Skocz do zawartości
Jagna

Rock, sand & heat, czyli babska wyprawa na Dziki Zachód

Recommended Posts

Telefony mogły wam nie działać, bo w USA mają inny system GSM. W Europie jest to chyba częstotiwość 900 i 1800 GHz, a w USA 850 i 1900 GHz. Widać zabrakło spójności między waszymi komórkami, a nadajnikami / przekaźnikami w USA.

Foty zajebiste i hotel też, ale ja spałbym na zewnątrz. Hamaczek, śpiworek i papa ;)

Dawaj Jagucha! Pisz, pisz, pisz :D

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jarek podzielam Twój zachwyt. Zwłaszcza to jest świetne.

IMGP2472.JPG

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Masz na myśli malownicze fałdki na sukience Dany? ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzień 6.

Gośka jakoś przeżyła noc wśród pająków i kurzu w Lazy Lizard,

Na początek kilka zdjęć tego uroczego przybytku. Main entrance:

IMG_0456.JPG

Słoweniec wprasza się nam jeszcze na śniadanie (chlebek z dżemem +kawa ) i ruszamy dalej. Na dziś dość słynna rzecz ”Arches National Park”, czyli park łuków skalnych. Zdjęcie najsłynniejszego (Delicate Arch) znajduje się chyba w każdym podręczniku do geografii czy geologii… A na deser będzie Monument Valley.

Kolejne 25 $ za wjazd (my jesteśmy sprytne, mamy kartę roczną na wszystkie parki za 80$). Idziemy do Visitor Center popytać się, do czego jesteśmy w stanie dojść przez pół dnia. Przy okazji chcemy poprosić o pomoc w rezerwacji zwiedzania Antelope Canyon na jutro, bo nie chce nam się dzwonić z komórki (horrendalnie drogo). Miła pani oświadcza , że absolutnie nie może użyć służbowego telefonu do tego celu, bo to jest informacja tylko tego parku, a nie ogólna. Ale chce podejść z nami do budki telefonicznej i pomóc. Na to jednak nie zgadza się jej przełożony… No cóż , my w Polsce nie jesteśmy przyzwyczajeni to takiego respektowania przepisów…

No nic, będziemy z budką walczyć same. Z kierunkowym, czy bez? Lecimy do pani z kolejnym pytaniem. Bez. Słuchawka krzyczy: rozmowy międzystanowe nie mogą być płacone monetami. Wrrr… Lecimy po kartę tel. Tylko po cholerę nam karta za 15$? (oj, jeszcze okaże się potrzebna…) Obsługa karty też niezła, PIN, kod dostępu, bóg wie co jeszcze, i w końcu można dzwonić. Dogadanie rezerwacji po angielsku to przy tym wszystkim mały pikuś. No i oczywiście jak zwykle podaj numer karty kredytowej :evil:

Ugotowane totalnie wsiadamy do auta i pniemy się serpentynami w górę parku. Na jednym z parkingów zostawiamy auto i idziemy szlakiem do Delicate Arch. Ciekawe, że piesze wędrówki wypadają nam zawsze w samo południe, w najgorszym upale… To niby tylko 1,7 mili, ale dodając , że pod górę i przy około 100 stopniach (Farenheita oczywiście) robi się lekko hardcorowo. Prawie każdy powracający pociesza słowami „it’s worth it” ewentualnie „es lohnt sich”, ale jakoś łatwiej się od tego nie idzie…

Idziemy i widoczki takie:

IMGP2536.JPG

IMGP2537.JPG

IMGP2561.JPG

IMGP2538.JPG

Ale oczywiście dałyśmy radę jak zwykle I rzeczywiście widok Delicate Arch był warty tej wędrówki :shock:

IMGP2539.JPG

IMGP2543.JPG

To małe w środku to 2 z nas:

IMGP2554.JPG

I wracamy:

IMGP2558.JPG

Po 3 godzinach łażenia w pełnym słońcu mamy lekko dość, ale zostało jeszcze kilka innych łuków, na szczęście położonych zdecydowanie bliżej parkingów.

