Skocz do zawartości

Recommended Posts

Na razie tak, ale Baćka ma wiele pomysłów jak grabić tych z Zachodu.

Trochę może piszę na wyrost (raz byłem zatrzymany do kontroli drogowej przez białoruskiego milicjanta pod Grodnem, gdzie sprawdził tylko, czy to ja jestem właścicielem pojazdu). A nie jest powiedziane, że podczas wnikliwej kontroli drogowej, stłuczki, etc. trafiając na białoruskich krokodyli czy nadgorliwych milicjantów nie będzie się zmuszony wrócić do domu pociągiem - a jeśli to nastąpi trzeba być pewnym, że pojazd na bank będzie zlicytowany. Przykład niedawny, kiedy pewna Polka straciła swego starego "dzipa" dając go do remontu białoruskiemu mechanikowi, a ten się nim przejechał i został zatrzymany przez milicję. Pojazd w ciągu chyba tygodnia zlicytowano, a ta miała jeszcze problemy z powrotem do domu. W Białorusi pojazdem na obcych tablicach może jechać tylko i wyłącznie właściciel pojazdu.

A co będzie jak jakiś nadgorliwy albo cwany inspektor GAI zechce sprawdzić podczas kontroli drogowej czy w "angliku" światła świecą na prawą stronę... Końcówkę dopowiedzcie sobie sami.

Obecnie mandaty tam są śmiesznie niskie, ale z relacji rodziny wiem, że tam za drobne incydenty drogowe, nawet małą stłuczkę, potrafią zabrać prawo jazdy.

Niedawno swoim wprowadził podatek od pasożytów - nie pracujesz bo masz np. taki kaprys, bogatą żonę, albo jesteś skreślony z rejestru bezrobotnych za odmowę podjęcia zaproponowanej pracy i siedzisz w domu ponad 183 dni w roku - płać dla państwa podatek w wysokości jak się nie mylę 300 $.

Edytowane przez KaeS

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

W każdym kraju są jakieś problemy. Każdy kraj musi też zawalczyć o swoją wolność i dobrobyt. Dla nas wyjazdy to zwiedzanie, nie ma sensu roztrząsać lokalnych ewenementów. Wystarczy info, opisy, porady. Opinie, oceny własne też są fajne, ale nie ma sensu wnikać w politykę na forum motocyklowym.

  • Like 6

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Jacku, wyjąłeś mi to z ust :) , dokładnie to samo miałem napisać. Białoruś jaka jest, taka jest i trzeba tylko trzymać kciuki, aby coraz łatwiej nam się tam jeżdziło, a Białorusinom do nas.

  • Like 4

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Nie mamy wpływu na wiele rzeczy. Wybór jest, czy jedziemy i zostawiamy tam kasę, a przywozimy wspomnienia, czy wybieramy inny cel podróży. Oczywiście wszelkie info zawsze bardzo potrzebne.

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

KaeS, tylko nie zrozum nas źle, dobrze że nas ostrzegasz, ale myślę że nie powinno się z tego powodu jakoś negatywnie nakręcać wobec Białorusi. Ten kraj, a właściwie naród, miał po prostu pecha, sam sobie położenia geograficznego i wszystkich konsekwencji z tym związanych nie wybierał. Jestem optymistą, będzie dobrze...

  • Like 4

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Ależ ja Was rozumiem dobrze. Sam mam tam wiele rodziny. Jedni postrzegają to co ich tam otacza jako dobro a inni odwrotnie. Nie o politykę bynajmniej mi chodzi, a o pewną tematyczną wiedzę jak się w razie problemów zachować. Wiele razy byłem w RB samochodem i nie miałem żadnych problemów z milicją. No może też dlatego, że ów samochód więcej tam stał jak jeździł. Nie zdarzyło mi się jechać tamtejszą płatną drogą (kiedy więcej jeździłem jeszcze nie funkcjonowały), ale znam osobiste relacje Polaków, którzy nimi jeździli i mało kto przejechał nią bez choćby najmniejszych problemów. Ot chyba taki prawnie usankcjonowany sposób na koszenie cudzoziemców. Trzeba też wiedzieć, że na Grodzieńszczyźnie spora część milicjantów to białoruscy Polacy, albo też mający rodzinę w Polsce, tylko do tego się oficjalnie nieprzyznający. Z taką milicją fajnie się rozmawia, często sami opowiadają gdzie w Polsce byli, a nawet pytali się mnie czy nie znak kogoś z ich rodziny, który mieszka choćby w Giżycku.

I jeszcze jedno. W przypadku zwiedzania muzeów i innych zabytków związanych z Polską, gdzie nie gdzie bywa tak, że cudzoziemcy za bilety wstępu płacą ze trzy razy więcej jak miejscowi. Najlepiej w takim wypadku poprosić kogoś mówiącego po rosyjsku o kupno biletu, a przy wejściu się nie odzywać. Tak jeszcze do niedawna było w Domu Tadeusza Kościuszki.

Zgadza się mila, że naród ten nie miał szczęścia w swej historii, lub miał go niewiele. Po części sami są sobie winni (obecna historia) a po części przez sąsiadów - Rosjan i endeckich Polaków. Sami Białorusini w małym stopniu znają swoją historię, dlatego większość z nich raczej nie podejmuje historycznej dyskusji, a tym bardziej o naszej wspólnej ponad czterechsetletniej historii - Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dla wielu ten okres w czasach, kiedy się uczyli przedstawiany był jako polską okupację ziem białoruskich. Ale też trzeba wiedzieć, że zdecydowana większość do nas Polaków ma bardzo pozytywny stosunek i zawsze w drodze można liczyć na ogromną bezinteresowną pomoc. Taki to naród, że dla gościa odda więcej jak zostawi sobie.

Chętnie wybrałbym się motocyklem na Białoruś.

Mila, będzie dobrze na pewno! Szczerze w to wierzę!

Edytowane przez KaeS
  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Prze*ebane, ja juz tam nie pojadę, skutecznie mnie zniecheciles. Pewnie maja jeszcze siedmiogłowego smoka albo jakąś hydrę co pożera motocyklistów

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Akurat motocykliści z Zachodu mają się tam znacznie lepiej niż kierowcy TIRów czy osobówek, BelToll ich nie dotyczy. Wielu Białorusinów śmiga tam na ścigaczach na polskich blachach. Przez długi czas nie przerejestrowują motocykla. Ale jak wszędzie tak i tam trzeba być uważnym szczególnie w terenie zabudowanym.

Edytowane przez KaeS

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Za przyzwoleniem mili wrzucam przetłumaczony przeze mnie artykuł w listopadzie 2014 z białoruskiego portalu Onliner.by i zamieszczonego na polskim forum SSC.

Mężczyzna z Oszmiany mając 25 lat kupił nowy motocykl DNIEPR i jeździ na nim już 43 lata

Onliner.by; 05.11.2014

afe44a10f23692ddd58ddddb10383b3a.jpg

68-mio letni Frank, mieszkający na obrzeżach Oszmiany, większość swego życia spędził na motocyklu DNIEPR K-650, który kupił w dalekim 1971 roku. Faktycznie Dniepr był jedynym środkiem transportu w życiu tego człowieka. Motocykl nie raz go ratował i pomagał mu w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Frank nigdy nie jeździł nim w dalekie podróże, ale nakręcił nim ponad 150 tys. km. Właściciel motocykla, przypominającego szybciej muzealny eksponat, opowiedział Onliner.by, dlaczego przez przeszło 40 lat nie wysłał swego Dniepra na złom, albo nie oddał w nowe ręce.

1eb6f3a47d35a6fccfb52ddce3e39d68.jpg

„Kupiłem nowy motocykl w 1971 roku. Wziąłem go z Mołodeczna i do tej pory z nim się nie rozstałem. Miałem jeszcze węgierską Pannonię, ale szybko się popsuła. Ta do tej pory stoi w garażu. A Dniepr okazał się niezmiernie niezawodnym motocyklem”, - zaczął rozmowę Frank, wyciągając staruszka 650-tkę z garażu. W Dnieprze jest wsteczny bieg, dlatego wyjazd z miejsca, w którym już wiele lat „mieszka” motocykl jest prosty.

83133de88aada3a8a9be30b256913baa.jpg

188067435c74511cb97189e0c6620d30.jpg

Dniepr K-650 sławi się swoim 2-u cylindrowym (typu Boxer) silnikiem o pojemności 650 cm/3. Silnik ma sporą moc pomimo swoich lat, 32 KM przy 5200 obrotów wału korbowego na minutę. Jego kontynuatorem jest silnik o pojemności 750 cm/3. Kolankowy wał w danym modelu został zamieniony na lany, a rolkowe łożyska korbowodów, panewkami ślizgowymi od Moskwicza 407. To znacznie podniosło trwałość silnika, co pozwoliło wielu Dnieprom być na chodzie przez długie lata. K-650 wypuszczany był tylko z koszem, a użytkowanie bez niego było zabronione – sam motocykl był za ciężki.

3220f3d0c753fd2bafea5bdced8a658c.jpg

W 1971 roku, kiedy Frank kupił swój motocykl, model ten był już po modernizacji, po której K-650 był wyposażony w nowe kontrolki, wygodniejszy pedał zmiany biegów i bardziej dopracowany ster. W swoim czasie ukraiński motocykl Dniepr w niczym nie ustępował zagranicznym konkurentom i był wszechstronnie wykorzystywanym.

d0d677139cf331ddec5e2d54c4d96dc3.jpg

„Żebyście wiedzieli, co ja z tym motocyklem wyprawiam! To jedyny środek transportu w rodzinie, dlatego wszystko, co trzeba przywieźć do prowadzenia gospodarstwa, wiozę po prostu na nim. Woziłem nim drewno z lasu i nawóz. Wszystko. Ma zaczep do przyczepki. Pewnego razu milicja zatrzymała mnie z takim ładunkiem. Zobaczyli, że mam aktualne ubezpieczenie, przegląd techniczny, wszystkie dokumenty w porządku i puścili. Poprosili mnie bym tylko uważnie jechał i uprzedzili, że w zasadzie takich dużych ładunków motocyklem wozić nie można”, - wspomina właściciel Dniepra.

