Skocz do zawartości

KaeS

Użytkownik
  • Zawartość

    8 185
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Days Won

    155

Posty dodane przez KaeS


  1. Motocykl Mińsk pokazano na europejskiej wystawie motocyklowej w Mediolanie.

    17.11.2011

    "Minsk M4 200", bo taką nazwę nosi ta białoruska bestia ma 13,5 koni mechanicznych przy 125cm/3,silnik na licencji Hondy CB i spala 3 litry benzyny na 100 kilometrów. Cena tej maszyny (w listopadzie 2011 roku) to około 2 tyś €.

    20111117-1_moto.jpg

    źródło: charter97

    • Like 1

  2. No tak Jacku, szczególnie tę orkę odczula polska Terravita i wielu przewoźników tzw TIRowców.

    Przeszukam jeszcze polsko-białoruskie forum SSC i jak coś znajdę ciekawego to oczywiście wrzucę.

    Jak stałam się wielką męczennicą w Mińsku.

    Komsomolska Prawda 30 czerwca 2015 Julia Polszuk

    Aby mieć o czymś pojecie, trzeba to wypróbować na sobie. W weekend postanowiłam zostawić mój motocykl w garażu i sprawdzić, co znaczy być mińskim rowerzystą…

    967598.jpg

    Julia Polszeuk, motocyklistka.

    Najpierw opierałam się, ale naszły mniej takie pozytywne odczucia. A jednak…

    Rowerzysta – masochista

    Mieć przyjemność z jazdy rowerem na naszej szerokości geograficznej może mieć tylko skończony masochista. Zaczniemy od pogody, która sprzyja u nas dwukołowcom tylko przez pół sezonu. Rano +10, za dnia +25, wieczorem deszcz - takie normalne, białoruskie lato. Rowerzysta powinien brać z sobą spory plecak z odzieżą, jeżeli trzeba będzie się przebrać (zwłaszcza, jeśli jedzie się do biura) i porządny namiot (w nasze lato z ulewami nikt nie wie, gdzie wypadnie mu przenocować).

    Krawężniki – stawiają je prawdziwi fanatycy! Czym wyższy – tym lepszy, im częściej – tym weselej! Nigdy nie rozumiałam, po co do jazy miejskiej kupują górale. Teraz rozumiem, że nasze trotuary – to ścieżka z przeszkodami. Cały wiatr, który wiał w twarz, po przejażdżce chcę przesłać… sami wiecie gdzie.

    Rowerzysta – męczennik

    Bez dwóch zdań, rowerzysta cierpi. Ale cierpi on nie po prostu ot tak, a za nas wszystkich. Ulubiona robota rowerzysty - przywrócić stare memy, dlatego on nie kupuje benzyny, jego środek lokomocji nie wydziela spalin, jest niewygodny ekonomicznie. Nie w naszych stronach, przyjaciele! Współczuje nam rowerzysta tylko 30 słonecznych dni w roku, w dodatku rzadkim jest rowerzystą ten, który naprawdę rezygnuje z transportu. W pozostałych wypadkach rowerzysta kupuje nieco większy samochód po to aby można było pojechać nim w pobliże ścieżki rowerowej, zdjąć z pięknego bagażnika swój ekologicznie czysty rowerek i rozkoszować się męczeństwem. Nie wierzycie – podjedźcie na stację paliw w pobliżu „Mińska – Arena” popatrzeć.

    Ale sama myśl o tym, że wszyscy naokoło są złośliwymi konsumentami, a on w białym, pieszczotliwy rowerzysta.

    Rowerzysta – pozer

    Stać się rowerzystą jest nietrudno. Dolarów 200 - i jesteście w temacie, 400 - i wy w trendzie, 600 - i wy och i jak masz fajnie! I nawet nie trzeba kupować „Lamborgini”. Specjalna odzież dla wielkich - piękna, jaskrawa, modna. Tylko nie rozumiem, po co mężczyźni do jazdy miejskiej naciągają te ultra-jaskrawe legginsy, prócz chęci faceta aby pod szlachetnym pretekstem pochodzić sobie w legginsach.

    Dziewczyny – to inna historia. Nie ma dziewczyny, lepiej dobierający strój, niż rowerzystki. Nie-ie-ie, to nie środek lokomocji, to jest jak klacz, na której jeszcze można i pojeździć!

    Rowerzysta – hipokryta

    Rowerzysta - wściekły bojownik o poprawność wszystkiego. Przeszkadzają mu zaparkowane samochody i mamy z wózkami na ścieżce rowerowej. Jemu przeszkadzają wszyscy! Gdyby tylko mógł - zawinąłby całe miasto w jedną wielką ścieżkę rowerową. Oto nieszczęście: wtedy jemu będą przeszkadzać inni rowerzyści. I nie ma większej przyjemności, niż radość ze spotkana z rozbitym krawężnikiem.

    Przejechać się po mieście, nie naruszając żadnego z prawideł, się nie da. Ja - najbardziej zagorzały bojownik o zejście z roweru na przejść dla pieszych, pod koniec podróży przestałam zeskakiwać z roweru za każdym razem. Ale tylko tam, gdzie to rzeczywiście nie sprawiłoby kłopotu kierowcom i pieszym. Mimo wszystko chcę żyć a przejeżdżać przez skrzyżowanie absolutnie nie ma żadnego powodu i zrozumieć takiego zachowania rowerzystów nie mogłam, nawet wcielając się w ich skórę. Poruszanie się rowerzysty po skrzyżowaniu powinno być przewidywalne i nie szybsze niż przejście pieszych. Wówczas kierowca będzie miał szanse ocenić drogową sytuację, zauważyć wszystkich uczestników i dostosować bezpieczną trajektorię jazdy.

    Rowerzysta – zuch!

    Jednak rowerzysta – jest zuchem! Prowadzi zdrowy tryb życia, jest nowoczesny, nie siedzi na kanapie i kreci swoimi pedałkami, utrzymując stosunki z przyjaciółmi, rodziną. Stary i młody w dowolnym stanie majątkowym i statusie społecznym cieszy się z lata i bliskości przyrody i ukochanego miasta. Nie zważając na nic.

    Tłumaczenie własne z KP.

    • Like 1

  3. I na tym kończy się błogie spanie w agreście i zaczyna się łukaszenowska polityka grabienia naiwnych europejskich inwestorów.

    Aresztowani zostali właściciele ATEC Holding. Przejęte przez nich państwowe przedsiębiorstwa mogą znów zostać znacjonalizowane.

    Urzędnicy oskarżają biznesmenów o złamanie warunków umowy prywatyzacyjnej.

    Łącznie zatrzymano 11 biznesmenów w tym zwanego "królem szkła" Aleksandra Murawiowa. Byli oni współwłaścicielami zarejestrowanego w Austrii ATEC Holding. W 2007 roku zakupił on państwowe zakłady produkujące części i montujące rowery oraz motocykle "Motovelo". W umowie zastrzeżono, że inwestor zobowiązuje się zainwestować z zakład 20 milionów dolarów do końca 2012 r. i osiągnąć produkcję rządu pół miliona rowerów i 30 tys. motorów rocznie. Mieli także oddać długi przedsiębiorstwa wobec budżetu państwa.

    Biznesmeni nie wypełnili warunków umowy prywatyzacyjnej co zaznaczył Aleksandr Łukaszenko w czasie swojej wizyty w zakładach "Motovelo" 6 listopada 2013 r. W dodatku produkcja była wygaszana w innym przejętym przez ATEC Holding przedsiębiorstwie - hucie szkła "Jelizowo". I prawdopodobnie to właśnie spowodowało działania organów ścigania, choć jak na razie brak oficjalnego potwierdzenia z ich strony co do personaliów zatrzymanych.

    tut.by/kresy.pl

    Fabryka „Motovelo” będzie znacjonalizowana.

    Charter97.com

    ai-155776-aux-head-motovelo_motocikl_360.jpg

    „Motovelo” zostanie przekazane Mińskiemu Komitetowi Wykonawczemu, gdzie zostanie powołana państwowa komisja.

    O tym fakcie poinformował dzisiaj szef Kontroli Państwowej Leonid Anfimow, po odbytej wizycie w przedsiębiorstwie, pisze AFN.

    Według niego, fundamentem dla nacjonalizacji staje się niewykonanie przez inwestora warunków zakupu danego przedsiębiorstwa.

    Znajdująca się pod kontrolą braci Murawiowów zarejestrowana w Austrii ATEC Holding kupiła „Motovelo” w 2007 roku za 15,6 miliarda rubli z obietnicą zachowania marki handlowej, spłacić zadłużenie przedsiębiorstwa do budżetu państwa i zainwestować w produkcję około 20 milionów dolarów USA.

    „W lepszych czasach fabryka była zaprojektowana na produkcję 1 miliona rowerów i 200 tysięcy motocykli. W pierwszym kwartale 2015 roku wyprodukowano w sumie 10 tys. rowerów i niewielką ilość motocykli. Były właściciel zdemontował i sprzedał ponad 2 tys. sztuk różnego sprzętu, została faktycznie, tylko montownia. Chociaż inwestor, dawniej obiecywał wypuszczać 550 tys. wyrobów rocznie”, - stwierdzał Anfimow.

