Skocz do zawartości

trolik

Użytkownik
  • Zawartość

    831
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    50

Zawartość dodana przez trolik

  1. trolik

    Afryka24

    Sahara Zachodnia https://youtu.be/zXyTi-kyMNE?si=kyNdj8tWnpxAjzmF
  2. trolik

    Afryka24

    Poludniowo-zachodni Atlas
  3. trolik

    Afryka24

    Dakar...to chyba inna planeta jest...
  4. trolik

    Afryka24

    Tu mozna nas sledzic: https://eur-share.explore.garmin.com/AFRYKA24?fbclid=IwAR2ii7Uc4-yzxT1Y0g7LjvLLmcy9WykvsFSerR-o4UAImZuqCIFBd35DHjg https://youtu.be/UTSiMUOCQW0?si=63Qn0ZIuySxF1PZl
  5. trolik

    Afryka24

    Tu mozna nas sledzic: https://eur-share.explore.garmin.com/AFRYKA24?fbclid=IwAR2ii7Uc4-yzxT1Y0g7LjvLLmcy9WykvsFSerR-o4UAImZuqCIFBd35DHjg
  6. Czesio już wyciągnięty z kampera, więc zaraz go objuczę i naprzód! Tu można mnie śledzić: https://share.garmin.com/ZAKARPACIE23
  7. trolik

    Zakarpacie 23

    Ostatni filmik z tej wyprawy: przepiękna Połonina Krasna
  8. trolik

    Zakarpacie 23

    Drugi filmik z zeszlorocznej wyprawy na Ukrainskie Zakarpacie Milego ogladania!:-) pozdrawiam trolik
  9. trolik

    Zakarpacie 23

    Policja? W Ukrainie? pozdrawiam trolik
  10. trolik

    Zakarpacie 23

    Ja bym jeszcze dopytał o track/ trase. Moze byles w jakims fajnym miejscu to daj znac pozdrawiam trolik
  11. trolik

    Zakarpacie 23

    Dajcie znac czy filmik sie podoba
  12. trolik

    Zakarpacie 23

    Dziesiąty dzień: powrót. Poranek na Krasnej był przyjemny, choć mogłoby być więcej słoneczka. To był ostatni dzień na połoninach, choć nieostatni na Ukrainie-miałem jeszcze ochotę poszwędać się po okolicy nieśpiesznie zmierzając w kierunku Krościenka. Nie wiem dlaczego, ale śmigając tam na motocyklu jakoś inaczej odczuwam wolność niż w Polsce-może dlatego, że jest tam więcej natury, mniej betonu, mniej dyskontów i innych tego typu "zdobyczy cywilizacyjnych". Tak czy owak po prostu lubię tam być, lubię tam śmigać, lubię odczuwać ten rodzaj wolności. Po zjeździe z Krasnej wybrałem na mapsach Krościenko, po czym unikałem jazdy po wyznaczonej trasie:-). Próbowaliście tak kiedyś? Fajna zabawa. Można w ten sposób zobaczyć miejsca z dala od asfaltu, za dala od utartych szlaków. Nie mam zdjęć z tego dnia, ale uwierzcie mi-było zajebiście!. Wieczorem znalazłem miejsce na biwak na szczycie jakiegoś pagórka przy drodze. Rano obudziło mnie słoneczko i smutek, że to już koniec wyprawy. Do granicy pozostało mi 2 godziny pięknej, spokojnej jazdy. Doszedłem do wniosku, że kolejny wyjazd do Ukrainy niekoniecznie musi być związany jedynie z telepaniem się po połoninach. Będę chciał część czasu poświęcić na zwiedzanie, lepsze poznanie kultury itd. No i najważniejszy wniosek: lubię być na Ukrainie.
  13. trolik

    Zakarpacie 23

    Ja też będę kombinował żeby tam zawitać, może późną wiosną tym razem. pozdrawiam trolik Ja po prostu miałem ochotę trochę połażić. Przed wyjazdem miałem tydzień ostrego treningu na siłce, później siedzenie w aucie, następnie siedzenie na motorku...moja dupa domagała się spaceru:-). Z tego co wiem można wjechać na różne sposoby i niektóre nie są aż takie trudne pozdrawiam trolik.
  14. trolik

