Skocz do zawartości
Jagna

Ślůnsko rajza do Rusyje

Recommended Posts

Nie wiem co robię źle ze nie widać filmów...

Wystarczy podczas przeglądania filmu na YouTube wcisnąć opcję u dołu filmu "udostępnij", pokaże się kod, który następnie w całości trzeba skopiować w pole edycji testu podczas wpisywania postu - wszystko ;-)

Edytowane przez dakarowy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Zapomiałam wspomnieć o jednym zdarzeniu. Poprawiam się więc.

Siedzimy sobie pod skałką nad Morzem Barentsa (Morze Barentsa to dobre miejsce do chwalenia się - no bo kto o takim morzu słyszał? Brzmi co najmniej syberyjsko!) kafej uwarzony, wurszt skonsumowany, jest gut.

Fazi z Antonem idą szukać pogermańskiego złomu, a Patryk z Krzychem coś najwyraźniej kombinują.

Krzychu wziął ze sobą na rajzę jakieś pieroństwo zwane przez nich “achtungiem” służące podobno do odstraszania niedźwiedzi. A moim skromnym zdaniem służące głównie zabawie dużych chłopców.

No i chłopcy zechcieli właśnie tę zabawkę wypróbować. W Morzu Barentsa.

Jak nagle nie dupnie!!!! Fontanna na 5 metrów!!!

A jakieś 5 sekund później równie głośny wrzask Antona.

Jego wypowiedź nie bardzo naddaje się do zacytowania, no chyba, że używając samych kropek.

Więc Anton krzyczał mniej więcej tak:

“ …!!!!!! ….!!!!!! Idioci!!!! Przecież tu są porty wojenne!!!! Poligon morski!!!! Łodzie podwodne!!!!! ….!!!

Ups…

Mamy nadzieję, że krzysiowy achtung nie przebił zbyt wielu błon bębenkowych u panów wojskowych pracujących na nasłuchu…

No a to, że następny dzień rano zaczęły się w okolicy duże manewry to MUSIAŁ być zupełny przypadek...

  • Like 10

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dakarowy - dzięki.

Już wiem, że tu trzeba inaczej ;) poprawiłam

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Z racji swojego zawodu przemycę na FAT trochę geologii :umowa:

Otóż Półwysep Kolski to bardzo ciekawy geologicznie fragment Europy.

Jest on częścią tarczy bałtyckiej, czyli “jądra” naszego kontynentu, jego najstarszego i najmniej zmienionego kawałka, zbudowanego ze skał krystalicznych.

Praktycznie od prekambru (a skończył się on jakieś 650 mln lat temu) pozostaje w niezmienionej postaci.

Czyli mówiąc prościej, jest to najstarszy kawałek Europy, jaki mamy na powierzchni.

europa_jednostki_tektoniczne_01.gif

I między innymi dlatego właśnie w okolicy Zapoliarnego umiejscowiono najważniejszy odwiert na świecie, czyli SG-3.

Innym sprzyjającym faktem była niska temperatura skał na większych głębokościach, dużo poniżej średnich (Średni wzrost temperatury z głębokością to 1 stopień na 33 metry)

Ciut informacji:

Cała historia projektu SG-3 zaczyna się w latach 70-tych na Półwyspie Kolskim.

24 maja 1970 roku na Półwyspie Kolskim, 10 kilometrów od miasta Zapoliarnyj rozpoczęło się wiercenie w tarczy bałtyckiej najgłębszego odwiertu na Ziemi.

Oprócz oczywistego celu naukowego tego pochłaniającego ogromne fundusze przedsięwzięcia było przy okazji pobicie rekordu amerykańskich geologów, którzy w 1973 r. wywiercili w Oklahomie otwór o długości niemal 9.6 km.

Wieża wiertnicza w trakcie pracy:

0002C1ZONKVOSYJP-C116-F4.jpg

Prace prowadzono do 1992 roku. W tym czasie udało się naukowcom wwiercić na głębokość 12262 metrów.

Wstępnie chciano osiągnąć głębokość co najmniej 15 kilometrów.

Po Międzynarodowym Kongresie Geologicznym, który odbył się w Moskwie w 1984 roku sądzono, że uda się dojść nawet do 20 kilometrów, ponieważ dotychczas notowane temperatury były niższe niż przypuszczano.

Sytuacja jednak się zmieniła po przekroczeniu głębokości 7000 metrów. Temperatura nagle przekroczyła 700 st. C, co spowodowało przerwanie wierceń z powodu uszkodzenia wiertła Uralmasz.

Im Rosjanie głębiej się wwiercali tym zagadkowych wydarzeń było więcej.

Po naprawie wiertła wznowiono prace. Temperatura wróciła do normy nieprzekraczającej 100 st. C.

Do głębokości 12 kilometrów wszystko szło dobrze, jednak później temperatura znów zaczęła rosnąć.

Tym razem utrzymywała się na stałym poziomie, który uniemożliwił dalsze wiercenia.

Projekt badawczy został ostatecznie po cichu zamknięty z powodu braku finansowania przez pogrążone w kryzysie państwo.

Do dziś zostały jedynie rdzewiejące konstrukcje i wysoka wieża wiertnicza.