536c9881d572f5e4790a9ee041b0989a.jpg

Frank przez całe życie naprawiał motocykl sam. Garaż dziś bardziej przypomina skład części zapasowych i narzędzi. W wózku bocznym wcześniej znajdowało się siedzisko, ale mężczyzna zdemontował go urządziwszy z „kolaski” dziwny bagażnik, gdzie także wozi niezbędne narzędzia i kask. Motocykl kilka razy był malowany, ale fabryczną barwę Frank zachował. Za każdym razem Dniepr przechodzi przegląd techniczny. Uwzględniając to, że w lecie, jesienią i wiosną motocykl intensywnie jest eksploatowany, o każdej porze dnia i nocy, Frank dba o to, aby wszystkie światła K-650 działały bez zarzutu.

6ff7002313a4ba56a462a7214e5bc291.jpg

„Dziś trudno obliczyć prawdziwy przebieg motocykla. Kiedy nie ma śniegu, jeżdżę nim faktycznie bez ustanku. Wcześniej w SKR-rze pracowałem i jeździłem na motocyklu każdego dnia, w tę i z powrotem. Wychodziło po 30 kilometrów. Teraz w Dnieprze mam drugi prędkościomierz. Pierwszy zepsuł się, i już nie pamiętam, ile nawinął. Więcej jak 150 tys. km. przejechałem na pewno. Może i ponad 200 tys. Chociaż nigdy daleko nim nie jeździłem. Jak byłem młody z żoną do Wilna pojechaliśmy” – powiedział Frank. Według niego, mając 25 lat nawet nie pomyślał, że motocykl pozostanie z nim na tak długie lata. Ale niezawodność starej radzieckiej techniki okazała się wysoka, i tak wyszło, że Dniepr stał się podstawowym środkiem transportu w życiu Franka. Sprzedawać motocykla, oczywiście, już nie ma zamiaru.

27f33a9f976d31de6591a7b58f6b97b0.jpg

„Proponowali abym sprzedał. Niejeden raz. Przyjeżdżali nawet do domu, pytali. Ale nie mam zamiaru oddawać motocykla. On mnie ani razu nie zawiódł. Znam w nim każdą śrubkę i jestem pewien, że naprawię sam w nim wszystko. Tak, ale za ile można go sprzedać? Parę setek dolarów? I co ja za nie kupię? A bez motocykla, my z żoną teraz nic nie zrobimy. Jak zajęliśmy się swoim gospodarstwem, okazał się niezastąpionym pomocnikiem, - wyjaśnił mężczyzna. Frank ma kategorię prawa jazdy typu B, a samochodu nigdy nie prowadził. Mówi, motocykl z wózkiem starcza mi na wszystkie nasze potrzeby.

044f014f3f51da2e93859c1d907a53c3.jpg

Większości części w tym egzemplarzy jest fabrycznych. Wymienione zostały tłoki, koła i inne części ulegające normalnemu zużyciu. Motocykl nie miał nawet ani jednej najmniejszej stłuczki, chociaż jest w ruchu większość dni w roku. Tablice na Dnieprze są jeszcze stare radzieckie, białe na czarnym.

0610786f531cb9bd8d9fdcfac5997596.jpg

„Mocno jestem związany z tym Dnieprem. W młodości jeździłem z przyjaciółmi z dziewczynami się poznać. Pewnego razu w szóstkę jechaliśmy po wsi! Traktuje go jak coś w rodzaju rodzinnej pamiątki. Wnuk ciągle pyta, kiedy jemu go oddam? No, ale jak taki motocykl sprzedawać? – wspomina Frank.

88d0ac64629e6307eac3e3bc174bf324.jpg

47b28e0ac06a90ffdd95fb13c5280a4d.jpg

15722c68677d7d2da51ffb6cb2ffcb4d.jpg

02ac687aa9f47db0d73e7fa36547f3f7.jpg

eed6b3e512b4ad0a31860c7804dc73b7.jpg

9c807ea62a292eefb3e497e924e09674.jpg

ed7d6325a63933a5732077f513d902f9.jpg

Motocykl Dniepr produkowany jest do dziś. Obecnie z taśmy schodzi model Dniepr – 11 (KMZ-8.155) i Dniepr – 16 (KMZ- 8.922 / KMZ- 156-200). Od 1991 roku wypuszczają także motocykl bez kosza Dniepr KMZ-8.157-02. Od 1967 roku kijowska fabryka KMZ wypuściła ponad 3 miliony motocykli. Wiele z nich już nie jest w ruchu, a te które są przechodzą z ręki do ręki. Chociaż i są tacy entuzjaści jak Frank, którzy jeszcze w CCCP kupili nowy motocykl i stale są jego jedynymi właścicielami.

53bc1332c1e7ada21a549c02ed220c54.jpg

Onliner.by zastrzega sobie prawo do zdjęć i tekstu.

Źródło: Onliner.by

Tłumaczenie własne.

  • Like 9

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

A tu przetłumaczony (na trochę łamany) język polski artykuł internetowego znajomego z SSC Aleksandra ze Stołpc (Stołpce obecnie środkowa Białoruś, a w II RP graniczne miasteczko ze strażnicą KOP) o motocyklu Niemen.

Niewtajemniczonym dopowiem tylko, że według nowo-historyczno-naukowej białoruskiej interpretacji dziejów, każdy kto kiedykolwiek urodził się w granicach obecnej Białorusi i wszystko, co kiedykolwiek zostało zrodzone i zrobione bądź zbudowane jest tylko i wyłącznie białoruskie, tak więc nie zdziwcie się, że przedwojenny motocykl produkowany w Grodnie uznawany jest przez sporą grupę Białorusinów jako białoruski...

W mińskim Pałacu Sportu odbywa się międzynarodowa wystawa motocykli i rowerów Wśród prezentowanych eksponatów można spotkać rzadkie okazy.

13.04.2015

9ef8fe300249bb324d3b15fb0cc19418.JPG

Przede wszystkim chodzi o motocyklu i rowerze "Niemen", które były produkowane w Grodnie w 1930 roku. Technika ta od razu zyskała szacunek nie tylko wśród mieszkańców Zachodniej Białorusi, ale i innych regionów międzywojennej II Rzeczypospolitej.

8e8565832b309c65492ee3fd4d75f1ed.JPG

Motocykl "Niemen" na wystawie w Mińsku

b4117b6edb2a30908e85abe066bab528.JPG

d5c348b6940009d5e7516ef7530724e5.JPG

62768a95813958abded97dcb69dab63b.jpg

48a6eaaa3710ab6db40a663b11278661.JPG

ab56bdbbc1b45e2e83d13e34f971c2d8.JPG

2a7d776fce6f4469c32df3cd5f77e55b.jpg

30f08191fe40dd43c2b0c3ea00da85d7.JPG

Na motocyklach z Grodna jeździli pracownicy polskiej policji Państwowej, oficerowie Wojska Polskiego, rowery używane przez wielu mieszkańców wsi i miasteczek Wileńskiego, Nowogródskiego, Białostockiego i Poleskiego województw.

94960489a1cdb0f7d60c1c58e9918744.JPG

Oryginalna rama przedwojennego roweru "Niemen"

c3d6b4a255d7ee7abdd0a870becd15e6.jpg

Wojsko Polskie na rowerzach... "Niemen"

6cbc95817a95a7090582b4a123097176.JPG

Właściciel zabytkowych egzemplarzy przedwojennej polskiej techniki z białoruskim przeszłością Wasilij Tiereszko nie ukrywa, że przed nami jeszcze dużo pracy, ale pierwsze kroki wykonane i ważne, że ta strona białoruskiej historii odradza.

5a6ba108ac8d2ecfc0564c6a46bee764.JPG

Kolekcjoner Wasilij Tiereszko

Przy okazji, wystawa zabytkowych motocykli "Motocykl na ulicach Mińska", która odbędzie się w białoruskiej stolicy 22 kwietnia, zostaną przedstawione różne motocykle 1930-1940 r. i w tym "Niemny". Towarzyszyć im będą uczestnicy rekonstrukcji historycznych "Białorusini w Wojsku Polskim". Tak, że odwiedzających czeka na niezapomniane widowisko.

9aab784429c3abf66bbb0e6892337d4e.JPG

ba124f1a71f6450edc4be4d02dbcbb00.JPG

Damski rower "Wanderer"

c098cd59a25302c98b7f2c59bae5227a.JPG

Co do imprezy w Pałacu sportu, to tam między innymi przedstawiony i prototyp nowego roweru "Niemen".

f1551e3600cb6f6bfb417e843295621b.JPG

Nowy "Niemen"...

e8b6dd11ffa20cd5f8af8341abfd3988.JPG

Dotychczas w jednym egzemplarzu.

a5f121df9a18460631c635ad5960ba6e.JPG

W sobotę 11 kwietnia (ostatni dzień wystawy) odwiedzających czekał test drive na motocykle KTM. Chętni mogli ocenić, na ile wiarygodne są i dobrzy w zarządzaniu motocykle tej marki.

db2b62a94952f7d30c9e2f48fceb9b54.JPG

be2d794ae10e892062ba68364dcf3bd5.JPG

598cb11eeddb312a9313e178f4227096.JPG

W tym roku na stoisku KTM przedstawiona jest szeroka gama modeli, w tym jeden z pierwszych małych sportowych motocykli KTM RC 390, a także drogowe i terenowe motocykle. Firma oczekuje poszerzyć swoją obecność w regionach Białorusi i zaprasza do swojego stoiska potencjalnych dealerów.

b8c92cd094fd47391bb95c49de789515.JPG

01d24cf9965eaa1ae557392209728621.JPG

021001e4a34ccd26afbbf6835fdbab35.JPG

3ea278252797b315b1d560c9033cdbba.JPG

Ponadto, w ramach wystawy odbyły się kursy mistrzowskie frisbee, airbrushing i body-art, konkursy na rowerach, a nawet egzamin na "prawa rowerzysty" od Milicji Mińska.

