Skocz do zawartości

trolik

Użytkownik
  • Zawartość

    839
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    51

Posty dodane przez trolik


  1. Piąty dzień: w drodze na Pietros.

    ABLVV86f9daJFq5hNiY7FJPdhLsANLmUEPHIYWVM

    Pobudka na Apeckiej była milutka- ciepełko zaglądało mi do namiotu, ale wrześniowe słoneczko nie paliło mi już łysiny. Po kawce i śniadanku zebrałem się powoli i ruszyłem na dalsze zwiedzanie połonin.

    Po godzinie jeżdżenia postanowiłem zjechać do Dubowego inną drogą-taka mała przygoda miała być....-)

    Od samego początku zaczęły się problemy: mój chroniczny brak porządnego odpoczynku objawił się kreszem jeszcze na połoninie, gdzie złamałem mocowanie kamery. Zjazd był stromy, po dużych kamieniach i korzeniach. Czasem koleiny były tak głębokie, że zahaczałem podnóżkami o ziemię i miałem problem z utrzymaniem równowagi. Ze względu na te właśnie koleiny korzystałem czasami z bocznych ścieżek, które ułatwiały zjazd. Na końcu jednej z takich ścieżek trafiłem na 70cio centymetrową skarpę...Walka trwała ponad godzinę i ponad 2 litry potu. Po niwelacji skarpy zjechałem w dół 2 metry tylko po to, aby wpierdzielić się w wysuszoną kałużę pod którą czaiło się mokre, głębokie, kleiste błoto pochłaniające moje koła....Kiedy już udało mi się wyciągnąć motocykl na twardszy grunt zauważyłem, że tłumik lata mi na wszystkie strony. No nie, jeszcze to!!! Wyczerpany i odwodniony dotarłem w końcu do Dubowego, gdzie u miłej Pani zostałem nakarmiony porządnym ukraińskim obiadkiem.

    ABLVV86j5CLyojw4DSG5mQbiqU88O6KqGO_1uuIj

    W mieście akurat nie było prądu, więc siedziałem w tej restauracji po ciemku, co dawało temu miejscu zajebisty klimat. Celem tego dnia miał być wjazd na Pietros, ale ja zdecydowanie potrzebowałem krótkiego dnia jazdy żeby choć trochę się zregenerować. Regeneracja nastąpiła też w trakcie jazdy-droga była po prostu przepiękna. Coś jak pętla bieszczadzka, ale do sześcianu!:-). Mimo zmęczenia znowu poczułem wolność, szum wiatru w uszach.... i takie tam inne poetyckie rzeczy:-). Szczególnie podobał mi się odcinek wzdłuż granicy rumuńskiej - droga była naprawdę wąska, strome ściany obrośnięte zielenią wchodziły na asfalt, a zakręty były ostre. Zmienili się też ludzie-w miejsce słowiańskich rys twarzy pojawiły się bardziej śniade kolory, bardziej rumuńskie. Za to uwielbiam Ukrainę- każdy tam znajdzie swoje miejsce bez względu na kolor skóry czy narodowość. 

    Po dojeździe do Rachowa wziąłem paliwo, wodę i żarcie i skierowałem się do lasu. Szukałem płaskiego kawałka łąki blisko strumienia, coby szybko rozbić namiot, umyć się i porządnie odpocząć. Po godzinie pięknej jazdy znalazłem takie miejsce przy parkingu maszyn leśnych. Tego było mi trzeba!!:-)

     

     

    • Like 5

  2. 10 godzin temu, Seb napisał:

    Trolik, PKP!
    Jedno pytanie mam - dlaczego na Pikuja z buta poszedłeś? A nie na kołach?
    Powód jest bardzo prosty: bo mam nogi!:-). Staram się nie wkurwiać innych ludzi moim jeżdżeniem. Była niedziela, było tam co najmniej kilkadziesiąt osób i nie chciałem nikomu psuc weekendu moim hałasem. 

