Skocz do zawartości

trolik

Użytkownik
  • Zawartość

    837
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    51

Zawartość dodana przez trolik

  1. Dla zainteresowanych: krótka historia konfliktu o GK i nadzieja na przyszłość... pozdrawiam trolik
  2. Ostatni odcinek. Co ja teraz będę robił w tym dobrowolnym więzieniu??'-)
  3. Też mnie meczy ta muza, ale nie mam innej. Szukałem czegoś na jutubie, ale zasnąłem po kilku minutach szukania...:-) pozdrawiam trolik
  4. Wizyta w Pierwomajsku okazała się hitem!
  5. Przepiękna delta Dunaju...Rumunia to przepiękny, wszystkomający kraj!! A do tego Burgas i Odessa!:-)
  6. Wracamy przez Turcję do Europy! Ale nie jest to tylko transfer...:-) Miłego oglądania!
  7. Do gory nogami tez ladnie:-) Pozdrawiam trolik
  8. Wrzucony przez Ciebie filmik to już sama koncowka ofu tuż przed Lenteki:-). Pozdrawiam trolik
  9. Gruzińskie Zakopane :-)
  10. Omalo. Zdecydowanie za krótko tam byliśmy...
  11. Górny Karabach Patrzeć i zazdrościć!!:-)
  12. Ja sie zastanawiam czy w tym roku znowu tam nie śmignąć... pozdrawiam trolik
  13. Góry Gegamskie. Jest wiele powodów żeby wrócić do Armenii, ale ten mnie najbardziej przekonuje. Piękne, odludne miejsce. Jedyni spotkani tam przez nas ludzie to Jezydzcy Pasterze. Miłego oglądania:-)
  14. Armenia...inny wymiar turystyki.
  15. Gruzja po raz pierwszy:--)
  16. Relacja jeszcze nie skonczona, ale obecnie mam wenę na skręcanie filmików:-) Miłego oglądania!
  17. Ostatni odcinek serialu:-). W 2017 nie udało mi się wjechać do doliny, a w 2018 nie udało się przejechać. W związku z tym jest misja na przyszłość. Panie i Panowie przedstawiam DOLINĘ BARTANGU!
  18. Tą relację dedykuję mojej Mamie-Wojowniczce, która toczy walkę z wrednym skorupiakiem. Czy po szybkim tranzycie przez Kirgistan mogę powiedzieć: "Byłem w Kirgistanie" ?? Im więcej podróżuję, tym lepiej rozumiem cel mojego podróżowania - są nim doznania wynikające z poznawania innych ludzi, ich kultury, sposobu życia. Możliwość podziwiania miejsc dotychczas mi nieznanych. Zeszłoroczne "bycie" w Kirgistanie pozbawiło mnie tego wszystkiego. Przemykając asfaltem wielokrotnie zastanawiałem się, co kryje się za tymi pięknymi, czerwonymi górami. Jak żyją tam ludzie? Podobnie zresztą było z Tadżykistanem, gdyż moja głowa zajęta była zamartwianiem się o stan mojego młodszego syna, który wylądował w szpitalu kiedy ja wjeżdżałem do Korytarza Wahańskiego. Dlatego też w tym roku postanowiłem naprawić to niedopatrzenie wspólnie z dwoma innymi wariatami ze Szczecina. Założenia były proste: śpimy w namiotach, myjemy się jak najrzadziej (średnia: 1x na tydzień :-)) i cieszymy z każdej przeżywanej przygody. A przygód nam nie brakowało... Uczestnicy wycieczki (od lewej): Gienia, Słoń Dominik i Efcia. A teraz przedstawię złośliwe nowotwory, które przez kilkanaście godzin dziennie uczepione były do tych pięknych maszyn: 1. Trolik. To ten najprzystojniejszy (i oczywiście najskromniejszy!!) z całej piątki na zdjęciu. Wolałby pewnie być najmłodszy z nich... Wkurzał Gienię, a ona zrzuciła go kilka razy za karę. 2. Radzio. Słoń Dominik zwątpił w jego umiejętności, dlatego część pojezdki spędził na osiołku. 3. Wojtek. Jako najlepszy kumpel na świecie postanowił porzucić Efcię i towarzyszyć Radziowi. Trasę naszej pojezdki można obejrzeć tutaj: https://eur-share.inreach.garmin.com/Pamir2018 Jeszcze raz dziękuję Doodkowi za udostępnienie tras oraz Samborowi za przewiezienie opon. ciąg dalszy nastąpi...