0002C1ZSEWD4H3YL-C116-F4.jpg

0002C20F2VBXT9VM-C116-F4.jpg

A tyle zostało w ziemi:

800px-%D0%A1%D0%B0%D0%BC%D0%B0_%D1%81%D0%BA%D0%B2%D0%B0%D0%B6%D0%B8%D0%BD%D0%B0%28%D0%B7%D0%B0%D0%B2%D0%B0%D1%80%D0%B5%D0%BD%D0%B0%29%2C_%D0%B0%D0%B2%D0%B3%D1%83%D1%81%D1%82_2012.JPG

Dziękuję za uwagę ;)

  • Like 15

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Z racji swojego zawodu przemycę na FAT trochę geologii :umowa:

Bardzo mi się podobało i jeszcze milej oglądało :) Ale co to jest FAT ?

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Bardzo mi się podobało i jeszcze milej oglądało :) Ale co to jest FAT ?

To po ślůnsku - Fein Auto Tourism ;-) - :-D :-D Pzdr i czekam na jeszcze

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To po ślůnsku - Fein Auto Tourism ;-) - :-D :-D Pzdr i czekam na jeszcze

Podoba mi się to wytłumaczenie ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Spawarka na jutro załatwiona, wracamy na wieczór do Antona.

Na szczęście wymęczeni całodzienną jazdą, więc impreza już nie ta co ostatnio ;)

Wcinamy pielmieni, gadamy o motocyklach, chłopaki zachwyceni katalogami, które od nas dostali, gadamy…

Robi się środek nocy, który mniej więcej wygląda tak:

_IGP0196.JPG

Noc od dnia odróżnia się jedynie mniejszą ilością ludzi na ulicy...

Spodziewałam się, że grube, szczelne zasłony będą podstawowym wyposażeniem sypialni. Tymczasem nie było ich wcale… Miejscowi chyba przyzwyczajeni, nam trochę dziwnie zasypia się w pełnym słońcu…

Litujemy się na Agą, która nie przespała ostatniej nocy z powodu kurzofretki oraz skaczącego na łózko wilczura i zamieniamy miejscem noclegu.

Jagna z Fazim udają się więc do mieszkania Dimy, kurzofretka zapobiegawczo zostaje zamknięta w pokoju obok, a wilczór spacyfikowany skutecznie (po germańsku ;) ) przez Faziego spędza noc pod łóżkiem. Noc przebiega bez ekscesów ;)

Rano okazuje się, że mamy problem. Z nocki wrócił Dima, i zaczął opowiadać o swojej pracy. Dima jest maszynistą pociągów towarowych kursujących z rudą niklu z kopalni niklu do huty niklu. W miejscowości Nikiel oczywiście.

Natomiast Fazi jest synem maszynisty.

A rano było zaplanowane spawanie baku OST.

Czymże jest jednak spawanie baku wobec rozmów o lokomotywach ??

Gdzieś koło 12 udaje się w końcu wysłać chłopaków w stronę spawarki (wolę nie pytać, jak spawa się bak pełen paliwa…) a dziołchy idą w miasto. Znaczy się w Zapoliarnyj.

Zapoliarnyj jest… no… jakby to powiedzieć… niezbyt ładne?

_IGP0394.JPG

Po mniej więcej 5 min widziałyśmy już wszystko warte zobaczenia i znalazłyśmy restaurację. Hotelową nawet!

Jak na Zapoliarnyj, był to inny świat.

Dla nas też to był inny świat. Jakbym się cofnęła w czasie mniej więcej do roku 1988, kiedy to chodziłam z rodzicami na niedzielne obiady do podobnego przybytku.

Panie kelnerki obsługiwały wtedy z taką samą niechęcią ;)

Wystrój na bogato:

DSCN2266.JPG

Kelnerki mają na sali swój stolik, siedzi ich tam chyba z sześć, na jakiś 4 gości ;)

W końcu jakaś obrażona na wszystko panienka bierze od nas zamówienie na kawę. A po jakiejś pół godzinie podchodzi i pyta, czy mogłybyśmy już zapłacić …

Na szczęście chłopaki przysyłają smsa, możemy wracać.

Bak cały, OST nie wybuchło, robimy pożegnalne zdjęcie:

_IGP0396.JPG

I ruszamy na… południe. Po raz pierwszy na południe. Ale jeszcze sporo przed nami ;)

Przerwa na mitag w pięknych tundrowych okolicznościach przyrody:

_IGP0399.JPG

Mitag składał się głównie z mielonki w puszkach ;)

W połowie drogi między Zapoliarnym a Murmańskiem kolejny pomnik Wojny Ojczyźnianej, tym razem słusznych rozmiarów:

DSCN2280.JPG

Pewne jego elementy bardzo się podobały:

DSCN2279.JPG

_IGP0408.JPG

A tu mapa głównej bitwy, która przełamała “Eismeerfront”

DSCN2277.JPG

I wjeżdżamy do Murmańska:

DSCN2284.JPG

Porządny garaż do za kołem podbiegunowym to podstawa:

DSCN2287.JPG

Robimy sobie (mimo protestów części żeńskiej) dłuższy spacer po Murmańsku, najpierw po głównej ulicy:

DSCN2293.JPG

Znajdujemy nawet sklep z kabelkiem do telefonu ;)

a później szukamy pomnika, na którym jest kiosk “Kurska”.

