Skocz do zawartości
Jagna

Przez Bałkany do Grecji

Recommended Posts

Po takich miłych słowach z poprzedniego wątku nie wypada osiadać na laurach;) Skoro moja pisanina się niektórym podoba, a ja mam frajdę z pisania i wspominania, to chyba warto.

Bałkany i Grecja, lipiec 2008

(jako absolwentka wydziału nauk geograficznych muszę dodać: wiem, że geograficznie Grecja to też Bałkany)

Wakacje AD 2008 planujemy w biegu. Początkowo z różnych takich przyczyn miały być „puszkowe”, ale koniec końców mogliśmy jednak pojechać motocyklem. Tylko gdzie? Zostały dwa tygodnie do zaplanowanego urlopu (Przemek musi wszystko strasznie uzgadniać, żeby linie produkcyjne bez niego nie stanęły, termin ustalony pół roku temu) i trzeba coś wymyślić. Ostatnich kilka sezonów na wakacjach głównie marzliśmy i mokliśmy (Norwegia, Dania, Rumunia, Alpy) i ja stawiam veto: ma być ciepło. I słońce. I może nawet ciut plaży (rozpusta!). Coś tam myślimy o południu Francji (tzn. głównie ja) i wydzwaniamy po znajomych , czy nie chcą się podłączyć. Ale znajomi jakoś ostatnio głównie się rozmnażają i z pieluch nie wychodzą :D Pastor daje nam namiar na znajomych (oczywiście jeżdżących na jedynej słusznej marce z oznaczeniem GS), którzy lecą na Kretę i do których można się podłączyć. W ogóle się nie znamy, ale co tam. Ustalamy telefonicznie i mailowo plan ramowy (oni konkretnego dnia okrętują się na prom na Kretę w Salonikach, my wracamy solo) i można się pakować. Największy problem to mapy (Albania i takie tam), ale udaje się coś papierowego szybko kupić via Internet, coś tam na GPS ściągnąć (mapa Albanii wygląda imponująco. Może z sześć dróg na krzyż). Chcemy po drodze na kilka dni zatrzymać się w Czarnogórze, P. znajduje namiary na nocleg u Polki prowadzącej szkołę nurkowania.

Jakiś cud się staje, dają P. wolny piątek i tym samym możemy już w czwartek po południu ruszać do Wrocka, gdzie nocujemy u Agi i Adama, czyli naszych kompanów.

A oni jeszcze w totalnym proszku :lol: Ustaliliśmy, że bierzemy na wszelki wypadek namioty i ciężko to teraz wszystko upchnąć. My rozparcelowaliśmy namiot, stelaż jedzie pod centralnym kufrem, mini-materace w tankbagu, namiot i śpiwory w kufrach bocznych. To tego jeszcze kondomy (mój waży tonę, bo jest strasznie gruby). Nie wiem jakim cudem, ale jakoś się to wszystko zmieściło w kufrach. A&A mają plan, żeby ogromną torbę wrzucić na centralny kufer, ale średnio to wychodzi i pakują się od nowa. Podobno o piątej kończą ;) a torba na kufrze i tak ląduje, tyle, że mniejsza…

Rano, z 2godzinnym obsuwem w końcu jesteśmy pod garażem gotowi do drogi :lol:

IMG_2817.JPG

Chcemy dojechać gdzieś w okolice Zagrzebia. Czechy, Słowacja, Węgry, Słowenia, Chorwacja. Nudy. Przerwy na siusiu, tankowanie i jedzenie. Kiedy robi się ciemno szukamy noclegu, jesteśmy ciut przed Zagrzebiem, okolica mało turystyczna. Jak już znajdujemy jakiś pension, to brak wolnych miejsc, ale recepcjonistka na tyle uprzejma, że dzwoni gdzieś indziej i nas anonsuje. Lądujemy w jakiejś wioseczce, gdzie jest spory pensjonat połączony z lokalną knajpą. Warunki średnie, ceny nieco wyżej niż średnie. Ale można płacić w Euro, innych walut chwilowo brak.

