JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 Nie takiej znów drobnej, ważę 70 kg ;)Oglądając miejsca w których byliście (głównie historia) myślę, że może warto dać ukr jeszcze jedną szansę ;). Miałeś pecha, poza tym ten kraj się szybko zmienia. A swoją drogą, zobaczyłem tym razem inną Ukrainę niż poprzednimi razy. O wiele lepsze drogi, jakby bogatsze okolice, zabytki w dobrym stanie, hotele na poziomie itd. Oczywiście drogi do normalności nawet jeszcze nie rozpoczęli na dobre, ale widać, że chcieliby. Może uda się zgrać jakoś wypad do Lwowa. 2 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 Sobota, drugi dzień wyprawy. Najedzeni i wykąpani ruszamy na szlak przygody. Pogoda lekko kaprysi, ale nic to. Jedziemy główną ulicą Krzemieńca i parkujemy, a jakże, przed perłą Krzemieńca, czyli byłym Liceum Krzemienieckim. Liceum, to tylko z nazwy, był to bowiem ośrodek naukowy odpowiadający poziomem nauczania, uniwersytetom. Jego okres świetności to lata 1805-1832. Genialni profesorowie i ich wychowankowie. Większość skończyła na Syberii, bądź metr pod ziemią… Widok na Liceum z Góry Zamkowej. Obecny widok byłego liceum, wołyńskie Ateny… Obchodzimy z Dziadkiem gmachy liceum, iluż tu wybitnych ludzi szlifowało te schody… Ruiny krzemienieckiego zamku, który został zdobyty podczas powstania Chmielnickiego przez kozaków Krzywonosa. Zamek już nigdy nie został odbudowany. Krzywonos nie przeżył powstania… Pierwotnie, mieliśmy nie jechać na górę zamkową, ale JacekJ rzuca: jedziemy? No, ba… dwa razy nie trzeba powtarzać, wspinamy się serpentyną w górę. Widoki przednie… Gościu ma nerwy, najpierw robił selfie, a potem zaczął skakać… 27 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 Krzemieniec zaliczony, walimy na Poczajów, a właściwie to na Ławrę Poczajowską. Taka ukraińska Jasna Góra. Robi wrażenie… Dziadek ma talent. On nawiązuje kontakty wszędzie i ze wszystkimi. Nawet niebo mu nie straszne. Patrząc na te kapiące od złota kopuły nachodzi mnie refleksja, że Ukraina to kraj w którym obiekty sakralne są niczym perły rzucone na ziemię. Kraj raczej biedny, drogi i infrastruktura pod psem, ale złote kopuły wszędzie… To co rzuca się w oczy to religijność mieszkańców i tradycja. Podziwiam. Robię ukradkiem zdjęcia z wyłączoną lampą, nic to nie daje. Gość z długą brodą kulturalnie mnie opierdala, że nie zapłaciłem, to i zdjęć nie powinienem robić. Niezależnie od kraju, strzyżenie owieczek wygląda podobnie…Ale jego wzrok zrobił na mnie wrażenie. Niezwykła twarz… 26 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 Ruszamy dalej, przelot z Poczajowa do Wiśniowca. Trochę asfaltem, a potem bajeczne szutry, górą, doliną przez zagubione wioski. Raj dla oczu i motocykla. Już drugi dzień ze zdumieniem obserwuję organizm Dziadka. Fenomen i wybryk natury. Jemu tlen jest potrzebny wyłącznie do podtrzymywania procesu spalania nikotyny… Uzupełnienie płynów i ruszamy dalej. Widoki genialne, jakby czas zatrzymał się lata temu. Jary, wąwozy i zagubione wioski, wszędzie gdzie stajemy podchodzą Ukraińcy. Mistrzem nawiązywania kontaktów jest Dziadek. No, nie wiem jak on to robi… 32 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