Źródło: "Prawda historyczna"

11/04/2015

  • Like 3

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I ponownie Aleksander ze Stołpc

Trochę z historii białoruskich motocykli.

Z Wikipedii:

Po II wojnie światowej dokumentacja i wyposażenie niemieckiej fabryki DKW z Zschopau w ramach reparacji wojennych zostały wywiezione do ZSRR. Produkcję modelu DKW RT 125 rozpoczęły się w Moskwie pod marką М1А.

20120608-110856-885.jpg

Na zlecenie Ministerstwa przemysłu motoryzaciyjnego, ZSRR z dnia 12 lipca 1951 r. produkcja motocykla М1А została przekazana z Moskwy do Mińskiej fabryki motocykletno-rowerowej (MMWZ, później "MotoVelo").

М1А stał się podstawą dla prostych i bezpiecznych klasycznych modeli motocykli "Mińsk", których historia trwa do dnia dzisiejszego.

DKW RT125 okazał się tak udany, że pod różnymi nazwami odpowiedniki tego motocykla produkowane w 7 krajach, m.in. w USA, Anglii i Japonii:

rt-125-1939-rechts.jpg

Nawiasem mówiąc, jeden z motocykli "MIŃSK" w trudnych warunkach doświadczył jeden z czołowych słynnego brytyjskiego show "Top Gear” Richard Hammond. Przejechał na nim z południa na północ, prawie cały Wietnam. Podsumowanie charyzmatycznego "Auto-maniaka": "To AK-47 wśród motocykli - niezawodny, prosty, łatwy w remoncie. Jest on wykonany specjalnie dla tych krajów, gdzie nie ma dróg"

23-dsc00112.jpg

Kiedyś widziałem film dokumentalny o Wietnamie. Tam pokazano motocykl "MIŃSK" przekształcony przez lokalnych mechaników. Stał się to trzykołowiec. Z tyłu była taka platforma, na której siedzieli około 20 osób.

Słyszałem, że miłośnicy starych motocykli М1А szukają ich po wsiach i starają się naprawić. Ale myślę, że Białoruś już całą zbadana.

m1a2.png

Edytowane przez KaeS
  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Czapka z głowy dla pana Franka.

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Za moją namową ów Aleksander ze Stołpc przetłumaczył artykuł o mińskiej fabryce motocykli i rowerów MotoVelo, gdzie produkowana jest białoruska podróbka GSa - Mińsk1. Wiem, że na forum istnieje wątek o tej podróbce, i może tam bardziej nadawałby się ten artykuł, ale wątek jest o Białorusi, i jak o Białorusi... to o Białorusi!

Motocykl "Mińsk" naprawdę był uważany za bardzo prosty i niezawodny. Mówili o nim tak: "Jeśli nie jedzie, to mogą być tylko 2 powody:

a) nie ma iskry na świecach zapłonowych,

B) nie ma benzyny.

Pamiętam mój dwuletni pobyt na Syberii. Byłem bardzo zaskoczony, gdy widziałem miejscowych, którzy przy 25 stopniowym mrozie bezproblemowo jeździli na motorach (w tym na "Mińsku").

No i jeszcze taki "czarny humor".

Dowcip.

Dzwoni lekarz- traumatolog z małego miasteczka do sklepu, który sprzedaje motocykle i pyta :

- "Ile sprzedaliście w tym tygodniu motocykli?"

Odpowiadają:

-"Sześć". "

-„To dziwne. Jak zwykle bywa, czworo nabywców, już mam. A gdzie jeszcze 2?"

No i za radą i z pomocą KaeS’a przetłumaczyłem artykuł z portalu TUT.BY

Made in Belarus. Jak przekształciło się marzenie o dwóch kółkach, lub Dokąd jedzie "Motovelo"

19 czerwca 2014 r

Olga Łojko / zdjęcia: Aleksander Wasjukowicz, TUT.BY

Radzieckie sukcesy mińskiego zakładu motorowo - rowerowego pamiętają nawet młodzi Białorusini, których niemalże nie objęła sowiecka władza, ale już zdążyli poganiać po podwórkach składakami "Aiste" (dosłownie - „Bocianami”) albo pojechać dziadka "Mińskiem" na grzyby. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego upadł przemysł, gospodarka i fabryki. Z analogicznych przedsiębiorstw na terytorium Związku Radzieckiego praktycznie nikt nie pozostał. W "Motovelo" w ostatnich latach, po sprzedaży zakładu austriackiemu holtingowi АТЕС Aleksandra Murawjowa (Муравьева), sytuacja ze zgrzytami, poprawia się. I nawet prezydent kraju zgodził się na kontynuowanie prób rozwoju w Mińsku produkcji coraz bardziej popularnych - rowerów i motocykli.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8924.jpg

Nowe spojrzenie na stare ściany.

W ostatnich latach produkcja znacznie się zmieniła, a już samo podejścia do niej - kardynalnie. Z 5 tysięcy pracowników, z czasów radzieckich, w 2007 roku, do momentu prywatyzacji pozostało 2400, a teraz jest ich 830. Na zmiany, w zależności od sezonu w "Motovelo" produkowanych jest od 30 do 60 motocykli, a w czasach radzieckich - 400. Ale to, co opuści linię montażową, nie stoi w magazynach.

"Ja także chciałbym takiej ilości radzieckiej produkcji - setki, tysiące sztuk. To inne koszty wytwarzania sprzedanych wyrobów, a co za tym idzie, inne przychody - mówi członek rady nadzorczej „Motovelo" Aleksander Słucki. - W produkcji motocykli konkurencja jest rozmiarów globalnych, znaleźć niszę nie jest łatwo. Nowe pojazdy średniego segmentu zawsze znajdują się w widełkach, gdzie z góry można być uduszonym przez napływ pojazdów używanych z Europy czy Japonii, a z dołu – dostępności pojazdów azjatyckich. A jest jeszcze kwestia szarego importu z Rosji i z Ukrainy - to jest bardzo złożony problem. Odpowiedzieć można tylko asortymentem, wydajnością i jakością. Operatywność już nie jest zła, perspektywy wzrostu też są.

Zmiany idą w kilku kierunkach. Zmienia się baza komponentów, "Motovelo" dynamicznie współpracuje z podwykonawcami i ich dostawcami. "To bardziej efektywne i elastyczne" - powiedział Słucki.

W przychodach (wielkość całkowita za ubiegły rok wyniosła 340,2 mld BYR [106 555 600 PLN], zysk netto - 2,9 mld [908 500 PLN]) lideruje produkcja rowerów. "Rower jest bardziej przystępny i bardziej rozpowszechniony. Rowerowy trend obecnie wyprzedza motorowy " - powiedział Słucki.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9193.jpg

Na razie na białoruskim rynku, według oceny " Motovelo" zagraniczne marki i "Bociany” są w równej proporcji. Główni konkurenci białorusinów to Chiny i rowery składane z elementów azjatyckich w Rosji, na przykład, jako jeden z najbardziej popularnych marek - Stels. (Jak na ironię Aleksander Noczewkin (Ночевкин), główny właściciel firmy " Velomotors ", która produkuje tę markę, był dawniej bardzo ściśle powiązany z białoruską firmą, dokładnie znał produkty "Motovelo ", wystawiając dealerem rowerów "Bociany" w Rosji, w latach 90-ych.)

"Kiedy opowiadam o właściwościach naszych produktów na targach, w plusach piszę "zrobiono na Białorusi" - dla eksportu oczywiście, i minusy - dla rodzimego rynku - mówi Aleksander Słucki o białoruskiej tradycji - nie lubić nic co swoje. – Popatrzcie tylko, kto teraz wytwarza nasze pojazdy, to młodzi ludzie, wasi rówieśnicy, ich oczy płoną. U nas rodzi się pokolenie ludzi zdolnych tworzyć nowe. W przedsiębiorstwach było to porażką, w przeszłości, my będziemy brać pod uwagę historię i będziemy rozwijać się dalej, gdzie znowu będą problemy i sukcesy".

Nowa motoklasyka.

W tym roku " Motovelo " wprowadza na rynek dwa nowe modele motocykla. Jeden na poziomie budżetowym, drugi bardziej zaawansowany.

M1NSK D4 125 - opowiada dyrektor do spraw produkcji Wasilij Murawski, przychodzi na miejsce konia roboczego "Mińsk". Z poprzednikiem ma wiele cech wspólnych. Jest to motocykl lekki, cenowo przystępny (1290 dolarów), producent zachował dawne siedzenie, opony, nie odszedł do litych kół, dodając przedni hamulec tarczowy.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8871.jpg

Przyszedł czas na zmianę silnika na bardziej ekonomiczny - czterosuwowy, azjatyckiej produkcji, o mocy 10,5 km. Zużycie paliwa wynosi 2,5 litra na 100 km Na pełnym zbiorniku (12 litrów) można przejechać prawie 500 km, prędkość maksymalna - 100 km/h

Już w czerwcu " Motovelo " zaczyna eksport tych nowych motocykli do Rosji. Cena w europejskiej części kraju będzie ta sama, co w Białorusi, lecz w bardziej odległych regionach wzrośnie z względu na odległość, ze względu na wyższe koszty transportu.

