Skocz do zawartości

mguzzi

Użytkownik
  • Zawartość

    831
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    21

Zawartość dodana przez mguzzi

  1. mguzzi

    Lofoty 2012

    Na następny dzień (to już poniedziałek) zaplanowaliśmy objazdówkę po wyspach, miało być pięknie. Od rana na zmianę siąpił, padał, lał deszcz z chwilowymi przejaśnieniami. Uznaliśmy, że w innym miejscu będzie lepsza pogoda. Jedziemy. Niestety. V-Strom odmówił współpracy, nie kręci rozrusznik. Nasza szybka „uliczna diagnoza” – alarm rozładował akumulator. Wypychamy motka na drogę i odpalamy na pych. Droga do tej pory luźna nagle zaroiła się od samochodów, a my zasapani pchamy i blokujemy ruch. Asfalt mokry, my w ciuchach motocyklowych, ale było lekko z górki i już po kilkuset metrach ODPALIŁ. Wróciliśmy do swoich maszyn, wyjeżdżamy na drogę. ZGASŁ. Tym razem poszło nam sprawniej. Kierujemy się do A. Przejeżdżamy tunelem pod cieśniną. Po drodze widoki, widoki, widoki, pogoda zmienna, co tunel i wyspa to zmiana pogody. Zatrzymujemy się rzadko. Szczególnie warte polecenia: około 4km przed m. Ramberg po prawej stronie drogi niewielki biały kościółek, wybudowany całkowicie z drewna wyrzuconego na brzeg przez morze, kilometr za nim bardzo malowniczo położony kemping. Następnie pomiędzy m. Hamnoya a Reine położony w rozległej uroczej zatoce „najładniejszy port świata”. Przed wąskim mostem (ruch kierowany światłami) po prawej stronie sklep z miejscowymi specjałami, w którym pracuje przemiła Polka (pochodząca z Białegostoku, od 5 lat mieszaka na Lofotach). W sklepie można obejrzeć/zakupić prawie wszystkie miejscowe specjały, ale również zdegustować np. wieloryba, halibuta czy łososia. Obok sklepu ”witryna” z zasuszonymi rybami, i okno do wielkiego pojemnika służącego za akwarium ( ryby głownie łososiowate). Naprawdę warto się tu na chwilę zatrzymać. na fotkach powyżej i poniżej zaplecze sklepu Ta okolica to prawdziwe zagłębie sztokfiszy. Jest tu bardzo dużo "suszarni". Co ciekawe rybie łby suszone są oddzielnie. Tuż przed końcem miejscowości a przed wjazdem do tunelu - dwa punkty widokowe na port i zatokę. Przy drugim z nich jest zjazd do centrum m. Reine. Za tunelem m. Moskenes skąd wypływają/przypływają promy do/z Bodo. Miejscowość A jest niewielka, duży parking i stosowany sklep z pamiątkami jest na końcu drogi za krótkim tunelem. To jest już koniec drogi, dalej nie da się już jechać. W samym A muzeum rybołówstwa, część eksponatów na zewnątrz. Wracając do V-stroma, okazało się że to jednak nie alarm i akumulator są przyczyną awarii. Jeśli była krótka przerwa na fotki, to go nie gasiliśmy, jak dłuższa, to później pchaliśmy. Widoki piękne, a każdy z nas jechał i w myślach diagnozował awarię. Na każdej przerwie Właściciel wykonywał telefony, my wszyscy gorączkowe narady, rozważania, próby ustalenia przyczyny usterki i jej naprawy (oczywiście główny worek z narzędziami przezornie zostawiliśmy w bazie). Wszystko bez powodzenia. Pierwszy telefon oczywiście do warszawskiego serwisu suzuki, które przygotowywało moto do wyjazdu. Rada serwisu: „proszę znaleźć najbliższy autoryzowany serwis suzuki i od….. się pan panie”. Powoli wracamy do bazy. Nasze nastroje, tak jak i pogoda – kiepskie. Odpuszczamy zaplanowane zjazdy w boczne drogi. Jedziemy do zlokalizowanego przez Internet (dzięki rodzinie w Polsce) serwisu suzuki, które okazuje się serwisem toyoty. Już zamknięte, ale pracownik jeszcze był, wykazał zainteresowanie, podszedł, pomacał. Ale cóż on mechanik samochodowy. W mieście jest serwis suzuki, ale też samochodowy. Serwisów moto na wyspach nie ma. Na pewno jest w Narwiku i w Bodo. Jedziemy jeszcze na punkt widokowy (przełęcz pomiędzy m. Ramswika – m. Senneswika) i do bazy na naradę. Tam w zakresie posiadanej wiedzy, umiejętności i narzędzi „badamy” stroma. Do rozrusznika nie dochodzi prąd, akumulator sprawny, pozostała elektryka sprawna, włącznik rozebrany oczyszczony przesmarowany. Podczas próby rozruchu siada napięcie w instalacji. Najbardziej podejrzany jest przekaźnik (stycznik, lub jak go tam zwą). Przy pomocy łyżki do opon „na krótko” zwieramy instalację i …………..JEST. ODPALA. Od tej pory łyżka do wymiany opon będzie "głównym kluczem" do odpalania stroma. Zmęczeni dniem, zmotywowani sukcesem idziemy to uczcić. Koniec dnia. cdn
  2. mguzzi