ZWIERZ 9 256 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 K..wa, Mila wymiatasz. 4 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 W końcu docieramy do Wiśniowca, gniazda rodu Wiśniowieckich ( między innymi Jeremiego Wiśniowieckiego, no tego z „Ogniem i Mieczem”, jego syn został królem Polski – Michał Korybut Wiśniowiecki). Miasteczko pamięta czasy króla Jagiełły. Cykamy kilka fotek pałacu i pozostałości parku dworskiego, teraz przyjeżdżają tutaj dzieci na kolonie. Nie wchodzę do środka, zadowalam się parkiem. Z naszej wizyty na Ukrainie najbardziej zadowolone są wszystkie psy i koty. Dziadek żadnego nie ominął… Koniec psich pieszczot. Ruszamy dalej, przed nami Zbaraż. No? Kto nie czytał „Ogniem i Mieczem”? Obrona Zbaraża podczas powstania Chmielnickiego, to nie fikcja literacka. Dotykając murów fortecy, dotykamy historii… Jesteśmy pod murami Zbaraża. Historia, historią, ale jeść też coś trzeba. Od rana nic nie jedliśmy i czas najwyższy na obiad. Gdzie? Na murach Zbaraża, niczym Wołodyjowski, Skrzetuski, Zagłoba i Podbipięta. Zbaraski zamek i park to doskonałe miejsce dla zdjęć nowożeńców. Jakaś para cyka foty przy naszych motkach. No. Męża odciąłem, co by nie psuł urody zdjęcia. 29 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 Fortalicje i dziedziniec zamkowy. To tutaj wyprawiono ucztę, gdy kozacy wraz z tatarami podeszli pod zamek. Wojna psychologiczna, zamiast trwogi była zabawa. Zostawiamy zamek i naszego ambasadora (tego dnia była jakaś impreza na zamku) i ruszamy dalej. Przerwa na podwieczorek i konsumpcję arbuza. W takich okolicznościach przyrody… A Dziadek jak zwykle. Klasyka. No ku…a, chyba w ramki zdjęcie oprawię… Husiatyń, dawna granica i most na Zbruczu. Zbrucz to rzeka graniczna, przez wiele lat była granicą dwóch światów, I Rzeczpospolitej, zaborów rosyjskiego i austriackiego, II Rzeczpospolitej. Jednym słowem, teraz naprawdę wyjeżdżamy za granicę. A taka niepozorna rzeka i dziurawy most…Lecz historia nie kłamie, za rzeką trochę inny świat, choć obecnie jest to, to samo państwo. Lecimy na Chocim. W przelocie mijamy Kamieniec Podolski do którego wrócimy na nocleg. Mijając Kamieniec, opadają nam szczęki. To trzeba zobaczyć. Największa twierdza i perła Rzeczpospolitej. Nie wiem, czy to promienie zachodzącego Słońca, zmęczenie drogą, ale widok miasta i ogrom twierdzy powodują uderzenie adrenaliny, jak dla mnie to wrażenie pozostanie na długo…ale o tym w następnym odcinku, teraz jedziemy do Chocimia. Przez wiele stuleci rzeką graniczną był Dniestr, Kamieniec Podolski był twierdzą polską, Chocim leży po południowej stronie Dniestru i był twierdzą mołdawską bądź turecką, w każdym razie, leżał po za granicami Rzeczpospolitej. W Chocimiu. Dziadek odpala peta, a yejyej wykazuje optymizm, nie wiedząc co go jeszcze na tej wyprawie czeka… Chocim. Zamek w całej okazałości. Nie był zbudowany przez Polaków, ale jego historia zajmuje dość istotne miejsce w naszych dziejach. Forteca robi na nas duże wrażenie. Podekscytowani widokiem Kamieńca, jesteśmy już bowiem w transie zachwytu. Chocim był świadkiem wielu bitew, jako pierwszy zdobył go hetman Jan Tarnowski w 1538 roku, podkopał się pod wieże które wysadził, pozostałem obrońcom przeszła ochota do walki… Potem poszło już gładko, 1563, 1621, 1673. Patrząc na ten zamek nachodzi mnie refleksja, że w zasadzie to dymaliśmy go, ilekroć tylko mieliśmy taką potrzebę… Koniec bajania, wracamy na nocleg do Kamieńca… c.d.n. 30 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 2 Wrzesień 2015 (edytowane) My też urządziliśmy prewencyjną miniucztę w Zbarażu. U tego miłego pana kupiłem arbuza. Dzień był rzeczywiście intensywny, a wieczór też się potem trochę przeciągnął. Nie wiem, czy Mila ma wieczorne fotki hotelu. Jeśli nie, to potem uzupełnię. Hotel był dość stylowy, a nazwą wpisywał się w klimat epoki. Na imię mu było Kleopatra. Edytowane 2 Wrzesień 2015 przez JacekJ 27 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Marcin N 8 708 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 (edytowane) tak jak Mili zazdroszczę oka do obiektywu, tak pozostałym uczestnikom wyjazdu towarzystwa Mila Edytowane 3 Wrzesień 2015 przez Marcin N 4 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
