Skocz do zawartości
Jagna

Jagnię w sosie potrójnie afrykańskim, czyli Rumunia din nou

Recommended Posts

Ropuszek się nie bój, one zżerają robactwo, które ciągnie do łazienki. :lol:

No się ropucha nie nudziła w tej łazience :mrgreen:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mógł ją któryś z uczestników pocałować może by z niej rumuńska księżniczka wylazła :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Mógł ją któryś z uczestników pocałować może by z niej rumuńska księżniczka wylazła :lol:

Albo Drakula :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Mógł ją któryś z uczestników pocałować może by z niej rumuńska księżniczka wylazła :lol:

Tylko, żeby całujący sam się w ropucha nie zmienił... :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Rano budzimy się w superdomkach produkcji wczesny Ceauşescu, robimy ciepłą kawkę i ruszamy dalej.

Nie ma jak kilkanaście km szutrów na dzień dobry :lol:

Kurzy się straszliwie, jedziemy pod słońce, więc momentami nie widać nic.

DSCF1200.JPG

Objeżdżamy dookoła jezioro Vidraru, na moście pamiątkowa fotka pod słońce:

IMGP3377.JPG

a tu samo jezioro:

IMGP3378.JPG

Jestem już fachowo brudna:

IMGP3385.JPG

Ostatnie km szutru i wyjeżdżamy tunelem na tamę jeziora Vidraru, wracając na transfogaraską:

IMGP3401.JPG

Po cholerę ten napis?

IMGP3418.JPG

Ale samo jezioro ładne:

IMGP3393.JPG

Wracamy do cywilizacji, czyli asfaltu. Jeszcze sporo ładnych (choć już nie wysokogórskich) zakrętów tranfogaraskiej przed nami. Dobijamy do Curtea de Argeş, gdzie można zwiedzić ładną cerkiew metropolitarną z XVI wieku. Kolejny raz dziwi nas sam zachowania cerkwi w porównaniu do reszty Rumunii…

IMG_1675.JPG

IMG_1678.JPG

IMGP3445.JPG

Z Curtea de Argeş bierzemy kurs na wschód, na Sighișoarę i w dalszej perspektywie na wąwóz Bicaz. Ale oczywiście nie ma mowy, żeby jechać cały czas głównymi drogami.

Zbaczamy więc z 73 na 730, bo jest ładny wąwóz. Droga płatna, ale nie wiem ile, bo chłopaki stawiają :lol:

IMGP3449.JPG

DSCF1259.JPG

A później Bliźniakowy GPS proponuje kolejny skok w bok, w drogę 730A. Jaki piękny fragment Rumunii! i jakiś bogatszy zdecydowanie… Wśród zielonych wzgórz porozrzucane domki, o pięknej architekturze i ładnie utrzymane. Coś mi to wyglądało na domki letniskowe klasy wyższej :lol: A jaki asfalt! tu pachniało projektami unijnymi…

DSCF1266.JPG

DSCF3872.JPG

Tuż za wsią asfalt jak zwykle się skończył…

DSCF1270.JPG

DSCF1278.JPG

oczywiście za długo nie mogło być miło z tym szutrem, i pojawiło się to co kocham najbardziej: ostry zjazd w dół po kamieniach. Z nadal nie wyłączonym abs-em. Nie. Nie. I jeszcze raz nie.

Tym razem padło na Rycha. Biedaczek musiał wspiąć się na górę (było chyba ponad 30 stopni) i zjechać bmw…

Ale dalej znów było ładnie:

IMGP3461.JPG

dojechaliśmy do biedniutkiej wsi, gdzie Rychu miał sposobność porozdawania resoraków, których miał pełne sakwy. Trafiły w odpowiednie ręce :lol:

Wracamy na nieco główniejszą drogę, nad którą od czasu do czasu pojawia się takie coś:

DSCF3853.JPG

Do czego to? Miał być wiadukt? A może konstrukcja do wieszania „cały naród popiera swego przywódcę?”