Nie jest łatwo go znaleźć.

Czyżby nie było się czym chwalić? Mówię oczywiście o akcji ratowniczej…

Chyba piąta dopiero osoba kieruje nas tam gdzie trzeba:

DSCN2302.JPG

Na tablicy za Krzysiem wypisano ofiary wszystkich wypadków łodzi podwodnych z Murmańska. Było tego sporo… Tu 50 osób, tu 100… chyba ponad tysiąc w sumie by się zebrało… Oj, ryzykowne to pływanie pod wodą… szczególnie w wersji rosyjskiej…

Znajdujemy knajpę z tradycyjnym rosyjskim jedzeniem. Rybki, pielmieni, bliny… mniam…

DSCN2309.JPG

DSCN2305.JPG

No i czas pożegnać się z Murmańskiem…

_IGP0441.JPG

Fazi udowadnia, że miano kurzofretki pasuje jak ulał:

DSCN2310.JPG

Wyjazd z Murmańska mamy godny. Jest chyba 23, słońce oczywiście w pełni, tłum ludzi na ulicach i dwa śląskie złomy na środku.

Szyby w dół, Cila na maxa (mamy kabelek! komórka Jagny podłączona do radia!), jedziemy główną aleją przez Murmańsk. Wszyscy się gapią…

Nagle zatrzymuje się obok na czerwonym starszy pan i piękną polszczyzną mówi, że on Polak z dziada, pradziada… Przechodzimy więc ze śląskiego na polski, pan wyraźnie wzruszony, co my tu robimy… Robi się zielone, ruszamy.

Nagle Patryk z tyłu “Nie momy kajś jeszcze jedna biksa piwa polskiego?”

Mamy!

Patryk rzuca się do bagażnika OST (“Kajś tu musi być!”) robi jeszcze większy bardak, ale jest Tyskie!

Na następnych światłach doganiamy pana, Patryk wyskakuje, wręcza puszkę oniemiałemu kierowcy, uśmiechamy się i możemy jechać ;)

O północy przerwa na siku na przydrożnym parkingu, zachodzę nieco głębiej w las i widzę to:

_IGP0445.JPG

_IGP0449.JPG

_IGP0451.JPG

_IGP0454.JPG

Sami Rosjanie (czy też Karelczycy) chyba nie bardzo doceniają to piękno, bo na samym parkingu:

_IGP0460.JPG

Za Monczegorskiem skręcamy z M18 na wschód, w stronę Apatytów oraz Chibin, które oprócz przemysłu wydobywczego (apatytów właśnie) są lokalnym kurortem narciarskim.

Niestety droga do tego kurortu… Kto był na Ukrainie, ten wie o czym mowa. Powierzchnia dziur większa od powierzchni resztek asfaltu, a ich wyminięcie niemożliwe.

Jedziemy więc wolno, zatrzymujemy się przy tablicy informacyjnej, na której zaznaczono kempingi, niestety są one chyba wyłącznie na niej ;) Czyli znów nocleg w krzakach ;)

Nagle OST nie udaje się wyminąć jednej z dziur i słyszymy konkretne łupnięcie. A na masce astry pojawia się wybrzuszenie.

- o k…

- co to było?

- cosik dupło…

_IGP0463.JPG

Diagnoza brzmi: Dupło górne mocowanie fejdry i dymfra. I prawie wyszło przez maskę...

Próbujemy jechać dalej, ale spod maski dobiega taki łomot, że postanawiamy skończyć jazdę w najbliższych krzakach.

Po zaparkowaniu w krzakach dziołchy biorą się za namioty, chopy za ognisko, a gizd za fejdrę:

_IGP0466.JPG

Zostaje wymyślony jakiś sposób dospawania obejmy, która by jakoś tę sprężynę trzymała. Ale znów potrzeba jest spawarka ;) Do Apatytów mamy jakieś 15 km, doturlamy się jutro…

Czyli można otworzyć piwko, 3 nad ranem:

_IGP0468.JPG

Kopruchy przechodzą same siebie, ubieramy rękawice, polary (przez polar komary nie dosięgają do skóry) i co tam się tylko da.

DSCN2318.JPG

No i tradycyjnie, gdzieś o 5 rano: “Trza by ciut pospać, co?”

cdn.

  • Like 12

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dla tych , co nie do końca wiedzą co się nam zepsuło:

fejdra i dymfer to po polsku sprężyna i amortyzator ;)

DSCN2329.JPG

Rano okazuje się, że rozbiliśmy się niedaleko jeziora, całkiem ładnego, więc po burżyjsku organizujemy sobie śniadanie na plaży ;)

_IGP0470.JPG

Woda - marzenie. No, może za wyjątkiem temperatury ;)

_IGP0477.JPG

A na łączce kwitnie takie ładne coś:

_IGP0480.JPG

Posileni, wymyci w jeziorku, możemy ruszać na dalszy podbój świata ;)

Na razie trzeba dojechać do Apatytów stukającą astrą ;)

Fazi wykonuje na asfalcie piruety usiłując wymijać wszelkie nierówności, ale i tak na niewiele się to zdaje, odgłosy spod maski są takie, jakby astra stukami mówiła: “tu zostaję! nigdzie nie jadę! tu będę leżeć!”

