Skocz do zawartości

mguzzi

Użytkownik
  • Zawartość

    831
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    21

Posty dodane przez mguzzi


  1. NEXX produkuje kaski

    Część sprzedaje pod swoją nazwą, część produkcji sprzedaje inna firma (Touratech) pod swoją marką z odpowiednim narzutem za naklejkę z nazwą.

    TO JEST TAKI SAM KASK, PRODUKOWANY W TEJ SAMEJ FABRYCE.

    RÓŻNI SIĘ TYLKO MALOWANIEM, NAKLEJKAMI, no i oczywiście ceną.


  2. SAM_2577.JPG

    Producent jest TEN SAM. To znaczy NEXX

    Różnią się tylko naklejkami. Ale są dostępne różne malowania, biały również.

    Mój kupiłem wczoraj w InterMotors za około 1200.

    W T.. zamiast jedynki z przodu jest pewnie dwójka.

    • Like 3

  3. Na kolejny przystanek zjeżdżamy nieco w bok od drogi.

    Jak sępy obserwujemy inne pojazdy. Jeśli gdzieś zjeżdżają, to znaczy że coś tam jest wartego uwagi.

    DSC_0877.JPG

    DSC_0883.JPG

    DSC_0884.JPG

    DSC_0885.JPG

    DSC_0899.JPG

    DSC_0890.JPG

    DSC_0905.JPG

    Tym razem był to wygasły niewielki wulkan, po wspięciu się stroną, krętą ścieżką na górę, można domyśleć się, że jest tam krater.

    Porzucamy bez żalu tę górę pumeksu i jedziemy dalej.

    DSC_0908.JPG

    DSC_0909.JPG

    DSC_0910.JPG

    DSC_0911.JPG

    DSC_0912.JPG

    Wreszcie jest.

    Po lewej stronie drogi stoi drogowskaz na Snaeffelsjokull.

    Patrzę na niego, w przeciwieństwie do Przemka, bez entuzjazmu.

    DSC_0964.JPG

    DSC_0960.JPG

    Humoru nie poprawia mi stojąca obok drogi tablica – Uwaga! Zła droga! Kicha! Jeśli nie musisz, nie jedź!

    DSC_0914.JPG

    No nie peniaj, jedziemy dalej. Przecież damy radę.

    Droga początkowa łagodna, później się zmienia.

    DSC_0970.JPG

    Górka, dołek, górka ostry skręt, ostry zjazd, podjazd, na nieprzyjemnie mokrym podłożu.

    Chociaż się nie kurzy.

    DSC_0957.JPG

    DSC_0951.JPG

    Trzeba uważać na jadące z naprzeciwka pojazdy.

    Są miejsca, gdzie niemile nie widać czy coś nie jedzie nam na spotkanie.

    Patrzyliśmy z pewnym wyprzedzeniem na następne wzniesienia.

    Ruch bardzo mały, ale spotkania mogą być niemiłe.

    DSC_0945.JPG

    DSC_0941.JPG

    No i tak sobie jechaliśmy, jechaliśmy, aż wjechaliśmy w chmury, widoczność siadła.

    Dalej jechaliśmy i jechaliśmy, aż dojechaliśmy do miejsca, gdzie droga zniknęła pod śniegiem i skończyły się ślady samochodów.

    DSC_0917.JPG

    Cóż nam pozostało: kilka fotek i odwrót.

    DSC_0935.JPG

    DSC_0937.JPG

    Gdy już zjeżdżaliśmy w dół, kilkaset metrów od miejsca gdzie zawróciliśmy, stały sobie dwa ratraki i czekały na żądnych wrażeń turystów.

    DSC_0947.JPG

    DSC_0948.JPG

    Przemo uznał, ze nie będziemy zniżali się do poziomu gąsienicowców, więc powolutku zjeżdżamy do głównej drogi.

    Pozostał nam pewien niedosyt.

    Snaeffelsjokull przy dobrej widoczności jest widoczny z Reykjawiku. My dojechaliśmy ile się dało, a zobaczyliśmy tyle co nic.

    Trudno, powoli toczymy się w kierunku Borgarnes, w okolicy którego zaplanowaliśmy dzisiejszym nocleg.

    Droga, w innych okolicznościach pogody, byłaby bardzo urokliwa.

    Z lewej strony wzgórza, z prawej duuuuużo wody.

    Niestety wszystko w chmurach.

    DSC_0978.JPG

    DSC_0980.JPG

    DSC_0982.JPG

    DSC_0983.JPG

    DSC_0988.JPG

    DSC_0986.JPG

    DSC_0989.JPG

    DSC_0991.JPG

    DSC_0992.JPG

    DSC_0993.JPG

    DSC_0995.JPG

    DSC_0997.JPG

    Dojeżdżając do Borgarnes zaczynamy rozglądać się z noclegiem. Na szczęście zaczęliśmy dość wcześnie. Najpierw namierzyliśmy kemping w mieście. Później jeździliśmy wedle drogowskazów.

