trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 6 Wrzesień 2022 (edytowane) Na razie nasz track na żywo. Jesli mnie sraczka nie wykonczy to bedzie relacja:-).https://eur-share.explore.garmin.com/PAK22 (kliknij w prawym gornym rogu "pokaz wszystko") Edytowane 6 Wrzesień 2022 przez trolik 3 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 6 Wrzesień 2022 Droga do Szimszal https://photos.app.goo.gl/xHJhh2AdxrfJvsi1A 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 1 Grudzień 2022 Droga do szimszal, widok z 360tki 5 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 5 Grudzień 2022 Kilka miesięcy temu z nudów zacząłem liczyć kraje, które udało mi się odwiedzić - wyszło, że na kolejną wyprawę wskoczy jubileuszowy numer 40!:-) Postanowiłem więc wymyślić z tej okazji coś specjalnego, spełnić kolejne życiowe marzenie. Pamiętacie serię książek o Tomku Wilmowskim? Akcja jednej z moich ulubionych książek tej serii dzieje się m.in. w Karakorum i mieście Gilgit. Już sama nazwa Gilgit brzmiała dla mnie magicznie!:-) Podróż rozpoczęliśmy 27 września w Berlinie całkiem niezłym stresem - pani Helga w okienku na lotnisku powiedziała, że potrzebujemy jakieś certyfikaty, jakieś pakistańskie aplikacje...brrrr. No cóż, telefony w łapę i kombinujemy! Niektórym z nas udało się załadować pakistańską aplikację, innym znależć certyfikat. Ja nie miałem obu tych rzeczy:-). Od Wojtka wziąłem kod QR jego certyfikatu, a problem z aplikacją postanowiłem załatwić niezawodnym uśmiechem. Okazało się jednak, że nie będzie to nawet specjalnie potrzebne, bo w okienku obok służbistej Helgi znaleźliśmy miłą Panią posługującą się językiem naszych przodków!:-). Machnęła ona ręką na certyfikaty i aplikacje i po kilku minutach ukazał nam się taki widok: Port Ataturka w Istambule miałem okazję odwiedzić po raz pierwszy i byłem mile zaskoczony - mimo swojej potwornej wielkości szybko odnaleźliśmy właściwy gejt i nawet był czas na małe zakupy. Po kilku godzinach oczekiwania załadowaliśmy się do kolejnego samolotu i po miłej drzemce spotkała nas taka niespodzianka:-) Po odbiorze gratów i wymianie dulków na rupie Talha zapakował nas do auta i ruszyliśmy w długą podróż na północ Pakistanu. Mieliśmy dużo szczęścia planując naszą wycieczkę - załapaliśmy się akurat na koniec miesięcznej pory deszczowej. Po drodze widać było mnóstwo osuwisk, zalanych domów i zniszczonych odcinków jezdni. Droga sama w sobie nie była zbyt dobra, a te uszkodzenia dodatkowo utrudniały jazdę. Na szczęście co kilka godzin robiliśmy przerwy coby rozprostować kości, bo podróż w 6 osób zwykłą osobówką nie była zbyt przyjemna... Po 14 godzinach jazdy dotarliśmy do Raikot, skąd następnego dnia mieliśmy ruszyć w stronę Fairy Meadows. 9 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 6 Grudzień 2022 (edytowane) Bajkowe Łąki Potężny Indus pięknie szumiał nam za oknem kiedy kładliśmy się spać. Zanim jednak zamknąłem oczy przypomniało mi się to zdjęcie: Czy rzeczywiście jest tam aż tak pięknie? A może to tylko ściema marketingowa? Przekonamy się jutro...:-). Po śniadanku i przesortowaniu gratów do trekingu poznaliśmy naszego kierowcę pana Shair Baz oraz jego Dżipa mejd in czajna:-) Podróż dżipem miała potrwać około 2 godzin, a następne 2 godziny mieliśmy pokonać na bucie. No to naprzód!!:-) Pierwsze kilka kilometrow od Raikot to była fajna, niewinna przejażdżka... Niedługo potem zaczęło być całkiem fajnie.. Droga była naprawdę ciekawa - w niektórych miejscach nasz kierowca musiał naprawdę nieźle się gimnastykować coby znaleźć 20-30 cm miejsca do zmieszczenia zewnętrznego koła...Niektórzy z nas mieli coś w rodzaju choroby lokomocyjnej....:-) Droga sama w sobie była wspaniałą przygodą, a nieziemskie widoki były tylko przedsmakiem tego, co zobaczymy później. Czułem lekki żal, że nie zrobiliśmy tej drogi na motorkach, ale z drugiej strony jazda dżipem też była fajnym przeżyciem, Należy