jasinek 6 038 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Nic ująć, nic dodać, po prostu PKP :beer: 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Dziadek 6 909 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 (edytowane) Kilka ujęć z drogi do Wiśniowca. Mistrz obiektywu przy pracy łeb się kręci dookoła , chciałoby się tak jechać i jechać .... Edytowane 3 Wrzesień 2015 przez Dziadek 23 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Dziadek 6 909 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 (edytowane) JacekJ zadbał żebyśmy nie popadali z głodu i wyczerpania czyżby nasz posiłek miał coś wspólnego z tymi jegomościami ? szczasliwoj dorogi na Chocim no i dotarliśmy do obwodu chmielnickiego ze stolicą w Kamieńcu Podolskim wjazd do Kamieńca Podolskiego, przy szlabanie pobierają myto, ale nas, wędrowców na stalowych rumakach wpuszczają za free Kamieniec przejeżdżamy powoli, ponieważ jedziemy jeszcze zobaczyć wypas kóz przy chocimskiej twierdzy :-D no i walnąć kolejnego kwasa , tym razem domasznyj biłyj :) Edytowane 3 Wrzesień 2015 przez Dziadek 23 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Marcin N 8 708 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 no chcę tam być....!!! 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
nokian66 1 262 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Mila nie masz zamiaru napisać jakiegoś przewodnika historycznego o Ukrainie? już go prawie widzę, te opisy, zdjęcia!......;) Jak byś mógł to dowiedz mi się co za model spodnie Scotta miał na dupie Dziadek podczas waszej wycieczki? 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Dziadek 6 909 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 (edytowane) ... Jak byś mógł to dowiedz mi się co za model spodnie Scotta miał na dupie Dziadek podczas waszej wycieczki? Dziadkowe dupne galoty to Anaheim LTD ( LTD w porónaniu z Anaheim bez LTD mają więcej ochraniaczy, lepszy materiał, lepszą wentylację na jajcach i kawał skóry na nogawce ) tylko nie wiem czy są gdzieś jeszcze dostępne.a tytułem małego uzupełnienia kilka fotek z Wiśniowca Edytowane 3 Wrzesień 2015 przez Dziadek 22 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Wracamy na nocleg do Kamieńca, ale to wcale nie oznacza, że idziemy spać. Ooo! Co to, to nie! Manewry związane z szukaniem noclegów mamy już opanowane: za dnia ja jadę zawsze jako pierwszy, gdy zbliżamy się do miasta w którym zamierzamy zanocować zwalniam, daję ręką znać Jackowi aby prowadził, a ten bez pudła kieruje się do hotelu (jakby znał drogę i wiedział z góry, gdzie zanocujemy), zatrzymuje się, wchodzi do środka, za kilka minut wraca z powrotem oznajmiając, że dwa pokoje na nas czekają. I tak jest za każdym razem. Naprawdę nie wiem jak on to robi… Zdjęć z hotelu nie mam, ale tym razem był to bizantyjski przepych okraszony neonami z Las Vegas. Jedyne zdjęcie jakie cyknąłem, zrobiłem leżąc w hotelowym łożu, przez otwarte okno… Wykąpani i najedzeni ruszamy na podbój miasta, starówka tętni życiem i zdecydowanie wyróżnia się od tego co dotychczas widziałem na Ukrainie. Dużo turystów, muzyka, gwar i zabawy. Kamieniec Podolski w granicach