Skocz do zawartości

Bartek

Użytkownik
  • Zawartość

    568
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    1

Posty dodane przez Bartek


  1. to może i ja opiszę moje ciuszki po dzisijeszej przygodzie:

    Kurtka - kupiona ze 3 tyg temu rukka z louisa (model ten najprostszy i najtańszy "hipermarketowy") nie wypinana membrana gore itepe.

    Przejechała ze mną kilka mb po suchym asfalcie.

    protektor w rękawie - definitywnie uratował mi łokieć - jest stłuczenie, są jakieś sińce, większych strat - brak..

    na kurtce - widać miejsce gdzie ochraniacze dotykały cordury gdy wybrałem się na przejażdżkę po masie bitumicznej - rozdarć brak, przetarć brak. Tylko haft "cordura" lekko się naruszył - to znak - cordura naprawdę działa.

    Spodnie Cordura - firma MASCOT.

    Generalnie firma nie spotykana - robią głównie ciuchy BHP, ale kiedyś mieli serię ciuszków na moto.

    Spodnie właściwie nie naruszone - nie ma przetarć, rozdarć - nic.

    W spodniach były puste komory na ochraniacze kolanowe - kupilem uniwersalne - segmentowe. teraz wiem że to był dobry wybór. Dość długo chciałem kupić - sztywne ochraniacze (jednak ruuka ma w najnowszych ciuchach wszystkie protektory bardzo plastyczne - wręcz "gumowe" i po dzisiejszym szlifie wiem czemu - uderzyłem "kantem ochraniacza" po czym obróciło mną - dzięki temu że ochraniacz się wyginał - przez całą drogę zapewnił ochronę mojemu kolanu.

    Gdyby nie protektory - kolano by było BARDZO poważnie rozbabrane.

    Buty - Alpinestars z gore

    Buty wysokie - dosyć sztywne (ale nie enduro - raczej typowe turystyki)- na bucie widać jakieś przetarcie, ale nic poważnego.

    Przed wyrzuceniem mnie z siodła - piętą uderzyłem w asfalt a przy lądowaniu - stopa chciała obrócić się nie w tym kierunku co trzeba - wysoki but + sztywność uratowały mi stopę.

    Rękawice Held Touring five

    Kupione tydzień temu (moja żona wyprała mi poprzednie - byłby to świetny pomysł przed sezonem - gdyby nie to że dodała wybielacza do prania)

    Trochę się obawiałem o tą skórę i gąbkowe (a nie sztywne zabezpieczenia).

    Rękawice nie noszą śladów wypadku (ale też nie były szczególnie narażone na zniszczenie - jechałem na nodze i przedramieniu a nie dłoniach.

    Jest tylko jedna uwaga co do tego konkretnego modelu.

    Held wymyślił że w mankiecie rękawic są napy - żeby rękawice spinać razem.

    Mam teraz nanadgarstku pięknego okrągłego siniaka od tej napy - trzeba je wyciąć.

    Kask Airoh - baaaardzo delikatnie przyziemił już gdy się zatrzymywałem..

    śladów niemal brak - głowa cała..


  2. no to czas skrobnąć conieco o moim świetnym dzisiejszym dniu..

    Zaczęło się niewinnie - żona zabrała syna do babci, zostawiając mi nieco wolnego czasu..

    Niemal równocześnie dzwoni kumpel - wsiadaj na moto i lecimy na jakąś krótką trasę.

    Z kumplem jeżdzimy od kilku lat - zrobiliśmy już razem tysiące kilometrów.

    Znamy się od zawsze i rozumiemy bez słów (to tak celem wprowadzenia do akcji ;-) )

    Nim dojechałem do niego -dołącza do nas 3ci kumpel.

    i tak o to pięknego słonecznego dnia - ruszamy w składzie:

    prowadzący: VTX1800 (power cruiser - mastodont - chromy szmery i bajery)

    starający się dostosować do powolniaków - środkowy: ninja ZX9R - pełen szlifierkowy lans - ścigaczowe egeszege esztemeszte

    zamykający: BMW F650GS - z tych co mają jeździć a nie wyglądać (błoto w spray'u nie jest potrzebne)

    Jako że stworzyliśmy dość "kontrowersyjną" grupę - decydujemy o jeździe "przed siebie - ale bez dróg szybkiego ruchu i bez typowego off'u."