    Lofoty 2012

    Faktycznie była to wycieczka, a raczej rozruch przed głownym wyjazdem sezonu. Ale zostało jeszcze kilka fotek z tego dnia. Widok z drogi E10, okolice Hanoy, w górach mało widoczna ale jednak tęcza. To samo miejce, widok w drugą stronę. Svolwaer, widoczek ze stacji benzynowej, jedna z odnóg portu. Nasza baza na dwie noce Widoczek z okna, ok. godz 22. Przydomowa suszarnia dorszy Widoczek z brzegu, gdzie rozpaliliśmy ognisko. j.w. j.w. ognisko płonie, czekamy na żar. świerzy dorsz faszerowany czosnkiem, w aromatycznych ziołach, zapiekany w żarze ogniska koniec dnia
  3. mguzzi

    Lofoty 2012

    DZIĘKI, jutro to przećwiczę :oops:
  4. mguzzi

    Lofoty 2012

    Sorki, ale kolejna próba wklejania zdjęć zgodnie z instrukcją nie powiodła się, wyświetla się napis "nie możesz użyć grafiki o takim rozszerzeniu na tym forum". KOmpletnie nie rozumiem o co chodzi, więc wklejam jak potrafię. skorpionówka na promie pierwsza "biała" noc pierwsze spotkane renifery jeszcze w Szwecji nocne zdjęcie nad jeziorem j.w. j.w. szczupaczek "spod krzaczka" jak główny gość kolacji spacerek po kolacji, czyli wyjście przed ganek wjeżdzamy w strefę zimy, jeszcze Szwecja zamarznięte jezioro na granicy Szwecko Norweskiej koło podbiegunowe, w budynku wszystko w jednym, sklep, toaleta, restauracja itp nasze motorki na parkingu na kole podbiegunowym przystań promowa w Bognes, skąd popłyniemy na Lofoty stara przystań promowa w Bognes gniazdo mewy z jajkami (sa jadalne) witajcie Lofoty, zfjęcie z promu typowy lofocki mostek, oczywiście zdjęcie "nocne" plaża na wyspie Andoya Wyspa Andoya Wyspa Andoya, opisywany "okrągły" kościółek, trzy powyższe fotki sa z tego samego miejsca plaża w Andenes, widok z latarnią morską ta sama plaża, widok "w drugą stronę" A to już prawdziwa plaża przy kempingu w ANdenes zachodnie wybrzeże wyspy Andoya to samo, tylko w druga stronę, w oddali widać inne wyspy archipelagu Westeralen, nasz następny cel Już jesteśmy, na widocznej na poprzedmin zdjęciu wysepce, widok z parkingu przy drodze 821 do Myre suszarnia dorszy przy drodze do Nyksund (wymarłe miasto) wnętrze suszarni, no i ten zapach suszące się dorsz mają piękny widok na zatokę ta sama zatoka, ale bez sztokfiszy znak zakazu przy wjeździe do Nyksund no i same Nyksund , widok z grobli za miastem droga powrotna z NYksund nasze pięć "rzutów" na kolację To już jutro, dzięki MYGOSI poprawiłem wklejki, zostało jeszcze kilka fotek i będę mógł dalej pisać. JESZCZE RAZ MYGOSIA DZ I Ę K I !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
  5. mguzzi

