Skocz do zawartości
Jagna

Tydzień na Białorusi, czyli jak zgubić 10 osób na jednym wyjeździe

Recommended Posts

Nie wiem, co chodzi. 

Wszystkie foty to linki do Google zdjęcia.

Mi za to nie działa powiadomienie o odpowiedzi.

 

 

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach




No dobra, komuś się coś w relacji podoba, czy będą tylko uwagi?
Bo aż się boję pisać...
:default_wacko:


Pisz, pisz. Nie zwracaj uwagi na te męskie biadolenia ;-)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wersja Chemika:

Czas spowalnia, galaktyki się zatrzymują, a powietrze gęstnieje. W ciągu nanosekundy zrozumiałem, że jutro obudzę się z widłami w dupie. Próbuję ratować sytuację nieśmiało podpytując czy to nie za wcześnie? Gdyby wzrok mógł zabijać to nie pisałbym tej relacji, a świat nie dowiedziałby się prawdy. 
Ustalamy, że jednak wyjeżdżamy o 8:00. Z mocnym akcentem na wyjeżdżamy, a nie wstajemy.
O 8:00 zdecydowana większość grupy jest gotowa. Tylko Maryśka i Janusz w powijakach.

O 8:23 pada pierwsze "Nudno!!!" 
Wyjeżdżamy po wpół do dziewiątej. Niemalże od razu zatrzymujemy się pod sklepem na "śniadanie podróżnika", czyli żółty ser popijany jogurtem siedząc na krawężniku. Do Maryśki przyplątuje się mały pies o wielkich jajach. Tak, niektórzy faceci wpadli w kompleksy.

Kilka minut później jesteśmy pod twierdzą. Jest późny poranek, a temperatura już zabija. Snujemy się z parkingu do twierdzy. Jedni wolniej, inni szybciej. Wszyscy zdychamy. Jakieś czołgi, jakieś monumentalne pomniki, jakiś stragan z radzieckimi mundurami, jakaś zmiana warty Pionierów.

Wszystko to fajne, ale my chcemy w końcu w off'a!!!

Stay tuned.

 

  • Like 8

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dopisek Calgona, jadącego na F800:

Wrażenia dnia poprzedniego skołowały nieco moja głowę od ilości ludzi i już na pierwszy rzut oka, dużych różnic w podejściu do wszystkiego.
Na pewno nudno nie będzie -pomyślałem.

Ochoczo skorzystałem z zaproszenia i wbiłem się do pokoju o temperaturze sauny w którym zamieszkiwała Jagna z Rafem czyli jedyne znane mi wcześniej osobiście osoby.
Nie bez znaczenia było oczywiście, że posiadali butelkę dobrego wina wspomnianego wcześniej.
Co jakich czas odwiedzałem również moich kompanów z dojazdówki którzy kamuflowali podlaski bimber.
Wyczekałem aż Jagna oraz Raf pójdą spać i będą mieli przytłumiony aparat węchu a następnie wpakowałem się do wyra zupełnie nie rozumiejąc korytarzowych poszukiwań prysznica przez resztę ekipy.

Rano jak to mnie nauczono wstałem lekko wcześniej i obserwując zachowanie pozostałej reszty ekipy zacząłem delikatne pakowanie calgonowych czamadanów oraz obserwowanie zachowań reszty stada.

Ciekawiło mnie rozegranie partii wyjazdowej pomiędzy napiętym jak bycze jaja organizatorem a flegmatycznie i spokojnie podchodzącymi do startu uczestnikami.

O dziwo poszło bez spiny i ekipa w całości ruszyła dalej zgodnie ze skrupulatnie zaplanowaną przez Chemika trasą.

ps. kierowcy BMW nie po to kupują kanistry rotopaxa aby z nich korzystać, to jest ozdoba świadcząca o tym ,że podróżują w dalekie kraje.

 

Oraz dopisek Rafa (KTM 690, przy okazji mój mąż):

W tej relacji  nie tylko butów brakuje.
Spodni też.

Jagna od roku kupuje sobie enduro spodnie. 
Wszystkie są: za duże, za małe, za szare, za kolorowe, za szerokie w biodrach, za wąskie w kolanach itp., sami wiecie jak to z babami jest.

Pytam ją: „W czym będziesz jeździć na Białorusi?”
A Jagna: „Przecież mam swoje stare spodnie!”
No OK.