    I tak:

    - parter domu gościnnego z widokiem na morze – 60 000 pieniążków

    - inny domek gościnny z widokiem na mała wodę – 41 000 pieniążków

    - pokój w hotelu – 41 000 pieniążków

    - pokój w hotelu – 16 000pieniążków (tuż przed nami podjechał autokar, wypluł z siebie zawartość i po miejscach – no i dobrze, mogliśmy jechać dalej)

    Ceny były nie do przyjęcia. Zabiłyby nam cały wyjazd.

    Przypomniałem sobie, że przed wjazdem do Borgarnes widziałem symbol chatki. Wracamy i jest. Mały domek, dwie sypialnie, kuchenka, łazienka, cieplutko, krótkie negocjacje. Wyszło 10 000 pieniążków za dwóch.

    DSC_0998.JPG

    Nikt więcej nie dojechał i mieliśmy domek dla siebie.

    Porozmawialiśmy chwilę z właścicielami, ofiarowaliśmy im przywiezioną z Polski "małpkę" żubrówki.

    Wytłumaczyliśmy, co, jak, dlaczego, jak i z czym pić.

    Zadowoleni poszli czytać książkę do siebie.

    Współrzędne noclegu:

    N 64° 34. 016’

    W 021° 59. 659’

    Złe wieści: w Reykjawiku planowaliśmy przenocować (założyć bazę) u Polskich Sióstr Karmelitanek. Niestety, mają remont, nie mogą przyjąć gości. Później przemyślałem sprawę. Nie mogło być inaczej.

    Siostry, Karmelitanki, nie mogły przyjąć dwóch facetów – obdyndusów.

    Było nie było, wieczorem przy kolacji i czytaniu naszej książki zweryfikowaliśmy plany na najbliższe dni.

    Przebieg 266km

    https://www.google.pl/maps/dir/Stykkish%C3%B3lmur/64.9150688,-23.8826247/64.767296,-23.6428451/64.8152585,-23.7156295/64.8389158,-23.4021758/64.5269395,-21.8829726/64.5672943,-21.988716/@64.809487,-22.9136276,9z/data=!4m14!4m13!1m5!1m1!1s0x48d50dee94b39251:0x52becce87bda20b!2m2!1d-22.725!2d65.075!1m0!1m0!1m0!1m0!1m0!1m0!3e0

    • Like 10

  4. 25.06.2014 Środa

    W 1864 roku Juliusz Gabriel Verne wysyłając bohaterów swojej powieści w „Podróż do wnętrza ziemi”, potrzebował miejsca magicznego i niezwykłego zarazem.

    Znalazł takie miejsce – Snaeffelsjokull.

    Wulkan wygasły, ale niezwyczajny. Wulkan w lodowcu.

    No gdzie można znaleźć takie dziwy, jak nie w królestwie ognia i lodu.

    Miejsce to jest na Przemkowej liście życzeń i to jest nasz plan na dzisiejszy dzień.

    Zanim jednak ruszymy w drogę postanawiamy uzupełnić nasze finanse i zapasy żywnościowe. I tu pojawia się problem.

    Bank jak wszędzie, na głównej ulicy, najwyższy, najładniejszy budynek.

    Natomiast mamy trudności w namierzeniu spożywczaka. W centrum nie znaleźliśmy, dopiero na obrzeżach miasta była „świnka”, ale zamknięta. Otwierają o 10. Przecież nie będziemy czekać. Ruszamy w drogę.

    Dojeżdżamy do 54 która oplątuje półwysep.

    Pogoda zmienna, trochę chmur, ale nie pada, ale słońce też nie świeci.

    DSC_0837.JPG

    DSC_0839.JPG

    Od chwili, gdy ruszyliśmy rozglądam się za dobrym miejscem do łapania ryb.

    Jest.

    Widać je z daleka.

    Wysokie groble miejscu gdzie rzeka wpada do morza, połączone mostem przy którym czeka na nas miejsce parkingowe.

    Nie się co zastanawiać.

    DSC_0844.JPG

    DSC_0847.JPG

    DSC_0840.JPG

    DSC_0842.JPG

    Montujemy dwa zestawy i pędzimy nad wodę.

    Niestety, nurt bardzo silny, woda płytka, jedyna brania jakie mieliśmy, to glony i kamienie.

    Jak niepyszni zwijamy sprzęt i jedziemy dalej wzdłuż wybrzeża.

    W miasteczku robimy zakupy w przydrożnym supermarkecie.

    DSC_0850.JPG

    DSC_0851.JPG

    Mamy niespodziankę. Ucinamy sobie krótką, aczkolwiek miłą rozmowę z Polką obsługująca kasę.

    Nie ma dla nas dobrych wiadomości. Zapowiadają deszcze.

    Pędzimy dalej.

    DSC_0855.JPG

    DSC_0856.JPG

    DSC_0857.JPG

    DSC_0858.JPG

    DSC_0852.JPG

    Myśleliśmy, ze połapiemy ryby przy porcie, ale niestety był odpływ. Mogliśmy sobie tylko popatrzeć na widoki.