również wspomnieć o tym, że Raikot znajduje się 3 godziny jazdy na południe od Gilgit gdzie czekały na nas motorki. Jazda na motorkach oznaczałaby więc stratę minimum jednego dnia na sam dojazd do Raikot. Po dwóch godzinach niebiańskiej jazdy znaleźliśmy się w wiosce Tato, gdzie kończyła się droga dla pojazdów. Z tego miejsca wszelkie towary i ludzie transportowani są na bucie, ewentualnie na grzbiecie osiołka:-) Po dwóch czy trzech godzinach pedałowania dotarliśmy do Fairy Meadows, Pogoda tego wieczora była raczej słaba, więc wciągnęliśmy kolację, rozlokowaliśmy się w miejscówce i zadowoleni z życia pociągnęliśmy sziszę:-) Wieczór skończył się szybko, bo była to nasza pierwsza noc na wysokości powyżej 3000mnpm. Do tego wciąż byliśmy zmęczeni po 3 dniach trudnej podróży. Cięzko było jednak zasnąc ze świadomością tego, co czeka nas rano... A rano było tak: Internety się nie myliły - Nanga wyglądała jeszcze piękniej i jeszcze groźniej niż na tych wszystkich zdjęciach i filmach które widziałem. Od naszej miejscówki do szczytu był jeszcze całkiem spory kawałek w linii prostej, a trzeba było nieźle zadzierać głowę coby zobaczyć tego potwora w całości. Ta szara masa w lewym dolnym rogu to potężny lodowiec Raikot. Na ten dzień mieliśmy zaplanowany treking do obozu bazowego pod Nangą. Najpierw jednak śniadanie mistrzów:-) Treking początkowo był prosty i przyjemny, Po kilku godzinach okazało się jednak, że do obozu bazowego został jeszcze całkiem niezły kawałek drogi biegnącej w większości na stoku wzdłuż lodowca. Ja, Wojtek i Talha postanowiliśmy zostać na pastwiskach, a Michał z Radkiem poszli dalej. Na pastwiskach też było całkiem spoko... Po jakimś czasie wspólnie z Wojtkiem zeszliśmy do miejscówki żeby zamówić kolację coby zmęczeni chłopacy nie czekali za długo na jedzenie po wyczerpującej wycieczce. Powoli nadchodził zmierzch, a ich wciąz nie było. Uspokajała nas myśl, że Talha został w połowie drogi żeby w razie czego im pomóc w dojściu do obozu. Na szczęście tuż przed zapadnięciem ciemności nasi twardziele dotarli do miejscówki!:-). Kolejny dzień był pożegnaniem z Nangą i Bajkowymi Łąkami. Najpierw jednak kolejne śniadanie mistrzów!:-) A na deser po śniadanku była niebiańska jazda Kierowca calkiem fajnie radził sobie na krętej drodze, ale w jednym miejscu nie wyrobił się na ostrym zakręcie i chyba wszyscy wtedy zmoczyliśmy pieluchy...:-). Na szczęście Wojtkowi udało się złapać ten wiekopomny moment na filmie!:-) Wisienką na torcie tej wycieczki był widok na dolinę Indusu z wijącą się wzdłuż tej rzeki Karakorum Highway. Karakorum Highway miała nam często towarzyszyć w kolejnych dniach wyprawy. Edytowane 6 Grudzień 2022 przez trolik 8 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 7 Grudzień 2022 (edytowane) Czwarty dzień: nocleg u stóp Rakaposhi. Po wjeździe na asfalt pożegnaliśmy się z naszym kierowcą i jego chińskim dżipem, po czym załadowaliśmy się na czekające już auto i wio do Gilgit!:-). Podróż nie była jakoś strasznie długa, ale do miejscówki z motorkami dotarliśmy tuż przed zmrokiem. Już cieszyliśmy się na czekającą nas imprezę, ale... zobaczyliśmy motorki...A raczej trupy motorków, które trzeba było reanimować przez pół nocy coby jako tako nadawały się do jazdy:-) Po kilku godzinach rzeźbienia w g... udało nam się jakoś doprowadzić te maszynki do stanu jako takiej używalności, choć powiem szczerze, że kładłem się spać pełen wątpliwości:-). Jakimś cudem okazało się, że motorki odpaliły, nic od nich nie odpadło i można było ruszać!!:-) Przejazd przez Gilgit był przygodą samą w sobie - jazda po lewej stronie, motocykliści wymijający ze wszystkich stron, ciągłe trąbienie, traktory, samochody....Po pewnym czasie dotarło do mnie jednak, że w tym chaosie ukryta jest głęboka myśl: wszyscy wszystko tutaj widzą na drodze! Jak tylko zrozumiałem ten prosty fakt, to podróż przez Pakistańskie wioski, miasta i drogi zaczęła mijać