    Według niego, inwestor nie wypełnił swoich zobowiązań, sprzedał istniejącą instalację litewskiej firmie w cenie złomu, a także ponad 1000 m/kw. pomieszczeń fabrycznych. Ilość pracowników zmniejszyła się sześciokrotnie, przedsiębiorstwo zwiększyło swoje ogromne zadłużenie i znajduje się praktycznie na skraju bankructwa.

    Tłumaczenie własne.

    Na modernizację „Motovelo” potrzeba 10 milionów dolarów

    Komsomolska Prawda, 17.06.2015,

    8622415.jpg

    Według najnowszych szacunków na modernizację „Motovelo” może być potrzebne 10 milionów dolarów. Foto: belta.by

    Fabryka znów stanie się państwowa.

    W początku miesiąca organy ścigania zatrzymały byłego szefa fabryki „Motovelo” Aleksandra Murawjowa i jeszcze pięć najważniejszych managerów przedsiębiorstwa. W stosunku do nich wszczęto postępowanie karne. Przyczyna - wyprowadzenie kapitału, wywóz linii produkcyjnej, problemy z funkcjonowaniem przedsiębiorstwa.

    We wtorek nowy szefem „Motovelo”, został były prezydent miasta Mińska Nikołaj Ładućko, i przewodniczący Komitetu Kontroli Państwowej Leonid Anfimow, którzy udali się do fabryki, żeby na własne oczy oszacować stopień strat

    - W lepszych czasach mocy przerobowa fabryki obliczona była na produkcję 1 miliona rowerów i 200 tysięcy motocykli. W pierwszym kwartale 2015 roku wyprodukowano w sumie 10 tysięcy rowerów i niewielką ilość motocykli. Przez byłych posiadaczy zdemontowano i sprzedano ponad 2 tysięcy narzędzi, i faktycznie została tylko linia montażowa. Chociaż inwestor w swoim czasie obiecywał wypuszczanie na rynek 550 tysięcy wyrobów na rocznie, - skomentował to, co zobaczył Leonid Anfimow, jego słowa przytacza agencja Mińsk-Nowość.

    Według organów ścigania, sprzęt, który był w przedsiębiorstwie, były właściciel sprzedał na Litwę, w cenie złomu, jednak nowego kupować nie zamierzał. W sumie część fabrycznych terenów pod wynajem a część sprzedano. Ilość pracowników w ciągu ośmiu lat zmniejszyła się prawie o sześć razy: z 2300 do 400 osób.

    - Zadanie jest bardzo trudne. Rynek stracić można dosłownie w ciągu roku, dwóch lat. Tu minęło wystarczająco dużo czasu, i teraz żeby odbudować rynek potrzeba 4 – 5 lat. Żeby zmodernizować produkcję, potrzeba 10 milionów dolarów, - podsumował Nikołaj Ładućko w dla kanału TV ONT.

    Obecnie „Motovelo” znowu stanie się państwowe: fabryka zostanie przekazana Mińskiemu Komitetowi Wykonawczemu [urząd Miasta Mińska – KaeS]. Oprócz tego, nowe kierownictwo planuje opracowanie dla przedsiębiorstwa antykryzysowego planu. Dla tego utworzona będzie specjalna komisja, w skład, której wejdą miedzy innymi urzędnicy rządowi a gotowe propozycje pokażą prezydentowi. Przypomnijmy, dziś nawet rozpatrywany jest wariant wspólnego białorusko-chińskiego przedsiębiorstwa.

    RYS HISTORYCZNY

    Fabryka „Motovelo” otwarto jeszcze w 1945 roku. Z niej wychodziły słynne rowery „Aist”,”Orlenok”i „Łastoczki” a także motocykle „Mińsk”.

    W 2007 roku przedsiębiorstwo przekazno w prywatne ręce: „Motovelo” kupiło austriacka kompania ATEC Holding przewodniczącym, której był biznesmenem Aleksander Murawjow. Fabryka została mu sprzedana pod kilkoma warunkami: po pierwsze kompania musi włożyć nie mniej niż 20 milionów dolarów, po drugie do 2012 roku wyprodukowanych będzie 500 tysięcy rowerów i 30 tysięcy motocykli rocznie, a po trzecie zachowana będzie marka.

    W 2013 roku Aleksandr Łukaszenko odwiedził „Motowelo” i był niezadowolony tym, co zobaczył. Uporać się z kredytami i przeładowanymi magazynami kierownictwo powinno do 1 stycznia 2014 roku, ale w fabryce dosłownie nic się nie zmieniło. W rezultacie byłego dyrektora zatrzymano a na jego miejsce mianowano Nikołaja Ładućko.

    à Propos, to nie jedyne stanowisko, na którym eks-mer zastąpił Aleksandra Murawjowa. Wcześniej Murawjow także był przewodniczącym Białoruskiej Federacji Sportu Rowerowego, na której czele od 2012 roku stanął Ładućko.

    Tłumaczenie własne z KP.

    • Like 1

  4. Za moją namową ów Aleksander ze Stołpc przetłumaczył artykuł o mińskiej fabryce motocykli i rowerów MotoVelo, gdzie produkowana jest białoruska podróbka GSa - Mińsk1. Wiem, że na forum istnieje wątek o tej podróbce, i może tam bardziej nadawałby się ten artykuł, ale wątek jest o Białorusi, i jak o Białorusi... to o Białorusi!

    Motocykl "Mińsk" naprawdę był uważany za bardzo prosty i niezawodny. Mówili o nim tak: "Jeśli nie jedzie, to mogą być tylko 2 powody:

    a) nie ma iskry na świecach zapłonowych,

    B) nie ma benzyny.

    Pamiętam mój dwuletni pobyt na Syberii. Byłem bardzo zaskoczony, gdy widziałem miejscowych, którzy przy 25 stopniowym mrozie bezproblemowo jeździli na motorach (w tym na "Mińsku").

    No i jeszcze taki "czarny humor".

    Dowcip.

    Dzwoni lekarz- traumatolog z małego miasteczka do sklepu, który sprzedaje motocykle i pyta :

    - "Ile sprzedaliście w tym tygodniu motocykli?"

    Odpowiadają:

    -"Sześć". "

    -„To dziwne. Jak zwykle bywa, czworo nabywców, już mam. A gdzie jeszcze 2?"

    No i za radą i z pomocą KaeS’a przetłumaczyłem artykuł z portalu TUT.BY

    Made in Belarus. Jak przekształciło się marzenie o dwóch kółkach, lub Dokąd jedzie "Motovelo"

    19 czerwca 2014 r

    Olga Łojko / zdjęcia: Aleksander Wasjukowicz, TUT.BY

    Radzieckie sukcesy mińskiego zakładu motorowo - rowerowego pamiętają nawet młodzi Białorusini, których niemalże nie objęła sowiecka władza, ale już zdążyli poganiać po podwórkach składakami "Aiste" (dosłownie - „Bocianami”) albo pojechać dziadka "Mińskiem" na grzyby. Wraz z upadkiem Związku Radzieckiego upadł przemysł, gospodarka i fabryki. Z analogicznych przedsiębiorstw na terytorium Związku Radzieckiego praktycznie nikt nie pozostał. W "Motovelo" w ostatnich latach, po sprzedaży zakładu austriackiemu holtingowi АТЕС Aleksandra Murawjowa (Муравьева), sytuacja ze zgrzytami, poprawia się. I nawet prezydent kraju zgodził się na kontynuowanie prób rozwoju w Mińsku produkcji coraz bardziej popularnych - rowerów i motocykli.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8924.jpg

    Nowe spojrzenie na stare ściany.

    W ostatnich latach produkcja znacznie się zmieniła, a już samo podejścia do niej - kardynalnie. Z 5 tysięcy pracowników, z czasów radzieckich, w 2007 roku, do momentu prywatyzacji pozostało 2400, a teraz jest ich 830. Na zmiany, w zależności od sezonu w "Motovelo" produkowanych jest od 30 do 60 motocykli, a w czasach radzieckich - 400. Ale to, co opuści linię montażową, nie stoi w magazynach.

    "Ja także chciałbym takiej ilości radzieckiej produkcji - setki, tysiące sztuk. To inne koszty wytwarzania sprzedanych wyrobów, a co za tym idzie, inne przychody - mówi członek rady nadzorczej „Motovelo" Aleksander Słucki. - W produkcji motocykli konkurencja jest rozmiarów globalnych, znaleźć niszę nie jest łatwo. Nowe pojazdy średniego segmentu zawsze znajdują się w widełkach, gdzie z góry można być uduszonym przez napływ pojazdów używanych z Europy czy Japonii, a z dołu – dostępności pojazdów azjatyckich. A jest jeszcze kwestia szarego importu z Rosji i z Ukrainy - to jest bardzo złożony problem. Odpowiedzieć można tylko asortymentem, wydajnością i jakością. Operatywność już nie jest zła, perspektywy wzrostu też są.

    Zmiany idą w kilku kierunkach. Zmienia się baza komponentów, "Motovelo" dynamicznie współpracuje z podwykonawcami i ich dostawcami. "To bardziej efektywne i elastyczne" - powiedział Słucki.

