie malutkie 0,5l weselnej nas obleci skończył się na przełknięciu śliny słoneczko zachodzi, czas zacząć biesiadowanie i to przydali się nasi młodociani sąsiedzi, od których odkupiliśmy 4-ro paczek browarka. Rozmowy trwały długo w noc, były śpiewy , rozważania o życiu i śmierci, zaduma nad nicością (nic nam nie zostało alkoholu), dym zasnuł obozowisko, a sen zmożył nam oczy.... ...... zapadła błoga cisza, przerywana od czasu do czasy POCIĄGIEM TEŻEWE bo nikt nie zwrócił uwagi, że 200m dalej jest linia kolejowa!
  5. 1 point
    Dzień I- niedziela 800- msza w kościele i spotkanie rodziców dzieci przystępujących do komunii (sprawy rodzinne zakończone, czas na relaks ;-) ) 1200 - dwóch jeźdźców (Jezier i Przemek) nadjeżdża na swych lśniących maszynach, szybka herbatka i ruszamy. Ruszamy w prostej linii na wschód do miejscowości Gnojno, gdzie promem mamy się przeprawić przez Bug do Niemirowa. pierwszy popas koni i i i i ....... szok 6,04 za litr 95-tki :cry: Dalej na przeprawę promową. Z promami to jest tak, że raz pływają a raz nie pływają. To był ten raz co nie pływają. Mimo interwencji telefonicznej u samego sołtysa, prom nie ruszył. Niema wyjścia, lecimy na najbliższy most, w zasadzie 100km w tą, czy w tą nie gra roli. Przez most w Kózkach jedziemy do Mielnika. Widok z góry zamkowej na przełom Bugu Ruiny kościółka w Mielniku u stóp góry zamkowej Dalej jedziemy do Niemirowa, tam miła pogawędka z pogranicznikiem ujeżdżając Bajaja 125 (ale na Metzelerach) i bez łąki, bez pola do cerkwi w Koterce Goldwing i prawie Goldwing, naszczęście w tym przypadku prawie robi wielką, wielką różnicę Od tego momentu utrzymujemy kierunek północny trzymając się granicy wschodniej. Cerkiew Tokary Cerkiew Bereżyszcze? Szybki wyskok po alkohol na Białoruś (tniemy koszty) Przepiękna cerkiew w Hajnówce Cerkiew Nowoberezowo? Jako, że chyli się słoneczko ku zachodowi czas szukać noclegu. Jedziemy na nocleg do mojej koleżanki Agniesi, z którą się nie widziałem 14-lat A na miejscu poznaliśmy co to znaczy wschodnia gościnność.I tu pada koncepcja "byle jak i byle co". Przepiękna miejscowość Borsówka w okolicach Narwi. Zdjęcie pamiątkowe z gospodarzem - Januszem. Biesiada trwała długo w noc. Tradycyjnie zakończyła się śpiewem i tańcami, ot taka tradycja którą próbuję podtrzymywać :-D w narodzie. Podziękowania dla naszych gospodarzy: Aga i Janusz jeszcze raz wielkie dzięki.


×