Skocz do zawartości

trolik

Użytkownik
  • Zawartość

    843
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    52

Posty dodane przez trolik


  1. I33dek dzieki za miłe słowa. To prawda-czasami szukam przygody "na siłę" ale od Ciebie nauczyłem się używania rozsądku (o ile facet po 40-ce może go w ogøle mieć...). Może podrzuciłabyś jakieś zdjęcia do tego raportu, bo przerzucanie z nieczynnej picasy do czegoś tam i późniejsze kombinacje mało nie doprowadziły mnie do furii...

    Pozdrawiam trolik


  2. Z Voronet skierowaliśmy się do Maramuresz, ponownie przez Prislop licząc na lepszą pogodę. Niestety okazało się, że oprócz jazy w chmurze mieliśmy też jazdę w deszczu..

    I33dek miała tam niefajną przygodę - biorąc ostry zakręt w prawo wpadła w głęboką dziurę wypełnioną wodą. Wyrzuciło ją jak z trampoliny i pojechała na wprost przecinając przeciwny pas ruchu. Na szczęście nic nie jechało z przeciwka...To nie był jednak koniec kłopotów-na poboczu po drugiej stronie stał samochód, a za nim była przepaść...

    Na szczęście udało jej się zatrzymać pół metra od samochodu...

    Maramuresz wygląda mniej więcej tak:

    DSC07757.JPG

    Ostatnim przystankiem przed powrotem do Polski była Sapanta i wesoły cmentarz, a także budowany tam nowy fikuśny kościół

    DSC07770.JPG

    DSC07778.JPG

    DSC07797.JPG

    Zalogowaliśmy się na kwaterze naprzeciwko i mieliśmy taki widok:

    DSC07813.JPG

    Następnego dnia rozpoczęliśmy powrót do Polski, tym razem głównymi drogami. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze Bardejov na Słowacji, 20 km od granicy z Polską.

    DSC07818.JPG

    Plan był taki, żeby przenocować gdzieś w Beskidzie Niskim, ale Polska przywitała nas ulewnym deszczem, więc postanowiliśmy się rozdzielić i wracać do domów.

    Ja w drodze do Szczecina przenocowałem jeszcze na parkingu przy A4

    2016-07-20_06-23-12_HDR%255B1%255D.jpg

    Podsumowując mogę powiedzieć, że motocykl jest dla mnie najlepszą chyba formą podróżowania. Często jeżdżę na wyprawy piesze i rowerowe, jednak moto daje mi możliwość szybkiego przemieszczania się i jednocześnie elastyczności, bo mogę zabrać więcej sprzętu, również w celu pójścia w góry. Jak na pierwszą wyprawę motocyklową dla obojga z nas było naprawdę fajnie - sprzęt nie zawiódł i nauczyliśmy się wiele.

    I33dek - dzięki za towarzystow i wspólną przygodę!

    pozdrawiam trolik

    • Like 16

  3. Po zakończeniu kąpieli błotnej skierowaliśmy się w stronę Voronet-żeńskiego klasztoru prawosławnego. Jednak w celu dojazdu tam musieliśmy pokonać przełęcz Prislop - obiecaliśmy sobie po niej piękne widoczki i fajne winkle. Winkle rzeczywiście były fajne, ale przełęcz pogrążona była w chmurach, do tego dodać należy rumuński asfalt offroadowy...Zmęczeni zalogowaliśmy się w bike-stacji prowadzonej przez niemiecko-rumuńskie małżeństo. Warunki były ok i niedrogo, więc można polecić.