Dojeżdżamy do miejscowości Bran, gdzie znajduje się jeden z zamków królewskich. Jak na królewski, to dość skromny, przytulny wręcz :lol: Ale warty zajrzenia. Choć tylko ½ ekipy się skusiła, druga połówka wybiera knajpę i bezalkoholowego Bergbiera :D

IMGP3463.JPG

IMGP3467.JPG

W zamku krótko opisana historia ostatnich króli rumuńskich. Spodobała mi się siostra jednego z nich, Elena bodajże. Wyszła za mąż, kilkoro dzieci, owdowiała, wyszła drugi raz za mąż, rozwiodła się, po czym została mniszką. Nie ma jak spróbować wszystkiego w życiu :D

W planach mamy kolejny zamek, tym razem tzw. chłopski, Rasnov, ale gdy chłopaki widzą, ile się do niego trzeba przejść pod górę, to rezygnują. A ja już tam byłam. Więc lecimy dalej, na północ, na na Sighișoarę.

Kolejny raz Bliźniakowy GPS proponuje kolejny skok w bok, mamy już późno popołudnie, więc postanawiamy na tym boku znaleźć fajne miejsce na namiot. Nad rzeczką najlepiej. Droga w bok ma numer, a jakże, i drogowskaz mówiący „wieś xxxx 9 km”. (to było chyba 131P, lub 104K)

Początek niczego sobie:

IMG_1682.JPG

DSCF3907.JPG

Ale potem coraz gorzej. Najpierw szuter przechodzi w dwie koleiny na polu, a potem wkracza w las, gdzie gałęzie walą prosto w pysk. Za dużego ruchu to tu chyba nie ma… W końcu stajemy przed kolejną kałużą, nieco większą. Kij zanurzony w kałuży pokazuje głębokość koło 0,5 metra, ale nie bardzo chce nam się cofać te 5 ostatnich km. Objeżdżamy błotko polem, przejeżdżamy przez rzekę, której nie ma (a nad nią chcieliśmy biwakować), jakieś wąwozy z zaschniętego błota , kolejne pola i w końcu znów mamy szuter…

DSCF3911.JPG

Szuter zaprowadził nas do wsi:

DSCF1281.JPG

Ucieszyło mnie to, bo wieś oznacza dojazd do cywilizacji i z reguły do wsi dochodzi jedna asfaltowa droga. Niestety ta reguła nie dotyczyła wsi Cobor…

DSCF1283.JPG

Jesteśmy w środku Transylwanii. Do 1989 mieszkała tu głównie mniejszość niemiecka, która uciekła , kiedy tylko otwarto granice. I teraz jest, jak jest. Domy są albo opuszczone, albo zasiedlone przez Cyganów. Tak czy siak, widok niezbyt budujący…

Jest późno, a my w środku niczego. Okazuje się, że najlepsza droga, która prowadzi do Coboru, to właśnie ta, którą przyjechaliśmy…

Chłopaki rozjeżdżają się na różne strony wypatrzyć drogi na Jibert (na mapie i w GPSie oczywiście jest). W pewnym momencie z jednego z domów wychodzi Cyganka z dzieckiem i Rychu podchodzi z cukierkami, zagadując do angielsku o drogę. A Cyganka po angielsku odpowiada! Rychu jest tak zaskoczony, że zostawia im chyba z kilo cukierków. Ale odpowiedz Cyganki fajna nie jest: tak, to jest właśnie droga na Jibert i ta droga jest zła. No jak już tutejszy mówi, że jest zła, to można się spodziewać katastrofy…

Ale nie bardzo mamy inne wyjście.