IMGP2570.JPG

IMGP2572.JPG

IMGP2590.JPG

IMGP2591.JPG

Zrobiło się dość późno, zjeżdżamy z powrotem do Moab, szybki obiad i ruszamy na południe w stronę Monument Valley i dalej na zachód do Page. Noclegu tym razem nie mamy zaklepanego, liczymy, że jakieś miejsce w hotelu się znajdzie.

Spory kawałek jedziemy po płaskowyżu. Widoczki – po prostu highway. Pusto, szeroko, prosto. Asfalt idealny. W pewnym momencie słyszę z tyłu „pamiętasz, że tu było ograniczenie do 55 mil?” a Dana na to najbardziej niewinnym głosikiem „na serio?” GPS pokazywał właśnie 170 km/h :roll:

cdn...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Spory kawałek jedziemy po płaskowyżu. Widoczki – po prostu highway. Pusto, szeroko, prosto.

IMGP2609.JPG

Akurat na zachód słońca zajeżdżamy do Monument Valley, która należy do Indian Navajo. Pięknie wygląda w promieniach zachodzącego słońca..

IMGP2617.JPG

IMGP2622.JPG

IMGP2625.JPG

IMGP2627.JPG

Wstęp to 5$/osoba, za to można do bólu jeździć między skałami czerwonymi szutrami, nieco zapchanymi niestety. Nam nie starczyło na zbyt wiele czasu, poza tym wskazany jest jednak samochód z nieco większym prześwitem, bo jest trochę wystających z drogi skał. A jak się kurzy pięknie (Off topic: dwa dni się zastanawiałam, o co chodzi z niektórymi drogami, na których stało napisane „only high clearance vehicle”. Droga dla bardzo czystych pojazdów? )

Dziewczyny odmawiają dalszej jazdy po offie (nazwa mocno na wyrost), ja się trochę wkurzam :twisted: i sobie obiecuję powrót na dwóch kółkach.

Tu widać auta:

IMGP2630.JPG

Czekamy na pełny zachód słońca :shock: :

IMGP2634.JPG

i ruszamy dalej na zachód, do Page.

Dojeżdżamy gdzieś koło 23. I jak się zaraz okaże, zdecydowanie za późno. Nie ma miejsc w hostelach, hotelach, pensjonatach, nigdzie po prostu. :evil:

Zdesperowane podpytujemy nawet w knajpach, barmani wydzwaniają po wszystkich sobie znanych miejscach i wszędzie to samo: „no vacancy” .

Robi się 2 w nocy, ledwo widzimy na oczy, więc nie pozostaje nam nic innego, jak wypróbować noclegu w samochodzie. Zajeżdżamy na camping żeby nie spać totalnie w krzakach, obsługi brak, miły pan zdradza kod dostępu do całkiem przyzwoitych łazienek i kładziemy się (o ile tak to można nazwać) spać. Ja i tak mam najlepiej, bo mam cały tył dla siebie.

Czasem opłaca się mieć 158 cm wzrostu ;) Ale i tak żałowałyśmy, że nie mamy karimat, bo byłoby więcej miejsca i mniej gorąco :?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No i co ja mam Ci Jagienko napisać...? że Ci zazdroszczę? :twisted: :beer:

Świetne zdjęcia, świetne tereny, szkoda tylko że nie motocyklem, ale i tak zazdraszczam! :beer:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jaguśka, ale coś mało mi tutaj o tych kamlotach piszesz. Liczyłem na jakieś łacińsko-geologiszne tra la la la, a ty tylko podróż i podróż... ;)

Skąd Alik wie, że tam na zdjęciu w pomiętej kiecce to Dana?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Czyta ze zrozumieniem? ;)

Poza tym nie mów Leffku, żeś taki spragniony gine…eee geologicznego żargonu? To z wykształcenia, zamiłowania czy… :D ??

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Byłoby bardziej kosmicznie i taejmniczo, gdyby Jagna rzuciła jakimis kilkoma branżowymi, fachowymi określeniami. Mógłbym poczuć się jak student filologii rosyjskiej na zajęciach z geologii, czyli kompletnie zagubiony i zielony ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Na żądanie czytelników będzie trochę nauki.

