Skocz do zawartości
mygosia

Offroad w Maroko - okiem blond*) świeżynki...

Recommended Posts

Piszę, piszę!

Ten odcinek to wiele treści, mało zdjęć, niestety - dlatego tak długo. Ale już za chwileczkę, już za momencik ;)

  • Like 3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Momencik minął i nawet dwie chwileczki a tu nadal nic :(

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Zaufaj mi - jestem weterynarzem!

Uświadamiam sobie, że ze snu wybił mnie chrzęst opon Kajmanowozu na podjeździe. Jest kilka minut po wpół do pierwszej - no to sobie pospałam :)

Zwlekam się z łóżka i idę po swoją torbę [tak, tak, jest równouprawnienie - nie ma lekko, nie ma się żadnych przywilejów, mimo, że jest się słabą białogłową! ;) ] z tak upragnionymi przeze mnie akcesoriami: szamponem, ręcznikiem i szczoteczką do zębów!

Kajman jest cały zziębnięty i mocno zmęczony - ponad 12 godzin za kółkiem, najpierw upał w Marakeszu, potem surowy chłód w górach, a ostatnie kilkadziesiąt kilometrów to wycieńczająca jazda po oberwanej drodze na półce skalnej.

W celach rozgrzewczo-ostresowywujących raczymy się wiśniówką [w ilościach aptekarskich ;) ] i gadamy… o życiu, o śmierci, o przypadkach i zrządzeniach losu…

W końcu idę się myć i ładuję pod kołderkę, próbuję zasnąć, ale nagle słyszę… ŁUP [to było duże łup!]. Eeeee?

- Kajman?

-....

- Kajman! Żyjesz?!

- no.o….

Kamień spada mi serca…

...prosto na nogi, bo gdy Kajman wynurza się z łazienki minę ma nietęgą. I jest jakiś taki… wymięty.

Biedaczek wywrócił się na śliskiej posadzce, waląc przy tym głową w kafelki i rozwalając skórę na łokciu.

Zadaję mu pytania, na które nie potrafiłam odpowiedzieć po moim wstrząśnieniu mózgu [jak się nazywa?, jaki jest dzień tygodnia?, adres zamieszkania?…] - odpowiada z sensem, więc chyba wszystko ok.

Patrzę na łokieć i lecę do motocykla po opatrunki. Kurde - brzydkie, 3-4 centymetrowe poprzeczne przecięcie, które “uśmiecha” się przy zginaniu łokcia. Kombinuję jakby tu zbliżyć i ufiksować brzegi rany - nie mam nic do szycia… Po głowie chodzi mi kropelka [superGlue] :D W nocy tymczasowo kleję toto plastrem [muszę przyznać, że jak na prowizorkę, to całkiem fajnie wyszło] i bandażuję.

Kajman powoli robi się dziwnie szarawy. Wpada w hipotermię... Tętno nitkowate...

Przy próbie wstania z łóżka - osuwa się nań z powrotem i odlatuje…

Co robi blondynka wychowana na amerykańskich filmach?

No wiadomo - szast prast po twarzy :) Nie pomogło, to drugi raz, trzeci… coraz mocniej, bo przez chwilę myślałam, że sobie jaja robi… W międzyczasie sprawdzam odruch rogówkowy…

… i skóra mi cierpnie na plecach… odruchu brak - u psów to nie wróży dobrze :/

No to robię raban na cały dom, a w międzyczasie jeszcze kilka razy walę kontrolnie Kajmana po pysku...

----------------------

Mała dygresja - abstrahując od okoliczności, zauważam mimochodem, że kobieca ręka jest jakby stworzona do tej czynności. Plaskacze siadały, aż miło, a dłoń wspaniale się kleiła do policzków ;P

-----------------------------

…. w momencie gdy do pokoju wbiega Wojtek i gospodarz, to z ust Kajmana nagle słychać żałosne

“Gosiu… ale dlaczego mnie bijesz?”

Ufff… poznał mnie. Patrzy całkiem przytomnie… Ale czy na pewno? Może jeszcze raz mu przyłożyć?