całkiem przyjemnie:-) Zaczęliśmy też zapoznawać się z miejscowymi zwyczajami dotyczącymi między innymi higieny... Zachęceni powyższym widokiem czym prędzej udaliśmy się do restauracji wciągnąć coś smakowitego Na problemy żołądkowe nie trzeba było długo czekać - pierwsze bombardowanie nastąpiło około dwóch godzin później. Plus był taki, że bombardowaliśmy w pięknych okolicznościach przyrody Krótko po pierwszym bombardowaniu przydarzyła nam się również inna trauma: W ferworze nocnej walki o usprawnienie motorków tylko Wojtek pomyślał o oświetleniu... Jak się okazało, ja nie miałem stopu, Michał przedniego reflektora i Radzio chyba też nie miał stopu. Także ten...jazda w tym tunelu była średnią przyjemnością:-). Po wyjeździe zatrzymaliśmy się zdyszani i każdy zaczął sprawdzać swoje światła, bo przed nami widać było kolejną czarną dziurę tunelu. Koniec końców ustawiliśmy się w takiej kolejności, aby koniec i początek naszej kawalkady był jako tako oświetlony:-). Jedziemy dalej!! Chwilę póżniej kolejna przygoda: kamienie spadające z góry jak pociski!:-). Trochę zdziwieni byliśmy małym korkiem na drodze, ale po chwili okazało się że mamy do czynienia z kamienną lawiną atakującą naszą drogę. Po chwili obserwacji doszedłem jednak do wniosku, że cisnę dalej - szczególnie kiedy zobaczyłem lokalesa który przeżył ten przejazd:-) Na szczęście udało nam się szybko śmignąć między tymi pociskami i zaczęliśmy zbliżać się do doliny Hunzy. Teren był zamieszkany, więc trudno było znaleźć miejsce na nocleg. Na szczęście spotkaliśmy Selima i zalogowaliśmy się na jego działce z pięknym widokiem na majestatyczną Rakaposhi. Edytowane 7 Grudzień 2022 przez trolik 6 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 7 Grudzień 2022 Piąty dzień: dolina Szimszal. . Lubię takie poranki... Rano przyszedł do nas nasz gospodarz Selim, z którym wspólnie zjedliśmy śniadanie. Po chwili jednak słoneczko zaczęło naprawdę poważnie smażyć nam glace, więc trzeba było czym prędzej zbierać się do dalszej jazdy Nasz nocleg znajdował się na pagórku górującym nad miasteczkiem. Już sama jazda w dół do asfaltu była w związku z tym miłym przeżyciem:-). Od czasu do czasu mijaliśmy oazy zieleni w morzu skał. W takich oazach przy drodze najczęściej rozlokowane były bazary zaspokajające potrzeby podróżnych Zdarzały się również często objazdy spowodowane zawalonymi mostami, osunięciami ziemi itd. Z ciężkim sercem obserwowałem walkę tych ubogich ludzi o utrzymanie drogi, która jest ich jedynym połączeniem z resztą Pakistanu. Zbliżające się skaly Passu były znakiem, że za chwilę będziemy skręcać na drogę wiodącą do Szimszal Najpierw jednak słit focia!:-) Droga do Szimszal miała być jednym z "gwoździ programu" naszej wycieczki. Widziałem kilka filmików, rozmawiałem z kimś kto tam był....ale przeżycie tego osobiście to jednak inna bajka. Najpierw jednak trzeba znaleźć drogę do Szimszal, co okazało się nie być łatwym wyzwaniem. Po chwili szwędania się w okolicy Passu udało się na szczęście znaleźć dobrze ukryty zjazd do mostu będącego pierwszą przeszkodą na naszej drodze do doliny. Wieś Szimszal została utworzona 14 pokoleń temu i zamieszkana jest przez Szyitów Ismaili. Droga do wsi została ukończona bodajże w 2007 roku. Przed ukończeniem budowy ludzie pokonywali tę trasę pieszo, co trwało 5 dni. Do dzisiaj przy drodze widać domy etapowe, w których wędrowcy zatrzymywali się na noc w trakcie podróży. Wieś utrzymuje się z rolnictwa, głównie z hodowli bydła, które wypasane jest na pastwiskach odległych o 3 dni drogi od wsi. Od kilku lat wieś ma również dostęp do energii elektrycznej, która dostarczana jest z małej hydroelektrowni. Najważniejsza rzecz: droga jest piękna i niebezpieczna!:-). Zanim jednak rozpoczęliśmy wspinaczkę trzeba było zatrzymać się na czekpoincie pó Za czekpointem była już tylko boska jazda... Z poniższym filmikiem związana jest ciekawa historia, która może być