     

    12 godzin temu, dakarowy napisał:

    Taka prośba Tomku.. jakbyś pomiędzy linkami do YT stawiał np. spacje, albo najlepiej Entera, wtedy filmiki na tym forum byłyby widoczne już tutaj, a nie tylko linki.
    Ukraina w tym rejonie naprawdę ładna jest emoji4.png trochę Ci zazdroszczę emoji12.png

    Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka
     

    niestety nie mogę już edytować posta. Postaram się pamietać o tym probemie i go unikac


  3. 35 minut temu, dakarowy napisał:

    Taka prośba Tomku.. jakbyś pomiędzy linkami do YT stawiał np. spacje, albo najlepiej Entera, wtedy filmiki na tym forum byłyby widoczne już tutaj, a nie tylko linki.
    Ukraina w tym rejonie naprawdę ładna jest emoji4.png trochę Ci zazdroszczę emoji12.png

    Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka
     

    Ooo nie wiedziałem. Srpubuje w tym ostatnim wpisie. Daj prosze znac czy jest dobrze. 

    kude nie idzie tak. Jutro przerobie posta jak znajde chwile

    • Like 1

  4.  

    Czwarty dzień: Połonina Apecka.

    ABLVV86c_d3T8AAMmE4vxqWqFJo4MIpmZYgSLD2B

    Rano obudziłem się zmęczony wczorajszym spacerem na Pikuja, ale wciąż miałem głód ofrołdu więc dzień odpoczynku nie wchodził w grę:-). Spakowałem się powoli, zjadłem porządne śniadanie i nie spiesząc się ruszyłem w stronę Dubowego. Nie pamiętam ile czasu jechałem, ale były to chyba 3 godziny spokojnej, słonecznej jazdy z fajnymi widoczkami. Mimo że był to asfalt to jechało mi się znakomicie- Ukraina to kraj Wolnych Ludzi i tak właśnie się czułem. Czułem wolność w sobie i wokół mnie-jednym słowem byłem w motorkowym raju!!. Pisząc teraz te słowa przypominam sobie moją uśmiechniętą gębę podczas jazdy, ten luz i radość. Wczesnym popołudniem dojechałem do Dubowego i wziąłem paliwo, wodę i żarcie po czym ruszyłem pod górę. Dziadek sugerując mi wjazd na Apecką ostrzegł mnie, że pierwsze 500 metrów podjazdu jest trudne. Dla mnie cały praktycznie podjazd był trudny - może dlatego, że nadal byłem fizycznie zmęczony.

    Po jakichś 40 minutach walki udało mi się wjechać na połoninę i oniemiałem z wrażenia!! Widoki naprawdę były nieziemskie, a w kombinacji z piękną pogodą zrobiło się z tego cudowne popołudnie.

    Popołudnie co prawda było piękne, ale walka się nie skończyła!:-). Podjazdy były naprawdę strome, kamienie duże i naprawdę musiałem uważać, żeby nie zrobić sobie krzywdy w tak pięknym miejscu.

    Połonina Apecka ma kilka szczytów oddalonych od siebie o kilka, kilkanaście minut jazdy. Na tych szczytach robiłem sobie postoje na kawkę, jakieś małe jedzonko czy drona.

    Po jakimś czasie zacząłem szukać miejsca na nocleg, bo miałem ochotę zobaczyć piękny zachód słońca. No i udało się!

    ABLVV86Sg5wnXl8nQr5p219p-ySXCjg_3kjmYFZ8

    Wczesną nocą miałem fajną przygodę - para sów latało wkoło mnie próbując mnie przestraszyć. Wydaje mi się, że rozbiłem namiot blisko ich gniazda i próbowały mnie przegonić:-). To był kolejny piękny dzień!

    • Like 4

  5. Trzeci dzień: Pikuj

    ABLVV86VDlN2U0eunOw1gZBC2JFSbE8yXQ9527cd

    Noc w moim sześciogwiazdkowym apartamencie przespałem superdobrze, a poranne wiejskie śniadanko dało mi kalorycznego kopa. Celem tego dnia było wejście na Pikuj i spacerek połoniną, która ma 32 km długości:-). Oczywiście nie miałem zamiaru zaliczyć całej połoniny, ale chciałem sprawdzić czy warto przejść te 32 km z namiotem. Odpowiedź moim zdaniem jest prosta: warto!:-). Chciałem się zmieścić w 6 godzinach, coby porządnie odpocząć, ale kiedy już wlazłem na górę i zobaczyłem jak jest pięknie to opóźniałem zejście ile się dało:-). Efekt był taki, że wróciłem zmęczony, ale zadowolony. Kolejny piękny dzionek za mną!:-)