Rzeczypospolitej był prawie 400 lat, aż do czasu II-ego rozbioru. Było to bogate miasto kupieckie leżące na uczęszczanym szlaku handlowym. Jego niezwykle bezpieczne położenie gwarantowało przez wieki spokojny biznes. Zaopatrzeni w butelkę wina ruszamy na mury by podziwiać nocną panoramę miasta. Idąc w kierunku twierdzy, nagle, jak na komendę, wszyscy wybuchamy salwą śmiechu. Z za zakrętu wyłania nam się bowiem twierdza kamieniecka, a raczej jej iluminacja. Podświetlenie jest takie, że wypisz, wymaluj bardziej przypomina Disneyland, niż groźną fortecę. Do całości kompozycji brakuje tylko myszki Miki i kaczora Donalda… Niestety zdjęć nie ma, gdyż nikt z nas nie zabrał aparatu. W wesołych nastrojach opróżniamy butelkę i ok. północy wracamy do hotelu. Mapa z przebiegiem dzisiejszej trasy. Dzisiejszy dzień rozpoczynamy od zwiedzania twierdzy i jej otoczenia. Oto ona w pełnej krasie, widok od strony miasta. Aby zrozumieć fenomen tego miejsca, trzeba luknąć na mapę. Kamieniec Podolski położony jest w gigantycznym zakolu rzeki Smotrycz, który zatacza w tym miejscu prawie elipsę z wąskim przesmykiem. Kamieniec leży niejako na wyspie otoczonej głębokim wąwozem. Jedyne wejścia na tę „wyspę” blokuje zaznaczona na czerwono twierdza kamieniecka. Zdjęcia poniżej obrazują skalę zjawiska…Otaczający miasto jar Smotrycza. Jedyna droga do miasta wiodła przez ten most… …a droga do mostu przebiegała pod murami twierdzy. Proste? To dla tego przez setki lat nasi przodkowie łożyli miliony złotych na tę twierdzę, ona powstała z podatków Wielkopolan, Mazowszan, Małopolan, mieszkańców Pomorza i Kujaw…Bez zdobycia tej twierdzy niemożliwe było panowanie na całym Podolu. Z tymi weselami na Ukrainie, to rzeczywiście dziwna sprawa. Ja w Polsce w ciągu roku nie widuję tylu młodych par, ile na Ukrainie zobaczyłem przez cztery dni… 30 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 (edytowane) Zaraz na początku zwiedzania trafia nam się przewodnik, młody chłopak całkiem dobrze mówiący po polsku, ląduje na motku jako plecak Jacka i ruszamy! Pierwszy przystanek: Nowy Zamek. To na tych wałach walczyli Wołodyjowski i Ketling… W XVII w wrogowie Rzeczypospolitej wielokrotnie próbowali twierdzę zdobyć. Ona w zasadzie broniła się swoim wyglądem, to w owym czasie krążyła anegdota, że pewnego razu z wojskiem pod twierdzę Kamieniecką zawitał z armią sułtan turecki. Widzą ogrom twierdzy, pyta się swoich doradców: kto zbudował tę twierdzę? Słudzy, bojąc się wyjawić prawdy, iż tą potęgą jest Polska, odpowiadają wymijająco: Allach, najjaśniejszy Panie. Sułtan podrapał się po brodzie i po namyśle odrzekł: to niech ku…a Allach sam ją sobie zdobywa. I zarządził odwrót wojsk. Cykamy foty i ruszamy na drugą stronę głębokiego wąwozu, by twierdzę pooglądać od strony jej przeciwników. Droga była trochę karkołomna. Jechaliśmy ścieżynką szerokości 10 cm, wiodącą na krawędzi urwiska, jeden błąd i 100 metrów niżej…Nie wiem co było powodem, może wysoka temperatura, ale na punkt widokowy dojechałem mokry… Kilka zdjęć twierdzy od strony południowej. Ogrom i potęga twierdzy robi na nas wrażenie, a jakie musiała wywierać na ludzi z dawnych epok? Dzieło naszych przodków budzi podziw. Acha, twierdza na krótko, raczej w wyniku zdrady, a nie działań militarnych została w 1672 roku opanowana przez Turków. Odzyskaliśmy ją ponownie pod koniec XVII wieku lejąc Turków w kolejnych bitwach, samej fortecy zdobywać nie musieliśmy. Ruszamy dalej i prowadzeni przez przewodnika zjeżdżamy w dół wąwozu leżącego u stóp twierdzy. Edytowane 