Skocz do zawartości

Recommended Posts

UWAGA U NAS 112

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Powinno iść do kącika filmowego ;-). "Przekręt" wiecznie żywy :-)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A jest taki Kącik ? ...tyle tu zakamarkow na tym forum ciezko sie połapać :)

Edytowane przez gsdakar

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Zdarzało Wam się już udzielać komuś pierwszej pomocy przedmedycznej?

Nie kojarzę, ale słyszałem o tym piosenkę w wykonaniu Macieja Zembatego pt. "Onuce". :)

W ramach pomocy przedmedycznej fragment jednej ze zwrotek brzmiał:

Nic tak nie śmierdzi

Jak moje onuce

Od roku już nie zmieniane

Choremu ojcu ulżę

Pierdolnę go polanem.

:lol:

A na poważnie, i nawiązując trochę do tego, co napisał Cykli poniżej. Kilkanaście lat temu siedząc sobie w rodzinnym gronie przy stole wigilijnym usłyszeliśmy huk. Wyszliśmy przed dom, zeby oblukać co się stało. Okazało się, ża na sąsiedniej ulicy samochód walnął w drzewo. Razem z bratem wrzuciliśmy coś na grzbiet i udaliśmy się na miejsce wypadku. Droga zajęła nam może 2-3 minuty. Na miejscu było już stado oglądaczy. Mróz ok. -15 st. C. W samochodzie zaklinowany nieprzytomny kierowca. I co? I nic. Przez ten czas ludziska stały jak matoły i gapiły się niczym szpak w kość. Św. leff (chociaż wtedy nie był jeszcze ani Św. ani leff) niemal najmłodszy z całego towarzystwa, pogonił jednego delikwenta do domu, żeby zadzwonił po pogotowie i policję. Drugiego po coś, czym można by przykryć pacjenta, a samwtór z bratem zabrał się za otwieranie zaklinowanych drzwi.

Nie wierzyłem własnym oczom, reszta dalej stała jak stado baranów i gapiła się bez sensu. Nie pamiętam już ile czasu czekaliśmy na pogotowie. Może 20 min. Niecały kwadrans trwała walka z drzwiami. Gdy już otworzyliśmy, to wujki dobra rada chciały delikwenta z auta wyjąć i znów musiałem kogucić, żeby faceta zostawili w spokoju, bo nie wiedziałęm czy kręgosłup cały, a nie wspomnę, że pod ręką nie było żadnego kołnierza usztywniającego ani nic innego, co mogłoby za to posłużyć. Zostało tylko gościa okryć i gadać do niego aż do przyjazdu ratowników medycznych. Tak na marginesie wspomnę, że pacjent w aucie był zalany w trzy dupy, ale to inna historia.

Do dzisiaj w związku z opisaną sytuacją mam przed oczyma takie obrazki ze świata zwierząt, gdy np. sarenka nieostrożnie wejdzie na kruchy lód i zaczyna się topić, a pozostałe sarenki stoją bezradne na brzegu i patrzą. Cykli, czy takie bierne zachowanie ludzi, to jakiś atawizm z czasów, gdy jako homo niesapiens byliśmy jak sarenki, czy może efekt szoku i syndromu z filmu "Rejs", że zawsze jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy?

Edytowane przez leff

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wiesz co Czarek, poza tym że zabrakło trzech elementów, to właściwie kwintesencja CPR, dodam tylko z obowiązku, że gdyby w 50% postronni ludzie podjęli takie działania w ciągu pierwszych 3-4 minut od zatrzymania krązenia i oddechu, zanim dotrze fachowa pomoc, przeżywalność ludzi z zatrzymanym krążeniem (lub oddechem, bo tak wg najnowszych wytycznych traktuje się oddech i krążenie, jeśli nie ma oddechu, to krążenia też nie ma)bez względu na przyczynę, wzrosłaby o około 30-40%. I jeszcze jedno, wezwanie karetki, dojazd i podjęcie działań rzadko kiedy jest poniżej 5 minut, a to już jest po ptakach, jeśli wcześniej nie podjęto CPR.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

czy takie bierne zachowanie ludzi, to jakiś atawizm z czasów, gdy jako homo niesapiens byliśmy jak sarenki, czy może efekt szoku i syndromu z filmu "Rejs", że zawsze jest tak, że ktoś musi zacząć pierwszy?

