Skocz do zawartości

trolik

Użytkownik
  • Zawartość

    839
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    51

Posty dodane przez trolik


  1. 17 godzin temu, dakarowy napisał:

    Szkoda, że nie można tam w miarę tanio na własnych motorkach pośmigać

    Mialem koncept zeby tam pojechac przez ukr rus kaz kgz chn. Ale postanowilem ze nie bede odwiedzal krajow gdzie rzadza jacys pojebani dyktatorzy. Wiec niestety Iran tez odpada...:-(

    pozdrawiam trolik


  2. Dwudziesty trzeci dzień: Gilgit na motorkach.

    Kolejny piękny dzionek w krainie Muminków!:-). Plan był taki, że po śniadaniu zbieramy się na lekko i śmigamy ostatni raz nacieszyć się klimatem Gilgit. Pogoda była cudna, temperatura około 30 stopni. więc w sam raz na wycieczkę w krótkim rękawku:-). Trochę kłóciło się to z moją zasadą minimalizowania ryzyka podczas jazdy na motorku, ale co tam...:-). Smutno było ostatni raz wyjeżdżać z bazy...

    Nasza baza była ulokowana w dzielnicy Danior, która znajduje się na południe od centrum na lewym brzegu rzeki. Za każdym razem musieliśmy więc przejeżdżać przez taki fajny most - zawsze dawało mi to kupę radości, bo był tam pierwszy fajny widoczek na miasto i otaczające góry.

    Po przejeździe przez most skręciliśmy w prawo do miasta, ale nie zajechaliśmy daleko - trzeba było przecież zapodać soczek mangusiowy!:-)

    Gilgit jako stolica "obłasti" Gilgit-Baltistan jest miastem większym niż te, które widzieliśmy na Terenach Północnych. Jeśli jednak chodzi o zabudowę czy "architekturę" ja nie widziałem jakichś większych różnic w stosunku do innych miejscowości w regionie-miałem wrażenie, że cały czas jadę przez taką samą wioskę jak te, których minęliśmy dziesiątki po drodze.

    W trakcie zakupów poczułem znajome, acz niemiłe bulgotanie w żołądku, które stopniowo przesuwało się coraz niżej grożąc ...hmmmm... wiadomo czym...:-). Postanowiłem więc czym prędzej wracać do mojego ukochanego kibelka, w którym spędziłem tyle przyjemnych chwil...

    Pisałem już wcześniej, że mimo pozornego chaosu panującego w ruchu drogowym czułem się stosunkowo bezpiecznie podczas jazdy na motorku, - mimo braku oznakowania drogowego, świateł, przejść dla pieszych itd można było spokojnie śmigać mając świadomość tego, że wszyscy widzą wszystko. To moje przekonanie zostało zniszczone przez rzeczywistość - na szczęście w ostatni dzień jeżdżenia na motorku. Nie wiem  jak czułbym się gdyby ta przygoda spotkała mnie w pierwszych dniach wyprawy. 

    Na szczęście Panu nic się nie stało oprócz siniaków. Powiedziałem, że widziałem całe zajście i mogę służyć jako świadek jeśli trzeba....Pan zapytał: a po co??:-). Na chwilę zapomniałem, że jestem w Pakistanie:-). Po chwili dołąćzył do nas sprawca zamieszania i zostawiliśmy ich samych coby dogadali się między sobą. Reszta dnia upłynęła nam na pakowaniu, spędzaniu czasu w toalecie...:-) Ogólnie standard:-)

    • Like 6

  3. Dwudziesty drugi dzień: ostatni dzień wyprawy.

    AL9nZEUhvR8kC20cvm8FH99aNLCRzOgrCZKADDxe

    Pobudka była bardzo przyjemna - świeciło słoneczko, było ciepło, a brzuszek przyjemnie burczał w oczekiwaniu na śniadanie. Po śniadanku poszliśmy jeszcze obejrzeć zalew znajdujący się kilka kroków od naszej miejscówkiAL9nZEXQ47Y23YBDpVcg4mLa-k8jAAOa8_raavvI

    AL9nZEVox3P6PR3VhXv585mQHYx7FjjCOCXgsKYQ

    To miał być ostatni dzień wyprawy, więc nastroje nie były zbyt fajne - mimo ciągłych sraczek, zimna, braku higieny itd ten kraj i Ludzie są po prostu wspaniali. Te ponure myśli były na szczęście osładzanie tym, że nasz pobyt w Pakistanie potrwa jeszcze kilka dni:-). Mieliśmy do pokonania niewiele ponad 100 kilometrów, więc bez pośpiechu zebraliśmy się w dalszą drogę i często po drodze robiliśmy przystanki dla podziwiania widoczków:AL9nZEX6Y2PSp7lVSXf3mx2zgi6Uz1rk4qDjK6y4

    AL9nZEVMZhWKOKf5p1LmrOnpWz89zg5VUb7qIjVK

    Po drodze minęliśmy kilka przyjemnych wiosek przyklejonych do brzegu rzeki. Było też jedno fajne miasteczko - przejeżdżając przez nie czułem żal, że to już ostatnie takie miejsce na naszej drodze. Ostatnie bazary, ostatnie kolory...dotarło chyba do mnie wtedy, że nasza wyprawa powoli się kończy...

    Jeszcze kilka ładnych widoczków...

    AL9nZEWbNQqmQIpT2566iwtelnj6P8AVm6_vcntN

    AL9nZEUGsfkoCHqnpNK4pVXoCpuAkz-g1mAz7R_O

    AL9nZEVPJZl0MxZbvNj4KlgNnSwXKt6Kx3m7dr1F

    W końcu mimo baaardzo powolnej jazdy dotarliśmy do Gilgit

    Zatrzymaliśmy się jeszcze w naszej ulubionej knajpie żeby zjeść coś w miarę pewnego w stosunkowo czystym miejscu.AL9nZEUPfva2Hp1BFt2LpAkDrSFKFF03DcIrvzpF

    Właściwie to nie mam już o czym pisać tego dnia, więc wrzucę zdjęcia. 