    Jazda generalnie szła super - z prowadzącym rozumieliśmy się bez słów, więc płynnie i bez większych przygód dojechaliśmy w pewnej chwili, do drogi która to (świnia) zmieniła się w "dojście do plaży nr 4" zakończone oczywiście zakazem wjazdu.

    Krótki postój - odpalenie gps'a i już wiemy- jesteśmy w białogórze - szybka decyzja - cofamy się do jakiejś kulturalnej drogi i lecimy do Władysławowa - może będą jakieś smaczne rybki albo inne atrakcje..

    No i właściwie teraz nastąpi punkt kulminacyjny - osoby o słabym nerwach (oraz przyjmujące leki uspokajające) proszone są o opuszczenie sali (bądź opuszczenie kilku najbliższych linijek)..

    Wracając do właściwiej akcji.

    Lecimy w ustalonej kolejności.

    Prędkość w okolicach ustawowej dla pojazdów mech. w terenie niezabudowanym (dla tych co prawko dopiero robią - 90km/h).

    Droga skręca łagodnym łukiem w prawo - jako że to zakręt a doprowadzają do niego dłuuuuuugie proste - lekko odsuwam się od osi jezdni -żeby ewentualne auto ścinające zakręt nie ścięło przy okazji mnie..

    z przodu VTX

    za nim ninja (w tym momencie zasłaniająca mi vtx'a)

    wychodzę z łuku - prostuję maszynę z prawidłowym lekkim dodawaniem gazu... dobijam z powrotem do osi jezdni..

    ninja zaczyna gwałtownie hamować i odsłania mi vtx'a..

    a tu..

    o kurwa...

    vtx po gwałtowniejszym przyhamowaniu (abs'y cbs'y sresy - zadziałały) skręca w lewo!!!

    i ładuje się niemal już bokiem centralnie przede mnie..

    (ot tak przyjaciel mój wykombinował - że skrót do Władysławowa tędy jest to szybciej będzie jak sobie skręcimy w lewo)

    Tak więc mamy taki obrazek -

    vtx rozpoczyna manewr skrętu w lewo (prędkość znikoma)

    ninja widząc co się dzieje hamuje ostro i odbija maksymalnie do prawej - bo widzi w lusterku zbliżającego się GS'a

    a GS???

    no cóż - ma za mało czasu i miejsca na mądre posunięcia.

    hebel tylni maks - koło zablokowane, klamka przód - co wciśnięta to mnie tył chce wyprzedzać, więc na tyle na ile prostuję maszynę i staram się utrzymywać tor ślizgu.. (wszelkim dobrym wujkom od rad - "nie powinno się blokować tylnego koła" dziękuję - wiem - do niedawna jeździłem cruiserem w którym tylni hebel jest równie ważny co przedni, więc nie przyzwyczajony jestem..)

    do VTX;a zbliżam się z taką prędkością że już wiem ze muszę w niego przyłożyć - nie kładę maszyny bo boję się że "zetnie" stopę kumplowi z vtx'a, więc w ostatniej chwili zmieniam tor jazdy na tyle żeby nie uderzyć mu w nogi - tylko w tylne koło..

    mastodont kładzie się na prawo, GS opiera się o jego zderzak i przejeżdżają sobie (na boku) po asfalcie jakieś 5m. Jako że kierownik armaturki prędkość miał niemal zerową to go siła odśrodkowa zrzuca z moto..

    a ja??? - cóż...

    prędkość miałem jeszcze "mocno niezerową" . Motocykl uderza w VTX;a i razem suną w lewo a ja kontynuują moją podróż na wprost..

    Przyziemienie mam twarde - telemarku nie było..

    Sunę jeszcze chwilę po asflacie i mam tylko jedną myśl -

    Czy auto które wyprzedziliśmy jakieś 2 minuty temu - zdąży wyhamować.

    Zanim pozbierałem się z głeby - oglądam sobie ciekawe iluminacje przed oczami..

    ni to muszki ni robaki.. ot świetliste punkty..

    ale gwiazdy to na pewno nie były - za szybko się poruszały..

    No więc tak - sprawdzam na leżąco czy wszystkie kończyny są -

    ręce widzę na prawidłowym miejscu - to już nie jest najgorzej..

