Skocz do zawartości

trolik

Użytkownik
  • Zawartość

    839
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    51

Zawartość dodana przez trolik

  1. Dzień Ósmy. Celem podróży tego dnia było dotarcie w pobliże wjazdu na drogę D915. Po porannej kawce i śniadanku zebraliśmy się spokojnie i ruszyliśmy w dalszą drogę kontynuując jazdę naszą ulubioną ekspresówką. Trasa wiodła przez piękne góry typu bieszczadzkiego, choć było tam zdecydowanie mniej lasów. Ekspresówki w Turcji mają to do siebie, że często przechodzą przez wioski -- w takim przypadku w wiosce znajduje się sprytne rozwiązanie w postaci ronda, które jednak nie spowalnia ruchu. Podobne rozwiązania widywaliśmy często na Ukrainie i w Rosji. Pyrkaliśmy sobie spokojnie podziwiając piękne widoki. Teraz będzie mała dygresja na temat tureckiej prowincji. Juz po wjeździe do Turcji uderzyła nas charakterystyczna cecha przydrożnych barów i sklepów - mieliśmy wrażenie, że część tych biznesów należała do państwa, bo po wejściu do nich czuliśmy się jak w PRL-u - na pólkach mały wybór niepotrzebnych towarów i Pan, który nawet nie podnosił wzroku znad telefonu lub gazety po naszym wejściu. Mistrzostwem świata był lunch tego dnia - zatrzymaliśmy się w dużym, pustym barze na obiad. Bar ten przypominał stołówkę zakładową z czasów komunizmu. "Pracowało" tam trzech panów", z których jeden podszedł do nas po kilku minutach. Jakoś dogadaliśmy się z nim odnośnie jedzenia i "już" po czterdziestu minutach dostaliśmy "coś" przypominającego kebab, lecz trudnego do pogryzienia. Podczas czekania obserwowaliśmy pracę tych ludzi - jeden był od podawania, drugi od krojenia i trzeci od kasowania. Pracy nie było nawet dla jednej osoby.... Podejrzewam, że w Turcji istnieje jakiś program wsparcia tego rodzaju firm z państwowych pieniędzy lub same te firmy należą do państwa. Pod minięciu Bayburtu skierowaliśmy się na północ w kierunku morza, a na wieczór rozbiliśmy biwak na wys. ok 2 km u podnóża przełęczy prowadzącej do drogę D915. W trakcie podjazdu do przełęczy pogoda uległa drastycznej zmianie - zniknęło słońce, pojawił się porywisty wiatr, a temperatura spadła do około 10 stopni. Najwążniejszym zadaniem w takiej sytuacji było znalezienie schronienia przed wiatrem. Lasów nie było, więc szukaliśmy jakichś wyższych krzaków... Noc nie była zbyt przyjemna - nie byliśmy jeszcze przyzwyczajenie do niskich temperatur i silnego wiatru.... jednak poranek okazał się całkiem przyjemny: Po kawce, śniadanku i wysuszeniu gratów byliśmy gotowi do ataku na D915....Hm...a może jednak jeszcze nie....?? Po tym małym incydencie rozpoczęliśmy wspinaczkę na przełęcz. Szutrowa droga zachęcała do szybkiej jazdy po wielu dniach na asfalcie, ale piękne widoki nie pozwalały nam na rozpędzenie się...: Na południe od przełęczy było sucho , zimno i szaro. Po jej przekroczeniu wszystko się zmieniło - jakbyśmy wjechali do raju- wszystko zrobiło się zielone, było ciepło, a widoki po prostu zabijały. Zresztą sami zobaczcie: Droga D915 uważana jest za jedną z najniebezpieczniejszych dróg na świecie. Dla nas z pewnością była jedną z najpiekniejszych dróg na świecie... Ta rajska jazda trwała około trzech godzin. Potem już zaczął się asfalt, który zaprowadził nas dalej na północ do Trabzonu, skąd ekspresówką udaliśmy się w kierunku Gruzji. Dwa dni wcześniej podczas obżerania się tureckimi łakociami (coś wspaniałego!!!) wypadła mi plomba. Nasz pilot Radzio (dzięki Ci Radziu jeszcze raz!!!)w trymiga załatwił mi adres do dentysty w Batumi - dlatego naszym kolejnym celem stało się deszczowe tego dnia Batumi. Dentystę udało mi się załatwić w ciągu godziny, z czego pół godziny spędziliśmy na na szukaniu gabinetu znajdującego się tuż za naszymi plecami...:-). Po wizycie zrobiliśmy małe zakupy i udaliśmy się w dalszą drogę. Deszcz doskwierał nam coraz bardziej, więc postanowiliśmy poszukać noclegu. Wojtek wpisał słowo "kemping" do nawigacji i już śmigaliśmy prowadzeni przez Osmanda do....nikąd :-). Po przyjeździe na miejsce okazało się, że jest tam rozpadający się przydrożny bar i nic poza tym. Przejąłem więc inicjatywę i 200 metrów dalej zatrzymałem się przy nieukończonym domu, którego garaż był dla nas idealnym miejscem na nocleg. Po krótkiej rozmowie z właścicielem mamy miejscówkę! :-) To był piękny dzień!
