Skocz do zawartości

Jagna

Użytkownik
  • Zawartość

    854
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    19

Posty dodane przez Jagna


  1. To jedziemy dalej :lol:

    Sewilla przy 40 stopniach trochę nas wykończyła.

    Następny dzień: szatański plan: nie robić nic do południa. Leżeć w cieniu , moczyć się w basenie (a co, nawet basen mieliśmy!) a wszystko przy dochodzących z oddali odgłosach hiszpańskiej sjesty... I nikogo oprócz kóz w promieniu 0,5 km...To jest życie...

    IMG_4982.JPG

    Jednak po południu jak magnes przyciągnął nas GS i ruszyliśmy w tzw. drogi gminne dookoła Rondy. Czyli wszystkie zaznaczone jako widokowe. I tu górą wrzesień: momentami czuliśmy się, jakbyśmy byli sami na bożym świecie :lol: Wszędzie idealny asfalt i ciut bocznych, górskich szutrów:

    IMG_5314.JPG

    Piękna droga 369 z Rondy do San Roque:

    IMG_5022.JPG

    Zjeżdżamy w Park Narodowy Sierra de Granzalema. Las! Cień! Zielono! W końcu nieco chłodniej, i ciągle ani żywej duszy. Za to trwa zbiór korka, i wszędzie przy drodze leżą hałdy kory korkowców. Kawałek oczywiście wzięty na pamiątkę :)

    IMG_5009.JPG

    IMG_5013.JPG

    Po wieczór zajeżdżamy do Rondy, gdzie właśnie trwa jakiś festiwal, i ilość turystów nieco przekracza nasze możliwości. Ale miasto trzeba zaliczyć, bo to najważniejsza i najstarsza arena do corridy w Hiszpanii oraz słynny most Puento Nuevo. Dziś tylko zwiedzanie corridy, postanawiamy podjechać później jeszcze raz, żeby się nie przeciskać przez roztańczony tłum na ulicy

    IMG_5041.JPG

    Wracamy wieczorem naokoło przez Benaojan, wysokie góry zasłaniają słońce i nawet... jakby... trochę... chłodnawo? Czyżby temperatura spadła do znośnych 35 stopni? Ja tradycyjnie w koszulce na ramiączkach i klapeczkach (jak się kiedyś wypier... to będzie ;) , Przemek tradycyjnie (jako tzw. świński blondyn) długie nogawki i długi rękaw.

    Czas pozwiedzać lokalne bary :( Montejaque nie leży na trasie turystycznej, więc nie ma co liczyć na angielski, a nas hiszpański ogranicza się do Hola oraz Gracias... Z piwem problemu nie ma, ale jedzenie... Menu równie dobrze mogłoby być po chińsku :? Wybieramy knajpę polecaną przez naszą gospodynię i najbardziej hiszpańskie danie, czyli tapas - po prostu przekąski. Talerzyk po 1 E. Istna ruletka - nie mamy pojęcia, co się trafi. A spis tapas liczy sobie kilkadziesiąt pozycji! postanawiamy próbować wszystkiego po kolei, w końcu wybredni nie jesteśmy. Nasz sprytny plan następnego dnia runął w gruzach, po menu okazało się być zmieniane codziennie... No to metodą na chybił - trafił. Wybrałam trzy kompletnie różne tapas. I dostałam trzy talerzyki krewetek. Ale każde inne :D Jak dobrze, że ja lubię krewetki...

    Z knajpami mamy jeszcze jeden mały problem. Nasze słowiańsko-germańskie dusze domagają się jasnego określenia, kiedy co jest otwarte. A tu wychodzi na to, że jest otwarte, jak się właścicielowi chce. Albo nie chce :beer: Ale przynajmniej nikogo nie dziwi, że się na piwo przyjechało motocyklem :) Tyle, że P. zostawia moto dwa zakręty niżej niż zwykle :oops:

    Następnego dnia rano stwierdzamy, że nigdy nie byliśmy w GB, to chociaż na Gibraltar pojedziemy :lol:

    Żeby nie jechać tą samą drogą co dzień wcześniej, jedziemy trochę górkami do Marbelli i dalej wybrzeżem.

