Skocz do zawartości

KaeS

Użytkownik
  • Zawartość

    8 185
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    155

Zawartość dodana przez KaeS

  1. KaeS

    {S} Kufry Pancerniaki, Touratech, Zega Case,

    Toć chyba nie kościelne ;)
  2. KaeS

    {S} Kufry Pancerniaki, Touratech, Zega Case,

    A to tego typu... Wyglądają podobnie jak pojemniki na organy. Nawet nie podobnie, a tak samo. Czasem niektóre (te pojemniki) są w kolorze czarnym ;)
  3. KaeS

    Dżem dobry :)

    Lewa
  4. KaeS

    BMW k75 - licznik

    Ciekawe ile razy był kręcony i czy wiertarka się zdążyła zagrzać, kiedy dobiła do 27 k?
  5. KaeS

    BMW k75 - licznik

    A ja w moich doświadczeń z tego typu licznikami, czy to w ETZ, czy maluchach, Polonezach, Żukach itp wehikułach wiem, że taki przeskok czasem nawet na wpół do cyfry jest bardzo realny.
  6. KaeS

    Sprzedam uszkodzony silnik F650GS Twin

    Przecież wiesz, że żartuję. Taka kombinacja, gdyby wyszła na jaw mogłaby się zakończyć w sądzie. Sam nigdy bym tego nie zrobił, ale doradzać mogę :D
  7. KaeS

    Sprzedam uszkodzony silnik F650GS Twin

    Może zamontuj go zatartego do moto i na ubezpieczalnię, że niby to w wyniku stłuczki się zatarł :D
  8. KaeS

    witam

    Lewa
  9. KaeS

    Sprzedam uszkodzony silnik F650GS Twin

    Czyli kupiłeś niekompletny zatarty silnik?
  10. KaeS

    Sprzedam uszkodzony silnik F650GS Twin

    Tramwaje stoją od godziny! Już mi kilku wlazło do piwnicy i nalało. A ten sobie poszedł inkasenta wynosić. Ja ci pokażę ! Ja ci wyniosę !!
  11. Jak to co mają? Licznik już raz obróciło i wali rundkę od początku.
  12. KaeS

    [S] Camelbak 1.5 L

    Półtora litra? I jak potem po takiej dawce można dojechać do celu?..
  13. KaeS

    Czołem ;)

    Lewa
  14. KaeS

    F800GS pozdrawia

    Lewa
  15. KaeS

    Siema

    Lewa
  16. KaeS

    Jestem Tomek

    Lewa
  17. KaeS

    Bezpieczeństwo, Niebezpieczne sytuacje

    A łódkowata??? A żonie powiedziałem łódeczkowata, no cóż moja wina.
  18. KaeS

    Bezpieczeństwo, Niebezpieczne sytuacje

    Małą kostkę w dłoni. Żona moja, która jest pielęgniarką instrumentariuszką mówi, że to na szczęście niegroźny uraz, ale nieprzyjemny. Jacek dobrze, że to tylko tak się skończyło. Powrotu do zdrowia życzę.
  19. KaeS

    Gmole do twina

    Tu znalazłem dość dużo opisów gmoli rożnych producentów i ich ochronę w razie upadku. Autor artykułu wybrał Adventure Spec
  20. KaeS

    Białoruś

    Wątek przeniesiony tu.
  21. KaeS

    Białoruś

    Wcześniej, nim zacząłem wrzucać tu te artykuły zapytałem mili, czy nie ma nic przeciwko temu abym czasem coś tu zamieścił. Mila z pełną aprobatą podszedł do tematu, chcąc aby ów wątek stał się prawdziwie białoruskim. Sam link do forum SSC, a tym bardziej wątku o relacjach polsko-białoruskich nie wystarczy, każdy kto tam chciałby zaglądnąć musi wpierw założyć konto, co wielu by nie zrobiło, dlatego umieszczam tu całe tłumaczenia. A tak na marginesie, że się tak zapytam: - Ile na tym forum jest osobistych relacji forumowiczów f650gs.pl z wyprawy po Białorusi, że przeszkadzać mają te artykuły? Nawet Ty (myślę, że nadal mający obywatelstwo i w szufladzie paszport RB) tu nic nie zamieszczasz, a przecież mógłbyś sporo wnieść ciekawych osobistych relacji. A może chodzi głównie o to, że nie zawsze umieszczane są tu same pochwały na temat kraju, gdzie się urodziłeś, do których tak przyzwyczaja swoich podwładnych wieczny prezydent Alaksandr Grigoriewicz?
  22. KaeS