A w pierwszy dzień na podwórku Wasilczuka słyszę: 
„Raf pomożesz troszkę? Gorąco strasznie, podszewka się przykleja, no nie dam rady sama ich wciągnąć na tyłek…”

Nie ma jak czarne, grube porządne turystyczne spodnie na +35 stopni...

A później tylko słucham:
„Raf, ty to masz fajnie w tych jasnych i cienkich spodniach…”
„Raf, a jak myślisz, pasowałyby na mnie?”

I tak oto Jagna po roku ma w końcu spodnie enduro, a jak ostatni cieć jechałem w dżinsach.

alHa7G2ESTaeCwOGZJ1gGC74c2czK3liOvxcAUkC

Dobrze, że choć ochraniacze na kolana mi zostały ;)

Z babami to tak zawsze.

  • Like 14
  • Haha 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Podoba mi się. Jest zgoda na dalszy ciąg ;)

Ride, eat, sleep, repeat!

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Oszczędności na zdjęciach są bardzo zauwazanle.
Absolutnie

Wysłane z Tapatalka

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

bardzo fajna wycieczka motocyklowa.  plis kontiniju.

zdjecia zapewne z aparatu na klisze,  wiec oszczednosc zrozumiala :D

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No dobra, w końcu wyjeżdżamy za miasto i ZJEŻDŻAMY Z ASFALTU.

Prawie od razu w piach, może nie jakiś ekstra-kopny-po-osie od razu, ale jednak piach.
Piach, co to bez prędkości i stania nie ma szans przejechać.

Jagna wbija trójkę (a na początku pewnie była to i dwójka) i sobie pyrka, bo DR ma to do siebie, że nawet wolno przez piach jedzie, choć wygląda to, jak po pijanemu. 
I niewątpliwie trochę trwa ;)
Marysia, która jedzie załadowaną po niebiosa kolumbryną (oczywiście w stosunku do wielkości i wagi kierowniczki) nie może na razie się przemóc i głównie listonoszuje.
Co trwa jeszcze dłużej ;)

Zatem prawie od razu lokujemy się na końcu wycieczki, a z obowiązku dołączają do nas Raf i Janina. 

Na szczęście piachy nie trwają wiecznie i czasem jest po prostu droga polna.
Ale kurzy się niesamowicie.

O, tu można w końcu sobie usiąść:

_mAerREeDqE7aIX1I5G86NskooEpy5Y7qi3JU3Xy

z czego korzysta także obładowana Marysia:

H9YVXhm3TF6X8aqunjPxNyKUigXrohYKkUE-SLR-

Jednak najwyraźniej nasze tempo nie zadowala wszystkich, bo w końcu wraca się po nas Olek  z pytaniem, czy wszystko OK.

Oczywiście, że tak!

To jedziemy za Olkiem:

6KHjd24cZ7uqXKelf5q2es_l4QiINDwrLQ_UcNZk

Olek w pełnej gotowości bojowej ;)

5JJBQXR35_6nyjT5TzQARzw763AQetTwHq5bBX4e

Niestety następuje ciąg dalszy piachów, i tym razem przerasta on czasem także innych -  pomagamy podnosić z gleby AT Novego. 

Szybsza część ekipy czeka na nas w cieniu gotowa do startu. 
No dobra, widać już, że nie ma sensu jechać dalej razem.

Na szczęście wszyscy to akceptują, ustalamy, że mamy tracka, wiemy gdzie jechać i po prostu spotkamy się później (co prawda zapominamy ustalić dokładnie gdzie ;) ).

I tym sposobem ukonstytuowała się podgrupa nr 2, składająca się z Maryśki, Janiny, Rafa oraz Jagny. Ekipa na tyle zgrana, że dojechaliśmy razem do końca (co prawda nie chodzi o koniec wycieczki, ale nie uprzedzajmy faktów ;) )

Nasza grupa nr 2 (a później 3, zwana także bardzo niesprawiedliwie emerycką ;) ):
(Raf robi fotę)

Lcdp9DNRgC88Nq-vs3JY0aZ3ljqr59Kq13iWh4RT

Reszta ekipy pod wodzą The Chemical Brothers w chmurze pyłu znika nam na horyzoncie. 

Ups, jednak nie cała, został jeden motek i jego kierownik na czworakach. Oddający Matce Ziemi wszystko, co dzisiaj zjadł. A może i wczoraj.

Z naszego punktu widzenia wygląda to tak, jakby odjeżdżający zapomnieli o Wojtku i nie bardzo wiemy, o co chodzi. 
Wojtek słaby, czekamy trochę, ale twierdzi, że da radę jechać. Ruszamy zatem. 