nauką dla innych motocyklistów. Tuż po wyjeździe z Gilgit zaczęła mi przeciekać prawa laga, ale nie było jakieś tragedii, bo hamowanie było całkiem spoko (hamulec bębnowy) no i jechaliśmy po asfalcie.... Sytuacja zmieniła się kiedy wjechaliśmy w teren, bo brak wlaściwej amortyzacji w kombinacji z totalnie nie-offroadowymi oponami powodował niemiłe wrażenia szczególnie podczas jazdy po małych kamykach i kopnym piachu. Tak właśnie było w sytuacji poniżej-oczywiście musiało się to zdarzyć na najwęższym odcinku drogi, z całkiem niezłą przepaścią tuż obok...:-). Jadąc zahaczyłem przednim kołem o jakiś kamień i ze względu na kiepską amortyzację nie skontrolowałem właściwie przedniego koła. Chwilę później witałem się już z glebą, a przednie koło radośnie kręciło się nad przepaścią....brrrrr. Na filmiku tego nie widać, ale sytuacja miała miejsce może 5 sekund po jego zakończeniu. Po 6 godzinach jazdy ukazał nam się taki widok: Po dojeździe do wioski zalogowaliśmy się w pierwszej miejscówce, bo mimo wspaniałych przeżyć głód i zmęczenie dawały nam się we znaki. Gotowanie kolacji troszkę jednak trwało, bo gospodarz musiał rzucić wici że przyjechały żarłoki z Polski!:-). Po chwili ludzie z wioski zaczęli przynosić mięsko, kartofle i inne przysmaki, które pożarliśmy w mgnieniu oka!! Hitem dla mnie były gotowanie ziemniaczki na słono ze szpinakiem. Mniammmmm! 7 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
7Greg 98 Zgłoś ten post Napisano 7 Grudzień 2022 Pełny odlot Super wyjazd 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 7 Grudzień 2022 Szósty dzień: odpoczynek w Szimszal.. Ten dzień leżakowania był nam zdecydowanie potrzebny-praktycznie od tygodnia byliśmy w ruchu, zaczęły się już problemy żołądkowe a poza tym w Szimszal było pięknie!:-). W wiosce trwały właśnie żniwa i mogliśmy obserwować jak to ważne przedsięwzięcie realizowane było przez setki lat: męszczyzni kosili kosami i sierpami, a kobiety zbierały kłosy i wiązały je w snopki. Przed obiadem Radek i Michał pojechali sobie na lekko zwiedzić okolicę na motorkach, a my z Wojtkiem odpoczywaliśmy. Po obiadku zatankowaliśmy motorki i wybraliśmy się na spacer , Jeszcze jedna ciekawostka: wioska położona jest na wysokości 3000mnpm, więc zima jest dosyć długa. Do ogrzewania używa się tam drewna topolowego, które jest wspólnie uprawiane przez całą wioskę na każdym dostepnym metrze kwadratowym. Jak wiadomo topola nie jest zbyt energetyczna, do tego na jedną rodzinę przypadają 3 traktory drewna. Jeden traktor to na moje oko 3 metry sześcienne drewna topolowego. Można z tego wyciągnąć prosty wniosek, że ciepło używane jest głownie do przygotowania posiłków... nie jest tam lekko zimą. 8 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 7 Grudzień 2022 Siódmy dzień: Czapursan. Odpoczynek w Szimszal zdecydowanie dobrze mi zrobił - odbudowałem zapasy sadełka i wody nadwątlone w ciągu ostatnich dni no i porządnie się wyspałem:-). Do tego wszystkiego czekał nas jeszcze powrót piękną drogą - same plusy! W drodze powrotnej przez dolinę mój poziom strachu był dużo wyższy!:-) Wciąż miałem w głowie moje małe bum sprzed dwóch dni. Postanowiłem też jechać wolniej i robić częstsze przerwy, bo kto wie, kiedy będę tam następną razą:-) Po dojeździe do Karakorum Highway skręciliśmy w prawo na północ. Celem pośrednim był dojazd do miejscowości Sost, gdzie wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę. Tuż za bazarem znajduje się zjazd na zachód w stronę doliny Chapursan. Naszym celem na ten dzień była jazda do wieczora:-). No i udało się! Miejscówkę na nocleg znaleźliśmy po ok. 2 godzinach jazdy na skraju wioski. Voila! 9 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
