Skocz do zawartości

rstyle

Użytkownik
  • Zawartość

    11
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Posty dodane przez rstyle


  1. Skąd to wiemy?

    A to skąd wiemy?

    Czy ktoś to kiedyś robił?

    jakich konkretnie? Jakieś materiały z testów? Cokolwiek?

    Też nie chcę się sprzeczać, ale, powtórzę raz jeszcze - czy ktokolwiek kiedykolwiek przeprowadził jakiekolwiek miarodajne badania w których kilkuletni kask tego samego modelu podczas testów zderzeniowych czy jakichkolwiek innych zachował się wyraźnie gorzej niż identyczny kask tyle ze nowy? Serio pytam, bez przekąsu, chciałbym wiedzieć po prostu, być może sie mylę, ale tak jak pisałem wcześniej, nawet to co napisałeś powyżej jest dla mnie w tej chwili wyłącznie powielanie sloganów czy też poglądów głoszonych między innymi przez producentów, nic więcej.

    ...Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą...

    Kolego, pisałem wcześniej - dowiedz się więcej na temat EPSu czy nawet zwykłego polistyrenu. A nawet i każdego innego tworzywa sztucznego.

    To nie jest jakaś sekretna wiedza, a wręcz przeciwnie - warto co nieco na temat otaczających nas materiałów wiedzieć.

    Nie są to moje opinie, a fakty. Jeżeli chcesz sprzeczać się z faktami to wybacz, ale nie będę próbował Cię przekonać do "moich racji" - tym bardziej jeśli w Twoim mniemaniu jest to powielanie sloganów.

    Masz milion książek na temat tworzyw sztucznych, ja posiadam tylko elementarną wiedzę na ten temat jednak wystarczającą, by brać do serca uwagi producenta na ten temat.

    Jeżeli szkoda Ci 300zł rocznie na kask (w rozłożeniu na 7 zalecanych lat) to nie powinieneś w ogóle zastanawiać się nad zakupem motocykla.

    Jeszcze raz powtórzę - to nie o moją głowę chodzi, ale nie życzę nikomu sprawdzenia na własnym łbie jak absorbuje energię leciwy kask.


  2. Co do trwałości i "starzenia się", to nadal podtrzymuję to co napisałem - nie wydaje mi się zeby konstrukcja nośna, uzywana zgodnie z przeznaczeniem miała tracić w jakiś sposób swe właściwości na tyle, żeby zagrażać naszemu bezpieczeństwu.

    Widzę, że w pewien sposób przyczyniłem się do wywołania dyskusji na temat żywotności kasków.

    Producenci zalecają wymianę raz na 5-8 lat (w lepszych kaskach mamy też inne mieszanki materiałów, które - prawdopodobnie - potrafią przeżyć nieco więcej).

    Czy zalecana wymiana kasku po 5 latach to "chwyt marketingowy"? Śmiem wątpić, bo i tak - niezależnie od tego - wiele osób kupuje nowe garnki w tym okresie (+/- 2 lata).

    Proponuję Panom zgłębić budowę kasku, a także dowiedzieć się czegoś więcej na temat EPS (na większości kierunków technicznych znajdziemy przedmiot typu "inżynieria materiałowa", a więc wiedza jest szeroko dostępna).

    budowa_kasku.jpg

    Spójrzcie na miejsce absorbujące siłę uderzenia - jest to pianka EPS. W założeniu ma ona "przyjąć cios na klatę" (jest plastyczna). Po kilku latach - w zależności od warunków użytkowania i przechowywania - materiał staje się coraz bardziej kruchy i kask przy niewielkiej sile może się połamać (jak najzwyklejszy tiger czy inny zwierz). Podkreślam MOŻE, ale czy warto ryzykować i sprawdzać to na sobie? Pewnie w wielu przypadkach nic się nie stanie.

    Ktoś, w innym temacie, wręcz nabijał się z mikrouszkodzeń kasku (przez mikro na myśli mam naturalnie szansę wykrycia bez aparatury) przekręcając to na mikropęknięcia - a to duży błąd i wielkie niezrozumienie tematu.