Na najbliższym rozjeździe czeka na szczęście kilka osób z poprzedniej grupy i bierze Wojtka do siebie, a my znów sobie pyrkamy we czwórkę ;)

Ładnie jest :)
Białoruś to jeden wielki kołchoz w sensie dosłownym – totalny brak nieużytków. 
Każdym m2 pól jest zagospodarowany rolniczo.

aG6uG38LOgqVjVVQK4WxwhiJtufN3qZKQ_4Sbi_O

Wioseczki jak skanseny, w dodatku widać prawie wyłącznie starszych ludzi.

WGUu3Aawwp_zDefTpoJfp7mwvk_mLlyBlZwbKe2I

Poimy się chłodną wodą ze studni w jednym z gospodarstw:

NdNYxm-IqdbDAe8ne9P0-cUH84HYhWWHgyYtCoLG

…i ogólnie jesteśmy zadowoleni z życia i wyjazdu :)

O3Yne6erfLqBqS0NNiBTPs6lCarf1ngbNmxxfa7Z

[cdn.]

  • Like 15

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Są zdjęcia i w dodatku świecą!

Wysłane z Tapatalka

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No fajowo ,  swieci , gra i buczy!

różni ludzie ,  rozne tępęramenta,  mniej lub bardziej spiete jaja lub naciagniete stringi..Choc z innej gliny maja motury i inne skilsy piachowo-blotowe to sie dogaduja. To  wlaśnie jest fajne  na takich wypadach że kierowniczki i kierownikowie znajduja jednak weczorem wspolne tematy ,śmichy chichy  w swoim towarzystwie przy ognisku  popijajac co tam sie do  picia znajdzie!

  • Like 5

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
1 godzinę temu, Pawel napisał:

Są zdjęcia i w dodatku świecą!

Wysłane z Tapatalka
 

Niemożliwe ;)

1 minutę temu, żeglarz napisał:

No fajowo ,  swieci , gra i buczy!

różni ludzie ,  rozne tępęramenta,  mniej lub bardziej spiete jaja lub naciagniete stringi..Choc z innej gliny maja motury i inne skilsy piachowo-blotowe to sie dogaduja. To  wlaśnie jest fajne  na takich wypadach że kierowniczki i kierownikowie znajduja jednak weczorem wspolne tematy ,śmichy chichy  w swoim towarzystwie przy ognisku  popijajac co tam sie do  picia znajdzie!

No nie do końca (patrz na tytuł relacji), ale nie uprzedzajmy faktów :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Super się czyta, dawaj dalej! No i relacja z kilku perspektyw bardzo ciekawa!

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jest gorrrrąco. 
Jest piaszczyście.
Jest ładnie.

bxYf1c6Q6_zgMA_9p-5n1h15pzG_TpYgatR_ovV0

w końcu jakiś kawałek asfaltu!

bMiaj5HutnmIQC6vgX2n0bSv84l6-o6uZO0FqRui

Czekamy na Maryśkę, która dzielnie walczy z piachami, ale trochę to trwa. Dokładnie przejazd 3 składów ;)

hKn1B2_zN3pShLUFu5iQHzWxdwxLiwxiWXEbWOZq

2NbWrS8kRIhQCe-p4bFkHiH-3eE7hWcy80p2s4qx

Ale przyznajmy uczciwie, że linia była bardzo główna i pociągi jechały mniej więcej co 2 minuty ;)

Jedzie GS :

izNTVA5bGJ_jjm-W8XExMni-_WUAc1D94vkZ0hYa

Finisz!

FNFoRvjTtp_9y8FH9IMYQYm-UEH_xALBXaEj0r73

Niestety na upragniony asfalt możemy tylko popatrzeć, track wiedzie wzdłuż linii kolejowej.

Mam mocno mieszane uczucia, bo chaszcze na 1,5 metra, ale okazuje się, że pod spodem jest twarda szutrówka i można całkiem szybko i łatwo jechać, tyle, że pod biczem traw.

Mija nas kilka pociągów i z każdego osobowego wszyscy wiszą w oknach i patrzą się na nas.
Widok motocykla na białoruskiej prowincji to rzadkość, a co dopiero ledwie wystającego z trawy ;)

Rekord pobija maszynista, który do nas trąbi (?), czy jak to tam się po kolejowemu nazywa. 

Dobijamy do jakiejś wsi i stwierdzamy lekkie zmęczenia materiału, no i godziny się robią obiadowe.