    Zakarpacie 23

    Dziewiąty dzień: Połonina Krasna Poranek przywitał mnie słońcem, a śniadanko zjadłem w barosklepie przy ulicy. Barosklep polecam!! - super jedzenie, a przy okazji można wziąć żarcie i wodę na drogę. Po spakowaniu gratów ruszyłem na Krasną. Ku mojemu zaskoczeniu droga była sucha mimo opadów deszczu w nocy. Dzięki temu jazda po stromej drodze usianej dużymi kamieniami była całkiem przyjemna i mogłem się skupić na cieszeniu się naturą. Po jakichś 40 minutach wjechałem na połoninę i zostałem powitany przez piękną pogodę. To była cudowna jazda, powiedziałbym nawet, że spacer - 500 metrów jazdy: kawa, 500m: dron, 500m: lenistwo:-). Pyrkałem sobie powoli ciesząc się tym ,że mogę być w tak pięknym miejscu praktycznie sam. Cisza. Kolory. Raj. To był mój drugi pobyt na Krasnej i podobnie jak wtedy byłem urzeczony jej pięknem. Tak sobie pyrkając dojechałem do mojego Nemesis: kilka lat temu będąc na Krasnej zjechałem po stromym odcinku drogi wypełnionym dużymi kamieniami. Ten zjazd przyprawił mnie wtedy o mokrą pieluchę, a późniejszy wjazd w drodze powrotnej spowodował trwały wytrzeszcz "oczuf" ze strachu. Tym razem było podobnie, choć jechałem na mniejszym, zwinniejszym motorku. Ten kawałek drogi wyglądał mniej więcej tak: Z Zdjęcie nie oddaje różnicy wysokości, ale jest tam naprawdę stromo-przynajmniej dla mnie!:-). Po zebraniu się na odwagę, zaciśnięciu zębów i wytarciu łez ruszyłem:!-) Okazało się, że nie jest tak źle-po drodze tylko raz zgasł mi motorek i choć bałem się ruszyć po tym zatrzymaniu to jednak dałem radę!:-). Po dotarciu na górę puszyłem się jak paw z dumy i odpoczywałem po tym wyzwaniu, kiedy to zobaczyłem taką walkę: Pojazd wyłądowany był glównie dziećmi i kobietami - podejrzewam, że wracali ze zbierania jagód na połoninach. Po odpoczynku była dalsza cudowna jazda. Do zmroku było jeszcze daleko, ale postanowiłem wcześniej znaleźć sobie miejsce na nocleg-mimo ładnych kilku dni gapienia się na ukraińskie połoniny wciąż było mi mało i chciałem znaleźć sobie miejscówkę na spanie z pięknym widokiem. Po chwili: voila! To był przepiękny dzień!
  15. trolik

    Zakarpacie 23

    Ósmy dzień: Pyrkam do Ust-Czornej. Po dobrze przespanej nocy w Rachowie obudziłem się z widokiem ciemnych chmur za oknem. Deszcz co prawda już nie padał ale było nadal mokro więc postanowiłem nie pakować się w ostry teren-zamiast tego pojechałem skrótem z Rachowa przez kilka górek i dolin. Nawierzchnia była całkiem spoko, czyli gruzowisko, czasami bardzo strome gruzowisko, ale jazda była naprawdę przyjemna i niezbyt męcząca. Z Rachowa droga zaczęła się fajnym asfaltem, później gruzowisko doprowadziło mnie na wzgórze nad miastem. Widoczki były naprawdę spoko, w ładną pogodę byłoby pięknie. Po zjeździe ze wzgórza zaczęło się piękne pyrkanie do dolinki, później na następne wzgórze, później kolejna dolinka...miodek to był! Po drodze gdzieś oczywiście zatrzymałem się na tankowanie brzuszka Po dojeździe do Dubowego już dalej śmignąłem asfaltem do Ust-Czornej, gdzie znalazłem nocleg niedaleko od wjazdu na Krasną. Było zimno i ciemno, więc nie kombinowałem nic tego wieczora i grzecznie poszedłem spać. Mimo kiepskiej pogody to był całkiem fajny dzień całkiem fajnej jazdy.
  16. trolik