    Szewc:

     

    AL9nZEUo8tD4O1cI9sTBb_pwTd9A5klOySUzQlUo

    Elektryka

    AL9nZEX2rjEWAW1qHp3dvCM8jKxo8QJ9FHjebtOW

    to był fajny dzionek jazdy z pięknymi widokami

    • Like 7
    • Thanks 2

  4. Dwudziesty pierwszy dzień: trałtfisze

    AL9nZEWGOmniKtPQoiPNFZVI29ynwfaelhIo4EAJ

    Noc była zimna jak cholera, ale pomny doświadczeń z Deosai uciekłem wcześnie do namiotu i zasnąłem. W związku z tym oczywiście obudziłem się około 3ciej i do rana przewracałem  z boku na bok. Plusem naszej miejscówki było to, że słoneczko zawitało z samego ranka i już ok 7mej można było wyjść z namiotu na ciepełko. Wyciągnęliśmy więc maty i grzaliśmy się niczym koty podziwiając przy okazji piękno przyrody. Gdzieś tak około 11tej zebraliśmy się do jazdy, która trwała całe 2 minuty, bo przecież trzeba było robić drony, zdjęcia, filmy...:-)

     

    AL9nZEUS9-QXtWrWCYniNwo5fbOAZJMdXT8xTDE1

    Piękne lenistwo! Uwielbiam te chwile na wyprawach kiedy nie trzeba się spieszyć, wokół jest pięknie i można zapełniać twardy dysk w łepetynie pięknymi widokami. Piszę teraz te słowa i jestem znowu w tej bajkowej dolinie i czuję słońce ogrzewające mój zmarznięty, uśmiechnięty pysk:-)

    AL9nZEV58GBFfIUcqxMtOxWQB6HbG_G4FhZEC06X

    Pełni szczęścia dopełniły krowy ubrane w piękne futerka. Uwielbiam oglądać te fajne zwierzaki na wolności, szczególnie w takim cudownym miejscu. Kiedyś w Pamirze miałem bliskie spotkanie 3go stopnia z rogami takiego zwierzaka-na szczęście przeżyłem i od tej pory żywię do nich sentyment.

    AL9nZEUZ58lvXlm98s7NTZIhc2vLB7TPbZ1tjcj3

    Dolinę opuściliśmy wczesnym popołudniem i ruszyliśmy powoli w drogę powrotną do Gilgit. Nie szło nam zbyt szybko, bo widoczki były całkiem spoko...

     

    AL9nZEWJpTbXtmQu7PGrJN_xizJyK5STwMskK6o7

    Poniżej jest ciekawy filmik: czysty strumień z gór wpływa do rzeki, która przepłynęła przez kilka wiosek. Ta rzeka wpływa później do Indusu, który zasila w wodę Gilgit i wiele innych miast. Aż strach pomyśleć jak wygląda Ganges...:-)

    Po kilku dniach na diecie zielsko-chlebowej potrzebowałem białka zwierzęcego coby nadrobić zaległości w sadełku. Na kurczaki nie mogłem patrzyć, ale po drodze od czasu do czasu widzieliśmy coś w rodzaju stawów hodowlanych zasilanych wodą z rzeki. Przy jednym z takich miejsc znaleźliśmy mały hotelik i zatrzymaliśmy się tam na nocleg mimo wczesnej godziny. Resztę popołudnia i wieczór spędzaliśmy na obżeraniu się tymi wspaniałymi trałtfiszami:-). Sam osobiście pożarłem ponad dwie tace tego dobra i szczęśliwy położyłem się spaćAL9nZEWxdSmw1f89SLtHkWXerQHx7ZjV7-PIzHqL

    • Like 6

  5.  

    Dwudziesty dzień: rajska dolina

    AL9nZEWAvkV3N4WpyNrA0RetqAydeE7aO4ib3MId

    Tej nocy spało mi się bardzo dobrze-wieczorem było ciepło więc można było dłużej pogadać i nie trzeba było uciekać przed chłodkiem do śpiworów. Nie lubię zbyt wcześnie iść spać-budzę się wtedy w środku nocy i jestem do niczego rano. Po śniadanku zebraliśmy się szybko, i ruszyliśmy w drogę, bo kolejny nocleg czekał nas w rajskiej dolinie!:-)

    W ferworze walki Wojtkowi rozleciał się but, więc trzeba było go naprawić. W tym celu zajechaliśmy na chwilę odwiedzić szewca w Buni

    Przy okazji wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę, po czy ruszyliśmy dalej. W drodze powrotnej postanowiliśmy śmignąć drugą stroną rzeki tym samym omijając Mastudż i te wielkie remonty drogowe. To była bardzo dobra decyzja!:-)

    Podczas jazdy w przeciwnymi kierunku umknął nam jeden szczegół - księżycowy krajobraz na szczycie przełęczy Szandu. Wydaje mi się, że kolor i konsystencja podłoża były spowodowane obsunięciem się zbocza góry. Wrażenie jady po tym czymś było niesamowite - jechało się jakby po mące, która jednak stwardniała na kamień. Gdzieniegdzie jednak podłoże było miękkie i koła zapadały się po piasty. To był czad!:-)

    Po wyjeździe z "księżyca" było już "normalnie":-)

     

    Po wjeździe do rajskiej doliny zaczęliśmy szukać miejsca na biwak, bo słonce zachodziło już za górą, robiło się ciemno i chłodno - w końcu byliśmy na wysokości ponad 3000mnpm:-). Z miejscówką nie było łatwo, bo wzdłuż dolny wiał zimny wiatr przenikający do kości. Musieliśmy znaleźć coś takiego, co chroniłoby nas od wiatru i jednocześnie pozwalało cieszyć się widoczkami:-). W końcu jest! Święty Graal!:-)

     

    • Like 6

  6. Dziewiętnasty dzień: poddajemy się!:-)

    mJAKgBwNsNZ97ANqVxD_NSdbpcGgj15zZUKmVCMi

    W rozmowie z Anwarem dowiedzieliśmy się, że droga do Korytarza Wahańskiego trwa 2 dni jazdy samochodem oraz jeden dzień na koniu. Prawdopodobnie bylibyśmy w stanie skrócić na naszych motorkach część samochodową do jednego dnia więc nie byłoby tak źle. Główny problem polegał jednak na tym, że potrzebny był permit którego nie mieliśmy. No nic-postanowiliśmy zajechać tak daleko jak się da żeby uspokoić sumienie:-).

    Po dobrym śniadanku i pożegnaniu z Anwarem ruszyliśmy na przełęcz oddzielającą Buni od naszego celu. Mogę powiedzieć tak: pierwsza godzina jazdy była cudowna!AL9nZEW0kRCOt4AzjZkzFLbtlmuYiaAtoMEoJwsP

    AL9nZEWrKqZWSNN6eVSF8JUWYgt60jDbdrPnkPTs

    Problem polegał jednak na tym, że po zjeździe z przełęczy zaczęła się niekończąca wioska z kałużami, dziurami, kurczakami, psami. Do tego dochodził charakterystyczny element architektury widoczny chyba  w całym Pakistanie: mury. Każdy dom otoczony jest wysokim murem-podejrzewam że chodzi o trzymanie kobiet w środku. Niemniej jednak jak jedziesz wąską drogą przez wieś i z obu stron masz wysoki mur to czujesz się prawie jak w tunelu...

     

    Poza tym po prostu nie było tam ładnie...