O proszę:

Grand_Staircase.jpg

Na rysunku powyższym mamy przekrój przez Utah i Arizonę. Jak widać, warstwy skalne (głównie piaskowce) zalegają prawie poziomo, z lekkim nachyleniem. Na powierzchni tereny występują bardzo wyraźne krawędzie zbudowane ze skał różnego wieku i koloru, stąd nazwy, np. różowy kliff (G). Całość terenu, ponieważ przypomina schody, została nazwana Grand Staircase.

Na rysunku zaznaczono Grand Canyon (A), Chocolate Cliffs (:D, Vermilion Cliffs ©, White Cliffs (D), Zion Canyon (E), Gray Cliffs (F), Pink Cliffs (G), Bryce Canyon (H). Wszystko to widziałyśmy ;)

A tu sam Wielki Kanion:

430px-Grand_Canyon_geologic_column.jpg

Warstwy 1 i 2 to prekambr, skały wulkaniczne i metamorficzne. Są one nachylone. Na nich leżą niezgodnie (czyli brakuje zapisu skalnego z pewnego odcinka czasu, jest luka czasowa, co wskazuje na procesy niszczące w tym okresie) skały młodsze, paleozoiczne. Zalegają one w zasadzie prawie horyzontalnie, są to głównie piaskowce oraz wapienie, czyli osady dna morskiego. A sam kanion to sprawka rzeki Colorado, która kiedyś płynęła na"powierzchni" płaskowyżu, ale coraz bardziej erodowała dno. Sama rzeka nie dałaby rady wyerodować takiego głębokiego kanionu (1800 m!), pomógł jej fakt, że płaskowyż powolutku się podnosił. Miliony lat oczywiście.

Czy publika usatysfakcjonowana ilością fachowej wiedzy i terminologii?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Bardzo fajne i takie kolorowe - to ta geologia nie jest taka strasznie trudna ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No już lepiej, le proszę o więcej. ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Najlepiej jakby było odpowiednie pomieszanie form wklęsłych i wypukłych ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

[offtopic] dla Alika - na ostatnim zdjęciu sporo w/w form. Mam na myśli oczywiście formy skalne :lol:

Dzień 7

Budzimy się na campingu w Page i robimy małe przedstawienie, tzn. na parkingu przed recepcją przebieramy się, wywieszamy mokre ręczniki na drzwiach samochodu oraz jemy resztki wczorajszej pizzy. Dookoła same przyczepy i kampery wielkości regularnego tira. Z reguły jeszcze rozsuwają sią na szerokość. Trzy rodziny by tam wlazły…

Miałyśmy zaplanowane dwie noce w Page, ale nie bardzo się nam uśmiecha kolejna noc w aucie, szczególnie, że następny nocleg na lotnisku, bo o 5 rano wylatujemy z Las Vegas do Meksyku. Wysyłamy więc Danę uzbrojoną w kartę telefoniczną oraz wszystkie możliwe numery telefonów do budki telefonicznej i przykazujemy nie wracać bez noclegu. Po pół godziny dzwonienia w końcu znajduje się jeden pokój w hotelu (jest 8 rano, a już wszystko zajęte!) ale w życiu się nie przyznam, ile kosztował :evil:

Pakujemy wysuszone już ręczniki (czasem temperatura 40 stopni ma pozytywne strony), wyrzucamy resztki pizzy, i jedziemy do Vermillion Cliff Park. To jeden z najmniej zagospodarowanych parków, w zasadzie brak asfaltu, a oferuje naprawdę wiele. Zatrzymujemy się przy informacji , pani rangerka poleca jeden z kanionów, trzeba dojechać szutrem 9 km, ale podobno „high clearance vehicle” nie jest potrzebny. No to jedziemy. Droga świetna, kurzy się strasznie, ani żywej duszy dookoła. Kieruje Gośka, więc jedziemy spokojnie i zachowawczo. Ale z powrotem za kółkiem siądzie Dana :mrgreen: Przejeżdżamy kilka wyschniętych strumyków (w czasie deszczu drogę zamykają) i lokujemy się na parkingu w środku niczego. Dalej już na pieszo, korytem wyschniętej rzeki. Wrażenia niesamowite, szczególnie, że z rzadka mijamy jakiegoś człowieka i można się w końcu poczuć sam na sam z przyrodą. Dookoła jak zwykle czerwone piaskowce i pustynna roślinność.