"Ale jeśli tyczy się Ukrainy, to dziś trudno cokolwiek powiedzieć - przyznał Aleksander Słucki. - Pierwszy kwartał tego roku nic nam nie mówi. Sprzedaż na Ukrainie spadła. Importerzy gotowi są kupować nasze pojazdy, ale boją się, że do Kijowa jeszcze dotrą, a dalej mogą być już problemy. Ich obawy są zrozumiałe. Cena też będzie 1350-1400 USD – bo to import, a z Rosją i Kazachstanem jesteśmy już w jednym celnym obszarze".

Producenci starają się nam opowiedzieć o nowościach, ale my jesteśmy zainteresowani losem staruszka - "Mińska". Murawski zapewnił nas, że wycofania z produkcji "starego żelastwa" – klasycznego "Mińska", nie będą. "Nasz М125 pozostaje, głównie dla wsi, jako pojazd terenowy" - zapewnia.

Na traśmie, na wydziale końcowego montażu obecnie akurat składany jest nowy M1NSK D4 125. Po wcześniejszym przygotowaniu części z wydziału pras, spawalni, wydziału galwanizacji i malowania rozpoczyna się proces montażu.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8945.jpg

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8886.jpg

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8913.jpg

Lokalizacja na rynku dla nowych modeli motocykla wynosi coś około 50%, dla klasyka jest nieco większa.

"Optymalizacja idzie ze wszystkich stron - mówi Wasilij Murawski. - Walczyć trzeba o każdego dolara. Teraz będziemy tworzyć uniwersalną ekipę do montażu rowerów, i motocykli".

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9077.jpg

Dział produkcji silników.

Złożony motocykl udaje się na jazdę próbną - przed zapakowaniem każdy pojazd zrobi 3 kilometry w specjalnym stanowisku

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9038.jpg

Stanowiska do jazdy próbnej są tylko dwa, tak że pracownicy nawet nie korzystają z nauszników.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9083.jpg

"Podstawowy trzon sprzedaży na terenie byłego Związku zapewniają tańsze modele motocykla, które są używane jako środek transportu - podkreśla przedstawiciel rady nadzorczej "Motovelo". - Ale jeśli mówimy o pojazdach dla fanów, to mamy kilka modeli, w tym nowy motocykl klasy enduro M1NSK TRX 300i".

W 2013 roku w motocrossie Brześć - Duszanbe motocykl ten bez problemów przejechał 10 tysięcy kilometrów. Produkcyjna wersja M1NSK TRX 300i otrzymała system elektronicznego wtrysku paliwa, silnik o pojemności 250 cm sześciennych i mocy 26 km, hamulce tarczowe na wszystkich kołach. Inna klasa urządzenia jest odczuwalna cenowo - na rynkach Białorusi, Rosji i Kazachstanu nowy jednoślad będzie oferowany za 5100 USD [17 250 PLN].

17moto.jpg

Zdjęcia:OAO "Motovelo"

"Rynek motocykli jest trudnym rynkiem, trzeba umieć być ekonomicznie racjonalnym, a zbyt duży asortyment szkodzi producentowi - zarządzanie zakresem części zapasowych, produkcją i jej przygotowanie jest trudne i nie zawsze jest celowe. Przez ostatnie 2,5 roku z jednej strony poszerzaliśmy gamę modeli, a w tym samym czasie pracowaliśmy nad unifikacją ramy nośnej. Ułatwia to projektowanie, produkcję i serwis posprzedażny – wówczas na bazie tej samej ramy konstruktor może stworzyć motocykl z silnikiem 250 – 450 - 500 cm sześciennych" - powiedział Słucki.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9019.jpg

W 2013 roku, dzięki mińskim motocyklom Białoruś stała się jednym z trzech krajów - największych importerów motocykli do Rosji. Wśród innych rynków, zbytu jak Kazachstan, Armenia, Tadżykistan, o białoruskim motocyklu pozostały miłe wrażenia.

"Chcemy zachować tradycję mińskiego lekkiego motocykla. Ale i rozwijamy kierunek większej kubatury" - podsumowuje najbliższe zadania firmy przedstawiciel rady nadzorczej.

Plus roweryzacja całego kraju

Na taśmie produkcyjnej montażu rowerów teraz składają znany każdemu Białorusinowi model roweru, wieczny i nieskomplikowany.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9182.jpg

Stara dobra klasyka - rower na stalowej ramie - dziś dominuje całą produkcję - mówi Aleksander Słucki. - Dynamicznie poszerzamy też segment szybkich (przerzutkowych) rowerów".

Łapiąc nas na sceptycznym spojrzeniu odnośnie wzorów klasycznych, przedstawiciel rady nadzorczej kontynuuje dalej temat: "Jeśli weźmiemy dowolną krajową markę rowerów, to w zakresie produkcji i sprzedaży 90-95% stanowią właśnie takie rowery. To właściwie masowy sektor".

W sprzedaży taki rower będzie kosztować 120 dolarów. Bardziej nowoczesne „górskie” rowery - od 200 dolarów. Produkuje się w "Motovelo" i sportowe rowery na zamówienie, w tym dla reprezentacji Białorusi. Prawdą jest, że konstrukcja, jak ta, na której został pobity narodowy rekord, kosztuje od 7 do 10 tys. dolarów.

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9108.jpg

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8843.jpg

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9116.jpg

W najbliższym czasie, jak sugerują producenci, z modnych obecnie rowerów „górskich” mińszczanie zaczną przesiadać się na bardziej wygodne miejskie. Są w ofercie producenta też rowery dziecięce, a już w przyszłym roku zapowiadają rowery dla nastolatków.

Nie zrezygnowano z idei stworzenia w Mińsku długo oczekiwanego systemu miejskich wypożyczalni. "Prace prowadzimy z władzami miejskimi, z potencjalnymi partnerami projektu, oferujemy rozwiązania automatycznego wypożyczenia. Jesteśmy przygotowani na realizację projektu pod względem technicznym. Istnieją przesłanki, aby uruchomić go w przyszłym roku, - delikatnie podkreśla Słucki. - Mińsk dokładnie jest gotowy na taką rowerowej sieci".

motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9210.jpg

To nie tylko wypożyczalnia, ale i element miejskiego transportu publicznego, gdy rower na miejscu można wypożyczyć, dostać się do żądanego punktu i tam zostawić. Takie systemy są już dobrze znane wszystkim podróżującym po Europie Białorusinom.

Źródło: tut.by

Edytowane przez KaeS
  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

I na tym kończy się błogie spanie w agreście i zaczyna się łukaszenowska polityka grabienia naiwnych europejskich inwestorów.

Aresztowani zostali właściciele ATEC Holding. Przejęte przez nich państwowe przedsiębiorstwa mogą znów zostać znacjonalizowane.

Urzędnicy oskarżają biznesmenów o złamanie warunków umowy prywatyzacyjnej.

Łącznie zatrzymano 11 biznesmenów w tym zwanego "królem szkła" Aleksandra Murawiowa. Byli oni współwłaścicielami zarejestrowanego w Austrii ATEC Holding. W 2007 roku zakupił on państwowe zakłady produkujące części i montujące rowery oraz motocykle "Motovelo". W umowie zastrzeżono, że inwestor zobowiązuje się zainwestować z zakład 20 milionów dolarów do końca 2012 r. i osiągnąć produkcję rządu pół miliona rowerów i 30 tys. motorów rocznie. Mieli także oddać długi przedsiębiorstwa wobec budżetu państwa.

Biznesmeni nie wypełnili warunków umowy prywatyzacyjnej co zaznaczył Aleksandr Łukaszenko w czasie swojej wizyty w zakładach "Motovelo" 6 listopada 2013 r. W dodatku produkcja była wygaszana w innym przejętym przez ATEC Holding przedsiębiorstwie - hucie szkła "Jelizowo". I prawdopodobnie to właśnie spowodowało działania organów ścigania, choć jak na razie brak oficjalnego potwierdzenia z ich strony co do personaliów zatrzymanych.

tut.by/kresy.pl

Fabryka „Motovelo” będzie znacjonalizowana.

Charter97.com

ai-155776-aux-head-motovelo_motocikl_360.jpg

„Motovelo” zostanie przekazane Mińskiemu Komitetowi Wykonawczemu, gdzie zostanie powołana państwowa komisja.

O tym fakcie poinformował dzisiaj szef Kontroli Państwowej Leonid Anfimow, po odbytej wizycie w przedsiębiorstwie, pisze AFN.

Według niego, fundamentem dla nacjonalizacji staje się niewykonanie przez inwestora warunków zakupu danego przedsiębiorstwa.

Znajdująca się pod kontrolą braci Murawiowów zarejestrowana w Austrii ATEC Holding kupiła „Motovelo” w 2007 roku za 15,6 miliarda rubli z obietnicą zachowania marki handlowej, spłacić zadłużenie przedsiębiorstwa do budżetu państwa i zainwestować w produkcję około 20 milionów dolarów USA.

„W lepszych czasach fabryka była zaprojektowana na produkcję 1 miliona rowerów i 200 tysięcy motocykli. W pierwszym kwartale 2015 roku wyprodukowano w sumie 10 tys. rowerów i niewielką ilość motocykli. Były właściciel zdemontował i sprzedał ponad 2 tys. sztuk różnego sprzętu, została faktycznie, tylko montownia. Chociaż inwestor, dawniej obiecywał wypuszczać 550 tys. wyrobów rocznie”, - stwierdzał Anfimow.

Według niego, inwestor nie wypełnił swoich zobowiązań, sprzedał istniejącą instalację litewskiej firmie w cenie złomu, a także ponad 1000 m/kw. pomieszczeń fabrycznych. Ilość pracowników zmniejszyła się sześciokrotnie, przedsiębiorstwo zwiększyło swoje ogromne zadłużenie i znajduje się praktycznie na skraju bankructwa.

Tłumaczenie własne.

