Skocz do zawartości

mila1

Użytkownik
  • Zawartość

    754
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    39

Zawartość dodana przez mila1

  1. mila1

    Bezdrożami Ukrainy

    Krzemieniec zaliczony, walimy na Poczajów, a właściwie to na Ławrę Poczajowską. Taka ukraińska Jasna Góra. Robi wrażenie… Dziadek ma talent. On nawiązuje kontakty wszędzie i ze wszystkimi. Nawet niebo mu nie straszne. Patrząc na te kapiące od złota kopuły nachodzi mnie refleksja, że Ukraina to kraj w którym obiekty sakralne są niczym perły rzucone na ziemię. Kraj raczej biedny, drogi i infrastruktura pod psem, ale złote kopuły wszędzie… To co rzuca się w oczy to religijność mieszkańców i tradycja. Podziwiam. Robię ukradkiem zdjęcia z wyłączoną lampą, nic to nie daje. Gość z długą brodą kulturalnie mnie opierdala, że nie zapłaciłem, to i zdjęć nie powinienem robić. Niezależnie od kraju, strzyżenie owieczek wygląda podobnie…Ale jego wzrok zrobił na mnie wrażenie. Niezwykła twarz…
  2. mila1

    Bezdrożami Ukrainy

    Sobota, drugi dzień wyprawy. Najedzeni i wykąpani ruszamy na szlak przygody. Pogoda lekko kaprysi, ale nic to. Jedziemy główną ulicą Krzemieńca i parkujemy, a jakże, przed perłą Krzemieńca, czyli byłym Liceum Krzemienieckim. Liceum, to tylko z nazwy, był to bowiem ośrodek naukowy odpowiadający poziomem nauczania, uniwersytetom. Jego okres świetności to lata 1805-1832. Genialni profesorowie i ich wychowankowie. Większość skończyła na Syberii, bądź metr pod ziemią… Widok na Liceum z Góry Zamkowej. Obecny widok byłego liceum, wołyńskie Ateny… Obchodzimy z Dziadkiem gmachy liceum, iluż tu wybitnych ludzi szlifowało te schody… Ruiny krzemienieckiego zamku, który został zdobyty podczas powstania Chmielnickiego przez kozaków Krzywonosa. Zamek już nigdy nie został odbudowany. Krzywonos nie przeżył powstania… Pierwotnie, mieliśmy nie jechać na górę zamkową, ale JacekJ rzuca: jedziemy? No, ba… dwa razy nie trzeba powtarzać, wspinamy się serpentyną w górę. Widoki przednie… Gościu ma nerwy, najpierw robił selfie, a potem zaczął skakać…
  3. mila1

    Bezdrożami Ukrainy

    Widoki przepiękne i urokliwe, co chwilę zatrzymujemy się by je podziwiać. Celem jest miejscowość Boremel, miejsce zwycięskiej bitwy gen. Dwernickiego z czasów Powstania Listopadowego 1831. Polacy kolor niebieski, Rosjanie czerwony. Stoimy w miejscu z którego polscy ułani ruszali do szarży, czterokrotnie. Ostatnia rozniosła Rosjan. Słońce nieubłaganie mówi: dobranoc, a droga jeszcze daleka. Trąbimy „wsiadanego” i ruszamy dalej. Zachód Słońca nad Styrem jest piękny, cykamy ostatnie foty tego dnia i lecimy na nocleg do Krzemieńca, dawnej perły szkolnictwa Rzeczpospolitej. Ostatnie 1,5 godziny jedziemy nocą przy świetle Księżyca. Garmin postanawia nas wspomóc i kieruje na skuśkę do celu. W wyniku czego kończy się kiepiski asfalt i zaczyna szuter, kończy się szuter, a zaczyna droga gruntowa, droga gruntowa zaczyna robić się coraz bardziej wąska i falista… Sceneria jest niezwykła: noc, pełnia księżyca i cztery motki jadące w tumanach pyłu rozświetlanego przez reflektory. Jeźdźcy apokalipsy wyłaniający się z nocnej mgły. W pewnym momencie lekko zaniepokojony naszą drogą yejyej pyta Dziadka: „ Czy my na pewno dobrze jedziemy?” a na to rozanielony i z bananem na gębie Dziadek: „bardzo dobrze jedziemy!!!” On by tak mógł jechać do rana, wszystko jedno, w którym kierunku… c.d.n.
  4. mila1