    P_20160718_090302.jpg

    P_20160718_090315.jpg

    Nastepnego dnia był Voronet - po prostu coś pięknego

    DSC07724.JPG

    DSC07753.JPG

    DSC07742.JPG

    • Like 6

  4. Sielskie obrazki z wieczora nie zapowiadały tego, co stanie się rano...

    W nocy przyszła burza - grzmiało i padało do rana, a polna droga zamieniła się w korytko z gęstą, klejącą glinianą papką, po której musieliśmy przejechać 800 m do asfaltu....

    wyjazd zajął nam chyba 2 godziny i kosztował kilka megadżuli energii - przewracanie siebie i motków, noszenie kufrów, wyciąganie kamieni i błota z zakamarków motocykli żeby te chciały jechać...piękna i pouczająca przygoda!

    Na tym zdjęciu widać błoto, które wyciągnąłem z wahacza...

    P_20160717_104101.jpg

    po wyjeździe z błotnego piekła pojechaliśmy na myjnię. Tam jeszcze znalazłem wielki kamień ukryty w zakamarku wahacza...

    • Like 8

  5. Zgodnie z ustaleniami zaczęliśmy śmigać po Rumunii szukając miejsc wartych odwiedzenia. Słowem wstępu: uważam, że Rumunia jest nie tylko pięknym widokowo krajem, ale również urozmaiconym kulturowo i etnicznie. Coś jak my, tyle że Oni to cenią i pielęgnują. Mimo widocznej biedy szczególnie w wiejskiej części kraju ludzie są przemili i zawsze starają się pomóc - mieliśmy tego wiele przykładów.

    wracając do relacji - I33dek została naszym KO-wcem, czyli szukała i wybierała miejsca wizyt.

    Celem kolejnego dnia był protestancki kościół warowny we wsi Viscri, jednak droga do Viscri wiodła przez Shigishoarę i jej piękne stare miasto. Jeśli miałbym porównywać to chyba do Krakowa, oczywiście z zabudową w południowym stylu.

    DSC07549.JPG

    DSC07552.JPG

    DSC07564.JPG

    DSC07565.JPG

    Moim zdaniem miejsce zdecydowanie godne polecenia na kilka wieczornych godzin spaceru.

    Celem tego dnia była jednak Viscri - dla mnie hit tego wyjazdu. Wieś położona jest w cudownej dolinie połączonej z cywilizacją jedną, dziurawą drogą-może dlatego nie ma tam zbyt wielu turystów. Droga ma ok. 10 km długości, a przed samą wsią wznosi się zapewniając piękne widoki na Viscri i całą dolinę. Wieś zamieszkana była/ jest przez Niemców rumuńskich, dlatego też kościół protestancki. Piękno natury, wiejski spokój i zabytek naprawdę warty odwiedzenia - czego można chcieć więcej??

    DSC07614.JPG

    DSC07625.JPG

    DSC07642.JPG

    DSC07646.JPG

    Kościół jak widać jest warowny - wygląda na to, że Niemcy nie mieli w Rumunii samych przyjaciół...

    DSC07687.JPG

    • Like 10

  6. Kilka lat temu też miałem taką samą nogę, tylko inaczej owłosioną. :lol: :lol: :lol: Wnioski (w kwestii nogi i jazdy motocyklem) są następujące:

    1. Nie zostawiamy nogi z tyłu. Nogi są po to, żeby były pod, a nie za. :D

    2. W obuwiu do chodzenia jeździmy tylka jak kochamy mieć takie nogi... :P

    3. Nie jeździmy z kuframi na motocyklu. Kufry tylko czają się, żeby zaatakować kierownika.

    4. "Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze..." jedziemy na stojąco i dociążamy przednie koło. Nogę z tyłu w takiej sytuacji może zostawiać wyłącznie listonosz, ale tylko dlatego, że ma odpowiednie doświadczenie w zostawianiu nogi. :lol:

    Zdrowia i zdrowego wojażowania. :) :beer:

    To jest właściwie mój pierwszy sezon na moto i mam jeszcze sporo nauki, ale wnioski po tym bum mam dokładnie takie same. Właśnie poluję na butki, a następnym wydatkiem będą sakwy. Jeśli chodzi o zostawianie nogi to mam ten paskudny zwyczaj chyba z roweru, na którym dużo jeżdżę. Już wcześniej miałem ten problem na moto, ale jakoś mi się udawało przetrwać. Ten element jest zdecydowanie do poprawki.