    IMG_5060.JPG

    Marbella i dalej wzdłuż wybrzeża to chyba najbardziej snobistyczna część Costa del Sol, więc zdjęcia rezydencji i hoteli sobie darowaliśmy :lol:

    Słynna skała Gibraltaru widoczna z daleka:

    IMG_5069.JPG

    Jedziemy na koniuszek Europy, żeby popatrzeć z bliska na Afrykę. Przez cieśninę wieje tak, że urywa głowę i mimo prawie 40 stopni ubieramy polary. Zadziwia trochę meczet. Do tego wszędobylskie napisy arabskimi robaczkami i się człowiek zastanawia, czy jeszcze jest w Europie.

    GS na tle mewy, tankowca i Afryki:

    IMG_5085.JPG

    Trzeba wjechać na tę jedną, jedyną górkę, jaką tu mają...

    Płaci się jakieś straszne pieniądze, ale w tym zwiedzanie jaskiń, twierdzy itp. itd. drogi fajne, takie, jak GSy lubią najbardziej :) No i jedyne małpy w Europie, oczywiście też na tle tankowców i Afryki. To w dole to Gibraltar.

    IMG_5119.JPG

    No i długo będę jeszcze słyszeć uprzejmą odpowiedz każdego Giblartarczyka, ze wspaniałym, angielskim akcentem: "certainly, madam". A sama muszę sobie cały czas powtarzać: R, L, R, bo inaczej mi jakiś Giblaltal wychodzi :?

    Wracamy jak zwykle nieco naokoło, przez Tarifę, chyba najbardziej wysunięty na południe kawałek Hiszpanii. Zajeżdżamy na plaże, moczymy ciała w Atlantyku (żeby nie było, że nie), dokonujemy ekwilibrystyki, żeby piasek z plaży wytrząsnąć z kasków, rzut oka na port i promy do Afryki (to innym razem) i wracamy.

    I jeszcze pamiątkowe zdjęcia z Afryką:

    IMG_5163.JPG

    Wracamy oczywiście przez bar z tapas ;) Tym razem coś jakby rosół z małżami ;) Na szczęscie małże też lubię.

    Dziś mamy gościa w domku. Mam nadzieję, że okaże się kulturalny i będzie cicho nocą, bo wyprosić się nie da. P. twierdzi, że wyłapie nam wszystkie pająki. W każdym razie rano nie ma ani gościa, ani pająków..

    IMG_5171.JPG


  2. Przy okazji opisu wakacji w Danii tak połechtaliście moją próżność, że będę się chwalić dalej :lol:

    A więc moja (jak dotąd) najbardziej udana (i ostatnia :( ) wyprawa wakacyjna: wrzesień 2009: ANDALUZJA

    Chociaż co roku w planach była północ (nawet mapy i przewodniki pokupowane), to jak zwykle wygrało ciepło. Ale ponieważ w 2008 w lipcu prawie się w Grecji roztopiliśmy, padło na wrzesień. Poza tym taniej, mniej turystów, no dłuższe wakacje.

    Nocleg wyszukany i klepnięty już w lipcu, jak zwykle przez http://www.fewo-direct.de. Jak zobaczyłam fotkę tego domu z kamienia, to już wiedziałam: tylko tam i koniec.

    IMG_5181.JPG

    Mina zrzedła, jak GPS pokazał odległość od domu: 3002 km. Ale co tam! My nie damy rady?

    3000 to akurat 3 dni x 1000 km. Po autostradach to naprawdę nie problem. Noclegi po drodze w F1 (30 E/pokój) w Mulhouse oraz Barcelonie. Do Miluzy docieramy po 7 godz. (GS lubią niemieckie autobany :lol: ).

    Mała dygresja o Francji. Wszyscy wiedzą, że Francuzi zasadniczo inne języki mają w głębokim poważaniu. Ale żeby recepcjonista w hotelu??? Moja konwersacja z nim wyglądała mniej więcej tak:

    - "Excuse me, what time do you start with breakfast?"

    - !@#$ (coś po francusku)

    - Sorry, I don't speak French at all...