    ABLVV85jCdqi3ptkm79Zj-Y68Hq-lYyFhW0tHW9K

    ABLVV86YRgx844AZ1A6ahfBGILXYbugs8jdzGdJi

    ABLVV84BrPdjH25fNs21Jl8_luVRDTO4DYYxp9hG

    ABLVV85z5Nl8wByZawBDCFhKgA9jhRQFrnwTA659

    ABLVV87lHsn6tlZXFoBE5Wj6XwwI9eh47i46Vr59

     

    • Like 4

  6. Trzeci dzień: Husne Wyżne

    ADCreHeQvm5pzGYTDEd1h3fbUVHTELxg2u90QpUn

    Ostatni tydzień przed wyjazdem na Ukrainę był dla mnie męczący fizycznie i potrzebowałem odpocząć troszkę w wygodnym łóżku z dobrym jedzeniem. Postanowiłem, że taką miejscówką będzie wieś Husne Wyżne, skąd kolejnego dnia wyruszę na bucie pod Pikuj-najwyższy szczyt Bieszczad.
    Na razie jednak trzeba przygotować setup do porannej kawki...:-)

    ADCreHcvE33Qf74hN6LAH0iFBOgIruL5IUaXJyFc

    Poranek był naprawdę chłodny i po kawce zjadłem szybkie sniadanko, spakowałem graty i ruszyłem w dalszą drogę. Aha - było jeszcze kilka dronów:-)

    W drodze powrotnej postanowiłem skorzystać ze skrótu przez las, więc w Lipowcu zjechałem z płyt i skręciłem na południe. Dla potomnych-wydaje mi się, że tą drogą można śmigać tylko po kilku dniach bez opadu deszczu. Tak czy owak było pięknie

    Po godzinie pięknej jazdy dojechałem do asfaltu i już spokojnie śmignąłem do Husnego. Po drodze upolowałem kolejną piękną cerkwię, tym razem remontowaną

    Mój pięciogwiazdkowy hotel ulokowany był przy drodze, ale byłem chyba naprawdę zmęczony bo minąłem go i pojechałem dalej jak gdybym chciał śmignąć motorkiem na Pikuj:-). Koniec końców udało mi się odnaleźć mój apartament

    W swoim życiu miałem okazję mieszkać w kilku z najlepszych hoteli na świecie, ale mój zakarpacki apartament bił je wszystkie na głowę - blisko prawdziwej natury i swojsko. Dobrze mówią: rzuć wszystko i jedź w Bieszczady!:-)

    ADCreHeAheQYmMJEjmh2Mxe_XSQ46lInlS0e39en

    Resztę dnia spędziłem na obijaniu się i obżeraniu miejscowymi smakołykami, które Pani Gospodyni podrzucała mi w znacznych ilościach. Potrzebowalem tego odpoczynku. Kolejny piękny dzień za mną:-)

    • Like 2

  7. Drugi dzień: Połonina Równa,

    ADCreHf9gqCZXBmJ6VGXAZkoYguirEQoM-pYV7qF

    Rano obudziła mnie piękna pogoda, śpiew ptaków i krówki muczące na pastwiskach. Nieśpiesznie umyłem się w strumyku, wypiłem kawę i po śniadaniu zebrałem się do dalszej jazdy. Celem tego dnia był nocleg na Połoninie Równej, ale byłem strasznie spragniony ofrołdu i większość drogi spędziłem telepiąc się w krzakach. Po wyjeździe z biwaku dotarłem do szczytu pagórka i zjechałem do wioski z piękną cerkwią, którą postanowilem zdronować.