  19. Po noclegu w Kristianiwce zebraliśmy się rano i postanowiliśmy odwiedzić Pana Michała. Drogę wybraliśmy w ten sposób, że w giepeesa zapodaliśmy "znajdź najkrótszą drogę" - ta opcja zapewniła nam mnóstwo szutrów, dziurawe drogi asfaltowe i wizyty w wioskach na końcu świata.... Było wspaniale!!! Pogoda nam sprzyjała, a zbliżająca się jesień zapewniła piękne kolory po drodze, choć niestety nie było już tak ciepło jak wcześniej. Po dojeździe do Kamieńca Podolskiego i znalezieniu noclegu śmignęliśmy na stare miasto, które wraz z zamkiem położone jest na skalistym cyplu wyrzeźbionym przez rzekę. Kolejnego dnia z kolei wybraliśmy się do nowego miasta i zwiedziliśmy zamek oraz wdrapaliśmy się na kilka miejscowych pagórków. Spędziliśmy w Kamieńcu naprawdę 2 fajne dni - było trochę historii (a nawet geologii :-)), trochę zabawy, zwiedzania... Poniżej krótkie wspomnienie z Kamieńca
  20. Poranne pakowanie sakw w Odessie nie należało do najprzyjemniejszych - padał rzęsisty deszcz, a temperatura rano wynosiła około 5 stopni. Żal było zostawiać piękną Odessę bez nasycenia się nią, ale z drugiej strony jest motywacja do ponownej wizyty w tym czarodziejskim miejscu. Po opuszczeniu miasta skierowaliśmy się na północ, a celem naszej podróży była mało znana miejscowość o nazwie Pierwomajsk. Jednak zanim tam dojechaliśmy... Było naprawdę zimno ,a my po ponad miesiącu jazdy w towarzystwie pięknego słoneczka nie byliśmy mentalnie gotowi na stawienie czoła jakże popularnemu we wschodniej Europie deszczowi. Ubrałem na siebie wszystko co miałem, a zęby nadal trzaskały mi z zimna. Najgorzej było jednak ze stopami, więc postanowiłem temu zaradzić... W końcu zmarznięci i przemoknięci dotarliśmy do bazy strategicznych pocisków nuklearnych w Pierwomajsku. Pierwomajsk to miasto zbudowane na potrzeby jednej z dywizji strategicznych wojsk rakietowych byłego ZSRR. Wokół tej miejscowości rozlokowanych było kilkadziesiąt baz podobnych do odwiedzanej przez nas. Po wejściu na teren bazy zostaliśmy przywitani przez to bydlę: To rakieta SS-18 Szatan, wciąż w użytku u Wołodii Putina, ale w troszkę nowszej wersji. Po przywitaniu z bydlakiem zanurkowaliśmy do innego świata... Z racji wykonywanego wcześniej zawodu mogę stwierdzić, że ta budowla i zainstalowane w niej urządzenia naprawdę funkcjonowały i były skuteczne. Pamiętam, że będąc tam na dole z przerażeniem uzmysłowiłem sobie, że nasze życie i istnienie świata było i wciąż jest na ostrzu noża...brrrr!!! Na domiar złego uświadomiłem sobie, że podobne instalacje nadal funkcjonują w Rosji, Stanach i innych krajach...wcale mnie to nie uspokaja... Naładowani negatywną energią ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem kierując się na północny Zachód. Nocleg tego dnia wypadł nam w małym miasteczku o nazwie Kristianiwka. Wjeżdżając tam spodziewaliśmy się rozlatujących bloków, drewnianych chat itd. Jakież było nasze zdziwienie kiedy zaparkowaliśmy nasze osiołki na czystym, schludnym i do tego ładnym rynku!. Na zakupy poszliśmy do świetnie wyposażonego sklepu, wieczorkiem wyskoczyliśmy na sziszę do super knajpki....Kristianiwka rządzi!!! Na zakończenie dnia oczywiście pocztówka dla naszego pilota Radzia:
×