    - !@#$

    zaraz, zaraz jesteśmy w Alzacji, tu podobno sami Niemcy mieszkają, więc raz jeszcze:

    - Welche Uhr kann ich das Frühstück bekommen?

    - !@#$

    jezu... w końcu z ulotki w pokoju dowiedziałam się, że od 7 rano... Ciekawe co by było, gdyby nie wcześniejsza rezerwacja i płatność kartą przez internet. Mam wątpliwości, czy udałoby mi się wynająć pokój...

    Na następny dzień rano ciąg dalszy francuskich kłopotów. GS jedzie na oparach, byle do najbliższej stacji - jeszcze w Miluzie. Ale mamy niedzielę, kraj pobożny :lol: stacje zamknięte. Działają tylko te samoobsługowe. Dobra nasza, w sumie mamy 4 karty (gotówki nie przyjmują), damy radę. Na czwartej z kolei stacji zdajemy sobie sprawę, że rady jednak nie damy. Po pierwsze , karty tylko z czipem. Po drugie, automat najpierw sprawdza, czy na karcie jest wystarczająca ilość pieniędzy. A z Polską jakoś połączyć się nie może... Poza tym, jak można sprawdzić, czy na karcie kredytowej są pieniądze, skoro ona jest kredytowa, a nie płatnicza??? Problem robi się poważny, bo GS w zasadzie nie ma już na czym jechać, a najbliższe normalne (czynne) stacje na autostradzie...

    W końcu wybieram najsympatyczniej wyglądającą starszą panią i... bingo! Pani należy do mniejszości niemieckiej i rozumie język Goethego! Robimy interes - my pani gotówkę do łapki, pani nas tankuje swoją kartą. Wio na autobanę!

    Do Barcelony jedziemy trochę dłużej, bo korki wzdłuż wybrzeży Francji - koniec wakacji. W Barcelonie czuć w końcu wakacjami, jest 36 stopni, czyli to , co Jagienki lubią najbardziej :lol:

    Początek Hiszpanii jeszcze znośny temperaturowo (Pireneje) a później tylko gorzej. Ale buzia się uśmiecha, widoczki coraz piękniejsze. Nasza wymarzona chatka stoi w maciupeńkiej wiosce hen w górach: Montejaque. Na rynku czeka właścicielka domu (Niemka) i prowadzi nas w górę. Powoli rozumiemy, dlaczego tak intensywnie pytała się, czy jeździmy enduro :? Na nasze pytanie, czy pod dom da się dojechać, odpowiedz brzmiała: "My carpenter did it last year with his bike". Tyle, że musiała to być jakaś 125 :shock:. Drogi o szerokości w porywach do 120 cm, nachylenie jakieś 20% i do tego zakręty ponad 90 stopni. Przemek dojechał (niektóre zakręty na 3 razy) jakieś 100 m od bramy. A na następny dzień rano stwierdził "jak ja to k.. zdołałem zrobić?" Zdjęcia jak zwykle tego nie oddają, za tymi drzwiami zielonymi zaczynał się nasz ogród.

    IMG_5178.JPG

    Za to jak już siedliśmy na tarasie, i zobaczyliśmy Montejaque z góry... miłość od pierwszego ujrzenia :)

    IMG_4845.JPG

    Następny dzień usiłujemy trochę odpocząć od GSa (w końcu mamy w tyłkach 3 kkm), idziemy na zwiady na dół, do wsi. Już w pierwszym sklepiku pokazują nas palcami i gadają coś w stylu "dos polacos con moto" i podtykają najlepsze pomarańcze :) Po południu nie wytrzymujemy i w drogę. Jesteśmy w regionie, gdzie królują tzw. białe miasta. Najpiękniejsza wydała się nam Zahara:

    IMG_4962.JPG

    A wieczorem winko i piękne widoki. Ranki za to trochę dziwne, jesteśmy już za południkiem zero i słońce wstaje po 8 rano!

    IMG_5261.JPG>

    Następny dzień poświęcamy na Sewillę. Wyjeżdżamy rano i po przejechaniu kilku km jakoś chłodno się robi. Hmm dziwnie... Może to ze zmęczenia... W Sewilli już ok. , termometry pokazują 40-41 stopni. W sam raz na zwiedzane!