Wraca Raf z rekonesansu i pada decyzja „jedziemy”

A to nasza droga na Jibert:

5306931.jpg

Widok z kokpitu Bliźniaka, droga najładniej wygląda na GPSie… 28 to temperatura niestety…

DSCF1285.JPG

Początek nie jest zły, widać, że traktory czasem tędy jeżdżą:

DSCF1290.JPG

tyle, że dojeżdżają tylko tu:

DSCF3919.JPG

Jesteśmy na środku pastwiska. I co ja mam robić dalej? Zagubione Jagnię wśród owieczek :)

IMG_1686.JPG

DSCF3918.JPG

Raf rusza na poszukiwanie drogi (GPS twardo ją pokazuje), a Rychu do pasterzy, gdzie po raz drugi doznaje szoku kulturowego. Jeden z pasterzy mówi po niemiecku! I twierdzi, że tam, o tam! , pod lasem hen jest droga do Jibert. W tym samym czasie Raf spod lasu też do nas macha. Co prawda jego AT jakoś dziwnie jakby wygląda… Niższa, czy co…

No to jedziemy do Rafa pod ten las… Nawet fajnie, dziur brak, tylko drzewka trzeba wymijać...

IMG_1685.JPG

Raf zdążył już podnieść Afrykę i mamy chwilowo wynik Rychu : Bliżniak : Raf : Jagna 2:1:1:0 . Mowa o bliższych spotkaniach maszyny z powierzchnią ziemi oczywiście…

Ale jest droga! I nawet prowadzi w tym kierunku, co trzeba! Niestety radość nie trwała długo (3:1:1:0):

DSCF1293.JPG

Koleiny zaczęły się robić coraz fajniejsze i zakończyły się w kompletnie nieprzejezdnym błotku. Znów omijamy drogę polem (i znów oddaję bmw w dobre ręce :) ) i znów jesteśmy na środku niczego.

DSCF3916.JPG

Już prawie 3 godziny, odkąd zjechaliśmy z asfaltu, a mamy może 10 km przejechanych… Mamy już dość, na szczęście na wesoło… W końcu pojawiają się ślady drogi i widać wieżę kościoła. Mamy nareszcie widoczny cel jazdy!

IMG_1689.JPG

Jeszcze trochę jazdy po pastwiskach i zjeżdżamy do Jibert, gdzie... niemożliwe...a jednak... pod krowimi niespodziankami... był najprawdziwszy asfalt! Co prawda więcej było dziur niż asfaltu, ale jednak!

DSCF1298.JPG

Z naszych planów biwakowo – ogniskowych nie zostało nic, dojechaliśmy po zupełnym już ciemku do głównej 13stki (po drodze wpadaliśmy w takie dziury, że byłam na 100% pewna uszkodzeń moto) i wylądowaliśmy w pierwszym z brzegu motelu.

Wieczoru nie bardzo pamiętam, ale zdaje się, że bardzo uszczuplały Bliźniakowe zapasy żołądkowej gorzkiej. A zdjęcia nie bardzo nadają się do publikacji.

Z całego dnia (który dla mnie był najtrudniejszy w całej mojej krótkiej karierze motocyklistki) najbardziej pamiętam zdanie Rafa „a myślałem, że w tych dwóch miejscach nie dasz rady”. :D

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
W zamku krótko opisana historia ostatnich króli rumuńskich. Spodobała mi się siostra jednego z nich, Elena bodajże. Wyszła za mąż, kilkoro dzieci, owdowiała, wyszła drugi raz za mąż, rozwiodła się, po czym została mniszką. Nie ma jak spróbować wszystkiego w życiu

Nie ma to jak najpierw porządnie zaszaleć a potem zadbać o zbawienie duszy i godne pochowanie tego, co zostało z cielesnej powłoki :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jak rozumiem ustaliliście przed wyjazdem, że nie będzie żadnych zjazdów z asfaltu :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Pisz dalej dzielna Jagienko, czekamy z niecierpliwością :beer:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Ooo!