    DSC_0860.JPG

    DSC_0864.JPG

    DSC_0865.JPG

    DSC_0866.JPG

    DSC_0867.JPG

    Po drodze zatrzymujemy się na chwilę przy jakichś zabudowaniach – okazuje się, że to muzeum/skansen czegoś tam.

    DSC_0868.JPG

    DSC_0869.JPG

    DSC_0875.JPG

    DSC_0870.JPG

    DSC_0871.JPG

    Nie dla nas, ale kręgi wieloryba robią wrażenie.

    • Like 8

  5. Bardastrandarvegur - niewielki port sprawia wrażenie wymarłego.

    DSC_0784.JPG

    Jakiś rybak informuje nas, że promu jeszcze nie ma, bilety kupuje się w budynku po drugiej stronie drogi.

    Faktycznie była tabliczka.

    DSC_0786.JPG

    Pani w budynku (poczekalnia i niewielki bar) na dzień dobry pyta się czy mamy zarezerwowane bilety, bo inaczej……

    Jakoś przekonaliśmy ją, żeby sprzedała nam bilety bez rezerwacji.

    DSC_0783.JPG

    Rozkład jazdy promu

    DSC_0789.JPG

    Takie tam, :dookoła komina"

    DSC_0790.JPG

    Marzenia nas wszystkich

    Później tylko godzinka czekania. Wykorzystaliśmy ją na suszenie, ładowanie baterii i kontakt z rodziną, która szukała dla nas noclegowni w porcie docelowym.

    I znaleźli.

    DSC_0798.JPG

    DSC_0803.JPG

    DSC_0806.JPG

    Nasze motorki upchnięte w rogu ładowni

    Prom płynie około 2 -3 godzin, z bardzo krótką przerwą na wyspach pośrodku zatoki. Żyje tam kilka rodzin, wszyscy żyją z rybołówstwa i przetwórstwa ryb. Bez żadnych dotacji ze strony państwa.

    DSC_0807.JPG

    Z innych ciekawostek, na promie jest specjalne pomieszczenie dla podróżujących z psami (a może i z kotami). Jasne, że tam zajrzałem. Dla opiekuna krzesełko, dla zwierzaka kojec.

    Miasto do którego płyniemy do Stykkisholmur.

    DSC_0814.JPG

    Nad wejściem do portu góruje potężna skała, na której jest latarnia morska (fotka będzie jutro)

    . Prosto z portu pędzimy do hotelu – kilkaset metrów.

    DSC_0815.JPG

    Pani z obsługi jeszcze na nas czekała.

    Szybka wymiana kasy za klucze do klitki wielkości przedziału kolejowego.

    Ale sami tego chcieliśmy, ciepełko i gorący prysznic.

    Przemo odmawia spaceru do portu zarzucenia wędki, pozostaje tradycyjna konserwa.

    Na niebie przeważają chmury, popaduje deszcz.

    DSC_0818.JPG

    Nasze porcięta bliźniaki w trakcie wietrzenia i suszenia

    Przejechane 255 km

    To był kosztowny dzień:

    Prom 8000pieniążków (1 osoba + moto)

    Hostel 8600 za dwie osoby

    W notatkach zapisałem niedużo:

    Wodospad i bardzo dużo szutru, ciągle pada i rysunek chmurki z deszczem.

    https://www.google.pl/maps/dir/65.7813194,-21.5092723/65.754415,-22.1468707/65.5767292,-23.1699725/65.7375797,-23.2088538/65.5298598,-23.1987258/Stykkish%C3%B3lmur/@65.5513248,-23.3381148,8z/data=!4m18!4m17!1m0!1m5!3m4!1m2!1d-22.0898118!2d65.6955606!3s0x48d4cc0676f61f01:0xdd7d6e4df68dd539!1m0!1m0!1m0!1m5!1m1!1s0x48d50dee94b39251:0x52becce87bda20b!2m2!1d-22.725!2d65.075!3e0

    • Like 10

  6. Vestfjardarvegur – punkt na mapie, w naturze motel, stacja benzynowa ze sklepikiem i myjnia samochodowa.

    Po cholerę ta myjnia?

    DSC_0595.JPG

    DSC_0596.JPG

    W sklepie drogą kupna nabywamy Skyr, w motelu kawę.

    Na tarasie spotykamy Bertę.

    Nie wiemy jak się nazywa, ale gdy jeden z nas użył tego określenia, to jakoś tak do niej przylgnęło. Poprzednio spotkaliśmy ją przed promem, na promie nasze motorki zaparkowały obok siebie. Berta jest Niemką, podróżuje samotnie BeeMką. Twierdzi, że w domu ma jeszcze kilka innych motocykli. Trochę zmokła i zostaje w motelu na popas. Namawiamy ją, żeby pojechała z nami do wodospadu, ale jakoś nie ma ochoty i znika w czeluściach motelowych pokoi.

    Chciał, nie chciał, jedziemy dalej sami.

    Do wodospadu, tuż przy motelu, odbija boczna droga.

    Tak nam się wydawało, a tak naprawdę, była to dalsza część 60 oplatającej tą część półwyspu. Początkowo asfaltowa, później szutrowa. Pod górę, doliną, początkowo jest trochę zieleni, później kamienie, skały, kamienie, skały, wiatr i deszcz.