    Białoruś

    Wątek przeniesiony tu.
  23. KaeS

    Białoruś

    Jeśli chce się poznać kraj, jego mieszkańców, a szczególnie to, co może nas tam nieoczekiwanie i oczekiwanie spotkać, dlaczego by nie? Uważam, że każdy temat o motoryzacji, turystyce rowerowej, i ogólnie o samej turystyce (infrastruktura i podejście do turysty), innego spojrzenia na historię są również na takim wątku potrzebne. Staram się nie wrzucać tu moich tłumaczeń czysto gospodarczo-politycznych, a te normalne z życia szarego człowieka, wtedy będąc tam łatwiej jest zmierzyć się z byle problemem i zrozumieć, że to co nam w Polsce wydawać się może normalne, takm akurat "zwykłe" może już nie być i na odwrót.
  24. KaeS

    Białoruś

    Jakiż to chłopiec piękny i młody? Jaka to obok dziewica? Brzegami sinej Świtezi wody Idą przy świetle księżyca. Ona mu z kosza daje maliny, A on jej kwiatki do wianka; Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, Pewnie to jego kochanka. Każdą noc prawie, o jednej porze, Pod tym się widzą modrzewiem. Młody jest strzelcem w tutejszym borze, Kto jest dziewczyna? - ja nie wiem... http://literat.ug.edu.pl/xxx/amwiersz/0010.htm Reportaż Onliner.by; 16.06.2014 Wypoczynek po białorusku. Reportaż z brzegów najpiękniejszego jeziora w kraju, którego nie zdążono jeszcze zniszczyć. Starszy mężczyzna w jasno-pomarańczowej koszulce trzyma w rękach lornetkę i uważnie obserwuje 2,24 km/kw. swojego szczęścia. Na brzegu, naprzeciw nas, znajduje się bezludna plaża ośrodka wypoczynkowego BŻD (Białoruskich Kolei Państwowych). W tamtym miejscu, kiedyś ratownik wyciągnął z wody pijanych głupków, którzy złowili w jeziorze 19-to kilogramowego szczupaka, który nie chciał im się poddać. A tutaj, pokazuje Anatol Władomirowicz, jest najgłębsze miejsce – ponad 15 metrów, gdzie zanurzali swe kamery chłopaki z Discovery. Ratownik daje nam lornetkę, spoglądamy w idealny błękit i widzimy, że w głębinie Świtezi, rozpływa się, obraz naszego kraju. O odpoczynku nad samym najpiękniejszym jeziorze Bialorusi, położonym wśród lasów, sowce (- w skrócie określenie człowieka radzieckiego), szaszłyku i czieburaku – ratowniku – będzie nasz reportaż. Nie więcej jak 160 kilometrów od Mińska – tu można spokojnie dojechać w przeciągu dwóch godzin. Uwiecznione przez Adama Mickiewicza jezioro Świteź, położone jest w granicach powiatów Nowogródzkiego i Kareliczkiego. Jezioro typu krasowego, rezerwat przyrody, chroniony przed otaczającym światem kilometrową ścianą lasu. Dla ludzi jednak nie stanowiącą problemu. Czerwcowy, zwykły dzień tygodnia. Na głównej plaży położonej wzdłuż drogi Nowogródek – Baranowicze jest niezbyt tłoczno. Specjalnie przyjechaliśmy tu dziś, a nie w weekendowy szczyt. Przez dym z paleniska, ryk magnetofonów i przez bełkot pijanych nie chcieliśmy nic utracić z widoku powagi miejscowej przyrody. - W weekend pewnie z kilka tysięcy ludzi bywało. W czasie upałów jeszcze więcej przyjedzie, - mówi ochroniarz, kierownik płatnego parkingu. Za godzinę biorę 5000 rubli (1,5 PLN). Istnieją też bezpłatne parkingi, ale niedługo, jak mówi parkingowy, już i ich nie będzie. Otrzymaliśmy odpowiednie pozwolenie. Jezioro może dawać pieniądze, – dlaczego by, więc ich z ludzi nie wyciągnąć. Opłata za parking – ma być środkiem odstraszającym, który Świteź