    Bezdrożami Ukrainy

    Słońce powoli chyli się ku zachodowi, więc ruszamy dalej na Kozackie Mogiły, miejsce w którym dokonał się ostatni dramat tej bitwy. W miejscu osaczonego, kozackiego taboru wybudowano cerkiew i coś na kształt fortecy. Widok z kozackiego obozu na okoliczne wzniesienia, z których polska artyleria dziesiątkowała osaczonych Kozaków. Ekspresyjny pomnik w miejscu kozackich mogił. Ponieważ jesteśmy w dużym niedoczasie jemy w miejscowym lokalu szybki posiłek i heja dalej w drogę. A droga wiedzie brzegami rozlewisk Styru.
  5. mila1

    Bezdrożami Ukrainy

    Ogólnie, to: „Nic nie robić, nie mieć zmartwień Chłodne piwko w cieniu pić Leżeć w trawie, liczyć chmury Gołym i wesołym być …” Po trzech godzinach jesteśmy w komplecie i po sprawnej odprawie na granicy wjeżdżamy na Ukrainę. Pierwszy cel wyprawy: Beresteczko, dzisiaj senna mieścina – kiedyś, miejsce największej bitwy XVII wiecznej Europy. 1651 rok, powstanie Chmielnickiego, Jeremi Wiśniowiecki, Bohun, Wołodyjowski, Sienkiewicz i te sprawy… Wszyscy słyszeliśmy o Grunwaldzie, a w porównaniu do bitwy beresteckiej był on tylko drobną potyczką. Na beresteckich polach mordowało się blisko 200 tys. ludzi, nieszczęście w tym, iż w większości byli to mieszkańcy tego samego państwa – Rzeczypospolitej… Na zielono: trasa rajderów, niebieski: Polacy, czerwony: kozacy i Tatarzy. Bitwa trwała dwa dni, pierwszy dzień mordobicia i gigantyczne szarże kawalerii jakich nie widziała ówczesna Europa, nie przyniosły rozstrzygnięcia. Drugiego dnia król Jan Kazimierz postanowił zmienić taktykę i wykorzystać „ognisty lud” , czyli muszkieterów i artylerię. Polski „ognisty” walec powoli przetoczył się przez pole bitwy, rozstrzeliwując tysiące Tatarów, którzy po kilku godzinach takiej walki oświadczyli sojuszniczym kozakom, że oni pier…lą taki sposób walki i jak kozacy chcą, to mogą sobie sami walczyć z Polakami, bo oni wracają do domu. Na placu boju pozostali Kozacy, którzy na niedostępnych bagnach rzeczki Plaszówki zatoczyli tabor (taka forteca z wozów konnych, zaznaczona na mapce czerwonym kołem). Tam dokonał się ostatni dramat Kozaków, w wyniku paniki oraz szturmu Polaków zginęło ich ponad 30 000… Dla dzisiejszej Ukrainy miejsce to jest niemal święte i wiąże się z początkiem walki o własne państwo. Z tego miejsca wraz ze swym sztabem dowodził król Jan Kazimierz. Yejyej ogłasza polskie zwycięstwo, ale Dziadkowi to mało… Że, co? Że polska husaria szarżowała na tych polach, a on nie da rady??? Co? Ja, ja nie dam rady??? Wsiada na swego rumaka i rusza do szarży. Gdy tymczasem, obok nas, leniwie przejeżdża chłopska furmanka, wioząc słoiki, pewnie na kiszone ogórki…
  6. mila1

    Szwędacz

    A pasuje Ci w tygodniu? U mnie z wolnym czasem, to najgorzej w weekendy...
  7. mila1

    Szwędacz

    Ty gdzie się nie ruszysz, to masz ładnie. Gdybym mieszkał w Twoich rejonach, rzuciłbym robotę i tylko się szwędał :)
  8. mila1

    Szwędacz

    Myślę, że na pewno się poszwędamy. W tym sezonie mam do zrobienia rejon Włodawa-Hrubieszów i wypady na bliską Ukrainę.
  9. mila1

    Szwędacz

    Acha, żeby nie było za pięknie. Zagapiłem się przy robieniu zdjęć i zapomniałem o grillu. Skrzydełka były bardzo chrupiące, ale i tak było dobrze…
  10. mila1