    Jedziemy tak ogólnie na czuja, droga jest jedna, aczkolwiek po pewnym czasie odchodzi jedna nitka w lewo (63).

    Przejeżdżamy mostkiem nad małym strumykiem, prawie rzeczką Dynjandi.

    DSC_0697.JPG

    Przecież to nie może być nasz wodospad.

    Jedziemy dalej drogą,

    no i dojechaliśmy.

    DSC_0599.JPG

    DSC_0603.JPG

    Już z daleka widać, jak ten mały na górze strumyczek spada w dół kaskadami wody.

    Parking jest na samym dole, tuż nad zatoką. Gdyby ktoś potrzebował, jest tam mały kemping z toaleta i wodą.

    Na parkingu parę aut, wszystkie niemiłosiernie brudne.

    Nasze motocykle z paru metrów również trudno poznać.

    DSC_0604.JPG

    DSC_0605.JPG

    DSC_0608.JPG

    DSC_0612.JPG

    DSC_0616.JPG

    DSC_0618.JPG

    Do wodospadu podchodzi się ścieżką.

    Po drodze mijając kilka mniejszych wodospadzików.

    DSC_0625.JPG

    Sam Dynjandi robi piorunujące wrażenie.

    Spadająca z góry i po wielokroć odbijająca się od skał woda tworzy prawdziwą kurtynę wodną.

    Co z tego, że chwilowo nie pada, skoro i tak po jesteśmy cali mokrzy.

    Ba nie jestem w stanie zrobić zdjęcia.

    Przecieram obiektyw, łapię kadr i kicha filtr na obiektywie jest już pokryty warstwą wody.

    Musimy kombinować, troszkę dalej od wodospadu, czyścimy obiektywy pod osłoną kurtek i szybka fotka w locie.

    Nie tylko wodospad, jego wysokość, hałas spadającej i rozbijającej się o skały wody robi na nas wrażenie.

    DSC_0632.JPG

    DSC_0636.JPG

    DSC_0640.JPG

    DSC_0645.JPG

    Taras widokowy przy wodospadzie jest dość wysoko, i widać z niego znaczną część zatoki.

    DSC_0634.JPG

    DSC_0643.JPG

    DSC_0644.JPG

    DSC_0670.JPG

    Jesteśmy na wysokości chmur.

    DSC_0672.JPG

    Dla mnie prawdziwymi bohaterami są cykliści.

    Jak weszliśmy na górę i zaczęliśmy robić fotki, na kemping podjechało dwóch rowerzystów.

    Gdy zeszliśmy na dół, byli już ogarnięci, namiot rozbity, a oni już w śpiworkach.

    DSC_0673.JPG

    My odczuwaliśmy trudy podróży i niesprzyjającą pogodę, a co dopiero oni.

    Czapki z głów.

    DSC_0678.JPG

    DSC_0692.JPG

    DSC_0686.JPG

    Od wybrzeża do wodospadu jest 33 kilometry (KTM).

    DSC_0700.JPG

    DSC_0702.JPG

    Taka droga

    DSC_0703.JPG

    Takie podłoże

    DSC_0704.JPG

    I taka droga

    DSC_0709.JPG

    Dobrze jest

    Droga powrotna jak zwykle przeszła znacznie szybciej.

    Tylko krótkie przerwy na zdjęcia krajobrazowe, ale dopiero jak zjechaliśmy z płaskowyżu pod osłonę doliny.

    Przy dobrej widoczności ta droga musi robić wrażenie i dawać wiele satysfakcji z jazdy i widoków.

    DSC_0714.JPG

    DSC_0724.JPG

    DSC_0737.JPG

    Kolejna przerwę zrobiliśmy nad strumieniem przy „pomniku murzynka”.

    DSC_0738.JPG

    DSC_0741.JPG

    DSC_0746.JPG

    DSC_0754.JPG

    Wspomniany murzynek, był w istocie pierwszym wikingiem, który przezimował na Islandii, właśnie w tej dolinie.

    My z Przemkiem gadu gadu, zadowoleni z podróży.

    Poszedłem pod pomnik sfotografować fryzurę i profil twarzy murzynka,

    DSC_0761.JPG

    DSC_0763.JPG

    chwila dekoncentracji, i wywinąłem na mokrych kamieniach takiego fikołka, że próżno to opisywać.

    Na szczęście miałem kask na głowie. Zamortyzował się, udowodnił swoją wartość.

    Wracamy na znany nam już parking przy motelu (zdecydowanie przybyło motocykli), stacji i sklepiku.

    DSC_0782.JPG

    DSC_0769.JPG

    DSC_0773.JPG

    Teraz już wiemy dlaczego jest tam myjnia samochodowa (bezpłatna zresztą).

    DSC_0780.JPG

    Po obmyciu motocykli z mokrego pyłu i błota jedziemy w kierunku przystani promowej.

    Niedaleko, zaledwie parę kilometrów.

    • Like 9

  7. 24.06.2014 Wtorek

    Wczorajszego wieczoru omawialiśmy plany na najbliższe dni.