    Pozdrawiam trolik


  7. Plan był taki, żeby pojechać do Rumunii, tam zostawić motki i przejść grań Fogaraszy. W razie kiepskiej pogody mieliśmy śmigać w dolinach delektując się szutrami i zabytkami. Moje ulubione przysłowie mówi jednak: jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz Mu o swoich planach...Podobny plan miałem w zeszłym roku - -chcialem przejść grań solo, ale musiałem zejść ze względu na poważne problemy żołądkowe.

    Z I33dek spotkaliśmy się w niedzielę w Barwinku i skierowaliśmy do Braszowa w Rumunii. Jechaliśmy bocznymi, żółtymi drogami i było całkiem fajnie. Na pierwszy nocleg zatrzymaliśmy się na fajnym kempingu nad rzeką w Tokaju.

    2016-07-10_20-07-01_HDR%255B1%255D.jpg

    Celem drugiego dnia była trasa transfogarska i nocleg gdzieś tam w okolicy. Znaleźliśmy fajną polanę nad potoczkiem mniej więcej w 1/3 transfogarskiej od północnej strony, po drugiej stronie rzeki ok 500 m od drogi.

    2016-07-11_20-32-29_HDR%255B1%255D.jpg

    Kolejnego dnia chcieliśmy zajechać w okolicę startu górskiej części naszej wyprawy - miasteczka Zarnesti. Trasa wiodła zaznaczonymi na żółto drogami lokalnymi, które w większości okazały się pokręconymi szutrami łączącymi wioski zapomniane przez Boga. Widoki były cudne, szutry też. Do czasu....

    Podczas stromego podjazdu na szutrowej drodze w ostrym zakręcie prawa noga została mi z tyłu i zablokowała między kufrem, a ziemią. Kufer przygniótł mi stopę i już wiedziałem, że ze wspinania będą nici. Modliłem się tylko, żeby stopa była cała...

    Przed samym wyjazdem zastanawiałem się jakie buty zabrać. Postanowiłem jechać w górskich, żeby zaoszczędzić miejsce w bagażu....

    Oto efekt:

    20160714_124024%255B1%255D.jpg

    Nawet nie byłem na siebie zły - po prostu ta nauka przyszła do mnie wraz z bólem...

    Noga spuchła, ale postanowiliśmy jechać dalej. Mogłem chodzić, choć bolało jak cholera. Wciąż miałem jednak nadzieję, że może następnego dnia będzie lepiej...

    Dojechaliśmy w końcu do tamy-jechało się do niej 20 km szutrem z miejscowości Rucar. Niestety na miejscu okazało się, że z moją nogą chyba nie będzie dobrze i postanowiliśmy jechać następnego dnia do szpitala w Braszowie. Tymczasem rozłożyliśmy biwak w pięknej dolince.

    DSC07241.JPG

    Zadzwoniłem do Steljana, który pomógł mi podczas kłopotów w zeszłym roku. Był w Braszowie i zadeklarował pomoc.

    Następnego dnia śmignęliśmy do Braszowa i po małych kłopotach z lokalizacją znaleźliśmy Steljana i lekarza, dr George. Dr George zrobił najważniejsze zdjęcie tego wyjazdu:

    20160713_143656%255B1%255D.jpg

    Wymowa tego dzieła sztuki - kości całe, można jechać.

    W tym czasie wykonaliśmy pracę myślową. To, że ja nie mogę chodzić nie może oznaczać braku "spacerku" dla I33dek. Zasugerowałem Jej wejście na Piatra Crailui - piękną grań na wys. 2200m, z podejściem w postaci 600-metrowej pionowej ściany..

    • Like 21
×