IMGP2642.JPG

IMGP2652.JPG

IMGP2649.JPG

Podczas takich pieszych wędrówek z upału kręci się w głowie, a woda w zasadzie przepływa przez organizm. Wlew doustny, wypływ skórny. Każdy inny termin byłby zapewne korzystniejszy dla naszej podróży, ale ja się nawet cieszę. Mogę tę pustynną Arizonę poczuć maksymalnie, do granicy bólu. Na wiosnę czy jesień wszystko byłoby takie …lajtowe?

Do tego niesamowita cisza. Odłączam się od reszty i nie ma dookoła nikogo. Ani świergotu ptaków, szumu drzew, nawet świerszczy. Wszystko czeka na wieczór, na koniec skwaru. Można usłyszeć bicie własnego serca.

IMGP2651.JPG

IMGP2668.JPG

Po jakiejś godzinie marszu dochodzimy do kanionu skalnego o szerokości mniej więcej 1 metra. Nie byłoby tu fajnie być w czasie ulewy, woda pewnie podnosi się do wysokości kilku metrów. W kanionie widzimy bajecznie kolorowe warstwowania piaskowców oraz mnóstwo jaszczurek chowających się w cieniu. Znowu pusto i niesamowicie cicho.

IMGP2654.JPG

IMGP2669.JPG

IMGP2661.JPG

IMGP2664.JPG

IMGP2667.JPG

IMGP2665.JPG

Bardzo nie chciało się opuszczać tego milutko chłodnego miejsca. Fajny był efekt, jak wstałam. Piaskowiec zrobił się mokry od moich spoconych pleców :?

Wracamy tym samym korytem rzeki, tym razem oczywiście pod górę. Ostatnie poty z nas odchodzą… A pod naszym autem jakieś zwierzątko korzysta z cienia :mrgreen:

cdn

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Całkiem sympatyczne formy :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wracamy do Page, gdzie mamy rezerwację na wejście do kanionu Antelope. Tak wygląda Antelope sfotografowane w odpowiedniej porze dnia przez odpowiedniego człowieka:

450px-USA_Antelope-Canyon.jpg

To jest zdecydowanie „must see” więc walą tam tłumy turystów, ale mimo to nie mogłyśmy sobie odpuścić. Kanion należy do Indian Navajo i tylko u nich można wykupić wycieczkę, za jedyne 30$/osoba. Offroadowy dojazd przez pustynię w cenie :lol:

Moje zdjęcia jakoś nie chciały takie wyjść...

Kanion jest wysoki i bardzo wąski, więc promienie słońca dochodzą tylko przez krótki czas. Zarezerwowany pewnie od pół roku :|

IMGP2675.JPG

IMGP2685.JPG

IMGP2756.JPG

IMGP2684.JPG

IMGP2688.JPG

Zaczynam wygrywać w konkurencji na opaleniznę i w odpowiednim świetle zlewam się z piaskowcami:

IMGP2761.JPG

I wracamy znów przez pustynię:

IMGP2781.JPG

[Dla żądnych wiedzy geologicznej: Oba opisane powyżej kaniony są wyżłobione przez rzeki (obecnie suche) w piaskowcach zwanych "Navajo Sandstone", wieku późny trias/wczesna jura.]

Wracamy pod wieczór do Page i postanawiany skonsumować kolację w knajpie, w której wczoraj milutki barman długo i zawzięcie szukał dla nas noclegu. Co prawda bezskutecznie, ale co tam...

W dodatku miała tam być "live music" pod wieczór...