Rano sporo czasu zajmuje nam wymiana euro na lokalną walutę w banku i ruszmy dalej. Cel – Czarnogóra. A konkretnie Bigova, gdzie ma na nas czekać nocleg.

Przelot przez Chorwację to jedna, dłuuuga autobana:

IMG_2829.JPG

Choć widoczki bywają ładne:

IMG_2839.JPG

Mijamy Dubrovnik (kiedy go w końcu zwiedzimy???)

Kawałeczek przejeżdżamy przez Bośnię. Usiłujemy się dodzwonić do babki od noclegu, ale nic z tego...

IMG_2854.JPG

Jest już prawie ciemno, gdy wjeżdżamy do Czarnogóry. Na granicy trochę jakby cofnięcie się w czasie (kolejki…). Stoimy, myślimy, patrzymy na mapę (cholera, daleko jeszcze, a tu ciemno) i jedziemy „służbowo”. Na szczęście nikt nie protestuje, albo robi to na tyle cicho, że nie słyszymy. Pieczęć w paszport (pierwsza od wielu lat) i lecimy dalej. Jakoś tak smętniej i biedniej się zrobiło.

Aż dojeżdżamy do Zatoki Kotorskiej (czyli Boki Kotorskiej), a konkretniej Herceg Novi. Tu dla odmiany: światła, hałas, kupa ludzi i ogólnie: wakacje w kurorcie.

boka_kotorska_map.jpg

Musimy znaleźć się po drugiej stronie zatoki, aby to objechać trzeba kilkudziesięciu km, a promem kilka minut. (Prom kursuje w najwęższym miejscu zatoki, co widać na mapie. Bigowa jest w dolnym prawym rogu.) Nie jesteśmy pewni, czy koło 21 jeszcze jakieś promy chodzą, ale problemu nie ma. Rozkładu zresztą też ;) Jak przypłynie, to jest. A że promów jest kilka, to często jest.

Ładujemy się na prom, zjeżdżamy po drugiej stronie, przebujamy się przez miasto i szukamy Bigovej. Z głównej drogi odbijamy w bok i dość konkretnie pod górę. Robi mi się nieco niewyraźnie kiedy patrzę na GPS. Serpentyna za serpentyną… a jest już kompletnie ciemno… No nic, jedziemy. Na końcu, kiedy widzimy już światła wsi (Bigova leży nad Adriatykiem, nie Boką Kotorską, czyli trzeba przejechać górki) lekki problem logistyczny: GPS w lewo, asfalt prosto. Po ciemku wolimy asfalt.

Wjeżdżamy do wsi, zatrzymujemy się w centrum (czyli pod jedyną knajpą). Babka nadal nie odbiera… Jest już po 23, fajnie byłoby mieć gdzie spać… Adam zgodnie z zasadą „take it easy” proponuje kolację w knajpie, my wolelibyśmy najpierw zabezpieczyć podstawowe potrzeby bytowe, czyli łóżko. Czyli dwoje idzie do knajpy, dwoje szuka noclegu. O babce od szkoły nurkowania nikt nie słyszał… Tuż za rogiem widzimy szyld (w wolnym tłumaczeniu) „Pensjonat u Vesny”, jest przyjemny apartament dwupokojowy z balkonem i widokiem, cena może nie powala na kolana, ale o tej godzinie ciężko dyskutować. Bierzemy na 4 doby, bo chcemy tę Czarnogórę trochę zjeździć, a na taki mikro-kraik to chyba starczy… Teraz my też możemy zasiąść spokojnie do kolacji. Ale najpierw jeszcze się Przemek trochę powkurza, że ktoś zahaczył o jego moto. Nic się stało, ale widok pięknego, żółtego, wychuchanego, jedynego w swoim rodzaju GSa leżącego na asfalcie… (nie dodam: bezcenne :? )