    W przychodach (wielkość całkowita za ubiegły rok wyniosła 340,2 mld BYR [106 555 600 PLN], zysk netto - 2,9 mld [908 500 PLN]) lideruje produkcja rowerów. "Rower jest bardziej przystępny i bardziej rozpowszechniony. Rowerowy trend obecnie wyprzedza motorowy " - powiedział Słucki.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9193.jpg

    Na razie na białoruskim rynku, według oceny " Motovelo" zagraniczne marki i "Bociany” są w równej proporcji. Główni konkurenci białorusinów to Chiny i rowery składane z elementów azjatyckich w Rosji, na przykład, jako jeden z najbardziej popularnych marek - Stels. (Jak na ironię Aleksander Noczewkin (Ночевкин), główny właściciel firmy " Velomotors ", która produkuje tę markę, był dawniej bardzo ściśle powiązany z białoruską firmą, dokładnie znał produkty "Motovelo ", wystawiając dealerem rowerów "Bociany" w Rosji, w latach 90-ych.)

    "Kiedy opowiadam o właściwościach naszych produktów na targach, w plusach piszę "zrobiono na Białorusi" - dla eksportu oczywiście, i minusy - dla rodzimego rynku - mówi Aleksander Słucki o białoruskiej tradycji - nie lubić nic co swoje. – Popatrzcie tylko, kto teraz wytwarza nasze pojazdy, to młodzi ludzie, wasi rówieśnicy, ich oczy płoną. U nas rodzi się pokolenie ludzi zdolnych tworzyć nowe. W przedsiębiorstwach było to porażką, w przeszłości, my będziemy brać pod uwagę historię i będziemy rozwijać się dalej, gdzie znowu będą problemy i sukcesy".

    Nowa motoklasyka.

    W tym roku " Motovelo " wprowadza na rynek dwa nowe modele motocykla. Jeden na poziomie budżetowym, drugi bardziej zaawansowany.

    M1NSK D4 125 - opowiada dyrektor do spraw produkcji Wasilij Murawski, przychodzi na miejsce konia roboczego "Mińsk". Z poprzednikiem ma wiele cech wspólnych. Jest to motocykl lekki, cenowo przystępny (1290 dolarów), producent zachował dawne siedzenie, opony, nie odszedł do litych kół, dodając przedni hamulec tarczowy.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8871.jpg

    Przyszedł czas na zmianę silnika na bardziej ekonomiczny - czterosuwowy, azjatyckiej produkcji, o mocy 10,5 km. Zużycie paliwa wynosi 2,5 litra na 100 km Na pełnym zbiorniku (12 litrów) można przejechać prawie 500 km, prędkość maksymalna - 100 km/h

    Już w czerwcu " Motovelo " zaczyna eksport tych nowych motocykli do Rosji. Cena w europejskiej części kraju będzie ta sama, co w Białorusi, lecz w bardziej odległych regionach wzrośnie z względu na odległość, ze względu na wyższe koszty transportu.

    "Ale jeśli tyczy się Ukrainy, to dziś trudno cokolwiek powiedzieć - przyznał Aleksander Słucki. - Pierwszy kwartał tego roku nic nam nie mówi. Sprzedaż na Ukrainie spadła. Importerzy gotowi są kupować nasze pojazdy, ale boją się, że do Kijowa jeszcze dotrą, a dalej mogą być już problemy. Ich obawy są zrozumiałe. Cena też będzie 1350-1400 USD – bo to import, a z Rosją i Kazachstanem jesteśmy już w jednym celnym obszarze".

    Producenci starają się nam opowiedzieć o nowościach, ale my jesteśmy zainteresowani losem staruszka - "Mińska". Murawski zapewnił nas, że wycofania z produkcji "starego żelastwa" – klasycznego "Mińska", nie będą. "Nasz М125 pozostaje, głównie dla wsi, jako pojazd terenowy" - zapewnia.

    Na traśmie, na wydziale końcowego montażu obecnie akurat składany jest nowy M1NSK D4 125. Po wcześniejszym przygotowaniu części z wydziału pras, spawalni, wydziału galwanizacji i malowania rozpoczyna się proces montażu.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8945.jpg

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8886.jpg

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8913.jpg

    Lokalizacja na rynku dla nowych modeli motocykla wynosi coś około 50%, dla klasyka jest nieco większa.

    "Optymalizacja idzie ze wszystkich stron - mówi Wasilij Murawski. - Walczyć trzeba o każdego dolara. Teraz będziemy tworzyć uniwersalną ekipę do montażu rowerów, i motocykli".

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9077.jpg

    Dział produkcji silników.

    Złożony motocykl udaje się na jazdę próbną - przed zapakowaniem każdy pojazd zrobi 3 kilometry w specjalnym stanowisku

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9038.jpg

    Stanowiska do jazdy próbnej są tylko dwa, tak że pracownicy nawet nie korzystają z nauszników.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9083.jpg

    "Podstawowy trzon sprzedaży na terenie byłego Związku zapewniają tańsze modele motocykla, które są używane jako środek transportu - podkreśla przedstawiciel rady nadzorczej "Motovelo". - Ale jeśli mówimy o pojazdach dla fanów, to mamy kilka modeli, w tym nowy motocykl klasy enduro M1NSK TRX 300i".

    W 2013 roku w motocrossie Brześć - Duszanbe motocykl ten bez problemów przejechał 10 tysięcy kilometrów. Produkcyjna wersja M1NSK TRX 300i otrzymała system elektronicznego wtrysku paliwa, silnik o pojemności 250 cm sześciennych i mocy 26 km, hamulce tarczowe na wszystkich kołach. Inna klasa urządzenia jest odczuwalna cenowo - na rynkach Białorusi, Rosji i Kazachstanu nowy jednoślad będzie oferowany za 5100 USD [17 250 PLN].

    17moto.jpg

    Zdjęcia:OAO "Motovelo"

    "Rynek motocykli jest trudnym rynkiem, trzeba umieć być ekonomicznie racjonalnym, a zbyt duży asortyment szkodzi producentowi - zarządzanie zakresem części zapasowych, produkcją i jej przygotowanie jest trudne i nie zawsze jest celowe. Przez ostatnie 2,5 roku z jednej strony poszerzaliśmy gamę modeli, a w tym samym czasie pracowaliśmy nad unifikacją ramy nośnej. Ułatwia to projektowanie, produkcję i serwis posprzedażny – wówczas na bazie tej samej ramy konstruktor może stworzyć motocykl z silnikiem 250 – 450 - 500 cm sześciennych" - powiedział Słucki.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9019.jpg

    W 2013 roku, dzięki mińskim motocyklom Białoruś stała się jednym z trzech krajów - największych importerów motocykli do Rosji. Wśród innych rynków, zbytu jak Kazachstan, Armenia, Tadżykistan, o białoruskim motocyklu pozostały miłe wrażenia.

    "Chcemy zachować tradycję mińskiego lekkiego motocykla. Ale i rozwijamy kierunek większej kubatury" - podsumowuje najbliższe zadania firmy przedstawiciel rady nadzorczej.

    Plus roweryzacja całego kraju

    Na taśmie produkcyjnej montażu rowerów teraz składają znany każdemu Białorusinowi model roweru, wieczny i nieskomplikowany.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9182.jpg

    Stara dobra klasyka - rower na stalowej ramie - dziś dominuje całą produkcję - mówi Aleksander Słucki. - Dynamicznie poszerzamy też segment szybkich (przerzutkowych) rowerów".

    Łapiąc nas na sceptycznym spojrzeniu odnośnie wzorów klasycznych, przedstawiciel rady nadzorczej kontynuuje dalej temat: "Jeśli weźmiemy dowolną krajową markę rowerów, to w zakresie produkcji i sprzedaży 90-95% stanowią właśnie takie rowery. To właściwie masowy sektor".

    W sprzedaży taki rower będzie kosztować 120 dolarów. Bardziej nowoczesne „górskie” rowery - od 200 dolarów. Produkuje się w "Motovelo" i sportowe rowery na zamówienie, w tym dla reprezentacji Białorusi. Prawdą jest, że konstrukcja, jak ta, na której został pobity narodowy rekord, kosztuje od 7 do 10 tys. dolarów.

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9108.jpg

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_8843.jpg

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9116.jpg

    W najbliższym czasie, jak sugerują producenci, z modnych obecnie rowerów „górskich” mińszczanie zaczną przesiadać się na bardziej wygodne miejskie. Są w ofercie producenta też rowery dziecięce, a już w przyszłym roku zapowiadają rowery dla nastolatków.

    Nie zrezygnowano z idei stworzenia w Mińsku długo oczekiwanego systemu miejskich wypożyczalni. "Prace prowadzimy z władzami miejskimi, z potencjalnymi partnerami projektu, oferujemy rozwiązania automatycznego wypożyczenia. Jesteśmy przygotowani na realizację projektu pod względem technicznym. Istnieją przesłanki, aby uruchomić go w przyszłym roku, - delikatnie podkreśla Słucki. - Mińsk dokładnie jest gotowy na taką rowerowej sieci".

    motovelo_vas_tutby_phsl_20140617_9210.jpg

    To nie tylko wypożyczalnia, ale i element miejskiego transportu publicznego, gdy rower na miejscu można wypożyczyć, dostać się do żądanego punktu i tam zostawić. Takie systemy są już dobrze znane wszystkim podróżującym po Europie Białorusinom.

