Skocz do zawartości

fassi

Użytkownik
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Reputacja

43 Excellent

O fassi

  • Tytuł
    Małomówny

Informacje o profilu

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Lokalizacja:
    Na zachod od Slubic
  • Motocykl
    Najlepszy
  • Przebieg
    Rosnie
  1. fassi

    Ślůnsko rajza do Rusyje

    Jagna juz w Murmansku a ja jeszcze toboly w Berlinie pakuje, po tylu zdjeciach bedzie bez zdjec, no to jazda.... Klik, to poczatek podrozy dla mnie, ten jeden klik, choc slyszany conajmniej kilka razy za dzien odroznia sie od innych. Ten klik to zamek w drzwiach ktore zamykam za soba, nawet nie na klucz bo nier ma czasu, tylko zamykam i zaczyna sie podroz. Jak przejscie do innego wymiaru gdzie czas nie gra roli, pojazd niegra roli, wszystko niegra roli oprocz ekipy. A ekipa wyjatkowa i bez nerwow, to ostatnie najwazniejsze bo stresu i nerwow na codzien mam tony. Ekipa prawie w calosci sprawdzona na zlombolu 2012 do Grecji. Wybuch opony, bez nerwow, brak paliwa no to najpierw zapalimy fajka, wybuch silnika-odpalamy ognisko i dumamy co dalej. To jest najwazniejsze - bez nerwow. Obraz ekipy dla niektorych jest obrazem rozpaczy. Wszystkie przygotowania w ostatni dzien, zero planu, nie ma nawet wymiany oleju w silniku, nawet zadnego poganiania, nic. Kompeltnie nic. Ale maja to cos co jest najwazniejsze w podrozowaniu, to cos z czym moge jechac na koniec swiata i jeden metr dalej, to cos nazywa sie brak planu i pelen spontan, reszta nie istnieje... ten obraz rozpaczy to: Aga i Krzysiu - malzenstwo z doswiadczeniem i jeszcze wiekszym humorem. Oni oddychaja usmiechem. Jak sie nie usmiechaja to znaczy ze nie dychaja. Na codzien maja leb jak sklep, w podrozy maja skode favorit z dachem reno klijo, wiszace kable w nim, bardak, zapasy jedzenia na podroz dookola swiata i radio CB przez ktore ustalaja przerwy na jedzenie i kafej. Z Krzysiem chodzilem razem w technikum, po technikum znalazl Zone i tak sie skonczylo. Jak skonczylismy technikum to upadly 4 bary, 2 puby i 2 sklepy nocne w okolicy szkoly. Bylismy prymusami w nieusprawiedlionych godzinach w klasie. Na koniec miesiaca prowadzilismy w rankingach... Patryk - osobnik spokojny, nad wyraz spokojny. Wybuch opony komentuje: hmmmm, mamy pifko? Jedyny na pokladzie ktory ma fajki, zawsze. Nawet jak ich nie ma to i tak ma. Do Patryka przylega stado sepow, jak sepy nie maja fajek. Patryk sprawdzony w bojach greckich, pije umiarkowanie aczkolwiek niemalo. Malo mowi, ale jak powie to plujemy na przednia szybe. Opcykany w traktorach i pojazdach mechanicznych. Dycha usmiechem jak Ci powyzej. Ukryta opcja niemiecka... Jarek - moj byly szef, dlatego byly bo ucieklem mu do berlina i nie mogl mnie dogonic. Jak na bylych szefow to nie ma lepszych. Duzym fiatem pojechal do Grecji i z powrotem. Jako szef firmy transportowej nie mogl powiedziec czym i dokad jedzie. Pracownicy zwolniliby sie od razu. Jako szef rzadzi wszystkim. Najczesciej leje i to tak okrutnie ze puste butelki rano wywozi sie taczkami. Na codzien grzeczny