    Zakarpacie 23

    Siódmy dzień: Rachów Ciężki poranek pod Pietrosem... Prognoza pogody na popołudnie zapowiadała deszcz, więc postanowiłem się desantować do Rachowa i znaleźć miejsce pod dachem. Tak czy owak potrzebowałem zrobić małe pranie i umyć się w ciepłej wodzie. Do miasta miałem jakąś godzinę jazdy, więc nie spiesząc się pyrkałem sobie spokojnie. Nie mam zdjęć czy filmów z tego dnia, ale chciałem zwrócić uwagę na jedną rzecz, która dzieje się na Ukrainie: wojnę. Podczas przejazdu przez wszystkie większe wsie, miasteczka i miasta widziałem na głównych placach pomniki i portrety Żołnierzy poległych na wojnie. Zatrzymywałem się w tych miejscach, aby oddać cześć Ludziom, którzy zginęli za swój kraj, a także częściowo za mój kraj. Pisząc te słowa czuję żal, że jako społeczność międzynarodowa nie robimy wystarczająco dużo, żeby szybko skończyć tą wojnę. Sory za politykę w turystyce, ale tak się wtedy czułem. Po dojeździe do miasta szybko znalazłem nocleg, zrobiłem małe pranie, coś zjadłem na mieście i tak dalej. Miły, spokojny dzień
  17. trolik

    Zakarpacie 23

    Gdyby nie te brzydkie motory to calkiem ładny fimik by był...:-)
  18. trolik

    Zakarpacie 23

    Szósty dzień: Pietros. Musiałem być bardzo zmęczony bo zasnąłem przed 22gą, a obudziłem się po 8mej. Słoneczko zaczęło już powoli zaglądać do doliny, więc udało mi się wysuszyć graty i po śniadaniu ruszyłem w górę. Oczywiście po drodze zakręciłem się i zamiast skręcić w lewo na most pojechałem prosto przez jakieś pół godziny. Droga pogarszała się coraz bardziej i już zacząłem coś podejrzewać, ale parłem do przodu jak dzik!:-) Na szczęście spotkałem po drodze pracowników leśnych, którzy udzielili mi wskazówek do dalszej jazdy. Niby nic ciekawego się nie działo, ale takie spokojne pyrkanie przez las było zajebistym odpoczynkiem po walce na pięknych połoninach. Było cudownie i samotnie. Zatrzymywałem się często, żeby nacieszyć się naturą i napić wody z takich strumyków, jak ten: Po jakimś czasie wyjechałem z lasu i po następnych kilkunastu minutach wjechałem na przełęcz, gdzie spotkałem Romana Po wspólnie zjedzonym obiadku umówiliśmy się z Romanem na miejsce spotkania, po czym ruszyłem w dalszą drogę i po kilku minutach zaparkowałem motorek, zmieniłem trepy na trampki i byłem gotowy do pedałowania pod górę. Roman dołączył do mnie po kilku minutach i wspólnie śmignęliśmy na Pietrosa. Droga nie była jakoś specjalnie długa czy wymagająca, więc spokojnie dreptaliśmy w górę ciesząc się widokami i rozmową. Okazało się, że mamy z Romanem wiele wspólnego jeśli chodzi o płaszczyznę zawodową. Po około godzinie marszu dotarliśmy do szczytu, gdzie spotkaliśmy kilka innych osób. Ten szczyt na filmie to Howerla - przy odrobinie wyobraźni góra ta przypomina śpiącego dinozaura:-). Po pożegnaniu z Romanem (szedł dalej na Howerlę) ruszyłem w drogę powrotną do pozostawionego motocykla. Też było pięknie!! Było tak pięknie, że postanowiłem zostać na połoninie, więc poszukałem kawałka prostej łąki blisko strumienia i hop! Jestem w raju!!:-)
  19. trolik