    Porządny kask powinien wytrzymać na luzie upadek z 2 metrów, gdyż siła z jaką uderza jest znacznie mniejsza niż ta generowana podczas wypadku (gdzie dochodzi ciężar głowy i prędkość), niemniej jednak kilkuletniemu kasku z demobilu taki upadek może zaszkodzić. Często w sposób niezauważalny (bądź jakiś delikatny ubytek w lakierze czy coś) gołym okiem. Jeżeli warstwa absorbująca siłę uderzenia ulegnie kompresji kask jest do wyrzucenia - dlatego też niektórzy, co bardziej przezorni, kaski wyrzucają nawet po tym, jak upadnie z kanapy moto (co już jest delikatnym absurdem).

    Jeszcze raz podkreślę - moje obiekcje dotyczą głównie kasków z nieznanego źródła. Jeżeli mamy porządny kask, nie wystawiamy go na długotrwałe działanie czynników zewnętrznych to miejmy swój rozum. Jak przy 30 000 km musimy zrobić przegląd w aucie to przy 30 001km nie wzywamy lawety. Pamiętajmy jednak, że po tych 7 latach warto już zacząć się zastanawiać nad nowym modelem. Przy nawet bardzo dobrych kaskach wychodzi 350zł na rok. To nie jest tak wiele.

    Wrócę na chwilę do kwestii marketingu - uważasz, że producenci podają takie informacje, by skłonić klienta do zakupu nowego kasku. Ok, Twoja opinia - nie będę się mocno sprzeczał. Podam Ci jednak ciekawą informację: możemy za darmo sprawdzić stan techniczny kasku (np. Shoei).

    Jeśli zaś chodzi o normy, to jestem zmuszony Was zmartwić. ECE 22/05 należy do bardzo pobłażliwych - większość najtańszych kasków (tłukących się jak kieliszek) jest zgodnych z tą normą. Niemniej jednak topowi producenci stosują się do własnych (wyższych) standardów lub/i produkują kaski zgodne z normą DOT (SNELL).


  3. Wszystko jest kwestią podejścia. Ja to np. w celu przemieszczania się po mieście to jeżdżę w adidasach i podkoszulku. Ale jak już jadę "się wywracać" to mam buty za 800zł z zawiasem. Ale to się sam nauczyłem tego. Żaden ochraniacz nie pomoże jak wyobraźni trochę zabraknie. Ale jest też kwestia, że psychicznie człowiek jakoś pewniej się czuje. Jak się uczyłem jeździć mx-em po lesie to mieliśmy jeden kask na 3 osoby to się śmieliśmy, że kask daje +10 do prędkości :) . No i standardowe powiedzenie "te wasze kaski to tylko pole widzenia zawężają :) " . Jest też taka kwestia, że człowiek się przyzwyczaja do tego co ma. Jak ktoś kupi wypasiony kask na sam początek to już dalej będzie musiał kupować wypasione bo się przyzwyczai. Prawda jest moim zdaniem taka, że jak ktoś chce mieć wygodnie, full wypas, systiemy i w ogóle to albo nie ma na co pieniędzy wydawać albo powinien sobie kupić samochód (albo goldwinga). Mnie to jakoś boli jak wydaję na jakieś ubranie tyle ile kosztuje chińskie 125 chłodzone powietrzem.

    Tak jak mówisz - kwestia podejścia.

    Zbyt wielu ludzi, których znam - czy to 2 kolegów z ATV czy też dalsze mi osoby - niestety odeszło. W przypadku motocyklistów zwykle były to kwestie wymuszenia pierwszeństwa przez TIRa czy auto (więc może i porządny strój by niewiele pomógł), ale jeden kolega zginął 50m od domu jadąc swoim raptorem (miał homologację drogową, ja w żadnym nie miałem więc nie wyjeżdżałem na drogę) bez żadnych zabezpieczeń (czy to w postaci garnka czy też ubrań). Prędkość prawdopodobnie była niewielka, choć zachowanie - przyznając szczerze - głupie, bo ćwiczył sobie wheelie (czy side-wheelie czy normalne to nie wiem, ale raczej optuje za drugim, bo przy bocznym pojęcie większej prędkości niemal nie istnieje). Coś się stało i spadł z quada na głowę - do dziś zastanawiam się jak to możliwe, bo przecież milion razy ćwiczyliśmy stunt i to znacznie trudniejszy, a nigdy się nic nie stało. Drugi zginął na torze, prędkość pewnie rzędu 50-60km/h. Ciuchy miał bardzo kiepskie, garnek za jakieś 300zł.

    Czy gdyby obydwaj mieli porządne kaski, zbroje, buty, rękawice i kombinezon mógłbym teraz przejść się z nimi na piwo?