  2. Dzień czwarty, piaty i szósty i siódmy Po noclegu w Bułgarskim Wąwozie pogoniliśmy nasze koniki na południowy wschód, nadal podziwiając piękne i spokojne bułgarskie zakątki. Stopniowo krajobraz zaczął się zmieniać - miejsce gór i lasów zaczął zajmować coraz bardziej płaski krajobraz stepowy. Też było fajnie, bo poczuliśmy, że Azja jest coraz bliżej:-). Droga nadal była fajna, miejscowości po drodze nie było zbyt wiele, a ruch na drodze naprawdę spokojny - jednym słowem raj motocyklowy! Po kilku godzinach zobaczyliśmy to: Od tej pory do czasu wyjazdu z Turcji flagi tureckie widzieliśmy pewnie z milion razy - są one eksponowane praktycznie wszędzie - na wielkich masztach, samochodach, w domach, i oczywiście w klapie garnituru Prezydenta Erdogana, którego podobizny na plakatach eksponowane były jeszcze częściej niż flagi... Po wjeździe do Turcji skierowaliśmy się piękną autostradą w kierunku Istambułu. Tutaj jedna uwaga - teoretycznie autostrady są płatne, ale po naszych nieudanych próbach uiszczenia opłaty poddaliśmy się i po prostu przejeżdżaliśmy przez elektroniczne bramki bez żadnego stresu:-). Powoli zbliżaliśmy się do Istambułu - sam wjazd do miasta i znalezienie hotelu trwały chyba z 3 godziny. Nie widziałem jeszcze czegoś takiego - skrzyżowania trzech autostrad w środku miasta, autostrady biegnące równolegle na różnych poziomach, życie toczące się na różnych poziomach...To miasto to potwór, ale doskonale zorganizowany!! Nocleg znaleźliśmy w dzielnicy Kumkapi - jak się później okazało był to doskonały wybór: Nasz hotel zlokalizowany był w dzielnicy "butowej: - znajdowały się tam setki fabryk i warsztatów produkujących elementy butów i całe buty oraz hurtownie sprzedające buty. Obserwacja tego żyjącego organizmu była niesamowitym przeżyciem. Później byliśmy jeszcze w dzielnicy torebkowej, dzielnicy paskowej (paski do spodni) i w dzielnicy samochodowej. W dzielnicy samochodowej było oczywiście podział na sub-dzielnice zgodnie z podziałem części na wydech, napęd, zawieszenie itd. Dzielnica samochodowa dostarczyła mi części niezbędnej do dalszej podróży - cybanta do zamocowania wydechu: Wojtek musiał z kolei wymienić linkę sprzęgła, która odmówiła mu posłuszeństwa w środku wieczornego korka kiedy szukaliśmy noclegu... Nauka dla naszych następców - szukając hotelu w Stambule pytajcie czy hotel ma parking! Ja zaznaczyłem co prawda opcję "parking" w bookingu, ale okazało się, że za parking była dodatkowa opłata i był on zlokalizowany 400 metrów od hotelu... Po naprawie motorków spędziliśmy dwa fascynujące dni zwiedzając Stambuł. Skupiliśmy się na dzielnicy Kumkapi, Sultanahmet i Bazarze. Kumkapi i Bazar były zajebiste, ale Sultanahmet rozczarował nas zdecydowanie - może dlatego, że wejście do Hagia Sofia kosztowało 70PLN a w środku był remont... W Kumkapi paliliśmy najlepszą sziszę i piliśmy najlepszą kawę na całej naszej wyprawie!!:-) Podsumowując nasz pobyt w Istambule mogę powiedzieć, że było zajebiście!! Osobiście niezbyt cenię zdobycze cywilizacji w postaci zabytków, budynków itd, ale Istambule to wszystko było jakieś takie inne - skompresowane, wypełnione fajnymi ludźmi, tętniące życiem i przygodą.... :-) Po dwóch dniach szwędania sie po Istambule rankiem kolejnego dnia ruszyliśmy na poszukiwanie kolejnych przygód. Motorki wiozły nas na wschód ekspresówką biegnącą równolegle do wybrzeża Morza Czarnego, ale około 100 km na południe od plaży. Wcześniej miałem mętne pojęcie o Turcji - kojarzyła mi się z plażami, hotelami i takimi tam bzdetami. Okazało się, że jest to górzysty, zróżnicowany pod względem geologicznym kraj, ze wspaniale rozwiniętą infrastrukturą drogową i piękną pogodą :-). Po kilku dniach w 17-to milionowym mrowisku miło było rozbić namiot w krzakach :-)