    Szwędacz

    Ostatnio stwierdziłem, że muszę zmienić filozofię jazdy motkiem, pokonuję tysiące kilometrów, a w pamięci pozostają tylko strzępy oglądanych widoków. Jadąc z punktu A do B, na ogół nie zatrzymuję się, a mijane krajobrazy kwituję „o! jak ładnie”, „o! jaki piękny widok” i nie zwalniając jadę dalej, czasami delektowanie się krajobrazem trwa nieco dłużej – tyle ile wynosi czas na sikanie. W efekcie, po pokonaniu trasy zostaje hurgot we łbie i mętlik przewijanych w błyskawicznym tempie klatek zdjęć mijanych krajobrazów. A gdzie delektowanie się widokami i chłonięcie lokalnego klimatu? No, na to już nie ma czasu…podobnie jak ten gość z taczkami, który gania z nimi tak szybko, że nie ma kiedy ich załadować… Aby to zmienić, trzeba się zatrzymywać na dłużej – niezbędne rekwizyty, to rozkładany fotelik i jednorazowy grill – to pretekst do zatrzymania. Szybkie zakupy w Tesco i heja w drogę! Trasa jest krótka (150 km) – bezdrożami do Radomia. Popas w dolinie Radomki na pięknym tarasie widokowym. Po 2 godzinach szwędania się nad Wisłą i Pilicą trafiam na zaplanowany postój. Jak na Mazowsze – widoki przednie. Jak dotąd, przejeżdżając tędy wielokrotnie, widok ten oglądałem za każdym razem, ale nie dłużej niż 1,5 sekundy. Grill rozpalony, słonko, lekki wiaterek, zapachy zbóż, jednym słowem: bajka… Po pół godzinie skrzydełka na ruszt, zabawa z grillem i podziwianie widoków. O to właśnie chodziło. Po 1,5 godzinie pakuję manatki i ruszam dalej. Teraz w każdą trasę będę zabierał grilla i fotelik. Polecam.
  11. mila1

    DżiPiEs na moto - porady doświadczonego

    Do jazdy po Polsce i niedalekiej zagranicy PL-topo. Ja Garmina kupiłem tylko dla tej mapy. Użytkując ją już 3 lata ( a będąc z wykształcenia kartografem) uważam, że jest o.k. Nadaje się do jazdy po mieście, jak i po bezdrożach, a Garmin zapewnia tylko efektywne wykorzystanie.
  12. mila1

    Płyta pod silnik BMW G 650 X

    Kolego miki, cena nowej osłony jaką mam do sprzedania w BMWstore ( a tą kierowałem się przy ustalaniu ceny) to 556 PLN. Moja oferta, 300 PLN z kosztami przesłania po mojej stronie nie wydaje mi się na tyle wygórowaną, by publicznie użalać się z tego powodu na forum. Pozdrawiam i życzę dużo radości z jazdy motocyklem.
  13. mila1

    Stelaże i kufry

    Jacku, co przytroczysz? Kufry, czy sakwy?
  14. Czy to może być coś innego niż padający akumulator? Ostatnio odpalając rano motka miałem pewne problemy. Objawy: po przekręceniu kluczyka w stacyjce zaczyna brzęczeć (jakiś przekaźnik?) w okolicach stacyjki. Po wciśnięciu starteru rozrusznik kręci pół obrotu z zdycha, nie ma siły kręcić. W trakcie kręcenia spadek napięcia jest tak duży, że resetuje mi scotoilera (wersja elektroniczna), który jest bezpośrednio podłączony do klem. Po minucie ponawiam rozruch i rozrusznik kręci normalnie, motek odpala. Klemy dokręcone. Typował bym na akumulator, tylko dlaczego po minucie normalnie odpalił? Będę wdzięczny za sugestie, jestem w trasie i jak mi padnie, to chcę wiedzieć gdzie szukać przyczyny...
  15. Któregoś dnia, robiąc porządki trafiłem na stare zdjęcia z przed wielu lat (przełom lat 70 i 80-tych), kiedy jako nastolatek Mazury poznawałem jeżdżąc rowerem, bądź pływając na żaglach (autor, to ten przy sterze). Jedno z nich (poniżej) szczególnie pamiętam – Szeroki Ostrów, wyspa na Śniardwach połączona wąską groblą ze stałym lądem. Nie byłem tam nigdy więcej przez tyle lat, więc jest okazja i pretekst na wiosenną wycieczkę. Pogoda ma być ładna, więc pakuję manatki i w drogę. Rano musiałem trochę odczekać, nocny przymrozek i szron trochę opóźnił wyjazd, miało być o 7-ej, wyjechałem o 9-tej. Trasa jak zwykle biegła bocznymi asfaltami i szutrami. Mijam Wyszków, Różan. Na skuśkę przejeżdżam przez Kurpie. Docieram do Puszczy Piskiej i leśnymi duktami przebijam się krainy jezior. Słonko zaczyna grzać. Jest pięknie. Docieram nad Nidzkie. Ten błękit jeziora to nie efekt photoshopa… Krótki popas na śniadanie i dalej w drogę nad Roś, a potem szutrami przez poligon Orzysz. Szutrówki na poligonie są genialne, nie wiem czy były dostępne, choć jakiś szlaban zobaczyłem przy wyjeździe… Podziwiając widoki powoli docieram nad Śniardwy Docieram do grobli na Szeroki Ostrów, to wąska dróżka usypana 30-40 cm po nad poziomem wody, przy sztormowej pogodzie woda musi się przelewać górą… Docieram na wyspę i od razu wjeżdżam na najwyższy szczyt kończący się skarpą spadającą do jeziora. Piękny widok na całe jezioro. Odkrywam ślady naszej cywilizacji :) Błąkam się trochę po wyspie, szukając miejsca z przed 36 lat… To chyba to miejsce, tylko jakby kamienie ktoś trochę poprzestawiał… Ruszam dalej przez puszczę w kierunku Niedźwiedziego Rogu. Gęba śmieje mi się od ucha do ucha na widok mijanych krajobrazów. Dzień powoli się kończy, więc trzeba pomyśleć o obiedzie, jak Mazury, to rybka. Polecam smażalnię w Głodowie (czerwona kropa na mapie). Szkoda, że zdjęcia smaku nie oddają… Dawniej to tak się obiad organizowało. Przez Ruciane i puszczę jadę na nocleg do Jabłoni. Po drodze mijam cmentarz po nieistniejącej wsi mazurskiej. Ta kraina jest naprawdę piękna…
  16. mila1