;)

Emocje powoli opadają. Chłopaki idą spać. Robię opatrunek na łokieć. Przykrywam Kajmana całą stertą kocy, bo biedak wpadł w dygotki…

...i kładę się spać.

Sen nie nadchodzi. Najpierw nerwowo nasłuchuję, czy Kajman oddycha - gdy kilka razy wydaje mi się, że niezbyt, to wstaję i podchodzę do jego łóżka. A później, gdy już zaczyna spokojnie pochrapywać, to w moim mózgu ciągle przewija się film z całego zdarzenia. Wszystko analizuję i wysnuwam wnioski… oj trzeba było inaczej...

Nie śpię aż do rana.

Ale jestem tak nakręcona, że gdy trzeba wstać, to nie czuję zmęczenia. I w sumie cały dzień jadę na adrenalinie :)

Rano śniadanie, pakowanie… Wczoraj w miasteczku widziałam aptekę. Ciekawe czy mają tam coś co by się mogło przydać. Wchodzę - za ladą oczywiście mężczyzna - i zaczynam trochę na migi, trochę po łacinie, trochę rysuję wzorów [ufff… pani Marszałek byłaby ze mnie dumna :D ],trochę w języku, który wydaje mi się francuskim, a trochę rysuję [niech żyje zabawa w kalambury!]

Nabywam:

- bandaże i kompresy - tutaj bez problemu, po francusku jest podobnie

- H2O2

- potem było ciężej - na słowo analgesia [a wcześniej mówiłam, że jestem lekarzem weterynarii] pan podaje mi buteleczkę z Acepromazyną do iniekcji domięśniowych dla koni i bydła :P Na samą myśl co bym mogła zrobić Kajmanowi po obezwładnieniu tym specyfikiem, przewracam się ze śmiechu :)

Pokazuję łokieć i mówię “analgesia punctata” - i bez problema dostaję 10ml Lignocainy do znieczuleń miejscowych [kurde… taka dystrybucja leków, to raj na ziemi!].

- potem łatwizna - rysuję strzykawki, nić do szycia - dostaję do wyboru z igłą okrągłą, albo trójkątną… No bajer!

Szybko wskakuję na moto, łapię Kajmana wsiadającego właśnie do auta - wrzucam mu zakupy na siedzenie i z uśmiechem mówię:

- Kajman, masz spirytus, to się znieczulaj, wieczorem będziemy szyć.

Jedynka w dół, nie czekam na odpowiedź…

Dzisiaj wszyscy grzecznie jadą w grupie. Przynajmniej na początku, gdy jedziemy asfaltem. Potem zjeżdżamy na cudną szutrówkę.

DSC03207.jpg

Wcześniejsza gliniasta czerwień prawie całkowicie ustępuje miejsca skałom w kolorze piaskowym. A zamiast jaskrawozielonej roślinności mamy jakieś żałosne szarawe kępki.

DSC03208.jpg

Wtaczamy się z Wieśkiem pod górkę. Reszta nas wyprzedziła - spotkamy ich dopiero wieczorem.

DSC03209.jpg

Zaczyna mnie tak śmiesznie boleć głowa. Wczoraj też tak było, i przedwczoraj. Kojarzę fakty - wygląda na to, że przy przekraczaniu magicznej poziomicy 2300m n.p.m. mam pierwsze objawy choroby wysokościowej. Ale jajo! :D

Zatrzymujemy się na chwilkę, w celu odpoczynku, wzmocnienia się batonikiem. Ból głowy ustępuje…

DSC03216.jpg

DSC03218.jpg

Wyjeżdżamy wyżej i wyżej - i oto stajemy na najwyższym punkcie naszej całej wycieczki - przełęcz Tizi-n-Ouano ok. 2900m npm. Na górze spotykamy grupę Rosjan, z którymi dogadujemy się po angielsku - dziwny jest ten świat ;)

DSC03221.jpg

Kilka fotek…

Za DRką jest kanion, ino słabo widać ;)

DSC03220.jpg

Taki sobie pomniczek-drogowskaz

DSC03223.jpg

...i zjeżdżamy w dół, znów płajem na stromym zboczu. Czasem trzeba minąć osiołki, które z jukami zajmują całą szerokość drogi. Za którymś razem prawie dostaję zawału, gdy po wyprzedzeniu grupy mułów zerkam za wieskiem w tylne lusterko i widzę tylko jakąś postać z pomarańczowymi akcentami w ubiorze stojącą przed zwierzętami.