Rumunia to moje marzenie na przyszły rok więc będę czytać z zapartym tchem :-D

Twoje także? :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jedno z tych trzech to ja:

DSCF3736.JPG

To jaki ty masz długi samowyzwalacz w aparacie, że zdążyłaś zjechać na dół :?: :lol: :beer:

Jagucha, to w rogu, to była "rapucha", a nie żaba. To dwa zupełnie różne gatunki. :lol: Ropuszek się nie bój, one zżerają robactwo, które ciągnie do łazienki. :lol:

Pytanie numer jeden, to co zżerają żaby :?: :lol:

Pytanie numer 2 to w rogu to była ropucha :?: :?: :?: A ja myślałem, że gówno :lol: no tak dziwnie wyglądało :D

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

grzech25 noooo!!!

Mam nadzieję, że jakaś ekipa się uzbiera, bo inaczej znów tylko asfalt mi zostanie :roll:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To jaki ty masz długi samowyzwalacz w aparacie, że zdążyłaś zjechać na dół :?: :lol: :beer:

Bajer, jak wiem, że matma dawno temu w szkole była, ale ...

Skoro było nas w sumie czworo, a na zdjęciu jest troje, to ile wynosi różnica, która mogła zrobić zdjęcie?

Wiem, wiem, złośliwa baba jestem.

Od urodzenia tak mam.

:lol:

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

SZACUN Jagna :!: Moja 3 dniowa Rumunia to była inna bajka teraz wiem że Rumiunię muszę jeszcze poznać z Twojego punktu siedzenia i widzenia :!: :lol: Gratuluje kolejnej super relacji :!:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jedno z tych trzech to ja:

DSCF3736.JPG

To jaki ty masz długi samowyzwalacz w aparacie, że zdążyłaś zjechać na dół :?: :lol: :beer:

Jagucha, to w rogu, to była "rapucha", a nie żaba. To dwa zupełnie różne gatunki. :lol: Ropuszek się nie bój, one zżerają robactwo, które ciągnie do łazienki. :lol:

Pytanie numer jeden, to co zżerają żaby :?: :D

Pytanie numer 2 to w rogu to była ropucha :?: :?: :?: A ja myślałem, że gówno :lol: no tak dziwnie wyglądało :D

Żaby zżerają muchy, komary i takie tam. Ropuchy żrą chrząszcze, dżdżownice, zdarza się, że muchy również.

Co do drugiego pytania: co paliłeś Bajer? :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No poważnie, na pierwszy rzut oka nie widziałem tam żadnej żaby/ropuchy :D i nic nie paliłem, to tak na "trzeźwo" :lol: :beer:

Jagienko, 4 - 3 = nic :) tak se żarcika zapodałem :) :beer:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
grzech25 noooo!!!

Mam nadzieję, że jakaś ekipa się uzbiera, bo inaczej znów tylko asfalt mi zostanie :roll:

Ekipę to na 100% :) , ale oby się udało trochę ojro i lei uzbierać :D

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Kolejny dzień zaczynamy od kiełbasy na gorąco. W końcu coś trzeba zrobić z zapasami na ognisko, którego wczoraj nie było. Ciekawe, co powiedziałby właściciel motelu (***), widząc kuchenki na środku pokoju?

Do Sighișoary mamy rzut beretem, wbijamy się w centrum jak najbliżej Starego Miasta i ruszamy na zwiedzanie. Oj, ucywilizowała się i uzachodniła Sighișoara od mojego poprzedniego pobytu… Stare Miasto jest piękne, brukowane uliczki, kolorowe kamieniczki, knajpki itp. Ale ruinki też można znaleźć… W każdym razie, średniowieczne Stare Miasto Sighișoary to punkt obowiązkowy w Rumunii.

IMG_1696.JPG

IMGP3488.JPG

IMGP3477.JPG

IMGP3506.JPG

IMG_1698.JPG

Robimy obowiązkowy postój na kawę w knajpce z widokiem na rynek, siedzimy i patrzymy sobie chwilę na życie codzienne Rumunów i jedziemy dalej.