    Lofoty 2012

    Mieliśmy w sumie trzy wędki, jedna typowo morska ze stosownym multiplikatorem (kolegi) - nie korzystaliśmy, druga lekki jerk dwuczłonowy spining Robinson 1,90m, wyrzut 30-60g, trzecia spining teleskopowy Shimano Catana 3,om, 15-40g. Straty: złamany spining Robinson złamany podbierak no name złamana waga (PRC do 6kg) stosowna ilość przyponów i blach Wędki i podbierak początkowo woziłem w worku, później (praktyczniej) przytroczone do relinga kufra centralnego.
  6. mguzzi

    Lofoty 2012

    Zgodnie z planem objechaliśmy dookoła wyspę Andoya droga nr 82 (przeciwnie do ruchu wskazówek zegara), na „szczycie” wyspy jest jej największa miejscowość Andenes – stare miasteczko wielorybnicze, obecnie stare statki wielorybnicze przebudowano na wycieczkowce i organizują „wielorybnicze safari” . Jest to wyprawa na cały dzień, płynie się w miejsce gdzie kaszaloty pomiędzy polowaniem w głębinach Atlantyku na olbrzymie kałamarnice wygrzewają się tuż pod powierzchnią wody. Jeśli ma się szczęście faktycznie je widać, wraz z charakterystyczną fontanną, nurkując – efektownie pokazują ogon. Jeśli nie ma się szczęścia i nie ma wielorybów, firma nie zwraca za bilety, ale następny rejs gratis. I tak aż do skutku. Koszt takiej wycieczki kilka lat temu to około 2000koron (co prawda z miasta Sto z sąsiedniej wyspy Langoya, ale oferta powinna być podobna). Wschodnie wybrzeże wyspy jest mało atrakcyjne widokowo, ale podłodze mijamy położony malowniczo na brzegu można biały okrągły drewniany kościółek. Później olbrzymią „kopalnię odkrywkową” gdzie pozyskują torf, na wjeździe do miasta najpierw po lewej stronie kemping, następnie po prawej stronie lotnisko wojskowe. Po zachodniej stronie miasteczka dostępne bardzo urocze, wręcz kiczowate plaże (biały piasek, turkusowa woda, góry – po prostu bajka). Wyjeżdżając z miasteczka kierujemy się drogą wzdłuż zachodniego wybrzeża wyspy. Dużo bardziej widowiskowa niż poprzednia droga prowadzi na zmianę wykutą w skałach półką, lub wzdłuż nadbrzeżnych torfowisk, również malownicze plaże i naprawdę piękne widoki (w oddali widać zarysy wyspy Langoya – naszego dalszego celu). Wzdłuż drogi zachodniego wybrzeża widziałem kilka ofert noclegowych. Z braku czasu odpuszczamy szutrówkę okalającą południowy cypel wyspy i dojeżdżamy do punktu wyjścia mostu przy m. Risoyhamn (miasteczko w którym nocowaliśmy). Wracamy drogą znaną z poprzedniego dnia do n. Sortland, gdzie mostem przejeżdżamy na wyspę Langoya. Powody są dwa. Pierwszy: drogą 820 następnie 821 jedziemy do m. Myre, w której za makietą orki skręcamy w drogę po prawej stronie, po około 1km skręcamy w drogę w lewą stronę kierując się do NYKSUND – opuszczonego miasta. W połowie ub. wieku rybackie miasteczko z przyczyn ekonomicznych zostało opuszczone przez ostatnich mieszkańców. W latach 90 grupa zapaleńców postanowiła ponownie je ponownie zaludnić. Początkowo kilka osób w ciągu lata, później więcej, później ktoś przezimował. 10 lat temu prawie wszystkie budynki to była ruina, poj. budynki odnowione. Dziś jest zupełnie na odwrót, dominują hotele, restauracje, galerie i firmy turystyczne. Ale są jeszcze domy do kupienia i zagospodarowania. Miasteczko warte zobaczenia, ale to co najlepsze jest przed nim. Około 2km od zjazdu z drogi dojeżdżamy do bardzo malowniczej zatoki. Przed nami prowadząca do Nyksund droga SZUTROWA!. 