To co blokuje ludzi przed udzielaniem pierwszej pomocy to strach i brak wiedzy. Boją się cokolwiek zrobić, bo nie wiedzą jak się do tego zabrać. Ludzie nie wiedzą, że pierwszą pomocą jest również tylko telefon do odpowiednich służb, nie każdy czuje się przecież na siłach,żeby ratować, bo jest niebezpiecznie, bo krew, bo krzyki, bo coś tam, ale zamiast stać i durnie się przyglądać, wykonać telefon.

Ale żeby pójść na kurs pierwszej pomocy ,żeby dowiedzieć się chociażby jaki jest numer na pogotowie, to też trzeba prosić i namawiać. Dopiero światełko ostrzegawcze zapala się, gdy się im wspomni że:

1) nigdy nie wiadomo kiedy, ktoś z Twojej rodziny będzie potrzebował pomocy

2) za nie udzielenie pomocy jest kara pozbawienia wolności do lat 3

3 ) na zachętę, że taki "ratownik" podczas akcji ma prawa jak funkcjonariusz publiczny.

Tak, zawsze musi być ktoś pierwszy. Psychologia tłumu pięknie tłumaczy dlaczego.

Edytowane przez Czarna

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Miałem kilka razy okazję być świadkiem wypadku, ratowałem 2x ludzkie życie nie stojąc z boku (raz wypadek, raz zawał na ulicy). To w sumie łatwe, jeśli zna się podstawowe zasady. Najfajniejszy był kurs 1 pomocy na kursie na prawo jazdy - dużo praktycznych uwag, wskazówek, opowieści poparte praktyką - w warunkach "laboratoryjnych", co prawda, ale jednak.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Śmiech śmiechem, ale kurs w Ramlejach dużo mi przypomniał :ph34r:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak, zawsze musi być ktoś pierwszy. Psychologia tłumu pięknie tłumaczy dlaczego.

Proszę o więcej szczegółów, bo psychologia tłumu nie kojarzy mi się z niczym dobrym. ;)

IMFO tam gdzie tłum, nie ma już miejsca na psychologię, tylko idziesz z tłumem albo cię zadepczą. Tertium non datur. :)

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Św Leffie ;) Tłum posiada tę szczególna, akurat w tym przypadku okrutną właściwość, doprowadza jednostkę do utraty poczucia własnej indywidualności i rozproszenia odpowiedzialności. Skoro 10 osób patrzy i nic nie robi to dlaczego ja mam coś robić. Mniej więcej tak to działa.

P.s. jest trzecie rozwiązanie- wyjście przed szereg :-D

Edytowane przez Czarna

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

to może ja wtrące swoje 3 grosze..

sytuacja miała miejsce tej jesieni..

wracamy z żonką z imprezki - ja lekko zawiany, ona prowadzi z tyłu w foteliku nasz 2letni syn.

Zatrzymujemy się na czerwonym świetle i widzimy przed sobą busa który właśnie w powietrzu wykonując obrót o 180st uderza w 2 osoby stojące sobie spokojnie przed przejściem i czekające na zmianę światła.

Bus zatrzymuje się na tramwaju stojącym na przystanku - obok leży jedna z poszkodowanych, druga tylko draśnięta lekko skołowana wstaje o wasnych siłach.

Z tramwaju wybiegają ludzie obok zwalniają auta - patrzą na wypadek i oddalają się powoli.

Żona - w tej chwili na rezydenturze lekarskiej.

Zatrzymuje się - osłaniając autem samo miejsce hamowania busa - idzie udzielać pomocy bo nikt (a w kółeczku wokół poszkodowanej jest ze 25 osóB) nie udziela jej jakiejkolwiek pomocy.

Ja - biorę małego i razem rozstawiamy trójkąt ostrzegwaczy, zakładam kamizelkę, zatrzymuję nadjeżdżający tramwaj - żeby nie wjeżdżał i nie blokował skrzyżowania, dzwonię po służby medyczne (w tym przypadku tramwajarze zrobili to szybciej za pośrednictwem CB), kieruję ruchem robię co mogę żeby umożliwić szybki przyjazd karetek, bo oczywiście przejeżdżające auta zaczynająsie zatzymywać obserwując "co sie właściwie stało".