    Mocno obawiam się o stan prawej nogi która momentalnie powiadomiła mnie (bólowym esemesem) że nie godzi się na lądowania na prawej stronie ciała.

    a jesli już muszę - to napewno nie na asfalt..

    i nie po wykonaniu efektownych ewolucji w powietrzu..

    z pomocą kumpla od ninji - wstaję na nogi - prawa coś nie domaga, ale mogę chodzić - mam czucie we wszystkich kończynach..

    karma czuwa..

    (żeby ktoś nie pomyślał że w domu na mnie karma dla psa czekała - chodzi o taką paranormalną karmę ;-) )

    Kierownik od VTX;a siedzi na poboczu - kiero ninj'y odprowadza mojego motka - który bardzo elegancko położył się na VTXie (chyba chciał się przytulić czy coś - jakiś brak poczucia bliskości).

    Do podniesienia z asfaltu VTX;a potrzebujemy 2 osób - ale dajemy radę.

    motki na pobocze, zatrzymującym się puszkom - dziękujemy za chęć pomocy, zbieramy części i dochodzimy do siebie..

    Straty:

    Zacznijmy od VTX'a:

    Kiero cośtam marudzi na prawe ramię - pobieżna obserwacja - spadając z motocykla poleciał na ramię - kurtka halvarssona z ochraniaczami ustrzegła go od poważniejszego urazu. Ma tylko jakieś zadrapanie.

    Moto: tylni błotnik, tylne hokeje, kierunkowskaz, gmole, wydechy, do sprawdzenia wał kardana (pobieżne przeliczenie daje straty na jakieś 10tys zł!)

    GS: BMW gniostaniełamiotsa - twarda sztuka (tylko ta potrzeba przytulenia się do innego motka ;-/ )

    Kierunkowskaz przedni prawy.

    klamka hamulca przedniego.

    rys i ubytków kilku dziesiętnych mm materiału na gmolach nie liczę.

    kiero: noga boli jak sam "syn kobiety lekkich obyczajów (zwanej w moich okolicach kobietą z genetycznie wbudowanym zakładem pracy)"

    na prawej pięcie stanąć nie mogę - prawe kolano nie chce działać jak należy - ale po prześwietleniu uznali że raczej nic poważnego się nie stało i będzie w porządku - "a jak nie to pójdzie Pan do poradni to panu pomogą".

    Wnioski tej mega przydługiej historii

    wniosków jest kilka ale zacznę od najważniejszego:

    zjebałem..

    rutyna, przyzwyczajenie do stałej jazdy, nie do końca opanowana maszyna, brak czujności - mimo nie do końca dobrej widoczności..

    kierownik VTX;a nie pomyślał że mogę się nie wyrobić - nie brał pod uwagę że mogę go nie widzieć

    Dlatego ZAWSZE należy mieć ograniczone zaufanie

    i ZAWSZE należy myśleć o tych co dookoła nas..

    Po rozmowie ze znajomym policjantem - gdyby nie to że to kolega - mógłbym się sądzić i wygrałbym sprawę - podczas manewru skręcania nie upewnienie się czy nie jest się wyprzedzanym jest uznawane za bezpośrednią przyczynę kolizji.

    Pośrednią przyczyną jest wtedy wyprzedzanie i kierowca wyprzedzający otrzymuje mandat karny za takie wykroczenie.

    W tym przypadku poczuwam się do winy (no i straty sa takie że lepiej żeby z mojego OC to poszło)

    Na samiuteńkim końcu najważniejsza sprawa:

    Bez wnikania w szczegóły i opisy:

    CYKLI: Dziękuję !!!

    kup chłopie kufry na przód - bo wszystkie browary które jestem Ci teraz winien - nie zmieszczą się do tych co już masz..


  3. chyba juz czas podsumowań.

    Poprzedni weekend zakończył się śmiercią 9ciu motocyklistów.

    w tej bardzo smutnej statystyce tym razem brawura wygrała z nieuwagą puszkarzy.

    5ciu "niedostosowanie prędkości do warunków drogowych"

    4rech z winy puszkarzy

    tak prewencyjnie piszę - może komuś da to do myślenia na tyle by zwolnic przed skrzyżowaniem, przyhamować przed ślepym zakrętem, zrezygnować z wyprzedzania na skrzyżowaniu, czy pruć 140-150 po terenie zabudowanym..

    Jeden z moich kumpli z cruiser3miasto dzisiaj ma operację - może będzie jeszcze ruszał nadgarstkiem..

    sezon już na bank zakończył..

    puszkarz wymusił..

    heh..

    • Like 2
×