Zatrzymujemy się przy pierwszym kompleksie garaży z pytaniem, czy ma ktoś swarkę. Jeden z właścicieli kieruje nas do dużego warsztatu samochodowego za rogiem.

DSCN2327.JPG

Wjeżdżamy na podwórze warsztatu, wygląda bardzo nowocześnie i europejsko, mechanicy zaglądają pod maskę i rozmowa, gdyby tylko toczyła się po polsku, a nie śląsko-rosyjsku, wyglądałaby zapewne tak:

“Bo ja chciałbym tu przyspawać taki płaskownik i potrzebuję spawarkę pożyczyć”

“A po co ten płaskownik?”

“A żeby ten amortyzator trzymał”

“A nie prościej wymienić mocowanie na nowe?”

“A skąd ja je wezmę?”

“A był pan zapytać w sklepie?”

Tego to już nikt nie mógł się spodziewać.

W mieścinie średniej wielkości za kołem podbiegunowym, w sklepie motoryzacyjnym leży sobie spokojnie na półce mocowanie do amortyzatora opla astry sprzed 20 lat.

Globalizacja?

A tak w ogóle, to przecież tu wcale nie ma opli!

Fazi wychodzi z paczuszką ręku oraz dziwną miną na twarzy.

Jest niepocieszony.

Jak to tak, po prostu? Bez spawania? Bez kombinacji?

W dodatku mechnicy są nieprzejednani i nie pozwalają na samodzielny montaż (a dokładniej na pożyczenie narzędzi).

DSCN2331.JPG

Fazi: “Ale nie mówcie nikomu, że ktoś nam naprawiał auto, dobraaaa?”

;)

  • Like 11

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Astra w ręce mechaników, mamy trochę wolnego. Jagna i Aga postanawiają zasmakować nieco wolności, biorą więc Szkodnika i ruszają na podbój Chibin, do Kirowska.

To najważniejszy ośrodek narciarski na Półwyspie Kolskim.

Góry dookoła miasta są ładne, ale ciężko “odfiltrować” zasłaniające je elementy przemysłowe…

_IGP0487.JPG

_IGP0489.JPG

Centrum miasta też dość ładne i zadbane, niestety nie udało nam się znaleźć żadnego miejsca, w którym można by napić się kawy…

Szkodnik wzbudza jak zwykle sporo uwagi, teraz jeszcze powiększa się ona dwoma kobietami w środku.

Kiedy parkujemy w Kirowsku, podchodzi jakiś mężczyzna i pyta, czy może nam zrobić zdjęcie.

Ależ proszę bardzo!

Przybieramy ładne pozy oraz uśmiech, a pan na to:

“Ale mogłyby panie się odsunąć i nie zasłaniać skody?”

Cóż za brak elementarnego dobrego wychowania!

W Kirowsku zauważam jeden jedyny pomik, na którym nie ma ani Lenina, ani czołgu:

_IGP0496.JPG

Jest za to górnik z kopalni apatytów (apatyt, Ca5(PO4)3, czyli źródło fosforu).

Chłopaki dzwonią, że astra jak nowa i mamy wracać.

Astra jak nowa, ale chłopaki coś nie bardzo…

DSCN2335.JPG

Zostawiamy z Agą niepocieszonych Ślązaków i jedziemy dalej obie Szkodnikiem.

Za Kandałakszą, na wysokości Morza Białego w końcu udaje nam się nie przeoczyć tego:

_IGP0511.JPG

Koło polarne, po naszemu podbiegunowe.

Obowiązkowo:

-postój

-fota

-warzenie kafeja

-odsłuchanie i odtańczenie Cili ;)

_IGP0515.JPG

A więc naprawdę jedziemy powoli na południe, do domu…

Przekroczenie “Poliarnego Kruga” oznacza, że nie będzie już w nocy słońca.

Ale ciemno też nie będzie ;)

Chłopaki coś dziś wybitnie nie w kondycji ;) :spac:

_IGP0526.JPG

Więc znowu ich pozostawiamy samych sobie i jedziemy babskim teamem ;)

- Jagna, nie wydaje ci się , że coś stuka? (jedna Aga ma litość i nie mówi do mnie po śląsku ;))

- eee, nie, to muzyka tak…

- mówię ci, coś stuka…

- wiater jęczy, zawrzyj Aga lepiej ten dach (grr, mnie też się śląski udziela…)

Po jakiś 10 km...

- no stuka…

- ale jedzie, to co się przejmujesz…

i po 20 km…

- teraz jeszcze dzwoni…

- no faktycznie… to może jednak zjedź na ten parkplac…

A na parkplacu stare, dobre najazdy betonowe ;) tylko trochę pokruszone ;)

DSCN2346.JPG

_IGP0529.JPG

Tylko trochę wlokłyśmy tłumik po asfalcie ;)

Ciut trytytek i szkodnik jak nowy ;)

_IGP0531.JPG

DSCN2350.JPG

Jesteśmy już w połowie wysokości Morza Białego i mamy plan na Wyspy Sołowieckie.

Dostaliśmy od Projektu Aurora namiar na garaż motocyklowy w Kiem, jest wieczór, można by skorzystać ;)

Fazi konstruuje jakiegoś pseudo - rosyjsko - polskiego smsa wyjaśniającego kim jesteśmy i co byśmy chcieli.