    Sewilla to przede wszystkim katedra z przebudowanego meczetu:

    IMG_4863.JPG

    oraz rezydencja/twierdza, czyli Alkazar (z czasów, gdy tą częścią Hiszpanii rządzili Maurowie, czyli Arabowie):

    IMG_4911.JPG

    Alkazar w Sewilli to pałac królewski, którego początki sięgają XI w., kiedy rezydowali tutaj przedstawiciele kalifatu kordobańskiego, rozbudowany w latach 1350-69 przez Piotra I Okrutnego w stylu mudejar. Późniejsi królowie kontynuowali rozbudowę, przystosowując rezydencję do własnych potrzeb. Tutaj podejmowano decyzje o wysłaniu ekspedycji, m.in. Ferdynanda Magellana, tutaj Krzysztof Kolumb został przyjęty przez Izabelę Kastylijską i Ferdynanda Aragońskiego po podróży do Ameryki. Budowla zawiera wiele sal, patios i ogrodów. Bogactwo ornamentyki, dekoracji ceramicznych i komnat sprawia, że Sewilski alkazar zalicza się do najwspanialszych kompleksów pałacowych w Hiszpanii (Wikipedia ;) ) I to wszystko wyrzeźbione w wapieniu....

    A to dawna dzielnica żydowska (Barrio de Santa Cruz)

    IMG_4927.JPG

    spodobała nam się też prywatna rezydencja Casa de Pilatos, ten sam styl mudejar (czytaj mudehar)

    IMG_4929.JPG

    wracamy z Sewilli trochę naokoło, żeby więcej białych miast zobaczyć:

    IMG_4953.JPG

    Pisać dalej? Bo ja tak dłuuugo mogę :)


  3. W artykule piszesz o kosztach wyjazdu dla dwóch osób i faktycznie były takie niskie, czy pod pubiczkę pisałaś... :?: :lol:

    Były takie. Ale to był 2005...

    Po prostu nocleg wyszedł nam jak za darmo, 140 euro/4 osoby/tydzień. Takie duńskie last minute :lol:

    Zresztą od tego wyjazdu prawie zawsze wynajmowaliśmy domek/mieszkanie przez niemiecką stronę http://www.fewo-direct.de. Można znaleźć tanio, zawsze jest wyposażona kuchnia, więc koszty restauracji odpadają. Dwa ostatnie wyjazdy (Lizbona i Andaluzja) znaleźliśmy super miejsca po 200 e/tydzień. Tylko musi być to takie miejsce, żeby przez tydzień było gdzie jeździć dookoła. Ja nie usiedzę :lol:

    Na przyszły sezon powoli szukam czegoś na Korsyce. Podobno fantastyczne drogi dla motocykli. Więc trzeba sprawdzić organoleptycznie :lol:

    A to mój ulubiony kawałek Jutlandii (klif Bovbjerg):

    IMG_b0162%20klif%20Bovbjerg.JPG"


  4. Pawel, wielkie dzięki, oto mi się rozchodziło :lol: .

    Jest szansa , że GS się jutro "popasie" na prostowniku.

    Gniazdo mam, ale nie od Ursusa, tylko takie fachowe z Louisa - całe 3,5 ojro. Tylko jak to połączyć? Musze pomęczyć znajomych elektroników, bo na wiosnę trzeba jakoś Garmina ładować w trasie, a w R1150GS gniazda nie było, więc był podpięty "na sztywno". Tu gniazdo jest, więc grzech nie korzystać :lol:


  5. Kto wie, gdzie znajdują się "śrubki" przez które można ładować aku w GS 2-spark? Czas chyba najwyższy na podładowanie, a ja przeryłam całe forum i nie mogę znaleźć info na ten temat. Wiem, ze mogę ładować też przez tzw gniazdo zapalniczki, kupiłam nawet wtyczkę , tylko jeszcze muszę znaleźć kogoś, kto będzie wiedział jak tę wtyczkę podłączyć do kabli prostownika.