    Nie mam pojęcia, ale nie chcę, by ktokolwiek zastanawiał się nad takimi sprawami w przypadku - odpukać - mojej śmierci.

    Nikt nie mówił, że to tanie hobby. A jeśli mam oszczędzać na ubraniach żeby kupić moto... Cóż, wolałbym albo poczekać do kolejnego sezonu albo skorzystać z jakiejkolwiek formy kredytowania (naturalnie nie polecam providentów i innych dziadostw, bo jeśli tylko tam możemy dostać kredyt to znaczy, że nas po prostu na niego nie stać...).

    • Like 2

  4. W swoich postach podałem 5 modeli NOWYCH MARKOWYCH kasków szczękowych za ok. 500 zł (a dokładniej w przedziale 400-600 zł) - tylko po to żeby pokazać że się da, i nie musi to być 1000 czy 2000. Ale oczywiście pewnie się nie znam i prawdziwy motocyklista jeździ w ciuchach za 5 koła, kasku za 2, butach za 2 itd, bo wszystko niżej to chłam i lidl...

    Jeżeli chodzi o mnie to nie piłem do Twoich propozycji, ale Caberg Duke czy Shark Openline nie kosztują 400-500zł, a 600-700zł (tego drugiego można nabyć za ~530zł aktualnie jeśli rozmiar pasuje) co już jakąś różnicę (cenowo) robi.

    W Openline jeździła moja dziewczyna ostatni sezon i było jej wygodnie. Sam też podałem ceny 800-1000zł tylko przy propozycjach uwzględniłem też tańszego (choć trudniej dostępnego) n103 (ale jak pisałem - nie ręczę za niego).

    Mi tutaj nie chodzi o to, że kask musi kosztować więcej niż ileśtam, ale o to, że przyzwoity garnek niestety zwykle przekracza barierę 800zł. Jeżeli można kupić bezpieczny i wygodny kask w cenie ~500zł to jak najbardziej jestem za. Co do używanych kasków totalnie jestem przeciwny chyba, że mamy okazję sprawdzić za darmo stan technicznych w ramach akcji producenta (np. Shoei). Pewnie jeśli chodzi o same bezpieczeństwo jest granica cenowa, w której to już nie robi większej różnicy (pewnie od 500zł do ~1000zł, później jest kolejny skok jakościowy), ale dopłata 200-300zł do wygody (bo ta w moim przypadku była zauważalna, ale przecież nie mierzyłem wszystkich modeli!) moim zdaniem jest opłacalna.

    Co do motocykla używanego - stan techniczny wypada jednak sprawdzić, co jest sprawą oczywistą. Wiemy z czym mamy do czynienia. W przypadku kasku używanego mało kto decyduje się na profesjonalne badanie techniczne.

    Z mojej strony EOT.

    A wątpię, żeby sprzedawali właśnie te wypadkowe no ale w tym pięknym kraju wszystko jest możliwe.

    Jeszcze raz - konstrukcja kasku może osłabić się nawet po upadku ze stołu / wyższej wysokości i mogą być to uszkodzenia niezauważalne gołym okiem.

    Poza tym zapytam ponownie: ile lat mają te kaski z demobilu? Wolałbym chyba LS2 niż 8 letniego schubertha c3

    Ja wyrażam swoją opinię i możecie ją spuścić w ubikacji jeśli macie ochotę, ale jako że głowę mam tylko jedną to wolę zapewnić jej choćby minimalne - moim zdaniem - poczucie bezpieczeństwa.

    Jasne, że buty są bardzo ważne, ale wolałbym jeździć przez miesiąc / dwa bez nich niż bez kasku (lub po prostu w wysokich butach). Jakaś taka moja paranoja. Zaznaczam, że nigdy nie jeździłem bez butów motocyklowych (może zdarzyło mi się parę razy na quadzie, ale kontakt z podłożem jest znacznie rzadszy niż w przypadku moto) i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego więc nie chcę mędrkować.

    • Like 1

  5. Jeśli faktycznie można przesłać na Kundla to i ja bym się pisał. :)

    Jeśli chodzi o czasopisma to ja akurat preferuję wersje papierowe lub te skrojone na np. Ipada (np. Cztery kąty). Mimo, że smartfona mam sporawego to niewygodnie mi się na nim czyta.

