Skocz do zawartości

Ghost

Użytkownik
  • Zawartość

    294
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    4

Zawartość dodana przez Ghost

  1. Ghost

    Witam

    Lewa! 
  2. Ghost

    Witam z WielkiejPolski

    Lewa! 
  3. Ghost

    Witam Szanowną Brać

    Lewa! 
  4. Ghost

    Siema!

    Lewa! 
  5. Ghost

    Witam

    Cześć!
  6. Bmw f650 z 99r, czy ktoś posiada schematy?
  7. Ghost

    Śpiwór - coś godnego polecenia >>

    W sumie to nie miałem pojęcia że coś takiego istnieje
  8. Ghost

    Śpiwór - coś godnego polecenia >>

    A no myślę o zakupie osobnego w kształcie prostokąta a że w sumie średnio się na tym znam to zastanawiałem się nad tym czy w tej niskiej półce cenowej jest coś wartego uwagi. Śpiwora używam zazwyczaj kilka razy w roku i w sumie trochę szkoda mi inwestować w droższy sprzęt jak np cumulus
  9. Ghost

    Śpiwór - coś godnego polecenia >>

    @przemekdab czy te które wymieniłem są wogóle warte uwagi? Dodam że z letniego mam taki: https://www.mountainwarehouse.com/pl/microlite-500-piwor-p13095/ciemna czerwień/ Jakościowo spełnia moje oczekiwania, jednak na zimniejsze noce jest zbyt chłodny no i kształt mumia - niezbyt wygodny
  10. Ghost