    Foto mile widziane, proszę pamiętać o płci ładującego :lol:


  6. Świetną kawę z ekspresu ciśnieniowego serwują w barze na Wydziale Budownictwa Uniw. Zielonog. Cena ok. Jagienka świadkiem, że wystarczyło mi drobnych, na dwie cafe latte. :) :drinkbeer:

    :D :) :)

    Następnym razem przyjedź kiedy nie mam zajęć, to w porządnej cafe usiądziemy i może nawet w filiżankach dostaniemy :?


  7. Agat - spokojnie :lol: Ja jestem tu cały czas, jeszcze zdążymy :) Jak jedziesz z ZG do Żar, to w zasadzie przejeżdżasz koło mnie, więc tylko daj hasło i się umówimy, zrobimy damską nasiadówę garażową :) , albo bardziej elegancko w jakiejś kafejce ;)

    Leff - jak nie dasz rady po 16, to możemy się spotkać na "szybkiej" kawie nieco wcześniej - mam w pracy dwie przerwy po 40 min. Zawsze coś, choć zdecydowanie za mało, żeby porządnie obgadać nasze "ślicznotki". Gdyby było choć > 5-7 stopni, to może też bym wyjechała z garażu dwukołowo? Ale dziś było -2 :evil:


  8. No takiej okazji nie można przegapić :beer: . 3 listopad to środa, ja pracuję do 16.45. Więc jak najbardziej można się wieczorkiem umówić, albo na mieście, albo w moim garażu (ekspress do kawy też mam obok w domu :lol: ) jeśli macie ochotę popatrzeć na moje moto. Ja dokładnie mieszkam pod ZG (200m od drogi na Żary zresztą). Jakie godziny Wam pasują?


  9. brakuje mi troszkę damskiego towarzystwa....szczególnie kiedy ma się ochotę jechać na kawkę z ciasteczkiem...oczywiście na naszych czarnulkach.

    Oj znam ten ból. Jakoś dużo kobiet robi prawko... i na tym koniec. Ale z facetami też się da ;) Chociaż jak niedawno jeździłyśmy we trzy damskie sztuki to fajnie było popatrzeć na reakcje niektórych (czytaj: męskich) osobników ;)


  10. Właśnie przetestowałam zakupioną wczoraj bieliznę termoaktywną

    Ja właśnie też.

    to była jedyna rzecz jaką miałam pod kurtką

    I to też :D I było mi ciepło aż do nastania ciemności, kiedy trzeba było dorzucić cienki polar.

    Polecam: http://www.e-horyzont.pl/koszulka-crystal-powder-halfzip-women_45661t.html

    Jak dla mnie najfajniejsze jest to, że jest to b.cienkie i nie krępuje ruchów. Czekam jeszcze na zamówione getry i żadna temperatura nie będzie straszna :D

    Co do butów: Daytona. Fakt, że kosztują straszne pieniądze, ale mnie przekonały Daytony mojego męża, które po ok. 8 latach eksploatacji były bez zarzutu i nie przemokły nigdy, nawet po kilku godzinach jazdy w deszczu. Swoje testuję dopiero 2 miesiąc. Czasem udaje się je dostać w jakiś obniżkach w niemieckich sklepach...


  11. Mam pytanie dot. obniżanej kanapy. Są takie akcesoryjne (Touratech, Wunderlich) o niebotycznych cenach. Na ebayu niemieckim sporo jest takich"Original BMW". A ja mam wątpliwości - czy nowy, fabrycznie obniżony miał inną kanapę? Czy tylko obniżone zawieszenie? Kotś wie? Bo niektórzy piszą "kanapa niska, 780 mm" , czyli dla nich ta normalna jest niska. Nie chciałabym sprowadzić sobie przez pomyłkę drugiej takiej samej jak już mam :?


  12. Wracam do tematu z powodu nabycia eFki :D niestety nie obniżonej.

    Będę wdzięczna za porady jak mogę (i za ile mniej więcej) ją obniżyć.

    Pierwsze to oczywiście siedzenie, ale co można zrobić z zawieszeniem?

    Jeździć się na niej da, ale chciałabym poczuć się nieco bardziej pewnie , tudzież komfortowo. Przepychanie moto do tyłu na paluszkach wygląda przekomicznie :?

×