    A kwestia ceny wydań cyfrowych vs papierowych to cóż... Najdroższy jest pomysł i jeśli możemy daną książkę kupić ~30-50% taniej to mi to pasuje choć nieraz płaciłem tyle, co za normalne wydanie.

    Najgorsze jest jednak to, że polskie księgarnie nie potrafią przygotować porządnie pliku mobi/epub tylko konwertują pdfa dodając spis treści, co przekłada się na znacznie mniejszy komfort czytania niż w przypadku wydań brytyjskich/amerykańskich (dużo większe doświadczenie).


  6. Używany kask?

    Raz - nie znamy jego przeszłości, a nawet jeśli nie widać żadnych uszkodzeń, nie znaczy że one nie istnieją. Pamiętajmy, że nawet niewielkie naruszenie konstrukcji kasku może spowodować obniżenie jego odporności w bardzo dużym stopniu.

    Dwa - myślicie, że ile te Nolany i Schuberthy, które kiedyś kosztowały 1500+ (a teraz 200) mają lat? Kask starzeje się jak każda inna rzecz, plastik traci swoje właściwości. Zalecany czas użytkowania kasku to około 5 lat.

    Pominę już kwestię podróbek, bo z tym jest łatwiej niż z urządzeniami elektronicznymi (a tych drugich na allegro jest sporo i niektórzy dają się nabrać).

    Oczywiście jest jeszcze kwestia higieny, która w tym przypadku gra najmniejszą rolę.

    Co jak co, ale kupowanie używanego kasku z niepewnego źródła (co innego od dobrego znajomego, który kupił kask i latał z nami przez sezon, a potem mu się znudziło -> znamy historię kasku; sam bym jednak i znajomemu w kwestii bezpieczeństwa nie chciał za bardzo ufać, ale to już wasza sprawa) to głupota jakich mało. Nie jesteście w stanie wykryć mikrouszkodzeń choćbyście i pracowali w fabryce garnków. A jak jesteście to super, życzę jednak byście nie musieli przekonywać się o kruchości 8 letniego plastiku podczas jakiejś kraksy czy nawet głupiej parkingówki (tu już raczej kwestia bólu, a nie poważnych obrażeń, ale różne rzeczy na tym świecie się dzieją).

    To jest naturalnie tylko i wyłącznie moje zdanie i to Wasza sprawa jak chronicie swoją głowę, ale - jeśli musiałbym wybierać - wolałbym jeździć bez butów i rękawiczek niż w używanym kasku za 200zł czy też nowym z lidla. N103 czy movement to tanie garnki, ale zgarniają pozytywne oceny w testach (choć za N103 nie ręczę, bo opinie są bardzo zróżnicowane). Radzę jednak przy wyborze kasku Airoh bardzo dobrze dopasować rozmiar, co tyczy się zresztą każdego producenta, bo miałem dwie sztuki (S4 i Leox), które wybierane były "na szybko" i niestety czułem spory dyskomfort po kilkudziesięciu minutach jazdy (mimo, że rozmiar wyżej wydawał się delikatnie za duży, to prawdopodobnie podczas jazdy byłoby dużo lepiej). Możliwe, że to moja głowa, ale w przypadku innych garnków tego typu problemów nie miałem.

    Zawsze pozostaje Ci jeszcze Aprilia Pegaso czy też Freewind (choć oba ponoć mniej żywotne i ja zdecydowanie bardziej czaję się na zwykłą efkę albo GSa+blokada, ale to trochę inne pieniądze - i moje wahania, a więc i temat nieodpowiedni).

    • Like 2

  7. Nie bardzo Was rozumiem. Jeździcie ode mnie na motocyklach znacznie dłużej - praktycznie każdy tutaj - a nie przykładacie wagi do bezpieczeństwa biernego?

    Jak zaczynałem jeździć na LTZ400 to pierwsza rzecz, na którą zbierałem dumnie pieniądze pracując w Taty firmie był kask i buty. Pod koniec wakacji, gdy miałem już uzbierane trochę grosza, Tata dołożył mi do pełnego stroju. Sam motocyklistą nie jest, ale wie, że ubranie to praktycznie jedyna rzecz, która chroni nas na dwóch (czy też w moim przypadku czterech kółkach). Oczywiście na początku nie był to sprzęt 'pierwsza klasa', ale za około 2500zł możemy kupić co najwyżej coś z "niskiej średniej" półki (a na protektor pleców nie ma co liczyć). Najtańsze buty to 300-400zł, najtańszy kombinezon skórzany ~1200zł (np. tschul 727, bo o tekstyliach w tej cenie to moim zdaniem nie ma co mówić), kask ~800-1000zł (airoh movement, nolan n103), rękawice ~200zł (też budżetowe), bielizna ~100zł (TANI set), kominiarka ~20zł..