6-8km. częściowo wykuta w skale półka – Miejscami tak wąska, że osobówki się nie miną, konieczne są mijanki. W miejscu przejścia asfaltu w szuter od morza drewniane rusztowanie długości około 50metrów, szerokości u podstawy 5-8metrów i tyleż wysokie. Na nim suszą się SZTOKFISZE – suszone w sposób naturalny (jak u nas siano) dorsze. Lofoty ze względu na swój specyficzny klimat są jedynym miejscem gdzie ta sztuka się udaje. Cena takich suszonych dorszy jest dla mnie kosmiczna, są one eksportowane na cały świat, głowy sztokfiszy są głównym składnikiem narodowej potrawy (kurde nie jestem pewien ale prawdopodobnie Nigerii). Takie suszarnie dorszy są na Lofotach normalnym widokiem. W podobny sposób tubylcy suszą dorsze np. na balkonach, tarasach czy szczytach domów. Jeśli ktoś zaślepiony perspektywą przejazdu szutrówką spróbuje zignorować widok suszarni, to nie pozwoli mu na to otaczająca ją aureola ZAPACHU, bardzo specyficzna, intensywna, paniom się na pewno nie spodoba. Tu można przy suszarni sztokfiszy zaparkować (jest stół i ławki) wejść, obejrzeć, dotknąć NIE ZABIERAĆ ryb bo utłuką. Dodatkowy bonus szutrówke przejeżdża się co najmniej dwa razy. Jadąc do i z miasta. Wracamy do m. Sortland skąd mamy jechać na „prawdziwe” Lofoty Po drodze zbaczamy po ryby na znane z poprzedniego wyjazdu łowisko (powód drugi). I tu mała dygresja na temat pogody na Lofotach. Wyspy są po prosty wysokimi górami wyrastającymi z oceanu, pogoda jest specyficzna. Jeśli jakaś chmurka uwiesi się na górze to może się jej trzymać i trzymać. Dookoła piękna pogoda, a tu chmurka i pada. Przejeżdża się mostem, czy tunelem na drugą stronę wyspy lub Inną wyspę i jest diametralna zmiana pogody. I tak właśnie było na łowisku. Koledzy za cholerę nie mogli zrozumieć czemu mamy łapać ryby akurat w miejscu w którym PADA DESZCZ. Schowali się za motorki i wstawili wodę na kawę. Nie zdążyli jej zrobić, ani wypić. Po pierwszym rzucie również przyszli łowić. Pięć rzutów, pięć dorszy. Limit połowowy wyczerpany. Ustaliliśmy sobie limit połowowy, łapiemy tyle ryb ile potrzebujemy (możemy zjeść). Jedziemy dalej drogą 85, następnie E10 przez wyspy Lofotów. (alternatywna droga: drogą 82 do m. Melbu i promem do Fiskebol – moim zdaniem znacznie mniej atrakcyjna; Wyspa Langoya została do dalszego spenetrowania na inny czas). Na mijane widoki w końcu częściowo obojętniejemy. Nie możemy się co parę kilometrów zatrzymywać i robić fotek. Po drodze przejeżdżamy przez szereg mostów i tuneli. Jeden z nich jest specjyficzny, pod cieśniną Sloverfjorden, 3km w dół i 3km w górę. W dalszej drodze Svolvaer – stolica Lofotów. Ciekawy ryneczek ze stoiskami wyrobów regionalnych, supermarkety, sklepy i kolorowy port. Wyjeżdżając ze Swolvaer w kierunku zachodnim po ok. 5 km po lewej stronie zjazd do oceanarium (wejściówka drogowa ok. 100koron ale jeśli ktoś lubi akwarystykę to warto, proponuję nie przegapić stojącej na uboczu szopy, w której jest akwarium wielkości dużego pokoju z naprawdę duuuuużymi rybami). Jedziemy dalej (E10) w kierunku Laknes. Za mostem w m. Sundklakk droga się rozdwaja. Szybsza, prostsza jest E10, my pojechaliśmy bardziej malowniczą, wąską i krętą 815 (odchodzi w lewą stronę, jeśli czas nie goni to polecam). Z zaplanowanego noclegu „U Arnolda” nici. Ostatni domek został zajęty 30 minut wcześniej, wszystkie domki zostały zajęte przez Polaków. Cóż robić. Znajdziemy inne miejsce, będzie nowe doświadczenie, zobaczymy, poznamy coś innego. Jedziemy dalej, przygoda czeka. W Leknes skręcamy na E10 i „wracamy” w kierunku wschodnim na Svolwaer. Nocleg znajdujemy po kilkunastu kilometrach, w okolicy Vonheim. Prywatne typowe domki kempingowe (po 400k), małe klitki z kuchenką elektryczną, lóżka piętrowe, toaleta i woda w innym budynku. Wybraliśmy większy „apartament” wydzielony z budynku gospodarczego (Na dole część dzienna z aneksem kuchennym i węzeł sanitarny, na poddaszu łóżka) początkową cenę 500 za dobę zmieniliśmy na 800k za dwa dni. Ogrzewanie farelką i grzejnikami kuchenki elektrycznej. Z najmniejszej rybki powstała zupka rybna, pozostałe upiekliśmy w żarze z ogniska rozpalonego nad wodą. Cdn. droga do/z Nynasham
  7. mguzzi