3 Wrzesień 2015 przez mila1 27 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Żegnamy się z przewodnikiem i ruszamy w dalszą drogę, czyli w górę północnym brzegiem Dniestru. Pierwszy przystanek – Okopy Świętej Trójcy. Twierdza, której budowę rozpoczęto po utracie Kamieńca. Budowy nie ukończono, gdyż szybciej odzyskaliśmy Kamieniec. W okopach bronił się Pułaski, podczas Konfederacji Barskiej. Ruszamy dalej, jedziemy, jedziemy, aż droga zbliża się do koryta Dniestru. Rozpościera się piękny widok, więc robimy postój. Dobre miejsce do zniszczenia melona, którego Jacek wozi od wczoraj… Ależ tu są widoki! Na coś takiego liczyłem, wyruszając na tę wyprawę. Melonik, siusiu i fotki. Zwijamy manatki i ruszamy dalej. Jedziemy wzdłuż Dniestru, mijamy wioski i wioseczki, miasta i miasteczka. Ładne i brzydkie, do wyboru i koloru. W końcu dojeżdżamy do Zaleszczyk i słynnego mostu na Dniestrze. To tędy w 1939 roku polskie wojska wycofywały się do Rumunii, by dalej we Francji i Anglii walczyć z Niemcami. 27 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
mila1 3 368 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Robimy kilka fotek na moście i pniemy się w górę na punkt widokowy. Fajnymi szutrówkami wjeżdżamy na skarpę. Widoki? No sami zobaczcie… Upał niemiłosierny, grubo powyżej 30 stopni. Ruszamy dalej tym razem południową stroną Dniestru. Cały czas szutry, szutry, szutry w tumanach pyłu oczywiście. Pojawia się trochę asfaltu, a na asfalcie gwóźdź. Gwóźdź wchodzi w koło. Czyje? Tego, kto jako jedyny zabrał ze sobą zapasowe dętki. Yejyej ma już wprawę. Zdejmuje sprawnie koło, podjeżdża taksówka, zbiera yejyej’a i koło. Za trzy godziny taksówka, yejyej i koło wracają. Standard. Jedziemy dalej. Na wysokości Kołomyi odbijamy na południe i walimy w stronę Karpat. Wjeżdżamy na Pokucie. Pokucie, bo biegnąca tędy przez setki lat granica Rzeczypospolitej, tworzyła w tym rejonie taki występ, trójkąt. Jak trójkąt, to kąt, jak kąt, to i Pokucie… Po kilku godzinach jazdy fantastycznymi szutrami docieramy do kolejnego paciorka naszego różańca. Obertyn. Miejsce bitwy jaką w 1531 roku hetman Jan Tarnowski stoczył z Mołdawianami, którzy umyślili sobie oderwać od Polski wyżej wzmiankowane Pokucie. Sprawdzian nastąpił właśnie pod Obertynem, przechodząc od razu do klasyki wojennej doby renesansu. Bitwy opisywać nie będę, bo i tak przeginam z historią na forum motocyklowym. Dość powiedzieć, że w wyniku bitwy, w Mołdawii przybyło kilkanaście tysięcy wdów i sierot, a Pokucie jeszcze przez kilka wieków cieszyło się polskim panowaniem… Stoimy dokładnie w miejscu, w którym polskie hufce nabierały pędu, by po chwili stratować biednych Wołochów, którzy aż do tego momentu byli pewni swych łupów… Zawracamy z pola bitwy i stajemy w centrum wsi/miasteczka Obertyn, by uzupełnić zapasy wody. Wchodzimy do knajpy obok kościoła (w kościele oczywiście ślub, młoda para, goście i te sprawy, ale my już przywykliśmy i nie robi na nas to wrażenia, standard). W knajpie kwas chlebowy, gadu, gadu z mieszkańcami. Jeden z nich, pijąc wódeczkę i zagryzając słoniną pyta mnie, czy wiemy o bitwie Jana Tarnowskiego. Szczęka mi opada. To było 500 lat temu. Ciekaw jestem, czy w Chojnicach usłyszałbym podobne pytanie? Tam też była bitwa 500 lat temu… Koniec żartów, przed nami wiele godzin jazdy, a Słońce już zaczyna zachodzić. Naszym celem Żabie (Wierchowyna), stolica huculszczyzny, południowy kraniec Rzeczpospolitej, mityczna kraina. Zdjęć już nie będzie, nastała noc, a przed nami 100 km górskiej