Mamy jeszcze mały problem parkingowy - tzn. jego ogólny brak przed budynkiem. Właściciel pensjonatu z uśmiechem zaprasza do wjazdu na parking za domem. Z tegoż parkingu wchodzi się bezpośrednio do naszego mieszkanka, które od strony ulicy (i morza) jest na ...4 piętrze. Na parking prowadzi dróżka dookoła wsi, wyłożona ni to tłuczniem, ni to grubymi kamieniami, z której należy ostro skręcić i jeszcze ostrzej pojechać w dół. I zatrzymać się przed drzwiami - też zapewne ostro;). Oświetlenia jakiegokolwiek brak. Może to i dobrze, bo jak rano kierowcy widzą po czym jechali (a niektórzy zapomnieli wyłączyć ABSa :? ) z pełnym "okufrowaniem" to robi im się ciepło... I P. już pamięta o wyłączaniu ABSa :lol:

A rano budzi nas piękny widok z balkonu na małą zatoczkę Adriatyku:

IMG_2860.JPG

cdn ;)

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

jagienka dawaj dalej czyta sie super

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

kurcze Jagienka czy Ty zawsze w najlepszym momencie przerywasz :mrgreen:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzisiaj rano jak brałem prysznic przeszło mi przez głowę: "mam nadzieję, że jak przyjadę do pracy i zrobię sobie dobrą herbatę to będę mógł zasiąść przed relacją Jagienki z Bałkan :lol: "

Przyjeżdżam, odpalam kompa, sprawdzam pocztę, kasuję ciąg dalszy świątecznego spamu, robię herbatę i....

jest relacja. CZYTAM.

Kurczę - dałbym Ci buziaka za takie rozpoczęcie kolejnego dnia ale nie mogę znaleźć takiej ikonki :lol:

nie daj się długo prosić i dawaj resztę. Najpóźniej na jutro rano ciąg dalszy ma być gotowy :!: :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Tak, tak już po Świętach, można pisać dalej. Czekamy

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Kurczę - dałbym Ci buziaka

:lol: :lol: :lol:

W poprzednim wątku była mowa tylko o ściskaniu :shock: Ja się powoli boję pisać dalej :shock:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jak to niektórzy mówią czytaj między słowami.. :lol:

Dzisiaj rano jak brałem prysznic
dałbym Ci buziaka
będę mógł zasiąść przed
nie mogę znaleźć takiej ikonki
nie daj się długo prosić i dawaj
Najpóźniej na jutro rano

Walisz prosto z mostu waflo!!! :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

:lol: :lol: :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To żeby uciąć niezbyt mądrą dyskusję, ze specjalną dedykacją dla waflo :lol:

Postanowiłam opisywać porządnie, dzień po dniu. Czyli czeka Was jeszcze z 8 odcinków (tylko w dni robocze :lol: )

Balkon to dobra rzecz. Szczególnie taki wielki i z widokiem. Śniadanie z widokiem smakuje zupełnie inaczej :lol: Mamy za sobą 1600 km, więc chcemy dziś nieco mniej pojeździć, a bardziej popatrzeć i podelektować się ciepełkiem. Ale najpierw trzeba wyjechać z tego nieco hardcorowego (przynajmniej dla nas i naszych opon) parkingu (za tym kawałkiem betonu zaczynały się kamienie):

IMG_2967.JPG

Następne razy były coraz prostsze ;)

Zaczynamy od tego, co najbliżej, czyli Boki Kotorskiej. Najpierw na drugi brzeg promem (kosztuje jakieś śmieszne pieniądze, 2 euro chyba) i powrót dookoła. Kolejka do promu straszliwa i ciasna, nie bardzo da się przecisnąć, więc potulnie stoimy na tym żarze. Na szczęście promy płyną jeden za drugim

IMG_2869.JPG

Boka Kotorska jest nazywana fiordem, bo faktycznie mocno go przypomina, ale nie ma z nim nic wspólnego. Droga leci dokładnie brzegiem, który o dziwo, nie jest turystycznie zabudowany i widoczki są z tych zabójczych. Góry + woda + ciepełko, czego chcieć więcej? (Może ciut cienia, od czasu do czasu).

To zdjęcie strasznie lubię, choć nie wiem dlaczego (może dlatego, że mnie na nim nie ma?)

