Skocz do zawartości

Piotreo

Użytkownik
  • Zawartość

    1 421
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    10

Zawartość dodana przez Piotreo

  1. Piotreo

    [S] kolejny twin - full wypas, tanio, bez ABS

    Arturo, Co to za szyba? Wiesz może? Wysłano na Berdyczów...
  2. Piotreo

    [S] WYPRZ: camping szpej, różne

    Dzięki Łaskawco Podeślij dane do wysyłki na pw.
  3. Piotreo

    [S] WYPRZ: camping szpej, różne

    Łup! Kuchenka i podstawka aktualne
  4. Piotreo

    [S] WYPRZ: camping szpej, różne

    Po konsultacji z Karsonem okazało się, bierze kartusz. Także DO WZIĘCIA : - kuchenka turystyczna, - podstawka Optimus (nie pasuje do kuchenki ! kompatybilna do zakręcanych kartuszy typu EN417, Optimus, Primus, Kovea, Coleman itp.) Szpilki i kanister - REZERWACJA dla Mario6na9 Wysłano na Berdyczów...
  5. Piotreo

    [S] WYPRZ: camping szpej, różne

    Będziesz u Zwierza? Jak nie, to wyślę CI dane do przelewu, a zwrotnie wyślij do wysyłki. Za paczkę trza liczyć 15 zł.
  6. Piotreo

    Świąteczne pozdrowienia

    Cześć Wysłano na Berdyczów...
  7. Piotreo

    Nowy na forum

    Grochów pozdrawia Wysłano na Berdyczów...
  8. Piotreo

    Nowy na forum

    Cześć WT czyli jakaś Praga ... Ziom, znaczy się? Wysłano na Berdyczów...
  9. Piotreo

    Witojcie. Pozdro z Zakopanego

    Cześć Wysłano na Berdyczów...
  10. Piotreo

    Witam Szanowne Grono !

    Karson ! Witaj Chłopie. Bałem się że po zgonie w Warce nie dojechałeś do domu... Miło Cię tu powitać.
  11. Piotreo

    Kącik szperacza

    Bierz, skrzynka wódki wejdzie
  12. Piotreo

    Sprzedam BMW F650 GS DAKAR 2001

    U mnie oki wszystko (tzn. w Tapa się otwiera i galeria też jest) Btw. Fajna maszynka, na co zmieniasz ? Wysłano na Berdyczów...
  13. Piotreo

    Pozdrowienia z Trójmiasta

    Cześć
  14. Piotreo

    Chcę tam wrócić!!

    No takowe posiadam azaliż Wysłano na Berdyczów...
  15. Piotreo

    Chcę tam wrócić!!

    Piknie Tak btw. Troliku - co masz za sakiewki? Wolfmann czy 21 brothers?
  16. Piotreo

    Прогулка po Gruzji...

    PODSUMOWANIE Jak już wcześniej wspominałem, chciałem napisać parę podsumowujących zdań o wyjeździe. Trochę dla innych, ale też trochę dla siebe – zebrać wszystko w jednym miejscu i być może wrócić do tego za jakiś czas, przed kolejną wyprawą. Gruzja – czy warto? Oczywiście – warto, a nawet trzeba. Przepiękne górskie krajobrazy, surowa przyroda i naprawdę mili ludzie. Trzeba mieć tylko na uwadze azjatycki styl jazdy gruzinów. Można wybrać się na off, ale również na normalną, asfaltową trasę. W czasie mojej wyprawy była grupa osób, która śmigała w 99% na asfaltach. Informacje o głównych atrakcjach znajdziecie w netach. Wydaje mi się, że na Gruzję trzeba optymalnie 10-14 dni. Jak dojechać? Na 3 sposoby: na moto naokoło przez Turcję, lub promem z Odessy do Batumi, cena od 250 USD. Można przylecieć do Gruzji i wypożyczyć motocykl na miejscu (cena od ok. 90 EUR/doba)np. Tu : http://caucasusenduro.com/page/41/rent-moto Można też zlecić transport motocykla do Gruzji/powrót (cena 800-900 USD). Trzeba pamiętać jednak o ewentualnych dodatkowych kosztach dojazdu po motocykl i z powrotem. Ważne szczególnie jeśli mieszkasz z dala od dużych aglomeracji lub nie jesteś na trasie przejazdu pojazdu z motocyklami. Jaki sposób wybrać? Oczywiście wszystko zależy od budżetu, czasu na wyprawę, chęci ale też i towarzystwa. Ja akurat jechałem sam, trafiłem do dużej, kilkunastoosobowej grupy. Ma to swoje plusy i minusy (dla mnie chyba więcej minusów) – niby człowiek się nie nudzi ale z drugiej strony tempo jazdy jest bardzo różne. Przerwa na papierosa, siku, kupę, kawę lub naprawę moto to norma. Jeszcze jedna sprawa, która mi przeszkadzała w trakcie wyjazdu w takiej grupie „ad hoc” – brak ustalonego planu podróży. Niby na tym to wszystko polegało, ale ostatecznie ton i kierunek nadawały mniejsze „podgrupy”. Jeździliśmy tam, gdzie chcieli Ci co krzyczeli najgłośniej Jednak najlepiej jeździło mi się na 2 motocykle z Tomkiem. Nie skarżę się, po prostu zwracam uwagę na niuanse takiego podróżowania. Następnym razem będę celował w grupy 3-5 osobowe max. Kasa Misu, kasa... O kosztach transportu motocykla wspominałem. Do tego należy dodać ewentualny przelot do Gruzji i z powrotem. W zależności od ilości dni do wylotu przelot w wysokości 300/400 pln w jedną stronę. Okazjonalnie można kupić bilety taniej. https://zyciewnamiocie.pl/jak-dostac-sie-do-gruzji-loty-i-prom/ Do tego należy doliczyć koszty ubezpieczenia motocykla (strachowka) ok. 40 zł/miesiąc. Wiza nie jest wymagana. Niezależnie od tego sugeruję (po własnych doświadczeniach) zakup indywidualnego ubezpieczenia na wyjazd. Zwróćcie uwagę na wysokie sumy kosztów leczenia szpitalnego, cena ubezpieczenia w okolicach 150-200 zł na 3 tygodnie. Koszty życia w Gruzji są niższe lub porównywalne do naszych. Nocleg w dobrej jakości hotelu kosztuje 50-100 zł od osoby. Oczywiście można taniej, ale ze standardem bywa różnie. Jedzenie generalnie tańsze, posiłki w restauracjach taniej niż u nas lub podobnie (oczywiście zależy od miejsca, ilości turystów itp.). Śniadanie w małej knajpce przy drodze w okolicach 10-15 GEL (ok 20-22 zł). Piwo najczęściej 3 GEL (ok 5 zł). Paliwo taniej niż w Polsce (ok 4,5 zł). Na co jeszcze zwrócić uwagę? Ja np. żałuję, że wziąłem namiot. Wyjazd niewiele ucierpiałby z atrakcyjności, a motocykl miałbym dużo lżejszy (szczególnie przydatne przy jeździe offem lub jeździe singlem). Baza noclegowa w Gruzji nie jest wysokich lotów, ale nie ma problemów z dostępnością. Spanie można znaleźć praktycznie w każdej osadzie ludzkiej, a poszukiwanie takiego noclegu to też element przygody. Można ewentualnie wziąć śpiwór i lekką matę. Także kwestia pakowania – u mnie do poprawki. Policji w Gruzji pełno. W mundurach i pewnie po cywilu też. Widać że mocno zainwestowali w bezpieczeństwo. W wielu małych, zapadłych osadach stoją nowe, kontenerowe posterunki policji. Ichniejsi policjanci noszą kamery i nagrywają interwencje (także inne metody perswazji odpadają... ). Plus jest taki, że czujecie się na miejscu bardzo bezpiecznie. To chyba na tyle... Jedźcie do Gruzji, zanim całkowicie się skomercjalizuje, co przy tej ilości turystów pewnie dość szybko nastąpi Uff... To już jest koniec. Nie ma już nic ...
  17. Piotreo

    pomoc w zakupie....

    Jacku Jotu sprzedaje swój sprzęt - pewny, forumowy i godny zaufania. Zajrzyj do działu sprzedam. I nie sugeruj się stanem licznika - każdą wartość można wstawić przy sprzedaży moto w obecnych czasach. A u Jacka przynajmniej nie masz lipy... Wysłano na Berdyczów...
  18. Piotreo

    Прогулка po Gruzji...

    Tak, jak wspomniałem ruszyliśmy rano z Aspindzy do Batumi naokoło przez Kutaisi. Droga, jak to droga - owszem piękna, ale warunki do jazdy słabe. Znaczy gruzińskie. Około 13 dotarliśmy do Kutaisi. Ponieważ nasza trasa przebiegała obok hotelu-bazy zdecydowaliśmy się "zrzucić" trochę klamotów. Bez sakw i namiotu, to była zupełnie inna jazda. Droga w stronę Batumi mijała spokojnie. Po trasie mieliśmy jakieś przerwy techniczne na picie i przekąski: W końcu w okolicach 16 docieramy do Batumi. Jedziemy do wybranej miejscówki. Gorąco, spoceni a my kluczymy po mieście w poszukiwaniu naszego hotelu. Docieramy na miejsce. Tutaj ZONK - nie ma miejsc Niewiele myśląc przy pomocy booking.com rezerwuję miejsce w najbliższym hotelu. Po przebiciu się przez uliczny ruch i dojechaniu na miejsce, szczęka trochę Nam opadła Musicie wiedzieć, że była to "dzielnica handlowa" (bazarowa, czy jeden ch...). Syf naokoło niemiłosierny. Droga dziurawa, szutrowo-kamienista. Zaparkowaliśmy na "parkingu hotelowym" i poszliśmy się zalogować. Kąpiel, tzw. ogarnięcie i poszliśmy na miasto. Tomek koniecznie chciał zamoczyć cohones w Morzu Czarnym. Ja cierpliwie czekałem. Jakieś zwiedzanko, fotki - te sprawy... Generalnie miasto ładne, ale pełne kontrastów. Obok wyszukanej architektury pustostany i syfilis jak nie przymierzając w Afryce. W tzw. międzyczasie łokieć zaczynał doskwierać mi coraz bardziej. Zsiniał i spuchł "jak bania". Niewiele myśląc zdecydowałem się zadzwonić do swojego ubezpieczyciela. Krótka rozmowa i odzwonili (żeby nie naciągać mnie na koszty). Skierowali mnie do "American Medical Center" . Potem okazało się, że to biuro 5x5 m2 z jedną panią doktor (akurat bardzo ogarniętą). Wypełniłem jakieś kwitki i pojechaliśmy razem do szpitala. Na miejscu prześwietlenie i jasna diagnoza "w gips". Kurcze - kłębek myśli w głowie... Co z motocyklem? Jak wrócić? Kiedy? Kto mi pomoże? Kobieta, która mnie oprowadzała (była pani doktor) dała namiary na firmę transportową. Powiedziała, że sprawa jest poważna i trzeba łapę włożyć w gips. Cóż, nie było co walczyć "z wiatrakami" - poddałem się. Na szczęście (potem okaże się dlaczego) założyli mi usztywnienie - taką rynienkę na rękę. Późnym wieczorem wróciłem do hotelu. Głodny wybrałem się po okolicy coś przekąsić. Akurat trafiłem na kebabownię gruzińską, która właśnie zamykali. Kiedy właściciel zobaczył mnie w gipsie bez gadania sprzedał mi kebeb i piffko. Oprócz tego wyniósł mi przed sklep krzesełko, abym mógł spocząć. Szacun naprawdę. Poranek następnego dnia spędziłem na telefonowaniu celem organizacji transportu dla moto. Zadzwoniłem do ubezpieczyciela (AXA) - niestety nie obejmował tego zakres ubezpieczenia. Zadzwoniłem do PZU w Gruzji - niestety AC i Assistance nie działa. Zadzwoniłem do firmy transportowej (przy pomocy gościa z recepcji hotelowej), niestety mimo wielu prób ostatecznie mnie zbyli. Zadzwoniłem do Ernesta z prośbą o pomoc - stwierdził, że był już umówiony z ekipą na wyjazd do Armenii. Powiedział, że "grupa miałaby mu za złe" gdyby się spóźnił. Cóż... Umiesz liczyć - licz na siebie Nie pozostało mi nic innego jak rozpruć gips, wsiąść na moto i wrócić te 150 km (kierując jedną ręką) do Kutaisi. Tak też zrobiłem. Po drodze kupiłem jeszcze bilet powrotny na samolot do Warszawy. Po czterech dniach szczęśliwie wróciłem do kraju K-O-N-I-E-C PS. Niestety ominęła mnie Armenia, ale to siła wyższa. I co zrobisz jak nic nie zrobisz... PS2. Wkrótce wnioski i przemyślenia osobiste. PS3. Korzystając z okazji chciałem bardzo podziękować Tomkowi z którym podróżowałem. Za pomoc, za wsparcie, za wyrozumiałość. WIELKIE DZIĘKI Tomku !!!
  19. Kurka, wyobraźcie sobie gości, którzy siedzą wgapieni w monitor i czytają tę Waszą relację. Piją piwo (bo tylko to im pozostało) i zaciskają zwieracze z zazdrości... Tak, ja jestem jednym z nich PS. Zajebiaszcza podróż. Dawać więcej pls.
  20. Piotreo

    [S] Sakwy Wolfman Expedition DRY

    Zależy do czego... Kufry są wygodne w klasycznej turystyce, jeśli jeszcze masz do nich torby, to już jest naprawdę komfortowo - otwierasz, wyjmujesz i idziesz do hotelu. Kufry zostają na motocyklu. Sakwy natomiast są mniej komfortowe, przy ew noclegu np w hotelu trzeba się bawić w ściąganie i zakładanie. Zawsze kosztuje to dodatkowy czas. Są jednak są dużo lżejsze - kufer z reguły waży 3-4 kg, a trzy kufry to już robią różnicę. Szczególnie jak jeździsz singlem i walczysz o każdy kilogram. Jak Ja Sakwy poręczniejsze są też w terenie, a jak się wywalisz to miękko lądujesz I jeszcze kwestia bezpieczeństwa - niektórzy uważają, że lepiej mieć sakwy, bo przy upadku jak noga wejdzie pod kufer, to może być kłopot. Osobiście używałem sakw i kufrów - zostaję przy sakwach. Mam 21 brothers i są super. Neno jeździł też ze swoimi w Gruzji, chyba dobrze się sprawują. Wysłano na Berdyczów...
  21. Piotreo

    YAMAHA TENERE 700

    W tym samym czasie odbyła się też premiera KTM 790 Adv, więc siłą rzeczy porównuję go do pomarańczy. No i muszę powiedzieć, że KTMy zrobiły na mnie dużo lepsze wrażenie. Oczywiście to kwestia gustu, ale... Wydaje mi się że w/w są dużo bardziej uniwersalnymi maszynami. Tenerka odgrzewa kotlet pod nazwą "dakar" i pochodne... W tej chwili gdybym miał się decydować do jednak KTM
  22. Piotreo

    Прогулка po Gruzji...

    Kolejnego dnia rytuał się powtórzył - śniadanie, pakowanie gratów i w drogę. Tym razem już tylko we dwoje. Kierunek południowa część Gruzji, spróbować dotrzeć do Batumi lub przynajmniej w okolice. W planach mieliśmy również nocleg pod namiotem. Po wyruszeniu z hotelu okazuje się, że poranny szczyt ciągle ma się dobrze. Przepychając się między samochodami wolno posuwamy się do przodu. W końcu przekrzykując otaczający Nas hałas decydujemy się "umknąć" z Tbilisi najbliższą drogą, która wyprowadzi Nas z miasta. Potem okaże się, że była to decyzja brzemienna w skutkach... Jedziemy. Rzeczywiście nawigacja wyprowadza Nas w miarę szybko w bok od miasta. Początkowo droga prowadzi wzdłuż jakiegoś jeziora. Zakręty, wąskie uliczki. Jest dobrze. Potem jednak droga przechodzi z asfaltowej w częściowo wyasfaltowaną. Potem pojawiają się szutry, kamienie. Do tego coraz większe wzniesienia i zjazdy. Robi się ciężko. Co chwilę też musimy się zatrzymywać, albo nawigacja głupieje, albo my - gubiąc kierunek jazdy. I tak walczymy, kilometr za kilometrem. Godzina za godziną. Z rzadka mijają Nas samochody. Czasem mijamy jakąś osadę, generalnie pustka do Nas woła. Na dokładkę jest gorąco. Kończą Nam się zapasy wody. Na nasze szczęście trafiamy na źródło z wodą (chyba oligoceńską). Pijemy i wlewamy wodę w co możemy Ruszamy dalej. Zaczęły się strome podjazdy, kamienie, koleiny i bruzdy w drodze. Na jednym z takich ostrych podjazdów zbyt mocno przegazowałem pod górę i przesadziłem... Na wielkiej koleinie wybiło mi moto do góry i zniosło z drogi. Wszystko oczywiście trwało ułamki sekund. Szczęście w nieszczęściu, że poniżej drogi były krzaczory i drzewa. Motor wpadł w zarośla a ja przeleciałem przez kierownice i zatrzymałem się na wystającej półce. Pierwsze chwile nie mogłem złapać oddechu (potem okazało się, że to pęknięte żebra). Po kilku chwilach zacząłem dochodzić do siebie. Zerwałem się na równe nogi i zacząłem wyciągać moto z krzaczorów. Zrzuciliśmy bagaże i szarpaliśmy się z Tomkiem z moto. Po jakiejś półgodzinie mijał Nas rosyjski jeep, zobaczyli co się święci i przyszli nam z pomocą. Podpięliśmy za pomocą pasów holowniczych motocykl do haka w jeepie i postawiliśmy je na drodze. W sumie oprócz pękniętego dzióbka (od czego trytytki ) i bolącej ręki byłoby ok. Byłoby... Chwile trwało zanim ochłonęliśmy. Załadowaliśmy motocykl z powrotem i pomału ruszyliśmy dalej. Dalej z mozołem posuwaliśmy się kilometr za kilometrem. W miarę jak odpuszczała mnie adrenalina ból w ręce stawał się coraz większy. Koło godziny 15 wjechaliśmy na asfaltową drogę w okolicach Algeti. O naszej radości niech świadczą słowa Tomka "kurwa, nie wierzę"... Krótki postój na odpoczynek i ruszamy dalej w stronę Tsalki. Dojechaliśmy do miejscowości Tsalka (Calka) czy jakoś tak. Zatrzymaliśmy się na stacji, tankujemy. Widzę że mi lusterko lata, trzeba więc dokonać małych napraw. Przy okazji czas na obiad. Chcieliśmy się rozłożyć na tejże stacji, ale tubylec - pracownik pyta nas, czy widzieliśmy ich kanion? No nie widzieliśmy. Okazało się, że to tylko dwa kilometry. Niewiele się zastanawiając wsiadamy na moto i ruszamy. Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Wow Kanion nazywa się Dashbashi: Jest czas na przygotowanie jedzenia (jak zwykle jeśli chodzi o żarcie, to znikąd pojawiły się bezpańskie psy...) Był też czas na prowizoryczne naprawy. Pokrzepieni i z naprawionym motkiem ruszamy dalej w stronę Ninotsmindy. Drogi lepsze i gorsze, afaltowe i miejscami szutrowe, ale widoki niezmiennie piękne: W miarę mijanych kilometrów ręka doskwierała mi coraz bardziej. Ogromną trudność sprawiało mi operowanie klamką sprzęgła i zmiana biegów. Szybko spadała też temperatura powietrza. Po dość burzliwej wymianie zdań z Tomkiem, stwierdziliśmy że odpuszczamy nocleg pod namiotem. Prujemy jednak jak najdalej południową trasą i po drodze szukamy noclegu. Szarzało jak dojechaliśmy do Ninotsmindy. Rozłożyliśmy mapę i zaczęliśmy zastanawiać się nad ewentualnym noclegiem. Napotkany Anglik zaproponował nam abyśmy pojechali do Aspindzy - więcej hoteli i niższe ceny. Ruszamy. Po zmroku docieramy na miejsce. Rzeczywiście, zaraz przy wjeździe trafiamy na "Family hostel". Cena 50 GEL za pokój rodzinny (ok 70 zł) z kuchnią i łazienką wydaje się atrakcyjna. Zostajemy na noc. Rano pytamy właściciela o najkrótszą drogę do Batumi. Okazuje się, że po trasie jest kilkadziesiąt km offu. Ja z opuchniętą i bolącą ręką nie decyduję się na takie wyzwanie. Ruszamy zatem z Tomkiem naokoło przez Kutaisi, jakieś 300 km. Po drodze ( a jakże) łapię mandat. Za co? Za przekroczenie ciągłej linii. Przekroczenie ciągłej ! W Gruzji ! To tak jakby wybrać się nad polskie morze i nie trafić na żaden parawan. No niemożliwe. Szlag by to trafił... Na szczęście skończyło się na 50 GEL kary. Opłaciłem to kilka dni później w banku. CDN.
  23. Piotreo

    Прогулка po Gruzji...

    Opony na kostce i bagaże na lekko - to minimum (Moto z bambetlami to walka). Dobrze mieć lekką maszynę - były miejsca że duże GSy zawracały... A poza tym - jedź, naprawdę warto . Szczerze polecam !!! Chyba najtańsze będzie wypożyczenie motka na miejscu, transport tam/powrót 900-1000 EUR. Wysłano na Berdyczów...
  24. Piotreo

    Прогулка po Gruzji...

    No generalnie ten Koleś to ja Nie mam koszulki z Gruzji, mam tylko tę pomarańczową ze sklepu Neno. Byłem z kumplami na górce w tym czasie, miałem na sobie te koszulkę. Co więcej, było Nas czworo, ale akurat jeden się oddalił w wiadomym celu Także - mogliśmy się widzieć ... Wysłano na Berdyczów...
  25. Piotreo

    Прогулка po Gruzji...

    Rano po śniadaniu, na "lekko" ruszamy w stronę Mcchety. W okolicach tej miejscowości położonej nad rzeką Kura znajdują się dwa monastyry. Pierwszym z nich, który zdecydowaliśmy się obejrzeć był Monastyr Dżwari (monastyr Krzyża). Przepięknie położony na szczycie góry, u jego podnóża rozpościera się zniewalający widok. Następnie udaliśmy się w dół do katedry Sweti Ccholweli (widać go po prawej stronie na pierwszym zdjęciu). Jest to rodzaj fortecznej budowli, cały kościół wraz z otaczającym go placem jest otoczony wysokim murem ( zresztą na zdjęciu powyżej - stamtąd robiłem fotki monastyru Dżwari). Po obiadku w McChecie zaczął znowu kropić deszczyk. Zdecydowaliśmy się wrócić do Tbilisi, pomału nadchodził czas popołudniowego szczytu, a chcieliśmy uniknąć korków w drodze (jak pamiętacie - korki + gruziński styl jazdy = mieszanka wybuchowa ). Po przyjeździe do hotelu, pojechaliśmy z Tomkiem na kolejną część zwiedzania Tbilisi. CDN.
×