drogi. Mniej więcej takiej, jak bym jechał do Strążyskiej, czy Chochołowskiej. To nawet nie była droga, bo nie wiem jak nazwać to coś, po między dziurami…Kilka godzin walki ze snem: na stojąco, na siedząco, jak w transie… Trochę szkoda, że tych widoków nie widzieliśmy za dnia, jest pretekst, by tu wrócić… Po kilku godzinach niekończącej się jazdy docieramy do Żabiego, potem to już rutyna: zwalniam, macham Jackowi ręką, wyjeżdża pierwszy, podjeżdża pod hotel, staje, wchodzi do środka, wychodzi, oznajmia że miejsca czekają. Standard. Jest 22-ga. Jemy obiad, a do obiadu pijemy wino, potem jemy kolację, a do kolacji pijemy piwo. Potem nastaje ciemność i film się urywa… c.d.n. 28 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
Doodek 15 038 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 widzę, że yejyej przejął "moją" pozę do fotek ;) 1 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
dakarowy 25 928 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Eeee no zajebiście! myślałem że nie lubię historii :-D A w Chojnicach na pewno o żadnej wojnie nie usłyszałbyś, chyba że o potyczkach lokalnych handlarzy na straganach :-D :beer: No a zdjęcia? wiadomo... :-D :beer: 3 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 (edytowane) To douzupełnię fotki. Hotelowy pokój wielkości małego mieszkanka. Komfort na maksa, koszt ~50zł/osoba. Wystrój hotelu typowy dla ukraińskiej klasy de luxe, późne rokoko, Holandia, marmur i złocenia. Sala weselna (też było wesele kiedy przyjechaliśmy) Śniadanie, które było w cenie pokoju. Typowe dla takich hoteli, jajka, parówki, wędlina, ciasto, ziemniaki, warzywa itp. Wszystko do oporu, ale w zasadzie to sensacji nie ma. Chłopaki pakują się, a ja wypijam spokojnie jeszcze jedną kawę. Z hotelu jedziemy najpierw na most z drugiej strony miasta, nie ten prowadzący do zamku, tylko "od tyłu". W miejscu, z którego robię to zdjęcia można za 75 hrywien (~13zł) przejechać tyrolką na drugą stronę wąwozu. A tu są ci dżentelmeni, z których jeden ujął Milę swoją znajomością historii okolicy. Tak wyglądała nasza obiadokolacja w Wierchowinie. Kiedy dojechaliśmy nie było już w okolicy możliwości zjedzenia niczego gotowego, za to obok hotelu był sklep czynny do 10-ej. W ten sposób jedliśmy jajecznicę z kiełbaskami i sporo różnych dodatków do tego. Full wypas. Chłopaki pili piwo i wino, co sprawiło, że nocne Polaków rozmowy trwały do 1-ej. Może to nie bardzo późno, ale po całym dniu w upale trochę jest. Nikomu z pozostałych gości hotelowych nie przeszkadzało, że w holu zrobiliśmy sobie jadalnię i rozmawialiśmy dość głośno do późna. Miejsce zostawiliśmy czyste. Więcej zdjęć nie posiadam, może potem wytnę coś z filmików. Edytowane 3 Wrzesień 2015 przez JacekJ 27 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
lcoo 5 494 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Świetny wyjazd jak do tej pory :)! Mila robi takie relacje, jak KRS filmiki :) Nic dodać, nic ująć :)! 6 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
JacekJ 8 862 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Świetny wyjazd jak do tej pory :)! W zasadzie to już prawie wszystko. Wyjechaliśmy tylko na 4 dni niestety, został jeszcze do opisania poniedziałek, ale do już w zasadzie powrót. Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach
nokian66 1 262 Zgłoś ten post Napisano 3 Wrzesień 2015 Super, naprawde super. Mila wcale nie przesadzasz z opisami historycznymi, świetnie sie czyta. 3 Udostępnij tego posta Odnośnik do posta Udostępnij na stronach