Skocz do zawartości

Leaderboard


Popular Content

Showing content with the highest reputation since 18.04.2023 in Posty

  1. 16 points
  2. 15 points
    Pozdrowko z Mamer! Mamrów? Mamerów? [emoji3]
  3. 15 points
    Dzień trzeci i czwarty. Sobota wita nas deszczem i takim widokiem z balkonu. Bardzo możliwe że to ta sama łania która poprzedniego wieczoru wyskoczyła Bartkowi na drogę. Odległość była bezpieczna ale i tak się spocił. Deszcz odpuszcza około 10.30 to ruszamy. Dziś pojedziemy przez Słowację popatrzeć na Tatry z drugiej strony. Część trasy to bardzo fajna widokowo droga 537, niestety prawie cała w remoncie. Nieskończona ilość wahadeł ze światłami psuje trochę radość z jazdy natomiast można popatrzeć wokół. Zdjęć nie ma. Po drodze Oravski Hrad. Gonieni deszczowymi chmurami około 17.00 dojeżdżamy do Szczawnicy. Kilka szybkich fotek i do restauracji na obiad bo już pada. Wodospad Zaskalnik. Szczawnica zadbana i ta w ruinie. Według radaru pogodowego będziemy mieli dwugodzinne okienko bez opadów od 18.30. Załatwiam nocleg u ,,cioci,, w Łomnica Zdrój. Radar nie kłamał, dojeżdżamy na miejsce i za dosłownie 20 minut pada. Niedziela. Pogoda spoko. Jedziemy. Łomnica. Wodospad na potoku Łomniczanka. Dalej zabieram chłopaków na wyzwanie. Wjeżdżamy na punkt widokowy, wioska Jarzębaki. Przy dobrej pogodzie widać Tatry. Podjazd jest dość stromy, płytami i szutrem. Bartek zalicz swoją pierwszą glebę. Na ostrym zakręcie jadąc pod górę zgasł mu motocykl, gibnął się na prawą stronę a tam akurat skończyła się płyta. Zabrakło podparcia dla nogi. Straty niewielkie. Podobno już nie będzie ze mną jeździł bo go ciągam po dziurach. Potem już tylko ogień na trzy tłoki do Warszawy. To były fajne cztery dni i 1351 kilometrów. Szerokości.
  4. 14 points
  5. 13 points
    Mam nadzieję, że do odpowiedniego działu trafi ta opowieść, bowiem cała akcja wydarzyła się podczas wyjazdu do Albanii. Więc do dzieła... Tajemniczy pakunek. Ta historia wydarzyła się podczas 2 wyjazdu do Albanii, na samym jej początku. Wybraliśmy się tam we czwórkę. Ja, Patryk, Łukasz i Rafał. Troje z nas już miało wyjazdy motocyklowe za sobą i widzieliśmy mniej więcej na co się przygotować i jak się spakować. Na każdym kroku też pomagaliśmy Rafałowi i doradzaliśmy przed wyjazdem, jak przygotować swój motocykl, co powinien zabrać ze sobą i co ułatwi mu życie w podróży. Każdy z nas kiedyś wyruszał w swoją pierwszą daleką motocyklową przygodę i wiadomo, że popełnia się dużo błędów, a doświadczenie rośnie z każdą kolejną wycieczką. Spotykamy się na miejscu zbiórki w dniu wyjazdu, każdy już elegancko spakowany i gotowy do drogi. Wyglądamy bojowo, gotowi na podbój Albanii! Dzielimy się jeszcze, jakimiś drobnostkami, żeby każdy włożył do swojego kufra lub rolki i wtedy Rafał mówi, że już nie ma miejsca. ( Wtedy zapaliła nam się ostrzegawcza lampka, ale nie poruszaliśmy tematu dalej ) Pierwszego dnia przejechaliśmy jakieś 800 km i zdecydowaliśmy się na