    [S] WYPRZ: camping szpej, różne

    Szkoda bo używam właśnie tych cv300 i cv470
  11. Ghost

    [S] WYPRZ: camping szpej, różne

    Czy podstawka Optimusa pasuje do kartuszy campingaz? Jeśli tak to chętnie przygarnę
  12. Trzymam kciuki! Pamiętajcie że to "tylko" skorupiak a nie "aż" skorupiak ! Ja wierzę że powali go na dechy !
  13. @arthurr a no w tym strumyku to sporo tych lodówek ogólnie było a miejscówkę wybrałem w prosty sposób, zobaczyłem strumień i jakoś tak nie mogłem się oprzeć żeby nie przejechać przez niego, no a jak już przejechałem to tak zostało Ogólnie wasza wyprawa była dla mnie dość mocną inspiracją, co prawda mierząc siły na zamiary Ukrainę od razu odpuściłem ale cała reszta wyszła bardzo fajnie Motka ogarnąłem jakiś tydzień po powrocie, cały układ paliwowy był w takim żółtym nalocie / mazi, wymiana filtrów, wężyków, czyszczenie i jak ręką odjął, znów pali z pół obrotu, trochę żałuję że nie wywaliłem filtra od razu wtedy, myślę że doraźnie by pomogło. Obecnie filtr i dodatkowe wężyki są już w motku na stałym wyposażeniu, cóż człowiek cały czas się uczy @MrBodek no powiem Ci że w ciężkim szoku byłem jak je wyjął
  14. "Kraj w którym każdy motocyklista już był tylko nie ja", dokładnie tak przeczytałem w waszych relacjach i powtarzało się to co najmniej kilka razy a więc ja też, ja też, my też
  15. A no jakoś to tak wyszło Marcinie, kilometrów wydawało się że nie ma dużo, ruszyliśmy o świcie, dzień długi, ponadto w pensjonacie zostawiliśmy rzeczy więc na pusto całkiem przyjemnie, ale muszę przyznać że to i tak dużo kilometrów, wróciliśmy już po zmroku. Na trasach tak jak mówisz, co chwila się zatrzymywaliśmy żeby podziwiać okoliczności przyrody, z początku cały czas fotki, ale później nie mogliśmy oczu nacieszyć, fotek nam się nie chciało, woleliśmy podziwiać to co widzimy A tak w ogóle to dzień 10, tego dnia jedziemy nad wąwóz Bicaz, rano okazuje się że motocykl nie odpala, kilka prób, szukanie jakiegoś pomysłu co mogło się stać i nagle odpalił, wystąpiło tego dnia CNS - "cudowne naprawienie się", wiec śmigamy, ale mam w głowie to że od tankowania przed Konstantą coś się chyba dzieje, było jakby delikatne poszarpywnie itd, do domu jeszcze dobry kawałek, jedziemy na jednym moto bez większej ekipy więc musimy dać jakoś radę Teraz trochę fotek: Mimo sierpnia ruch nie jest wielki, cieszymy się widokami Camping wybieramy w Lacu Rosu, opisywany był na forum, więc śmiało walimy I mapka: Camping faktycznie spoko, cena za dwie osoby + motocykl też o jakieś 10 lei w górę względem relacji Moniki, ale cóż widać Rumunia drożeje. Następny dzień 11, chcemy ruszyć z rana i zajechać, no właśnie nie wiemy jeszcze gdzie, ale generalnie w kierunku polski tylko tak trochę na około Rano pakowanie, składamy wszystko na motocykl i... nie odpala. Tym razem męczymy się prawie dwie godziny z odpaleniem, narzędzia i części zapasowe są na spodzie kufra centralnego wiec zrzucamy wszystko i szukamy problemu, może w instalacji a może świeca, trudno powiedzieć, szukamy przyczyny ale podmianki nic nie dają i nagle kolejny raz CNS więc składamy znów rzeczy w kufer i jedziemy, tego dnia postanowiliśmy jechać w miarę możliwości jak najdalej, bo mamy świadomość że dzieje się coś niedobrego. Plan na ten dzień to: Polskie Wsie Voronet Barsana i co tam się jeszcze uda. Podjeżdżamy pod Monastyry ale te jakoś tak nas nie zachwycają, Voronet może i stary ale wygląda to wszystko już no dość słabo. Polskie wsie, fajne uczucie kiedy lokalesi widząc polską rejestrację mówią: "Cześć" albo "dzień dobry". Trochę fotek: Nie mam niestety fotek, ale podjazd do miejscowości Plesza był dość ciężki, kamieniste podłoże, mocno załadowane moto i powymywane koleiny w poprzek drogi przez deszcze sprawiały że trochę nam się zeszło, na szczęście bez żadnej gleby Mapka z dnia dzisiejszego: Dzień 12, właściwie ostatni, plan jest prosty, zrywamy się z rana, odpalamy i jedziemy, no właśnie, nie odpalamy, tego dnia motocykl nie chce gadać, jakaś podmianka świec itd, nic, szukamy po bezpiecznikach, camping - właściwie to wzięliśmy domek bo dotarliśmy tam już po zmroku znajduje się na sporym podjeździe, ok 500 metrów cały czas asfaltem w