    Czulibyśmy się zapewne inaczej mając przed sobą wyraźny cel do osiągnięcia. Tego jednak dnia celu nie mieliśmy-pojechaliśmy więc do miejsca gdzie widać tą oto górę:AL9nZEWpvNS-rntVjF8x7oQZ_iseS1tMj6q5-2nr

    Tam właśnie mieliśmy dojechać i przesiąść się na konie, oczywiście pod warunkiem posiadania permitu:-). Droga powrotna była równie męcząca, ale zatrzymywaliśmy się częściej coby się czegoś napić i pogadać z ludźmiAL9nZEVvG0qnr9Vy2QUYBWu302pq8u0ctCrYnFLw

    AL9nZEU2eVT8Eo3eW9wQj0-QWSpvzf7zv_EMkYa0

    Jadąc w głąb doliny minęliśmy piękną miejscówkę idealnie nadającą się na biwak. Tam właśnie postanowiliśmy zanocować dzisiejszego wieczorka. Najpierw jednak trzeba do tego miejsca dojechać...

     

    Potem były już krzesełka i podziwianie pięknych okoliczności przyrodyAL9nZEWijWRsHb5kXn3Un9rnwV0Kz3lHYmWJB5VP

    Podczas rozbijania namiotów Wojtek zauważył coś dziwnego na oponach

    AL9nZEVcI8QMiDKOV8b006iHAL2IIilwBoodMNTW

    To cholerstwo rosło w trawie i było twarde jak drut. Mieliśmy tego pełno w klapkach, butach itd. Musieliśmy też zmienić miejsce biwakowania coby nie dziurawić naszych materacy

    Potem na szczęście była już tylko sesja zdjęciowa i luluAL9nZEXeM5UWzGqGpFmVN2xjDBSizRwOsxkwOOlA

    AL9nZEXE-sUzSkU7wlHJ0K7SV6qFi7RorjAMoN7O

    • Like 5
    • Thanks 1

  7. Osiemnasty dzień: asfaltowy Czitral.

    AL9nZEWZNXi6SBGauAeDHVtgpelJ-SFwZ75vja_F

    W trakcie naszej wyprawy polegaliśmy na tracku przekazanym nam przez Salmana - właściciela agencji turystycznej, która zapewniała nam opiekę i transport podczas transferów do/z Islamabadu. Do tej pory droga była super, ale nasza prośba o wytyczenie nam tracka w pobliżu Korytarza Wakhańskiego i granicy z Afganistanem chyba przerosła Salmana. I tym sposobem zaliczyliśmy pierwszy mało ciekawy dzień na tej wyprawie:-).

    Po obudzeniu się i śniadanku w pięknych okolicznościach przyrody śmignęliśmy dalej w dół kierując się początkowo na północ w kierunku miasteczka Mastudż.

    Czasami na naszych zdjęciach i filmach widać z daleka piękne oazy zieleni zagubione wśród skalistych dolin. Coś takiego jak na zdjęciach poniżej:AL9nZEWHrWkJkAaWckC-RHdYfpr-0EOGCDF4XPZd

    AL9nZEVdWU1U_Mu7HwAhH77HyCrrOjnYg1ugkIML

    AL9nZEUDn68C-6mQ_rG0xwyFXzCl3J3HftFFgcDt

    Po wjeździe jednak do takich miejscowości czar pryska i ta romantyczna uroda krajobrazu nie robi już takiego wrażenia. Nie mówię, że to gorzej czy lepiej - tak po prostu jest. Przykładem może tu być Mastudż

     

    Ja osobiście nic nie miałem przeciwko temu, bo poznawanie kultury tego kraju było dla mnie równie ważne jak jego urocze krajobrazy. Za Mastudż skręciliśmy w lewo na południowy zachód i trafiliśmy na dużą budowę drogi prowadzącej do Mastudż. Miało to swój plus, bo po dwóch dniach spędzonych na kamieniach milo było śmigać po miękkim piaseczku:-)

    AL9nZEW7IhHNnsd75HcNWUNXMKVEMNbVvZ_Z4izw

    AL9nZEVhTbYp9Nb4pTOotoUwVoqv-fYlLYPz7Myo

    Po dwóch godzinach trafiliśmy na asfalt i jechaliśmy sobie na południe właściwie bez celu, bo track prowadził nas wciąż w odległości 20-30 kilometrów od granicy. Jazda była męcząca, bo to asfalt...:-), do tego wioski pojawiały się coraz częściej i mieliśmy wrażenie zbliżana się do cywilizacji. W pewnym momencie wszyscy jak na komendę zatrzymaliśmy się i po 4-ro sekundowej dyskusji postanowiliśmy zawrócić i poszukać szczęścia w innym miejscu. No i prawie udało nam się...

    Po nawrotce skierowaliśmy się w na Łąki Kaklaszt i było tam pięknie, ale... tylko na drona, słit focię i tak dalej. Jakoś to miejsce nam nie podpasowało - może dlatego, że nie mieliśmy żarcia i wody:-). Nacieszyliśmy się troszkę widoczkami i postanowiliśmy śmignąć do znajdującego się w dolinie miasteczka Buni na jakieś zakupy. Powiem szczerze, że Buni mnie urzekło - wkoło były piękne widoki na otaczające góry, było czysto i jakoś tak....hmmm, po prostu fajnie!:-).  Solidarnie postanowiliśmy zostać tutaj na noc i poszukać jakieś fajnej miejscówki. Po kilku minutach znaleźliśmy takie miejsce u Anwara, z którym spędziliśmy większość wieczoru rozmawiając o rożnych sprawach. Przedstawiciele Rodziny Anwara przed zjednoczeniem Pakistanu należeli do doradców króla Czitral, a hotel w którym mieszkaliśmy był w przeszłości ich domem. A dom był piękny:AL9nZEXWRw-u27ZdExbSsCV3hmXanLETLjUdJS9F

    AL9nZEUgv9FHo_QPxdzZH7bTDWh7CLfsVPK3eoE8

    Po zapadnięciu zmroku poszliśmy na małe zakupy i zwiedzanie miasta. Było super, a przy okazji kupiliśmy i pożarliśmy najlepszy chlebek na tej wyprawie

    AL9nZEWeGDeAIAj5DM-6It756KuZl20lafVZU1Dv

    AL9nZEWZ-2unAwEU2Mx9VgDkwwf3r-1Sk-bmf-6j

    AL9nZEWwEf_3lBV4j4KkvhatWh5CN_jCpHU-3BVT

    Ten dzień nie był zbyt udany pod względem motorkowym, ale rozmowa z Anwarem i pobyt w Buni wynagrodziły nam tą niedogodność:-)

    • Like 8

  8. 7 godzin temu, klansman napisał:

    Czyta się, czyta!. Trolik, odezwę się po nowym roku na priv po garść praktycznych info. Idealnie w czas piszesz tą wyjazdową opowieść:). Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    Z Krzyśkiem się wybieracie? Moim zdaniem na początku trzeba kupić bilety. Niestety konkurencja jest mała i tylko turkisz ajerlajns ma sens - tak przynajmniej było w zeszłym roku. My kupiliśmy bilety troszkę za późno i musieliśmy zaplacić ok 500 pl więcej. Kupowailismy jakoś pod koniec marca chyba

    pozdrawiam trolik

    • Like 1
    • Thanks 1

  9.  