Odpowiedź typowo rosyjska: zapraszamy!

Jednak przez trytytkowanie szkodnika, warzenie kafeja, itp, itd jak zwykle mamy spóźnienie, więc koło 22 wysyłamy kolejnego smsa pt “jeszcze 50 km, zaraz będziemy”

Odpowiedź brzmi: “Piju konjak. Ustał żdat’.”

hm?

Co pije, to rozumiemy, ale dalej? Coś przestał, ale co? Oczywiście, żadnego słownika przy sobie nie mamy ;)

Google jednak podpowiada, że “żdat’” oznacza “czekać”.

Tylko jak to rozumieć? Spóźniamy się i przestał na nas czekać, jednym słowem obraził się (wersja Jagny) czy też znudziło mu się czekanie i zaczął pić bez nas? (wersja Fazika)

Telefon klaruje nieco sytuację, jedziemy w umówione miejsce.

Po drodze podziwiamy zapory na przejeździe kolejowym. Czyżby sam szlaban nie zapobiegał wybrykom słowiańsko - rosyjskiej ułańskiej fantazji?

DSCN2353.JPG

Po północy jesteśmy w końcu pod garażem:

DSCN2358.JPG

Garaż jak garaż, ale jego piwnica ;) Okazuje się, że wersja Fazika była bliższa prawdy, kilka koniaków już padło ;)

_IGP0537.JPG

_IGP0539.JPG

Na ścianie zdjęcia Pastora, Szparaga i spółki z zimy:

_IGP0536.JPG

Szybko okazuje się, że jeszcze kilka koniaków w garażu się znajdzie ;)

cdn.

  • Like 9

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

uff...

kolejna impreza polsko - rosyjska…

znów trzeba pić ...

choć tym razem jakoś normalniej, bardziej swojsko, może dlatego, że zwyczajniejsi motocykliści, a nie żadne MC ;)

kolejne koniaki, a potem ostatnie polskie piwo znalezione gdzieś w bagażniku…

oczywiście spanie w garażu znów nie wchodzi w grę, mamy iść do domu i tyle…

Nadal mamy plan na Sołowki, czyli Wyspy Sołowieckie, prom płynie tylko raz dziennie, o 7 rano.

Dżes obiecuje pobudkę o 6.30, żebyśmy zdążyli dojechać do portu i kupić bilety.

Mamy z Dżesem i spółką ciekawą dyskusję lingwistyczną.

Otóż poznaliśmy od MC - chłopaków z Zapoliarnego dwa nowe słówka rosyjskie, dość często przez nich używane.

Brzmią one dość podobnie i w końcu zapytaliśmy, gdzie leży różnica. :umowa:

Chodzi mianowicie o słówka “ch.. owy” oraz “achu..enny”. Różnica okazała się dość konkretna ;)

Pierwsze oznacza dokładnie to samo co po polsku i jest zdecydowanie negatywne i wulgarne,

natomiast drugie jest bardziej łagodne a znaczy mniej więcej “zajebisty”.

Zdarzyło nam się użyć tego drugiego określenia przy Dżesie i wywołało to niemałą konsternację ;) oraz komentarz “lepiej tego przy ludziach nie używajcie” ;)

Ale po kolejnym koniaku chłopaki jakoś sami mówią “achuj...enna maszina” :D

Gada się nam fajnie, w końcu patrzymy, że jest już 5 rano… Idziemy do mieszkania Dżesa, rozkładamy się na podłodze, niestety ciężo spać , jak ktoś paca cię łapą w ucho albo w głowę ;)

Kot Dżesa:

DSCN2426.JPG

Po jakiejś godzinie dzwoni pierwszy budzik.

6.30

Wstajemy na prom?

Wszyscy nieżywi…

W końcu o 6.50 zrywamy się i biegniemy do auta.

Wsiadamy. Do portu jeszcze jakieś 15 km… nie ma sensu… pewnie prom właśnie odpływa…

ale... w sumie... to jest Rosja... na pewno nie wypływa o czasie, damy radę…

Gdzieś o 7.15 wpadamy do biura, kupujemy bilety i biegniemy na prom, z którego właśnie zdejmują trap ;)

I chyba po nas widać, że spaliśmy niecałą godzinę ...

_IGP0543.JPg

Ale za to możemy wyspać się ciut na kołyszącym statku gdzie na Morzy Białym ;)

A teraz krótko, czemu Sołowki.

Aga wyczytała w przewodniku, że warto. Bo piękny zabytkowy monastyr, podobno najważniejszy w kraju i ogólnie ładnie.

Jagna znowu chciała zobaczyć na własne oczy kawałek tego, co pisał Sołżenicyn w “Archipelagu Gułag”.