szef i przykladny maz nauczycielki (tez grzecznej). Niestety Jarek w przeddzien wyjazdu odbywa wycieczke z NFZtu do najblizszego szpitala. Ale wyszedl zdrow jak ryba. W polnocnej rosji przez to spadly obroty w sklepach alkoholowych. Kazde problemy pokonuje usmiechem, brakowalo nam go na tym wyjezdzie Jagna - co tu duzo mowic, kazdy zna i widzie jakie to Jagnie. Rzucam haslo: Jedziesz? Slyszysz: juz jestem spakowana. Jagne znacie, ciezko ja spotkac w domu. Bez Jagny ani rusz, nie przezyje nawet dnia w podrozy. Przed glodem, zimnem i komarami chroni mnie Jagna za co jej dziekuje i nie tylko za to. Jakby nie ona to wogole bym nie wrocil. Jagna na codzien psuje Beemki, kolejna w kolejce to deerka a ja naprawiam i holuje. W podrozy Jagna uzera sie ze mna i moim chaosem. Jakby nie Jagna to polowy rzeczy ktore zapomne to nie mam i bez nich nie przezyje. Spraj na komary tez ma, ja zapomnialem. Jagna prymuska na codzien pracuje na uczelni wybiera sie z megawagarowiczami na wyjazd. Po wyjezdzie Jagna zaczyna wagarowac... Jedyna osoba na pokladzie ktora wie gdzie jestesmy i dokad jedziemy. No i w koncu ja. Moja skromnosc nie pozwala mi na jakikolwiek opis. Opisze tylko ze nie zycze nikomu na wyjazd ze mna, jesli ten ktos ma jakikolwiek plan, to moj chaos postara sie ten plan zmienic. Notoryczny brak przygotowania (nienawidze tego) zmusza uczestnikow do zmiany planu na chaos. W podrozy liczy sie tylko przygoda i spraj na niedziwedzie zeby nie mialy planu zeby mnie zjesc... No i jeszcze nasze zlomy. Opel stra i skoda favorit. Na granicy okazuje sie ze skoda mlodsza od opla. Trabia, hamuja i skrecaja. Wiecej nie trzeba Dlaczego murmansk? moze ze tak fajnie brzmi, mozna sie pochwalic przed kumplami, naklejke przykleic, do konca niewiem. Po czesci to spadek po projekcie aurora na motocyklach w zimie 2012, po czesci zlombol 2013, po czesci ze wodka droga w norwegii wiec lepiej po rosji jechac, po czesci tanie paliwo, po czesci brak planu i wielkiej czesci przygoda i spontan bo bez planu... Aaaa, pingwiny chcielismy zobaczy i renifery i dzien polarny, w sumie to wszystko... Berlin, Czwartek, okazuje sie ze Jarek nie jedzie, jego polonez tez nie bo nie ma uzyczenia notarialnego wiec wyszlo ze odpalam mojego zloma. Stoi od 3 miesiecy, w koncu lato wiec auta sie nie uzywa. Nie odpalam bo niewiem jak akumulator, poczekam na moment wyjazdu. Kilka dni przed podroza co przechodze przez pokoj i widze ze musze cos wziac to biore i wyrzucam na srodek pokoju ( bo nienawidze przygotowan) i tak zbiera sie pokazna kupka. W momencie wyjazdu biore tylko to co najbardziej potrzebuje, tylko tyle ile uniose i wychodze przed drzwi wejsciowe. Nie wracam, nie sprawdzam, mam tylko tyle ile uniose. Rzucam na klatke schodowa ten caly majdan i patrze na drzwi, lapie za klamke i powoli ciagne, zawias skrzypi, drzwi sie zbilzaja, klik sie zbliza, czuje ze za chwile bedzie zajebiscie, bedzie ten moment o ktorym marze conajmniej kilka razy w nocy i w dzien. 