    Siedemnasty dzień: przełęcz Szandur

    AL9nZEU26eEKuPduwQmA2z_51LlO-vGp6MjKBBfX

    W nocy padał lekki deszcz, ale rano przejaśniło się i po śniadanku mogliśmy ruszać dalej. Na drodze nadal leżał całkiem fajny asfalt często jednak przetykany osunięciami skał i związanymi z tym remontami. Czasami trzeba było chwilę poczekać, aż koparki się uwiną z robotą, ale nie był to jakiś straszny problem.

     

     

     

     

    Po około dwóch godzinach jazdy trafiliśmy do bardzo fajnej wioski - był w niej nie tylko sklep, ale też stacja benzynowa

    Oraz młyn

    Mieliśmy też okazję zaobserwować ubój rytualny kurczaków, ale nie będę tego opisywał. W każdym razie nie jem już kurczaków.

    Jak się okazało to była ostatnia wioska przed przełęczą Szandur i dobrze się stało, że wzięliśmy tam paliwo. Później były jeszcze 2 czy 3 małe osady, ale już bez sklepu czy stacji benzynowej. Krajobraz stawał się za to coraz bardziej dziki i coraz piękniejszy

    Po około godzinie od wyjazdu z wioski z paliwem wjechaliśmy po raz kolejny na tej wyprawie do motorkowego raju - nagle po którymś z zakrętów otworzyła się przed nami wielka, piękna dolina otoczona górami. Środkiem doliny wiła się błękitna rzeka wśród zielonych traw...i takie tam poetyckie dyrdymały:-) Zresztą zobaczcie sami

    Za zakrętem otworzyła się kolejna dolina, potem następna... Modliłem się, żeby to się nigdy nie skończyło. Było po prostu cudownie, choć temperatura nie rozpieszczała. Niestety nic nie trwa wiecznie i w końcu zaczęliśmy wspinaczkę na przełęcz. Plus jednak był taki, że planowaliśmy wracać tą samą drogą - obiecaliśmy sobie więc nocleg w jakimś zajebistym miejscu!:-). Dolinki leżały na wysokości 3000mnpm, więc wspinaczka na przełęcz wiązała się ze spadającą temperaturą i słabnącymi motorkami. Na szczęscie jednak nie było tak źle

     

     

    Po około godzinie wspinaczki dojechaliśmy do szczytu przełęczy i znaleźliśmy tam coś w rodzaju sklepu z miłym Panem, który poczęstował nas herbatą i chlebkiem oraz jakąś mieszaniną gotowanych warzyw na oleju. Było to niby smaczne, ale zasada była taka że unikamy oleju bawełnianego bo podobno źle działa on na nasze nieprzystosowane żołądki.

    Tak więc wciągnęliśmy chlebek, popiliśmy herbatką i śmignęliśmy w dół przełęczy.

     

    .Zjazd z przełęczy nie był już tak fajny jak wjazd - jechaliśmy w większości po drodze wyżłobionej w zboczu góry, a w dolinie widać było schludne wioski. W jednej z takich wiosek wzięliśmy żarcie i wodę i zaczęliśmy szukać noclegu. Tym razem poszukiwania zajęły nam chwilę, ale w końcu się udało. Pod wieczór przyszedł do nas pasterz na krótką pogawędkęAL9nZEVeyIPD5rW0aM05Q8p6nKGp25m137MN-mO5

    Radek szczególnie się ucieszył, bo w końcu miał okazję trzymać w ręku coś dużego i twardego...:-)AL9nZEUVyr18Mnz_jpx20Dw41Wf-KLTYYd98sXs8

    A miejscówka na nocleg wyglądała tak:

     

    • Like 8

  10. Szesnasty dzień: w drodze do Czitral

    AL9nZEUq4LRvD_cIOI71f6qT9tl2yqedq1NjFWYH

    Po przeleżeniu całego dnia i przyjęciu tony chemii poczułem się lepiej, choć podejrzewam, że schudłem jakieś 5 kg. Nic to-nie przyjechałem do Pakistanu coby się nad sobą użalać!:-)

    Cztery lata temu w Korytarzu Wahańskim zrobiłem takie zdjęcie:

    AL9nZEWQ-r3lQNrLtoaQyQ_bES_oWzG1eqri4cde

    Tutaj krótkie wyjaśnienie: Gienia (mój motocykl na zdjęciu powyżej) stoi w Tadżykistanie. Rzeka za Gienią to Pandż, który jest jednocześnie linią graniczną oddzielająca Tadżykistan od Afganistanu. Za rzeką jest Afganistan, a ośnieżone w dali szczyty to Pakistan. Już wtedy zastanawiałem się, czy możliwe jest dotarcie do miejsca, z którego będzie widać Korytarz od strony Pakistanu. W najbliższych dniach mieliśmy to sprawdzić:-)

    Po wyjeździe z Gilgit przez klika godzin jechaliśmy całkiem znośnym asfaltem wzdłuż rzeki Gilgit, a krajobrazy były piękne jak zwykle na Terenach Północnych:-)

     

    AL9nZEVCs4sg7uSHQSMsYLfWlT-EO03RPyowVzH_

    Wioski zdarzały się średnio co pół godziny, a raz tego dnia trafiliśmy na miasteczko. We wszystkich tych miejscowościach zauważyliśmy jedną uderzającą różnicę w porównaniu do wcześniej odwiedzanych miejsc:

    Podobnie było w dalszej części tej drogi - nie widzieliśmy śmieci przy drodze, wałęsających się psów itd. Jakby Pakistan 2.0!:-)

    Dosyć często natomiast zdarzały się osuwiska na drodze. Wydaje mi się, że na tej drodze spotkaliśmy najwięcej utrudnień podczas naszej wyprawy.

    Po kilku godzinach jazdy byłem już zmęczony i osłabiony więc zaczęliśmy szukać jakiejś miejscówki na nocleg. AL9nZEX5d5DkJgUdUlqOod1GtPkz4x1AEijtLAgT

    Po chwili dołączyło do nas dwóch miejscowych chłopaków których poczęstowaliśmy herbatą. Niestety nie znali angielskiego więc komunikacja była utrudniona. Niemniej jednak wieczór upłynął w miłej atmosferze choć od gadania bolały nas ręce:-)AL9nZEVxJMtnsIxcRpEcdjK211_-jxS0CzzWPMDT

    W ciągu dnia w równych odstępach czasu karmiłem siebie i poiłem coby nadrobić uszczuplone zapasy sadełka. Wieczorem mimo to byłem osłabiony i wcześnie zaległem do śpiwora. W nocy spałem jak kamień. Szczerze powiedziawszy gdyby nie zdjęcia i filmy to niewiele zapamiętałbym z tego dnia...A fajny był!:-)

    • Like 6

  11. Czternasty dzień: powrót z Deosai.

    AL9nZEVFBOeCShWzBC-Brml1BG5VXd3mRWIXGQHt

    Rano Radek czuł się lepiej (a przynajmniej tak mówił:-)), więc postanowiliśmy uciekać z tej wilgotnej lodówki w dół, do ciepła. Pogoda nie rozpieszczała tego dnia, więc beż żalu pożegnaliśmy się z chińskim obozowiskiem.AL9nZEUX3_YS_afyExNzrUEkwcp3BN4Lo5X-3hqC

    Żałowałem, że nasz zjazd z Deosai miał miejsce w takich warunkach - miejsce było piękne i spokojnie można było tam zostać jeszcze jeden dzień. Podobnie zresztą z okolicami położonymi po drodze do Astore. Wydaje mi się, że przy odrobinie pracy planistycznej można by tam było posiedzieć kilka dni delektując się wspaniałymi krajobrazami. 