Na Sołowkach funkcjonował od 1920 jeden z cięższych sowieckich łagrów: Солове́цкий ла́герь осо́бого назначе́ния (СЛОН). Przebywało tam nawet po 65 tys. ludzi. I większość tam została…

Sołżenicyn szacuje, że w sowieckich obozach systemu uśmiercono od początku rewolucji do roku 1956 ok. 60 milionów ludzi. Historyk Robert Conquest, podaje liczbę 42 milionów ludzi, którzy zginęli bezpośrednio w obozach (ich zgony zostały oficjalnie „zaksięgowane” przez służby obozowe), oraz trudną do oszacowania (od 10 do nawet 30 milionów) liczbę ludzi, którzy nie zmarli w samych obozach, lecz w trakcie transportu oraz na skutek chorób i wycieńczenia już po wypuszczeniu z obozów. Robert Conquest (na podstawie danych archiwalnych) podaje też liczbę osób, które przewinęły się przez te obozy: w latach 1931-1932 w obozach przebywało stale około 2 miliony ludzi, w latach 1933-1935 – 5 milionów, w latach 1935-1936 – 6 milionów. W czasie drugiej wojny światowej nastąpił gwałtowny rozwój obozów i w latach 1942-1953 przebywało w nich już stale ok. 10-12 milionów ludzi, czyli mniej więcej 5% całej populacji ZSRR.

Niewyobrażalne.

Jednak współczesna Rosja nie bardzo chce o tym pamiętać. Owszem, są jakieś tablice, informacje też nie są już tajne, ale…

Tylko dzięki mojej wrodzonej upartości udało nam się namierzyć “muzeum” łagru, mieszczące się w dwóch pokojach jednego z dawnych baraków.

Mniejszej tabliczki “Muzeum” już chyba nie dało się zrobić… A w środku wszystko wyłącznie po rosyjsku i to raczej w ilościach symbolicznych…

Jagna poczuła się więc rozczarowana rosyjskim podejściem do historii i pozostało zwiedzić sam monastyr i okolice.

Sołowki są ładne same w sobie:

_IGP0563.JPG

_IGP0552.JPG

Monastyr ogromny:

_IGP0580.JPG

i ciągle remontowany, bo w końcu niszczał od 1920 roku…

Niestety kobiety obowiązuje okrycie głowy oraz spódnica. I taki efekt mamy nieciekawy:

DSCN2377.JPG

DSCN2381.JPG

_IGP0574.JPG

_IGP0587.JPG

Fazi przytulony od serca ;)

DSCN2383.JPG

DSCN2410.JPG

Remont trwa:

DSCN2407.JPG

Po zwiedzeniu wszystkiego co się da, ciągle mamy godzinę do powrotnego promu.

I chyba ogarnia nas zmęczenie…

_IGP0590.JPG

A niektórych nawet morzy sen…

_IGP0594.JPG

W końcu prom przypływa i znów jesteśmy w Kiem. Idziemy pożegnać się z Dżesem i spółką, który opowiadam jak bardzo był zdziwiony kiedy obudził się koło południa a nas nie było ;)

Taka ładna fotka z podwórka Dżesa:

_IGP0598.JPG

I wracamy znów na M18… Jesteśmy jednak tak zmęczeni, że już chyba po godzinie szukamy ustronnego miejsca do rozbicia…

Znajdujemy ładne jeziorko z kaczkami:

_IGP0606.JPG

i zupełnie przeciętną ilością komarów:

_IGP0608.JPG

I delektujemy się pierwszą prawie ciemną nocą:

_IGP0621.JPG

cdn.

  • Like 13

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jagna, pobudka, czekamy na cd ;-)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ostatnio modne są wątki prysznicowe. Smukłe kobiece kształty…

No cóż, z naszego wyjazdu nie zachowały się żadne zdjęcia smukłych kobiecych kształtów pod prysznicem (co absolutnie nie znaczy, że ich tam nie było!)...

Ale…

Mamy prysznicowe foty w wersji śląskiej :oops:

Po naszymu baje to tak:

… bez dymfujonco para kery było widac nagato rzic, co ją woda pluskała nykedy fest tam a nazot, reszta kernzajfy do gulika…

(= … przez kłęby pary zdało się widzieć nagie ramiona, które woda opływała raz po raz, zmywając resztki mydła…)

A nasza modelka wyglądała tak:

_IGP0091.JPG

A jak się sztalowała do tego łobrouzka!

Wszystko je światłe: lacie, kanka, durszlak, gardina!

:shock:

PS. Fotka w większej rozdzielczości dostępna na priva ;)

  • Like 6

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Pfff...

niestety tutaj na forum brak relacji z krainy daci i ciorby, bowiem jeden z jej autorów by nie mógł jej ani napisać, ani przeczytać :P

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Budzimy się skoro świt (czyli koło południa) nad jeziorkiem:

_IGP0631.JPG

warzenie kafeja, pakowanie, tym razem jeszcze mycie w jeziorku…

i znów droga.

Znów niekończące się M 18.

Trochę już czuć , że wracamy…

Obiecaliśmy Saszy, że zajrzymy do niego w drodze powrotnej, więc zjeżdżamy do Miedwieżdogorska i witamy się z misiem:

_IGP0634.JPG

_IGP0635.JPG

i zajeżdżamy na podwórko Saszy:

_IGP0637.JPG

A że jest piękna pogoda i ciepło, Sasza wyciąga nas na plażę, nad jezioro Onega

_IGP0638.JPG

Podobno najstarsi górale nie pamiętają tak ciepłej wody w tym jeziorze!

_IGP0641.JPG

Onega jest tu bardzo płytka, brodzimy po kolana w gliniastym dnie.