    Lofoty 2012

    Nastęnego dnia dalej w kierunku Umea, za radą GPS skrót drogą 353 do m.Lycksele. Droga akurat była w remoncie, grubo wysypana nieubitym tłuczkiem, jazda nie była przyjemna, mój ciężki moto nie był zbyt stabilny - raz myślałem że będzie paciak. Na przydrożnym parkingu nad rzeczką, opodal krzaczka znaleźliśmy szczupaczka i okonka, które przygarneliśmy i zabraliśmy na przjażdżkę aż do kolacji. Po drodze pierwsze spotkane renifery. (kiszka ze zdjęciami nie dadzą się załączyć, wyczerpałem limit) Nocleg w m.Tarnaby w prywatnym domku (mieszkanie nad garażem za 400 koron). Tu juz jest zimno, następnego dnia załozyliśmy wszystko co było + ciągłe grznie manetek. Wjechaliśmy w zimę. Na poboczach leży śnieg, asfalt czarny, temo około 6*C, na mijanych jeziorach lód Pominięciu symbolicznej granicy Szwedzko Norweskiej (znajk zmiana państwa). wjechaliśmy w okolicy Mo i Rana strefę wiosny. Dalej pojechaliśmy drogą E6 w kierunku Narwiku. Po drodze wjechaliśmy na płaskowyż (około 600-700m.n.p.m.), znowy strefa zimy, dookoła snieg, gdzie przekroczyliśmy krąg polarny. Okrągły budynek, parking, globus, sklep z pamiatkami full wypas komercja. Pamiątkowe fotki i jazda dalej. Na płaskowyżu dopuszczalna prędkość to 90-100, na szybkim pełnym zkretów zjeździe 80 i niespodzianka fotoradar od tyłu (jechaliśmy 82), ale jak nas nikt nie zatrzymał przez najbliższe kidka kilometrów uznaliśmy że się zmieściliśmy w dopuszczalnej granicy. Dalej nieprzyjemny deszcz, zimno, zdradliwe tunele i tuż przed przeprawą promową - słońce. Prom w zależności od pory dnia kursuje co 1 -2 godziny, płynie około 1 godz. Prosto z promu pojechaliśmy na wyspy Vesteralen, gdzie za m. Sortland zaplanowałem znany z poprzedniego wyjazdu nocleg w budynku portu. Po dojechaniu niemiła niespodzianka, standardowe pytania, odpowiedzi motocyklliści z Polski - nie ma dla nich miejsca do wynajęcia. MOcno zdziwieni i zniesmaczeni pojechaliśmy w kierunku wyspy Andoya gdzie znaleźliśmy ofertę łóżko ze śniadaniem, po telefonie do właścicielki, krótkie nogocjacje (z 900 koron do 600 bez śniadania). Znowu standardowe pytania i odpowiedzi, tym razem Pani Właścicielka, gdy się upewniła, że przyjechaliśmy tymi motorkami aż POlski, stwierdziła że jesteśmy waraiatami, my że to dla nas komplement. Ugoszczeni kawą wypiliśmy z emocji po dwie. W środku nocy, ale świeci słońce, poszedłem łapać obiad na nastęny dzień, kilka zaczepów, urwane przypony i zerwane blachy - będzie głodówka. Nastęny dzień jutro.
  8. mguzzi