No i teraz się okazuje, co znajduje się w Marysinych przepastnych bagażach.
"Kabanosika? A jakiego? Chili, drobiowy, wieprzowy? A może pasztecik? Z pomidorkiem czy z pieczarkami?"
Fajnie się jeździ z Maryśką ;) polecamy ;)

Nie mamy jednak ze sobą niczego zimnego w płynie, robimy więc najazd na lokalny sklepik. Coś jak nas GS z późnych lat 80tych, tylko pepsi nie było ;)

Później dowiadujemy się, że część pierwsza ekipy czekała na nas w tej wsi pod sklepem. No cóż, albo nie ten czas, albo jednak nie to miejsce ;)

Jedziemy jeszcze kawałek trackiem i stwierdzany, że jesteśmy głodni, przegrzani i w ogóle "ci szybcy" pewnie już dawno na nas czekają. 

No dobra, asfaltowy skrót na punkt końcowy tracku, czyli ruiny klasztoru Kartuzów w Berezie Kartuskiej (ĐŃŃОСа).
I to był błąd.
30km odcinek IDEALNIE prostego i pustego asfaltu wśród zbóż. Gorąco. Nie ma na czym oka zawiesić. Monotonnie do potęgi n-tej.
Czuję, że zamykają mi się oczy. Zjeżdżam do prawej. Potem do lewej. No ale dam radę, to tylko kilka km jeszcze.
Nagle wyprzedza mnie GS i zjeżdża na bok.
"Jagna, bo usnę zaraz"!
Ale przynajmniej poznajemy lokalsa, który zjawia się znikąd i prezentuje swoją maszynę na 2 kołach, ponad 40 letnią, oczywiście produkci radzieckiej.

Dojeżdżamy w końcu z bólami do Berezy:

uzdCp3CqXD3_iOo0HxWtQP5CRK-fLm82r2U15BXY

Jakież jest nasze zdziwienie, kiedy nie zastajemy tam nikogo, ani śladów opon.

No dobra, trochę skróciliśmy asfaltem, ale jednak.

No nic, to pozwiedzamy:

ykqVUrIZcL1mvysdDoOk2WWymRQnKWrn-CW7n-vW

iPefc5WIMi7GaTkXvgFELeSH3TXlaF6ncUSwknzr

QGa38VHRI5ybIWpwo2ybn2aQwMSsg-3eogRB8bdf

i już. 5 minut w zupełności starczy. 

Janusz w ogóle ogranicza się do objechania na motku dziedzińca ;) Ostrzegał dawno, że zabytki go w ogóle nie ruszają.

To co robimy?

Janina zaczyna pisać wielki napis dla potomnych (a głównie reszty ekipy): Tu byłem, ale niestety, nikt go nie zobaczy.

Czekamy...

4g_a5oNPHwoZpAPU4wvX_BvQTkmFO_aF9X9cXS65

W telefonie pusto (warto nadmienić, że główny organizator, czyli Chemik miał programowo wyłączony telefon na całym wyjeździe), więc piszemy do Olka, że jesteśmy w Berezie i jedziemy coś zjeść. 
W końcu to nie metropolia, znajdą nas.

Moglibyśmy poszukać noclegu, ale nie zapadły żadne decyzje, więc się wstrzymujemy.

Mamy w navi mapy Openstreeta, powinny być aktualne. Pierwsza knajpa - nieczynne, otwieramy o 20. Druga knajpa wyparowała. Trzecia  - otwieramy o 21. 

No cóż, żywienie zbiorowe w Berezie nie jest priorytetem ;) Ale jakiś miejscowy tłumaczy, poleca, niby swojskie jedzenie i tanio.

Znajdujemy, faktycznie, nieźle ukryte, ale ładnie. Nazwa się zgadza, ale w menu głównie pizza. No trudno, na tym wyjeździe jeszcze tego nie jedliśmy ;) Cena też dobra -  ok. 13 zł. 

BmDQv7AmykD5uxG4AL2hN1AcNAXXcGJFC7RzlEP4

Zamawiamy i widzimy nadciągające szybko złoooo.... 

gzowsFiMk3bxs_cbzDizGZIklZPglWL86-YxX_it

Przepiękna ulewa.
Na szczęście jesteśmy pod dachem. I ciepło myślimy o reszcie :)

Reszta w postaci Olka pisze w końcu: Jedziemy do Berezy, mamy kłopoty zdrowotne, czekajcie na nas do oporu".
Do oporu?? 
Kłopoty zdrowotne to zapewne rzygający i mdlejący Apex... i do tego ta ulewa... 
ale to już może ktoś z tamtych dopisze ;)
 

PS- I cała robota Janiny poszła w p...du ;)

[cdn]

  • Like 15

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
4 minuty temu, Jagna napisał:

...i jest f650 ;)

No tak. Na forum f650gs to teraz rodzynek.