Na modernizację „Motovelo” potrzeba 10 milionów dolarów

Komsomolska Prawda, 17.06.2015,

8622415.jpg

Według najnowszych szacunków na modernizację „Motovelo” może być potrzebne 10 milionów dolarów. Foto: belta.by

Fabryka znów stanie się państwowa.

W początku miesiąca organy ścigania zatrzymały byłego szefa fabryki „Motovelo” Aleksandra Murawjowa i jeszcze pięć najważniejszych managerów przedsiębiorstwa. W stosunku do nich wszczęto postępowanie karne. Przyczyna - wyprowadzenie kapitału, wywóz linii produkcyjnej, problemy z funkcjonowaniem przedsiębiorstwa.

We wtorek nowy szefem „Motovelo”, został były prezydent miasta Mińska Nikołaj Ładućko, i przewodniczący Komitetu Kontroli Państwowej Leonid Anfimow, którzy udali się do fabryki, żeby na własne oczy oszacować stopień strat

- W lepszych czasach mocy przerobowa fabryki obliczona była na produkcję 1 miliona rowerów i 200 tysięcy motocykli. W pierwszym kwartale 2015 roku wyprodukowano w sumie 10 tysięcy rowerów i niewielką ilość motocykli. Przez byłych posiadaczy zdemontowano i sprzedano ponad 2 tysięcy narzędzi, i faktycznie została tylko linia montażowa. Chociaż inwestor w swoim czasie obiecywał wypuszczanie na rynek 550 tysięcy wyrobów na rocznie, - skomentował to, co zobaczył Leonid Anfimow, jego słowa przytacza agencja Mińsk-Nowość.

Według organów ścigania, sprzęt, który był w przedsiębiorstwie, były właściciel sprzedał na Litwę, w cenie złomu, jednak nowego kupować nie zamierzał. W sumie część fabrycznych terenów pod wynajem a część sprzedano. Ilość pracowników w ciągu ośmiu lat zmniejszyła się prawie o sześć razy: z 2300 do 400 osób.

- Zadanie jest bardzo trudne. Rynek stracić można dosłownie w ciągu roku, dwóch lat. Tu minęło wystarczająco dużo czasu, i teraz żeby odbudować rynek potrzeba 4 – 5 lat. Żeby zmodernizować produkcję, potrzeba 10 milionów dolarów, - podsumował Nikołaj Ładućko w dla kanału TV ONT.

Obecnie „Motovelo” znowu stanie się państwowe: fabryka zostanie przekazana Mińskiemu Komitetowi Wykonawczemu [urząd Miasta Mińska – KaeS]. Oprócz tego, nowe kierownictwo planuje opracowanie dla przedsiębiorstwa antykryzysowego planu. Dla tego utworzona będzie specjalna komisja, w skład, której wejdą miedzy innymi urzędnicy rządowi a gotowe propozycje pokażą prezydentowi. Przypomnijmy, dziś nawet rozpatrywany jest wariant wspólnego białorusko-chińskiego przedsiębiorstwa.

RYS HISTORYCZNY

Fabryka „Motovelo” otwarto jeszcze w 1945 roku. Z niej wychodziły słynne rowery „Aist”,”Orlenok”i „Łastoczki” a także motocykle „Mińsk”.

W 2007 roku przedsiębiorstwo przekazno w prywatne ręce: „Motovelo” kupiło austriacka kompania ATEC Holding przewodniczącym, której był biznesmenem Aleksander Murawjow. Fabryka została mu sprzedana pod kilkoma warunkami: po pierwsze kompania musi włożyć nie mniej niż 20 milionów dolarów, po drugie do 2012 roku wyprodukowanych będzie 500 tysięcy rowerów i 30 tysięcy motocykli rocznie, a po trzecie zachowana będzie marka.

W 2013 roku Aleksandr Łukaszenko odwiedził „Motowelo” i był niezadowolony tym, co zobaczył. Uporać się z kredytami i przeładowanymi magazynami kierownictwo powinno do 1 stycznia 2014 roku, ale w fabryce dosłownie nic się nie zmieniło. W rezultacie byłego dyrektora zatrzymano a na jego miejsce mianowano Nikołaja Ładućko.

à Propos, to nie jedyne stanowisko, na którym eks-mer zastąpił Aleksandra Murawjowa. Wcześniej Murawjow także był przewodniczącym Białoruskiej Federacji Sportu Rowerowego, na której czele od 2012 roku stanął Ładućko.

Tłumaczenie własne z KP.

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

No tak Jacku, szczególnie tę orkę odczula polska Terravita i wielu przewoźników tzw TIRowców.

Przeszukam jeszcze polsko-białoruskie forum SSC i jak coś znajdę ciekawego to oczywiście wrzucę.

Jak stałam się wielką męczennicą w Mińsku.

Komsomolska Prawda 30 czerwca 2015 Julia Polszuk

Aby mieć o czymś pojecie, trzeba to wypróbować na sobie. W weekend postanowiłam zostawić mój motocykl w garażu i sprawdzić, co znaczy być mińskim rowerzystą…

967598.jpg

Julia Polszeuk, motocyklistka.

Najpierw opierałam się, ale naszły mniej takie pozytywne odczucia. A jednak…

Rowerzysta – masochista

Mieć przyjemność z jazdy rowerem na naszej szerokości geograficznej może mieć tylko skończony masochista. Zaczniemy od pogody, która sprzyja u nas dwukołowcom tylko przez pół sezonu. Rano +10, za dnia +25, wieczorem deszcz - takie normalne, białoruskie lato. Rowerzysta powinien brać z sobą spory plecak z odzieżą, jeżeli trzeba będzie się przebrać (zwłaszcza, jeśli jedzie się do biura) i porządny namiot (w nasze lato z ulewami nikt nie wie, gdzie wypadnie mu przenocować).

Krawężniki – stawiają je prawdziwi fanatycy! Czym wyższy – tym lepszy, im częściej – tym weselej! Nigdy nie rozumiałam, po co do jazy miejskiej kupują górale. Teraz rozumiem, że nasze trotuary – to ścieżka z przeszkodami. Cały wiatr, który wiał w twarz, po przejażdżce chcę przesłać… sami wiecie gdzie.

Rowerzysta – męczennik

Bez dwóch zdań, rowerzysta cierpi. Ale cierpi on nie po prostu ot tak, a za nas wszystkich. Ulubiona robota rowerzysty - przywrócić stare memy, dlatego on nie kupuje benzyny, jego środek lokomocji nie wydziela spalin, jest niewygodny ekonomicznie. Nie w naszych stronach, przyjaciele! Współczuje nam rowerzysta tylko 30 słonecznych dni w roku, w dodatku rzadkim jest rowerzystą ten, który naprawdę rezygnuje z transportu. W pozostałych wypadkach rowerzysta kupuje nieco większy samochód po to aby można było pojechać nim w pobliże ścieżki rowerowej, zdjąć z pięknego bagażnika swój ekologicznie czysty rowerek i rozkoszować się męczeństwem. Nie wierzycie – podjedźcie na stację paliw w pobliżu „Mińska – Arena” popatrzeć.

Ale sama myśl o tym, że wszyscy naokoło są złośliwymi konsumentami, a on w białym, pieszczotliwy rowerzysta.

Rowerzysta – pozer

Stać się rowerzystą jest nietrudno. Dolarów 200 - i jesteście w temacie, 400 - i wy w trendzie, 600 - i wy och i jak masz fajnie! I nawet nie trzeba kupować „Lamborgini”. Specjalna odzież dla wielkich - piękna, jaskrawa, modna. Tylko nie rozumiem, po co mężczyźni do jazdy miejskiej naciągają te ultra-jaskrawe legginsy, prócz chęci faceta aby pod szlachetnym pretekstem pochodzić sobie w legginsach.

Dziewczyny – to inna historia. Nie ma dziewczyny, lepiej dobierający strój, niż rowerzystki. Nie-ie-ie, to nie środek lokomocji, to jest jak klacz, na której jeszcze można i pojeździć!

Rowerzysta – hipokryta

Rowerzysta - wściekły bojownik o poprawność wszystkiego. Przeszkadzają mu zaparkowane samochody i mamy z wózkami na ścieżce rowerowej. Jemu przeszkadzają wszyscy! Gdyby tylko mógł - zawinąłby całe miasto w jedną wielką ścieżkę rowerową. Oto nieszczęście: wtedy jemu będą przeszkadzać inni rowerzyści. I nie ma większej przyjemności, niż radość ze spotkana z rozbitym krawężnikiem.

Przejechać się po mieście, nie naruszając żadnego z prawideł, się nie da. Ja - najbardziej zagorzały bojownik o zejście z roweru na przejść dla pieszych, pod koniec podróży przestałam zeskakiwać z roweru za każdym razem. Ale tylko tam, gdzie to rzeczywiście nie sprawiłoby kłopotu kierowcom i pieszym. Mimo wszystko chcę żyć a przejeżdżać przez skrzyżowanie absolutnie nie ma żadnego powodu i zrozumieć takiego zachowania rowerzystów nie mogłam, nawet wcielając się w ich skórę. Poruszanie się rowerzysty po skrzyżowaniu powinno być przewidywalne i nie szybsze niż przejście pieszych. Wówczas kierowca będzie miał szanse ocenić drogową sytuację, zauważyć wszystkich uczestników i dostosować bezpieczną trajektorię jazdy.

Rowerzysta – zuch!

Jednak rowerzysta – jest zuchem! Prowadzi zdrowy tryb życia, jest nowoczesny, nie siedzi na kanapie i kreci swoimi pedałkami, utrzymując stosunki z przyjaciółmi, rodziną. Stary i młody w dowolnym stanie majątkowym i statusie społecznym cieszy się z lata i bliskości przyrody i ukochanego miasta. Nie zważając na nic.

Tłumaczenie własne z KP.