    AL9nZEXSoPQ1UuMaef6w4w8cMkpK_8fnGmQj7Qtp

    AL9nZEVi5LeXf62udCfU9grxTnpmItUIwS5AkGGw

    Niestety-mimo założenia na siebie wszystkich ciuchów trząsłem się z zimna, żołądek zaczynał szaleć, a Radek jakoś tak dziwnie bujał się na motorku i bałem się że zemdleje. Ta jazda zdecydowanie nie była fajna mimo pięknych okoliczności przyrody.

     

    AL9nZEXJrDjmC1wz_aE0t0rlcvQg8F93aVlNTsFf

    Raz czy dwa musieliśmy się zatrzymać po drodze na odpoczynek i waliliśmy się wtedy na glebę jak kłody. Na sam koniec Matka Natura zaserwowała nam deszcz, który towarzyszył nam przez ostatnie 2 godziny jazdy do Gilgit. Cieszyłem się, że wylądowaliśmy w bazie, bo tuż po powrocie mój żołądek odmówił współpracy i postanowił w nocy przetestować moją zdolność do wstawania średnio co 5 minut. Po 50tym razie przestałem liczyć. Następny dzień wyglądał mniej więcej tak:AL9nZEW01-eks4Fv1Kw1NBKnsvkEWzbZTW_5Doh3

    • Like 8

  12. Trzynasty dzień: rajdowanie w Deosai

    AL9nZEWKJYfdVD6J4DvqD1bJ4idtWoTeoJiCtFAo

    Po cholerycznie zimnej nocy nastał słoneczny poranek. Po śniadaniu nikt nie miał jakiejś szczególnej ochoty na jazdę, więc wygrzewaliśmy się w słońcu jak koty. Tak czy owak trzeba było nacieszyć się widoczkami.

    W końcu po 2 godzinach udało nam się zmotywować do ruszenia czterech liter. Zamiast jechać od razu w kierunku Astore postanowiliśmy śmignąć kawałek na południowy wschód drogą, przy której rozbiliśmy biwak. To była dobra decyzja...

     

     

    Po pokonaniu małej przełęczy w dole ukazała nam się rajska dolina, w której królowały grubaśne świstaki i krowy. Mimo przenikliwego zimna powolutku pyrkaliśmy sobie w dół ciesząc się każdą chwilą. Samo Deosai jest piękne, ale ta dolina była z innej bajki.

    AL9nZEU3tdFUBx5QbHZ59SiSOQmtQrBjOrQQmoOQ

     

    AL9nZEXAk3V8fTD6nGRHQo7zQi3WtMylptWKf17K

    AL9nZEU4hHD0769BkpexAfERSoz2Xxb7_rJOfVv5

    AL9nZEV75tFnKKO4zZcKOd-eJ59voDuvEGuQKja8

    AL9nZEWTfLoeH2fcTfiC5-eLjlnlxBXGkvki0yNu

    AL9nZEUdZrfCibw-UEuQ3uUa4q2ZHqylEM5acveV

    Świstaki były tak grube, że ledwo dały radę biegać, a przeciśnięcie się przez otwór do jamy to już była wyższa sztuka:-). 

    Stojąc w dolinie mieliśmy zgryz: śmigać dalej tą drogą na południowy wschód  i później odbić na północ w kierunku Astore, czy też wracać do głównej drogi?. Nasz problem polegał na tym, że oprócz paczki ciastek nie mieliśmy żadnego jedzenia i nie wiedzieliśmy czy po drodze będą jakieś wioski. Tej opcji nie sprawdziliśmy wcześniej na żadnej mapie, więc byłby to wyjazd trochę na ślepo nie wiedząc ile dni nam to zajmie. Teraz oceniam, że była to dobra decyzja, ale gdybyśmy mieli wtedy rozpoznaną drogę i zapas żarcia to bez wahania śmignąłbym dalej.

    AL9nZEWPcQd0ZDqec-H6vMK6lZlJ8VN7_8bavLGb

    Po wyjeździe z doliny pogoda stopniowo się pogarszała i zaczął się slalom między chmurami burzowymi. W większości udało nam się unikać zlewki, ale kilka razy zmoczył na deszczyk. Taki deszczy na wysokości ponad 4 km i temperaturze 3-4 stopni to nic przyjemnego...

     

    Ogólnie droga i krajobraz były piękne, ale zimno w kombinacji z deszczem skutecznie psuły nam tą wycieczkę. Na nocleg postanowiliśmy zalogować się w chińskiej bazie nam jeziorem Szerosai.AL9nZEUKVzEPOxbxgJ_a72hS_ZiNEdIN9nd_DuUb

    Tej nocy Radek z powodów żołądkowych wybiegał z namiotu w deszcz ze śniegiem średnio co pół godziny , Wojtka bolały zatoki, a ja po prostu czułem się chu....wo. Niemniej jednak dzionek był piękny!!

    14 minut temu, trolik napisał:

    Trzynasty dzień: rajdowanie w Deosai

    AL9nZEWKJYfdVD6J4DvqD1bJ4idtWoTeoJiCtFAo

    Po cholerycznie zimnej nocy nastał słoneczny poranek. Po śniadaniu nikt nie miał jakiejś szczególnej ochoty na jazdę, więc wygrzewaliśmy się w słońcu jak koty. Tak czy owak trzeba było nacieszyć się widoczkami.

    W końcu po 2 godzinach udało nam się zmotywować do ruszenia czterech liter. Zamiast jechać od razu w kierunku Astore postanowiliśmy śmignąć kawałek na południowy wschód drogą, przy której rozbiliśmy biwak. To była dobra decyzja...

     

     

    Po pokonaniu małej przełęczy w dole ukazała nam się rajska dolina, w której królowały grubaśne świstaki i krowy. Mimo przenikliwego zimna powolutku pyrkaliśmy sobie w dół ciesząc się każdą chwilą. Samo Deosai jest piękne, ale ta dolina była z innej bajki.