Raf zaciąga nas do jednego z licznych tu kościołów obronnych, do Biertanu. Ten jest jednym z lepiej zachowanych. Kościoły te budowano od XIII do XVI w obronie przed Turkami. Jesteśmy ciągle w Transylwanii (albo jak kto woli Siedmiogrodzie), więc są to kościoły ewangelickie, bo to tereny mniejszości niemieckiej.

Biertan z daleka:

IMG_1708.JPG

Wjazd mamy dobry. Wejście do zabytku jest mało widoczne, więc prowadzący Bliźniak objeżdża kościół, końcówkę po ścieżce, wystarczająco szerokiej, tyle, że kończącej się furtką i trzema schodkami. Projektanci furtki niestety nie wzięli pod uwagę przejazdu Afryki z sześcioma kuframi. BMW z kuframi się mieści :D

To czekamy na Bliźniaka, aż się rozpakuje:

IMGP3519.JPG

IMGP3521.JPG

Oczywiście tuż przy furtce, z drugiej strony, jest wejście do kościoła-twierdzy. Sam budynek kościoła jest zwyczajny, ale jego otoczenie i mury obronne robią niezłe wrażenie.

IMGP3536.JPG

IMGP3539.JPG

IMG_1706.JPG

IMGP3541.JPG

Z Biertanu nieco bocznymi (ale asfaltowymi) drogami jedziemy na północ i dobijamy do 14, a następnie 13 B na północny wschód. Cel – wąwóz Bicaz, gdzie nikt z nas jeszcze nie był.

Wąwóz fajny, tylko jego długość nas nieco rozczarowała. No i wszędobylska cepelia… Ale na to chyba już nie ma rady…

IMGP3543.JPG

IMG_1712.JPG

DSCF1329.JPG

Nie do końca wiem jak, ale Raf robiąc zdjęcie opiera Afrę o kamienny murek (nieplanowanie oczywiście) i ostatecznie traci nadwyrężone pod Coborem lusterko. Wynik zmienia się po raz kolejny (acz nie ostatni) Rychu: Raf : Bliżniak: Jagna 2:2:1:0.

Wąwóz Bicaz to nasz najodleglejszy punkt w Rumunii (dla mnie: 1336 km od domu), więc w zasadzie zaczynamy stąd już wracać.

Gdzieś po drodze zahaczamy jeszcze o szutry:

DSCF1314.JPG

I szukamy noclegu. Mamy przed nosem jezioro (jak zwykle sztuczne), a na mapie kemping. Kolejny raz przekonujemy się, że kempingi w Rumunii występują głównie na mapach. Nie widać nawet śladu drogi, która miałaby do niego prowadzić. Ale jedziemy za to ładną drogą (15) wzdłuż jeziora Muntelui która wije się prawie jak transfogaraska. Chłopaki stwierdzają, że mam na nich poczekać w pięknych okolicznościach przyrody, aż oni coś znajdą. (Pewnie chcieli w końcu pojeździć beze mnie :) ). No to czekam i kontempluję widoki:

IMGP3558.JPG

Aż dzwoni Rychu, że mam zjechać na dół, bo mają domek. Wieczór upływa nam tradycyjnie, czyli zupki chińsko – knorrowe + nalewki Bliźniaka (Już wiem, po co mu było tych 6 kufrów i sakw. Ma nieograniczone chyba zapasy alkoholu!).

Dodatkowo mamy dyskusje, kto śpi na podłodze, bo łóżka są trzy. Ale za to dwie łazienki! I to bez żab i z akceptowalną ilością grzyba :)

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

:mrgreen: oj... jak sobie przypomnę Sighișoare A.D. 2007

i tamtejszy "camping" pośród "główek lenina" + ich pojęcie na temat standardu sanitariatów... :shock:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No wolę takich zdjęć nie zamieszczać, żeby smaku innym nie psuć :D

Ale raz sobie (też nad jeziorkiem) poszłam w krzaczki za wiadomą potrzebą.