    Zakarpacie 23

    Piąty dzień: w drodze na Pietros. Pobudka na Apeckiej była milutka- ciepełko zaglądało mi do namiotu, ale wrześniowe słoneczko nie paliło mi już łysiny. Po kawce i śniadanku zebrałem się powoli i ruszyłem na dalsze zwiedzanie połonin. Po godzinie jeżdżenia postanowiłem zjechać do Dubowego inną drogą-taka mała przygoda miała być....-) Od samego początku zaczęły się problemy: mój chroniczny brak porządnego odpoczynku objawił się kreszem jeszcze na połoninie, gdzie złamałem mocowanie kamery. Zjazd był stromy, po dużych kamieniach i korzeniach. Czasem koleiny były tak głębokie, że zahaczałem podnóżkami o ziemię i miałem problem z utrzymaniem równowagi. Ze względu na te właśnie koleiny korzystałem czasami z bocznych ścieżek, które ułatwiały zjazd. Na końcu jednej z takich ścieżek trafiłem na 70cio centymetrową skarpę...Walka trwała ponad godzinę i ponad 2 litry potu. Po niwelacji skarpy zjechałem w dół 2 metry tylko po to, aby wpierdzielić się w wysuszoną kałużę pod którą czaiło się mokre, głębokie, kleiste błoto pochłaniające moje koła....Kiedy już udało mi się wyciągnąć motocykl na twardszy grunt zauważyłem, że tłumik lata mi na wszystkie strony. No nie, jeszcze to!!! Wyczerpany i odwodniony dotarłem w końcu do Dubowego, gdzie u miłej Pani zostałem nakarmiony porządnym ukraińskim obiadkiem. W mieście akurat nie było prądu, więc siedziałem w tej restauracji po ciemku, co dawało temu miejscu zajebisty klimat. Celem tego dnia miał być wjazd na Pietros, ale ja zdecydowanie potrzebowałem krótkiego dnia jazdy żeby choć trochę się zregenerować. Regeneracja nastąpiła też w trakcie jazdy-droga była po prostu przepiękna. Coś jak pętla bieszczadzka, ale do sześcianu!:-). Mimo zmęczenia znowu poczułem wolność, szum wiatru w uszach.... i takie tam inne poetyckie rzeczy:-). Szczególnie podobał mi się odcinek wzdłuż granicy rumuńskiej - droga była naprawdę wąska, strome ściany obrośnięte zielenią wchodziły na asfalt, a zakręty były ostre. Zmienili się też ludzie-w miejsce słowiańskich rys twarzy pojawiły się bardziej śniade kolory, bardziej rumuńskie. Za to uwielbiam Ukrainę- każdy tam znajdzie swoje miejsce bez względu na kolor skóry czy narodowość. Po dojeździe do Rachowa wziąłem paliwo, wodę i żarcie i skierowałem się do lasu. Szukałem płaskiego kawałka łąki blisko strumienia, coby szybko rozbić namiot, umyć się i porządnie odpocząć. Po godzinie pięknej jazdy znalazłem takie miejsce przy parkingu maszyn leśnych. Tego było mi trzeba!!:-)
  20. trolik

    Zakarpacie 23

    niestety nie mogę już edytować posta. Postaram się pamietać o tym probemie i go unikac
  21. trolik

    Zakarpacie 23

    Ooo nie wiedziałem. Srpubuje w tym ostatnim wpisie. Daj prosze znac czy jest dobrze. kude nie idzie tak. Jutro przerobie posta jak znajde chwile
  22. trolik