  3. Drugi dzień. Po przebudzeniu w pięknym Beskidzie Niskim osuszyliśmy namioty i ruszyliśmy w dalszą drogę. Słowacja - zakręty w górkach. Węgry - zakręty w kukurydzy. Granica węgiersko - rumuńska: powrót do przeszłości. Jacyś ludzie w mundurach żądający od nas kwitów na nas, na motory, rozmiary butów....brrrr. Na szczęście trwało to tylko kilka minut i wjechaliśmy do Rumunii. Rumunia powitała nas szalonymi kierowcami kamikadze i temperaturą ponad 30 stopni - coś pięknego. Celem tego dnia był wjazd jak najgłębiej w głąb kraju tak, aby następnego dnia było jak najbliżej do Fogaraszy. Po drodze wjechaliśmy na świeżo wybudowaną autostradę, którą pomknęliśmy na południe. Plusem autostrady było to, że była, zaś minusem - że nie było na niej stacji benzynowych. Po godzinie jazdy Wojtkowi zapaliła się rezerwa, a tu susza na horyzoncie...:-) Rzutem na taśmę znaleźliśmy zjazd z widoczną stacją i napoiliśmy nasze koniki. W związku z późną porą postanowiliśmy poszukać noclegu w pobliżu. Wyszło całkiem nieźle.... Trzeci dzień Pobudka była podobna jak w Beskidzie Niskim - słoneczko osuszyło nam namioty i po śniadanku ruszyliśmy w kierunku Transalpiny. Okazało się to trudnym zadaniem - Rumunia jest mniej więcej tam, gdzie Polska była kilka lat temu jeśli chodzi o komunikację. Samochodów miliony, ale autostrad jak na lekarstwo...Przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów wlekliśmy się więc wśród tysięcy innych pojazdów uważając na to, aby nie dać się zabić rumuńskim kierowcom kamikadze.... Na szczęście ta gehenna skończyła się po ok 2 godzinach i znowu ruszyliśmy świeżo zbudowaną autostradą w kierunku Sybina i dalej na Fogarasze. Koniec końców udało nam się wjechać w góry. Pogoda była piękna, a na drodze był całkiem spory ruch mimo września i dnia w środku tygodnia. Nie wyobrażam sobie jak to wygląda w wakacje...:-). Uderzyła nas prędkość, z jaką poruszali się tam motocykliści, a szczególnie gieesiarze. Moim i Wojtka zdaniem wiele osób jechało zdecydowanie za szybko narażając siebie (mały problem) i innych (duży problem) na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Widoki były tak piękne, że pyrkaliśmy sobie spokojnie pod górę,. Po kilkusekundowym postoju na rumuńskich Krupówkach ruszyliśmy dalej nie dając się ponieść szałowi konsumpcji...:-) Druga strona Fogaraszy była zdecydowanie spokojniejsza pod względem ruchu na drodze, a widoki (szczególnie w wyższych partiach gór) przepiękne. Po zjeździe z gór i zatankowaniu brzuszków ruszyliśmy w stronę Bułgarii. Pod. Podobnie jak na granicy węgiersko - rumuńskiej i tutaj czekała nas niemiła niespodzianka w postaci kontroli granicznej - niemniej jednak dzięki uprzejmości polskiego małżeństwa stojącego w aucie na początku kolejki wepchnęliśmy sie tam i po kilku minutach mknęliśmy na poszukiwanie fajnej miejscówki na biwak. Po kilku próbach znaleźliśmy takie miejsce na dnie wąwozu w środku lasu. Przepiękne miejsce! Zachodnia część Bułgarii wywarła na nas bardzo dobre wrażenie - dobrej jakości drogi, dużo przestrzeni i lasów, w wielu miejscach natura działa niezakłócona przez człowieka.