    Przemek forsuje, tak jak pierwotnie zakładaliśmy, kontynuację objazdu fiordów zachodnich. Ja uważam, że w związku z zapowiadanym załamaniem pogody, powinniśmy kierować się na południowe wybrzeże.

    Rano wybieramy kompromis, powoli jedziemy dalej kierując się lekko na południe.

    Naszym dzisiejszym celem jest wodospad Dynjandi. Planujemy przebić się przez góry i pojechać do niego wzdłuż wybrzeża, później przepłynięcie promem na drugą część zatoki.

    Znajdujące się na końcu drogi, opisywane w przewodniku, wody termalne odpuszczamy sobie.

    Wracamy się do drogi 61 i płaskowyżu odbijamy w szutrową 608.

    DSC_0465.JPG

    DSC_0467.JPG

    DSC_0471.JPG

    DSC_0472.JPG

    DSC_0475.JPG

    DSC_0481.JPG

    DSC_0482.JPG

    DSC_0488.JPG

    DSC_0493.JPG

    DSC_0494.JPG

    DSC_0497.JPG

    Droga jak droga, tyle, że robi się chłodno i zaczyna popadywać deszcz.

    Niestety na południowej części, wcale nie ma lepszej pogody, Wręcz przeciwnie, jest coraz gorzej.

    Ostry zjazd szutrową, mokrą 608 do poziomu morza robi wrażenie.

    DSC_0511.JPG

    DSC_0514.JPG

    Po dojechaniu do 60 na południowej części półwyspu, musimy troszkę (4-5km) pojechać w przeciwnym do zamierzonego kierunku.

    Przyczyna jest prozaiczna – stacja benzynowa.

    Jakoś tak mamy, że lubimy mieć co nieco w baku.

    DSC_0527.JPG

    DSC_0530.JPG

    Przy ładnej pogodzie, ta droga może robić niezapomniane wrażenie.

    Według mnie, jest ładniejsza i bardziej urozmaicona od 61.

    Widoki, widoki, widoki.

    DSC_0531.JPG

    DSC_0537.JPG

    DSC_0538.JPG

    W niektórych miejscach droga prowadzi na skośkę przez góry.

    Nawierzchnia jest mieszana, szutrowo asfaltowa.

    Niestety trafiamy na budowę drogi, ciężarówki, spychacze i wszechobecne przy takich sytuacjach błoto.

    DSC_0540.JPG

    Pomarańczowy domek ratowniczy

    DSC_0550.JPG

    DSC_0552.JPG

    DSC_0554.JPG

    DSC_0554.JPG

    DSC_0556.JPG

    DSC_0559.JPG

    DSC_0569.JPG

    DSC_0570.JPG

    DSC_0573.JPG

    Natężenie ruchu niby nieduże, ale jak zatrzymujemy się w zatoczce na siusiu, znikąd pojawiają się obok nas samochody. Jeden odjeżdża, to przyjeżdża kolejny.

    To tak jest, ktoś stoi na poboczu, znaczy się jest coś ciekawego do zobaczenia.

    DSC_0578.JPG

    DSC_0582.JPG

    DSC_0588.JPG

    W końcu się udało i możemy jechać dalej.

    DSC_0593.JPG

    • Like 8

  8. Dojeżdżamy do 1.

    Jedziemy nią wzdłuż długiej zatoki na której końcu znajduje się duża stacja benzynowa i rozwidlenie dróg. W lewo (a w zasadzie prosto) – do Reykjawiku, w prawo 68– na fiordy zachodnie.

    Tankujemy, uzupełniamy zapasy i grzejemy w kierunku fiordów zachodnich.

    Teraz jedziemy po przeciwnej niż przed chwilą stronie zatoki.

    Na końcu kolejnej długiej prostej widzimy jakiś jednoślad.

    Dziwnie szybko go doganiamy. Wygląda jakoś swojsko, a z bliska tablica rejestracyjna też jakaś taka znajoma.

    Dogoniliśmy Bartka z Białogardu. Zjeżdżamy na pobocze.

    Gdybyśmy zaplanowali, umówili się, na pewno byśmy się tak nie zjechali. A tu proszę. Ot tak samo z siebie się udało.

    DSC_0322.JPG

    DSC_0323.JPG

    No nie chłopaki,

    nie dam rady!

    Bartek jest bardzo zmęczony.

    Pojeździł po interiorze, większość dróg pozamykanych i nieprzejezdnych. Dziś przez ponad dwie godziny przejeżdżał przez rzekę. Było dużo opadów, lato jest opóźnione i w rzekach jest wysoki poziom wody. Najpierw badał grunt, potem przenosił bagaż, później przeprowadzał motocykl.

    Jest SKONANY.

    Nie ma siły dalej jechać i szuka już miejsca na nocleg.

    Dla nas jest jeszcze ze 100km i kilka godzin za wcześnie, a Bartek już dalej nie da rady.

    Tym bardziej, ze nasze prędkości podróżne są nieco różne (Bartek ma zmienioną zębatkę).

    Upewniamy się, że niczego mu nie brakuje.

    I do zobaczenia.