dziki nocleg za stacją paliw już będąc w Serbii. Godzina około 23:00, szykujemy się do snu, dmuchamy maty, rozkładamy śpiwory, nocować zdecydowaliśmy się pod chmurką. Wtedy widzimy co Rafał wyciąga ze swojej rolki bagażowej… WIELKA PODUSZKA! Tak mniej więcej 70×70. Z piękną pasiastą poszewką i zajmującą 3/4 miejsca w rolce. Wyobraźcie sobie nasze miny gdy to zobaczyliśmy. Jak to pisały kiedyś plotkarskie gazety “Śmiechom nie było końca”. Rafał następnego dnia, nie mógł już tak perfekcyjnie skompresować tej poduszki i postanowił przymocować ją nad tłumikiem, lecz nie był to za dobry pomysł. 700 kilometrów jazdy następnego dnia, sprawiły, że poduszka “lekko” zmieniła swoją barwę i finalnie wylądowała w koszu na śmieci. Na koniec tego wspomnienia, pozostało mi przytoczyć te słowa: “… a historii tej poduszki i tak byś nie zrozumiał…” Na zdjęciu widzicie poduszkę, przygotowaną na 700km drogi. Dnia poprzedniego, znajdowała się w rolce poniżej.
  6. 13 points
    Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
  7. 13 points
    Modlin. Twierdza Modlin, oddałem tu Ojczyźnie 15 miesięcy swojego młodego życia i Twierdzę znam całkiem nieźle ale nigdy nie byłem po drugiej stronie rzeki. Tak więc wykorzystując chyba ostatni dzień lata zerwałem się trochę z roboty i dzida na Modlin zobaczyć Spichlerz. Pilaszków. Cmentarz wojenny. Cybulice. Fort VII Twierdzy Modlin. Cmentarz Mennonicki w Sadach. Modlin. Spichlerz. Nie mogę uwierzyć że dopiero teraz tu jestem. Google pokazują że można dojechać. Niestety teren prywatny i jest zamknięta brama. Trzeba drałować z buta wzdłuż ogrodzenia około kilometr i nieźle się spociłem. Było warto, jest MEGA. Zakroczyn. Prochownia P1 Gałachy. Zakroczym. Widok na Wisłę. Skrada się wieczór. Czas wracać. Świetnie spędzone 5 godzin. Szerokości.
  8. 13 points
    Nad morze, precyzując nad Zatokę Gdańską, konkretnie JANTAR. Ja - Bartek jedziemy na Bieszczady. Bartek - w tym roku jeszcze nie byłem. Jedziemy. Mieliśmy wystartować 01.09.2023. około południa ale prognoza pogody nie zachęca więc zmieniamy plany i jedziemy tam gdzie ma być słońce. Sobota. Startujemy około dziewiątej i nieśpiesznie jedziemy po lewej stronie Wisły. Nowy Duninów. Trzy pałace w jednym miejscu. Zameczek Neogotycki. Pałacyk Myśliwski. Pałac główny. Całkowita ruina pochłaniana przez przyrodę. Jedziemy dalej, przeskakujemy na drugą stronę i w górę na mapie. Radzyń Chełmiński. Zamek Krzyżacki. Okrągła Łąka. Schron bojowy. Pozycja Gardejska. Taki bunkier budowany na szybko. Kawałek dalej w las Cmentarz Mennonicki. Kwidzyn. Zamek. Korzeniewo. Budynek historyczny - Granica II RP - Niemcy. Obecnie kaplica i drugi budynek. Znowu przybliżamy się do Wisły. Biała Góra. Zespół Śluz. Ruiny Mostu Jagow Brucke. Stogi. Cmentarz Mennonicki. Największy w Polsce i zadbany. Mennonici – wyznanie chrześcijańskie zaliczane do protestantyzmu, powstałe w roku 1539 w Holandii. Nazwę wywodzi od swego założyciela – Menno Simonsa. Boręty. Ruiny