Przez chwilę jestem pewna, że to Wiesiek, a że jego KTM wylądował w przepaści.

Całe szczęście się myliłam ;) Wiesiek z KTMem po prostu utknęli w oślim korku :)

DSC03226.jpg

Pyrkamy wolniutko serpentynami w dół kanionu. Trochę drobnego żwirku zalega. Trzeba być uwaznym, ale jedzie sie przyjemnie i generalnie na luzie.

Im niżej, tym cieplej.

DSC03229.jpg

DSC03230.jpg

DSC03232.jpg

Potem kawałek drogi asfaltowej przez wioski, szybki posiłek regeneracyjny i wracamy na offa.

Omlet - moja główne jedzenie ;)

DSC03236.jpg

Początkowo szutrowa, lekko kręta droga leci przez śliczne pustkowie w kolorze brudnopiaskowym.

Tak jak lubię.

DSC03237.jpg

DSC03239.jpg

Ale z czasem drobny żwirek zamienia się w żwir, żwir w kamyki, a kamyki w kamienie luźno leżące na drodze… Zakręty się zacieśniają. A my lądujemy w korycie, wyschniętej obecnie, rzeki.

Nie jest lekko, w dodatku wśród pionowych skał wąwozu upał coraz bardziej dokucza. DRka jest super motocyklem, ale w kamienistym terenie ujawnia swoją chyba największą wadę - fatalne zawieszenie [po przesiadce z KTMa, to był dla mnie szok ;) ] - tłumienie zero. Ciągłe drgania i podskoki kierownicy męczą okrutnie kończyny górne i obręcz barkową. W dodatku znów zapomniałam dopompować opony, więc nie mogę się rozpędzać na prostych, bo przy natrafieniu na większy kamol czuję mocne uderzenie o felgę [tak, tak, wiem… to karygodne... dobrze, że DRka jest blondi-odporna i dużo wybacza :) ].

Oczywiście zamiast stać na podnóżkach, to siedzę [widzę te Wasze pełne politowania spojrzenia ;) ]. Takie przyzwyczajenie z jazdy konnej, gdzie też wolę wysiadywać galop, niż robić półsiad - lubię ta pracę dosiadem ;) Wstaję dopiero, gdy teren robi się taki naprawdę hardcorowy [piach, doły]. Ale teraz uczę się nowej rzeczy - DRka jest na tyle lekka, że kierując kolanami można wykonywać szybkie skręty i slalomy między co większymi kamieniami - na siedząco, żeby nie było. Ale fajnie!

Pewnie wyważam kolejne otwarte drzwi ;)

W tych najgorszych miejscach nie robiłam zdjęć - wolałam sie nei zatrzymywać ;)

DSC03242.jpg

DSC03244.jpg

DSC03248.jpg

Docieramy na przełęcz, tam spotykamy grupę turystów z Łotwy i Finlandii. Oni z kolei wynajęli motocykle [obute w Enduro Sahara - kurde, lubię te opony!] wraz z marokańskim przewodnikiem. Wyruszyli z Marrakeszu i robią kilkudniową objazdówkę. Tez fajna opcja. Przewodnik wygląda na nieco mrukliwego, ale konkretnego i budzącego zaufanie chłopaka [info dla kobiet: niezłe ciacho! ]. Chwilkę rozmawiamy i powoli staczamy się w dół drogą biegnącą głównie po zboczu, ale czasem schodzącą do koryta, gdzie jedziemy po tak nielubianych przeze mnie luźnych kamieniach.