    Fiordy zachodnie są nieco inne niż to sobie wyobrażałem.

    Myślałem, ze będą takie, jak by to powiedzieć, bardziej skandynawskie. A to są po prostu takie wielkie zatoki z przyległościami.

    Ale widoki i tak są przepyszne. Droga jest mieszana, trochę asfaltu, trochę szutru.

    W międzyczasie droga zmieniła numerację na 61.

    DSC_0327.JPG

    DSC_0330.JPG

    DSC_0335.JPG

    DSC_0338.JPG

    DSC_0343.JPG

    DSC_0348.JPG

    DSC_0350.JPG

    DSC_0351.JPG

    DSC_0352.JPG

    DSC_0354.JPG

    DSC_0359.JPG

    DSC_0374.JPG

    DSC_0378.JPG

    DSC_0379.JPG

    DSC_0381.JPG

    DSC_0382.JPG

    DSC_0383.JPG

    DSC_0385.JPG

    DSC_0389.JPG

    DSC_0390.JPG

    DSC_0394.JPG

    DSC_0395.JPG

    Podziwiając widoki, robiąc przerwy na fotki, dotaczamy się do Holmavik – nasz dzisiejszy punkt docelowy.

    Miasteczko, jak wszystkie na Islandii, niewielkie, bez problemu trafiamy na kemping (przy jakiejś szkole?, basenie?) niedaleko portu.

    Przemek troszkę kręci nosem, nie taki klimat, nie ta atmosfera.

    Ma rację, jedziemy dalej.

    Nastawiliśmy się dzisiaj na wody termalne. Tu ich nie ma (to znaczy nie widać), a dalej mają być.

    Kierujemy się na Drangsnes.

    Ale jak tylko pojawiła się boczna szutrowa droga (643) wiodąca przez wzgórza na skośkę półwyspu – to oczywiście skręciliśmy w nią. Tak jak się zapowiadała, była pyszna, aczkolwiek nie za długa.

    DSC_0400.JPG

    DSC_0399.JPG

    Widok na dolinkę

    DSC_0405.JPG

    Tuż po zjeździe w dolinę po lewej stronie przy hotelu/pensjonacie jest pole namiotowe.

    Pola ze 2 hektary, a tylko jeden namiot.

    Za wałem ziemnym jest druga część kempingu z toaletami i ujęciem wody.

    DSC_0407.JPG

    DSC_0408.JPG

    Przemek łapiący fotony "dla zakładu pracy".

    DSC_0417.JPG

    Kompleks hotelowy

    DSC_0446.JPG

    Inna stara islandzka kurna chata.

    Od naszych sąsiadów (namioty rozbiliśmy w skrajnych narożnikach) dowiadujemy się, ze za hotelem jest basen z ciepła wodą.

    Dosłownie rzutem na taśmę (otwarte do 20?) dostajemy się na basen.

    I znowu basen duży a w nim tylko kempinowicze, czyli 4 sztuki.

    Woda faktycznie była ciepła. Ciepłe źródła podobno „odkryli” drogowcy budujący drogę.

    DSC_0447.JPG

    Obok basenu z jamy w ziemi wypływa gorące źródełko. Można się pomoczyć w wyższej temperaturze w samej jamie, lub nieco poniżej w strumyku gdzie temperatura jest nieco niższa, ale tylko nieco.

    DSC_0448.JPG

    DSC_0453.JPG

    Po zażyciu kąpieli we wszelkiej dostępnej wodzie, wiadomo co i spanko.

    To tutaj Przemkowi dokuczał chyba najbardziej ćwiergot ptaszków.

    Tak naprawdę to nie był nawet ćwiergot. Taki niepozorny ptaszek podczas lotu wydawał taki dziwny dźwięk, a potem nurkował w dół i hałasował jak sztukas przed zrzutem bomb. Odbijał w górę i znowu to samo: ćwiergot z trzepotem skrzydeł i lot nurkowy. Chwila wytchnienia była jak akurat przysiadał na płocie.

    DSC_0420.JPG

    Właśnie przysiadł.

    Przejechane 358km

    Temp w dzień 12-15° i słońce.

    Cena za kemping 700sk

    Za basen 400 sk

    Kąpiel w źródłach gratis.

    Za basen kasę wrzuca się do skrzynki (przy basenie).

    https://www.google.pl/maps/dir/65.5535469,-19.4458045/65.7526676,-19.6514934/65.8219437,-19.8708766/65.7234652,-20.2152293/65.4089338,-20.6315037/65.4910267,-20.577602/65.5230521,-20.6490132/Hvitserkur/65.6776422,-20.675449/65.7813194,-21.5092723/@65.5500279,-21.1828204,8z/data=!4m17!4m16!1m0!1m0!1m0!1m0!1m0!1m0!1m0!1m5!1m1!1s0x0:0x3679678406a4e5fc!2m2!1d-20.635672!2d65.606315!1m0!1m0!3e0

    • Like 8

  9. Prujemy dalej drogą 711wzdłuż półwyspu.

    DSC_0228.JPG

    DSC_0231.JPG

    DSC_0236.JPG

    Według przewodnika, przed nami będą największe na wyspie kolonie fok. Gdy pojawia się drogowskaz, skręcamy.