  • Like 4

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Godzinę temu, Jagna napisał:

No i teraz się okazuje, co znajduje się w Marysinych przepastnych bagażach.
"Kabanosika? A jakiego? Chili, drobiowy, wieprzowy? A może pasztecik? Z pomidorkiem czy z pieczarkami?"
Fajnie się jeździ z Maryśką ;) polecamy ;)

Chyba nikt jej nie powiedział, że ogólnie nie wolno przewozić przez granicę żywności pochodzenia zwierzęcego albo też nie dokładnie Marysię sprawdzono. :default_icon_cool:
Zresztą, co tam być może nieświadoma Marysia. W zeszłym roku mój kuzyn Marek wiedział to dokładnie i miał tego naładowany cały kufer boczny. Kiedy celniczka poprosiła o otwarcie właśnie tego feralnego kufra... jak to żarcie się posypało na asfalt to sam byłem w szoku, i tego jakie może mieć to konsekwencje. Nie wziął bielizny, skarpet ani innej odzieży na zmianę na ponad tygodniową wyprawę, a kufer napchał kabanosami i konserwami. Celniczka z  groźną miną każe zjeść to  wszystko na miejscu. Nie możemy tego zostawić ani wyrzucić do pobliskiej śmietniczki, mamy to zjeść. Do dziś nie wiem sam w jaki sposób udało mi się ją uprosić, pogroziła tylko palcem. :D

  • Like 3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
9 godzin temu, KaeS napisał:

Chyba nikt jej nie powiedział, że ogólnie nie wolno przewozić przez granicę żywności pochodzenia zwierzęcego albo też nie dokładnie Marysię sprawdzono. :default_icon_cool:
Zresztą, co tam być może nieświadoma Marysia. W zeszłym roku mój kuzyn Marek wiedział to dokładnie i miał tego naładowany cały kufer boczny. Kiedy celniczka poprosiła o otwarcie właśnie tego feralnego kufra... jak to żarcie się posypało na asfalt to sam byłem w szoku, i tego jakie może mieć to konsekwencje. Nie wziął bielizny, skarpet ani innej odzieży na zmianę na ponad tygodniową wyprawę, a kufer napchał kabanosami i konserwami. Celniczka z  groźną miną każe zjeść to  wszystko na miejscu. Nie możemy tego zostawić ani wyrzucić do pobliskiej śmietniczki, mamy to zjeść. Do dziś nie wiem sam w jaki sposób udało mi się ją uprosić, pogroziła tylko palcem. :D

 

Nikt nie powiedział, że nie wiedziałam. Jak wracaliśmy to celnik sprawdzić coś chciał, wszystko zapakowane, więc może plecak. Ja już zmęczona jazdą w 3h deszczu pomyśłałam sobie tylko... wszędzie są kabanosy! Kiepsko sprawdzają ;-P 

  • Like 5
  • Haha 3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Riposta Calgona;

Podział na grupy ma wiele zalet jak się okazuje.Calgon nie zabrał aparatu pierwszy raz i ma mieszane uczucia bo z jednej strony miał więcej miejsca i skupił się na jeździe a z drugiej, Bogu dziękuje ,że Jagna jechała bardziej na lajcie i dzięki temu mogę zobaczyć w ładnej wersji gdzie byłem.

Co do Chemika i jego korpo podejścia jak ja to mówię-Człowiek od zarządzania projektem 24 ;)
Pamiętajmy jednak to on zaprosił kompanów,przygotował trasy,poświęcił czas, organizował noclegi a przede wszystkim, to był jakby powiedzieć jego wyjazd i jego zasady!bowdown.gifza co ja oddaje szacun i dziękuje.


Nawet jeśli zrobiły się podziały w ciągu dnia to i tak grupa w fajny sposób konsumowała ten wyjazd na swoją modłę i spotykała się wieczorem.

Początkowo próbowałem dzielnie nadążyć za Huskami "Braci przy kasie" oraz Anią ,ale piachy weryfikowały moje umiejętności.