powinna… chronić. Obejść jezioro dookoła można w dwie godziny. Idziemy wzdłuż brzegu wsłuchując się, o czym szumią wielkie dęby. One dużo widziały, ale o przeszłych wydarzeniach opowiedzieć mogą tylko poecie. Adamowi Mickiewiczowi dęby wyszeptały o dawnym bogatym mieście Świteź, które zamieniło się w jezioro, nie chcąc być oddane rosyjskiemu carowi. Wiele wody upłynęło od tamtych czasów. Nowogródek stał się zwykłym centrum powiatowym, a Świtezi nieomal jeszcze raz nie ograbili – dziś już właściciele rożen i władcy butelek. Na początku 2000 roku jezioro przekształciło się w wysypisko śmieci, nie radzono sobie z kolosalnym wzrostem antropologicznego ładunku. W dni wolne od pracy, według różnych danych, nad jego brzegami odpoczywało do 15 – 20 tysięcy potomków Tugana i Mindagusa. Samochody parkowano rzędem wzdłuż całego lasu. Świteź przekształcono w Krym – duszny podpity światek, wypełniony ciałami wylegującymi się pod parasolami. Zadziwiające jest to, że jezioro znów nie zapadło się pod ziemię. *** Dziś jest tu przestrzennie. Wiatr niesie nad tonią jeziora, plusk wody kopiącej się dziewczynki – Świtezianki. Chłopak poprawia kąpielówki i pozuje do zdjęcia. Mężczyzna nadmuchuje materac – zaraz sobie popływa. W budce sprzedają szaszłyki po cenach stołecznych. 35 tyś za 100 gram (ok. 10,50 PLN) – ażeby was jasna cholera! Niedaleko od brzegu, w kilku rzędach stoją pojemniki na odpady różnego rodzaju. Prawie jak w UE. Pod brzózkami toaleta „na kucająco”. A w niej okrągła dziurka, a z niej ulatniają się swojskie zapachy. Obowiązkowo porównujemy Świteź z Naroczą, brasławkimi jeziorami, i staramy się poszeregować turystyczne oazy kraju, wszystko według kategorii myślowych sowka - człowieka radzieckiego. Szaszłyk -35 tyś; Hot Dog – 16 tyś (4 PLN); Łódeczka – brak (???); Kawa 10 tyś (3 PLN); Herbata – 5 tyś (1,5 PLN); Papierosy – brak; Wódka – brak; Za zdrowie narodu! Toaleta A ot i ona w całej krasie Anatol Władimirowicz, odpowiada za bezpieczeństwo kapiących się, swoje jezioro stawia na pierwszym miejscu - Przyjechała tu jedna para z Mińska. Mając jakąś wysypkę na rękach. Pytam: co to takiego? Mówią, że w Naroczy się wykąpali. A u nas woda czyściejsza. Zdrowa – dla stawów, dla skóry, i dla włosów. A jakie tu wędkowanie! - Byłaby Świteź klejnotem, gdyby nie ludzie bez kultury – mówi nasz rozmówca. Śmietników jest pod dostatkiem, a torby plastikowe rzucają pod nogi. Wypił i rzucił plastikową butelkę obok. Podejdziesz do takiego – odprawi cię na trzy litery. Gdyby nie ta śmierdząca dziura w podłodze toalety, moglibyśmy powiedzieć z przekonaniem: Świteź stara się wybawić od dziedzictwa mentalności epoki kołchozów. Przy drodze, niedaleko jeziora, przez długie lata stała pokraczna zamknięta restauracja. A dziś już jej nie ma, ziemie kupił inwestor i planuje tu postawić turystyczny kompleks. Na 30 niedużych miejsc noclegowych, z restauracją, i miejscem rozrywki. Jeśli kompleks się pojawi, oświeci miejscowość cywilizacją z pełną turystyczną infrastrukturą, której jak dotychczas w pobliżu jeziora nigdzie nie ma. Jeden z wariantów – zaglądnąć do ośrodka wypoczynkowego należącego do białoruskich kolei. Sanatorium znajduje się pod ochroną sierżanta, którego, niech on się nie na nas obraża, zmuszeni byliśmy oszukać. Teren nieduży, nie tak dawno przechodził