dół, niestety palenie z pycha też nie daje nic. Mamy problem ponieważ tego dnia jest czerwona karta, ludzi mało, wszystko raczej zamknięte, serwisy zamknięte. No nic, sprawdźmy nasz assistance, może coś zaradzą, dzwonię, podaję dane, czekam na telefon zwrotny z informacją co mogą nam zaproponować. W między czasie dalsze próby odpalenia kończą się rozładowaniem akumulatora wiec nasza sytuacja ze złej robi się beznadziejna. Oddzwania nasz ubezpieczyciel z informacją że dziś wszystko jest zamknięte w Rumunii ale najbliższy serwis jest w Kluż Napoca, 160km od nas, dziś mogą scholować nas na bazę pomocy drogowej a jutro ruszymy dalej do serwisu, tylko trzeba dopłacić za transport ok 200 - 250 euro. Jest też opcja nr 2, może przylecieć po nas pomoc drogowa z Rzeszowa i zawieźć nas do Rzeszowa, koszt to jedyna 3800zł. Ok, pan nam daje chwilę na zastanowienie i ma zadzwonić jeszcze raz za 30 minut. W miedzy czasie stojąc w sumie przy głównej drodze i widząc przejeżdżających motocyklistów wpadam na pomysł, może głupi może nie i tak innych nie ma - stawiam motocykl na chodniku ale prostopadle do ulicy, zdejmuję siedzenie, boczki, żonka siedzi sobie na krawężniku. Myślę sobie, motocykliści raczej solidarny naród, może ktoś się zatrzyma z jakimś nowym pomysłem. Nie trzeba było długo czekać, pierwszy przejeżdżający motocykl, GS1150, na niemieckich blachach widząc że mamy problem, zatrzymał się, nawrócił i podjechał. Zapytał czy może nie zabrakło nam prądu bo on miał tak dwa dni temu i akurat ma ze sobą grube kable rozruchowe - myślę cud, nie spotkałem do tej pory motocyklisty który takie kable miałby ze sobą. Nie mając innego pomysłu podłączamy iiii.... nasza maszyna odpala jak gdyby nigdy nic. Nie wiem, może pomogło jej to że po stała sobie ze trzy godziny na słoneczku, radość niezmierna, zaczynamy rozmowę gdzie byliśmy i gdzie on był, gapa ze mnie bo trochę za mało mu ssania dałem i motek gaśnie, nastała chwila ciszy, wciskam starter i z pół obrotu odpala, radość po raz drugi. Teraz kilka fotek: I ruszamy, szczęśliwi, uśmiechnięci Mamy jednak świadomość że z dnia na dzień jest z nim gorzej, pada decyzja ze tego dnia jedziemy do Polski, ale skoro i tak przed świtem się to nie uda a motek odpala jak ma ciepły silnik, to po drodze jeszcze zwiedzamy (żonka bardzo chciała zobaczyć wesoły cmentarz): I godzina 4:00 nad ranem, meldujemy się w domu pod garażem, z jednej strony szczęśliwi, z drugiej trochę smutni że to już koniec
  16. Palim dalej, dzień 9, tym razem lecimy na błotne wulkany, dojeżdżamy już wieczorkiem, same wulkany postanowiliśmy zwiedzić pieszo, najpierw te pod które można dojechać asfaltem a następnie te za campingiem La Hangar: Spotykamy Pana który prowadzi stado owiec: Te drugie, tak jak pisała @moQoni faktycznie mają jakiś fajniejszy klimat i jest niemal pusto: Śpimy na campingu La Hangar, faktycznie mają tam dobre wino własnej produkcji jak zrozumieliśmy, podawany w karafce Cena campingu, w sumie nie pamiętam ale porównując do ceny z relacji Moniki to ok 10 lei w górę. Od tego też campingu mamy codziennie z rana problem z odpaleniem motocykla, niby wszystko jest a nie chce odpalić, no ale jakoś się udaje do końca wyjazdu z tym skutecznie walczyć A i jeszcze mapka z dnia dzisiejszego:
  17. Dzień 4 i 5, zbieramy się z pensjonatu, a zapomniał bym, kota mają mega Zaliczamy po drodze Sybin, plany tego dnia mamy bogate ale skutecznie stopuje nas chmura za którą jedziemy i cały czas wjeżdżamy w deszcz, więc robimy postój i postój i postój, co by nie wjeżdżać w deszcz, a teraz parę fotek: I jeszcze postój gdzieś po drodze: Tego dnia mimo szczerych chęci na zwiedzanie docieramy jedynie na miejsce noclegu, gdzieś nad strumykiem pod górami. Co prawda jechaliśmy na camping znaleziony na googlach, jednak 5 kilometrów przed celem widzimy jakieś namioty więc podjeżdżamy, okazuje się że jakieś dwie różne rodziny rozbiły się nad strumykiem na łące. Przyłączamy się więc, jest miło przyjemnie, cały czas jesteśmy zdumieni tym że w Rumunii świetnie mówią po Angielsku, teraz znów foty: Tego dnia przejechane: Dzień 5, ruszamy rano przed południem jak co dzień, tego dnia odwiedził nas przyjaciel piesek: Najpierw trafiamy do