    Wioska miała chyba z 20 km długości, a cała droga przez nią to było naprawdę upierdliwe gruzowisko poprzetykane krótkimi kawałkami asfaltu położonego w przypadkowych miejscach. Wyobraziłem sobie ludzi mieszkających na końcu wsi - dojazd do większego miasta to musi być droga przez mękę... Po dojeździe do asfaltu zaraz skręciłem w prawo i skierowałem się do wsi Husne Wyżne - wioska ta znajduje się na początku szlaku do Pikuja, na który chciałem wejść 2 dni póżniej i teraz rozglądałem się za noclegiem. Po znalezieniu noclegu i umówieniu się z gospodarzem ruszyłem w drogę powrotną, którą urozmaiciłem sobie pięknym skrótem z Husnego Niżnego prosto do przełęczy oddzielającej obwody Lwowski i Zakarpacki. Widoki były piękne i miałem wrażenie, że jestem sam jedyny w całych górach.

    Droga była wymagająca, bo...praktycznie jej nie było:-) najczęściej jechałem na azymut starajac się rozszyfrować kierunek po ułożeniu krzaków i zagłębieniach w ziemi. Zabawa była super, choć upał dawał się we znaki.

    Po około godzinie walki zmęczony dojechałem do przełęczy i prosto z krzaków wjechałem do wypasionego bistro z super smacznym ukraińskim jedzonkiem!:-). Tego było mi trzeba-dobra szama, deser, kawa i dosuszanie butów po wczorajszej kąpieli w rzece:-). Takie luksusy zmotywowały mnie do dalszej walki z zakarpackimi bezdrożami, więc postanowiłem zrobić sobie kolejny skrót w drodze do Lipowca i po zjeździe z przełęczy znowu zanurkowałem w krzaki. Tym razem jednak krzaki szybko zamieniły się w las z całkiem spoko rozjeżdżoną drogą leśną.

    Tym razem było mniej walki w terenie, ale trudna jazda przed południem w kombinacji z bardzo aktywnym tygodniem poprzedzającym wyprawę spowodowały we mnie chęć dojazdu do czegoś choćby przypominającego asfalt. Po jakichś dwóch godzinach: Voila!

    Znany mi koślawy asfalt prowadził do Lipowca, a za wsią zaczęły się płyty oznaczające zbliżanie się do Połoniny Równiej.

    Bunkry były i było zajebiście!!:-)

    Po jakiejś godzinie orania znalazłem sobie miejsce na biwak i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku pyknąłem fajnego drona

    To był piękny dzień!

    • Like 3

  8. Pierwszy dzień.

    ADCreHd-dIVfuodyxP_enYke2BPS4a1CwM-CjQhB

    Pogoda rano była piękna, więc bez pośpiechu przygotowałem Domisia (mój kamper) do dwutygodniowej samotności. Poranne ceregiele zajęły mi czas do 10tej i około 11tej byłem na przejściu granicznym. Szkoda mi bylo tych ludzi czekających po kilka godzin na to, żeby przejechać kilkadziesiąt metrów do przodu-kolejka nie była zbyt wielka, ale Ukraińscy celnicy zamienili się w wyśmienitych kwitologów-fotografów, więc sprawdzali kwity i robili zdjecia wszystkiego i wszystkim. Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z antykorupcją czy czymś takim. Na szczęście polscy kwitolodzy-fotografowie nie są gorsi-wracając spędziłem podobną ilość czasu wjeżdżając do Polski. Frustruje mnie fakt, że kilkadziesiąt lat po upadku kumunizmu w tych krajach państwo nadal jest ważniejsze od obywatela i nie jest w stanie/nie chce zapewnić właściwej obsługi ludziom płącącym za tą obsługę w podatkach. Po zakończeniu przebojów granicznych kupiłem kartę do telefonu, wynieniłem trochę kasy, wziąłem paliwo i naprzód!. Po kilku minutach skręciłem w pierwszą szutrową drogę w prawo, a chwilę później było tak:

    Trasę zaplanowałem w taki sposób, aby przemieszczać się w miarę blisko granicy ukraińsko-polskiej. Chciałem sprawdzić, czy zobaczę Tarnicę lub Halicz-niestety z połonin nie było widać, a widoki na wyższych górkach zasłaniał las. Tak czy owak było pięknie! Z punktu widzenia adwenczura takiego jak ja zauważyłem dwie różnice w terenie. Pierwsza to szuter, czyli jego brak. Jeździłem najczęściej po pobojowisku, które we wczesnej komunie być może przypominało asfalt. Teraz jest to mieszanina gruzu, kamieni, dziur i asfaltu. Największym problemem jest to, że nie da się podziwiać widoków-każde spojrzenie na bok grozi bowiem łupnięciem w jakąś dziurę. Druga różnica to drogi leśne, a raczej często ich brak. Jest to bardzo fajne, bo świadczy o tym, że Ukraińcy nie wyrzynają lasów w takim tempie jak my. Małym minusem jest to, że często walczyłem z krzakami zarastającymi drogę itd. Tak czy inaczej te drobne problemy to nie problemy! Zakarpacie to piękna (U)kraina i cieszyłem się że mogę tam być.

     

    Dwa razy tego dnia brodziłem w tej samej rzece i nawet pobiłem swój rekord: około 100 metrów przez wodę!:-)

     

     

    Jazda była piękna i tylko z rzadka spotykałem wioski zagubione w górach, do których prowadziło pobojowsko. Czasami spotykałem również wioski bez dojazdu pobojowiskiem-prowadziła tam polna droga trudno dostępna nawet dla mnie, a na końcu bywała chatka z babcią i dziadkiem siedzącymi na ławce przed domem. Serce mi pękało na widok tej biedy i świadomości, że nie dojedzie tam żaden ambulans, do apteki pewnie z 2 dni drogi....No nic, ale jest tam pięknie.

    Po kilku godzinach pyrkania postanowiłem poszukać noclegu nad jakimś strumyczkiem, bo nie pachniałem najładniej po walkach tego dnia i miałem zdecydowaną potrzebę umycia siebie.

    Nie było tam jakiegoś specjalnie pięknego widoczku, ale było zielono, spokojnie no i spałem w namiocie!!:-)

     

     

    • Like 8

  9. Pierwszy raz byłem na Ukraińskim Zakarpaciu kilka lat temu i ten krótki wyjazd domagał się powtórki:-). Sprawy życiowe spowodowały, że nie pojechałem w tym roku na dłuższą wyprawę-miałem więc trochę czasu na mały projekt. W zeszłym roku kupiłem Czesia-zmotanego Fredka z przodem od Dr-ki. Czesio jest niższy od Dr-ki i troszkę cięższy, do tego ma zmienione przełożenia w taki sposób, że jeździ wolniej i ma więcej mocy. W związku z tą wolną jazdą nie miałem ochoty telepać się przez całą Polskę na motorku, więc załadowałem Czesia na kampera i wio! Do Krościenka zajechałem wieczorem, wspólnie z gospodarzem wyładowałem Czesia z kampera, podłączyłem wszystko co trzeba było podłączyć, załadowałem torbę i zadowolony poszedłem spać.

    ADCreHddooOCFaF_BLgS0o3VDBSKYIx9Lr_w3o8g

    • Like 5

  10. Dnia 30.08.2023 o 07:28, Omis Hodża napisał:

    Mam dokładnie to samo zdanie.

    A moje zdanie jest takie, że trzeba mieć wyobraźnię i nie iczyć na "uprzejmość" innych użytkowników drogi. Dlatego żeby nie obciążać mojego małego móżdżku wyobraźnią staram się jak najwięcej czasu spędzać w terenie-wtedy asfalt staje się dla mnie dojazdem, a nie torem wyścigowym.

    pozdrawiam trolik

    • Like 2

  11. Dnia 27.08.2023 o 08:38, dakarowy napisał:

    No to jest faktycznie drastyczny film, aż sam poczułem to w kościach emoji51.png
    https://www.brd24.pl/filmy/drastyczne-koszmarny-wypadek-motocyklisty-tak-sie-konczy-szarzowanie-przy-wyprzedzaniu/

    Wysłane z mojego SM-A525F przy użyciu Tapatalka
     

    Dzieki za ten filmik. Czasami potrzebuję coś takiego obejrzeć, żeby mi się wyobraźnia przez przypadek na drodze nie wyłączyła...

    pozdrawiam trolik

×