renowację. U pani w recepcji chcemy się dowiedzieć, ile będzie kosztował nocleg. Pani akurat czytała sobie gazetę z dowcipami, a my jej akurat zaczęliśmy przeszkadzać. - 405 tyś (ok. 120 PLN) za miejsce w dwuosobowym pokoju, - leniwie odpowiada. – Pokój z wygodami – telewizorem i lodówką. Toż za pokój wychodzi 80 $. Ale to cena na koniec czerwca, a w następnym miesiącu lipcu wolnych miejsc już nie będzie. W sąsiednich gospodarstwach agroturystycznych także biorą podobnie, nawet po 100 $ za dobę tyle, że tam za cały dom, ale po wcześniejszej rezerwacji. Wychodzi na to, że Świteź dla europejskiego, lepszego wypoczynku nie jest przeznaczona. Ale nie śpieszcie się, aby wyciągnąć pochopne wnioski, czy to jest akurat źle. *** Czort z nimi i z hotelami. W jeziorze odbijają się nie tylko dęby i legendy, ale też Białoruś z jej kulturą i życiem ostatnich 20 lat niezależności. Owych turystów widać na zdjęciach: chłopaki przygotowują szaszłyki, na prawo od plaży, a dym i popiół leci wprost na dzieci i kobiety. „No cóż za bydło? Czy nie można z tym gdzieś na bok odejść? Dlaczego na to pozwolono?” – przeklinają ludzie. Inni Białorusini narzekają na forach, że na Świsłoczy w ostatnim czasie i tak jest zbyt dużo zakazów i ograniczeń. Ekologia nie pozwala na parkowanie. Nie pozwalają postawić namiotu na brzegiem. Mało kawiarni, i innej infrastruktury. Wódki nie sprzedają. Jesteśmy za zakazami władz lokalnych, ale w danym przypadku zmuszeni jesteśmy do uznania istnienia paradoksu. Czym gorzej będzie z infrastrukturą turystyczną nad Świtezią, tym mniej będzie przyjeżdżało tutaj lumpów, to tym lepiej będzie dla niej samej. *** Nad jeziorem szukaliśmy nie tylko tego, co przeszło, lecz i nadziei. I pomimo niesamowitej przyrody znaleźliśmy ją. Świteź występuje we wszystkich encyklopediach, jezioro jest wyjątkowe w tym, że porasta go unikalna lobelia jeziorna i jezierza giętka. Do tego spisu śmiało można dodać jeszcze jedną pozycję: na tutejszych brzegach pojawił się czieburak – ratownik. W pobliżu starego Passata stoi namiot, a za namiotem stara przyczepa campingowa, przerobiona na kuchnię. W namiocie gospodarzy Pietrowna – tak ją wszyscy tu nazywają. Pietrowna na Świtezi jest od 11 lat i mówi, że z jeziorem jest nierozerwalnie związana. Ona tu jak dąb, jak ta fala. - Robię czeiburaki i biertuczi, - powiedziała nam zdziwionym Pietrowna. Indywidualny przedsiębiorca jestem! Pieniążki nieduże mam z tego. Wnuków do szkoły wyprawić mogę. W poprzednim sezonie na dobrą maszynę do dziania zarobiłam. Czy ktoś to widział, aby do białoruskiej sfery turystycznej dopuszczano prywaciarza? Co na to Komitet Wykonawczy? Dlaczego nie przegapiło to РАЙПО? (- Rejonowa Społeczna Organizacja Konsumpcyjna). - Dla РАЙПО być tu się nie opłaca – mówi Pietrowa. Sezon jest zbyt krótki. Muszą tu przywieźć swoje maszyny, wynająć ludzi do przeprowadzki, zapłacić ludziom pobory. A w sierpniu wypoczywających tu już nie będzie. Jestem na pewno jedyna z Nowogródka, której tu pracować pozwolono. Nie chwalę się, ale dzięki Bogu, moje czieburaki specjalnie kupują, aby zabrać z sobą do Mińska. W wolne dni kolejki są ogromne. Wychodząc z przyczepy, padam ze zmęczenia. Władze mnie pochwaliły, że czieburaki są bardzo dobre. Teraz mam zamiar gotować manti, pilawę i zrobić szaszłyki z