tomekm 1 153 Zgłoś ten post Napisano 7 Grudzień 2022 Dnia 6.12.2022 o 10:20, trolik napisał: Czułem lekki żal, że nie zrobiliśmy tej drogi na motorkach A jest to możliwe? Planuję właśnie Pakistan i czytałem, że tam lokalesi mają porozumienie z agencjami / rządem na wyłączność na transport do fairy meadows. Potwierdzisz / zaprzeczysz? Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 8 Grudzień 2022 (edytowane) 7 godzin temu, tomekm napisał: A jest to możliwe? Planuję właśnie Pakistan i czytałem, że tam lokalesi mają porozumienie z agencjami / rządem na wyłączność na transport do fairy meadows. Potwierdzisz / zaprzeczysz? Koleś z którego doświadczeń korzystałem był tam motorkiem. Ja uważam, że to nie do konca dobry pomysl z kilku powodów: 1. Fairy Meadows jest na poludnie od Gilgit wiec tracisz czas zeby tam dojechac. Cala reszta fajnych miejsc lezy na polnocy lub wschodzie. 2. Jest problem z zostawieniem motorkow na koncu drog, bo jest tam malo miejsca. 3. z Gilgit do Raikot jedziesz 3 godziny, Sama jazda pod gore trwa 2 godziny. Potem idziesz 3 godziny....Moim zdaniem za duzo zabawy. Wydaje mi się, że gdybym mial to robic jeszcze raz, to zrobilbym podobnie, ew. powrot do Islamabadu samolotem ze Skardu Edytowane 8 Grudzień 2022 przez trolik Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
tomekm 1 153 Zgłoś ten post Napisano 8 Grudzień 2022 2 godziny temu, trolik napisał: Koleś z którego doświadczeń korzystałem był tam motorkiem. Ja uważam, że to nie do konca dobry pomysl z kilku powodów: 1. Fairy Meadows jest na poludnie od Gilgit wiec tracisz czas zeby tam dojechac. Cala reszta fajnych miejsc lezy na polnocy lub wschodzie. 2. Jest problem z zostawieniem motorkow na koncu drog, bo jest tam malo miejsca. 3. z Gilgit do Raikot jedziesz 3 godziny, Sama jazda pod gore trwa 2 godziny. Potem idziesz 3 godziny....Moim zdaniem za duzo zabawy. Wydaje mi się, że gdybym mial to robic jeszcze raz, to zrobilbym podobnie, ew. powrot do Islamabadu samolotem ze Skardu tak chcę zrobić - Islamabad -> Skardu samolotem, tam biorę samochody trasa mniej więcej - Skardu - Hushe - Fairy Meadow - Gilgit - Hopar - Sost - Khunjarab - Shimshal - Skardu. Na Fairy Meadows chcę zostać na noc. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
coolluk 9 138 Zgłoś ten post Napisano 8 Grudzień 2022 Piękna sprawa - oglądam z zachwytem !!! 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 8 Grudzień 2022 (edytowane) Siódmy dzień: Czapursan. Dolina Czapursan była zupełnie inna niż Szimszal - było tu więcej otwartej przestrzeni, mniejsze ekspozycje , a wioski zdarzały się średnio co godzinę jazdy. Niemniej jednak było bardzo pięknie jak przystało na Północne Tereny:-) Celem tego dnia był dojazd do świątyni sufickiej Baba Ghundi znajdującej się niedaleko granicy z Afganistanem. Najpierw jednak trzeba było załatać dętkę w radziowym motorku, która już w Szimszal zaczęła sprawiać małe kłopoty. Problem polegał na tym, że nie mieliśmy klucza 14 potrzebnego do zdjęcia koła. Na szczęście byliśmy niedaleko wioski, a tam zawsze można liczyć na nieograniczoną pomoc i gościnność. Powiem szczerze, że czasami było to nawet wkurzające, bo jak tylko prosiliśmy o jakiś klucz czy śrubokręt to nasi gospodarze czuli się w obowiązku przejąć inicjatywę i załatwić sprawę za nas:-). Z jednej strony było to fajne, ale z drugiej przedłużało robotę....:-) Tak czy owak udało się naprawić dętkę i mogliśmy jechać dalej Za ostatnią wioską otworzyła się przed nami piękna, surowa dolina. Było tak pięknie, że brak mi słów żeby to opisać. Po raz kolejny byłem w motorkowym raju. Im piękniejsze widoki tym droga stawała się trudniejsza. W końcu dotarliśmy do brodu na tyle głębokiego, że nikt z nas nie miał ochoty spróbować przejazdu na drugą stronę. Podczas naszych kontemplacji z przeciwnej strony podjechał chłopak z dziewczyną. Dziewczyna przeszła na drugą stronę po desce, a chłopak próbował przeprawić się na drugą stronę... A potem było tak... ....i tak....: Po jakimś czasie motorek został odpalony:-). Obserwacja zmagań dzielnego chłopaka i późniejsza pomoc zdemotywowały nas do brodzenie. Wtedy