    Myślę, że jest to absolutne minimum, które da jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa (bo do prawdziwego bezpieczeństwa jeszcze trochę brakuje...).

    Tak FYI - jestem zwolennikiem tekstylnych ubrań w turystyce, ale nie budżetowych tekstyliów.

    I nie chodzi o to, by kolegę zdemotywować do zakupu moto, ale uświadomić ile trzeba przygotować pieniędzy, by później moto nie stało w garażu przez cały sezon...

    Kup sobie ubranka, a później zobacz ile kasy zostanie Ci na moto. Zestaw kufrów to co najmniej 1/5 Twojego budżetu na motocykl, a zestaw porządnych kufrów to jeszcze więcej. Myślę, że musisz to też koniecznie wziąć pod uwagę, bo za 5k śmiem wróżyć, że nie znajdziesz F650 z 3 kuframi w stanie nadającym się do jazdy.


  8. Emerytura póki co tylko dziennikarska. Mam nadzieję, że do studenckiej nie dojdzie. :)

    Ja niestety bawarki żadnej nie mam (choć liczę na to, że chociaż ta jedna się pojawi) morskich rejsów za sobą niewiele, choć mam nadzieję, że w tym roku dwa dłuższe wypady zaliczę. A tak to Twisterem 800 i mazurami się muszę zadowalać. :)


  9. Ahoj żeglarze!

    ...

    chciałbym zaprezentować Wam moją Bavarię Cruiser 42...

    ...

    a, ok, to nie to forum/

    Sorry za nutkę abstrakcji, ale od kilku dni czytam Wasze forum i jakoś mi w krew weszło. :D

    Z tej strony monitora melduje się Piotrek, wielki podróżnik (tak będą o mnie pisać!), student elektroniki i telekomunikacji i dziennikarz-hobbysta na tymczasowej emeryturze.

    Od czerwca posiadacz prawo jazdy kat A2 (wiek nie pozwala na więcej), a do grudnia maxi-skutera yp250.

    Skuterem wraz z plecaczkiem przejechaliśmy niecałe 9000km odwiedzając między innymi Czechy, Węgry, Bieszczady (polskiearrow-10x10.png) i Tatry (również po polskiej stronie).

    Przed zakupem maxi w planach były Włochy (trasa na około 4300km) i Lizbona (ok. 8300km, najbardziej zależy nam na Hiszpanii, ale to już tak blisko, że żal nie odwiedzić), po zakupie zmierzyliśmy jednak siły na zamiary ponownie i okazało się, że nie dalibyśmy rady. Nie no, żartuję. Majestyarrow-10x10.png nie dałaby rady. Gdyby nie było mocniejszych motocykli na prawo jazdy A2 to z pewnością pojechalibyśmy w tym sezonie nim, ale musielibyśmy jeździć lepszymi drogami, co wiąże się też z wyższymi prędkościami - o wyprzedzaniu tira załadowaną majką nie ma mowy. No i tak to się stało, że analizując wszelkie wady i zalety motocykli dostępnych na kategorie A2 (GS500, ER5, KLE500, XJ600 Diversion czy też, wreszcie, F650 - wliczam także te, które łatwo dostać z blokadą) faworytem został F650. Mam nadzieję, że w ciągu miesiąca/dwóch uda się zakupić motocykl (najlepiej "forumowy") i nie trafi się jakaś - podkreślam - prawdziwa (podwójnie podkreślam) okazja nabycia czegoś innego, bo fakt posiadania znaczka BMW na tym zacnym sprzęcie (jestem fanbojem marki, sorry) pozwoliłby niemal 100% zrealizować moje marzenia z dzieciństwa (dalekie podróże z piękną kobietą na pięknym BMW R1150GS - wszystko oprócz modelu będzie się zgadzać!).

    Także ten tego, reasumując - melduję się na pokładzie jako majtek, ale ostrzegam, że wiadra kliwatera nie przyniosę! Ale klar na pokładzie zrobię. :evil:

    • Like 3
×