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Motocykl Mińsk pokazano na europejskiej wystawie motocyklowej w Mediolanie.

17.11.2011

"Minsk M4 200", bo taką nazwę nosi ta białoruska bestia ma 13,5 koni mechanicznych przy 125cm/3,silnik na licencji Hondy CB i spala 3 litry benzyny na 100 kilometrów. Cena tej maszyny (w listopadzie 2011 roku) to około 2 tyś €.

20111117-1_moto.jpg

źródło: charter97

  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

To jest tylko przedsmak pełnego artykułu o panu Władimirze, który właśnie przed chwilą znalazłem na portalu Onliner.by a który specjalnie dla Was o pierwszej w nocy tłumaczę. A co tam jutro przecież Wielkanocna Niedziela...

Głuchoniemy motocyklista wrócił do rodzinnego Mińska z 13-letniej "podróży dookoła świata"

Onliner.by 18.06.2013

d6503f41ddf057b36c60654e5967ddca.jpg

W miniony piątek mińszczanin Władimir Jarec, który, mimo swego inwalidztwa, otrzymał prawo jazdy jeszcze w latach 60-ch, przekroczył granicę Polski i Białorusi. Wczoraj urządzał sesję zdjęciową i przyjmował życzenia na placu Zwycięstwa i w pobliżu filharmonii. Podróż Władimir skończyła się w rodzinnym Mińsku po nieco ponad 13 latach od wyjazdu. Motocyklista zaczynał swoją drogę na Jawie-350 a wrócił na BMW F 650 GS. Motocykliście udało się to dzięki darom i prezentom.

67f2a2c51178bd19e86c2a67519d7cf9_1371543549.jpg

W ciągu 13 lat Władimir przejechał 440 000 kilometrów. Przy czym jeden rok można nazwać wykreślonym z jego podróży. Objechał całą Europę, udał się do Maroka, następnie do Wenezueli, Portoryko, Republiki Dominikana, na Haiti, Jamajkę, Kubę, a następnie do USA. Właśnie tam stało się nieszczęście. Władimir już zdążył odwiedzić wszystkie stany, włączając w to Alaskę i Hawaje, kiedy niedaleko od niedużego miasteczka Peoria (stan Illinois) rozbił się na ciężarówce. Z wieloma urazami (29 złamań) miejscowi dowieźli go do szpitala, gdzie spędził prawie rok.

e95fff38f6d226bd2e817b87b1f11eda_1371543555.jpg

Wszystkiego motocyklista ma za sobą, według uściślonych danych, 142 kraje i 820 tysięcy kilometrów — to dane ogólne z wszystkich podróży. Wędrować zaczął już w 1967 roku: na swoim motocyklu przemierzył całe terytorium ZSRR, od Białorusi do Magadanu. Przez swoje inwalidztwo (Władimir jest głuchoniemy) radziecka milicja w żaden sposób nie chciała dać mu prawa jazdy. Wróciwszy z tej podróży ze stosem gazetowych wycinków, potwierdzających jego wyczyn, Jarec udał się do władz lokalnych i otrzymał te prawo jazdy.

4954b68404f5aee2ac65eb5970cdb1af.jpg

W tym tygodniu można go spotkać w różnych popularnych wśród mieszkańców stolicy miejscach, gdzie 72-letni Władimir przyjmuje życzenia.

3190d6c38ee3bad23e4ef06283fd6711.jpg

Autor: Andriej Gomylajew. Foto: auto.onliner.by, vb.by, yarets.com

Tłumaczenie własne.

Jak wspomniałem powyżej za jakiś czas wrzucę pełny przetłumaczony artykuł o motocyklowych wojażach 72 letniego mińszczanina.

Edytowane przez KaeS
  • Like 8

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Dopóki nie skończę z przełożeniem artykułu na polski, międzyczasie zainteresowani mogą odwiedzić bardzo obszerną witrynę internetową pana Władimira. Zapraszam.

Meeting of the father and the son Yarets – Octobre 20 2009 Poznan (Poland)

November 01 2009

Special for the Polish customs

5.jpg

1.jpg

7.jpg

3.jpg

Edytowane przez KaeS
  • Like 1

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Władimir Jarec, przejechał na motocyklu 142 kraje: „Jestem cool, chociaż głuchy!”

Onliner.by 29.07.2015 Andriej Żurow. Foto: Aleksiej Matiuszkow

968e6f329503214f3f43b31ad7a0026a.jpg

W końcu lat 90-ch zwróciłem uwagę na brodacza, rozlepiającego czarno-białe fotografie bezpośrednio na ścianach przejścia stacji metra „Oktiabrskaja” w Mińsku. Wtedy Władimir Jarec zbierał pieniądze na podróż dookoła świata, którą miał zamiar dokonać na motocyklu Jawa. Wydawało mi się to absurdem, narwanym pomysłem. Ale po prawie dwudziestu latach spotkaliśmy się znowu - już w innych okolicznościach. Gładko ogolony, ale zawsze taki sam pozytywny podróżnik opowiadał jak przejechał ponad 850 tysięcy kilometrów, skąd brał pieniądze, i oczywiście, jakie przygody mu się przytrafiły: „W Japonii chcieli oskubać go do czysta, w Brazylii o mało nie wysłany został na pewną śmierć, a w Malezji zabrali mi to, co najcenniejsze”.

Do przeprowadzenia wywiadu musieliśmy nam zaprosić tłumacza dla niesłyszących. Problem w tym, że Władimir, który teraz ma 74 lata, jest głuchy od dziecka. Wskazuje on, że uraz odniósł w czasie wojennego bombardowania. Ale za to żadnej bariery językowej w czasie podróży nie ma: w kontaktach ratują go gesty i mimika. Do chwili obecnej Jarec był w 142 krajach, za jego plecami pozostało ponad 850 tysięcy kilometrów!

09ddda8a9532404f8c115515f46a2001.jpg

d6315b47aac52af183730b159594c692.jpg

d3a4e516273a0e5115c09e5b9b68f42d.jpg

- Dawno, dawno temu pracował pan w fabryce motocykli i rowerów. Jak to się stało, że nagle postanowił pan zostać podróżnikiem?

- Miałem 25 lat kiedy zacząłem pracę jako ślusarz narzędziowy. Wtedy zobaczyłem motocykl i zrozumiał: to dla mnie. Ale nabycie nawet najbardziej prostego motocykla dla mnie nie było możliwe - sprzedawali je tylko pod warunkiem posiadania prawa jazdy. A zaświadczenia nie dawali, ponieważ jestem głuchoniemy. Takie to były czasy. Wtedy w 1966 roku pojechałem do Kijowa i kupiłem motorower Jawa, na którym można było poruszać się bez prawa jazdy. Uczyłem się jeździć sam, a wykładowcy [ze społeczeństwa głuchych. - przyp. Onliner.by] mnie ochrzaniali. Ale i tak jeździłem. A w 1967 zacząłem podróżować. Na początku był Witebsk, Homel, potem jeździłem po całym Związku Radzieckim - do Ługańska, Doniecka, Rostowa nad Donem, Odessy, Użhorodu, Lwowa. W ciągu jednego miesiąca przejechałem 7800 kilometrów.

338e44c105ad38cdc23377e2d5c12cb7.jpg

- Dlaczego pana ciekawiły podróże?

- Ktoś tam lubi wędkować, komuś podoba się śpiew, a mi zachciało się wrażeń. Zawsze byłem bardzo ciekawy, uwielbiałem geografię, ulubionym moim zajęciem było oglądanie map. Kiedy wróciłem po pierwszej podróży na motorowerze, poszedłem do Wydziału Kontroli Ruchu Drogowego, pokazałem zdjęcia, mapę, wtedy mi powiedzieli: pisz oficjalne oświadczenie, wówczas pozwolimy ci zdać egzamin. To był precedens! Po raz pierwszy w ZSRR głuchoniemy otrzymał uprawnienia do kierowania. [W czasach ZSRR jak i obecnie w wielu krajach byłych republik radzieckich, sprawami dotyczącymi ruchu drogowego, rejestracji pojazdów, wydawaniem prawa jazdy, egzaminami, etc zajmuje się wyłącznie milicja drogowa, w skrócie zwana GAI, a nie tak jak u nas organy cywilne - KaeS]

- A co było potem?

- Zrozumiałem, że urlopu jest za mało do uosobienia moich idei. Zachciało mi się objechać cały Związek Radziecki, wszystkich 15 republik. A czasu było opłakanie mało. W 1969 roku zwolniłem się z fabryki i udałem się w podróż: Syberia, Kaukaz, Daleki Wschód… Jeśli potrzebowałem pomocy, to zwracałem się do Wszechrosyjskiego Związku Głuchych, fili które były w całym kraju. Pomagali mi finansowo, z kwaterunkiem, wyżywieniem. Na przykład, dawali 30 rubli. Wystarczało tego na tydzień. Kiedy wróciłem do domu, zatrudniłem się w fabryce samochodów.

fc1836f1e9eb91664e706e886d61b379.jpg

ac97b9c2d1eb960780aa95c6927ae733.jpg

9514145fe35e6430cc3abf99f326557a.jpg

257b7ba8d0c3ec73efae1c867a124c46.jpg

b24c613f5481f874c6dae94ca69f252c.jpg

e398a38de745102a1fb45f5391607315.jpg

- W czasach ZSRR pana bez problemu mogliby oskarżyć o pasożytnictwo: co to za taki zawód - jeździć po świecie? Czy były jakieś próby?

- Jako że należałem do społeczeństwa głuchych, do mnie takich pretensji nie wysuwano. Ten status w pewien sposób mnie chronił.

- Kiedy pierwszy raz wyjechał pan za granicę?