  4. NO TO ZACZYNAMY!!! Dziadek i Klansman: dzięki za podzielenie się wiedzą!! :-) Z pomysłem wyszedł Wojtek. Dla mnie na początku było to trochę za blisko jak na sześciotygodniową wyprawę, ale później w trakcie zbierania informacji o Armenii natrafiłem na krótki reportaż o Górach Gegamskich i już chciałem tam jechać:-). Jako cel ustaliliśmy sobie Górny Karabach wiedząc oczywiście, że JEDYNYM CELEM JEST DROGA... Wyprawę naszą rozpoczęliśmy w sobotę 31 sierpnia o godzinie 5tej rano - było jeszcze ciemno, a temperatura w okolicach pięciu stopni nie nastrajała optymistycznie... Po spotkaniu na S3 pomknęliśmy (średnia pędkość 95km/h:-)) na południe, aby za Legnicą skierować się na Wschód. Droga leciała nam jak z bicza strzelił biorąc pod uwagę naszą prawie naddźwiękową prędkość...:-) Pierwszy nocleg zaplanowałem w dolinie Smerecznego - w Beskidzie Niskim nie byłem już kilka lat, a dolina Smerecznego to jedno z moich ulubionych miejsc w tym paśmie. Bez większych przygód udało nam się zajechać do Tylawy, skąd po zrobieniu zakupów udaliśmy się do Smerecznego. Dla niewtajemniczonych - Smereczne to nazwa doliny, w której znajdowała się wioska Łemkowska wysiedlona w czasie akcji Wisła. Do obecnych czasów nie przetrwały niestety żadne ślady bytności (przynajmniej ja nie widziałem) Łemków w tym miejscu - została tylko cudowna Natura... Zajechaliśmy tam na tyle wcześnie, że po rozłożeniu biwaku i zrobieniu kawy mieliśmy czas na znalezienie strumyka, umycie się i podziwianie zachodu słońca. Podobnie było rano - zresztą sami popatrzcie...:-) Tak właśnie minął nam pierwszy dzień naszej wyprawy...
  5. A nie mam pojęcia:-). Wazne zebys wiedzial o ktory Karabach chodzi...:-) Pozdrawiam trolik
  6. Ano!:-). W przyszlym tygodniu zaczynam pisac relacje:-). Pozdrawiam trolik
  7. https://drive.google.com/file/d/19ZBJt9hI2fBeYTNjpYIzjYcx1RoqeyEH/view?usp=drivesdk Motocykl ma 3 lata:-) Pozdrawiam trolik
  8. Niezle jak na 3-letni motocykl....:-) Nie. Wszystko zmienilo sie wraz ze zwiekszeniem ilosci Chinczykow. Kolo mowil tak jak Ty-ze jeszcze 2 lata temu bylo spoko. Uwierz mi - w koszach widzielismy tylko Chinczykow:-). A wieczorem cale armie Chinczykow rozjezdzaly kładami podnóże skalnych wiosek. Spieszcie sie, bo za 2-3 lata nic tam juz nie bedzie... Pozdrawiam trolik
  9. My tez chcielismy, ale nasze portfele nie wytrzymaly konkurencji z Chinczykami...:-). 350 eurisow to bylo jednak troszeczke za duzo...:-) Pozdrawiam trolik
  10. Ostatnie 2 dni szukaliśmy Pana Michała, ale chyba wybrał się na step ganiać Tatarzyna:-). Niemniej jednak twierdza, starówka jak i sam Kamieniec bardzo fajne na 3-4dniowy pobyt:-) https://drive.google.com/file/d/19-a3ViKil8i49OgcODHbW06ZGnNypQRf/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  11. Ta jess:-) Pozdrawiam trolik
  12. Dzisiaj po krótkim treningu wystrzeliłem rakietè międzykontynentalną! Zajebioza!! https://drive.google.com/file/d/17tXFI-5PxUb7UtSdfTR7fwOlRQj9FVPo/view?usp=drivesdk https://drive.google.com/file/d/17tH26jOLuLZfW1K46Kdq6mL0SdciaEP5/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  13. Dzisiaj byla delta Dunaju na pokladzie okretu:-). Coś cudownego! https://drive.google.com/file/d/16bjE3OncO_R7pMzpeTfd4doCJ3IMy6iJ/view?usp=drivesdk No i jeszcze jedna barrrrdzo wazna rzecz: jesli chodzi o jedzenie i zabawe to Rumuni jeńców nie biorą...:-) Pozdrawiam trolik