IMG_2878.JPG

Mini wysepki z cerkiewkami na środku zatoki:

IMG_2899.JPG

Przewodnik Pascala podaje, że wioska Perast jest kwintesencją tutejszego klimatu. W pełni się zgadzam. Czas tu jakby biegnie wolniej, a gwar życia jest gdzieś obok:

IMG_2906.JPG

IMG_2893.JPG

To miało być artystyczne zdjęcie z morską wodą, której bryzgi sięgają cylindrów GSa ;)

IMG_2910.JPG

Przez Perast nie wypada tak po prostu przejechać, więc testujemy lokalną knajpę pod kątem obiadowym. A&A decydują się na lokalną rybę i nie narzekają, ja dostaję w końcu swoją ulubioną sałatkę szopską, której o dziwo w Chorwacji nie mieli.

Jedziemy dalej wzdłuż brzegu zatoki, do Kotoru. Kotor jest jednym z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w południowo-wschodniej Europie. Stare miasto otoczone jest średniowiecznymi murami miejskimi, które łączą się z twierdzą św. Jana (Tvrdjava Sv. Ivan) na Samotnym Wzgórzu o wysokości 260 m n.p.m. Długość murów wynosi 4,5 km. Charakterystyczną średniowieczną urbanistykę stanowią wąskie, kręte uliczki i nieregularne place, wspaniałe świątynie i budynki w stylach romańskim, gotyckim, renesansowym i barokowym. Przypominam sobie ze studiów, że Kotor prawie kompletnie zniszczyło trzęsienie ziemi (7,3 stopnia w skali Richtera w 1979). Ale nie widzimy po tym zdarzeniu żadnych śladów. (Mała dygresja: z balkonu w Bigovej widzimy w ogródku gospodarzy jakieś kamienne fundamenty i kawałek ściany. Dowiadujemy się, że to był dom babci, który zawalił się podczas tego trzęsienia. O babcię nie zapytaliśmy...)

Stare miasto i mury obronne z zewnątrz: (z prawej wejście mostem zwodzonym)

P7120189.JPG

Kotor:

IMG_2912.JPG

IMG_2914.JPG

IMG_2953.JPG

Wspinamy się na twierdzę św. Jana. Mniej więcej po ¼ mamy dość. Ale dla widoków warto, nawet w tym upale (te 260 m w górę to ponad 1000 schodów, a jest coś koło 36-38 stopni…)

IMG_2942.JPG

P7120228.JPG

Ale do szczytu jeszcze kawałek:

IMG_2921.JPG

A na szczycie stał pan i sprzedawał wodę w cenie 4 euro/sztuka ;) Przynajmniej tak twierdzi tak trójka , która doszła na szczyt, bo ja spasowałam nieco wcześniej. Nie dali panu zarobić… A jak już zeszliśmy (siłą woli chyba), to się prawie przyssaliśmy do ulicznej studni

IMG_2944.JPG

Wizyta w sklepie, zapas wina na wieczorne rozmowy balkonowe i możemy wracać do Bigovej. Do wyboru mamy albo nową drogę przez tunel, albo starą przez góry. Już nie pamiętam, którą wtedy pojechaliśmy :D Po drodze zatrzymujemy się przy lokalnej cerkiewce i cmentarzu, gdzie zastaje nas zachód słońca.

IMG_2962.JPG

I widzimy pierwszego żółwia (te plaskate na asfalcie się nie liczą)

IMG_2964.JPG

Wieczorem wpadamy na Polkę, która miała nam zaklepać noclegi (no ale macie gdzie spać, prawda? Nic się przecież nie stało). W końcu widzimy jej „szkołę nurkowania” , która przypomina szopkę na ogródku i wiele tłumaczy…

cdn

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dzięki za kolejną porcję lata. Dobrze, że tak po trochu - starczy na dłużej - może do wiosny...