    AL9nZEU3tdFUBx5QbHZ59SiSOQmtQrBjOrQQmoOQ

     

    AL9nZEXAk3V8fTD6nGRHQo7zQi3WtMylptWKf17K

    AL9nZEU4hHD0769BkpexAfERSoz2Xxb7_rJOfVv5

    AL9nZEV75tFnKKO4zZcKOd-eJ59voDuvEGuQKja8

    AL9nZEWTfLoeH2fcTfiC5-eLjlnlxBXGkvki0yNu

    AL9nZEUdZrfCibw-UEuQ3uUa4q2ZHqylEM5acveV

    Świstaki były tak grube, że ledwo dały radę biegać, a przeciśnięcie się przez otwór do jamy to już była wyższa sztuka:-). 

    Stojąc w dolinie mieliśmy zgryz: śmigać dalej tą drogą na południowy wschód  i później odbić na północ w kierunku Astore, czy też wracać do głównej drogi?. Nasz problem polegał na tym, że oprócz paczki ciastek nie mieliśmy żadnego jedzenia i nie wiedzieliśmy czy po drodze będą jakieś wioski. Tej opcji nie sprawdziliśmy wcześniej na żadnej mapie, więc byłby to wyjazd trochę na ślepo nie wiedząc ile dni nam to zajmie. Teraz oceniam, że była to dobra decyzja, ale gdybyśmy mieli wtedy rozpoznaną drogę i zapas żarcia to bez wahania śmignąłbym dalej.

    AL9nZEWPcQd0ZDqec-H6vMK6lZlJ8VN7_8bavLGb

    Po wyjeździe z doliny pogoda stopniowo się pogarszała i zaczął się slalom między chmurami burzowymi. W większości udało nam się unikać zlewki, ale kilka razy zmoczył na deszczyk. Taki deszczy na wysokości ponad 4 km i temperaturze 3-4 stopni to nic przyjemnego...

     

    Ogólnie droga i krajobraz były piękne, ale zimno w kombinacji z deszczem skutecznie psuły nam tą wycieczkę. Na nocleg postanowiliśmy zalogować się w chińskiej bazie nad jeziorem Szerosai.

    AL9nZEUKVzEPOxbxgJ_a72hS_ZiNEdIN9nd_DuUb

    Tej nocy Radek z powodów żołądkowych wybiegał z namiotu w deszcz ze śniegiem średnio co pół godziny , Wojtka bolały zatoki, a ja po prostu czułem się chu....wo. Niemniej jednak dzionek był piękny!!

     

    • Like 6
    • Thanks 1

  13. Dwunasty dzień: Deosai

    AL9nZEVz00vqyqzg9X-lunjRHlqki-appAAQvOk5

    Hassan przywitał nas smacznym śniadaniem i po małym spacerze ruszyliśmy w drogę powrotną. Celem dzisiejszego dnia był płaskowyż Deosai leżący na południe od Skardu. W drodze powrotnej jechaliśmy po drugiej stronie rzeki i zalewu przez nią stworzonego. Widoczki były całkiem smaczne...

    AL9nZEWA0h_-hpZYgsmeM7ciQ_jYcRNF9OxyTD3-

    AL9nZEVASG9fq2VlGlVcS2pHuH1hG_e2TC512JBa

    Mój ulubiony most:-)

    AL9nZEVVnCKskQdeh9v1tL3T5rRwWgRb99sjaBdXAL9nZEUXcSodG0dvlt_vtUe1kKNwt0QcPkG-65ZT

    AL9nZEVmOwfXfwydoBHQ3zaM5EiqTJyQJisH7KUf

    AL9nZEV2g6IQZMB4RexPAjypxx8BG1niWOnv3g6X

    Po minięciu Kaplu wjechaliśmy na drogę którą przyjechaliśmy. Wydaje mi się, że w stronę Skardu widoki są ładniejsze, doliny jakoś tak ładniej się otwierały...a może po prostu zajebiście mi się jechało:-)

    Po dojeździe do Skardu pożegnaliśmy się z Michałem, który niestety musiał wracać do Polski. My z kolei wzięliśmy paliwo, żarcie i wodę po czym ruszyliśmy na południe w kierunku Deosai. Deosai to płaskowyż położony na wysokości ok. 4200 metrów. Skardu leży na wysokości 2200mnpm, więc do pokonania w pionie mieliśmy około 2 kilometrów i w poziomie ok 30 kilometrów. Motorki jakoś dawały radę, ale pod koniec wspinaczki na bardziej stromych odcinkach trzeba było im pomagać na nogach. Podobnie było po znalezieniu miejscówki na nocleg - ostatnie 50 metrów pod górkę musieliśmy biec koło naszych osiołków,  bo miały one siłę jedynie do targania naszych gratów. Tak czy owak droga pod górkę była całkiem spoko:-)

     

     

    AL9nZEUoyHPcp0eD-g1lKNvTaGUrjHff83BgEXGn

    AL9nZEWLuGM-6GXejp6ksX5wF906-WLr_CAq3Oll

    AL9nZEVqN-SgbgB6ZTTqHuNTOr9ipBNf6xdnm_gg

    Im wyżej tym zimniej-chyba trafiliśmy na zmianę pogody, bo po wjeździe na płaskowyż temperatura spadła do 3-4 stopni. Na szczęście w miarę szybko znaleźliśmy zajebistą miejscówkę do spania.!:-)

    AL9nZEVRrYdRsutjuduc3hN4sZsqaEm83oOS4TzB

    Tego wieczora popełniłem błąd taktyczny, który prawdopodobnie zrobił mi krzywdę w kolejnych dniach - zbyt długo siedziałem na krzesełku ciesząc się widokami i zmarzłem jak pies. Po wejściu do śpiwora za cholerę nie mogłem się rozgrzać i telepałem się prawie do rana. Zastanawiałem się nad zrobieniem gorącego picia, ale w tym celu musiałbym opuścić śpiwór, do tego jeszcze siku...brrr. No nic, jakoś udało mi się zasnąć.

    • Like 6

  14. 28 minut temu, KaeS napisał:

    Mam nadzieję, że jak na Polaków przystało zapłaciliście gościowi z sowitym napiwkiem jakieś 8 zł?

    Chcial 5 zl, czyli 200 rupii. Dalem 300..

    ogolnie z kasa byl problem. To strasznie ubodzy ludzie sa: sredni zarobek to ok 100 dolarow miesiecznie. O emeryturze czy rencie zapomnij. Po prostu bieda. Raz dalismy naszemu mechanikowi porzadna kase jako bonus. Tydzien pozniej chcial juz 2x wiecej.... Trudne sprawy dla czlowieka ktory wie co to moralnosc...

    pozdrawiam trolik

    • Like 2

  15. 8 godzin temu, Dziadek napisał:

    @trolik czy to na pewno Pakistan ? Nie ściemniasz ? Tak przeanalizowałem fotki i filmy i ten Masherbrum wygląda mi na zdjęcie Śnieżki zrobione z okolic Pec ... natomiast wioska to jakby okolice Budapesztu.  No i fotka z sołtysem/mułłą  ... głowę dam, że to Bułgaria zresztą dobrze widać to na fotce z noclegu. Zdaje się, że Was rozkminiłem. Byliście na wakacjach w Złotych Piaskach, a nie w żadnym Pakistanie. Dawaj dalej :D