No i wtedy - gdy miejsce jest już zabezpieczone, mały w foteliku słyszę jak jakiś huj moją żonę poucza co ma robić - równocześnie przytykając poszkodowanej telefon do ucha żeby mogła zadzwonić do męża!!!

majta jej głową w te i wewte i mówi mojej żonie żeby nic nie robiła !!!

Naprawdę ma chłop szczęście że bałem się małego samego zostawić, bo gdyby nie on - to musieliby mu również udzielać pierwszej pomocy.

podsumowując.

czasami faktycznie jest lepiej jak niepomagają niż mają robić takie błędy

z drugiej strony - samo patrzenie nikomu nie pomaga, więc lepiej byłoby skupić się na innych formach pomocy -jak chociażby zorganizowanie przejazdu służb ratunkowych, zabezpieczenie miejsca zdarzenia czy inne akurat w danej sytuacji potrzebne czynności

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

podam sytuacje odwrotną:

zima niedziela godz 18.00 szarówka na drodze centrum miasta podjeżdźam z córką do ronda, samochód jadący przedemną wymusza pierwszeństwo i uderza w bok innego pojazdu wpada na stojącą przy przejściu matkę z córką. Nim zdążyłem włączyć awaryjne i dobiec na miejsce wypadku (odległość około 70m), już byli przy ofiarach ludzie udzielający pomocy, służby powiadomione, zaszokował mnie brak ludzkiej znieczulicy o której tak często się słyszy w takich przypadkach.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Św Leffie ;) Tłum posiada tę szczególna, akurat w tym przypadku okrutną właściwość, doprowadza jednostkę do utraty poczucia własnej indywidualności i rozproszenia odpowiedzialności. Skoro 10 osób patrzy i nic nie robi to dlaczego ja mam coś robić. Mniej więcej tak to działa.

P.s. jest trzecie rozwiązanie- wyjście przed szereg :-D

Ten psychologiczny byt tłumu mnie fascynuje, bo w zasadzie nie powinien być, a jest...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Najgorsze jest to, że wystarczy kilku sprytnych i tłum zachowuje się jak zwierzątko. Idzie we wskazanym kierunku, skanduje podrzucone prawdy i takie tam pierdolety.

I chyba to można wykorzystać - zdarzyło się parę razy przejmować sterowanie nad zbaraniałymi oglądaczami krwi/wypadków/zdarzeń/zderzeń/głupoty itp, w pustych zaciekawionych oczach pojawia się panika, gdy wskzuje się palcem wydając konkretne komendy Pani/Panu, tłum juz zadba, żeby zostały wykonane i o dziwo tak się dzieje. Ten sam tłum w swojej mnogości przy kolacji opowiada zapewne o swojej wiodącej roli w akcji ;)

I zadziwiające etapy, gdy już "ogarning" nastąpił - odzywają się "dyrektorzy specjaliści", a najfajniejszy efekt szumu uciekających gołębi, jak policja szuka świadków do spisania. Zauważyliście to?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Radzę poczytać chociażby po to żeby zorientować się z czym i jakim przypadkiem namy do czynienia.

Tego typu kursy przechodziłem co roku ze względu że służyłem w jednostce mobilnej szybkiego reagowania.

http://www.ratownictwo.win.pl/wypadek

Przede wszystkim zapoznajcie sie z PODSTAWOWYM PODTRZYMANIEM ŻYCIA ( PPŻ )

http://www.ciop.pl/6985.html

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

trochę zmieniły się wytyczne, najbardziej istotne to cykl resuscytacji krążeniowo-oddechowej 30:2 a nie 15:2 lub ciągły masaż pośredni serca 100/min bez oddechu, jeśli ma się opory estetyczne do prowadzenia sztucznego oddechu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Czyli nie kombinować i ciągły masaż?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

trochę zmieniły się wytyczne, najbardziej istotne to cykl resuscytacji krążeniowo-oddechowej 30:2 a nie 15:2 lub ciągły masaż pośredni serca 100/min bez oddechu, jeśli ma się opory estetyczne do prowadzenia sztucznego oddechu.