    Źródło: tut.by

    • Like 1

  5. I ponownie Aleksander ze Stołpc

    Trochę z historii białoruskich motocykli.

    Z Wikipedii:

    Po II wojnie światowej dokumentacja i wyposażenie niemieckiej fabryki DKW z Zschopau w ramach reparacji wojennych zostały wywiezione do ZSRR. Produkcję modelu DKW RT 125 rozpoczęły się w Moskwie pod marką М1А.

    20120608-110856-885.jpg

    Na zlecenie Ministerstwa przemysłu motoryzaciyjnego, ZSRR z dnia 12 lipca 1951 r. produkcja motocykla М1А została przekazana z Moskwy do Mińskiej fabryki motocykletno-rowerowej (MMWZ, później "MotoVelo").

    М1А stał się podstawą dla prostych i bezpiecznych klasycznych modeli motocykli "Mińsk", których historia trwa do dnia dzisiejszego.

    DKW RT125 okazał się tak udany, że pod różnymi nazwami odpowiedniki tego motocykla produkowane w 7 krajach, m.in. w USA, Anglii i Japonii:

    rt-125-1939-rechts.jpg

    Nawiasem mówiąc, jeden z motocykli "MIŃSK" w trudnych warunkach doświadczył jeden z czołowych słynnego brytyjskiego show "Top Gear” Richard Hammond. Przejechał na nim z południa na północ, prawie cały Wietnam. Podsumowanie charyzmatycznego "Auto-maniaka": "To AK-47 wśród motocykli - niezawodny, prosty, łatwy w remoncie. Jest on wykonany specjalnie dla tych krajów, gdzie nie ma dróg"

    23-dsc00112.jpg

    Kiedyś widziałem film dokumentalny o Wietnamie. Tam pokazano motocykl "MIŃSK" przekształcony przez lokalnych mechaników. Stał się to trzykołowiec. Z tyłu była taka platforma, na której siedzieli około 20 osób.

    Słyszałem, że miłośnicy starych motocykli М1А szukają ich po wsiach i starają się naprawić. Ale myślę, że Białoruś już całą zbadana.

    m1a2.png

    • Like 1

  6. A tu przetłumaczony (na trochę łamany) język polski artykuł internetowego znajomego z SSC Aleksandra ze Stołpc (Stołpce obecnie środkowa Białoruś, a w II RP graniczne miasteczko ze strażnicą KOP) o motocyklu Niemen.

    Niewtajemniczonym dopowiem tylko, że według nowo-historyczno-naukowej białoruskiej interpretacji dziejów, każdy kto kiedykolwiek urodził się w granicach obecnej Białorusi i wszystko, co kiedykolwiek zostało zrodzone i zrobione bądź zbudowane jest tylko i wyłącznie białoruskie, tak więc nie zdziwcie się, że przedwojenny motocykl produkowany w Grodnie uznawany jest przez sporą grupę Białorusinów jako białoruski...

    W mińskim Pałacu Sportu odbywa się międzynarodowa wystawa motocykli i rowerów Wśród prezentowanych eksponatów można spotkać rzadkie okazy.

    13.04.2015

    9ef8fe300249bb324d3b15fb0cc19418.JPG

    Przede wszystkim chodzi o motocyklu i rowerze "Niemen", które były produkowane w Grodnie w 1930 roku. Technika ta od razu zyskała szacunek nie tylko wśród mieszkańców Zachodniej Białorusi, ale i innych regionów międzywojennej II Rzeczypospolitej.

    8e8565832b309c65492ee3fd4d75f1ed.JPG

    Motocykl "Niemen" na wystawie w Mińsku

    b4117b6edb2a30908e85abe066bab528.JPG

    d5c348b6940009d5e7516ef7530724e5.JPG

    62768a95813958abded97dcb69dab63b.jpg

    48a6eaaa3710ab6db40a663b11278661.JPG

    ab56bdbbc1b45e2e83d13e34f971c2d8.JPG

    2a7d776fce6f4469c32df3cd5f77e55b.jpg

    30f08191fe40dd43c2b0c3ea00da85d7.JPG

    Na motocyklach z Grodna jeździli pracownicy polskiej policji Państwowej, oficerowie Wojska Polskiego, rowery używane przez wielu mieszkańców wsi i miasteczek Wileńskiego, Nowogródskiego, Białostockiego i Poleskiego województw.

    94960489a1cdb0f7d60c1c58e9918744.JPG

    Oryginalna rama przedwojennego roweru "Niemen"

    c3d6b4a255d7ee7abdd0a870becd15e6.jpg

    Wojsko Polskie na rowerzach... "Niemen"

    6cbc95817a95a7090582b4a123097176.JPG

    Właściciel zabytkowych egzemplarzy przedwojennej polskiej techniki z białoruskim przeszłością Wasilij Tiereszko nie ukrywa, że przed nami jeszcze dużo pracy, ale pierwsze kroki wykonane i ważne, że ta strona białoruskiej historii odradza.

    5a6ba108ac8d2ecfc0564c6a46bee764.JPG

    Kolekcjoner Wasilij Tiereszko

    Przy okazji, wystawa zabytkowych motocykli "Motocykl na ulicach Mińska", która odbędzie się w białoruskiej stolicy 22 kwietnia, zostaną przedstawione różne motocykle 1930-1940 r. i w tym "Niemny". Towarzyszyć im będą uczestnicy rekonstrukcji historycznych "Białorusini w Wojsku Polskim". Tak, że odwiedzających czeka na niezapomniane widowisko.

    9aab784429c3abf66bbb0e6892337d4e.JPG

    ba124f1a71f6450edc4be4d02dbcbb00.JPG

    Damski rower "Wanderer"

    c098cd59a25302c98b7f2c59bae5227a.JPG

    Co do imprezy w Pałacu sportu, to tam między innymi przedstawiony i prototyp nowego roweru "Niemen".

    f1551e3600cb6f6bfb417e843295621b.JPG

    Nowy "Niemen"...

    e8b6dd11ffa20cd5f8af8341abfd3988.JPG

    Dotychczas w jednym egzemplarzu.

    a5f121df9a18460631c635ad5960ba6e.JPG

    W sobotę 11 kwietnia (ostatni dzień wystawy) odwiedzających czekał test drive na motocykle KTM. Chętni mogli ocenić, na ile wiarygodne są i dobrzy w zarządzaniu motocykle tej marki.

    db2b62a94952f7d30c9e2f48fceb9b54.JPG

    be2d794ae10e892062ba68364dcf3bd5.JPG

    598cb11eeddb312a9313e178f4227096.JPG

    W tym roku na stoisku KTM przedstawiona jest szeroka gama modeli, w tym jeden z pierwszych małych sportowych motocykli KTM RC 390, a także drogowe i terenowe motocykle. Firma oczekuje poszerzyć swoją obecność w regionach Białorusi i zaprasza do swojego stoiska potencjalnych dealerów.

    b8c92cd094fd47391bb95c49de789515.JPG

    01d24cf9965eaa1ae557392209728621.JPG

    021001e4a34ccd26afbbf6835fdbab35.JPG

    3ea278252797b315b1d560c9033cdbba.JPG

    Ponadto, w ramach wystawy odbyły się kursy mistrzowskie frisbee, airbrushing i body-art, konkursy na rowerach, a nawet egzamin na "prawa rowerzysty" od Milicji Mińska.

    Źródło: "Prawda historyczna"

    11/04/2015

    • Like 3

  7. Za przyzwoleniem mili wrzucam przetłumaczony przeze mnie artykuł w listopadzie 2014 z białoruskiego portalu Onliner.by i zamieszczonego na polskim forum SSC.

    Mężczyzna z Oszmiany mając 25 lat kupił nowy motocykl DNIEPR i jeździ na nim już 43 lata

    Onliner.by; 05.11.2014

    afe44a10f23692ddd58ddddb10383b3a.jpg

    68-mio letni Frank, mieszkający na obrzeżach Oszmiany, większość swego życia spędził na motocyklu DNIEPR K-650, który kupił w dalekim 1971 roku. Faktycznie Dniepr był jedynym środkiem transportu w życiu tego człowieka. Motocykl nie raz go ratował i pomagał mu w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Frank nigdy nie jeździł nim w dalekie podróże, ale nakręcił nim ponad 150 tys. km. Właściciel motocykla, przypominającego szybciej muzealny eksponat, opowiedział Onliner.by, dlaczego przez przeszło 40 lat nie wysłał swego Dniepra na złom, albo nie oddał w nowe ręce.

    1eb6f3a47d35a6fccfb52ddce3e39d68.jpg

    „Kupiłem nowy motocykl w 1971 roku. Wziąłem go z Mołodeczna i do tej pory z nim się nie rozstałem. Miałem jeszcze węgierską Pannonię, ale szybko się popsuła. Ta do tej pory stoi w garażu. A Dniepr okazał się niezmiernie niezawodnym motocyklem”, - zaczął rozmowę Frank, wyciągając staruszka 650-tkę z garażu. W Dnieprze jest wsteczny bieg, dlatego wyjazd z miejsca, w którym już wiele lat „mieszka” motocykl jest prosty.