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Właśnie.Jagienko mam nadzieję ze będziesz miała jeszcze sporo tematów bo chociaż wiosna ma być w tym roku wczesna to jednak do niej daleko a ja sie już prawie uzależniłem od Twoich relacji. :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
Najpierw na drugi brzeg promem (kosztuje jakieś śmieszne pieniądze, 2 euro chyba)
z tego co pamiętam to 5 € :lol: fajne widoczki, ja całą zatokę objechałem o zmierzchu, ale wieczorna przejażdzka też robi wrażenie, nawet gdzieś filmik mam , właśnie mi się przypomniało :lol:

Jagienka Ty chyba zostaniesz naszym redaktorem naczelnym , działu podróże :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Super relacja. Poprosze o cd :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach
To żeby uciąć niezbyt mądrą dyskusję, ze specjalną dedykacją dla waflo

Opssss... sorry :roll: :lol:

P.S. Relacja, jak zwykle rewelacja :lol: :beer:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Muszę zacząć od hasła, które znalazłam na jednej z turystycznych stron czarnogórskich:

„Dobrodošli na web sajt” ;) Rany boskie…

Kolejny dzień poświęcamy na tzw. „must see” , czyli Budvę, Stary Bar oraz Park Narodowy Lovcen.

Ruszamy starą drogą na Kotor. Same serpentyny, z każdą następną lepiej widać Bokę Kotorską, i przy okazji lotnisko w Tivacie. Fajny efekt: samoloty podchodzące do lądowania są niżej niż my :lol: Co 100 m ma się człowiek ochotę zatrzymać i oglądać ;)

IMG_2969.JPG

IMG_2982.JPG

Ze mnie się śmieją, że m się kasku nie chce ściągać. A co, źle wyglądam? Na ramionach już koszulka, bo zaczyna fest piec od słońca... P. nawet nie myśli o krótkim rękawie po zeszłorocznej Chorwacji.

IMG_2983.JPG

W końcu wjeżdżamy na górę i kierujemy się ku mauzoleum ostatniego króla Czarnogóry Piotra II na szczycie góry Lovcen. Wjechaliśmy całkiem wysoko – ponad 1700 m n.p.m. Niestety do samego mauzoleum prowadzi jeszcze całkiem sporo schodów. Dlatego też niektórzy (czyli ja) zamiast mauzoleum wybierają pobliską restaurację z widokiem na pół Bałkanów, a w szczególności Albanię. Restauracja w stylu „wczesny Gierek świetnie zachowany”.

IMG_2996.JPG

Trochę się po tym parku narodowym kręcimy (ogólny brak turystów), ale rozmiary to ma on niewielkie.

IMG_3003.JPG

IMG_2985.JPG

Zjeżdżamy na dół do Cetinje, dawnej stolicy Czarnogóry. Miasto jak miasto, nawet się nie zatrzymujemy. To już zdecydowanie mniej turystyczna część Czarnogóry, a więc także miej cywilizowana, taka bardziej swojska. A jakie motoklimaty fajne:

IMG_3010.JPG

Zjeżdżamy drogą 2-3 do Budvy, czyli Cannes jak mówi Adam. To najważniejszy ośrodek turystyczny w Czarnogórze, i widać to z daleka. jakoś dziwnie bogato i snobistycznie się robi … Równie dobrze moglibyśmy być w Hurghadzie :lol: Ale gdyby odjąć te tabuny turystów (w końcu jest lipiec, nie ma co marudzić) to widać piękne średniowieczne miasteczko z murami obronnymi:

IMG_3019.JPG

IMG_3025.JPG

IMG_3028.JPG

Obchodzimy dookoła stare miasto w Budvie i ruszamy wzdłuż Adriatyku do Starego Baru. Niestety ten kawałek wybrzeża to hotel za hotelem…

A to największa atrakcja Czarnogóry, czyli wyspa Św. Stefan. Za naszego pobytu zamknięta - remont.