jednak pojawił się ON: DŻYGIT!! Dżygit nie zauważył nawet, że przejeżdżał przez kipiący strumień półmetrowej głębokości! Podejrzewam, że mógł być trochę zniesmaczony faktem, że lekko zmoczył buty....:-). Po przejeździe Dżygit zaproponował, że przejedzie naszymi motorkami - okazało się jednak, że do celu zostało nam tylko sześć kilometrów i kilka kolejnych brodów do przekroczenia...No cóż - starsi panowie postanowili zawrócić:-). Podróż powrotna też była piękna!!:-) Na dodatek Dżygit zasugerował nam postój u Pana Alam Jan Dario, który jest miejscowym przewodnikiem. Pan Alam Jan Dario ze swoją Rodziną przyjęli nas po królewsku, a na deser dostaliśmy porcję wspaniałych opowieści! Pan Dario jest z ludu Wakhi, ale pochodzi z Murghabu w Tadżykistanie. Po upadku komunizmu życie stało się ciężkie i Pan Dario postanowił przenieść się do Pakistanu. Spakował więc swojego jaka i ruszył na południe górami i dolinami omijając posterunki kontrolne Rosjan, Afgańczyków i Pakistańczyków i w końcu osiadł w Czapursan. To było cudowne popołudnie i z dzisiejszej perspektywy żałuję, że nie zostaliśmy tam dłużej. Zresztą tak jak i w innych miejscach... No nic, trzeba jechać dalej Wkrótce nastał wieczór i trzeba było szukać miejscówki na nocleg To był cudowny dzień Edytowane 8 Grudzień 2022 przez trolik 7 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 8 Grudzień 2022 2 godziny temu, tomekm napisał: tak chcę zrobić - Islamabad -> Skardu samolotem, tam biorę samochody trasa mniej więcej - Skardu - Hushe - Fairy Meadow - Gilgit - Hopar - Sost - Khunjarab - Shimshal - Skardu. Na Fairy Meadows chcę zostać na noc. Zastanowiłbym się nad tym, czy wracac samolotem do Islamabadu-z tego co wiem loty sa czesto odwolywane ze wzgledu na pogode. My do Kundzerab nie jechalismy, bo szkoda nam bylo czasu. pozdrawiam trolik Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 9 Grudzień 2022 Dzień 8,9,10. Jedziemy do Skardu Kolejnym celem naszej wyprawy była wieś Husze znajdująca się u podnóża Masherbrum. Zanim się tam jednak udaliśmy trzeba było strzelić słit dronika ze skałami Passu ....przywitać się z jakami spacerującymi po Karakorum Highway... I ominąć kamyczek na drodze:-) Na poniższych filmikach przedstawię nasze impresje z jednego z typowych bazarów znajdujących się przy Karakorum Highway. Najczęściej jest tak, że każdy płaski metr kwadratowy przy drodze wykorzystywany jest jako sklep, warsztat lub inne źródło utrzymania. Wioska z kolei znajduje się w pewnym oddaleniu od drogi po drugiej stronie rzeki lub na pobliskich wzgórzach. Uwielbiałem szwędać się po bazarach - rzeczywistość bowiem nie różniła się za bardzo od wytworów wyobraźni zbudowanych w mojej głowie dzięki książkom. Taki powrót do dzieciństwa:-) No i do tego jedzonko... Po kilku godzinach od wyjazdu z doliny Czapursan dotarliśmy do naszej bazy w Gilgit, gdzie zrobiliśmy serwis motorków, w tym naprawę moich lag. Jak się póżniej okazało naprawa się nie udała i musiałem ponownie naprawiać lagi w przydrożnym warsztacie. Kolejnego dnia rano ruszyliśmy do Skardu. Pierwsze kilka godzin jazdy były cholerycznie gorące, bo byliśmy na wysokości kilkuset mnpm. Za to widoki były przepiękne jak zwykle na Terenach Pónocnych...:-) Skardu również miało dla mnie wartość wspomnieniową - tu bowiem zaczynały się wyprawy polskich himalaistów zamierzających zdobyć szczyty Karakorum. Książki na ten temat pochłaniałem tuzinami będąc dzieckiem...Kolejny piękny powrót do dzieciństwa!:-) Zbliżanie się do Skardu zaanonsowane zostało dziećmi powracającymi ze szkoły do domu. Później był już tylko radosny miejski chaos I kolejne dobre jedzonko.y Skardu było dla nas pechowe pod względem motorkowym - już mieliśmy wyjeżdżać kiedy zauważyłem flaka w tylnym kole. Na szczęście do szinomontażu miałem 20 metrów więc jakoś dałem radę:-) W czasie kiedy pan naprawiał oponę Wojtek wypatrzył, że linka sprzęgła w moim motorku trzymała