    83133de88aada3a8a9be30b256913baa.jpg

    188067435c74511cb97189e0c6620d30.jpg

    Dniepr K-650 sławi się swoim 2-u cylindrowym (typu Boxer) silnikiem o pojemności 650 cm/3. Silnik ma sporą moc pomimo swoich lat, 32 KM przy 5200 obrotów wału korbowego na minutę. Jego kontynuatorem jest silnik o pojemności 750 cm/3. Kolankowy wał w danym modelu został zamieniony na lany, a rolkowe łożyska korbowodów, panewkami ślizgowymi od Moskwicza 407. To znacznie podniosło trwałość silnika, co pozwoliło wielu Dnieprom być na chodzie przez długie lata. K-650 wypuszczany był tylko z koszem, a użytkowanie bez niego było zabronione – sam motocykl był za ciężki.

    3220f3d0c753fd2bafea5bdced8a658c.jpg

    W 1971 roku, kiedy Frank kupił swój motocykl, model ten był już po modernizacji, po której K-650 był wyposażony w nowe kontrolki, wygodniejszy pedał zmiany biegów i bardziej dopracowany ster. W swoim czasie ukraiński motocykl Dniepr w niczym nie ustępował zagranicznym konkurentom i był wszechstronnie wykorzystywanym.

    d0d677139cf331ddec5e2d54c4d96dc3.jpg

    „Żebyście wiedzieli, co ja z tym motocyklem wyprawiam! To jedyny środek transportu w rodzinie, dlatego wszystko, co trzeba przywieźć do prowadzenia gospodarstwa, wiozę po prostu na nim. Woziłem nim drewno z lasu i nawóz. Wszystko. Ma zaczep do przyczepki. Pewnego razu milicja zatrzymała mnie z takim ładunkiem. Zobaczyli, że mam aktualne ubezpieczenie, przegląd techniczny, wszystkie dokumenty w porządku i puścili. Poprosili mnie bym tylko uważnie jechał i uprzedzili, że w zasadzie takich dużych ładunków motocyklem wozić nie można”, - wspomina właściciel Dniepra.

    536c9881d572f5e4790a9ee041b0989a.jpg

    Frank przez całe życie naprawiał motocykl sam. Garaż dziś bardziej przypomina skład części zapasowych i narzędzi. W wózku bocznym wcześniej znajdowało się siedzisko, ale mężczyzna zdemontował go urządziwszy z „kolaski” dziwny bagażnik, gdzie także wozi niezbędne narzędzia i kask. Motocykl kilka razy był malowany, ale fabryczną barwę Frank zachował. Za każdym razem Dniepr przechodzi przegląd techniczny. Uwzględniając to, że w lecie, jesienią i wiosną motocykl intensywnie jest eksploatowany, o każdej porze dnia i nocy, Frank dba o to, aby wszystkie światła K-650 działały bez zarzutu.

    6ff7002313a4ba56a462a7214e5bc291.jpg

    „Dziś trudno obliczyć prawdziwy przebieg motocykla. Kiedy nie ma śniegu, jeżdżę nim faktycznie bez ustanku. Wcześniej w SKR-rze pracowałem i jeździłem na motocyklu każdego dnia, w tę i z powrotem. Wychodziło po 30 kilometrów. Teraz w Dnieprze mam drugi prędkościomierz. Pierwszy zepsuł się, i już nie pamiętam, ile nawinął. Więcej jak 150 tys. km. przejechałem na pewno. Może i ponad 200 tys. Chociaż nigdy daleko nim nie jeździłem. Jak byłem młody z żoną do Wilna pojechaliśmy” – powiedział Frank. Według niego, mając 25 lat nawet nie pomyślał, że motocykl pozostanie z nim na tak długie lata. Ale niezawodność starej radzieckiej techniki okazała się wysoka, i tak wyszło, że Dniepr stał się podstawowym środkiem transportu w życiu Franka. Sprzedawać motocykla, oczywiście, już nie ma zamiaru.

    27f33a9f976d31de6591a7b58f6b97b0.jpg

    „Proponowali abym sprzedał. Niejeden raz. Przyjeżdżali nawet do domu, pytali. Ale nie mam zamiaru oddawać motocykla. On mnie ani razu nie zawiódł. Znam w nim każdą śrubkę i jestem pewien, że naprawię sam w nim wszystko. Tak, ale za ile można go sprzedać? Parę setek dolarów? I co ja za nie kupię? A bez motocykla, my z żoną teraz nic nie zrobimy. Jak zajęliśmy się swoim gospodarstwem, okazał się niezastąpionym pomocnikiem, - wyjaśnił mężczyzna. Frank ma kategorię prawa jazdy typu B, a samochodu nigdy nie prowadził. Mówi, motocykl z wózkiem starcza mi na wszystkie nasze potrzeby.

    044f014f3f51da2e93859c1d907a53c3.jpg

    Większości części w tym egzemplarzy jest fabrycznych. Wymienione zostały tłoki, koła i inne części ulegające normalnemu zużyciu. Motocykl nie miał nawet ani jednej najmniejszej stłuczki, chociaż jest w ruchu większość dni w roku. Tablice na Dnieprze są jeszcze stare radzieckie, białe na czarnym.

    0610786f531cb9bd8d9fdcfac5997596.jpg

    „Mocno jestem związany z tym Dnieprem. W młodości jeździłem z przyjaciółmi z dziewczynami się poznać. Pewnego razu w szóstkę jechaliśmy po wsi! Traktuje go jak coś w rodzaju rodzinnej pamiątki. Wnuk ciągle pyta, kiedy jemu go oddam? No, ale jak taki motocykl sprzedawać? – wspomina Frank.

    88d0ac64629e6307eac3e3bc174bf324.jpg

    47b28e0ac06a90ffdd95fb13c5280a4d.jpg

    15722c68677d7d2da51ffb6cb2ffcb4d.jpg

    02ac687aa9f47db0d73e7fa36547f3f7.jpg

    eed6b3e512b4ad0a31860c7804dc73b7.jpg

    9c807ea62a292eefb3e497e924e09674.jpg

    ed7d6325a63933a5732077f513d902f9.jpg

    Motocykl Dniepr produkowany jest do dziś. Obecnie z taśmy schodzi model Dniepr – 11 (KMZ-8.155) i Dniepr – 16 (KMZ- 8.922 / KMZ- 156-200). Od 1991 roku wypuszczają także motocykl bez kosza Dniepr KMZ-8.157-02. Od 1967 roku kijowska fabryka KMZ wypuściła ponad 3 miliony motocykli. Wiele z nich już nie jest w ruchu, a te które są przechodzą z ręki do ręki. Chociaż i są tacy entuzjaści jak Frank, którzy jeszcze w CCCP kupili nowy motocykl i stale są jego jedynymi właścicielami.

    53bc1332c1e7ada21a549c02ed220c54.jpg

    Onliner.by zastrzega sobie prawo do zdjęć i tekstu.

    Źródło: Onliner.by

    Tłumaczenie własne.

    • Like 9

  8. Akurat motocykliści z Zachodu mają się tam znacznie lepiej niż kierowcy TIRów czy osobówek, BelToll ich nie dotyczy. Wielu Białorusinów śmiga tam na ścigaczach na polskich blachach. Przez długi czas nie przerejestrowują motocykla. Ale jak wszędzie tak i tam trzeba być uważnym szczególnie w terenie zabudowanym.


  9. Ależ ja Was rozumiem dobrze. Sam mam tam wiele rodziny. Jedni postrzegają to co ich tam otacza jako dobro a inni odwrotnie. Nie o politykę bynajmniej mi chodzi, a o pewną tematyczną wiedzę jak się w razie problemów zachować. Wiele razy byłem w RB samochodem i nie miałem żadnych problemów z milicją. No może też dlatego, że ów samochód więcej tam stał jak jeździł. Nie zdarzyło mi się jechać tamtejszą płatną drogą (kiedy więcej jeździłem jeszcze nie funkcjonowały), ale znam osobiste relacje Polaków, którzy nimi jeździli i mało kto przejechał nią bez choćby najmniejszych problemów. Ot chyba taki prawnie usankcjonowany sposób na koszenie cudzoziemców. Trzeba też wiedzieć, że na Grodzieńszczyźnie spora część milicjantów to białoruscy Polacy, albo też mający rodzinę w Polsce, tylko do tego się oficjalnie nieprzyznający. Z taką milicją fajnie się rozmawia, często sami opowiadają gdzie w Polsce byli, a nawet pytali się mnie czy nie znak kogoś z ich rodziny, który mieszka choćby w Giżycku.

    I jeszcze jedno. W przypadku zwiedzania muzeów i innych zabytków związanych z Polską, gdzie nie gdzie bywa tak, że cudzoziemcy za bilety wstępu płacą ze trzy razy więcej jak miejscowi. Najlepiej w takim wypadku poprosić kogoś mówiącego po rosyjsku o kupno biletu, a przy wejściu się nie odzywać. Tak jeszcze do niedawna było w Domu Tadeusza Kościuszki.