DSC03254.jpg

W końcu urokliwy wąwóz zostawiamy z lewej, a sami jedziemy po jego prawej krawędzi. Znów jest bajkowo. W momencie, gdy kanion się kończy, a przed nami rozciąga się widok na bezkresną równinę zamieramy w zachwycie.

Niestety nie mam zdjęć, bo wpadam na pomysł, żeby przyjechać tutaj na zachód słońca - wówczas dopiero musi z butów wyrywać.

Ale tak się złożyło, że troszkę popsuła się pogoda, że była kolacja, że były inne rzeczy do zrobienia :(

Ech….

Po dalszych kilkunastu minutach docieramy do miasteczka, gdzie czeka już reszta grupy. Chłopaki z DRzet zmianiają olej, Wojtek zmienia tylne koło w 1190. No i niestety lewa laga mastodonta się zrzygała. Do cna chyba :/

10299424_741326709241179_1486588611_n.jpg

© Wojtek

Ja w ramach serwisu klepię moją DRkę w zakurzony zadek, a potem wskakuję pod prysznic, aby zmyć trudy dzisiejszego dnia, przebieram się w spódnicę i glebię w cieniu z książką :D

DSC03258.jpg

Widok z "tarasu" - tuż pod nami mieszkają ludzie. I osioły :)

DSC03259.jpg

Po odpoczynku i kolacji pora na gwóźdź programu - szyjemy Kajmana :D

Mam właściwie wszystko czego potrzeba z wyjątkiem pęsety i igłotrzymacza:/

Ale… jeszcze nigdy tak nie było, tak żeby jakoś nie było! - po przeglądzie narzędzi znajduję coś, co się nada - multitool i kombinerki :) Z braku laku, dobry kit! Jeszcze tylko spirytus do odkażania pola, rąk, narzędzi i zabieramy się się z Wojtkiem do pracy.

DSC03265.jpg

© nie wiem kto :)

On jest głównym anestezjologiem - tłum obserwatorów - znieczulenie idzie mu pięknie!

Potem ja biorę narzędzia w dłonie… wszyscy jakoś wolą siedzieć pod baldachimem i przeprowadzać super interesujące dyskusje. Mając czasem w pracy do czynienia z mdlejącymi mężczyznami uważam, że to świetny pomysł. Asystuje Wojtek. Szybko zmierzcha, więc w ruch idą czołówki.

Tak to wyglądało w czasie…

10276500_741326702574513_618037851_n.jpg© Wojtek

Pierwszy szew wyszedł nieładnie, drugi tak se, trzeci to już super!

Muszę pochwalić Kajmana - dostał naklejkę za odwagę!

naklejki_seria_12s.jpg

© bestom.pl

Wrzucamy wszyscy na luz. Puszczamy muzyczkę. Delektujemy się delikatnymi drinkami - Kajman straszy, że jutro najdłuższy odcinek, że dość ciężki, że rano pobudka - nie ma co szaleć.

Powoli schodzi ze mnie całe napięcie ostatnich kilkudziesięciu godzin.

Błogo...

Edytowane przez mygosia
  • Like 26

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mała dygresja - abstrahując od okoliczności, zauważam mimochodem, że kobieca ręka jest jakby stworzona do tej czynności. Plaskacze siadały, aż miło, a dłoń wspaniale się kleiła do policzków ;P

Fajnie napisane :beer:

  • Like 4

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Zaufaj mi - jestem weterynarzem!

Biedaczek wywrócił się na śliskiej posadzce, waląc przy tym głową w kafelki i rozwalając skórę na łokciu.

Zadaję mu pytania, na które nie potrafiłam odpowiedzieć po moim wstrząśnieniu mózgu [jak się nazywa?, jaki jest dzień tygodnia?, adres zamieszkania?…] - odpowiada z sensem, więc chyba wszystko ok.