  14. Dzisiaj testujemy rumuńską gościnność w delcie Dunaju. Gościnność i sama delta są zajebiste!:-) https://drive.google.com/file/d/167Ucw5vpz1Jd70EVsG73vOb5FwtJdYEn/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  15. Ostatni biwak w Turcji gdzies 150 km na wschód od Istambułu. Zimno i mokro...brrr https://drive.google.com/file/d/15rmz4IQNxwk--6vUvNLyIPdddvKXelZD/view?usp=drivesdk A wieczorkiem pluskanie w Burgas. Temperatura 29 stopni:-) https://drive.google.com/file/d/15ufyEm04HVjbjmL6woQ2DlFTmXfrk7MY/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  16. Takie cóś widzieli???:-) https://drive.google.com/file/d/15GB7GkbIJ3E3fttvFy1OxX5BTK5RvTN6/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  17. Koncepcja była taka, żeby z Batumi płynąć promem do Odessy. Ale choojki podniosły cenę z 222 dulków do 300!! Postanowiliśmy więc z Wojtkiem przerobić tą kasę na podróż:-). Biwak w tureckich górach: https://drive.google.com/file/d/14uZBMtj8Y63bwFd1wNAo9dVuWxyjmn5a/view?usp=drivesdk Kapadocja!!!!:-) https://drive.google.com/file/d/151zIZH7X6JTz3IwhVVcMFBCwagO7q-NK/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  18. Dzisiaj rozdzieliliśmy się z Wojtkiem. On pojechał asfaltem do Kutaisi, a ja przez Uszguli i Leteki też dotarłem do Kutaisi. Piękne widoki, piękna walka w ofie. Czasem było tak:: https://drive.google.com/file/d/14cRIimcAIolxlgafY87VVqWqts8h2K-d/view?usp=drivesdk A na deserek po chaczapuri było tak....:-): https://drive.google.com/file/d/14M91mT9sHEwPf9GWx4PTXiNXRc_MlVm8/view?usp=drivesdk Piekny dzien!! Pozdrawiam trolik
  19. Trekking w górach nad Mestią https://drive.google.com/file/d/14BrlfKhXMXtRzLWcHjoHk0ejSUA8sm5c/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  20. W drodze do Tbilisi... https://drive.google.com/file/d/13NEUPEKAkNhK3DK11wvRU3J6T7r72-OF/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  21. Prognozy dają 2 dni kiepskiej pogody więc zjechalismy z Omalo i zalogowalismy sie w zajebiscie klimatycznym pensjonacie. 20 PLN za nocleg ze sniadaniem:-) https://drive.google.com/file/d/138RLe6lQkgySulTLoAMcwilOetn1oolz/view?usp=drivesdk Dzisiaj odwiedzimy Tbilisi a jutro dalej w górki:-) Pozdrawiam trolik
  22. Szykuje się kolejna noc w hotelu miliongwiazdkowym.. https://drive.google.com/file/d/12zCyyGE8umsod5NmEMUaZ2kl72xT8Zis/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  23. Wieczorna droga do Omalo https://drive.google.com/file/d/12hGqcDsucUs5iQ_iZHy9msbXtKyls6gM/view?usp=drivesdk I biwak gdzies po drodze. Rozlozeni niedaleko pasterze zaprosili nas na kolacje. Nazarlem sie tak ze ledwo doturlalem sie do namiotu;-) https://drive.google.com/file/d/12iunYbLfewKVh2iAKbC5c77P8njW2Rmu/view?usp=drivesdk Pozdrawiam trolik
  24. Polecam Gory Gegamskie! Wojtek byl zbyt obladowany gratami zeby tam powalczyc, ale te gory sa stworzone do adwenczuru:-) Pozdrawiam trolik
  25. Nie przyjeżdżajcie do Górnego Karabachu!!! Jedzenie okropne, ludzie też....i do tego takie widoki: https://drive.google.com/file/d/12BNP4smCiBa2gO31UTj4b-yyHLxM-yer/view?usp=drivesdk Dziadek-droga ze Stepanakertu do Goris miim zdaniem lepsza niż wjazd od północy:-) Skalna wioska Khondzoresk w Armenii: https://drive.google.com/file/d/12Edc9a2DyCnyUXSsxBg0yaINKMLoAitR/view?usp=drivesdk Monastyr Nordavank-cudowne miejsce i jeszcze lepsza droga do niego: https://drive.google.com/file/d/12FVQnSIG16cYyl-CiJlU4eiQHFK1vl0Q/view?usp=drivesdk Ostatni nocleg w Armenii nad jeziorem Sewan: https://drive.google.com/file/d/12KM9ApoKKF7dZMNM052fxueUPKyEpL4N/view?usp=drivesdk Za wczesnie na podsumowanie, ale popelnilismy blad za malo poswiecajac czasu na przygotowanie trasy przez Armenie i GK. Tam jest mnostwo do zobaczenia i jeszcze wiecej fajnych drog:-) pozdrawiam trolik
×