    Zakarpacie 23

    Czwarty dzień: Połonina Apecka. Rano obudziłem się zmęczony wczorajszym spacerem na Pikuja, ale wciąż miałem głód ofrołdu więc dzień odpoczynku nie wchodził w grę:-). Spakowałem się powoli, zjadłem porządne śniadanie i nie spiesząc się ruszyłem w stronę Dubowego. Nie pamiętam ile czasu jechałem, ale były to chyba 3 godziny spokojnej, słonecznej jazdy z fajnymi widoczkami. Mimo że był to asfalt to jechało mi się znakomicie- Ukraina to kraj Wolnych Ludzi i tak właśnie się czułem. Czułem wolność w sobie i wokół mnie-jednym słowem byłem w motorkowym raju!!. Pisząc teraz te słowa przypominam sobie moją uśmiechniętą gębę podczas jazdy, ten luz i radość. Wczesnym popołudniem dojechałem do Dubowego i wziąłem paliwo, wodę i żarcie po czym ruszyłem pod górę. Dziadek sugerując mi wjazd na Apecką ostrzegł mnie, że pierwsze 500 metrów podjazdu jest trudne. Dla mnie cały praktycznie podjazd był trudny - może dlatego, że nadal byłem fizycznie zmęczony. Po jakichś 40 minutach walki udało mi się wjechać na połoninę i oniemiałem z wrażenia!! Widoki naprawdę były nieziemskie, a w kombinacji z piękną pogodą zrobiło się z tego cudowne popołudnie. Popołudnie co prawda było piękne, ale walka się nie skończyła!:-). Podjazdy były naprawdę strome, kamienie duże i naprawdę musiałem uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy w tak pięknym miejscu. Połonina Apecka ma kilka szczytów oddalonych od siebie o kilka, kilkanaście minut jazdy. Na tych szczytach robiłem sobie postoje na kawkę, jakieś małe jedzonko czy drona. Po jakimś czasie zacząłem szukać miejsca na nocleg, bo miałem ochotę zobaczyć piękny zachód słońca. No i udało się! Wczesną nocą miałem fajną przygodę - para sów latało wkoło mnie próbując mnie przestraszyć. Wydaje mi się, że rozbiłem namiot blisko ich gniazda i próbowały mnie przegonić:-). To był kolejny piękny dzień!
  23. trolik

    Zakarpacie 23

    Trzeci dzień: Pikuj Noc w moim sześciogwiazdkowym apartamencie przespałem superdobrze, a poranne wiejskie śniadanko dało mi kalorycznego kopa. Celem tego dnia było wejście na Pikuj i spacerek połoniną, która ma 32 km długości:-). Oczywiście nie miałem zamiaru zaliczyć całej połoniny, ale chciałem sprawdzić czy warto przejść te 32 km z namiotem. Odpowiedź moim zdaniem jest prosta: warto!:-). Chciałem się zmieścić w 6 godzinach, coby porządnie odpocząć, ale kiedy już wlazłem na górę i zobaczyłem jak jest pięknie to opóźniałem zejście ile się dało:-). Efekt był taki, że wróciłem zmęczony, ale zadowolony. Kolejny piękny dzionek za mną!:-)
  24. trolik

    Zakarpacie 23

    Trzeci dzień: Husne Wyżne Ostatni tydzień przed wyjazdem na Ukrainę był dla mnie męczący fizycznie i potrzebowałem odpocząć troszkę w wygodnym łóżku z dobrym jedzeniem. Postanowiłem, że taką miejscówką będzie wieś Husne Wyżne, skąd kolejnego dnia wyruszę na bucie pod Pikuj-najwyższy szczyt Bieszczad. Na razie jednak trzeba przygotować setup do porannej kawki...:-) Poranek był naprawdę chłodny i po kawce zjadłem szybkie sniadanko, spakowałem graty i ruszyłem w dalszą drogę. Aha - było jeszcze kilka dronów:-) W drodze powrotnej postanowiłem skorzystać ze skrótu przez las, więc w Lipowcu zjechałem z płyt i skręciłem na południe. Dla potomnych-wydaje mi się, że tą drogą można śmigać tylko po kilku dniach bez opadu deszczu. Tak czy owak było pięknie Po godzinie pięknej jazdy dojechałem do asfaltu i już spokojnie śmignąłem do Husnego. Po drodze upolowałem kolejną piękną cerkwię, tym razem remontowaną Mój pięciogwiazdkowy hotel ulokowany był przy drodze, ale byłem chyba naprawdę zmęczony bo minąłem go i pojechałem dalej jak gdybym chciał śmignąć motorkiem na Pikuj:-). Koniec końców udało mi się odnaleźć mój apartament W swoim życiu miałem okazję mieszkać w kilku z najlepszych hoteli na świecie, ale mój zakarpacki apartament bił je wszystkie na głowę - blisko prawdziwej natury i swojsko. Dobrze mówią: rzuć wszystko i jedź w Bieszczady!:-) Resztę dnia spędziłem na obijaniu się i obżeraniu miejscowymi smakołykami, które Pani Gospodyni podrzucała mi w znacznych ilościach. Potrzebowalem tego odpoczynku. Kolejny piękny dzień za mną:-)
  25. trolik