     Rozgryzłeś mnie!:-). Za karę proszę mi podpowiedzieć sposoby za zaoranie Ukrainy!:-). W przyszłym roku będę chciał spędzić tam około miesiąca...

    pozdrawiam trolik

     

    8 godzin temu, dakarowy napisał:

    Może i Ty napisałbyś ze dwa zdania.. podzieliłby się może.. choć czy warto emoji12.pngemoji1.pngemoji482.png

    Na koniec relacji zrobię podsumowanie:-)

    pozdrawiam trolik

    8 godzin temu, dakarowy napisał:

    Jakby tak jeszcze swoim motorkiem można było.. taką Huską tam na ten przykład emoji4.png

    Nie wydaje mi się, żeby "Huski" czy inne szybkie motorki to był dobry pomysł. Im wolniej jedziesz tym więcej widzisz-ja tak uważam:-)

    pozdrawiam trolik

    • Like 2

  16. Jedenasty dzień: Husze.

    AL9nZEVTZI9F6Y_N4rh4Rr8KJ46x-n4tT00CdG94

    Po pobudce przy huczącej rzece zjedliśmy śniadanko i ruszyliśmy w drogę do wsi Husze. Patrząc na mapę ciężko oprzeć się wrażeniu, że wioska ta położona jest na końcu świata:-). Dla mnie była ona ważna też z jeszcze jednego powodu-to w tej wsi kończy się górski etap trekingu pod K2. Kto wie...może za 2 lata...:)

    Droga była piękna jak zwykle na Terenach Północnych

    Podczas jazdy na asfaltowym ofrołdzie (jest asfalt ale jakby go nie było) okazało się, że coś jest nie tak z moim przednim zawieszeniem - skok wynosił maksymalnie 4 cm i na większych dziurach z wielkim hałasem dobijałem lagi. Na szczęście zbliżaliśmy się do Kaplu, gdzie pan w przydrożnym warsztacie naprawił lagi i w zamian zażądał zawrotną sumę 7 złotych...AL9nZEUvMmSq52-Yp49i2eyv_muKvtQPUYQM4_Gf

    Droga do Husze okazała się być usiana małymi wioskami balansującymi między rzeką z jednej, a skałami z drugiej strony. Zauważyłem małą zmianę w architekturze tych wiosek - w innych częściach Terenów Północnych najczęściej było tak, że dom stał na środku działki otoczonej wysokim murem. Tutaj było inaczej: najczęściej drzwi domu i/lub okna wychodziły na ulicę, co czyniło okolicę bardziej przyjazną dla ludzi takich jak my. 

     

    Po pewnym czasie wioski się jednak skończyły i widać było, że kierujemy się ku Końcowi Świata. A droga była coraz piękniejsza:-)AL9nZEXBWXZKh6BKfOxQ0OIU8nID4z1pF_zNHV6h

    Wjazd do wioski i pobyt tam był przeżyciem prawie mistycznym. Bywałem już na "końcu świata" w innych miejscach na świecie, ale wszędzie tam widziałem jakiś kawałek czegoś przypominającego cywilizację - traktor, samochód, albo wszechobecne motocykle. W Husze nie widziałem traktora. Widziałem natomiast ludzi zgiętych wpół pod ciężarem niesionych płodów rolnych z pola, izby na klepisku, kurczaki żyjące z ludźmi w jednym domu. Jedynymi oznakami cywilizacji były słupy elektryczne i szkoła. Radzio ukuł właściwą nazwę: średniowiecze z prądem. 

    Po kilkunastu minutach szukania i porozumiewania się na migi z mieszkańcami znaleźliśmy nocleg u Hassana, który jest nie tylko sołtysem, ale również mułłą w miejscowym meczecie.AL9nZEUhRSum9VY74iaXsFk-4ctw6-5GMdiG0Uce

     

    AL9nZEWDPW6MKaexTtTUEJ33aa0-RrqEsir-Ah2U

    Po krótkich pogaduchach i rozbiciu biwaku śmignęliśmy jeszcze za wioskę, bo tam było coś pięknego...

    Przed nami widać było potężną ścianę Karakorum, a za nią Masherbrum z czapą ukrytą w chmurach. AL9nZEUUnZFoxkeA3fxkAMWAvG42tZ_1_CuaTbmk

    Widok był oszołamiający. Pionowa ściana Karakorum i Masherbrum  robiły wrażenie nie z tego świata. Przypomniałem sobie wtedy, że Masherbrum ma tylko nieco powyżej 7000 mnpm - jak w takim razie wygląda K2??? Po powrocie do wioski zrobiliśmy sobie krótki spacer zachowując się stosownie do miejsca w którym byliśmy i z szacunkiem dla mieszkańców. Niemniej jednak pierwsze wrażenie potwierdziło się: ludzie mieszkają tutaj jak w średniowieczu. Wioska położona jest na wysokości 3300mnpm. Jak wygląda tam zima biorąc pod uwagę fakt, że nie ma prądu (rzeka zamarza więc hydroelektrownia stoi) i bieżącej wody, a topolowe drewno wykorzystywane jest głównie do przygotowania pożywienia?? To jest inny świat.

    Po powrocie z wioski Hassan przygotował nam kolację, którą wciągnęliśmy ze smakiem. Po kolacji zaprosiliśmy Go na herbatę i pogaduchy i tak zastała nas noc. Kolejny piękny dzień za nami

    • Like 7

  17. Dzień 8,9,10. Jedziemy do Skardu

    AL9nZEW7kB4aPD4k2-y2NpOdSJq2Wy-EcQDa7tfL

    Kolejnym celem naszej wyprawy była wieś Husze znajdująca się u podnóża Masherbrum. Zanim się tam jednak udaliśmy trzeba było strzelić słit dronika ze skałami Passu

    ....przywitać się z jakami spacerującymi po Karakorum Highway...

    I ominąć kamyczek na drodze:-)

    Na poniższych filmikach przedstawię nasze impresje z jednego z typowych bazarów znajdujących się przy Karakorum Highway. Najczęściej jest tak, że każdy płaski metr kwadratowy przy drodze wykorzystywany jest jako sklep, warsztat lub inne źródło utrzymania. Wioska z kolei znajduje się w pewnym oddaleniu od drogi po drugiej stronie rzeki lub na pobliskich wzgórzach. Uwielbiałem szwędać się po bazarach - rzeczywistość bowiem nie różniła się za bardzo od wytworów wyobraźni zbudowanych w mojej głowie dzięki książkom. Taki powrót do dzieciństwa:-) No i do tego jedzonko...