    Lofoty 2012

    Wyjazd zaplanowaliśmy troszke przedsezonowo, z jednej strony żeby uniknąc zamieszania związanego z zawodami w piłke kopana, a z drugiej wiadomo przed sezonem jest luźniej. Plan był prosty: w miarę szybki przjazd przez Szwecjęna jak najbardziej na północ i na wysokości Umea/Luleai odbicie do Norwegii (Mo i Rana) dalej "drogą północną"przjazd na Lofoty przeprawą promową z Bognes do Ledingen. Później objazd wysp Vesteralen, następnie Lofotów (dwa archipelagi położone obok siebie, czemu rózne nazwy - nie wiem) do miejscowości A (a z kropkami). Jest to ostatnia miejscowośc na Lofotach, nazwa wynika z faktu, że liatera ta jest ostatnią w alfabecie norweskim. I faktycznie kończy się tam droga. Powrót w odwrotnej kolejności. Odległość z Nynahamn do Bognes to około 1400km. Ze względu na małą ilość czasu (minimalna ilość urlopu piatek po B.C. wygospodarowany/odrobiony w pracy i pięć dni z nastęnego tygodnia) odpadł wariant przejazdu przezs Pribałtykę, prom do Karlskrony, czy podróż przez Danię i most. Celem były LOFOTY Do przystani promowej w Gdańsku dojechalismy po zbiórce na Mazowszu. Prom jak prom, wypłynął w morze, szybkie zakupy w sklepie uwzględniające zapotrzebowanie na cały wyjazd. Przełamaliśmy oczątkowe opory związane ze skorpionem i dalsza podróż dosłownie "przepłyneła "szybko. W Nynasham zjechaluiśmy z promu około 13 i drogą nr 73 przez Sztokholm (przejazd przez centrum miasta bez problemowy, częsciowo tunelem) dalej drogą "autostrada pólnocna" E4. Około godz 20 jeden z kolegów zauważył ze "słońce jest jeszcze wysoko jedźmy ile się da", miał dziwną minę, gdy mu powiedziałem że ciemno to się zrobi, ale za tydzień jak będziemy wracali. Ile się da na pólnoc oznaczało około 530-550km. Zatrzymaliśmy sie na przydrożnym miejscu biwakowym (możliwy kemping przez 1 dobę, przyzwoita toaleta, kran z wodą, wyznaczone miejsce na ognisko, stoły z ławami)około 1km przed m. Ullanger. polecam. Inne miejsce gdzie można robić namiot to troche wczęśniej około 5km przed m. Sundsvall po prawej stronie, nad brzegiem morza/zatoki wyznaczone miejsce na kemping.
  9. mguzzi