się dosłownie na dwóch włosach...Podjechaliśmy więc do kolejnego warsztatu 50 metrów dalej i tu rozpoczęła się prawdziwa walka z materią, która trwała chyba godzinę. W tym czasie Michała motorek zaczął gubić prąd, więc mechanicy biegali od mojego motorka do michałowego próbując jednocześnie zdiagnozować oba problemy. Te ceregiele zajęły nam chyba 2 godziny i trzeba było szukać miejscówki do spania. Po półgodzinie szukania trafiło się coś fajnego... Miejscówka była spoko, ale obawiałem się że nie zasnę ze względu na hałas od rzeki. Chyba byłem bardzo zmęczony, bo spałem jak dziecko 5 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 9 Grudzień 2022 Jedenasty dzień: Husze. Po pobudce przy huczącej rzece zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy w drogę do wsi Husze. Patrząc na mapę ciężko oprzeć się wrażeniu, że wioska ta położona jest na końcu świata:-). Dla mnie była ona ważna też z jeszcze jednego powodu-to w tej wsi kończy się górski etap trekingu pod K2. Kto wie...może za 2 lata...:) Droga była piękna jak zwykle na Terenach Północnych Podczas jazdy na asfaltowym ofrołdzie (jest asfalt ale jakby go nie było) okazało się, że coś jest nie tak z moim przednim zawieszeniem - skok wynosił maksymalnie 4 cm i na większych dziurach z wielkim hałasem dobijałem lagi. Na szczęście zbliżaliśmy się do Kaplu, gdzie pan w przydrożnym warsztacie naprawił lagi i w zamian zażądał zawrotną sumę 7 złotych... Droga do Husze okazała się być usiana małymi wioskami balansującymi między rzeką z jednej, a skałami z drugiej strony. Zauważyłem małą zmianę w architekturze tych wiosek - w innych częściach Terenów Północnych najczęściej było tak, że dom stał na środku działki otoczonej wysokim murem. Tutaj było inaczej: najczęściej drzwi domu i/lub okna wychodziły na ulicę, co czyniło okolicę bardziej przyjazną dla ludzi takich jak my. Po pewnym czasie wioski się jednak skończyły i widać było, że kierujemy się ku Końcowi Świata. A droga była coraz piękniejsza:-) Wjazd do wioski i pobyt tam był przeżyciem prawie mistycznym. Bywałem już na "końcu świata" w innych miejscach na świecie, ale wszędzie tam widziałem jakiś kawałek czegoś przypominającego cywilizację - traktor, samochód, albo wszechobecne motocykle. W Husze nie widziałem traktora. Widziałem natomiast ludzi zgiętych wpół pod ciężarem niesionych płodów rolnych z pola, izby na klepisku, kurczaki żyjące z ludźmi w jednym domu. Jedynymi oznakami cywilizacji były słupy elektryczne i szkoła. Radzio ukuł właściwą nazwę: średniowiecze z prądem. Po kilkunastu minutach szukania i porozumiewania się na migi z mieszkańcami znaleźliśmy nocleg u Hassana, który jest nie tylko sołtysem, ale również mułłą w miejscowym meczecie. Po krótkich pogaduchach i rozbiciu biwaku śmignęliśmy jeszcze za wioskę, bo tam było coś pięknego... Przed nami widać było potężną ścianę Karakorum, a za nią Masherbrum z czapą ukrytą w chmurach. Widok był oszołamiający. Pionowa ściana Karakorum i Masherbrum robiły wrażenie nie z tego świata. Przypomniałem sobie wtedy, że Masherbrum ma tylko nieco powyżej 7000 mnpm - jak w takim razie wygląda K2??? Po powrocie do wioski zrobiliśmy sobie krótki spacer zachowując się stosownie do miejsca w którym byliśmy i z szacunkiem dla mieszkańców. Niemniej jednak pierwsze wrażenie potwierdziło się: ludzie mieszkają tutaj jak w średniowieczu. Wioska położona jest na wysokości 3300mnpm. Jak wygląda tam zima biorąc pod uwagę fakt, że nie ma prądu (rzeka zamarza więc hydroelektrownia stoi) i bieżącej wody, a topolowe drewno wykorzystywane jest głównie do przygotowania pożywienia?? To jest inny świat. Po powrocie z wioski Hassan przygotował nam kolację, którą wciągnęliśmy ze smakiem. Po kolacji zaprosiliśmy Go na herbatę i pogaduchy i tak zastała nas noc. Kolejny piękny dzień za nami 7 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