    Zgadza się mila, że naród ten nie miał szczęścia w swej historii, lub miał go niewiele. Po części sami są sobie winni (obecna historia) a po części przez sąsiadów - Rosjan i endeckich Polaków. Sami Białorusini w małym stopniu znają swoją historię, dlatego większość z nich raczej nie podejmuje historycznej dyskusji, a tym bardziej o naszej wspólnej ponad czterechsetletniej historii - Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dla wielu ten okres w czasach, kiedy się uczyli przedstawiany był jako polską okupację ziem białoruskich. Ale też trzeba wiedzieć, że zdecydowana większość do nas Polaków ma bardzo pozytywny stosunek i zawsze w drodze można liczyć na ogromną bezinteresowną pomoc. Taki to naród, że dla gościa odda więcej jak zostawi sobie.

    Chętnie wybrałbym się motocyklem na Białoruś.

    Mila, będzie dobrze na pewno! Szczerze w to wierzę!

    • Like 2

  10. Na razie tak, ale Baćka ma wiele pomysłów jak grabić tych z Zachodu.

    Trochę może piszę na wyrost (raz byłem zatrzymany do kontroli drogowej przez białoruskiego milicjanta pod Grodnem, gdzie sprawdził tylko, czy to ja jestem właścicielem pojazdu). A nie jest powiedziane, że podczas wnikliwej kontroli drogowej, stłuczki, etc. trafiając na białoruskich krokodyli czy nadgorliwych milicjantów nie będzie się zmuszony wrócić do domu pociągiem - a jeśli to nastąpi trzeba być pewnym, że pojazd na bank będzie zlicytowany. Przykład niedawny, kiedy pewna Polka straciła swego starego "dzipa" dając go do remontu białoruskiemu mechanikowi, a ten się nim przejechał i został zatrzymany przez milicję. Pojazd w ciągu chyba tygodnia zlicytowano, a ta miała jeszcze problemy z powrotem do domu. W Białorusi pojazdem na obcych tablicach może jechać tylko i wyłącznie właściciel pojazdu.

    A co będzie jak jakiś nadgorliwy albo cwany inspektor GAI zechce sprawdzić podczas kontroli drogowej czy w "angliku" światła świecą na prawą stronę... Końcówkę dopowiedzcie sobie sami.

    Obecnie mandaty tam są śmiesznie niskie, ale z relacji rodziny wiem, że tam za drobne incydenty drogowe, nawet małą stłuczkę, potrafią zabrać prawo jazdy.

    Niedawno swoim wprowadził podatek od pasożytów - nie pracujesz bo masz np. taki kaprys, bogatą żonę, albo jesteś skreślony z rejestru bezrobotnych za odmowę podjęcia zaproponowanej pracy i siedzisz w domu ponad 183 dni w roku - płać dla państwa podatek w wysokości jak się nie mylę 300 $.


  11. Wot, takaja systema

    Grzegorz Dąbrowski

    24.03.2016

    Ostrzeżenie dla podróżujących: Białoruś to piękny kraj, tylko ma bardzo drogie autostrady

    Punkt BelTollu, gdzie można zapłacić za przejazd autostradami na Białorusi, jest na pierwszej stacji benzynowej, zaraz za przejściem granicznym w Bobrownikach. Płaci się z góry. Pani z punktu za podróż do Witebska ponad 600 kilometrów policzyła mi półtora miliona białoruskich rubli (ok. 70 euro), w tym 20 to kaucja za czytnik, który zgodnie z instrukcją montuję na przedniej szybie pod lusterkiem. Wszystkie rozliczne bumagi: umowy, ubezpieczenie, deklaracje, paragony itd. pakuję w teczkę i ruszam w trasę. Droga przypomina raczej naszą krajówkę z Białegostoku do Lublina, a nie autostradę, ale innej nie ma. Dalej, do Mińska prowadzi już "Olimpijka", wybudowana w 1980 roku z okazji XXII Letnich Igrzysk Olimpijskich, zbojkotowanych przez większość krajów zachodnich.

    Ze strony ambasady Republiki Białoruś:

    " PO CO JECHAĆ NA BIAŁORUŚ?

    PO WRAŻENIA. Nietknięte zakątki przyrody, tysiące jezior i rzek, unikalne krajobrazy, rezerwaty naturalne, w których zachowały się zanikające gatunki flory i fauny. To wszystko można spotkać w białoruskich zakaźnikach i kompleksach przyrodniczych, każdy z których jest niezapomniany i jedyny w swoim rodzaju. I nie tylko zobaczyć".

    Zobaczyłem ich jeszcze przed rondem. Zatrzymywali wszystkich. Inspekcja drogowa w śmiesznych czapkach, jak wszyscy mundurowi na Białorusi.

    - Dobryj dzien. Dokumenty - wyglądali jak Flip i Flap, z tą różnicą, że ten grubszy zamiast charakterystycznego wąsika nosi bródkę a la Dzierżyński. Zapraszają do swojego samochodu i wyświetlają film. Flip robi za lektora: - Ponimajetie po ruski? Smatritie. Wot eto pierwyj raz, eta wtaroj. Znaczyt dwiesti jewro - tłumaczy. Za każdą bramkę po stówce, uściśla jeszcze.

    - O i jeszcze za 2014 rok też 200 euro - ucieszył się. - Razem 400.

    - 400 euro? - nie zrozumiałem.

    Byli na to przygotowani. Działają na zasadzie: nie wdawać się w dyskusję, pobierać kasę. Dokumenty już są skanowane, mandaty drukowane, a z małej szufladki wydobyty został czytnik do kart kredytowych.

    Łapię za teczkę z dokumentami, choć już czuję, że wpadłem w jakąś kafkowską dziurę. Wyszarpuję bumagi: - O, tu umowa z BelTollem, tu potwierdzenie wpłaty za przejazd z góry, zaproszenie, paszport

    Flap nie ma zamiaru ich oglądać. Z powagą wskazuje ustrojstwo pod lusterkiem.

    - Nie działa, mandat się należy, kłóć się pan dalej z BelTollem.

    - A jak nie zapłacę? - stawiam się jednak.

    To rekwirują prawo jazdy i dowód rejestracyjny. I idi pan pieszkom.

    Ze strony ambasady Republiki Białoruś

    " PO CO JECHAĆ NA BIAŁORUŚ?

    PO AUTENTYCZNOŚĆ. Białoruskie odległe prowincje warto zwiedzić osobom, które lubią wypoczynek klasy "LUX", a także tym, którzy chcą mieszkać w warunkach spartańskich, lecz autentycznych. Do zaoferowania są rozrywki: wycieczka na pasiekę, mistrzowska klasa z piekarnictwa, produkcja walonków i miótł, a także wyjazdy konne, strzelanie z kuszy i łuku, wycieczki wioślarskie".

    Z pierwszą reklamacją jadę do punktu BelTollu w Witebsku. Znajduję go na obrzeżach miasta, w obskurnym, śmierdzącym farbą olejną budynku. Na końcu korytarza drzwi z charakterystycznym logo. W okienku blondynka z agresywnym makijażem i paznokciami w kolorze gwiazdy czerwonej. Na kwiecistą bluzkę ma narzuconą żółtą, firmową kamizelkę.

    Pokazuję urządzenie, rachunki za przejazd, na końcu... mandaty.

    - Chyba urządzenie zepsute - zagajam.

    - Reklamacje w Mińsku przyjmują - słyszę.

    - To poproszę sprawne urządzenie, żeby do Mińska dojechać - nalegam.

    Znużona bierze ustrojstwo. Po pięciu minutach stwierdza: - Niet prablema. Wsjo charaszo.

    - To skąd mandat 400 euro?

    - Ja nie znaju.

    - To jak mam wrócić? Innej drogi niż płatna nie ma - nerwowy się robię.

    - Rękę z czytnikiem można przez okno wystawić - radzi zupełnie serio.

    - O żesz - nie powstrzymałem się, ale mój towarzysz trąca mnie i pokazuje kartkę przyklejoną do ściany: "Uprasza się o grzeczne odnoszenie się do obsługi punktu. W przypadku naruszenia regulaminu grożą wysokie kary". Regulaminu nie ma. Ale jest dopisek mniejszą czcionką: "Uwaga! Pomieszczenie monitorowane".

    Około północy trafiam do kolejnego punktu BelTollu w miejscowości Lepel. Chcę wymienić urządzenie, żeby bez mandatów wrócić do Mińska. Już wiem, że potrzebuję czytnik "wzmocniony", że coś z szybą mojego auta nie tak, że chyba nie przepuszcza sygnału.

    - Dobry wieczór, chciałbym wymienić czytnik - zaczynam.

    - Chcecie zdać? - za wysokim kontuarem starsza kobieta. Nad nią, w okiennej wnęce Aleksander Grigoriewicz Łukaszenka.

    - Nie. Chcę wymienić, żeby działało.

    Po drugiej stronie niezrozumienie, zdziwienie. Pokazuję mandaty. Zza lady słyszę: - No da.