Wyklarowała nam się samoistnie grupka, która nie robiła za dużo zdjęć ,ale też nie cięła na ostro.
Podczas całego wyjazdu zaliczyłem jednego paciaka a piachy tak dały mi w dupsko ,że kondycyjnie czasem bywało różnie.
To był zdecydowanie niezły trening a cztery dni były dla mnie niczym szkolenie, bo na koniec stojąc na motocyklu robiłem tzw. tryt tryt tryt zarzucając tyłem motocykla.
Przy 30 stopniach upału naprawdę było co robić na tzw. ciężkim motocyklu utrzymując tempo.

Co do zwiedzania robiłem to raczej z poziomu gejesa bo upał wykańczał.
Hołdowałem zasadzie:Kto widział jedne ruiny widział wszystkie a kto widział jedne muzeum widział wszystkie.
W miejscach gdzie się przemieszczaliśmy był mały ruch i to bardzo mi odpowiadało.

Ps.

Białoruś jako czysty kraj skromnych i przyjaźnie nastawionych ludzi wydała na świat oligarchę pracującego w Gazpromie i posiadającego pojazd znanej marki, który na środku szutru wymieniał z nami poglądy na temat posiadanej Aprilii Pegaso.

  • Like 11

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ulewa w Berezie, choć długa i intensywna, ale w końcu wygasa.

Dostajemy smsem od Olka (biedny, musi robić za sekretarkę wink.gif ) namiary na jakąś kwaterę, gdzie się zabunkrowali z chorym Wojtkiem. Podobno jakaś podłoga na nas czeka wink.gif

Jedziemy, jest przyjemnie zimno, miła odmiana. 
Jest i podłoga, i nawet wolne łóżko, i co najważniejsze, jest DWUNASTE MURZYNIĄTKO, w postaci Tedy-boya.
Teddy boy z dumą prezentuje swoje obuwie i ani myśli ich ściągać wink.gif

Wojtek dogorywa w łóżku, ma gorączkę, dowiadujemy się, że cały dzień miał wzloty i upadki, nie wygląda to najlepiej.
Ale dzięki temu ekipa miała okazję pozwiedzać białoruską Straż Pożarną - może się pochwalą, mnie tam nie było wink.gif

Ekipa nr 1 dostaje od nas namiary na pizzerię i idzie uzupełniać kalorie, a my już wykąpani i pachnący - pełny lajt â kawka, piwko, podśmiechujki jak tam komu szło w terenie itp. itd.

No i oczywiście znów obżeramy Maryśkę i Janinę - mają nawet kawę o aromacie migdałowym.

Pod wieczór z niebytu wyłania się Wojtek. Bardzo żałuję, że nie mam zdjęcia - blady, śnięty, a ręce pogięty, aluminiowy talerz z kromką suchego chleba. Tylko pasiaka brakowało wink.gif

Nocne Polaków Rozmowy (na szczęście bez polityki) trwają do nocy, okazuje się, że 12 nieznanych sobie bliżej osób może się całkiem dobrze dogadywać, a Chemik już nawet nie wspomina o jakimś wstawaniu o 6 rano wink.gif

[cdn.]

  • Like 9

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

wstawka od Teddy-Boya (od teraz Człowieka-Bez-Butów):

Ja mam zdjęcie, ale nie będziemy wstawiać zdjęcia chłopaka jak z krzyża zdjętego 

Grunt, że i ja dostałem tego SMSa mniej więcej gdy przekraczałem granicę. Więc już na luzie wymieniłem kasę, pojeździłem po BRZEŚCIU (chemiku) żeby zobaczyć trochę miasto a za miastem zakupiłem wieczorny pakiet przetrwania.

Uderzył mnie straszny porządek w mieście i poza. W mieście ruch mały, ulice wysprzątane tak, że aż wygląda to nienaturalnie. Kobiety piękne, wszystkie puszczają do mnie oko i zapraszają na noc do siebie. Wiem, to te buty tak na nie działają! A może absolutny brak innych motocykli, przez co wyglądam jak jakiś superhero, nadczłowiek, samiec alfa, i każda z nich natychmiast chce mi urodzić pakiet małych superbohaterów? Mimo że jedna lepsza od drugiej, muszę odmówić, bo jadę do reszty murzyniątek. Myślę, jakie oni musieli robić wrażenie, gdy tak jechali przez miasto w 11 maszyn, skoro ja zwracam uwagę absolutnie każdego, to ich pewnie pokazali w głównym wydaniu wiadomości.

