Jak co niektórzy już wiedzą, dawno dawno temu, za górami, za lasami, zwiedzając leśne dukty najechałem kołem na takie oto urządzenie. Zgodnie z powiedzeniem - znalezione nie kradzione - nawiguje mnie to to czasami, to tu to tam. Niestety w moich rękach się marnuje, a na Magadan się póki co nie wybieram, więc wystarcza mi mój telefon z wgranymi mapami TOPO. Wynalazek wyceniam na 900zł. W zestawie znajduje się Garmin 62s, koperta bąbelkowa i kilka znaczków na łączną kwotę 4,70zł.