    Zakarpacie 23

    Drugi dzień: Połonina Równa, Rano obudziła mnie piękna pogoda, śpiew ptaków i krówki muczące na pastwiskach. Nieśpiesznie umyłem się w strumyku, wypiłem kawę i po śniadaniu zebrałem się do dalszej jazdy. Celem tego dnia był nocleg na Połoninie Równej, ale byłem strasznie spragniony ofrołdu i większość drogi spędziłem telepiąc się w krzakach. Po wyjeździe z biwaku dotarłem do szczytu pagórka i zjechałem do wioski z piękną cerkwią, którą postanowilem zdronować. Wioska miała chyba z 20 km długości, a cała droga przez nią to było naprawdę upierdliwe gruzowisko poprzetykane krótkimi kawałkami asfaltu położonego w przypadkowych miejscach. Wyobraziłem sobie ludzi mieszkających na końcu wsi - dojazd do większego miasta to musi być droga przez mękę... Po dojeździe do asfaltu zaraz skręciłem w prawo i skierowałem się do wsi Husne Wyżne - wioska ta znajduje się na początku szlaku do Pikuja, na który chciałem wejść 2 dni póżniej i teraz rozglądałem się za noclegiem. Po znalezieniu noclegu i umówieniu się z gospodarzem ruszyłem w drogę powrotną, którą urozmaiciłem sobie pięknym skrótem z Husnego Niżnego prosto do przełęczy oddzielającej obwody Lwowski i Zakarpacki. Widoki były piękne i miałem wrażenie, że jestem sam jedyny w całych górach. Droga była wymagająca, bo...praktycznie jej nie było:-) najczęściej jechałem na azymut starajac się rozszyfrować kierunek po ułożeniu krzaków i zagłębieniach w ziemi. Zabawa była super, choć upał dawał się we znaki. Po około godzinie walki zmęczony dojechałem do przełęczy i prosto z krzaków wjechałem do wypasionego bistro z super smacznym ukraińskim jedzonkiem!:-). Tego było mi trzeba-dobra szama, deser, kawa i dosuszanie butów po wczorajszej kąpieli w rzece:-). Takie luksusy zmotywowały mnie do dalszej walki z zakarpackimi bezdrożami, więc postanowiłem zrobić sobie kolejny skrót w drodze do Lipowca i po zjeździe z przełęczy znowu zanurkowałem w krzaki. Tym razem jednak krzaki szybko zamieniły się w las z całkiem spoko rozjeżdżoną drogą leśną. Tym razem było mniej walki w terenie, ale trudna jazda przed południem w kombinacji z bardzo aktywnym tygodniem poprzedzającym wyprawę spowodowały we mnie chęć dojazdu do czegoś choćby przypominającego asfalt. Po jakichś dwóch godzinach: Voila! Znany mi koślawy asfalt prowadził do Lipowca, a za wsią zaczęły się płyty oznaczające zbliżanie się do Połoniny Równiej. Bunkry były i było zajebiście!!:-) Po jakiejś godzinie orania znalazłem sobie miejsce na biwak i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku pyknąłem fajnego drona To był piękny dzień!
×