kurczaka. Pochodzę z Ałam-Aty, skąd przyjechałam na Białoruś dwadzieścia lat temu. - Normalnie w Białorusi żyć można, aby tylko się nie lenić, - mówi kobieta, - Mam daczę, 50 sotek ziemi (1 sotka to 100 m/kw.). Czego chcieć więcej? Wszystko tam rośnie, i ogórki, i jabłka. Tylko robić. A ten, kto nie chce pracować, to tylko narzeka. Mam taka życiową ideę: każdego dnia, kiedy wstaniesz rano – idź i coś zrób. Zimą wozimy na różne uroczystości pierożki. Ładujemy do Passata i jedziemy – rozchwytują w locie. -, Dlaczego pani jest tu jedyna taka? Czemu inni się lenią? - A skąd mam to wiedzieć! Pietrowan odwraca się do dziewczyn, które składają właśnie zamówienie. - Nie uwierzycie: już minęło 11 lat, od kiedy tu pracuję, ale do tej pory w jeziorze się jeszcze nie kąpałam, - mówi na pożegnanie. - Mam do Świsłoczy szczególny stosunek. Pogański. Nie chcę, aby to jezioro zniszczono. Ono przynosi mi dochód, daje utrzymanie mnie i moje rodzinie. *** Co zobaczycie jeśli będziecie długo przypatrywać się w jeziorną taflę – jakiś symbol? Ludzi tracących kulturę? Urzędników, niezdolnych zagospodarować i zachować to, co przez przypadek zostało im dane? Mizerny rynek, który tylko siłą kazachstańskiej kobiety potrafi robić czieburaki? Zobaczyliśmy tu te nasze 12*000 letnie białoruskie dziedzictwo, tę całą krzątaninę wokół niego, a które nas samych, bezmyślnych, przeżyje. Pierwsza rzecz. Aleksandr Kaczan, dyrektor państwowego rezerwatu krajobrazowego „Świteziańskij”: - Do 10 tysięcy ludzi w pogodne dni u nas się gromadzi. Przeładowanie jest kilka razy większe. Co robić? Ograniczyć dostęp można tylko wprowadzając opłaty. Po drugie, ni jak nie możemy tego zrobić. Opłaty mogą dotyczyć tylko sfery usług. Ukierunkowujemy się tylko w tym: zabieramy od Ministerstwa Transporty parkingi, robimy je płatnymi, aby ograniczyć ilość pozostawianych tu pojazdów. W zeszłym roku wiele uporządkowaliśmy z jednej strony brzegu jeziora – centralnej. Została problematyczna strona – wjazd od strony powiatu karelickiego. Tam mamy jeszcze problemy. Do tej pory nie daliśmy rady ich rozwiązać. Grunty pod budowę parkingów mamy już wytyczone, ale przez brak funduszy budować ich nie mogliśmy. Kiedy zamkniemy już wjazd z tej strony, to zaprowadzimy tam względny porządek. Przeznaczyliśmy także około trzech hektarów gruntu pod budowę miasteczka namiotowego. Budujemy dziecięce ekologiczne centrum zabaw. Infrastruktura Świtezi rozwijać się będzie. Tłumaczenie KaeS Źródło: Onliner.by - http://people.onliner.by/2014/06/16/ozero/ Dawno, dawno temu… w polskiej TV jakaś kabaretowa grupa śpiewała o wyjazdach Polaków i wszechobecnej drożyźnie nad polskim morzem, w porównaniu oczywiście do bardziej atrakcyjnych miejsc na świecie. Refren tej piosenki mniej więcej brzmiał tak: „Jedź nad Bałtyk, tam jest cacy, tam oskubią cię rodacy… Jedż Polaku nad morze…” – słowa tej piosenki, dziś jak nic pasują, sytuacji cenowej w sektorze turystycznym naszego wschodniego sąsiada, bo w Białorusi drożyzna króluje nie tylko w sklepach, a każdy, kto tam zetknął się, choć minimalnym stopniu z warunkami, w jakich przyszło mu wypoczywać, zgodzi się ze mną, że stosunek cen do infrastruktury turystycznej można określić jednym zdaniem – „ceny są wprost z zachodnich kurortów, a warunki… z dalekiego wschodu - KaeS
  25. KaeS