IMG_3029.JPG

Najlepsze było to, że parking przy plaży, z której wchodzi się na ten cud kosztował chyba 11 Euro. I oczywiście nie było na nim tabliczki, że zabytek chwilowo nieczynny... Na szczęście nasze moto mają płatne parkingi w poważaniu :lol:

W Barze (nazwa w końcu zobowiązuje) mamy pewne problemy ze znalezieniem właściwej drogi do Starego Baru. Lądujemy w jakimś wąwoziku, ładnie jest, ale na pewno nie jest to Stary Bar. Jakieś tabliczki niby po drodze były, ale na strategicznych skrzyżowaniach był ich zdecydowany brak. A GPS został w Bigovej, bo nie chciało się brać tankbaga, na którym to urządzenie było zainstalowane…

W końcu docieramy. Moto na parking, my do sklepu po konieczne nawodnienie organizmu. Sprzedawca po wypytaniu skąd jesteśmy mówi coś o Polsce i Putinie. Nie bardzo wiemy o co biega, czy jest przeciwko Polsce, czy Putinowi, czy jednemu i drugiemu… Tu lepiej za dużo o polityce nie mówić. Cześć ludzi jest za niepodległą Czarnogórą, a część wolałaby widzieć ją w federacji z Serbią i ta jest chyba prorosyjska... Nawet co do alfabetu nie mogą się dogadać. Oficjalnie mają alfabet łaciński, ale grażdanka (czyli bukwy) też się zdarza.

Stary Bar z pewnością warty jest wizyty. Ruiny miasta są pokaźne, turyści nie depczą sobie po piętach…

W VI wieku Rzymianie mieli tu założyć gród nazwany Antibarum, nazwa wzięła się stąd, że leżał naprzeciwko miasta Bari we Włoszech. Miasto zostało zniszczone w 1878 r. w czasie wojny rosyjsko-tureckiej. W 1979 r. nawiedziło go trzęsienie ziemi (to samo co Kotor).

IMG_3062.JPG

IMG_3056.JPG

IMG_3043.JPG

Na parkingu mamy fana GSów, Albańczyka chyba. P. przewozi chłopaka dookoła Baru i ja po chwili się zastanawiam, czy na pewno to był dobry pomysł… Mam już wizję, jak chłopak wyciąga zza pazuchy nóż ;) Oj, ciężko się pozbyć uprzedzeń…

P7130494.JPG

Słoneczko powoli zachodzi, czas się zbierać. Tą samą drogą wracamy do Budvy i dalej na Tivat. Wieje jakiś dziwny wiatr (nie Bora), robi się strasznie wilgotno. Na wszystkim, z motocyklami włącznie skrapla się para wodna i ciężko oddychać. Wracamy już po ciemku, kiedy odbijamy od morza nie jest już tak wilgotno, a nawet robi się chłodnawo. Ale w Bigovej znów ta wilgoć…

Siedzimy na balkonie i patrzymy, jak wszystko łącznie z nami pokrywa się warstwą wilgoci…

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Fajnie się czyta :!: Chorwacja i Czarnogóra jest cudowna w samej Chorwacji byłem 5 razy jednak zawsze samochodem teraz pewnie będzie to mój 6 raz ale na 2oo :!: :lol: Już mi się robi ciepło :lol: :!: :!: Polecam także kawałek raju na ziemi jakim są Plitvickie Jeziora w HR. Dzięki Jagienka za miłą lekturę jaką od Ciebie otrzymujemy :!: :!: :!:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Całe szczęście, że ciąg dalszy nastąpił bo już mi się powoli zimnawo robiło.

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jagienka jako pierwsze dziękuję za tę specjalną dedykację :lol:

... i w tym miejscu bym widział ponownie tą fajną ikonkę o którą to Dakarowy jest tak zazdrosny :lol: ...

Dakarowy - przez to Twoje czytanie między słowami muszę teraz uważać na swoje słowa, gesty i czyny.

Nie było mnie wczoraj w biurze i nie przeczytałem wczorajszej Twojej Jagienka relacji. Za to dzisiaj miałem dwa dni ;).

Ciepło się robi jak się czyta taką relację taką porą (temp. dzisiaj rano zaraz po wejściu do auta o 8.00 to -10,5).

Tradycyjnie zdjęcia i opis profeska - miło się czyta i ogląda takie relacje :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Kurcze rewelka. Ale bym sie na taki wyjazd wybral :lol:

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×