10 cm... 5 cm, centymetr... Reka prowadzi bardzo plynnie, delektuje sie tym i czeka na ,,,, KLIK ... Jeeeest! podroz rozpoczeta!!! Majdan na bary, biegiem do windy, winda na dol, wybiegam na chodnik pedze do auta, pomylilem ulice, wracam bo nie tam auto stoi. Otwieram klape, skrzypi ochydnie, majdan do srodka... Szarpie przyklejone drzwi, ufff otwarly sie. Kluczyk do stacyjki, lampki sie jarza czyli dobry znak. Przekrecam klucz, silnik kreci ale nie odpala, jeeest odpala ale narazie 2 cylindry, skacze pod maska, 3 cylinder budzi sie do zycia..., czekam na czwarty... czekam,... czekam.... jeeest, czwarty cylinder tez chce podrozy. Sprzeglo, wsteczny, auto stoi, dodaje gazu, auto jak przyspawane.... niestety tarcze hamulcowe zardzewiale... Lekko szarpie aby nie zepsuc sprzegla ktore ma juz 300 tys. puscil przod ale tyl trzyma jakby zaspawany. przd tyl, przod tyl, puszcza jeden tyl, przod tyl przod tyl nic sie nie dzieje. Lewa strona przyrdzewiala. Eeee tam, pusci pewnie za chwile. Wyciagam zloma z zatoczki na zablokowanym kole. Na drodze przod tyl przod tyl... jeeeest puscilo. Teraz tylko bez hamowania dojechac 700km do warsztatu. Tocze sie uliczkami, hamulce piszcza, piluja, obcieraja, ludzie sie patrza aja jak z bananem tocze sie do glownej.. Mijam merca s klase z bizmesmene w srodku, Matka z dziecmi ucieka z przejscia dla pieszych a ja sie tocze ku przygodzie... W tym momencie nie wazne czym jedziesz i dokad, wazne ze jedziesz i z kim. Autostrada, zweikszam predkosc, hamulce sie uspokajaja, rdza wylatuje jest dobrze, moze zawsze byc gorzej... Kierunek poznan po odbior paszportow. Niewazne ze na przedostatni dzien, niewazne czym, wazne ze wizy sa i jedziemy... Autostrada, fajek, muzyka, podroz juz leci. Mimo ze znam ta trase to teraz sie delektuje, w koncu to podroza a nie jazda. 100 na blacie, wyprzedzaja mnie wszyscy ktorzy sie spiesza. Ja mam czas, mam podroz, bez planu, bez spieszenia... W Poznaniu na zjezdzam na umowiony parking po paszporty z wizami, inaczej byc nie moze, przeca musi byc na statni dzien..., nagle ni ma wolnych obrotow, otwarcie maski, skrzypi..., szukam przyczyny, a tu widze ze wezyk podcisnieniowy ze starosci se peknal na wejsciu. Scyzoryk mam przeca, wiec obcinam koncowke, nakladam, wolne obroty sa... jest dobrze, jest git, moze byc zawsze gorzej... Podjezdza Beemka, motocyklista, kumpel JAgny przywozi paszporty, sa wszystkie, wizy pachna swiezoscia, flaszka w podziece, strzala, kierunek zielona gora po Jagne. Jakies 20 km przed zielona widze chmury gradowe na horyzoncie.. wali deszczem, pozniej mgla, pozniej snieg, na koncu grad. Przed furtka Jagny dochodza blyskawice.... Aaaaa, zapomnialem calkeim ze sie spoznilem o 4 godziny, no ale w podrozy przeca niewolno sie spieszyc... trzeba delektowac. Przez 15 minut przechodze pieklo, ale po chwili wychodzi slonce i Jagna sie juz nie gniewa za spoznienie. Obiadek pyszny, toboly do auta, kierunek opole. Tam czekaja w warsztacie u mojego brata Lupus, Wilczyca i Naczelny Filozof, lepiej byc nie moze, bedzie zajebiscie, to bedzie dluga noc przygotowania materialu do podrozy a jutro spokojnie pojedziemy na podlaskie wesele...