dakarowy 25 563 Zgłoś ten post Napisano 9 Grudzień 2022 Relacja pikobello jak zwykle trolik super!Jakby tak jeszcze swoim motorkiem można było.. taką Huską tam na ten przykład Pełny odlot Super wyjazd Pakistan.. Vietnam Nie byłem ani tu, ani tam.. o Pakistanie czytam i widzę, że fajnie, o Vietnamie też słyszałem, że tam fajnie.. kolega mi mówił, ale nie czytałem.. jeszcze Może i Ty napisałbyś ze dwa zdania.. podzieliłby się może.. choć czy warto Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Dziadek 6 881 Zgłoś ten post Napisano 9 Grudzień 2022 @trolik czy to na pewno Pakistan ? Nie ściemniasz ? Tak przeanalizowałem fotki i filmy i ten Masherbrum wygląda mi na zdjęcie Śnieżki zrobione z okolic Pec ... natomiast wioska to jakby okolice Budapesztu. No i fotka z sołtysem/mułłą ... głowę dam, że to Bułgaria zresztą dobrze widać to na fotce z noclegu. Zdaje się, że Was rozkminiłem. Byliście na wakacjach w Złotych Piaskach, a nie w żadnym Pakistanie. Dawaj dalej 3 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 10 Grudzień 2022 8 godzin temu, Dziadek napisał: @trolik czy to na pewno Pakistan ? Nie ściemniasz ? Tak przeanalizowałem fotki i filmy i ten Masherbrum wygląda mi na zdjęcie Śnieżki zrobione z okolic Pec ... natomiast wioska to jakby okolice Budapesztu. No i fotka z sołtysem/mułłą ... głowę dam, że to Bułgaria zresztą dobrze widać to na fotce z noclegu. Zdaje się, że Was rozkminiłem. Byliście na wakacjach w Złotych Piaskach, a nie w żadnym Pakistanie. Dawaj dalej Rozgryzłeś mnie!:-). Za karę proszę mi podpowiedzieć sposoby za zaoranie Ukrainy!:-). W przyszłym roku będę chciał spędzić tam około miesiąca... pozdrawiam trolik 8 godzin temu, dakarowy napisał: Może i Ty napisałbyś ze dwa zdania.. podzieliłby się może.. choć czy warto Na koniec relacji zrobię podsumowanie:-) pozdrawiam trolik 8 godzin temu, dakarowy napisał: Jakby tak jeszcze swoim motorkiem można było.. taką Huską tam na ten przykład Nie wydaje mi się, żeby "Huski" czy inne szybkie motorki to był dobry pomysł. Im wolniej jedziesz tym więcej widzisz-ja tak uważam:-) pozdrawiam trolik 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Marcin N 8 452 Zgłoś ten post Napisano 10 Grudzień 2022 Pakistan.. Vietnam Nie byłem ani tu, ani tam.. o Pakistanie czytam i widzę, że fajnie, o Vietnamie też słyszałem, że tam fajnie.. kolega mi mówił, ale nie czytałem.. jeszcze Może i Ty napisałbyś ze dwa zdania.. podzieliłby się może.. choć czy warto Daniel! Ty się jeszcze pytasz?http://f650gs.pl/index.php?/topic/12481-Good-morning-Viet-Nam#entry428489taptarapta Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
KaeS 10 461 Zgłoś ten post Napisano 10 Grudzień 2022 19 godzin temu, trolik napisał: Na szczęście zbliżaliśmy się do Kaplu, gdzie pan w przydrożnym warsztacie naprawił lagi i w zamian zażądał zawrotną sumę 7 złotych... Mam nadzieję, że jak na Polaków przystało zapłaciliście gościowi z sowitym napiwkiem jakieś 8 zł? 1 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
trolik 3 053 Zgłoś ten post Napisano 10 Grudzień 2022 28 minut temu, KaeS napisał: Mam nadzieję, że jak na Polaków przystało zapłaciliście gościowi z sowitym napiwkiem jakieś 8 zł? Chcial 5 zl, czyli 200 rupii. Dalem 300.. ogolnie z kasa byl problem. To strasznie ubodzy ludzie sa: sredni zarobek to ok 100 dolarow miesiecznie. O emeryturze czy rencie zapomnij. Po prostu bieda. Raz dalismy naszemu mechanikowi porzadna kase jako bonus. Tydzien pozniej chcial juz 2x wiecej.... Trudne sprawy dla czlowieka ktory wie co to moralnosc... pozdrawiam trolik 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
dakarowy 25 563 Zgłoś ten post Napisano 10 Grudzień 2022 Nie wydaje mi się, żeby "Huski" czy inne szybkie motorki to był dobry pomysł. Im wolniej jedziesz tym więcej widzisz-ja tak uważam:-) pozdrawiam trolik Generalnie 7Grega pytałem o relacje z Vietnamu P.s. Marcin Twoją widziałem przecież Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach