Skocz do zawartości

Piotreo

Użytkownik
  • Zawartość

    1 432
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    10

Posty dodane przez Piotreo


  1. Po konsultacji z Karsonem okazało się, bierze kartusz.
    Także DO WZIĘCIA :
    - kuchenka turystyczna,
    - podstawka Optimus (nie pasuje do kuchenki ! kompatybilna do zakręcanych kartuszy typu EN417, Optimus, Primus, Kovea, Coleman itp.)

    Szpilki i kanister - REZERWACJA dla Mario6na9


    Wysłano na Berdyczów...


  2. Po świątecznych zakupach czas zrobić trochę miejsca w szafach. Mam na sprzedaż trochę sprzętu campingowego. Można negocjować:default_cafe2:

    1) Kuchenka CAMPINGAZ 206. Używana, stan bdb. Ma kartusz w którym jest jeszcze ok 20-30% gazu. Lekka i niezawodna. Mam pudełko, pogniecione ale całe. 

    Cena: 20 zł + PP

    2wew8ie.jpg

     

    2) Kartusz CAMPINGAZ  CV 300 , na tzw. easy clip - patent firmy Campingaz. 

    Nie pasuje do kuchenki 206 !!! ( a ja kupiłem i tak leży nieużywany :default_icon_mrgreen:).

    Cena 10 zł + PP (lub ile kto da + PP)

    f44les.jpg

     

    3) Stojak pod kartusz Optimus (lub podobne). Nówka, nieużywany.

    Cena 10zł + PP 

    eq2joj.jpg

     

    4) Szpilki do namiotu 20 szt. Grube i solidne, ok 16 cm długości.

    Cena 10 zł + PP (lub ile kto da + PP)

    25fhkkk.jpg

     

    5) Kanisterek 2l, zakupiony w sklepie Larsson w Wawie. Nówka, nieużywany.

    Cena: 20 zł + PP

    30biy6p.jpg

     

    Brać, kupować, negocjować :default_icon_beer1:


  3. PODSUMOWANIE
    Jak już wcześniej wspominałem, chciałem napisać parę podsumowujących zdań o wyjeździe. Trochę dla innych, ale też trochę dla siebe – zebrać wszystko w jednym miejscu i być może wrócić do tego za jakiś czas, przed kolejną wyprawą.

    Gruzja – czy warto?
    Oczywiście – warto, a nawet trzeba. Przepiękne górskie krajobrazy, surowa przyroda i naprawdę mili ludzie. Trzeba mieć tylko na uwadze azjatycki styl jazdy gruzinów. Można wybrać się na off, ale również na normalną, asfaltową trasę. W czasie mojej wyprawy była grupa osób, która śmigała w 99% na asfaltach. Informacje o głównych atrakcjach znajdziecie w netach. Wydaje mi się, że na Gruzję trzeba optymalnie 10-14 dni. 


    Jak dojechać?
    Na 3 sposoby: na moto naokoło przez Turcję, lub promem z Odessy do Batumi, cena od 250 USD.
    Można przylecieć do Gruzji i wypożyczyć motocykl na miejscu (cena od ok. 90 EUR/doba)np. Tu : http://caucasusenduro.com/page/41/rent-moto
    Można też zlecić transport motocykla do Gruzji/powrót (cena 800-900 USD). Trzeba pamiętać jednak o ewentualnych dodatkowych kosztach dojazdu po motocykl i z powrotem. Ważne szczególnie jeśli mieszkasz z dala od dużych aglomeracji lub nie jesteś na trasie przejazdu pojazdu z motocyklami.


    Jaki sposób wybrać?
    Oczywiście wszystko zależy od budżetu, czasu na wyprawę, chęci ale też i towarzystwa. 
    Ja akurat jechałem sam, trafiłem do dużej, kilkunastoosobowej grupy. Ma to swoje plusy i minusy (dla mnie chyba więcej minusów) – niby człowiek się nie nudzi ale z drugiej strony tempo jazdy jest bardzo różne. Przerwa na papierosa, siku, kupę, kawę lub naprawę moto to norma. Jeszcze jedna sprawa, która mi przeszkadzała w trakcie wyjazdu w takiej grupie „ad hoc” – brak ustalonego planu podróży. Niby na tym to wszystko polegało, ale ostatecznie ton i kierunek nadawały mniejsze „podgrupy”. Jeździliśmy tam, gdzie chcieli Ci co krzyczeli najgłośniej :(  Jednak najlepiej jeździło mi się na 2 motocykle z Tomkiem. Nie skarżę się, po prostu zwracam uwagę na niuanse takiego podróżowania. Następnym razem będę celował w grupy 3-5 osobowe max.


    Kasa Misu, kasa...
    O kosztach transportu motocykla wspominałem. Do tego należy dodać ewentualny przelot do Gruzji i z powrotem. W zależności od ilości dni do wylotu przelot w wysokości 300/400 pln w jedną stronę. Okazjonalnie można kupić bilety taniej.
    https://zyciewnamiocie.pl/jak-dostac-sie-do-gruzji-loty-i-prom/
    Do tego należy doliczyć koszty ubezpieczenia motocykla (strachowka) ok. 40 zł/miesiąc. Wiza nie jest wymagana. Niezależnie od tego sugeruję (po własnych doświadczeniach) zakup indywidualnego ubezpieczenia na wyjazd. Zwróćcie uwagę na wysokie sumy kosztów leczenia szpitalnego, cena ubezpieczenia w okolicach 150-200 zł na 3 tygodnie. 
     

    Koszty życia w Gruzji są niższe lub porównywalne do naszych. Nocleg w dobrej jakości hotelu kosztuje 50-100 zł od osoby. Oczywiście można taniej, ale ze standardem bywa różnie. Jedzenie generalnie tańsze, posiłki w restauracjach taniej niż u nas lub podobnie (oczywiście zależy od miejsca, ilości turystów itp.). Śniadanie w małej knajpce przy drodze w okolicach 10-15 GEL (ok 20-22 zł). Piwo najczęściej 3 GEL (ok 5 zł). Paliwo taniej niż w Polsce (ok 4,5 zł).


    Na co jeszcze zwrócić uwagę?
    Ja np. żałuję, że wziąłem namiot. Wyjazd niewiele ucierpiałby z atrakcyjności, a motocykl miałbym dużo lżejszy (szczególnie przydatne przy jeździe offem lub jeździe singlem). Baza noclegowa w Gruzji nie jest wysokich lotów, ale nie ma problemów z dostępnością. Spanie można znaleźć praktycznie w każdej osadzie ludzkiej, a poszukiwanie takiego noclegu to też element przygody. Można ewentualnie wziąć śpiwór i lekką matę. Także kwestia pakowania – u mnie do poprawki.


    Policji w Gruzji pełno. W mundurach i pewnie po cywilu też. Widać że mocno zainwestowali w bezpieczeństwo. W wielu małych, zapadłych osadach stoją nowe, kontenerowe posterunki policji. Ichniejsi policjanci noszą kamery i nagrywają interwencje (także inne metody perswazji odpadają... ). Plus jest taki, że czujecie się na miejscu bardzo bezpiecznie. 
    To chyba na tyle... Jedźcie do Gruzji, zanim całkowicie się skomercjalizuje, co przy tej ilości turystów pewnie dość szybko nastąpi :)  
     

    Uff... To już jest koniec. Nie ma już nic ... :default_ph34r:

    • Like 10
    • Thanks 1
    • Haha 1

  4. Tak, jak wspomniałem ruszyliśmy rano z Aspindzy do Batumi naokoło przez Kutaisi. Droga, jak to droga - owszem piękna, ale warunki do jazdy słabe. Znaczy gruzińskie. Około 13 dotarliśmy do Kutaisi. Ponieważ nasza trasa przebiegała obok hotelu-bazy zdecydowaliśmy się "zrzucić" trochę klamotów. Bez sakw i namiotu, to była zupełnie inna jazda. Droga w stronę Batumi mijała spokojnie. Po trasie mieliśmy jakieś przerwy techniczne na picie i przekąski:

    2chklz.jpg

    W końcu w okolicach 16 docieramy do Batumi. Jedziemy do wybranej miejscówki. Gorąco, spoceni a my kluczymy po mieście w poszukiwaniu naszego hotelu. Docieramy na miejsce. Tutaj ZONK - nie ma miejsc :default_icon_e_surprised: Niewiele myśląc przy pomocy booking.com rezerwuję miejsce w najbliższym hotelu. Po przebiciu się przez uliczny ruch i dojechaniu na miejsce, szczęka trochę Nam opadła :default_icon_eek:

    2l51zr.jpg

    1z2h954.jpg

    Musicie wiedzieć, że była to "dzielnica handlowa" (bazarowa, czy jeden ch...). Syf naokoło niemiłosierny. Droga dziurawa, szutrowo-kamienista. Zaparkowaliśmy na "parkingu hotelowym" i poszliśmy się zalogować.

    zuo7sl.jpg

    Kąpiel, tzw. ogarnięcie i poszliśmy na miasto. Tomek koniecznie chciał zamoczyć cohones w Morzu Czarnym. Ja cierpliwie czekałem.

    2re2hrq.jpg

    Jakieś zwiedzanko, fotki - te sprawy... Generalnie miasto ładne, ale pełne kontrastów. Obok wyszukanej architektury pustostany i syfilis jak nie przymierzając w Afryce.

    whl3qu.jpg

    2q1v1w8.jpg

    72dmxy.jpg

    11jsvit.jpg

    2mg38ee.jpg

    119wcxt.jpg

    W tzw. międzyczasie łokieć zaczynał doskwierać mi coraz bardziej. Zsiniał i spuchł "jak bania". Niewiele myśląc zdecydowałem się zadzwonić do swojego ubezpieczyciela. Krótka rozmowa i odzwonili (żeby nie naciągać mnie na koszty). Skierowali mnie do "American Medical Center" . Potem okazało się, że to biuro 5x5 m2 z jedną panią doktor (akurat bardzo ogarniętą). Wypełniłem jakieś kwitki i pojechaliśmy razem do szpitala. 

    33y6phj.jpg

    Na miejscu prześwietlenie i jasna diagnoza "w gips". Kurcze - kłębek myśli w głowie... Co z motocyklem? Jak wrócić? Kiedy? Kto mi pomoże?

    Kobieta, która mnie oprowadzała (była pani doktor) dała namiary na firmę transportową. Powiedziała, że sprawa jest poważna i trzeba łapę włożyć w gips. Cóż, nie było co walczyć "z wiatrakami" - poddałem się. Na szczęście (potem okaże się dlaczego) założyli mi usztywnienie - taką rynienkę na rękę.

    2zolmjn.jpg

    Późnym wieczorem wróciłem do hotelu. Głodny wybrałem się po okolicy coś przekąsić. Akurat trafiłem na kebabownię gruzińską, która właśnie zamykali. Kiedy właściciel zobaczył mnie w gipsie bez gadania sprzedał mi kebeb i piffko. Oprócz tego wyniósł mi przed sklep krzesełko, abym mógł spocząć. Szacun naprawdę.

    Poranek następnego dnia spędziłem na telefonowaniu celem organizacji transportu dla moto. Zadzwoniłem do ubezpieczyciela (AXA) - niestety nie obejmował tego zakres ubezpieczenia.

    Zadzwoniłem do PZU  w Gruzji - niestety AC i Assistance nie działa.

    Zadzwoniłem do firmy transportowej (przy pomocy gościa z recepcji hotelowej), niestety mimo wielu prób ostatecznie mnie zbyli.

    Zadzwoniłem do Ernesta z prośbą o pomoc - stwierdził, że był już umówiony z ekipą na wyjazd do Armenii. Powiedział, że "grupa miałaby mu za złe" gdyby się spóźnił. Cóż... Umiesz liczyć - licz na siebie :default_blink:

    Nie pozostało mi nic innego jak rozpruć gips, wsiąść na moto i wrócić te 150 km (kierując jedną ręką) do Kutaisi. Tak też zrobiłem. Po drodze kupiłem jeszcze bilet powrotny na samolot do Warszawy.

    Po czterech dniach szczęśliwie wróciłem do kraju

    15notjm.jpg

     

    K-O-N-I-E-C

    PS. Niestety ominęła mnie Armenia, ale to siła wyższa. I co zrobisz jak nic nie zrobisz... :default_ph34r:

    PS2. Wkrótce wnioski i przemyślenia osobiste. 

    PS3. Korzystając z okazji chciałem bardzo podziękować Tomkowi z którym podróżowałem. Za pomoc, za wsparcie, za wyrozumiałość. WIELKIE DZIĘKI Tomku !!!

     

    • Like 12
    • Thanks 1

  5. lepsze kufry czy sakwy ?

    Zależy do czego...

    Kufry są wygodne w klasycznej turystyce, jeśli jeszcze masz do nich torby, to już jest naprawdę komfortowo - otwierasz, wyjmujesz i idziesz do hotelu. Kufry zostają na motocyklu.
    Sakwy natomiast są mniej komfortowe, przy ew noclegu np w hotelu trzeba się bawić w ściąganie i zakładanie. Zawsze kosztuje to dodatkowy czas.
    Są jednak są dużo lżejsze - kufer z reguły waży 3-4 kg, a trzy kufry to już robią różnicę. Szczególnie jak jeździsz singlem i walczysz o każdy kilogram. Jak Ja :)
    Sakwy poręczniejsze są też w terenie, a jak się wywalisz to miękko lądujesz :)
    I jeszcze kwestia bezpieczeństwa - niektórzy uważają, że lepiej mieć sakwy, bo przy upadku jak noga wejdzie pod kufer, to może być kłopot.
    Osobiście używałem sakw i kufrów - zostaję przy sakwach. Mam 21 brothers i są super.
    Neno jeździł też ze swoimi w Gruzji, chyba dobrze się sprawują.

    Wysłano na Berdyczów...


  6. W tym samym czasie odbyła się też premiera KTM 790 Adv, więc siłą rzeczy porównuję go do pomarańczy. No i muszę powiedzieć, że KTMy zrobiły na mnie dużo lepsze wrażenie. Oczywiście to kwestia gustu, ale... Wydaje mi się że w/w są dużo bardziej uniwersalnymi maszynami. Tenerka odgrzewa kotlet pod nazwą "dakar" i pochodne...

    W tej chwili gdybym miał się decydować do jednak KTM:default_ph34r:


  7. Kolejnego dnia rytuał się powtórzył - śniadanie, pakowanie gratów i w drogę. Tym razem już tylko we dwoje. Kierunek południowa część Gruzji, spróbować dotrzeć do Batumi lub przynajmniej w okolice. W planach mieliśmy również nocleg pod namiotem.

    2r45qf8.jpg

    Po wyruszeniu z hotelu okazuje się, że poranny szczyt ciągle ma się dobrze. Przepychając się między samochodami wolno posuwamy się do przodu. W końcu przekrzykując otaczający Nas hałas decydujemy się "umknąć" z Tbilisi najbliższą drogą, która wyprowadzi Nas z miasta. Potem okaże się, że była to decyzja brzemienna w skutkach...

    Jedziemy. Rzeczywiście nawigacja wyprowadza Nas w miarę szybko w bok od miasta. Początkowo droga prowadzi wzdłuż jakiegoś jeziora. Zakręty, wąskie uliczki. Jest dobrze. Potem jednak droga przechodzi z asfaltowej w częściowo wyasfaltowaną. Potem pojawiają się szutry, kamienie. Do tego coraz większe wzniesienia i zjazdy. Robi się ciężko. Co chwilę też musimy się zatrzymywać, albo nawigacja głupieje, albo my - gubiąc kierunek jazdy.

    aokxaa.jpg

    2z6xkqb.jpg

    I tak walczymy, kilometr za kilometrem. Godzina za godziną. Z rzadka mijają Nas samochody. Czasem mijamy jakąś osadę, generalnie pustka do Nas woła.

    Na dokładkę jest gorąco. Kończą Nam się zapasy wody. Na nasze szczęście trafiamy na źródło z wodą (chyba oligoceńską). Pijemy i wlewamy wodę w co możemy :) 

    2nsx5wl.jpg

    2ebycyg.jpg

    Ruszamy dalej. Zaczęły się strome podjazdy, kamienie, koleiny i bruzdy w drodze. Na jednym z takich ostrych podjazdów zbyt mocno przegazowałem pod górę i przesadziłem... Na wielkiej koleinie wybiło mi moto do góry i zniosło z drogi. Wszystko oczywiście trwało ułamki sekund. Szczęście w nieszczęściu, że poniżej drogi były krzaczory i drzewa. Motor wpadł w zarośla a ja przeleciałem przez kierownice i zatrzymałem się na wystającej półce.  Pierwsze chwile nie mogłem złapać oddechu (potem okazało się, że to pęknięte żebra). Po kilku chwilach zacząłem dochodzić do siebie. Zerwałem się na równe nogi i zacząłem wyciągać moto z krzaczorów. Zrzuciliśmy bagaże i szarpaliśmy się z Tomkiem z moto. Po jakiejś półgodzinie mijał Nas rosyjski jeep, zobaczyli co się święci i przyszli nam z pomocą. Podpięliśmy za pomocą pasów holowniczych motocykl do haka w jeepie i postawiliśmy je na drodze. W sumie oprócz pękniętego dzióbka (od czego trytytki :default_icon_mrgreen:) i bolącej ręki byłoby ok. Byłoby...

    11972oi.jpg

    Chwile trwało zanim ochłonęliśmy. Załadowaliśmy motocykl z powrotem i pomału ruszyliśmy dalej. Dalej z mozołem posuwaliśmy się kilometr za kilometrem. W miarę jak odpuszczała mnie adrenalina ból w ręce stawał się coraz większy. Koło godziny 15 wjechaliśmy na asfaltową drogę w okolicach Algeti. O naszej radości niech świadczą słowa Tomka "kurwa, nie wierzę"... :default_icon_redface:

    Krótki postój na odpoczynek i ruszamy dalej w stronę Tsalki.

    28kpno6.jpg

    Dojechaliśmy do miejscowości Tsalka (Calka) czy jakoś tak. Zatrzymaliśmy się na stacji, tankujemy. Widzę że mi lusterko lata, trzeba więc dokonać małych napraw. Przy okazji czas na obiad. Chcieliśmy się rozłożyć na tejże stacji, ale tubylec - pracownik pyta nas, czy widzieliśmy ich kanion? No nie widzieliśmy. Okazało się, że to tylko dwa kilometry. Niewiele się zastanawiając wsiadamy na moto i ruszamy. Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Wow :default_icon_e_surprised:

    Kanion nazywa się Dashbashi:

    291koxd.jpg

    dw6uxl.jpg

    if7g42.jpg

    Jest czas na przygotowanie jedzenia (jak zwykle jeśli chodzi o żarcie, to znikąd pojawiły się bezpańskie psy...)

    2zyzv2r.jpg

    Był też czas na prowizoryczne naprawy.

    aew26g.jpg

    Pokrzepieni i z naprawionym motkiem ruszamy dalej w stronę Ninotsmindy. Drogi lepsze i gorsze, afaltowe i miejscami szutrowe, ale widoki niezmiennie piękne:

    b4hhxc.jpg

    xcspsk.jpg

    W miarę mijanych kilometrów ręka doskwierała mi coraz bardziej. Ogromną trudność sprawiało mi operowanie klamką sprzęgła i zmiana biegów. Szybko spadała też temperatura powietrza.

    29wvpmx.jpg

    Po dość burzliwej wymianie zdań z Tomkiem, stwierdziliśmy że odpuszczamy nocleg pod namiotem. Prujemy jednak jak najdalej południową trasą i po drodze szukamy noclegu. Szarzało jak dojechaliśmy do Ninotsmindy. Rozłożyliśmy mapę i zaczęliśmy zastanawiać się nad ewentualnym noclegiem. Napotkany Anglik zaproponował nam abyśmy pojechali do Aspindzy - więcej hoteli i niższe ceny. Ruszamy. Po zmroku docieramy na miejsce. Rzeczywiście, zaraz przy wjeździe trafiamy na "Family hostel". Cena 50 GEL za pokój rodzinny (ok 70 zł) z kuchnią i łazienką wydaje się atrakcyjna. Zostajemy na noc.

    flhlhy.jpg

     

    Rano pytamy właściciela o najkrótszą drogę do Batumi. Okazuje się, że po trasie jest kilkadziesiąt km offu. Ja z opuchniętą i bolącą ręką nie decyduję się na takie wyzwanie. Ruszamy zatem z Tomkiem naokoło przez Kutaisi, jakieś 300 km.

    Po drodze ( a jakże) łapię mandat. Za co? Za przekroczenie ciągłej linii. Przekroczenie ciągłej !  W Gruzji ! To tak jakby wybrać się nad polskie morze i nie trafić na żaden  parawan. No niemożliwe. Szlag by to trafił... Na szczęście skończyło się na 50 GEL kary. Opłaciłem to kilka dni później w banku.

    vsetfr.jpg

    CDN.

     

     

    • Like 17
    • Thanks 1

  8. Rano po śniadaniu, na "lekko" ruszamy w stronę Mcchety. W okolicach tej miejscowości położonej nad rzeką Kura znajdują się dwa monastyry. Pierwszym z nich, który zdecydowaliśmy się obejrzeć był Monastyr Dżwari (monastyr Krzyża). Przepięknie położony na szczycie góry, u jego podnóża rozpościera się zniewalający widok.

    2mnrv3m.jpg

    2lkte9e.jpg

    2gx1llc.jpg

    15cncqp.jpg

    Następnie udaliśmy się w dół do katedry Sweti Ccholweli (widać go po prawej stronie na pierwszym zdjęciu). Jest to rodzaj fortecznej budowli, cały kościół wraz z otaczającym go placem jest otoczony wysokim murem ( zresztą na zdjęciu powyżej - stamtąd robiłem fotki monastyru Dżwari).

    saytg3.jpg

    21ad0ms.jpg

    2lu272w.jpg

    dmbehv.jpg

    2gtxk07.jpg

    Po obiadku w McChecie zaczął znowu kropić deszczyk. Zdecydowaliśmy się wrócić do Tbilisi, pomału nadchodził czas popołudniowego szczytu, a chcieliśmy uniknąć korków w drodze (jak pamiętacie - korki + gruziński styl jazdy = mieszanka wybuchowa :default_ph34r:).

    Po przyjeździe do hotelu, pojechaliśmy z Tomkiem na kolejną część zwiedzania Tbilisi.

    6p3zux.jpg

    m9qg69.jpg

    zyc96h.jpg

    1zld69w.jpg

    29xwu3a.jpg

     

    CDN.

    • Like 12
    • Thanks 1

  9. Późnym popołudniem, ścigając się z deszczem docieramy do Tbilisi. Jeszcze w Stepancmindzie część grupy stwierdziła, że "wali" jazdę offem i wybiera opcję relax. W związku z tym zarezerwowaliśmy "na bogato" noclegi w całkiem luksusowym hotelu "Golden Palace". Cztery gwiazdki, a jakże :default_icon_e_ugeek:   

    Ponieważ, jak już wcześniej pisałem rozdzieliliśmy się na podgrupy, ja z Kolegą Tomkiem dotarliśmy jako pierwsi do hotelu... Pierwsze wrażenie całkiem pozytywne:

    2r5zq60.jpg

    Trzeba było zobaczyć miny panienek na recepcji - my uwalani błotem, po deszczu. W brudnych ciuchach motocyklowych. A z drugiej strony wychuchany , wymuskany hotel. Bezcenne:D 

    Oczywiście, jak światowo, to światowo. Znalazła się i pomoc przy bagażach:

    fmtehf.jpg

    Zalogowaliśmy się do pokoju, standard bardzo przyjemny. 

    2hpna5w.jpg

    Wypakowanie, pranie ciuchów, kąpiel. Tzw. administracyjne roboty. Potem, taksówką wyjazd "w miasto".

    Z dużych miast (Batumi, Kutaisi, Tbilisi) to własnie Tbilisi podobało mi się najbardziej. Rozumiem, że to stolica kraju, jednak kontrast - szczególnie np. wobec Kutaisi był ogromny. Centrum miasta w bardzo ładnym stanie. Dużo bardzo ciekawej architektury, w porównaniu np. do konserwatywnej Warszawy to nie ma o czym mówić. W nocy przepięknie oświetlone, na tarasach budynków pełno restauracji, ogródków, muzyki na żywo. 

    Co warte podkreślenia, podczas całego Naszego pobytu czułem się w Gruzji bardzo bezpiecznie. Nie chodzi o naturalną sympatię Gruzinów do Polski, ale duża ilość policji, posterunków powoduje że po kraju przemieszczasz się bez obaw. 

    21o0b3l.jpg

    2r76kg4.jpg

    2mfy7bo.jpg

    2yxlkid.jpg

    wbf31g.jpg

    Oczywiście nie zabrakło przejażdżki kolejką linową, widok ze wzgórza zamkowego na panoramę miasta jest przepiękny. 

    2l901g6.jpg

    2njvwo8.jpg

     

    xpr8kk.jpg

    Na drugi dzień część Naszej Grupy pojechała nad morze do Batumi. Część wróciła na drogę do Shatili, a my z Tomkiem zdecydowaliśmy zostać w Tbilisi jeszcze jedną noc i pozwiedzać okolice miasta.

    CDN.

     

     

     

    • Like 13
    • Thanks 1
×