tzn.że ostatnio w konstrukcji człowieka coś się zmieniło?

jakieś nowe modele powstały?

chyba nie jestem na bieżąco :-P

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jak człowiek chce bardzo żyć, to medycyna jest bezsilna, więc i metody się zmieniają. Bywało że lekarze przepisywali palenie nikotynki, opium, leczono amfą, wszystko ewoluuje ;)

Osobiście uważam, że akcja typu "pompujesz a la Travolter" zawsze zadziała, a zastanawianie się 30/2, 15/2 a może inaczej, wprowadza element niepewności. Jak już się dzieje, powinniśmy działać z automatu.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

konstrukcja się nie zmieniła, ale naukowo okazało się że:

-prowadzenie RKO 30:2 a nie 15:2 u osób dorosłych daje lepsze efekty u ratowanego, mniej męczy ratowników...itd

-niestety, jest różnica 15:2 a 30:2,dlatego nie masz się zastanawiać tylko działać bo masz max 3 minuty żeby komuś pomóc

-jak ktoś będzie prowadził RKO 15:2 a nie 30:2 to wcale nie znaczy że 15:2 będzie nieskuteczna, ważne ŻEBY W OGóLE PROWADZIĆ RKO KIEDY JEST TAKA KONIECZNOŚĆ

-w XiX wieku kładziono pacjenta na beczce i go "przetaczano" żeby ożył, starsza część forumowiczów zapewne pamięta jak Bolek i Lolek wypompowywali wodę z topielca - też już nieaktualna metoda.

-jak chcecie to Wam w Bieszczadach przypomnę zasady pierwszej pomocy wg najnowszych trendów i wytycznych

-każdy mający dostęp do internetu znajdzie firmę lub instytucję która robi szkolenia z pierwszej pomocy, ważne,zeby ta firma miała odpowiednie kompetencje, wiedzę i sprzęt do nauki. Na pewno nie powinien to być pan od BHP po kilkugodzinnym korespondencyjnym kursie pierwszej pomocy, bo to przynosi potem opłakane skutki

Jak ktoś się chce czegoś naprawdę nauczyć, polecam wszystkich którzy prowadzą szkolenia certyfikowane przez Polską Radę Resuscytacji, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę kurs BLS-AED, jeśli osoba bez wyształcenia medycznego opanuje te zasady, to wystarczy żeby uratować komuś życie. Szczególnie w Krakowie jest bardzo dobry ośrodek, który zresztą prowadzi szkolenia wyjazdowe w całej Polsce:

http://www.ratownictwo.pl/szkolenia.php?kid=6&cname=BLS+-+AED+%2823%29++

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Słuchajcie, a czy ktoś miał styczność z motopozytywnymi? Były szkolenia jesienią, wygląda to na ciekawy temat.

http://www.sofr.pl/index.php?action=Onas&page=wstep

W ubiełym tygodniu mignęła mi na(chyba) tenerce blondowarkoczyca z kamizelką z napisem w stylu ratownik-dawca życia (o ile dobrze pamiętam;)), czyli coś w naszym światku się dzieje.