Na miejscu wielka radość że wszyscy w komplecie. Drą się, że buty trzeba zdejmować przed wejściem do izby. Ale nie, nie do mnie tak, do mnie tak nie. Ja swoich już nie zdejmuje :)

oraz od Novego:

Nie przepadam za pisaniem, ale widzę, że Calgon ma inny punkt widzenia. Zreszta jak każdy z nas na tej wycieczce 

Mówiąc/myśląc, że ktoś lubi robić zdjęcia miałem na myśli Człowieka bez butów (Teddy-boyâa). 

A było to tak:
Zrobiliśmy sobie postój, żeby oddech złapać (czyt. zapalić fajeczkę) i tym samym Człowiek bez butów informuje nas, że On to by chciał zdjęcia porobić, bo takie tam coś fajne widział, a my tylko drzemy jakby na wynik bez odpocznienia i do zajebania.

Po domówieniu szczegółów z naczelnym naszej (II) grupy - Calgonem i Człowiekiem bez butów, dochodzimy do konsensusu, że Wać będzie się zatrzymywał, robił sobie zdjęcia, bo przecież Tracka ma i się nie zgubi.

Wszyscy przyjęli powyższe do wiadomości.

W tym samym czasie Termos (Czarek) zapytuje mnie czy może spróbować Afryki na następnym odcinku do objechania.
Szybka instrukcja jeżdżenia, a że na NAT w DCT nie trzeba nic robić to grupa natychmiast odjeżdża. Zanim dosiadłem Kata i zanim zdążył ubrać się Człowiek bez butów pojawili się z naprzeciwka, jakby leśnicy (GAZik i zielone wdzianka).

Przypomnę, że niemalże wszystkie drogi, którymi się poruszaliśmy byłyby np. w Niemczech (a i w Polsce pewnie też) mocno niedozwolonymi, stąd moje obawy.

,Leśnicy - zanim zdążyliśmy ruszyć zatrzymali się, podeszli do nas i zaczęli rozmawiać. Z początku zmrożony strachem dotarło do mnie, że to ta ich ciekawość i prostoduszność. Chłopaki zwyczajnie chcieli pogadać i zrobić sobie z nami zdjęcia.

Po kilku fotkach i wymianie zdań żegnamy się i ruszamy, bo grupa już chwilę temu odjechała.

Wjeżdżam się w Kata, który straszy zwierzynę w promieniu 50km, gdyż dB-killery są dobre, ale najlepsze, gdy są w kufrze. Odwijam gaz, testuję zachowanie moto, droga prosta jak strzała, nic wartego uwagi, zapominam z wrażenia patrzeć w lusterka...

Dojeżdżam do Termosa, wymieniamy się motkami i pada pytanie - gdzie jest Człowiek bez butów? Hmm...

Termos z Anką zawrócili w poszukiwaniu murzyniątka.

Resztą grupy czekając poznajemy Pana z Gazpromu na Porsche i wymyślamy, co mogło przytrafić się Człowiekowi bez butów?
Może ktoś przypomni te różne ciekawe wersje, bo mi już jakoś z głowy wyleciało  

Po powrocie Anki i Termosa ruszamy dalej, w końcu Człowiek bez butów ma Tracka.

Szczęśliwie spotykamy się ponownie w następnym punkcie zbornym.

A jak to się stało, że zaginął? Otóż jedyne rozwidlenie zasugerowało tylko Jemu, żeby obrać właśnie ten kurs  ;)

  • Like 8

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzień trzeci, czyli bunkrów nie było, ale i tak było ...fajnie ;)

Już w poprzedni wieczór od grupy głównej odpączkowała kolejna podgrupa. 
I teraz mamy grupę na czele, czyli Braci przy Kasie, grupę II, czyli Ania i wielbiciele, oraz grupę III, skład bez zmian.

Każdy ma tracki, nauczeni dniem wczorajszym umawiamy się w konkretnych miejscach (w Różance na obiad, ale nic tam nie ma, oraz na nocleg nad Świtezią). 

Posiadanie przez grupę kilku navi z trackami nie jest jednak gwarancją sukcesu, co niedawno opisał Novy ;)

Zbieramy się na podwórzu.

_H1dIKedhWIlly071kZoe15O8nX6oTaZGEj4aAPm

W tle garaż, gdzie noc spędzili Maryśka i Janina, i w sumie może to nie był zły wybór. 5 chrapiących ludzi plus wilgotne po deszczu ciuchy moto + tylko jedno otwierane okno w pokoju - sami wiecie ;)

6L-Vhlx5ubBmeP2SZZN4zcDqfiQ7b42FwISD5r6Z

Ruszają bracia, rusza kolejna ekipa, a my czekamy na Marysię i Janinę, jedziemy zatankować, wracamy po telefon Janiny ;) Nie ma co się śpieszyć, na urlopie jesteśmy ;)

No ale ponieważ jednak mamy dojechać dziś do tej Świtezi, a kawałek tego jest, upraszamy nieco pierwszego tracka, który wiedzie gdzieś przez stawy (podobno lajtowo przez groble).