    Piętnaście minut poszukiwań, cztery telefony i dwa pudełka lądują na blacie: ustrojstwo dla tirów i wozów pancernych. Powinno zadziałać. Teraz trzeba urządzenie wprowadzić do systemu. Pani upewnia się, że nie kieruję ciężarówką ani czołgiem. Po kolejnym kwadransie purpurowieje. Westchnięcie i... łzy w oczach. Nie może zarejestrować urządzenia dla tirów w osobowym samochodzie. Wychodzę na papierosa. Mija godzina, druga. Tworzy się kolejka. Tirowcy klną, mimo pisemnego ostrzeżenia o karach za niewłaściwe odnoszenie się.

    - Technicy w Mińsku pracują - zapłakana pani chowa się za komputerem.

    - Job twoju mać. Panie, tak się pracuje na państwo! - narzekają tirowcy. Jeden to Polak. - Jakby u nas taki system wprowadzili, to plan Morawieckiego w pięć lat byśmy mieli, a emerytury po 50. Ile to razy mi się te ich punkty w szczerym polu skończyły i nie ma gdzie dokupić. Co robić, jedzie człowiek dalej i tylko słyszy: "pik" przy każdej bramce. Kolejna stówka nabita. Całe szczęście szef płaci.

    Około trzeciej w nocy sukces.

    - Tylko słuchajcie, czy będzie pik, pik. Jak nie, to dalej jechać nie wolno - mówi z ulgą pani na pożegnanie.

    Montuję jedną część urządzenia taśmą dwustronną na dachu, drugą przy desce rozdzielczej. Po kilkudziesięciu kilometrach pojawia się stalowa konstrukcja. Przed bramką zwalniam do 10 km na godz. Ściszam radio, wstrzymuję oddech. Rozlega się ciche: "pik".

    Ze strony ambasady Republiki Białoruś

    " PO CO JECHAĆ NA BIAŁORUŚ?

    PO CUDA. Na Białorusi są przynajmniej pięć siedzib, gospodarzami których są postacie sylwestrowe. Zwiedzić białoruską siedzibę Dziadka Mróza można w zimie i w lecie. Można skorzystać z okazji zapoznania się z jego białoruskim przodkiem Ziuzią Pooziorskim, a także odwiedzić muzeum lasu, wycieczkę do którego przeprowadza Leszy. Na Białorusi troskliwie zachowywane są bajki i ich bohaterzy. Kiedy dziecko dorośnie, zaznajomienie z przyrodą może stać się dla niego prawdziwym cudem".

    Gdyby mnie nie zaprowadzono, to w Mińsku nie znalazłbym punktu, w którym składa się reklamacje. Zresztą "systemie" o to właśnie chodzi. Biuro na obrzeżach, schowane między innymi budynkami. Znowu do wypełnienia stosy bumag cyrylicą. Bez tubylca bez szans. Umawiamy się na następny dzień na badanie techniczne... szyby. Badanie rozpoczyna sesja fotograficzna auta. Uczestniczą w nim trzej technicy. Potwierdzają podejrzenie, że szyba metalizowana jest, dlatego urządzenie nie działało. Nie wiedziałem. Ten na miejscu pasażera chwyta w dłonie mały odbiornik i przesuwa go po całej powierzchni szyby. Drugi, na zewnątrz robi przysiady, podnosząc kamerę w górę i w dół. Trzecia osoba bacznie obserwuje całą operację z boku.

    - Wot jest! - ten w środku wskazuje z triumfem mały prostokąt w miejscu mocowania lusterka. - Zdieś nada - pokazuje palcem. Badanie skończone.

    Protokół z badania technicznego jest dostępny tylko dla urzędników, nie mogę go przeczytać. W pokoju nr 12 składam reklamację. Odpowiedzi można się spodziewać za dwa tygodnie. Przychodzi po tygodniu. Konkluzja: "Wasza kierowco wina". Czytać umowy i instrukcje, rosyjski trzeba znać! To nic, że nie ma tam słowa o metalizowanych szybach. Nie ma znaczenia, że kierowca nie musi wiedzieć, że szyba w jego aucie jest jakaś inna. Nieważne, że za przejazd zapłacił z góry. Cóż z tego, że sprzedający w BelTollu dokładnie wiedzą, w których markach takie szyby mogą być i mogliby ostrzec. Ale po co, skoro inspekcja drogowa złapie frajera i skosi go na grube "jewro". Dzięki temu wszyscy są syci, na dodatek w zgodzie z przepisami.

    Ze strony ambasady Republiki Białoruś

    " PO CO JECHAĆ NA BIAŁORUŚ?

    PO PAMIĘĆ. Obcokrajowcy przyjeżdżają tutaj, aby na własne oczy zobaczyć miejsca, gdzie odbywały się znakomite walki, w których uczestniczyli ich przodkowie. Na miejscach bitw zakładane są pomniki historyczne i znaki pamiątkowe: ku czci żołnierzy poległych w czasie I wojny światowej, wojny 1812 roku, a także ku pamięci o zwycięzcach Francuzów i Szwedów, walkach dalekiego średniowiecza".

    System BelToll wprowadzono w 2013 roku, nie w średniowieczu. Objął obcokrajowców i tirowców. Wkrótce potem w białoruskim Radiu Racja Dariusz Daniluk, ekspert w dziedzinie ekonomii, mówił o utrudnieniach na białoruskich drogach.

    - Podróżni z zagranicy otrzymują informacje o nałożonych karach z dużym opóźnieniem. Często nie wiedzą, dlaczego zostali ukarani. Niektórzy kierowcy dowiadują się już na granicy w drodze powrotnej, że mają do zapłacenia od kilkuset do kilku tysięcy euro kar - ostrzegał.

    System nie dotyczy Białorusinów, Rosjan i mieszkańców Donbasu. Parkingi inspekcji drogowej pełne są jednak zatrzymanych samochodów - głównie ukraińskich, ale zdarzają się też mołdawskie i rumuńskie. Tutaj "systema" działa tak: delikwent wjeżdża na teren Białorusi, nie kupuje urządzenia (albo ono nie działa), mija kolejne bramki (każda za 100 euro), nie słyszy magicznego "pik". Po przejechaniu Białorusi wzdłuż tam i z powrotem mandaty sięgają kilku tysięcy euro. Przy kilkunastoletnim aucie rachunek jest prosty. Przejście graniczne obcokrajowiec pokonuje pieszo. Samochody przejmuje inspekcja drogowa i wystawia na aukcję. Mandat na samochodzie wisi dalej. A kupujący nie zawsze zdają sobie z tego sprawę.

    Tutaj zaczynają się dopiero opowieści o dzikim wschodzie, przekazywane przez kierowców w kolejkach i przez CB radio. O tym, jak jakiś gość po kupnie samochodu na aukcji nie przerejestrował go, tylko jeździł dalej na ukraińskich blachach. Kiedy wyjechał na odcinek płatny, zaraz dorwała go inspekcja drogowa. Okazało się, że mandat na aucie wynosi 3500 euro. Podobnych historii pełno jest na forach internetowych.

    Na pytanie, jaka kwota z BelTollu wpływa do budżetu Republiki Białoruś, odpowiedzi uzyskać nie sposób. Nie wiadomo, ilu cudzoziemców przejechało się na autostradzie i za jakie pieniądze. Tajne. Wot, takaja systema.

    Ze strony ambasady Republiki Białoruś

    " WYCIECZKA NA BIAŁORUŚ. INSTRUKCJA DLA POCZĄTKUJĄCYCH TURYSTÓW:

    1. Określić pożądany wypoczynek i ustalić trasę.

    2. Wybrać środek lokomocji stosując części "Białoruś: dolecieć lub dojechać", "Wędrówka drogami Białorusi", po czym zamówić bilety.

    3. Otrzymać wizę ( )

    4. Spakować walizki po sprawdzeniu spisu rzeczy, które można przewozić przez białoruski urząd celny, uwzględnić rzeczy, których nie można brać ze sobą

    5. Pozostawić miejsca na upominki.

    6. Wybrać się w niezapomnianą podróż.

    7. Wrócić do domu z jaskrawymi wrażeniami i żądaniem zwiedzenia Białorusi jeszcze niejeden raz".

    Źródło.


  12. Wiecie, dla mnie osobiście samochód jest zwykłym "przyborem" domowym jak lodówka czy zmywarka. Ma się nie psuć, mało palić i zawieść mnie cicho i wygodnie jak najtaniej z punktu A do punktu B. A marka... Mam to w życi. Obecnie jeżdżę ośmioletnią już (mam ją od 2010) kijanką Cerato z bardzo ekonomicznym i mało awaryjnym silnikiem 115 km crdi z ceeda. Jak na moje wymagania samochód rewelacja przy 4,4 litrach ropy na 100 km z włączoną klimą, 3 osobami i bagażem wakacyjnym to naprawdę bardzo mało. Czego chcieć więcej? Ale na Białorusi takie praktyczne podejście do pojazdu nie ma miejsca.

    Owszem, to prawda, że Białorusini jeżdżą niejednokrotnie lepszymi samochodami niż Polacy. Tyle tylko, że powód opisałem powyżej. Białoruski portal Onliner.by kupę swych stron poświęca samochodom, cenom etc. Dobra maszina to prestiż a przede wszystkim zazdrość innych. Kiedyś pisał mi znajomy z Mińska, że w mieście tym mały samochód może zostać "olany, zepchnięty z drogi" jako mniej ważny. Zresztą sami Białorusini podchodzą do tematu samochodu i marki świadczącego o zamożności posiadacza wehikułu. Z polską czy Zachodnią praktycznością nie ma to nic wspólnego.