    Bezpieczeństwo, Niebezpieczne sytuacje

    Ostatnia Droga Motocyklistów z Węgier http://forum.motocyklistow.pl/index.php?%2Ftopic%2F154433-ostatnia-droga-przyjac iol-z-wegier%2F
  10. mguzzi

    GS 650 2004 po ślizgu w rowie

    "W tym ustępie masz słuszną rację" (cytat z wojska). Oczywiście mioże byc tak jak piszesz, i oby tak było. Ale trzeba być czujnym. :beer:
  11. mguzzi

    GS 650 2004 po ślizgu w rowie

    Jeśłi byłaby to tak banalna sprawa jak twierdzi sprzedający, to poprzedni właściciel albo obecny sprzedający już by to naprawili i sprzedawali naprawionego. Nie napalaj się. Pamiętaj że to nie instytucja charytatywna, i po prostu chcą go sprzedać. A mówią to co chcą powiedzieć i co ty chcesz usłyszeć (i w to uwierzyć).
  12. mguzzi

    Jaką kuchenkę turystyczna wybrać?

    Ja od wielu lat używam nr 2 z "wklikanymi" nabojami które wszędzie można bez kłopotów kupić. Ale na daleki dziki wyjazd kupiłem MSR na benzynę (która jeśli sie skończy w zbiorniczku, to można przetankować z baku), jeśłi jadę na jakiś krótszy wyjazd, to jako wyjście awaryjne biorę "paliwo stałe" w małych metalowych puszkach (używane w firmach kateringowych do utrzymania temperatury).
  13. mguzzi

    Bezpieczeństwo, Niebezpieczne sytuacje

    Cudnie cudnie, tylko ciągle jeźdżą pod prąd :)
  14. mguzzi

    Witam

    Witam. Nasz francuski piesek, mimo że ma dopiero 5 miesięcy, a może właśnie dlatego, jest po prostu super. :D
  15. mguzzi

    witam kolegów

    Witaj! Gratuluję zakupu :D
  16. mguzzi

    Wybór pomiędzy dwoma motorkami

    Zrób tak jak radzi Mygosia. W końcu, nie bierzesz z motkiem ślubu, jak Tobie nie przypasuje, zawsze możesz go wymienić na inny.
  17. Troszkę przegapiłem ten watek. :oops: Jeśli aktualne i Mazowsze jest po drodze, to zapraszam na przymiarkę do Płocka.
  18. mguzzi

    przywitanie

    Witam Ziomka. Chyba mogę tak napisać (10 lat mieszkałem w Świdwinie). Skąd konkretnie jesteś? :beer:
  19. Jak napisał MTBiker "jak to przedruk z niemieckiego to zapewne BMW F650GS twin :mrgreen:" nic dodać nic ując.
  20. mguzzi

    Buty Sidi

    Od zeszłego sezonu używam Sidi Adventure. Przejechałem w nich około 25'000. Nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. No oczywiście poza ceną zakupu :( . Po pierwszym tysiączku się ułożyły, nie wyglądają też na sfatygowane (raczej na dopasowane), sprawdziły się w turystyce, deszczu i upale. Mają tą zaletę, że po jeździe nie marzysz o tym żeby je jak najszybciej zdjąć, tylko bierzesz kasę, aparat i idziesz na zwiedzanie (jeśli chcesz to w tych samych bucikach), są naprawdę wygodne. Nadają się do jazdy turystycznej, w lekkim terenie i do chodzenia (z tym chodzeniem oczywiście bez przesady) ;) . tylko ta cena !
  21. mguzzi

    witam.

    j.w. ;)
  22. mguzzi

    Witam

    Witaj :beer:
  23. Całkiem fajny ten ........................................ "motor" :D
  24. mguzzi

    Szczecin wita :)

    Witaj. Gratuluję zakupu :D
  25. Piękny faktycznie nie jest, ale za to w jedynie słusznym malowaniu "bawaria" :-P
×