Patrzę na łokieć i lecę do motocykla po opatrunki. Kurde - brzydkie, 3-4 centymetrowe poprzeczne przecięcie, które “uśmiecha” się przy zginaniu łokcia. Kombinuję jakby tu zbliżyć i ufiksować brzegi rany - nie mam nic do szycia… Po głowie chodzi mi kropelka [superGlue] :D W nocy tymczasowo kleję toto plastrem [muszę przyznać, że jak na prowizorkę, to całkiem fajnie wyszło] i bandażuję.

Kajman powoli robi się dziwnie szarawy. Wpada w hipotermię... Tętno nitkowate...

Przy próbie wstania z łóżka - osuwa się nań z powrotem i odlatuje…

Co robi blondynka wychowana na amerykańskich filmach?

No wiadomo - szast prast po twarzy :) Nie pomogło, to drugi raz, trzeci… coraz mocniej, bo przez chwilę myślałam, że sobie jaja robi… W międzyczasie sprawdzam odruch rogówkowy…

… i skóra mi cierpnie na plecach… odruchu brak - u psów to nie wróży dobrze :/

No to robię raban na cały dom, a w międzyczasie jeszcze kilka razy walę kontrolnie Kajmana po pysku...

----------------------

Mała dygresja - abstrahując od okoliczności, zauważam mimochodem, że kobieca ręka jest jakby stworzona do tej czynności. Plaskacze siadały, aż miło, a dłoń wspaniale się kleiła do policzków ;P

-----------------------------

…. w momencie gdy do pokoju wbiega Wojtek i gospodarz, to z ust Kajmana nagle słychać żałosne

“Gosiu… ale dlaczego mnie bijesz?”

Ufff… poznał mnie. Patrzy całkiem przytomnie… Ale czy na pewno? Może jeszcze raz mu przyłożyć?

Rano śniadanie, pakowanie… Wczoraj w miasteczku widziałam aptekę. Ciekawe czy mają tam coś co by się mogło przydać. Wchodzę - za ladą oczywiście mężczyzna - i zaczynam trochę na migi, trochę po łacinie, trochę rysuję wzorów

- potem było ciężej - na słowo analgesia [a wcześniej mówiłam, że jestem lekarzem weterynarii] pan podaje mi buteleczkę z Acepromazyną do iniekcji domięśniowych dla koni i bydła :P Na samą myśl co bym mogła zrobić Kajmanowi po obezwładnieniu tym specyfikiem, przewracam się ze śmiechu :)

Pokazuję łokieć i mówię “analgesia punctata” - i bez problema dostaję 10ml Lignocainy do znieczuleń miejscowych [kurde… taka dystrybucja leków, to raj na ziemi!].

- potem łatwizna - rysuję strzykawki, nić do szycia - dostaję do wyboru z igłą okrągłą, albo trójkątną… No bajer!

Szybko wskakuję na moto, łapię Kajmana wsiadającego właśnie do auta - wrzucam mu zakupy na siedzenie i z uśmiechem mówię:

- Kajman, masz spirytus, to się znieczulaj, wieczorem będziemy szyć.

Po odpoczynku i kolacji pora na gwóźdź programu - szyjemy Kajmana :D

Mam właściwie wszystko czego potrzeba z wyjątkiem pęsety i igłotrzymacza:/

Ale… jeszcze nigdy tak nie było, tak żeby jakoś nie było! - po przeglądzie narzędzi znajduję coś, co się nada - multitool i kombinerki :) Z braku laku, dobry kit! Jeszcze tylko spirytus do odkażania pola, rąk, narzędzi i zabieramy się się z Wojtkiem do pracy.

On jest głównym anestezjologiem - tłum obserwatorów - znieczulenie idzie mu pięknie!

Potem ja biorę narzędzia w dłonie… wszyscy jakoś wolą siedzieć pod baldachimem i przeprowadzać super interesujące dyskusje. Mając czasem w pracy do czynienia z mdlejącymi mężczyznami uważam, że to świetny pomysł. Asystuje Wojtek. Szybko zmierzcha, więc w ruch idą czołówki.

Mygosia, rozmarzylem sie myslac o wyjezdzie z Toba..... :)

  • Like 4

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Bondzie - lubisz na ostro?