    Piszesz o jeszcze niedawnych wysokich białoruskich zarobkach. No ja takowych nie znałem ani w Grodnie ani w Brześciu, wręcz przeciwnie, ale mniejsza o to. Dlaczego dziś już tak nie jest? Bo wraz z rosyjskim naftowym kryzysem skończył się dla Białorusi rosyjski sponsoring a tym samy ogromne profity ze sprzedaży na Zachód przetworzonej rosyjskiej ropy naftowej w formie paliw i bezcłowych rozpuszczalników, pod postacią których Białorusini w skryciu przez Rosjanami sprzedawali na Zachód paliwa a za ropę min rozliczali się także białoruskimi ciągnikami, autobusami, ciężarówkami czy spożywka. Dziś Rosja białoruskich towarów już nie chce bo raz, że są drogie a dwa, że są słabej jakości. Rosjanie także w sporej części sponsorują budowę pierwszej białoruskiej elektrowni atomowej w Ostrowcu. Dobrze było żyć nie za swoje i co było do przewidzenia Krymnasz położył kres rzecze rosyjskich pieniędzy na Białoruś. Jak to się zwykło mawiać na Wschodzie? Stacja benzynowa pokryła się miedzianym kolorem....

    Mieliśmy już tu politycznie nie trollować.


  13. Dziadek super, że mamy podobne upodobania mam nadzieję, że nie spotkamy się kiedyś w drodze :). Najwięcej takich klimatów i ludzi jest jednak w strefach przygranicznych, niestety.

    Jak powiedział Piłsudski, który nie jest akurat moim idolem: Polska jest jak obwarzanek: tylko to coś warte, co jest po brzegach a w środku pustka...

    • Like 2

  14. Dzadek, daleki jestem od cwaniakowania. Powody mego nielegalnego przebywania z strefie przygranicznej są zgoła inne. Cała Grodzieńszczyzna i północna Mińszczyzna to tereny w większości zamieszkałe przez Polaków. Szczególnie w malutkich wsiach tuż obok granicy polskiej, litewskiej, łotewskiej jest mnóstwo powodów aby tam się wybrać.A czy tam pojadą zorganizowane wycieczki? Czy ktoś zwiedzający Białoruś turystycznie będzie miał odwagę i chęć tam pojechać. Tylko tacy jak ja w poszukiwaniu Polskości tam się wybierają, i jak pomyśle, że miałbym pół dnia spędzić w grodzieńskim WOP na Biełusza po to tylko aby wyrobić jednorazową przepustkę na przebywanie w określonej miejscowości, to sorry, wolę jechać nielegalnie. A uwierz mi jest po co jechać. Cmentarze, cmentarzyki na których leżą znani często zapomniani przez naszą współczesną historię Polacy (np. kpt. Jerzy Arnold we wsi Sylwanowce, jeden z budowniczych Kanału Augustowskiego, żołnierze WP polegli w walce z sowieckimi tankami w 1939 roku), kościoły i kościółki, gdzie msza św. odprawiana jest tylko i wyłącznie w języku polskim no i ludzie, którym ze wzruszenia łzy pojawiają się w oczach, że ktoś z Polski o nich pamięta, że zabłądził do nich... Przeżyłem takie chwile niejednokrotnie. To mnie w tym kraju najbardziej rajcuje, a "plastikowy" Pałac Radziwiłów w Nieświeżu, który po niedawnej renowacji zaczyna się sypać pozostawiam wszystkim tym co dają się nabrać na "oryginały" zebranych tam eksponatów.

    Dodam, że moi dziadkowie pochodzili właśnie (dziś) przygranicznej wsi. Zabrakło im 300 metrów aby znaleźć się w Polsce (przybyli do niej jako repatrianci dopiero w 1957 roku). Dawny powiat sokólski, pobliska miejscowość Odelsk, gdzie na miejscowym cmentarzu 99% inskrypcji na grobach pisanych jest po polsku, gdzie w grobie Nieznanego Żołnierza z 1920 roku (Bitwa Niemeńska) leży nieznana ilość podhalańczyków poległych w walkach o te ziemie.

    Tak, to właśnie taką Białoruś chcę zwiedzać i zawozić na te groby dziesiątki polskich flag.


  15. Oczywiście, że można i nawet koniecznie trzeba, bo tak naprawdę jest mało przez Polaków odwiedzana. Mniejsza o zabytki, krajobrazy, czy Leninów, jednym się podobają innym przeszkadzają, ale ludzie, szczególnie na wsiach są życzliwi, ciekawi każdego kto ich wieś odwiedza, wspaniali i otwarci, zawsze podzielą się tym czym mają, a bywa też tak, że jak poprosi się o możliwość rozbicia namiotu na posesji, zaproszą do domu.

    Dwa filmiki z cyklu "motocyklem po Białorusi" znalezione w sieci

    • Like 2

  16. Z policją bywa różnie. Od Białorusinów rzadko biorą łapówki, ponieważ nawet za najmniejszą kwotę np. 10$ można stracić prace i trafić do więzienia. Jeżeli widzą, że pojazd jest na obcej rejestracji, to czują się pewniej pod kontem proponowania alternatywy dla oficjalnego mandatu. Ale tylko w sytuacji gdy rzeczywiście złamałeś przepisy. Sytuacje kiedy policjant na "siłę" coś wmawia jak to ma miejsce np. na Ukrainie są raczej nie do pomyślenia.

    Policji jest sporo w dużych miastach i jak się porusza głównymi drogami.

    Sorry jeśli źle cię zrozumiałem :)

    Hmmm... A słyszałeś o białoruskim Emilu, łowcy fotoradarów?

    Niektórzy kierowcy mogą zamienić normalnego inspektora wydziału kontroli ruchu drogowego (GAI) w potwora

    Solidarność 12.02.2016 Jewgienij Wołoszyn, Euroradio

    Znany bloger Wasilij Tiełogriejkin uważany jest za straszliwy sen białoruskiego GAI. W swoich materiałach filmowych często "daje popalić" niekompetentnym inspektorom. Bloger pokazuje dobra znajomość zawiłości przepisów proceduralnych i wykonawczych prawodawstwa i daje rady innym kierowcom, jak dochodzić swoich praw.

    - Czy zdarzało się tak, aby po publikowaniu waszych wideo inspektorów GAI przyciągnieto do odpowiedzialności?

    - Oczywiście, protokoły są anulowane, a nawet decyzje sądu są weryfikowane. Kilku inspektorów przyciągają do odpowiedzialności. Co prawda, środki pociągnięcia do odpowiedzialności są wybiórczo bardzo łagodne: nagany, pozbawienie premii.

    Do nas, kiedy przysyłają odpowiedzi, piszą: "Winny pracownik pociągnięty do odpowiedzialności, ustawowej". Otrzymać konkrety, jaką właściwie odpowiedzialność, otrzymać jest niezwykle bardzo trudno.

    - Możecie przytoczyć kilka konkretnych przykładów kiedy filmy zadziałały?

    - Bohaterzy "Opowieści o strażniku Gowiadinowie" już ponoszą odpowiedzialność, i także ci z wideo o braku podświetlaniu tylnych tablic rejestracyjnych.

    Opowieści o strażniku Gowiadinowie

    "Abecadło od Tiełogriejkina": przepaliła się żarówka podświetlania? Pojechali "u rajaddzieł" (na komendę).

    - Pojawili się wasi zwolennicy. Niektórzy kierowcy podczas spotkania z GAI idą na ostro i z powodu tego cierpią.

    - Trzeba rozumieć, dla czego ty to robisz. My z Denisem (przyjaciel Tiełogriejkina, który zazwyczaj wykonuje pracę operatora — euroradio) robimy to dlatego, aby ujawnić kompetencję inspektora. Jak to on jest, cierpliwy, spokojny, wytrzymały albo włącza swojego wewnętrznego byka, wyłamuje drzwi, każe kłaść się na ziemię i tak dalej.

    P.S. Uważajcie na białoruskich drogach, napotkać w taki sposób GAIowniczka wcale nie jest trudno...

    No i filmik ekstra, gdzie białoruska milicja bez powodu zatrzymuje samochód i poprzez wybicie szyby wyciaga niezdyscyplinowanego kierowcę

    W sierpniu 2013 roku we dwa samochody (na na tablicach PL i rodzina na tablicach BR) wybraliśmy się z Grodna do Brześcia. W drodze powrotnej oczywiście białoruski milicjant widząc moje polskie tablice chciał mnie zatrzymać, gdzie jechałem przepisowo jak tylko można z mocnymi światłami LED. Zatrzymałem się o on już podchodził do mnie, ale kiedy zobaczył, że jadący przede mną białoruski samochód się zatrzymał i zaczął cofać, dosłownie przede mną zrobił tylko "ech" i machnął swoją czarno-białą pałką abym jechał dalej :) Ciekawe czego chciał...

×