  2. Male podsumowanie odemnie tego wyjazdu zanim reszta pamieci wyparuje do cna. Jak juz pisalem popelnilem kilka taktycznych bledow i niestarczylo mi sil na wykorzystanie tej imprezy na maxa. Alko zwiotczalo miesnie, niewyspanie zamykalo oczy. Zaluje ze nie ogladnalem prezentacji bo wiem ze byly super, nie pogadalem z Tedem Simonem bo w glowie metlik i latwo z soebie idioty mozna zrobic. Za rok jak najbardziej tam pojade, drugi weekend wrzesnia rezerwujcie, moze zrobimy wieksza ekipe? Je kto chetny A tymczasem ukazal sie film Stefana, ten z ktorym sie tam spotkalem. Stefan lubi motocykle i kamery. Kupil wiec sobie Urala z wozkiem aby wozic sobie ten sprzet, jezdzi po europie i nagrywa ciekawe reportaze w tematyce podrozno-motocyklowej. Jako ze Stefan robi to niekomercyjnie, to pozwole sobie tutaj mu reklame zrobic. To jego portal: www.motorradreise.tv i jego podroz po polsce w zeszlym roku: i jego relacja ze zlotu MRT. Ted Simon tez tam jest, i bardzo ciekawie mowi jak to sie stalo ze pewnego dnia.... pozatym na kanale YT jest zbior amatorskich filmikow podrozniczo-motocyklowych z kazdego kontynentu. W sam raz na zimowe wieczory http://www.motorradreise.tv/channels/ Tak wiec to tyle na zakonczenie odemnie. Jak pojedzie beemka za rok to napewno biore line holownicza i zestaw narzedzi ;) . Bede mniej pic i sie wyspie zanajprzod. I na koniec ostrzezenie dla wszystkich wyczytane gdzies w sieci i idealnie pasujace do tego wyjazdu: Minister podrozy ostrzega, podrozowanie grozi smiercia stereotypom.
  3. No to jeszcze kilka zdan moich z pamieci, bo wyjazd jutro do Klodzka pewnie wykasuje mi troche powierzchni mozgowych..... No wiec zaczyna sie koncert, stoimi przed scena ze swoimi stereotypami o imprezie niemieckiej, pierwsza piosenka, nono, niczego sobie. Rozgrzewamy kostki przytupujac trawe, badajac podloze, konczymy piwo, siczek nerwowy aby pozniej nie lazic bo przeca za dwie godziny koniec. Pod scena raptem setka ludzi, nie minela chwila i tlum juz wibruje, skacze, wrzeszczy... Hordy Niemcow, no po prostu cale stada wypelnily placyk przed scena (scena to naczepa z TIRa). Pierwsza zadyszka, trzeba piwa no to lece biore na ex i z powrotem, biegiem, szkoda kazdego kawalka, pozniej leci pokolei, nieznam tytulow ale wszystkie potrafie zaspiewac, jazda z Jagna w parze, wywijamy pod scena, hacze gdzies noga, skrecam kostke, wyskoczyly mi tylko lezki w oczach i zagryzlem jezyk, jazda dalej, suszy..., jazda po piwko miedzy piosenkami, na ex, z powrotem, ZZ Top na scenie, znowu skakanie, kostki nie czuje ale czuje te wyexowane piwa, trace sile.... walcze, musze odpoczac, szybki fajek na boku i jakas pizza ktora mnie ktos tam poczestowal. Postawiony na nogi jazda w tlum, tam juz zadyma, tumany kurzu spod nog i wszyscy skacza, ja w tlum, ledwo dysze ale szkoda takiej imprezy aby stac na boku. Ktos co chwilke przychodzi i przynosi 10 piw 0,20L i rozdaje w tlumie. Wiec na Exa, podziekowal i znowu szal, znowu ktos z piwem, na ex, fajek szybki na boku i jazda, na jednego fajka ide oparty o naczepe, rasia, nozia, rasia, nozie (Romek ;) ).... Zespol dopiero