    Na parkingu miłą niespodzianka.

    DSC_0239.JPG

    DSC_0244.JPG

    Do foczej kolonii niestety trzeba przetuptać około 1km. Na szczęście droga wzdłuż morza, można się naoglądać.

    DSC_0242.JPG

    DSC_0245.JPG

    DSC_0248.JPG

    DSC_0250.JPG

    DSC_0255.JPG

    Jest pora wylęgania kaczek i co chwila mijamy jakieś małe kaczątko.

    DSC_0257.JPG

    DSC_0263.JPG

    DSC_0270.JPG

    DSC_0273.JPG

    DSC_0274.JPG

    DSC_0258.JPG

    DSC_0259.JPG

    DSC_0275.JPG

    DSC_0261.JPG

    DSC_0269.JPG

    Przy punkcie obserwacyjnym jest lornetka (foki są na skałach naprzeciwko, czasem w wodzie) i książka pamiątkowa. Korzystamy z obydwu.

    DSC_0266.JPG

    DSC_0276.JPG

    DSC_0281.JPG

    DSC_0286.JPG

    DSC_0287.JPG

    DSC_0306.JPG

    DSC_0312.JPG

    DSC_0315.JPG

    DSC_0316.JPG

    DSC_0319.JPG

    Jadąc dalej spotykamy jeszcze kilka drogowskazów kierujących do innych punktów obserwacyjnych.

    Przerwa techniczna

    • Like 9

  10. 23.06.2014 Poniedziałek

    Jak dobrze wstać skoro świt.

    W wojsku na poligonie puszczali nam tą piosenkę przez megafony na pobudkę. Teraz jest nam dużo łatwiej wstawać, tym bardziej że cały czas jest widno a do tego świeci słońce. Nieco trudniej jest z zasypianiem, chodzimy spać wedle wskazań zegarka. Bardziej z poczucia obowiązku, niż faktycznej konieczności i odczucia senności.

    Tak więc wstajemy i jedziemy dalej.

    DSC_0130.JPG

    DSC_0146.JPG

    DSC_0147.JPG

    DSC_0133.JPG

    Nie wiedzieć czemu, podczas tankowania myślimy o domu.

    Wczoraj uzgodniliśmy, że jedziemy w kierunku fiordów zachodnich.

    Dla urozmaicenia skręcamy w bok. Już na samy początku zamiast przemknąć 1 skręcamy w bok na Adalgada w kierunku morza, drogi kolejno 75 - 744 – 741.

    DSC_0135.JPG

    DSC_0137.JPG

    DSC_0138.JPG

    DSC_0142.JPG

    DSC_0144.JPG

    DSC_0148.JPG

    Kemping w Blonduos ( po lewej stronie, naprzeciwko stacji benzynowej)

    Wracamy na 1.

    Początkowo planujemy następny zjazd zrobić w drogę 711, ale w międzyczasie zmieniłem decyzję i jedziemy alternatywną 716 (nie wiem czemu w notesie zapisałem 617).

    POLECAM

    Droga nieco dłuższa, prowadzi nieco na okrętkę, ale jest ciekawa i urozmaicona. Zjazdy, podjazdy, zakręty, duża woda (jezioro), punkty widokowe. Oczywiście cały czas albo szuter, albo polna droga.

    DSC_0156.JPG

    DSC_0149.JPG

    DSC_0151.JPG

    DSC_0152.JPG

    DSC_0159.JPG

    DSC_0160.JPG

    DSC_0153.JPG

    Jasiek!!!

    Gdzie my jesteśmy!!!!!

    DSC_0162.JPG

    Chyba dojechaliśmy do Stanów!!!!!!!!!!!!

    DSC_0164.JPG

    DSC_0166.JPG

    DSC_0167.JPG

    Parę kilometrów po dojeździe do 711 po prawej stronie jest zjazd w dół na parking.

    DSC_0172.JPG

    DSC_0173.JPG

    DSC_0176.JPG

    DSC_0178.JPG

    DSC_0182.JPG

    DSC_0189.JPG

    Piękny punkt widokowy, a 300 metrów dalej skała Troll.

    Z góry widzieliśmy, że kilka osób zeszło na dół i cykają fotki z poziomu morza.

    Nam wystarczyły te z góry.

    DSC_0184.JPG

    DSC_0197.JPG

    DSC_0202.JPG

    DSC_0204.JPG

    DSC_0206.JPG

    DSC_0207.JPG

    DSC_0216.JPG

    DSC_0221.JPG

    Przerwa techniczna

    • Like 9

  11. Początkowo wracamy znaną nam już drogą nad jezioro.

    DSC_0930.JPG

    DSC_0927.JPG

    Znowu kopce kreta giganta.

    DSC_0937.JPG

    Widok z górki na jeziorko

    DSC_0942.JPG

    Przy stacji benzynowej myjemy motocykle.

    Później objeżdżamy jezioro z drugiej strony (u podnóża widzianej z kempingu górki).