Cykli, co o tym sądzi twoja branża?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Co sądzi moja branża? Cóż, każde działanie które może pomóc przeżyć, każde działanie które "kupi czas" osobie w zagrożeniu zdrowia lub życia jest postrzegane pozytywnie, jeśli oczywiście ma ręce i nogi. Tak jak na filmie powyżej, wprawdzie markowana sytuacja, reklamówka, ale pokazuje podstawowe zasady i działania i rozdziału sił i środków do wykonania poszczególnych elementów w czasie akcji ratunkowej. Może to dziwne, ale w swoim kufrze ZAWSZE mam małą latarkę z funkcją ostrzegawczą i małą motocyklową apteczkę, dzięki niej mogę zabezpieczyć 1,2 max 3 osoby, oczywiście w bardzo ograniczonym zakresie. Bo wiem jak to zrobić, znam się na tym i...na szczęście rzadko musiałem to robić poza pracą. No i mam takiego trochę pirdolca pod tym względem. Tak samo jeśli chodzi o szkolenie w Ramlejach, to miała być i atrakcja ale i przypomnienie i nauka dla chętnych. Dawcy? Większość ofiar wypadków motocyklowych ma obrażenia wielonarządowe dyskwalifikujące ich z roli dawcy, ale społeczeństwo o tym nie wie, tak nazywając ogół motocyklistów. Często motocykliści jeźdżą małymi grupami, znają się i potrafią ze sobą współdziałać "bez słów", to bardzo pomocne przy udzielaniu pomocy. Poza tym, jesteśmy bardzo mobilni, nie dość że o wiele bardziej manewrowi od wozów dostawczych (karetki), jak i wozów ciężarowych Straży Pożarnej, szybciej przemieszczamy się i po ulicach miast i po dziurawych szutrach i po lesie jak trzeba. Jeśli chodzi o zawodowych ratowników na motocyklach, to o ile pamiętam, poza Krakowem, Gdańskiem i Warszawą nie było prób wdrożenia do systemu ratownictwa motocykli. We wszystkich miejscach problemem było najpierw na czym jeździć (czyli który sponsor da maszynę i pozwoli ją odpowiednio ubrać, przede wszystkim w sprzęt wart 60-80 tys ) kto ma płacić za dyżury (były próby wolontariatu, ale...chyba nie o to chodzi) i paliwo oraz ubezpieczenie (wiem o sugestiach typu: no to weźcie sobie panowie zamówcie taką 250 ccm bez tych wszystkich kufrów i owiewek to będzie taniej dla miasta...albo przegięcie w drugą stronę, Harley D. jako motocykl ratunkowy), potem oczywiście problem z płatnikiem za usługi, czyli wszechwładnym i nieomylnym NFZ.(..ale po co?, kto to wymyślił?, nie ma takiej potrzeby...nie widzimy sensu w dublowaniu zadań które WYSTARCZAJĄCO wykonują karetki...nie mamy wytycznych...tak to sobie można na Lazurowym Wybrzeżu a nie w Polsce...) no i jak zwykle w tym kraju. Jest kilkoro pasjonatów, jeżdżą poobklejanymi motocyklami przypominającymi pojazd ratunkowy (nie są wyposażone w ostrzegawcze światła i syreny, więc MUSZĄ stosować się do wszystkich przepisów ruchu drogowego, te kilka motocykli które pracowały jako karetki i były dopuszczone do ruchu jako pojazdy uprzywilejowane są chyba wszędzie odstawione). I tak to wygląda. Od czasu do czasu, kilku pasjonatów próbuje cokolwiek ruszyć w tym temacie, ale spotykają się z takim oporem urzędniczym, że w końcu odpuszczają. Zobaczcie na zbliżające się Euro 2012: przecież wiadomo, że w tłumie albo na zapchanej autostradzie łatwiej i szybciej dojechać motocyklem niż dostawczakiem lub ciężarówką i udzielić pomocy do czasu dojazdu włąsciwych służb i sprzętu.. Ale po co się wysilać? Przecież: "drogi będą przejezdne" "numer 112 będzie działał w całej Polsce" "wyłączymy centra miast z ruchu drogowego" "zaangażujemy setki, tysiące wolontariuszy do obsługi kibiców". Przejrzyjcie internet, w czerwcu to normalnie nasz kraj będzie gotowy na wszystko. Drogi, policja, ratownictwo medyczne, szpitale, lotniska...Ja biorę urlop, nie zamierzam uczestniczyć w zbiorowej histerii.

Wracając do tematu: powtórzę, każde szkolenie które pozwoli komuś uratować życie jest zasadne. Minimalne wyposażenie do udzielenia pomocy to: mała apteczka z: rękawiczkami, bandażami, jałowymi opatrunkami, ustnikiem lub maseczką resyscytacyjną, nożyczkami. Żeby w miarę bezpiecznie udzielać komuś pomocy wystarczy: apteczka, rękawiczki, kamizelka odblaskowa, latarka i oczywiście minimum wiedzy jak tej pomocy udzielić. Oprócz tego ostatniego, reszta swobodnie mieści się w bocznej kieszeni tangbaga lub zajmuje 10% objętości najmniejszego kufra.

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

×