wchodzi na obroty, ze mnie siodme poty. Pytam kogos ktora godzina, dopiero 11 czyli 2 godz poszly a ja juz nie moge. Od teraz pamietam blyski, koszulke mam mokra, nogi oblepione w kurzu, kapela przyspiesza, jest mnostwo energii ze sceny i tlumu ktora sie wzajemnie wznieca. Nagle mowia ze polnoc i musza konczyc bo tylko moga do 24tej. Tlum ryknal, szybkie 4 piosnki, wszyscy szaleja na maxa bo wiedza ze juz koniec, siwy dym spod nog. Woklaistka, dlugie wlosy... nogi do samej ziemii, ma cienka koszulke i nie ma biustonosza... skacze na scenie, meskie oczy skacza, meskie nogi skacza i wszystkie inne czlonki.... dobra, schodzimy, zegnamy was i do zobaczenia za rok. Tlum wrzeszczy..... No sorry, ale nie mozemy juz grac a mamy jeszcze piosenek na 6 godz... Tlum ryczy skandujac znana piosenke ktorej nie znam tytulu, 2 min ryczy, 3 minuta, halas rosnie.... 4 minuta... juz fruwaja pierwsze migdaly, jakis jezyk, widze sztuczna szczeke w powietrzu 5 minuta, szyby dzwonia po okolicznych domach, kury wwylatuja z kurnikow dobra, jeszcz ejedna piosenka - 130dB wylatujacych z gardel, szok, szok na maxa.... ostatnia piosenka, do odcinki, piosenka znana ale nie znam tytulu.... koniec, buziaki ze sceny, ledwo dysze, fajek na uspokojenie, piwo ktos znowu przynosi, z czaszki paruje, syczy z uszu... Wloke sie w kierunku ogniska, jeszcze w szoku tej imprezy, dowiaduje sie ze jak ten zlot odbywal sie pod ta wioska na sciernisku (edycja 1-15, ostatnie dwie sa w tym hotelu) to ten zepol gral od 21-6tej rano!!!! Dziwie sie kto to wogole wytrzyma. Nagle z ciemnosci widac 2 zalozycieli zespolu, niosa gitary i impreza dalej leci unplugd. Nikt nie ma sily podniesc dupy z ziemii, tylko spiewamy.. piwko, leniwe rozmowy, smiechy, znowu spiewy i tak do 4tej.... no i jakos krotko po tym oddajemy pole walkowerem... wstyd... slabo mi... brudne nogi w namiocie... zasypiam w ulamku sekundy...
  4. oszczedze Jagnie przeklejania ;) dobra, z nosa kapie mi na klawiature ale jedziemy dalej, poranek po nocy jest ciezki, niewiem czy dudni mi w glowie czy KTMiarze odpalili motury. No wlasnie, co z tymi katemami??? Po co wam takie glosne wydechy?? Juz bardziej za to lubie beemki, oni jacys tacy spokojniejsi.... ale u nich znowu te wahacze.... Spalem jakos dziwnie, chyba na butelce po piwie, jestem polamany jak wahacz w beemce... Wloke sie do sniadaniowni, biore sucha bulke, niczego wiecej nie chce, zuje powoli, zapijam kawa, jakies gadki z ktorych nic nie pamietam. (Blysk w pamieci mam z nocy jeszcze, jak zabraklo piwa i ktos wyciagnal jakies slodkie swinstwo ramazotti, jakis likier, no i to mnie chyba tak sponieiweralo bo przyssalem sie do butelki bo mnie strasznie suszylo). Plac pusty, ludzi gdzies wymiotlo, robimy krotki przeglad motorow. Z motorow same piekielne adwenczery, 2 nawigacje, halogeny, naklejki z calego swiata i... ani jednej rysy na lakierze. Patrze na bak w mojej afryce, na rdze... zero naklejek.... kurde, musze w koncu cos z zyciem zrobic... w tej beemce 300 000km sprawdzam wahacz... Tak se mysle, tyle kilometrow na moturze robic? Przeca gdzie czas na imoprezy, na spotkania