    znowu te Mazury...

    No, ba… Jak miało nie być sentymentalnie, kiedy ja oprócz zdjęć znalazłem dziennik z jednej z takich wypraw. Trasa, przeprawy, biwaki i opisywane przygody, emocje. Czytanie swoich pożółkłych notatek po 36 latach to podróż w czasie, ja z mapą ( i butelką piwa) odbyłem tę trasę ponownie…
  17. mila1

    znowu te Mazury...

    Dzięki :) Deflektor zostaje (muszę się jednak pobawić z ustawieniem jego kąta). Szybkę chcę zamówić tę trochę szerszą i przyciemnianą - 3cm może robić dużą różnicę...
  18. mila1

    znowu te Mazury...

    No wiesz, ja jak zwykle robię to nieprzyzwoicie w środku tygodnia... :unsure:
  19. mila1

    SUWALSKI PARK KRAJOBRAZOWY – 2014

    Piękna wycieczka i moje klimaty, jeździmy podobnymi szlakami. Zdjęcie z tratwami na Biebrzy - świetne!
  20. mila1

    Smarowanie łańcucha

    Ja 30000 km przejechałem z olejarką i nie raz bywało, że przez nieuwagę jeździłem z błyszczącym łańcuchem, bo zawierzyłem olejarce, a akurat dysza się przytkała... Taraz chyba przejdę na ręczne smarowanie - jak sam popsikam, to wiem, że nasmarowany...
  21. mila1

    Szwędacz

    Jak dla mnie sam skok przedniego zawieszenia, to już niebo, a ziemia w porównaniu do GS. Takie nierówności jak tarka na szutrach wybiera zdecydowanie lepiej, jedzie się komfortowo. 21' to już duże zamieszanie... no i nogi za krótkie :)
  22. mila1

    Szwędacz

    Brak szyby, to rzeczywiście mankament, pod tym względem seryjny GS jest lepszy. Planyjąc zakup założyłem taką opcję, teraz czekam na przesyłkę.
  23. mila1

    Szwędacz

    Dzisiaj pogoda kusiła i wygrała, wyprowadziłem motka, żeby zobaczyć co ja właściwie kupiłem. Kręcąc się po okolicy, nawinąłem ze 100km, asfalty, szutry, drogi polne. Pierwsze wrażenia z jazdy lepiej niż pozytywne, w zasadzie to się dziwię dlaczego popularność (ilość wyprodukowanych egzemplarzy ) Xcountry jest tak nikła w porównaniu do GS-a. Te 40 kg mniej, robi dużą różnicę, motek łatwiej składa się w zakrętach jest bardziej żwawy, jazda po szutrach i drogach polnych jest o wiele przyjemniejsza i komfortowa, on aż wręcz prowokuje by zrobić skok w bok z asfaltu, przy czym nie widzę nic w czym ustępowałby GS-owi na asfalcie. Coś mi się wydaje, że to bardzo niedoceniany na rynku motocykl… No i kolejne pozytywne wrażenia z jazdy. Są może nie tyle zasługą motka co … tłumika. Powodowany bardziej gadżeciarstwem niż koniecznością, zmieniłem wydech akcesoryjny na Leo Vince. Teraz już wiem, co to są pozytywne wibracje – to wtedy, gdy pod dupą słychać basowy pomruk silnika. Coś pięknego. Na razie jest super, mam nadzieję, że nie zmienię zdania po 10- godzinnym dniu jazdy…
  24. mila1

    DRZ400 bezkonkurencyjny?

    Niech zgadnę: pierwsze zdjęcie - wyjazd z leśnej drogi, łączącej Krubki i Kielczykowiznę (przy asfalcie - Wola Ręczajska - Kielczykowizna...
×