kościoła. Palczewo. Wiatrak holenderski. Ostaszewo. Ruiny kościoła. Żołnierz został już zidentyfikowany i jest przy mogile kartka ze zdjęciem bohatera. Tu zastaje nas noc. Wsiadamy na rumaki i lecimy na kwaterę. Dojeżdżamy około 21.00. jemy kolację i padamy ze zmęczenia. Dwanaście godzin jazdy z przerwą na obiad i tankowanie. Drogami różnej kategorii. Super to mało powiedziane. Ambitnie nastawiliśmy budzik na 5.10. bo pójdziemy na wschód słońca skoro na zachód się spóźniliśmy. Budzik dzwoni, spojrzeliśmy na siebie, Bartek - zimno trochę, Ja - nie idziemy i w tym samym czasie usnęliśmy.
  9. 13 points
    Bartek - jadę we wtorek na Mazury i taką traskę na dziewięć godzin wymyśliłem. Ja - we wtorek zapowiadają upał nawet do 35 stopni. Jak byś chciał jechać ze mną to dawaj w sobotę. Rozciągniemy trochę trasę. Bartek - może być, jedziemy. Ja - zajebiście. Sobota, rano. Ciągniemy do Sokołowa, do moich rodziców zrobić serwis. Nie wiadomo kiedy ale od kwietnia nakręciłem 10000 km a Bartkowy sprzęt też trzeba ogarnąć. Ogarniamy, wciągamy wczesny obiad i dzida na Mazury. Teraz jedziemy tylko ja i Bartek. Trasa przez Biebrzański Park Narodowy - Mikaszówka - Suwałki - nocowanie - na Giżycko - Ryn - i coś tam w kierunku domu. Były drogi różnej nawierzchni i było super. Niesamowita sprawa jak dziecko ma taką samą pasję (nie wymuszoną) jak ty. Szczęście nie do opisania. Jedziemy. Nie opisuję szczegółowo bo najważniejsza była droga, jak to stwierdził Bartek ,, wszystko widzieliśmy już po trzy razy albo lepiej,, po prostu jedziemy. Bunkry muszą być. Jakieś opuszczone dworce kolejowe, czemu nie? Poważniejsze sprawy. Dojechaliśmy na nocowanie ogarnięte przez KaeS-a. Jakie to szczęście bo pierwotny plan zakładał namiot a tu w nocy 10 stopni. Bartek by mnie pobłogosławił. Druga sprawa za którą wielkie dzięki dla Sławka to naprawa świateł z przodu w Bartka 310. Jak się okazuje elektryka to najsłabszy punkt tego szprzętu. Sławek i syn - dziękuję. Rano już sprawnym sprzętem lecimy dalej. Kruklanki. Gdzieś po drodze. No i nie tylko jechaliśmy, trochę też popływaliśmy Przejechane 826 kilometrów. Bartek wyznaczył trasę no i trochę przypadek. Były asfalty które już nie istnieją, były kocie łby, były szutry, był piach przez las i ......... Bartek stwierdza że to nawet nie jest to takie złe, tylko trzeba podnieść kierownicę bo pozycja stojąca trochę nie wygodna. Szok bo ostatnio narzekał że go ciągam po dziurach ale widocznie jak dojechał do miejsc które zapierają dech w piersi i nie są dostępne dla wszystkich to inaczej na to patrzy. Mega zajefajny wyjazd. Młody mówił w trakcie ,,że siedzi mu ten wyjazd w każdym kilometrze,, Szerokości.
  10. 12 points
    Czterodniowy wyjazd z synami w kierunku Beskidu Żywieckiego. Dzień pierwszy, Warszawa - Domaniewice. Inowłódz. Bunkry, kościół, zamek. Jeleń, bunkier dla pociągu Adolfa. Małpi most nad Pilicą. Modliszewice - dwór obronny. Nieznanowice. Pałac. Szczekociny. Pałac. CDN.


×