    Białoruś

    Jak mińszczanie mszczą się na kierowcach za „nieprawidłowe” parkowanie Onliner.by; 15.04.2015 Zielona farba, kurze jaja, pianka, przedmioty przebijające opony, kartki z groźbami, nawet odważniki… wszystko to są narzędzia w niewypowiedzianej wojnie pomiędzy kierowcami, parkującymi niezgodnie z przepisami, a anonimowymi bojownikami z Mińska. Większość z metod nie tylko, że jest podła to i jeszcze sprzeczna z prawem. Ale takie są dziś prawa stołecznego podwórza: za skośnie pozostawiony samochód mogą się srogo zemścić. Onliner.by przypomina zestaw najbardziej powszechnych metod. Dostał się pod obstrzał. Kurzelczy. Pod obstrzał kurzymi jajkami dostał się samochód, pozostawiony na deptaku obok domu Nr 83 z ul. Prityckiego. Było to dwa lata temu. Najpierw właściciel Forda znalazł na szybie i karoserii swojego samochodu charakterystyczne zacieki i skorupki. Potem za naruszenie przepisów „przypłacił” mikrobus Mercedesa. Trzecią „ofiarą” stał się BMW. Prawnicy takich metod nie akceptują. „Czyn ten podpada pod artykuł 17.1 „Drobne chuligaństwo” Kodeksu o Administracyjnym Łamaniu Prawa, - uważają. – A dokładniej, pod sformułowanie „inne rozmyślne działania, naruszające porządek publiczny, działalności zorganizowanym albo zakłócenia spokoju obywateli i wyrażające się jawnym brakiem szacunku dla społeczeństwa”. Za to przewidziana jest kara od 2 do 30 bazowych stawek albo administracyjny areszt. Jeżeli samochód na dodatek odniósł obrażenia, to sprawca szkody może być ścigany z powództwa cywilnego przez właściciela pojazdu”. Pozdrowienie od pracowników wydziału gospodarki mieszkaniowej Szczególnie często z powodu nieprawidłowego parkowania oburzają się pracownicy wydziału gospodarki mieszkaniowej. Przecież to im przeszkadzają one w wykonywaniu pracy — do kontenerów nie można podjechać, odpadów wywieźć nie można. W ogóle, mieszkańcy sami są winny. Ale nie powinno się całe podwórko rozkoszować nieprzyjemnym zapachem z powodu jednego „parkowszczika”! „Karze” się w takim przypadku zazwyczaj umieszczeniem toreb ze śmieciami na dach, na masce albo zagradzaniem samochodu przez kontenery, oni mówią, spróbuj popracuj, tak jak my. Autoblokada Odważnie rozaparkował się na parkingu kierowca BMW, zazwyczaj zabitym samochodami. Obok znajduje się centrum handlowe, w którym sprzedają części zapasowe i auto dodatki. Gestu nie docenili: w bezpośredniej bliskości pozostawili swoje samochody jeszcze dwaj inni kierowców, a pod wycieraczką pojawiła się kartka o iście grubiańskiej treści i środek antykoncepcyjny. Przestawiać coupe właściciel musiał ręcznie. Geniuszu parkowania nie rozmnażaj się więcej, proszę! Za parkowanie cierpi powłoka lakiernicza Samochód Nissan Primera stał obok domu przy ul. Suchariewskiej. W tej zatoczce znajdowało się pięć pojazdów. Miejsca dla przechodnia było mało. Widocznie, kobiecie to bardzo się nie spodobało, i postanowiła wyładować swoją złość na Nissanie. Kamera monitoringu utrwaliła, jak piesza wyjęła coś z kieszeni i nie zatrzymując się przespacerowała się tym przedmiotem po masce. Kiedy właściciel podszedł do samochodu, ujrzał tam głębokie zadrapanie. Farbą po masce „Pterodaktyl się postarał”, - zazwyczaj piszą w komentarzach o takich przypadkach. Z wysokości lotu ptaka to może rzeczywiste przypominać