- Do końca lat 90-ch jeździł po krajach WNP. Ale w 1997-m znalazłem się w Polsce. Zobaczyłem inną kulturę, inny sposób na życie. Właśnie wtedy zapaliłem się do podróży dookoła świata. Zachciało mi się zobaczyć cały świat. To stało punktem wyjściowym. Można powiedzieć, że Polska wzbudziła we mnie ten szalony pomysł.

d522fffb7e5bb416831a66326b13725e.jpg

- Urządza pan wystawy, zbierając pieniądze na podróże. A w Ameryce, poznając pana specjalnie dla pana powołano fundację, gdzie zbierano pieniądze na podróż…

- Tak, pomagają mi zwyczajni ludzie, jeżeli oczywiście urzędnicy nie stawiają przeszkód. W Białorusi, na przykład, ludzie są dobrzy, milicja się nie czepia. Zazwyczaj rozkładam się w pobliżu ruchliwego miejsca, na przykład w pobliżu centrum handlowego albo hipermarketu w Uruczy, Zielonym Ługu albo Szabanach. Pokazuję mapę, fotografie. Wspierają mnie, interesują się.

66b14f5a178ccce4de33f92a3d093fa4.jpg

- Nie zamierzał pan zaprowadzić bloga albo, jak to teraz w modzie, wideobloga? Zdaje się, że każdy uczeń ma teraz swoje konto na YouTube. A pan ma co opowiadać…

- Mam tylko stronę internetową. Żadnego konta na Twitterze, ani profilu na Facebooku nie posiadam. Czasem utrzymuję kontakty z innymi głuchoniemymi za pomocą Skype.

- Ale ma pan współczesnego smartphona. Dlaczego nie zainstaluje pan dodatku Instagram?

- A co to takiego?

- Przecież pan lubi robić zdjęcia! Można szybko umieszczać zdjęcia z podróży. Ludzie będą obserwować, zostawiać komentarze.

Władimir bardzo się tym zainteresował i poprosił aby napisać na karteczce nazwę dodatku. A tłumacz dla niesłyszących zrobił nam krótkie wyjaśnianie: nie wszyscy głuchoniemi mogą dobrze komunikować się pisemnie, łatwiej im po prostu za pomocą gestów. Dlatego Jarec praktycznie nie pisze tekstów. Ale Instagram mu pasuje.

c9be7e7b78c26cacf53aff2d3be17c1f.jpg

- A jak utrzymuje pan kontakt z rodziną?

- Głównie przez SMS.

Z sobą podróżnik zawsze wozi dużą ilość zdjęć, map i wycinków gazet. Są one niczym dowody, że jego zamiary nie są zmyślone, a całkowicie rzeczywiste i z powodzeniem zrealizowane przedsięwzięcia.

edcbfe93af651e60d9b85aa19d530f2d.jpg

2cd06d3e1dae9b59eaf3b1805d4767c2.jpg

18585857735e86ddf0bedc613e7b5c91.jpg

2b2db62d2b4331c35650856f6849b9b1.jpg

c4d9b3ade23f0abf0342a6fdac4ceb4b.jpg

4ba4a1e90ed38d8c01105cd731181513.jpg

- Nawiasem mówiąc, poznają pana na ulicach?

- Tak. Spotykają przechodnie, którzy chcą zrobić zdjęcia. Jedni czytali w gazetach, inni widzieli w telewizji, trzeci — w internecie. W takim wypadku zazwyczaj chętnie dają datki. Oczywiście wiedzą, kim jestem i po co mi potrzebne są pieniądze.

- A jak udaje się otrzymywać wizy? To trudna biurokratyczna procedura, która tylko odstrasza.

- Ja często je otrzymuje bezpośrednio w czasie podróży. Znajdując się w innych krajach. Czasem ratuje personel hotelu, czasem pomagają wypełnić niezbędne papiery przypadkowi ludzie. Tak jak w Hongkongu otrzymałem japońską wizę. To bardzo trudne! Spotkałem Japończyka, który poszedł ze mną do ambasady i wszystko pomógł załatwić.

74fda211c81351f1d1c68c95bf692880.jpg

7ed18c91369397d8b08b3b9c9bef4984.jpg

f349b729849b0bf8225555497b6ec454.jpg

- Często jednym z warunków otrzymania wizy jest możliwość stałego dochodu albo jakiejś minimalnej wyliczonej kwoty.

- W USA miałem dziwnym przypadek, w który ciężko uwierzyć. Musiałem otrzymać australijską wizę. Wszedł do ambasady. Poproszono mnie abym pokazał pieniądze. Pokazałem wszystkie amerykańskie dolary jakie miałem. Pracownicy zabrali je i… zrobili kopię na specjalnym papierze, stawiając pieczęcie i wskazując mi numer telefonu. Dolary amerykańskie zajęli, a rozliczałem się w Australii ich zamiennikami.

3808e8815b74eda61f95b87374ce12a5.jpg

0c5cdeb16b293f6fe59e7353740dc8db.jpg

e02e9a7e9291f2515b5e890dc1741c3a.jpg

- Odwiedził pan tyle krajów, że można by utworzyć mapę wrażeń. Gdzie na pana czekało największe przyjęcie?

- W Glasgow (Szkocja) witano mnie jak rodzinę. Nakarmiono, dano przenocować, i pieniędzy nie chcieli brać. Miałem jeszcze przypadek w Maladze (Hiszpania). Cały mokry przyjechałem do jakiegoś hotelu. Personel, widząc mnie wziął mnie za włóczęgę. Ale nie przepędzili - wpuścili do pokoju. Przenocowałem, zjadłem, umyłem się za darmo. W rzeczywistości na świecie jest wielu dobrych ludzi. Pewnego razu w USA na stacji paliwowej naprawiałem motocykl. Podjechał mężczyzna, zaproponował pomoc, wpuścił do domu, nakarmił, jeszcze na drogę zmusił aby wziąć 200 $, poprosił by tylko żonie niczego nie mówić.

- Ale nie wszędzie na pana czekało gościnne przyjęcie…

- Różne się sytuacje zdarzały. W Meksyku, tak jak zazwyczaj, rozłożyłem swoją improwizowaną wystawę. Obok występował pantomim, młody człowiek lat 25. Widząc, że mi dają pieniądze, a jemu nie, wpadł w złość. Pod koniec dnia zażądał, abym się z nim podzielił. Musiałem odmówić. W odpowiedź on mnie, starego człowieka, uderzył w szczękę. Dwukrotnie! A na drugi dzień napuścił na mnie policję. Na Hawajach obeszło się bez przemocy, ale część zdjęć i mapę straciłem. Zostawiłem wystawę dosłownie w minutę. Kiedy wróciłem, zobaczyłem, że nic nie pozostało. I nie wiadomo skąd wzięła się policja prosząc aby wyjechał. Podejrzewam, że nie spodobałem się urzędnikowi, który kilka razy wychylał się przez okno - obserwował mnie. Tak jak w Washingtonie mnie zahipnotyzowano. W poblizu zebrał się tłum studentów, niektórzy poklepywali po plecach, inni obejmowali. Niespodziewanie poczułem, że tracę świadomość. A kiedy się ocknąłem, zrozumiałem że zginął mi plecak. Policja tym razem w żaden sposób nie mogła pomóc.

76def3881c57a2147036a5788ce44220.jpg

b77b3a61fd4a2c9aeef52b4f277483b1.jpg

7107c094161c59b3a6078d25779ab650.jpg

- A co to za fotka z istotą z obcej planety?

- Zdjęcie zrobione w amerykańskim stanie Nowy Meksyk. Tam jest specjalne muzeum, poświęcone katastrofie UFO w 1947 roku. W rzeczywistości okazało się, że to atrapa. Chociaż zainteresowanie wystawą jest olbrzymie.

b15989a799050fc155761e90acd8a045.jpg

- Sądząc po zdjęciach odwiedził pan Alaskę.

- Tak. To jeden z najbardziej północnych punktów, gdzie wpadłem. Wielu amerykańskich motocyklistów, dowiadując się, że mam tam zamiar jechać, odradzało mi, kręcili palcem przy skroni. Ale dotarłem i nawet wykąpałem się! To było w lipcu 2003-go: na brzegach jeszcze śnieg, a ja wchodzę do wody.

a5593fdfdf15625e16ac26ac5f4c0416.jpg

- Ekstremalne warunki...

- Ekstremalne były w Chile, gdzie spotkałem się z trzęsieniem ziemi. Nawet musiałem przerwać podróż.

de9a1a147081aa7ec3549fd5d939b2ca.jpg

Albo w ZEA, gdzie temperatura osiągała +50 stopni Celsjusza. Nawet dotknąć manetki motocykla nie mogłem - tak była nagrzana.

