Skocz do zawartości

JacekJ

Użytkownik
  • Zawartość

    8 329
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    66

Posty dodane przez JacekJ


  1. Powiem tak, nikt z nas nie jest świętym motocyklistą, bo takich po prostu nie ma ;-) nięc się nie przejmuj weź to na klatę z pokorą i wysnuj wnioski.

    Nawet jak jest baaardzo powolny i nad wyraz rozważny motocyklista, to jest również utrudnieniem i zagrożeniem dla innych, więc jak widzisz złotego środku na bycie doskonałym nie ma :-)

    Przejechałem już kilkadziesiąt tysi na 2oo i nigdy się nie będę uważał za doskonałego, my motocykliści niestety musimy się wiecznie szkolić...

    EDIT: Bardzo ważne jest to, że umiesz się przyznać do własnego błędu, a co ważniejsze widzisz ten błąd, a nie zwalasz (jak to mają w zwyczaju koszulkowcy) na wszystko dookoła ;-)

    Trzymaj się, jesteś jak najbardziej normalny :-D albo jak ja to mówię - Pozytywnie pierdolnięty :lol: :beer:

    No dobra, tak naprawdę mojej winy (jeśli w ogóle) było niewiele. To wszystko przez 13-ego.
    • Like 1

  2. Problem polega na tym, że skręcając w lewo CHCIAŁEM i przejechałem przed wszystkimi, w tym ruszającymi z naprzeciwka (byli powolni i miałem dużo miejsca, ale zawsze...). To błąd, o który mamy pretensje do kierowców samochodów (jakbym nim nie był...). Martwi mnie moja euforia migiem sprowadzona do parteru. A jeśli nic by się nie stało, moje ego urosłoby jak wieżowiec i na następnym skrzyżowaniu zrobił coś gorszego. Macie takie momenty, czy każdy jest rozsądny? Ciekawi mnie, czy ktoś pozbył się "bezwypadkowo" takich zachowań. Fajne, że przy okazji od razu przyszła mi do głowy płyta Floydów "A momentary lapse of reason".


  3. Cześć. Ja dzisiaj popisałem się taką głupotą, że ciągle mi wstyd. Korzystając z pięknej pogody wyciągnąłem motorek i jeździłem sobie po Lublinie. Tak mi było fajnie, że na dużym skrzyżowaniu skręcając w lewo (Nałęczowska-Kraśnickie) przejechałem przed wszystkimi pierwszy, ale zapomniałem o pieszych, którzy zaczęli przechodzić przez przejście do którego dojeżdżałem. Będąc w pochyle zahamowałem gwałtownie co kosztowało mnie kierunkowskaz, poprzecieraną kurtkę, uszkodzony telefon, skręconą i poobijaną kostkę oraz całkowitą utratę godności i szacunku do samego siebie. Zachowałem się po prostu jak gówniarz, mimo że mam 41 lat. Teraz boję się, że może mi tak odwalić znowu. Generalnie staram się być rozsądny, nie wyprzedzam, czekam z puszkami w korku, rozglądam się itd., ale dzisiaj po prostu sfiksowałem na moment. To częsty i powszechny objaw (nie chodzi mi o samobójców w dżinsach i koszulce, ale o "normalnych motocyklistów)? Jak się samokontrolować ??? Napiszcie co o tym myśleć, mój zanik rozsądku bardzo mnie przestraszył. Głupie odruchy (gwałtowne hamowanie w pochyle) skoryguję, ale jeśli nie mogę polegać na samym sobie to niedobrze.

    Ktoś tak miał ? Co z tym zrobił ? Nie pouczajcie mnie proszę, bo to zadanie wykonuję już cały dzień, mam duże wyrzuty sumienia, wiem, że to było głupie. Napiszcie jak sobie poradzić. Piszę może trochę chaotycznie, ale jestem pod dużym wrażeniem mojego "wyczynu".

    Jacek

    • Like 5
×