ślady obecności latającego łuskowca. Jednak w pobliżu, niestety, wszystko wydaje się bardziej prozaiczne — ktoś oblał samochód farbą. Tak, też nie poszczęściło się pewnego razu kierowcy samochodu Renault 19, parkującemu na chodniku przy ul. Kulman. A także właścicielowi Mercedesa, zaparkowanego na podwórzu przy ul. Pulichowa. Farbą została zalana przednia szyba, dach, maska i inne elementy karoserii. To może być traktowane jako rozmyślne wyrządzenie szkody, przypominają prawnicy. Brylantowo zielony rozpłynął się deseniami po masce à Propos, w tym samym podwórzu przy ul. Pulichowa był zarejestrowany jeszcze jeden podobny przypadek. Wtedy, w charakterze narzędzia zemsty była wykorzystywana nie farba, a zieleń brylantowa. Pod obstrzał dostał się SsangYong Rexton. Obok przy samochodzie leżały odłamki, a ciemno-zielona plama pomalowała maskę. Co ciekawe, kierowcy dwóch pojazdów, także parkujący na chodniku obok, pośpiesznie zabrali swoje auta. Na miejsce wezwano milicję. Koła, pszszszszzzzy! Jedna z najokrutniejszych metod w walce z nieprawidłowo zaparkowanymi samochodami. Po kryjomu i, na ogół w nocy, niezadowoleni bojownicy przekłuwają koła. Na dodatek wszystkim zaparkowanym pojazdom, stojącym niezgodnie z przepisami. Taki przypadek, na przykład, wydarzył się w styczniu tego roku na ul. Gołubiewa. Wtedy zostały uszkadzane opony w 11 samochodach — wszystkie 44 opony! Ale zanim odebrano od właścicieli oświadczenie, w stosunku do nich samych zostały sporządzone protokoły za nieprawidłowe parkowanie. „Trzy razy objechałam, żeby znaleźć miejsce. To był jedynym taki przypadek, kiedy zastawiłam samochód w nieprawidłowym miejscu, — narzekała jedna z pań. — ja, oczywiście, zawiniłam. Ale tak też nie można robić”. Emocje kobiety można sobie wyobrazić: opony tylko co bieżnikowane (jeżeli w ogóle były naprawiane), intryga z zakładem wymiany opon, milicyjne dochodzenie — mało zabawne. Analogiczna historia była na ul. Kulmana. Także za pomocą pewnych kłujących przedmiotów przebito koła dla pięciu samochodów, zaparkowanych od strony zabudowy mieszkaniowej. Naruszających usuwają pianką W formie narzędzia zemsty za nieprawidłowe parkowanie nierzadko wykorzystają piankę. Tak, jakoś na podwórzu domu przy ul. Bogdanowicza takim sposób została była uszkadzana Honda, stojąca na chodniku. Nieprzyjaciele wtłoczyli piankę w rurę wydechową, a na bagażniku „wysunęli” coś w rodzaju znaku pytania. Właściciel pojazdu długo nie zabierał swego środka transportu, twierdząc, że jest on uszkodzony. Wtedy wydział kontroli ruchu drogowego zagroził wywiezieniem samochodu na „sztrafstojankę” za pomocą pewnego pojazdu holującego. A oto w Brzozówce (Rejon Lidzki) piankowi mściciele nie zlitowali się nad… — zatkano nią wszystkie drzwi Forda Expedition. Także, ci sami nieznani sprawcy przekłuli koła samochodu terenowego. Była wszczeta sprawa kryminalna. Co prawda, przyczyną było nie złe parkowanie na trawniku lecz „nieprzyjazne stosunki”. Nalepka na szybę „Stop Chamom”. Metody nie zostały zaakceptowane przez białoruską milicję. Tym, którzy będą kleić nalepki na przednie szyby, stróże prawa zagrozili pociągnięciem do odpowiedzialności za chuligaństwo. Dlatego idee rosyjskiego ruchu u nas się nie przyjęły, chociaż w sieci „WKontaktie” zjawiła się pewna grupa