6fe98838679886a519d7b8358aeb8461.jpg

Jednak naprawdę przestraszyłem się w Brazylii. Przez lasy Amazonii biegła kamienista droga. Zaczął się intensywny deszcz. W rezultacie tego samochody beznadziejne grzęzły. Mój motocykl pomogli wyciągnąć, ale droga była niebezpieczna - wylecieć z drogi można było bez trudu. Musiałem pracować nogami, rękoma, ciałem... Zaczęło się ściemniać. Uprzedzono mnie, że w tej miejscowości polują za pomocą otrutych strzałek, czasem napadają na samotnych kierowców. Wreszcie zobaczyłem przed sobą światło. Okazało się, że to jakaś osada. Kierowca tira, znajdujący się w pobliżu, radził aby jechać dalej, że niby za 40 kilometrów znajdzie się nocleg. Ale nie ryzykowałem, poprosił o pozostanie w policyjnej budzie, gdzie mi posłano na jakiejś ławce. Rano się wyprowadziłem, i na mojej drodze nie spotkałem ani jednego domu. Jeżeli bym kontynuował drogę wieczorem, to najprędzej bym się rozbił albo na mnie napadliby bandyci. Tym razem intuicja mnie nie zawiodła!

c1250e842692a428084564d1d3a94d59.jpg

- A co stało się w Malezji? [za każdym razem, kiedy Władimir natrafiał na zdjęcie przyzwoicie ubranego mężczyzny, groźnie potrząsał pięścią. - przyp. Onliner.by]

223085a2a5a8bece31ca6aedf5732f7b.jpg

- W 2008 roku byłem w Singapurze. Rozwiesiłem zdjęcia, mapy. Podchodzili do mniej ludzie, interesowali się, o coś pytali. Nie od razu zwróciłem uwagę na mężczyznę, który bacznie mnie obserwował. Długo chodził wokół motocykla, następnie starał się dowiedzieć, gdzie jadę. Tego samego dnia udałem się do Malezji. Kiedy zaczęło się ściemniać, postanowiłem znaleźć nocleg. Poradzono mi hotel. Przed tym jak udałem się do pokoju, poprosiłem personel aby mógł sprawdzić motocykl, gdzie okryłem go pokrowcem i poszedłem spać. A rano zniknął bagażnik. Nikogo z pracowników hotelu nie było. Za to wyjaśniło się, że tuż obok stoi dom tego właśnie mężczyzny, który obskakiwał mój motocykl jeszcze w Singapurze. Ot, taka zbieżność! Kiedy przyjechała policja, dosłownie skakała przed tym człowiekiem. W stosunku do nich „sąsiad” zachowywał się jak prokurator, a do mną - jak dobry aktor, współczuł mi. Ale podejrzewam, że to jego sprawka! Po co mu był bagażniki? Tam tylko były zdjęcia, mapy i notes, w którym stały stemple pocztowe.

97d6d0b3124063e4808205416ec58c90.jpg

- Czy są kraje do których nie chciałby pan wracać?

- Japonia! Chcieli mnie tam oskubać do czysta. Motocykl tam dopłynął morzem. Kiedy przyjechałem do portu, aby zabrać go, zażądali ode mnie 300 $. Żadnych dokumentów w zamian nie dali. Na mapie pokazali, gdzie jechać. Stamtąd posłali w trzecie miejsce. A tam powiedzieli aby jechać tam, gdzie wcześniej byłem. Biegałem jak zając! Następnie zażądali 4000 $. Byłem zszokowany. Smutny udałem się do hotelu, w którym poznałem młodego Australijczyka, pokazałem mu zdjęcia, wytłumaczyłem moją sytuację. Chłopak zainteresował się i postanowił mi pomóc. Przyjechał do spółki okrętowej i zaczął cytować paragrafy prawa no i motocykl, koniec końców, pozwolili zabrać. Znalazł się całkiem gdzie indziej. Ale tam ode mnie znowu stale żądano pieniędzy… za utylizację opakowania, w którym był motocykl. Było bardzo nieprzyjemne.

- Ile motorów pan zmienił? Jakie zostały po nich wspomnienia?

- Dajcie niech policzę. Miałem trzy motorowery, cztery motocykle Jawa i dwa motocykle BMW. Szczególnych wrażeń nie mam. Stopniowo motory stawały się coraz lepsze. Teraz mam BMW F650GS i jestem z niego bardzo zadowolony. Wszystko mi pasuje: i dynamika i poziom komfortu, i jak nim się wyprzedza. Mam 74 lata, chęci i potrzeby inne. To dla młodzieży ważne są typy, nowości. A ja już osiągnąłem swój szczyt. Więcej mi nie trzeba.

0bb909215b515d82cc3ff7c2e981db7b.jpg

- Pana motocykl wygląda jak choinka noworoczna - cały obwieszony, oklejony.

- Można powiedzieć, że on jest częścią mojej wystawy. Eksponat! Oglądając walizki, nalepki i chorągiewki, można się dowiedzieć, gdzie byłem. To instrument i dowód moich zamiarów. A z sobą zawsze wożę to, co niezbędne. A z rzeczy biorę minimum. Głównie - pieniądze. Zabieram minimalną kwotę i jedzenie. Dalej zdaję się na los i miłosierdzie ludzi. Dostanę datki na hotel - dobrze. Nie dostanę - nic strasznego. W ogóle, ja to wszystko robię nie dla pieniędzy. Podoba mi nawiązywać kontakty. Uważam siebie za cool!

cd3fd23259bfbdf1f3799579ff5481ca.jpg

f1946ed5452d7bd691141ddc7612c31d.jpg

36bd745c690cc739bfb3345ada50f0c9.jpg

27a53b28306bae5c28e85b3ba8531aa7.jpg

1cc6ccd01f88c75aaf5b86e6b33b850f.jpg

- A za kierownicę samochodu teraz pan by usiadł? Zawsze to bardziej komfortowo niźli w chłodzie na dwóch kółkach.

- Kiedyś jeździłem samochodem. Miałem „Żyguli”, które oddałem synowi. Ale wiecie, samochód nie porywa. A motocykl jest ekstremalny. Co prawda, tej zimy postawię w garażu i pojadę do Południowej Ameryki. Trzeba odpocząć, nabrać sił, poprawić zdrowie. Chcę odwiedzić Ekwador, Kolumbię, Wenezuelę.

- Czy były beznadziejne sytuacje, kiedy wydawało się: no już wszystko, przyjechałem…

— Wiecie, przed podróżą nigdy nie mam pietra. Ale jakoś w swojej naiwności pojechałem do Magadanu, jeszcze w młodych latach. Wtedy to było uważane za takie romantyczne. W rzeczywistości zderzyłem się z bezludny i dzikim miejscem. Można było jechać cały dzień i nikogo nie spotkać. Wokoło tylko wilki i niedźwiedzie. Bardzo niebezpiecznie!

571914c7a89016cc19cd698e96af4b06.jpg

- Podróżowanie - to nie tylko radość ale też trudności, nieprzyjemne zdarzenia. Wcześniej w wywiadzie wspominał pan o wypadku w 1984 roku, w Mińsku. Co stało się wtedy?

- Wtedy jechałem za kierownicą nie motocykla a samochodu. Przeciął mi drogę pijany kierowca „Moskwicza”. Ten samochód dachował. Kiedy dochodziliśmy do siebie, poczułem zapach alkoholu, idący od drugiego uczestnika wypadku. Milicja drogowa uznała go winnym, i on zapłacił za szkody. Ale u mnie zdiagnozowano złamaną stopę, a na czole została blizna (mocno się uderzyłem w koło kierownicy).

- W ciągu 19 lat, już w USA, znalazł się pan w jeszcze w jednym strasznym wypadku. Jest pan doświadczonym kierowcą. Dlaczego nie zapobiegł pan temu wypadkowi?

- Przejechałem całe 50 stanów, ale nie zdążyłem nawet poczuć tego jak we mnie wyrżnęła ciężarówka. Uderzenie było z tyłu. Co się stało, nie pamiętam. Policja powiedziała, co winni są obaj kierowcy, to znaczy ja i ten z ciężarówki. Obudziłem się dopiero po sześciu dniach, miałem 29 złamań. Zrobiono mi operację, nastawiono kości, wstawiono śruby. Nogi dotychczas nie czują zimna. Ale ja jestem twardy, 20 lat biegałem w maratonie, uprawiałem sport. Leczenie opłacili nieobojętni Amerykanie, którzy dowiedzieli się o moim nieszczęściu. I podarowali mi motocykl BMW, a uszkadzaną Jawę wysłali do Mińska, do muzeum. à Propos, w szpitalu po raz pierwszy od dłuższego czasu zgolili mi brodę. Wtedy zacząłem się golić.

feca5891c8ef523e84ef8e875c0b9521.jpg

417943874fe743a05ddc59d3e860bed5.jpg

8b8c402f2d5b1b15ae2942a76828645f.jpg

- Na Kubie spędził pan trzy miesiące w areszcie. Czy były ku temu podstawy?

- To ciekawa historia. Zaczęło się wszystko od tego, że ukradli mi aparat fotograficzny. Wezwałem policję. A w trakcie postępowania stwierdzono, że przekroczyłem okres przebywania w ich kraju, i mnie wysłali do paki. W rzeczywistości spędziłem tam nie trzy miesiące, jak piszą, a wszystkiego 20 dni. Aparatu fotograficznego nie znaleźli, a do aresztu wsadzili… Potem udałem się do USA aby pooddychać powietrzem wolności. Więcej mnie nigdy nie zatrzymali. Obeszło się.

- Dlaczego koniecznie pan chce się znaleźć w Księdze Rekordów Guinnessa?

- Już nie chcę. Wcześniej miałam taki zamiar. W Londynie nawet byłem w ich biurze. Przesłuchali mnie, wszystko im pokazałem, tam zarejestrowali, a odpowiedzi dotychczas nie ma. Ważniejsze dla mnie jest to co mówią ludzie, a nie oficjalnie zarejestrowany rekord.

- A teraz jakie pan ma plany?

— Na razie będę na Białorusi. Chcę dojść do siebie po podróżach. Jechać za granicę planów nie mam. Do Moskwy, czy Sankt Petersburga.

79a4719a404483f68744cebb0f64a5b2.jpg

Onliner.by zastrzega sobie prawo do zdjęć i tekstu w oryginale.

Tłumaczenie KaeS

Edytowane przez KaeS
  • Like 7

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Następnym artykułem jaki przetłumaczę będzie biołorusko-chińska podróbka GSa o trzech nazwach w świecie. Zongshen, lub M1NSK, albo też CSC

csc-1_td_minsk.jpg

  • Like 2

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Więc wychodzi na to,że jest to czysto chiński produkt sprzedawany pod różnym logo?

Udostępnij tego posta


Odnośnik do posta
Udostępnij na stronach

Żeby dodać komentarz, musisz założyć konto lub zalogować się

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą dodawać komentarze

Dodaj konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się tutaj.

Zaloguj się teraz

×