Drzewa było widać znad warstwy śmieci. I tylko drzewa.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
No wolę takich zdjęć nie zamieszczać, żeby smaku innym nie psuć :lol:

Ale raz sobie (też nad jeziorkiem) poszłam w krzaczki za wiadomą potrzebą.

Drzewa było widać znad warstwy śmieci. I tylko drzewa.

Nie pisałaś nic wcześniej o włażeniu w krzaczory za potrzebą. Prosimy o szczegóły, bo bez tego relacja wydaje się być niekompletna... :D :) :)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wyruszamy rano na północny wschód, powoli kierujemy się ku granicy węgierskiej, ale jeszcze kilka rzeczy po drodze chcemy zobaczyć. Jedziemy drogą 15 wzdłuż jeziora Muntelui a na koniec przejeżdżamy przez dziwny most w kształcie litery T, czyli rozdwajający się na końcu

DSCF4018.JPG

Zjeżdżamy na 17B i zaczyna się lekki koszmar. Szutry i piaski to było miodzio przy tym asfalcie. Jest więcej dziur, niż asfaltu i jak w kolejnej słyszę łupnięcie z tyłu, to już jestem pewna jakieś małej katastrofy w zawieszeniu. I tak kilometrami… Omijanie jednej dziury kończy się wjazdem w drugą i trzecią…

Jak już trafi się kawałek w miarę całego asfaltu, to są jacyś dziwni uczestnicy ruchu:

s640DSCF4026.JPG

Tego dnia czuć już wrześniem, do południa temperatura oscyluje koło 12 stopni i w końcu afrykańcy przestają żartować z moich termoaktywnych kalesonek. Myślę sobie, że mi nawet zazdroszczą ;) Oprócz Rafa, który dopiero w tej temperaturze w końcu zamienia zbroję na kurtkę.

Po drodze nawet ładnie:

IMGP3564.JPG

W porze obiadowej dojeżdżamy do Barsy, gdzie niestety moje BMW doznaje bliższego spotkania z asfaltem. W końcu chłopaki przestaną gadać „jak to możliwe, że jest jeszcze położyłaś?” . Ale to i tak wszystko wina jednego z sześciu kufrów Bliźniaka ;) Jakby tak nie wystawał na bok, to bym przy wymijaniu o niego nie zahaczyła swoim…

W każdym razie zrobiłam popisowe łup na lewo, a auto jadące obok zdołało wyhamować jakieś 70 cm od mojej głowy.

Jak się już wywalać , to porządnie, więc przy okazji złamałam klamkę sprzęgła i to dość nieszczęśliwie, bo na przegubie mocującym ją do kierownicy. Sama klamka jest cała…

Arfica Team udziela pomocy:

DSCF1342.JPG

Ale nie bardzo jest co ratować:

DSCF1343.JPG

Mamy już wizję szukania na rumuńskiej prowincji kogoś, kto potrafi spawać aluminium, kiedy Bliźniak dostaje olśnienia i przypomina mi, że mam przy sobie poprzednio złamaną klamkę. Być może ten „przegub” przy niej będzie. Był! I w 5 minut z dwóch klamek robimy jedną i można jechać dalej… Ufff…

No to teraz mamy: Rychu: Raf : Bliżniak: Jagna 2:2:1:1.

Po obiadku ruszamy dalej. Przy drodze zaliczamy obiekt z listy Unesco: Mănăstirea Bârsana. To klasztor w stylu maramureskim, piękny i zadbany.

IMGP3577.JPG

Ale zabytek to nie jest żaden, o czym mówi nam pop:

IMGP3585.JPG

zbudowano go w latach 90tych

IMGP3579.JPG

Dalej jedziemy wzdłuż granicy ukraińskiej i zaglądamy jeszcze na Wesoły Cmentarz (Cimitirul Vesel) w miejscowości Săpânţa. Każdy nagrobek jest wściekle kolorowy i opowiada o życiu i śmierci danej osoby.