ochotników. Zresztą, nalepki „Stop Chamom” w Mińsku kilka razy stosowano, jednak zrobione to było w duchu ogólnej akcji społecznej, i z rejestracją wideo, tak dla ogólnego porządku. Tak też, na jednym z podwórzy nalepka znalazła się na Peugeot-cie, przegradzającym chodnik. W innym przypadku firmowe nalepki zostały rozmieszczone na samochodzie Opel, także stojącym w jednym ze stołecznych podwórzy. Pudy na koło Już niedawny przypadek. W pobliżu centrum biznesowego „Port” w Uruczy kierowca BMW zaparkował w ten sposób, że przegrodził pojazdem parking. Wkrótce na kole pojawił się odważnik. Myśmy wiedzieli, kto przypiął ten pudowy ładunek. Mężczyzna opowiedział, że zrobił to, żeby dać nauczkę kierowcy, zmusić go w przyszłości do parkowania jak się należy i nie przeszkadzać innym. Tym bardziej, że praktycznie stosuje to regularne: zostawia telefon, potem wymyśla za „skośny” parking. Wielu się oburza, ale wysłuchać impertynecji muszą — inaczej nie pojadą. Piszcie listy… Epistolarny gatunek pozostaje najpopularniejszym w Białorusi do rozwiązywaniu podwórzowych sporów. Obywatele, niezadowoleni z zaparkowanego samochodu, zazwyczaj zostawiają na szybie kartki. Ten sposób jest zadowalająca liberalny, tak jak i nie związany z ryzykiem uszkodzenia mienia naruszający przepisy. Chociaż frazy, które czasem figurują do literackich, w żaden sposób nie należą. Oto przypadek na ul. Angarskiej. Ktoś zostawił zagniewaną kartkę kierowcy Mazda, parkująca samochód na chodniku i to w zielonej strefie. „Jeszcze zastawisz raz tu samochód — zostanie powiadomiona milicja. Numer zapisany, zostanie zameldowane. Rozzuchwalił się tylko...” — uprzedził autor listu. Zwroty do kierowcy zmuszeni byliśmy opuścić — były zbyt wulgarne. Także na „ty” zwrócili się do naruszającego przepisy Forda mieszkańcy podwórza przy ul. Kuncewszczina. Faktycznie samochód stał na obrzeżu dróżki dla pieszych. Ktoś zdobył się na odwagę, aby wydrukować kartkę, i przyłożyć jednoznaczną fotografię. à Propos, opony w hatchbeku były całe. Jacyś walczący z „parkowszczikami” pojawili się na ul. Sławińskiego. Niezaznany (albo grupa ludzi) oblewał stojące nieprawidłowo pojazdy jakimś roztworem, przypominającym klej PVA i zostawił kartkę o naruszeniu przepisów ruchu drogowego. Pewnego razu dwaj właściciele pojazdów, w ogóle urządzili sobie pisaninę obok biurowca na ul. Olszewskiego. W żaden sposób nie mogli rozwiązać problemu, czyje to miejsce. Podobny konflikt powstał pomiędzy kierowcami, w jeszcze jednym mińskim podwórzu. Kobietę, która jeździ Citroenem C3 poproszono aby parkowała rozważniej. W sumie, znowu zostawiła samochód na dwóch miejscach i zostawiła „petycję”. "I niech mie jeszcze choć jeden impotent powie, że nie umiem parkować! Będzie scysja!" A czasem, nie żałują nawet pomadki! Na tylnych drzwiach Audi A2, sądząc po użytym materiale, za pomocą tych kosmetyków ozdobną czcionką ktoś puścił krótki list do dziewczyny - kierowcy — „Ucz się parkować!”. „Była i pierwsza część listu ale ją, zdaje się, zepchnięto na plan drugi wilgotną szmatką”, — sugerował uczestnik naszego forum, autor fotki. Prawdopodobnie, tam także figurowała niepochlebna opinia. Czytajcie także: Mamy biją na alarm: place zabaw i deptaki w Mińsku zajęte są przez stłoczone samochody. Tłumaczenie własne. Źródło.
×