-
Zawartość
8 329 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Days Won
66
Zawartość dodana przez JacekJ
-
Odświeżam wątek. Chcę zapisać się na kurs w tej właśnie szkole. Planuję któryś z pierwszych terminów, choć nie są jeszcze znane żadne. Jestem w kontakcie z organizatorami, jeśli są inni chętni to może zbierze się grupka z forum ?
-
LwG. Artekles to imię? Bo fajne nawet.
-
A to czemu ? Masz szlaban na motor, czy komornik zajął ?
-
To Twój motek ? Dostałem te zdjęcia od Michała. Mam nadzieję, że ma do nich prawa autorskie.
-
Pisałem do Michała Merty, przysłał mi zdjęcia tego co dostępne od ręki. Gmol 190 zł, osłona reflektora 120. Na takich gmolach można światełko dodatkowe zamontować łatwo, ale takie co idą po boku, jak na poprzednich zdjęciach są wg mnie ładniejsze.
-
Chętnie się przyłącze do zakupu. Cena nie gra roli, jeśli tanio oczywiście. Jacek
-
No dobra, tak naprawdę mojej winy (jeśli w ogóle) było niewiele. To wszystko przez 13-ego.
-
Problem polega na tym, że skręcając w lewo CHCIAŁEM i przejechałem przed wszystkimi, w tym ruszającymi z naprzeciwka (byli powolni i miałem dużo miejsca, ale zawsze...). To błąd, o który mamy pretensje do kierowców samochodów (jakbym nim nie był...). Martwi mnie moja euforia migiem sprowadzona do parteru. A jeśli nic by się nie stało, moje ego urosłoby jak wieżowiec i na następnym skrzyżowaniu zrobił coś gorszego. Macie takie momenty, czy każdy jest rozsądny? Ciekawi mnie, czy ktoś pozbył się "bezwypadkowo" takich zachowań. Fajne, że przy okazji od razu przyszła mi do głowy płyta Floydów "A momentary lapse of reason".
-
Cześć. Ja dzisiaj popisałem się taką głupotą, że ciągle mi wstyd. Korzystając z pięknej pogody wyciągnąłem motorek i jeździłem sobie po Lublinie. Tak mi było fajnie, że na dużym skrzyżowaniu skręcając w lewo (Nałęczowska-Kraśnickie) przejechałem przed wszystkimi pierwszy, ale zapomniałem o pieszych, którzy zaczęli przechodzić przez przejście do którego dojeżdżałem. Będąc w pochyle zahamowałem gwałtownie co kosztowało mnie kierunkowskaz, poprzecieraną kurtkę, uszkodzony telefon, skręconą i poobijaną kostkę oraz całkowitą utratę godności i szacunku do samego siebie. Zachowałem się po prostu jak gówniarz, mimo że mam 41 lat. Teraz boję się, że może mi tak odwalić znowu. Generalnie staram się być rozsądny, nie wyprzedzam, czekam z puszkami w korku, rozglądam się itd., ale dzisiaj po prostu sfiksowałem na moment. To częsty i powszechny objaw (nie chodzi mi o samobójców w dżinsach i koszulce, ale o "normalnych motocyklistów)? Jak się samokontrolować ??? Napiszcie co o tym myśleć, mój zanik rozsądku bardzo mnie przestraszył. Głupie odruchy (gwałtowne hamowanie w pochyle) skoryguję, ale jeśli nie mogę polegać na samym sobie to niedobrze. Ktoś tak miał ? Co z tym zrobił ? Nie pouczajcie mnie proszę, bo to zadanie wykonuję już cały dzień, mam duże wyrzuty sumienia, wiem, że to było głupie. Napiszcie jak sobie poradzić. Piszę może trochę chaotycznie, ale jestem pod dużym wrażeniem mojego "wyczynu". Jacek
-
Od soboty jestem szczęśliwym właścicielem BMW F650, więc będę wpadał na forum co jakiś czas. Jeszcze raz pozdrawiam. Jacek