    DSC_0946.JPG

    DSC_0947.JPG

    Droga malownicza, rezerwat ptaków, z jeziora wyrastają delikatne wzniesienia, trafiliśmy na malowniczą grę świateł.

    DSC_0953.JPG

    Wkrótce dojeżdżamy do jedynki i jedziemy malowniczą dolinką.

    DSC_0961.JPG

    Taki islandzki kryzys

    DSC_0967.JPG

    DSC_0978.JPG

    DSC_0963.JPG

    Jedziemy i jedziemy, tankujemy i znowu jedziemy aż dojeżdżamy do kolejnego wodospadu.

    DSC_0023.JPG

    DSC_0035.JPG

    DSC_0031.JPG

    DSC_0981.JPG

    DSC_0984.JPG

    DSC_0986.JPG

    DSC_0003.JPG

    DSC_0999.JPG

    DSC_0005.JPG

    DSC_0012.JPG

    DSC_0019.JPG

    DSC_0020.JPG

    Trochę mniej okazały od poprzednich, ale za to parking jest tuż obok i nie trzeba odbywać dalszych spacerów żeby móc podziwiać jego uroki. Godafoss - wodospad jak gdyby podzielony na kilka części. Według przewodnika, pewien kajakarz spłynął z nurtem z najbardziej na lewo (na zdjęciu) położonej części. Wodospad miły, przyjemny i atrakcyjny (tuż przy drodze, widoczny wcześniej z kilku punktów widokowych, nie trzeba daleko chodzić, przy drodze w okolicach mostka jakiś motel –bar).

    DSC_0041.JPG

    DSC_0049.JPG

    Następnym punktem postoju jest bardzo mały porcik przy zatoce przed Akureyri. Prawdopodobnie Svalbardseyri (ale głowy nie dam).

    DSC_0054.JPG

    DSC_0055.JPG

    DSC_0057.JPG

    Łapiemy z falochronu od strony zatoki. Przemkowi zrywa się z wędki coś naprawdę dużego. Na pocieszenie zostaje nam jeden, ale za to spory dorsz. W sam raz na kolację.

    DSC_0058.JPG

    Widok na Akureyri.

    DSC_0062.JPG

    Za Akureyri jedziemy zieloną doliną wzdłuż rzeczki.

    DSC_0063.JPG

    DSC_0065.JPG

    Intensywna zieleń, woda i urok doliny zwabiają nas na parking nad rzeką. Pierwotnie chciałem tam zrobić kilka fotek i krótki popas, ale przepłoszyliśmy jakąś parkę która w busiku ……. – konsumowała lodzika. Zmywamy się i jedziemy dalej.

    Fotki, fotki, fotki

    DSC_0073.JPG

    DSC_0074.JPG

    DSC_0075.JPG

    DSC_0076.JPG

    DSC_0079.JPG

    DSC_0081.JPG

    DSC_0084.JPG

    Dojeżdżamy do Varmahlid.

    Osady której centrum stanowi przydrożna stacja benzynowa. N1 – największa sieć stacji benzynowych na wyspie. Płaci się najczęściej kartą (w systemie przedpłaty). W kasie wykupuje się kartę za daną kwotę (1000, 3000 lub 10 000pieniążków). Warto mieć kilka takich kart, często stacje są samoobsługowe, bez personelu, bez kasy. Przy większych stacjach jest mapka z rozmieszczeniem stacji na wyspie. Pozostałe stacje sieciowe są zdecydowanie mniej liczne i nie mają takiego znaczenia jak N1.

    DSC_0085.JPG

    DSC_0089.JPG

    DSC_0090.JPG

    Trafiamy na zlot, a raczej na rozjazd ze zlotu, klasycznych samochodów.

    DSC_0091.JPG

    DSC_0092.JPG

    DSC_0093.JPG

    Jeszcze świeci słońce, postanawiamy więc poszukać kempingu.

    Jedziemy za znakami na zbocze za stacją i trafiamy na nieduży, położony na skraju prawdziwego lasu!!! kemping (1100sk/osobę).

    W dodatkowych opcjach prysznic – 250sk, pranie i suszenie (cen nie zapisałem)

    Kemping obsługują uczniowie, więc czasem można nie mieć komu zapłacić.

    Oczywiście czysta toaleta, umywalka z ciepłą wodą i kontakt z prądem w cenie.

    Pomieszczenia z dodatkowa opcją oczywiście otwarte całodobowo – nie pilnowane.

    DSC_0098.JPG

    DSC_0102.JPG

    Korzystamy z okazji i suszymy co się da.

    DSC_0105.JPG

    DSC_0114.JPG

    Zupka rybna w wersji na czerwono.

    Przejechane 239 km

    https://www.google.pl/maps/dir/Camping+Myvatn/65.7178026,-16.757824/65.6607009,-16.9754907/65.5531531,-19.4498178/@65.6905396,-18.512375,8z/data=!4m11!4m10!1m5!1m1!1s0x0:0x3eb6713d3123ca34!2m2!1d-16.915147!2d65.640217!1m0!1m0!1m0!3e0

    • Like 11
×