IMGP3590.JPG

ten był murarzem:

IMGP3591.JPG

a ten górnikiem:

IMGP3603.JPG

a tu? czerwone majtki, serce, dwóch mężczyzn,.. hmm… interpretacje mogą być różne…

IMGP3604.JPG

Do Satu Mare zostało nam niewiele km, chcemy ostatnią noc spędzić pod namiotem, więc szukamy jakiejś fajnej łączki:

IMGP3605.JPG

Ale towarzystwo zaraz mamy:

IMGP3616.JPG

Noc jest bardzo zimna, znów bardzo się cieszę z wełnianej bielizny ;) Niektórzy budzą się już o piątej z zimna. W końcu koło 7 wszyscy są na nogach i patrzymy na termometr: +6. Chyba w końcu nadszedł dzień, że mogę wypróbować polarową kominiarkę ;) Ledwo mieści się pod kaskiem, ale jak cieplutko w nosek! (D. udał Ci się prezent!)

Ruszamy na granicę, wydajemy ostatnie leje na stacji benzynowej. Tu jedyny zgrzyt rumuński: kasjerki krzyczą, że mamy płacić za paliwo, a nie łazić po sklepie (wybierałam jeszcze jakieś piwo). A kolejki wcale nie było…

Węgry przejeżdżamy gminnymi drogami, ale wszystkie asfaltowe. Trochę mnie dziwi, czemu Garmin ma jakąś przerwę w drodze, ale zaraz się dowiadujemy: przeprawa promowa. Dobrze, że nie bród ;)

IMGP3630.JPG

Węgry kończą się w oka mgnieniu, i już mamy Słowację. I dalej drogi gminne. Ale mocno cygańska ta część Słowacji i jak to zwykle idzie w parze, drogi też bardziej dziurawe. A w pewnej wsi to skaczemy wręcz na maszynach, takie są muldy ;)

Gdzieś w połowie Słowacji Rychu z Rafem stwierdzają, że chcą spróbować innych gminnych dróg i się rozdzielamy. Ja i Bliźniak dobijamy do knajpy, stawiamy maszyny na miejscu widocznym z daleka i delektujemy się kuchnią słowacką. A ich nie ma. I nie ma.

W końcu są. Raf zsiada i opowiada. Otóż jechali. Ale chyba ciut za szybko jak na zakręt, którego nie widzieli… Rychu wylądował w rowie, Raf go jakoś przeskoczył. Raf wyszedł bez szwanku, gorzej z Rychem. Stopa puchnie i boli, Afra nie ma owiewki z przodu i jeszcze kilku innych rzeczy, ale jedzie. Usiłujemy przekonać Rycha, żeby dojechać pod Kraków, do Rafa i tam do szpitala (i tak mieliśmy plan nocować u Rafa). Ale on się zapiera, że musi do Opola, a jak już wskoczy na autobanę, biegów nie musi zmieniać i da radę. Częstuję go ketonalem i jedziemy… Późnym wieczorem docieramy do Opola i Rychu udaje się na prześwietlenie, a potem:

17092011008.jpg

Jednym słowem, Rychu pobija wszystkich w naszej „glebowej” konkurencji…

Na szczęście reszta dociera w całości już po ciemku do Wrocka, a ja rano ruszam na Zieloną Górę. Mam akurat tyle czasu, aby wziąć prysznic, przebrać się i ruszamy uśmiechnięci do pracy ;)

A podsumowaniem tego wyjazdu dla mnie może być to zdjęcie z początku podróży:

IMGP3203.JPG

później było już tylko lepiej ;)

Mam nadzieję, że Afrykańcy (i ci połamani, i ci cali) nie umęczyli się aż tak jazdą za mną (choć momentami na zakrętach mieli dość, nie zaprzeczać mi tu) i jeszcze kiedyś się skuszą na wspólną jazdę.

Sporo się przy Was nauczyłam ;)

IMGP3569.JPG

  • Like 3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×