Zasiadamy w knajpie jak najbliżej sceny, licząc na "live music". Wszyscy z obsługi pytają się, czy w końcu udało nam się znaleźć wczoraj nocleg. Ponieważ kłamać nie lubimy, zaraz wszyscy wiedzą , że spałyśmy w aucie. Efekt: kelner przynosi drinki i stwierdza: ponieważ miałyście tak nieprzyjemny początek pobytu w Page, nasza firma stawia... I już lubimy Page ciut bardziej...

Po godzinie i kolejnych trzech drinkach (biedna Gosia-kierowca pije soczki...) w końcu przychodzi zespół. Dokładnie spełnia nasze oczekiwania:

IMGP2786.JPG

Muzyka też idealna w tym miejscu: country + trochę klasycznego rocka. W knajpie pół na pół miejscowych białych i miejscowych Indian (podobno Page to jedno z najbardziej "indianskich" miast). No i do tego my. Ciut się wyróżniamy :roll:

no i oczywiście już na drugiej przerwie zespół siedzi przy naszym stoliku :lol:

Zamawiam "Sweet Home Alabama" (jakoś nic bardziej kowbojskiego nie przychodzi mi do głowy) i chyba popełniam małe faux pas. Tutaj uchodzi to za odpowiednik naszych "Majteczek w kropeczki" czy coś. Ale i tak nam to zagrają Przed sceną duży parkiet, więc pytamy się kelnera, dlaczego nikt nie tańczy. Odpowiedź brzmi: bo ktoś musi zacząć. Nooo, dwa razy to nam tego mówić nie trzeba :lol:

Jeszcze 2 drinki i lądujemy na scenie w kowbojskich kapeluszach i z tamburynami w ręku. A kapela gra "Pretty woman" Gośka (jedyna trzeźwa) twierdzi, że rytm udało nam się trzymać Zdjęć niestety brak...

A wracając do stolika stwierdzamy na nim kolejne nie zamówione przez nas drinki... coraz milsze to Page...

Następnego dnia rano przy (późnym rzecz jasna ) śniadaniu w obrzydliwie eleganckim i drogim hotelu (do spania w którym nigdy się nie przyznamy jak już wspominałam) przyglądają nam się podejrzanie ze stolika obok.

Gośka: Kurde, oni chyba byli wczoraj w tej knajpie...

Dana: To może mają nasze zdjęcia na scenie?

Off topic: na następny dzień 2/3 naszej ekipy pozostające w stanie wolnym (oraz na lekkim kacu) zadaje sobie sakramentalne pytanie: gdzie ci (prawdziwi) mężczyźni? Skoro nawet w kowbojskiej knajpie to kobiety muszą pierwsze ruszyć do tańca...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Odp. może być tylko jedna - szykują się do zjazdu w Kłodzku :lol: Super piszesz :beer: Pzdr

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ooo!

To w Kłodzku będą tańce???

Cudownie 8-)

Świetna relacja - śledzę z uwagą :-D

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak, na węglach :lol: i skoki przez ognisko. A potem Góralu czy Ci nie żal… :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Najlepiej jakby było odpowiednie pomieszanie form wklęsłych i wypukłych :lol:

Niestety obawiam się, że tych zdjęć laski nie dopuszczą do publikacji, nawet na tak niezmiernie dyskretnym forum jak nasze. :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Wracamy do Page, gdzie mamy rezerwację na wejście do kanionu Antelope. Tak wygląda Antelope sfotografowane w odpowiedniej porze dnia przez odpowiedniego człowieka:

450px-USA_Antelope-Canyon.jpg

Moje zdjęcia jakoś nie chciały takie wyjść...

Na moje oko to poniżej krawędzi zdjęcia, po lewej stronie musiał być jakiś odbłyśnik, kierujący strumień odbitego światła pod kątem w prawo i w górę. Zresztą mógł to być także flesz bezprzewodowy ze zredukowaną siłą błysku. :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Leffie - niekoniecznie - odbita pod odpowiednim kątem może dać taki efekt, ale pewnie się nie dowiemy - tajemnica autora

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×