Po drodze następuje pierwsze na wycieczce sprawdzanie oleju przez Janinę, na środku wsi. Oczywiście zaraz mamy chętnych do niesienia pomocy, pokazywania drogi, pytania skąd jesteśmy, itp.

Dojeżdżamy pod punkt pierwszy na dziś, czyli dom rodzinny Kościuszki, wyprzedzając ekipę II.

Ale ekipa Braci na Huskach już na miejscu ;)

M37tC81aCk8L626Fx6J8Z4wWhsT6SvZ8JZiT-gGE

Janina pewnie oblicza pobór oleju na 100 km: ;)

C2EWVqalWFJohKyxGQ8EllQHSfNTo0UHngMRzccG

b3XlMrqbPKyt2txQjGaFnUsI-4-VTDtF1EZmAbQi

Pierwszy punkt na dziś to Mereczowszczyzna, czyli gniazdo rodowe rodu Kościuszków. 
Dom Kościuszki został spalony w 1942 roku przez radzieckich partyzantów. 
W 1996 roku w Stanach Zjednoczonych powołano Komitet Odbudowy Domu Rodzinnego Kościuszki, staraniem którego dwór zrekonstruowano w 2004 roku. 
W dworze mieści się muzeum.

usWmux1jW78-maU8489g97-ZRz_vMVrF4_RYiAbe

WaKTPGK_jdvCTEqUTt-AWFQALQZM8x27lGEbof0d

"Syn ziemi białoruskiej, polski bohater narodowy"

bctbAXn8yglHMKOCJ7JZXuSwDqg7Rkv_lCYKVlJV

Zarówno dom, jak i otoczenie są pieczołowicie zadbane

rgBOjXm0cXqW9fvACqZuD-dczAOnTOdIIvT_mznL

twDkZFIp6gmxaZk0e4T8btiUO4qYupNH1PwSI38b

 
Uf9kZ9RYxm3bp5BZn6fJFtmKDmy5eaB-18Sg5txp

Patriotyczny obowiązek spełniony, ruszamy dalej.

Dzień wcześniej padało, więc miejscami jest fajnie ;)

UqNtIyTDzvgFdN_Ztn3Lz6fFR_bEW3BIMQHhIFvZ

Jak dla mnie jest idealnie, kopny piach przyklepany, a kałuże takie fajne ;)

Drogi głównie polne:

wZv3hO1KqziZdv7z74ZD-8WWv88xCLzbOGKADVW4

W pewnym momencie zjeżdżamy w zarośniętą mocno drogę w trawach, droga po jakimś czasie ginie. Widać, że bracia się przedzierali, ale my jesteśmy wygodniccy i wybieramy równoległą drogę polną ;)

H9E_QKq2BTc2QZrsHQJWlzZgk911GP4Le1NNGIQw

Wnufnuf0Jn5-Meaygh6AJpCSdrHPO3x9M8M5qHXm

I tym sposobem wyprzedzamy Braci, którzy walczą pewnie dalej w trawie ;)
Przed Różaną omijamy szutrem kolejne zarośnięte trawy (ale okaże się, że wiedzie przez nie kolejny track, więc nic nie straciliśmy) i wjeżdżamy w wioskę:

pff_ovBXglXYYScH6-1f_6SsmB-e6xRFY7C7kH9i

Jak większość białoruskich wiosek jest drewniana, schludna, czyściutka i niesamowicie pusta.

Tu jednak na drogę wybiega nam babcia w chuście i walonkach, ale ze smart fonem w dłoni ;)
I dawaj robić foty ;)

-9koCBx5RMNWcJLGGjoK8aaDa4hG8N5qINLpE-8c

"W naszej dierewni takoje gieroje na motociklach!"
A następnie pada tradycyjne pytanie: "Odkuda wy prijechali?", po czym patrzy na nas i odpowiada sobie sama: "Wy z liesa!" :D

I to jest odtąd nasza odpowiedz na to pytanie ;)

I tak oto meldujemy się jako pierwsi pod pałacem Sapiehów w Różanej:

1920px-Ruzhany_zamok_panorama.jpg

[cdn.]

  • Like 14

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×