Klapki niezbęde, bo oprócz gliny dno to także gwoździe i szkło…

Ech, miejska plaża w wydaniu rosyjskim…

DSCN2454.JPG

RSCN2475.JPG

Po kąpieli (już druga tego dnia! Rozpusta!) Sasza ciągnie nas na swoją daczę (każdy porządny Rosjanin ma pod miastem daczę, czyli domek letniskowy).

A na daczy serwuje nam porządny rosyjski obiad w wersji wakacyjnej, czyli rybę z grilla

_IGP0643.JPG

_IGP0645.JPG

Ryba jest specyficzna. Smak jest OK, ale zapach…

Wmuszam w siebie kawałek, więcej nie potrafię.

Reszta daje sobie radę znacznie lepiej ;)

DSCN2473.JPG

Sasza, niepomny na nasze protesty, daje nam na drogę wałówkę w postaci dżemiku od babci, tuszonki, itp, itd… I jeszcze porządne szklanki do wódki o słusznej pojemności, na oko 0.25 l ;)

I znów hajłej M18…

Gdzieś przed północą zaczynamy jak zwykle szukać drogi w bok, najlepiej nad wodą.

Ale o dziwo , zjeżdżając w bok, (bynajmniej nie asfaltem) trafiamy ciągle na jakieś zagubione wsie...

W pewnym momencie trafiamy na taką ekipę:

_IGP0650.JPG

To uczestnicy niemieckiego rajdu “Dookoła Bałtyku”

Fazi podchodzi do kobiet jadących tym pięknym starym Saabem i pyta:

- o, to wy też macie taki rajd jak nasz Złombol? (po niemiecku to Schrottrallye)

Na co one, szczerze oburzone:

- to nie jest żaden szrot! To youngtimer!!!

Ups…

DSCN2476.JPG

Dopytujemy się trochę o szczegóły rajdu, jak to niemiecki rajd, dopracowany w szczególikach.

Chłopcy z jeepa chwalą się, że oprócz jazdy muszą codziennie wykonać jakieś “zadanie specjalne”.

Zadanie na dziś to rozpalić ognisko.

W tym celu chłopcy zajechali na stację benzynową, gdzie dokonali zakupu drewna kominkowego.

Kupno drewna.

W Karelii.

Gdzie dookoła są miliony hektarów lasu…

Cóż.

Kulturalnie się pożegnaliśmy a złośliwe komentarze były już przez CB ;)

Kolejna dróżka w bok, kolejna maluteńka wioseczka. Ale za nią jeziorko!

Nie mamy ze sobą drewna kominkowego, więc musimy iść z siekierą w las ;)

DSCN2486.JPG

Z gałęzi oraz karimaty robimy także wygodne miejsce do siedzenia

DSCN2480.JPG

Wyciągamy wałówkę od Saszy:

DSCN2483.JPG

I mamy wszystko, co w tej chwili jest nam potrzebne do szczęścia…

_IGP0663.JPG

cdn…

  • Like 13

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Pfff...

niestety tutaj na forum brak relacji z krainy daci i ciorby, bowiem jeden z jej autorów by nie mógł jej ani napisać, ani przeczytać :P

Powiedz tylko kto. Z polecenia można nowego po ludzku potraktować ;-)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dobrze że na AT wszystko jest otwarte i nie trzeba nigdzie dołączać i otrzymywać zgody, żeby móc wszystko czytać ;-) :-) :lol: bez przesady Mygosiu :-P

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nie, nie jest wszystko otwarte, wierz mi.

Ale może ktoś w końcu wpadnie na to, że dostęp na to forum jest utrudniony dla nowych?

Ćwiczyłyśmy to po babskim zlocie i trzeba było się na FAT przenieść...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nie, nie jest wszystko otwarte, wierz mi.

Wiem.. dlatego tak napisałem przewrotnie... ;-)

Wydaje mi się że dla chcącego nic trudnego, uważam że czasami warto wiedzieć z kim się "gada", w końcu różne zdjęcia się wrzuca i różne bzdety pisze, tym podyktowane było "blokowanie" "zer", nie wydaje mi się również żeby dzięki "odblokowaniu" zbiegła się tutaj rzesza zainteresowanych czytaniem i zamieszczaniem swoich fotorelacji :-P

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wiem.. dlatego tak napisałem przewrotnie... ;-)

Wydaje mi się że dla chcącego nic trudnego, uważam że czasami warto wiedzieć z kim się "gada", w końcu różne zdjęcia się wrzuca i różne bzdety pisze, tym podyktowane było "blokowanie" "zer", nie wydaje mi się również żeby dzięki "odblokowaniu" zbiegła się tutaj rzesza zainteresowanych czytaniem i zamieszczaniem swoich fotorelacji :-P

bez przesady z ta demokracja...

czyli popieram...

dakarowego...

Edytowane przez Bond

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Poranek jak co dzień.

Jak co dzień od dwóch tygodni.

Czyli pobudka przez promienie słońca (cóż, koło południa świeci ono już dość konkretnie)...

Widok jeziora po wypełznięciu z namiotu...

Kawa i śniadanie na trawie…

Ehhh, że też to wszystko musi się kiedyś skończyć…

Z drugiej strony - gdyby było tak codziennie, czy potrafilibyśmy się tak tym zachwycać?

Wracamy po raz ostatni na M18, przyjdzie się nam z nią wieczorem pożegnać, bo wjedziemy do Sankt Petersburga.

