Skocz do zawartości

enlil

Użytkownik
  • Zawartość

    3 318
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    12

Posty dodane przez enlil


  1. Jeżeli bierzesz pod uwagę f650gs produkowany do 2007 na jednym cylindrze, to z Twinem różnica w kasie jest spora. Kosztuje dwukrotnie mniej, ale jest też zupełnie inna kultura pracy silnika i moc, ale i cena.

    Jeżeli mówimy o wyborze między G650gs a F650gs Twin, to ceną różnią się już zdecydowanie mniej i raczej warto dołożyć do Twina. Twinów jest też większy wybór na rynku wtórnym w porównaniu do G, chociaż dobrą sztukę w rozsądnych pieniądzach też ciężko jest kupić.

    Ja np. przejechałem się osiemsetą i po mojej F650 nie poczułem jakieś pioronującej różnicy, ale była to tylko kilku godzinna przejażdżka. Co innego było np. z Triumph Tiger 800 Xcx. W Tigerze praca silnika, to jest dopiero mistrzostwo.


  2. U mnie znaczy tyle, że musiałem kupić owalnego dominatora żeby założyć symetryczne i jak najwęższe stelaże pod alukufry :) Gdyby mi zależało na dźwięku - posłałbym swój do Edka ;)

    Tak z ciekawości, ile dałeś za dominatora? Jest "kompletny", żeby zamontować do 800 czy trzeba rzeźbić?


  3. Następnego dnia powrót do domu. Żegnam się z chłopakami i na obwodnicy Lwowa wyruszam w stronę przejścia w Korczowej.

    Tankuję jeszcze motek za resztę hrywien. Na przejściu jest kocioł. Na motku udaje mi się ominąć kolejkę i w środku przejścia objechać "lejek" samochodowy. Pytam ukraińskich pograniczników czy mogę też objechać kolejkę do polskich pograniczników. Bez problemów puszczają mnie. Szybko załatwiam resztę formalności. Widzę jak trzepią samochody z polską rejestracją, niektóre rozbierają na części - zdejmując zderzaki, tapicerki i bóg wie co jeszcze.

    Całe przejście zajmuje mi ok. 40 min, co jest cudem w tych warunkach.

    Wreszcie jestem w Polsce i szczęśliwy zasuwam do domu. Nie wiem do końca ile mam paliwa, ale myślę, że zatankuję już na autostradzie, żeby nie tracić czasu. Niestety wpadam w pułapkę autostrady A4...

    Mijam Rzeszów i wyjeżdżam na autostradę. Po chwili włącza mi się rezerwa. Kuźwa. Ale jestem przekonany, że za chwilę ma być stacja Lotosa więc nie sprawdzając pomykam do przodu. Mija 10, 15, 20 km, ale nie ma żadnej stacji. Jestem twardy w przekonaniu, że za chwilę będzie i nawet nie zatrzymuje się, żeby sprawdzić. Widzę, że już przejechałem na rezerwie 66 km. Żadnej stacji, a nawet znaku, że ma być. W końcu pojawia się znak 32 km do Lotosa. Kur..a. W końcu zjeżdżam na MOP przed Tarnowem. Wiem, że paliwa, żeby dojechać do stacji mi nie wystarczy.

    Do Krakowa w sumiem mam jeszcze ok. 112 km.

    No dobra, spróbuje od kogoś pożyczyć. Niestety na MOPie są same TIR'y lub auta na ropę. Nie zatrzymuje się tu za wiele samochodów. Wreszcie jakaś Toyota Avensis. Pani się uśmiecha i jest chętna pomóc. Mówi, żebym sobie odciągnął paliwa. Otwiera drzwiczki wlewu paliwa, a tam na korku napis DIESEL. Mówi, że tak bardzo chciała pomóc, że zapomniała, że ma ropę :)

    Wreszcie zatrzymuje się Toyota Camry HYBRYD. Ten to musi mieć benzynę. Pytam czy nie pożyczą. Mówią, że bez problemów sami kilka razy wpadli w pułapkę autostrady A4, gdzie przez 80 km nie ma żadnej stacji. Próbuję u nich odciągnąć paliwo, ale jest kicha. Wdycham tylko opary, ale poza tym nic.

    Jeszcze próbuję w trzech samochodach, ale bez skutku. Zabezpieczenia w nowoczesnych autach nie pozwalają łatwo "pożyczyć" paliwa.

    Widzę jeszcze peugeot 407, które zatrzymuje się na końcu parkingu i zdesperowany ruszam w tamtym kierunku. Niestety Pani jak zobaczyła mnie od razu ruszyła z piskiem opon. Wiem, że jestem zarośnięty, w przeciwdeszczówce brytyjskiej armii i z rurką i butelką, ale żeby uciekać?

    Wychodzi Pan obsługujący kible na MOPie. Mówi, że ma kolegę, który może dowieźć paliwo. No to świetnie, ale mam tylko 40 zł gotówką, a to może ktoś Panu jednak pożyczy...

    Zatrzymuje się gość na VW Transporterze. Oczywiście ropniak. Kierowca jest w kurtce Harley-Davidson. Zagaduje. Opowiada, że sporo jeździ motorem po świecie. Należy do tarnowskiego policyjnego klubu motocyklowego. Jeździ oczywiście Harleyem.

    Na zjeździe na Tarnów jest ponoć stacja i może dociągnę.

    Sprawdzam odległość ok. 15 km. Zerkam do zbiornika. Coś tam chlupie na samym dole, ale próba odpalenia już nic nie daje.

    W końcu zatrzymuje się Golf IV na niemieckiej rejestracji. W środku dwóch młodych Niemców i dziewczyna (chyba Ukrainka). Świetnie rozmawiają po angielsku i są chętni do pomocy. Próbuję, ale w tym aucie też się nie da odciągnąć... Pytają jeszcze czy mój motor nie pojedzie na wódce? Mają świetną ukraińską i mogą mnie poczęstować. Dobrze by było gdy by się dało :)

    Jeszcze próba z Nissan X-trail z ukraińską rejestracją, ale nici. Właściciel żałuje, że nie może pomóc.

    Robi się już ciemno i zimno (ok. 3C). Dodatkowo mocno wieje i zaczyna padać deszcz... Jestem zdesperowany.

    Widzę, że zatrzymuje się pomoc drogowa na parkingu. Pytam czy nie mają przypadkiem benzyny. Mówią, że nie, ale co chwilę jeżdżą tam i z powrotem i mogą mi przywieźć. Mówię, że potrzebuję 1L i mam 40zł. TO się nie da...

    Trochę jestem rozczarowany tak dużą chęcią pomocy, ale trudno.

    Macham rękę i idę sobie pod dach, wyciągam kuchenkę i zaparzam kawę

    IMG_20160420_205911.jpg

    Dzwonię do brata i za ok. 1,5 godzin mam 4L paliwa w zbiorniku. Dojeżdżam do stacji. Tankuję. Piję jeszcze herbatę i zjadam największego Hot-Doga, którego miele. O 22.30 lądują w końcu w domu.

    Dzięki wszystkim za fajną przygodę!

    • Like 18
×