z ludzmi, na gadanie i inne pierdoly. Cos podejrzewam ze w tej beemce krecony licznik jest... do przodu... A byly tysz takie i w polskich barwach i z minikuframi a wszytko to wygladalo tak, znyczy jakies 20% bo w sumie bylo 500 motocykli Stwierdzam ze wyposazenie niektorych adwenczerow przewyzsza kosztem moja afryke, mysle czy czasem nie powiesic kartki coby mi smieciarze jej nie wyrzucili... Idziemy do sklepu po maslanke, znaczy wleczemy sie przez wzorowa niemiecka wioske. Wracamy chyba po godzinie, a mialo byc tylko 10 minut piechota... Zerkamy do sali, ale tam dostaje klaustrofobii, w mozgu orkiestra, duszno i niedowidze tych wszystkich fotek. Odwrot na dwor, sloneczko, pifko, znowu pifko i czlowiek odzywa. A jak to na dworze zbieraja sie tam wszyscy struci ze wczoraj. Wiec bylo wesolo i sie lalo z kranow. Jest tez kila ciekawych egzemplarzy. Poczciwy wyrob enersdowski sztuk 3: ale z silnikami cos nie ten teges, rury wydechowe czarne z sadzy. Blizsze ogledziny (okolo 2 godz) stwierdzaja co nastepuje: etezeta pierwsza z przyczepa, silnik z agregatu ze skrzynia biegow nieznanego mi pochodzenia druga etezeta tez w dizlu ale juz bez naczepy skrzynia biegow z...? i odswiezacz do ust pomagajacy przy starcie 3cia zmota dizlowa to juz sztuka sama w sobie, rama i skrzynia z beemki, rezsta z jakiegos agregatu... ta zmota dala mi najwiecje podejrzen. Nawigacja podobna do tych jakich uzywali pod stalingradem i mieli prawdziwe opony na wschod!!!. Szukalem kolesia aby zadac mu kilka konkretnych pytan, czy jedzie na wschod, czy sie tam wybiera, i kiedy. Z iloma kumplami, cz ybeda pojazdy wsparcia, moze ktos piechota pojdzie... Niestety niedowiedzialem sie ;) Gadka sie toczyla, piwka krecily licznik, w sloncu +30 wiec czas szybko przelecial. Popoludniu troche ozdrowialem i poszedlem na prezentacje. 400 osob w sali, cisza, nawet chrzakniecia, wtaczam sie chwijnym krokiem i podtrzymuje sciane. Obraz mam juz wyrazny, widze az na scene... a na scenie rosja, droga kosci czyli to co misie i ja lubia najbardziej. Gosciu z zona na 2 moturach wybrali sie na pojezdke. Zdjecia i historie w pyte, walka z dziurami i bagnami i ... jak to jest na wyjezdzie z Zonami (nie mam ale bylem swadkiem), zadyma na calego w srodku Syberii: "no i po co Ci ten adenczer??? Nie lepiej bylo jechac do bulgarii na plaze??? Nigdzie sie juz nie ruszam, nawet nie probuj mnie przekonywac!!!!". Koles spouscil tylko uszy i odczekal do nbastepnego ranka kiedy Zona pierwsza szukala przejazdu przez bagna ;) Na marginesie doweidzialem sie ze do dnia dzisiejszego sa znane tylko 2 Kobiety ktore same przejechaly po drodze kosci na swoich motorach. Jedna z nich to jego Zona... Nagle brawa na stojaco, ja tez staram trafic dlonia w dlon i mi nawet wychodzi... Tlum wychodzi na dwor, spotykam jeszcze kilku znajomych z IM, piwko, no chodz 5tu si enapic, no chodz tu jeszcze na jedno, no ale ze mna nie wypijesz??? A tymczasem Niemcy juz niesli swoje instrumenty na koncert.... ps. jako ze moj pierwszy post to sie przywitam wiec szczesc boze wszystkim, to ja ksiadz proboszcz z tego pamietnego zlotu ;)
×