Jesteśmy tam umówieni z Tanią i Garim, parą, która wcześniej gościła u Faziego w ramach “Couchsurfingu”. Obiecują pokazać nam miasto.

Petersburg jest strasznie zakorkowany na wlotówkach, dlatego postanawiamy się z nimi zmierzyć dopiero wieczorem, szczególnie, że temperatura nie sprzyja staniu w korkach, nawet z szyberdachem ;) albo brakiem dachu jak w skodniku ;)

DSCN2517.JPG

Hic* daje się we znaki, więc wypatrujemy miejsca na postój.

Jest!

Dróżka w las, a na końcu blinka* coś światło*.

Nie tylko my mamy taki pomysł, ludzi dość dużo, nawet patrol drogówki zatrzymał się na kąpiel ;)

No i znów nagaty Fazik w obiektyw wlazł. Lubi, czy co?

_IGP0684.JPG

Najpierw żarcie, później kąpiel ;)

Na pierwszym planie tuszonka od Saszy

_IGP0685.JPG

I już można skoczyć do wody. Patryk:

_IGP0693.JPG

Śpiący Fazi:

DSCN2505.JPG

Jagna, próbując chronić opatrunek na złamanym i pociętym palcu:

RSCN2498.JPG

Chłopaki dobrze się pod wodą bawią:

DSCN2510.JPG

Mamy niesamowite szczęście jeśli chodzi o pogodę, non stop ponad 30 stopni.

Po powrocie sprawdzam.

Średnia temperatura w lipcu wynosi tam 18 stopni!

Pod wieczór jedziemy dalej, ale i tak nadziewamy się na taki sztau, że postanawiamy zjechać w pierwszy lepszy parking przed Petersburgiem, uwarzyć kafeja i zjeść nudle* ;)

DSCN2520.JPG

Wkraczamy do cywilizacji, czas odkopać sukienkę ;)

DSCN2519.JPG

Wjeżdżamy w końcu do Sankt Petersburga, namierzamy Garego i Tanię na ich skuterze, parkujemy i ruszamy w miasto:

DSCN2557.JPG

Sankt Petersburg to Europa całą gębą, coś kompletnie innego, z czym mieliśmy do czynienia ostatnie dwa tygodnie.

Bogato, czysto, zadbanie…

No i Rosjanki…

Każda wygląda, jakby właśnie wyszła od fryzjerki i kosmetyczki, nienagannie i elegancko ubrana…

Chłopakom prawie szyje się przekręcają, ale przyznaję, jest na co popatrzeć ;)

_IGP0703.JPG

Najgrzeczniejsze zdjęcie Faziego z całego wyjazdu:

DSCN2555.JPG

_IGP0708.JPG

Sobór Kazański:

_IGP0709.JPG

Pałac Zimowy i Ermitaż:

_IGP0713.JPG

Mnóstwo kanałów, w końcu całe miasto powstało a bagnach…

_IGP0721.JPG

_IGP0700.JPG

Sobór Św. Izaaka:

_IGP0733.JPG

_IGP0738.JPG

Pomnik Piotra Wielkiego ufundowany przez carycę Katarzynę na tle budynku sądu:

_IGP0735.JPG

Nocny spacer po metropolii:

_IGP0749.JPG

_IGP0750.JPG

Spas - Sobór Zbawiciela:

_IGP0756.JPG

_IGP0758.JPG

W końcu, koło 2, robi się prawie ciemno. Nasi przewodnicy nie bardzo mają gdzie nas przenocować i proponują, że pokażą fajne miejsce nad wodą pod miastem, gdzie możemy się rozbić.

No to jedziemy…

Miejsce, jak miejsce, woda jest. Ale jest też głośna autostrada ;)

I nie ma lasu, a ognisko przecież musi być! Nieważne, że jest wpół do czwartej rano!

Chłopaki zaraz coś wymyślą ;)

cdn.

Słownik ślunskiej godki:

hic - upał

blinkać - błyskać

światłe - niebieskie

sztau - korek (na drodze)

nudle - makaron

  • Like 11

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mamy z Dżesem i spółką ciekawą dyskusję lingwistyczną.

Otóż poznaliśmy od MC - chłopaków z Zapoliarnego dwa nowe słówka rosyjskie, dość często przez nich używane.

Brzmią one dość podobnie i w końcu zapytaliśmy, gdzie leży różnica. :umowa:

Chodzi mianowicie o słówka “ch.. owy” oraz “achu..enny”. Różnica okazała się dość konkretna ;)

Pierwsze oznacza dokładnie to samo co po polsku i jest zdecydowanie negatywne i wulgarne,

natomiast drugie jest bardziej łagodne a znaczy mniej więcej “zajebisty”.

Takie dwa słówka są używane również u nas "na wschodzie"

"ch..j" - to tradycyjnie obraźliwie,

ale "przech..j" no to już lepszego określenia nie znajdziesz, to jest po prostu zaszczyt, to gość nad goście np. Jasinek jest "przech..jem" ;-)

  • Like 5

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jagna

piękny wyjazd, super relacja

gratulacje i czekam na c.d.

ale "przech..j" no to już lepszego określenia nie znajdziesz, to jest po prostu zaszczyt, to gość nad goście np. Jasinek jest "przech..jem" ;-)

:lol: :lol: :lol: :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×