Bran, ale stu metrowa kolejka skutecznie nas zniechęca, więc jedziemy do Rasnov: Tego dnia lecimy dalej do Bukaresztu, chcemy zobaczyć stolicę i tam zostajemy na jeden dzień, jeszcze postój przy lidlu: A wieczorkiem ruszamy na stolicę, jedyne co zauważam to ogromne budynki, ale samo miasto nie wciąga, idziemy coś zjeść i spać: Jeszcze lokalne żarcie w jakimś burgerze: I spać, tego dnia śpimy w Lory House w Bukareszcie, przystępnie cenowo, zamykana brama, właścicielka mówi po angielsku, jest wystarczająco Jeszcze mapka z tego dnia: Ok, i dzień 6, 7 i 8, lecimy nad morze, tam mamy ochotę trochę po leżeć i tak właśnie robimy: Wyposażamy się w nowego przyjaciela flaminga: Trafiamy na camping w Navodari, standard nie powala, ale co trzeba to jest, nam trzeba jedynie żarcia, wody, słońca i leżaka, wszystko jest i jest ok: Na rumuńskich plażach każdy znajdzie coś dla siebie, tak stwierdzam widząc takie okazy na plaży: Mapka z dnia 6:
  18. Zapomniałem dodać że przed wyjazdem przeczytałem chyba wszystkie wasze relacje z Rumunii, odgrzałem też te starsze kotlety. Z tego co kojarzę to do pensjonatu trafiłem poprzez dane gps wrzucone w waszej relacji @Marcin N. A więc dzień trzeci, wyjeżdżamy skoro świt jest rześko, nie ma jeszcze ruchu na ulicy, robimy transalpine od strony północnej, później lecimy do Curtea de Argeş a następnie w górę i robimy jeszcze transfogaraską. Na mapie wydawało się że tych kilometrów jest mniej, jednak cóż do pensjonatu wracamy już po nocy ale widoki które mieliśmy przez cały dzień to coś pięknego. Ciężko jest na cieszyć oczy tym wszystkim, także zdjęcia, w pewnym momencie przestaliśmy je robić ponieważ próbowaliśmy się na cieszyć tym co widzimy Teraz trochę fotek z tego dnia: Na transalpinie mieli pysznego langosza: A tu poszukiwanie odpowiedzi na pytanie "gdzie się podział tylny hamulec?"... ta ugotował się trochę: Jeszcze sklep w Horezu: I jakoś tak trochę bokiem wjeżdżamy na trasę Transfogaraską: I mój osobisty sukces z tego dnia (w końcu kolejne cycki na oponie się wytarły): Wiem, za spamowałem trochę tymi fotami ale ten dzień był naprawdę pełny wrażeń. Pogoda piękna, cały dzień ciepło i słonecznie. Po tym dniu mogę śmiało polecić wszystkim wyjazd do Rumunii Jeszcze mapka z tego dnia:
  19. Także ten teges, dzień 2, tutaj już nie robimy dużo kilometrów, cieszymy się krajem który postanowiliśmy tego roku odwiedzić. Przejechana tego dnia trasa: Tak mniej więcej: Cygańska miejscowość Huedin - Warto wjechać w boczne uliczki, tam też jest pełno takich domków: Dalej jakieś krajobrazy po drodze: Po drodze jeszcze Kluż-Napoka: I docieramy do celu dnia drugiego, pensjonat który niektórzy z Was dobrze znają: Zostajemy tu na dwa noclegi ogólnie ceny w Rumunii do góry względem tego co czytałem w waszych relacjach, tutaj obecnie dwie osoby + dwie doby - 200 lei. Miejsce odnalezione po wklepaniu w googlach adresu: 45.785976,23.609436 Na dziś to wszystko, bimberek i wiśniówka w cenie, właściciele przywitali nas kieliszkiem, miło, przyjemnie i klimatycznie
  20. A więc po nie byle jakich przygotowaniach bo decyzja że w ogóle gdzieś jedziemy zapadła na tydzień przed wyjazdem pojechaliśmy do nudnego kraju w którym każdy motocyklista i tak już był więc co by tu można było napisać? Że to piękny kraj? Że warto? Że widoki zapierają dech w piersiach? No każdy to już wie ale że akurat nie my to startujemy Najpierw solidne przygotowania: zakładamy dwa dni przed bo zdążyły przyjść: stelaż + kufry Kappa KVE 37 K-Venture, dzięki którym ostatecznie upewniam się że kufry ładowane od góry to mistrzostwo świata:)+ kilka zabiegów kosmetycznych + uchwyt na telefon leoshi i śmigamy Dzień 01: Ruszamy z kopyta, plan to dotrzeć do miejscowości Oradea gdzie mamy zaplanowany jedyny hotel na całej naszej wyprawie: https://hotelimpero.eu/ Fajny standard, blisko centrum i dobrze go po prostu mieć po całym dniu jazdy Po drodze Tokaj: Trochę drogi przez Węgry: I mamy Rumunię: I Oradea, naprawdę fajne klimatyczne miejsce: To tak dzień pierwszy wyglądał
  21. Ghost

    Przywitac się chciałem

    Cześć !
  22. Ghost

    Cześć!

    Cześć !
  23. Ghost

    Witam

    Cześć !
  24. Ghost

    Cześć wszystkim!

    Cześć !
×