;)

masz imponujace umiejetnosci....

bardzo przydatne w terenie :)

zimna krew, bezwysilkowe walenie po pysku, szycie na zywca, traktowanie mezczyzn jak zwierzeta (ktorymi tak naprawde sa), a kto wie co jeszcze w Tobie drzemie... :)

Edytowane przez Bond
  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

masz imponujace umiejetnosci....

bardzo przydatne w terenie :)

zimna krew, bezwysilkowe walenie po pysku, szycie na zywca, traktowanie mezczyzn jak zwierzeta (ktorymi tak naprawde sa), a kto wie co jeszcze w Tobie drzemie... :)

no mam jeszcze kupę umiejętności i zalet oraz wiaderko wad ;)

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ekstra relacja. Dawaj dalej bo się doczekać nie można. Swoją drogą zawsze ceniłem weterynarzy...tyle gatunków trzeba ogarnąć i to jeszcze w każdym aspekcie..a lekarz tylko człowieka i to jeszcze w wąskiej specjalizacji ;-)

wyszło spod kciuka :-)

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak, tak weteryniarze są wręcz niezbędni na wyjazdach ;-)

Pełen szacun MyGosia :beer:

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A weteryniorki, to już w ogóle :P

Kolejny odcinek dopiero w przyszłym tygodniu... Ale ładne zdjęcia będą ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak, tak weteryniarze są wręcz niezbędni na wyjazdach ;-)

Nie każdy wie co wetyryniarz może ręką zrobić - choć poza wyjazdami najczęściej dojeżdża z tą przyjemnością :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
A weteryniorki, to już w ogóle :P

Kolejny odcinek dopiero w przyszłym tygodniu... Ale ładne zdjęcia będą ;)

Napięcie wzrasta :)

Wysłane z mojego SM-P605 przy użyciu Tapatalka

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Odruch rogówkowy u faceta na przykładzie Canis lupus familiaris i w wyniku reakcji odruchowej moich mięśni przed powiadomieniem "musku" popołudniowa kawa na monitorze, Pisz i nie przestawaj :D

Edytowane przez Arthur71

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
A weteryniorki, to już w ogóle :P

Kolejny odcinek dopiero w przyszłym tygodniu... Ale ładne zdjęcia będą ;)

Lekarze (rki?) weterynarii!

Więcej zdjęć!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mistrzostwo świata ten odcinek :)

Walenie po męskim pysku - rewelacja :)

Można się rozmarzyć ;)

  • Like 5

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No to teraz wiem, dlaczego wpadnę do Ciebie na chatę ...... na żywo jeszcze lepiej chłonie się takie opowieści :D i do tego przy :drinkbeer:

Gośka, tylko coś mi się w tym wszystkim nie zgadza! Oprócz Twojej fotki z jakiejś Rumunii i zdjęcia z fetyszem, które tutaj przypadkiem wkleiłaś, nie ma Ciebie na żadnym załączonym obrazku :shock: ... Czy to aby nie jakaś mistyfikacja :-o :twisted:

Przyznaj się - kumple pojechali na Twoim motku, przesłali fotki i tyle z tej Afryki powąchałaś :D

PS

A tak w ogóle, to czad !!!!

Widzę, że nieustannie rozwijasz swoje phototalenta :)

Edytowane przez marycha

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Walenie po męskim pysku - rewelacja :)

Można się rozmarzyć ;)

I na tym poprzestańmy ;)

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Kolejny odcinek dopiero w przyszłym tygodniu... Ale ładne zdjęcia będą ;)

Mygosiu- przyszły tydzień to już dzisiaj. Wczoraj też był, ale to poniedziałek, więc się nie liczy ;)

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Wróciłam z IziMeetingu wyrypana na maksa :) Dzisiaj pojechał ode mnie gość specjalny. Praca do 20.00. pewnie jutro cos skrobnę :)

Ech!

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Mygosia nadziei tylko narobiłaś na nowy odcinek, tak się nie traktuje kolegów :(

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

weteryniarki do pior !!!

:)

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×