    Po kilku godzinach od wyjazdu z doliny Czapursan dotarliśmy do naszej bazy w Gilgit, gdzie zrobiliśmy serwis motorków, w tym naprawę moich lag. Jak się póżniej okazało naprawa się nie udała i musiałem ponownie naprawiać lagi w przydrożnym warsztacie. Kolejnego dnia rano ruszyliśmy do Skardu. Pierwsze kilka godzin jazdy były cholerycznie gorące, bo byliśmy na wysokości kilkuset mnpm. Za to widoki były przepiękne jak zwykle na Terenach Pónocnych...:-)

    Skardu również miało dla mnie wartość wspomnieniową - tu bowiem zaczynały się wyprawy polskich himalaistów zamierzających zdobyć szczyty Karakorum. Książki na ten temat pochłaniałem tuzinami będąc dzieckiem...Kolejny piękny powrót do dzieciństwa!:-)

    Zbliżanie się do Skardu zaanonsowane zostało dziećmi powracającymi ze szkoły do domu.

    Później był już tylko radosny miejski chaos

    AL9nZEVJY8K8wHm9dfc5fgBJMnF463r2OZ6XiSKQ

    I kolejne dobre jedzonko.AL9nZEVKi939KijFAelttYj4fh_L1L5tXArHii1Ky

    Skardu było dla nas pechowe pod względem motorkowym - już mieliśmy wyjeżdżać kiedy zauważyłem flaka w tylnym kole. Na szczęście do szinomontażu miałem 20 metrów więc jakoś dałem radę:-)

    W czasie kiedy pan naprawiał oponę Wojtek wypatrzył, że linka sprzęgła w moim motorku trzymała się dosłownie na dwóch włosach...Podjechaliśmy więc do kolejnego warsztatu 50 metrów dalej i tu rozpoczęła się prawdziwa walka z materią, która trwała chyba godzinę. W tym czasie Michała motorek zaczął gubić prąd, więc mechanicy biegali od mojego motorka do michałowego próbując jednocześnie zdiagnozować oba problemy. Te ceregiele zajęły nam chyba 2 godziny i trzeba było szukać miejscówki do spania. Po półgodzinie szukania trafiło się coś fajnego...

    Miejscówka była spoko, ale obawiałem się że nie zasnę ze względu na hałas od rzeki. Chyba byłem bardzo zmęczony, bo spałem jak dzieckoAL9nZEWgDZ-5FKNo2frZwqtkCJsk5OYTVCn4I_67

    • Like 5
    • Thanks 1

  18. 2 godziny temu, tomekm napisał:

    tak chcę zrobić - Islamabad -> Skardu samolotem, tam biorę samochody trasa mniej więcej - Skardu - Hushe - Fairy Meadow - Gilgit - Hopar - Sost - Khunjarab - Shimshal - Skardu. Na Fairy Meadows chcę zostać na noc.

    Zastanowiłbym się nad tym, czy wracac samolotem do Islamabadu-z tego co wiem loty sa czesto odwolywane ze wzgledu na pogode. My do Kundzerab nie jechalismy, bo szkoda nam bylo czasu.

    pozdrawiam trolik


  19. Siódmy dzień: Czapursan.

    AL9nZEUedOXePT7u75-WvPAh1Uq8f0S5g-Ax2aF9

    Dolina Czapursan była zupełnie inna niż Szimszal - było tu więcej otwartej przestrzeni, mniejsze ekspozycje , a wioski zdarzały się średnio co godzinę jazdy. Niemniej jednak było bardzo pięknie jak przystało na Północne Tereny:-)

    Celem tego dnia był dojazd do świątyni sufickiej Baba Ghundi znajdującej się niedaleko granicy z Afganistanem. Najpierw jednak trzeba było załatać dętkę w radziowym motorku, która już w Szimszal zaczęła sprawiać małe kłopoty. Problem polegał na tym, że nie mieliśmy klucza 14  potrzebnego do zdjęcia koła. Na szczęście byliśmy niedaleko wioski, a tam zawsze można liczyć na nieograniczoną pomoc i gościnność. Powiem szczerze, że czasami było to nawet wkurzające, bo jak tylko prosiliśmy o jakiś klucz czy śrubokręt to nasi gospodarze czuli się w obowiązku przejąć inicjatywę i załatwić sprawę za nas:-). Z jednej strony było to fajne, ale z drugiej przedłużało robotę....:-)AL9nZEVrCVakFWGbHJ0l0F_S7HlHF_wxuZ7X1yX_

    Tak czy owak udało się naprawić dętkę i mogliśmy jechać dalej

    Za ostatnią wioską otworzyła się przed nami piękna, surowa dolina. Było tak pięknie, że brak mi słów żeby to opisać. Po raz kolejny byłem w motorkowym raju.

     

    Im piękniejsze widoki tym droga stawała się trudniejsza.

     

    W końcu dotarliśmy do brodu na tyle głębokiego, że nikt z nas nie miał ochoty spróbować przejazdu na drugą stronę. Podczas naszych kontemplacji  z przeciwnej strony podjechał chłopak z dziewczyną. Dziewczyna przeszła na drugą stronę po desce, a chłopak próbował przeprawić się na drugą stronę...

    A potem było tak...

    ....i tak....:

    Po jakimś czasie motorek został odpalony:-). Obserwacja zmagań dzielnego chłopaka i późniejsza pomoc zdemotywowały nas do brodzenie. Wtedy jednak pojawił się ON: DŻYGIT!!

    Dżygit nie zauważył nawet, że przejeżdżał przez kipiący strumień półmetrowej głębokości! Podejrzewam, że mógł być trochę zniesmaczony faktem, że lekko zmoczył buty....:-). Po przejeździe Dżygit zaproponował, że przejedzie naszymi motorkami - okazało się jednak, że do celu zostało nam tylko sześć kilometrów i kilka kolejnych brodów do przekroczenia...No cóż - starsi panowie postanowili zawrócić:-). Podróż powrotna też była piękna!!:-)

    Na dodatek Dżygit zasugerował nam postój u Pana Alam Jan Dario, który jest miejscowym przewodnikiem. AL9nZEXaBElWCNkRFU5atb3CT7JvZKz7_58fW71E

    AL9nZEXI9YQeAxevBZzWYMH0V-zEyJIyuaS3Yj3O

    AL9nZEVUMt9tuN6uHSFhlc0gyC4UYo09khKrtJIk

    Pan Alam Jan Dario ze swoją Rodziną przyjęli nas po królewsku, a na deser dostaliśmy porcję wspaniałych opowieści! Pan Dario jest z ludu Wakhi, ale pochodzi z Murghabu w Tadżykistanie. Po upadku komunizmu życie stało się ciężkie i Pan Dario postanowił przenieść się do Pakistanu. Spakował więc swojego jaka i ruszył na południe górami i dolinami omijając posterunki kontrolne Rosjan, Afgańczyków i Pakistańczyków i w końcu osiadł w Czapursan. To było cudowne popołudnie i z dzisiejszej perspektywy żałuję, że nie zostaliśmy tam dłużej. Zresztą tak jak i w innych miejscach...

    No nic, trzeba jechać dalej

     

     

     

    Wkrótce nastał wieczór i trzeba było szukać miejscówki na nocleg

     

    To był cudowny dzień

     

    • Like 7
    • Thanks 1
×